-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-02
2023-09
2023-09
2023-09
2023-07
2023-07
2023-07
2023-06
2023-06
2023-05
Miało być bez spoilerów... i prawie ich nie ma. Natomiast jeśli jednak zamierzasz przeczytać tę książkę, to może wróć do mojej recenzji po jej lekturze.
Zazwyczaj tego nie robię, ale tym razem skusiłem się na sięgnięcie po tę książkę, przez reklamę na jednym z książkowych kanałów na YT. Byłem ciekaw co to za historia... no i cóż sam tego chciałem...
Dla mnie jest to taka słodko-pierdzące pulp fiction fantasy o.... kompletnie niczym. Może i pomysł jest ciekawy, ale jego realizacja zostawia jednak sporo do życzenia.
Nie wiem skąd biorą się te wszystkie "8" i "9", nie mówiąc już o "10".
Ale do brzegu. Dlaczego oceniam ją tak nisko?
Pierwsza rzecz to pomysł na świat. Na moje oko określiłbym go jako jakąś wariację w temacie Warhammera, choć może byłoby to zbyt dużą obrazą dla tego RPG. A więc Thune , miasto w którym rozgrywa się akcja, to taki generyczny obraz nieco bardziej zaawansowanego średniowiecza, w którym magia współistnieje z techniką. Niestety obraz tego świata jest bardzo płaski i gdyby autor nie stosował, wg mnie zresztą średnio udanego, zabiegu stylizacji wypowiedzi bohaterów na czasy przeszłe, moglibyśmy dokładnie tę samą akcję osadzić w XIX, XX czy XXI. Po prostu nic specjalnego nie wyróżnia wykreowanego "teatru akcji" od czasów nam współczesnych.
Bohaterowie.... Ogrzyca Viv, która jako typowa przedstawicielka swojej fantastycznej rasy jest trochę bardziej "gabarytna" od przeciętnego człowieka, potrafi być zwinna na równi z elfem (przyznaję autor stara się pilnować takich drobiazgów, ale czasami o tym zapomina). To jest akurat pikuś, bo za baristkę mamy tutaj "sukkubę", którą autor opisuje jako uroczą panienkę z różowym ogonkiem... Serio? Ja rozumiem, że z powodu marketingu i z potrzeby popkulturowej fajnie jest mieć demona który nie robi nikomu krzywdy i zachowuje się raczej jak przedstawicielka dzieci kwiatów... ale jednak wciąż... Mamy jeszcze hobgoblina Kata, szczurołaka Naparstka i kotora Zgodę. I wszystko byłoby fajnie gdyby autor poświęcił im trochę więcej czasu tzn. zajął się ich głębszym opisem. No i na koniec ta cała grupa przestępcza o której głośno w blurbie... bandyci którzy nie są źli, tylko dobrzy i pomocni... Brawo... można odnieść wrażenie, że wszystko jest względne... W książce brakuje mi jeszcze tylko uwielbiającego się opalać wampira uczulonego na ludzką krew i ubóstwiającego bawarkę na sojowym mleku frutarianina zombie o imieniu Stefan. Kto wie może doczekam się kontynuacji tego bestselera :P.
Konstrukcja akcji jest dla mnie całkowicie nie do ogarnięcia, tzn. bez problemu ogarniam co robią bohaterowie, ale kompletnie nie ogarniam zamysłu autora. Całość akcji toczy się wokół tajemniczego kamienia. Nasza główna bohaterka ukrywa go pod swoją "kawiarnią". Wie że ktoś pewnie będzie chciał go jej odebrać, zabezpiecza się przed taką ewentualnością. Pierwsza próba kradzieży się nie udaje. I wiecie co robi nasza bohaterka, wiedząc że prawdopodobnie będą podjęte dalsze próby kradzieży? Kompletnie NIC. Nie zabezpiecza się w żaden sposób. Gdzie tu jakaś konsekwencja, sens i logika jej postępowania?
Język niestety pozostawia wiele do życzenia... jest prosty i mało wyszukany. Nie wiem czy to kwestia ograniczonego słownictwa autora, czy naszego przekładu, ale raczej spodziewam się że to wina autora. Poza tym bardzo mi się podobały wtręty naszego współczesnego języka w wykreowanym świecie fantastycznym np. "wczesny lunch" albo "barista" ("latte" jestem jeszcze w stanie przeżyć). Świetna robota...
Na koniec nie mogło zabraknąć wątku miłosnego nowej fali. Więc skoro "love is all around" to jesteśmy świadkami kształtującego się uczucia naszych dwóch głównych bohaterek.
Podsumowując. W mojej opinii autor zebrał kilka najbardziej popularnych motywów popkulturowych albo dobrze zakorzenionych schematów postępowania. Następnie "przepisał" je umieszczając w generycznym świecie fantasy i dzięki temu otrzymaliśmy "Legendy & latte". I jeśli ktoś chce wydawać na to pieniądze (ja szczęśliwie skorzystałem z abonamentu ebookowego) i czytać takie rzeczy to jego sprawa. Ja zmarnowałem na nią trochę czasu, który mógłbym wykorzystać na czytanie czegoś ciekawszego. Raczej nie polecam.
Miało być bez spoilerów... i prawie ich nie ma. Natomiast jeśli jednak zamierzasz przeczytać tę książkę, to może wróć do mojej recenzji po jej lekturze.
Zazwyczaj tego nie robię, ale tym razem skusiłem się na sięgnięcie po tę książkę, przez reklamę na jednym z książkowych kanałów na YT. Byłem ciekaw co to za historia... no i cóż sam tego chciałem...
Dla mnie jest to taka...
2023-04
Jest to zbiór opowiadań, którego motywem przewodnim są roboty. Sama konstrukcja książki jest dość ciekawa, ponieważ jest to wywiad udzielany przez Susan Calvin, główną robopsycholog firmy U.S. Robots and Mechanical Men. Poszczególne części tego wywiadu stanowią kolejne opowiadania, w których Asimov krok po kroku rozbudowuje swoją wizję rozwoju robotyki i sztucznej inteligencji na świecie. Z pomocą opowiadań autor przybliża swoim czytelnikom koncepcję Trzech Praw Robotyki i wokół nich rozbudowuje wszelkie wątpliwości moralno-filozoficzne związane ze współegzystencją ludzi i co raz bardziej zaawansowanych robotów. Opowiadania tworzą spójną całość i czyta się je świetnie. A wizja przyszłości jaką stworzył Autor... no cóż każdy musi ocenić ją sam... Można jednak śmiało stwierdzić, że niektóre z jego koncepcji, kiedyś traktowane bardziej jako futurologia, powoli ale systematycznie realizują się na naszych oczach...
Gorąco polecam!!!
Jest to zbiór opowiadań, którego motywem przewodnim są roboty. Sama konstrukcja książki jest dość ciekawa, ponieważ jest to wywiad udzielany przez Susan Calvin, główną robopsycholog firmy U.S. Robots and Mechanical Men. Poszczególne części tego wywiadu stanowią kolejne opowiadania, w których Asimov krok po kroku rozbudowuje swoją wizję rozwoju robotyki i sztucznej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04
Książka jest "nierówna".
Pierwsze rozdziały zostały bardzo rozwleczone, pomimo tego że zagadnienia które są w nich omawiane nie wydają się być aż tak bardzo wymagające... Natomiast od rozdziału dotyczącego programowania obiektowego zaczyna się już ostra jazda bez trzymanki. Natłok kodu, który się pojawia w tym i kolejnych rozdziałach jest ogromny, a wytłumaczenie zastosowanych rozwiązań w mojej opinii jest jednak dość skrótowe. Wygląda to tak jakby autorowi nagle zaczęło się gdzieś spieszyć i chciał jak najszybciej skończyć tę książkę.
Myślę, że książka będzie dobra na bardzo wczesnym etapie wdrażania się w Python'a, Nie potrafię jednak powiedzieć czy kursy Pythona (nawet te dla najbardziej początkujących) dostępne na YT nie będą dawać dużo lepszych efektów.
Książka jest "nierówna".
Pierwsze rozdziały zostały bardzo rozwleczone, pomimo tego że zagadnienia które są w nich omawiane nie wydają się być aż tak bardzo wymagające... Natomiast od rozdziału dotyczącego programowania obiektowego zaczyna się już ostra jazda bez trzymanki. Natłok kodu, który się pojawia w tym i kolejnych rozdziałach jest ogromny, a wytłumaczenie...
2023-02
No, nie wiem.... Pierwszy to m jakoś mnie nie zachwycił... Straszne spowolnienie akcji przez dobre 3/4 książki. Potem akcja jakoś się toczyła finał nawet spoko. Biorąc jednak pod uwagę zachwyty nad autorem, to spodziewałem się czegoś więcej. Zobaczymy jak będzie z kolejnymi tomami.
No, nie wiem.... Pierwszy to m jakoś mnie nie zachwycił... Straszne spowolnienie akcji przez dobre 3/4 książki. Potem akcja jakoś się toczyła finał nawet spoko. Biorąc jednak pod uwagę zachwyty nad autorem, to spodziewałem się czegoś więcej. Zobaczymy jak będzie z kolejnymi tomami.
Pokaż mimo to
Przez 90% książki myślałem sobie "Boże ale to jest dobre". To pierwsze moje spotkanie ze steampunkiem i tym bardziej się cieszę, że wprowadzenie w ten nurt sf zawdzięczam polskiemu autorowi. Ale po kolei...
W swojej książce Piskorski przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości XIX-wiecznej Europy, w której odkryto energię próżni - ether. Nie dość, że wykorzystanie etheru dało możliwość opracowania szeregu innowacji technicznych (np. koleje etherowe), to dodatkowo odpowiednie manipulowanie energią próżni pozwoliło na otwarcie wrót do alternatywnego świata - Nowej Europy. O ile w Starej Europie porządek polityczny jest w stanie równowagi. O tyle, jak się możemy spodziewać Nowa Europa nie podlega nikomu, więc jest idealnym miejscem do spełnienia imperialistycznych zapędów wszystkich włodarzy europejskich mocarstw. Zatem rozpoczyna się wyścig o podbój ziem Nowej Europy.
Bohaterami, którzy przeprowadzają nas przez świat opanowany przez rewolucję etherową są - Maurice Dalmont (młody i być może nieco naiwny, ale obiecujący naukowiec zajmujący się badaniami nad etherem), jego siostra (młoda kobieta, marzy o tym żeby wyrwać się z ram stereotypu zachowania XIX-wiecznej kobiety) i Stanisław Tyc (przyjaciel Maurice'a; żołnierz Legi Nadwiślańskiej). Z każdym krokiem intryga się gmatwa, a napięcie rośnie.
W mojej opinii światotwórczo historia jest genialna. Historia świata jest kompletna a powiązanie poszczególnych fragmentów akcji zarówno w Starym Świecie jak i w Nowej Europie, są spójne i dobrze do siebie pasują. Jest całe mnóstwo bohaterów drugo- i trzecioplanowych, którzy nadają tej opowieści niezwykłą plastyczność, dzięki czemu świat nie jest pusty i sprawia wrażenie żywego organizmu działającego w tle. Miałem obawy co do tego jak będą wyglądać opisy bitew, ale sceny batalistyczne są prowadzone brawurowo i z rozmachem, kipiąc dynamiką.
Można powiedzieć same plusy. I....
No właśnie jeśli jest tak dobrze to czemu tylko 7/10.
Po pierwsze, ale nie najważniejsze, Maurice jako bohater jest strasznie naiwny... Co niesie za sobą określone konsekwencje. Być może taka była koncepcja autora, ale momentami od tej naiwności aż zęby bolą.
Natomiast z mojego punktu widzenia, największym zarzutem dla tej opowieści jest zmarnowany potencjał wymyślonych bohaterów. Oczywiście intryga się wyjaśnia i wiele wątków się rozwiązuje. Jednak dla mnie moment, w którym kończy się historia i sposób w jaki żegnamy się z bohaterami, był całkowicie niesatysfakcjonujący. Koniec książki odebrałem jak amputację nogi, tasakiem, bez znieczulenia. Szkoda że autor nie pomyślał o przynajmniej jednym rozdziale podsumowującym losy głównych "graczy" na planszy stworzonej przez niego historii. Zdaję sobie sprawę że to pierwszy tom serii, ale z tego co się już zorientowałem w kolejnym tomie opowieści mamy do czynienia z nowo wykreowanymi bohaterami. Bardzo szkoda, bo autor pozostawił tutaj masę otwartych wątków i wg mnie widać z kilometra zaprzepaszczony potencjał misternie tkanej historii. Stąd pewnie mój żal i tylko 7 gwiazdek (choć przyznam szczerze, że ostatnio czytane przeze mnie książki nieczęsto nawet te 7 gwiazdek dostają).
Nie zmienia to faktu, że czytając tę książkę bawiłem się świetnie szczerze ją POLECAM.
Przez 90% książki myślałem sobie "Boże ale to jest dobre". To pierwsze moje spotkanie ze steampunkiem i tym bardziej się cieszę, że wprowadzenie w ten nurt sf zawdzięczam polskiemu autorowi. Ale po kolei...
więcej Pokaż mimo toW swojej książce Piskorski przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości XIX-wiecznej Europy, w której odkryto energię próżni - ether. Nie dość, że wykorzystanie etheru...