rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie jestem ekspertką kultury japońskiej; styczność z nią mam głównie poprzez epizody w kinie, telewizji czy książkach właśnie. Gromadzona przeze mnie wiedza powiększyła się właśnie dzięki Nickowi Bradleyowi, który „wykorzystał” swój doktorat (dotyczył on właśnie symboliki kota w kulturze japońskiej) i sprezentował nam swój debiut literacki, czyli „Kota w Tokio” właśnie.
Wszyscy mamy różne wyznaczniki, którymi kierujemy się oceniając książki. Dla mnie jednym z nich, z pewnością, jest „łatwość czytania”. Powieść, którą łatwo się czyta to w mojej ocenie taka, której nie chcę odkładać; wciągająca i napisana językiem, który po prostu „aż chce się czytać”. I taki właśnie jest „Kot […]”.
Autor przepięknie opowiada historię ludzkich losów, które się przeplatają. Bardzo trafnie określiła to Joanna Bator “ludzie są jak kanji, czyli chińskie znaki, które dopiero w relacji z innymi zyskują właściwe znaczenie”. Jestem pod wielkim wrażeniem postaci, które Bradley stworzył; bohaterzy są wielowymiarowi, niebanalni, po prostu — prawdziwi. Dlatego tak łatwo jest poczuć do nich sympatię, przejąć się ich losem.
O czym jest zatem “Kot w Tokio”? O rodzinie, o miłości, o błędach, ale przede wszystkim o samotności, którą odczuwać można bez względu na okoliczności, niezależnie od tego, ilu ludzi mamy wokół.

Nie jestem ekspertką kultury japońskiej; styczność z nią mam głównie poprzez epizody w kinie, telewizji czy książkach właśnie. Gromadzona przeze mnie wiedza powiększyła się właśnie dzięki Nickowi Bradleyowi, który „wykorzystał” swój doktorat (dotyczył on właśnie symboliki kota w kulturze japońskiej) i sprezentował nam swój debiut literacki, czyli „Kota w Tokio”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"O czym są "Tkanki miękkie"?" -- trudne pytanie, na które jednoznacznej odpowiedzi nie mam.
Przed napisaniem własnej opinii, przeczytałam kilka z tych zamieszczonych tu w serwisie, i praktycznie z każdą, po części, się zgodzę, ale nie z tym, że jest nudna.
Na pewno nie szuka sensacji. O wydarzeniach, o których inni autorzy piszą kolorowo, pogrubiają, podkreślają czy opierają na nich fabułę, postać wykreowana przez Rudzką nie ma ochoty opowiadać. Z chirurgiczną precyzją i lakonicznymi słowami podany jest opis, dowiadujemy się, że się stało. I tyle.
Językowo? Perełka. Niebanalna. To widzimy w tych rzeczach, które Ludwik uważa za godne skomentowania. Niesamowity talent, który sprawia, że pod palcami czuję tkaninę, choć przecież tylko słucham o niej ("czytałam" jako audiobook). Zapachy, smaki, gorycz życia i... starość. To wszystko umiałam poczuć dzięki fantastycznie stymulującym wyobraźnię opisom.
Pewien niedosyt, który budzi irytację, pojawił się za sprawą niewyjaśnionych wątków; pytań, na które zaciekawiony czytelnik pragnie odpowiedzi, ale ich nie dostaje. Tłumaczę sobie to jednak tak, że dostaliśmy wgląd w głowę głównego bohatera na pewien fragment czasu i nic, co poza niego wykracza, nie należy do nas; jesteśmy cichymi podglądaczami, którym nie należą się "z urzędu" żadne odpowiedzi.

"O czym są "Tkanki miękkie"?" -- trudne pytanie, na które jednoznacznej odpowiedzi nie mam.
Przed napisaniem własnej opinii, przeczytałam kilka z tych zamieszczonych tu w serwisie, i praktycznie z każdą, po części, się zgodzę, ale nie z tym, że jest nudna.
Na pewno nie szuka sensacji. O wydarzeniach, o których inni autorzy piszą kolorowo, pogrubiają, podkreślają czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Salcia Hałas zrobiła mi psikusa. Czytałam „Potop” szybko — żeby utrzymać się na powierzchni wody, jednak i tak się zatopiłam.
I czekałam, czytałam, chciałam wiedzieć co się stanie, a tu zakończenie dało mi pstryczka w nos.
Oprócz tego, że forma jest zdecydowanie ciekawa, to naprawdę przejmujący jest opis „polskiej faweli”, w której mieszkają bohaterki. Ich życie codzienne, zmagania z chorobami, przeciwnościami losu, deweloperami i marnym wynagrodzeniem w marnej pracy. Czyli problemy, które dotykają ogromnej liczby osób, a które się jakoś tak bagatelizuje.

To utwór o codzienności napisany w sposób niecodzienny.

Salcia Hałas zrobiła mi psikusa. Czytałam „Potop” szybko — żeby utrzymać się na powierzchni wody, jednak i tak się zatopiłam.
I czekałam, czytałam, chciałam wiedzieć co się stanie, a tu zakończenie dało mi pstryczka w nos.
Oprócz tego, że forma jest zdecydowanie ciekawa, to naprawdę przejmujący jest opis „polskiej faweli”, w której mieszkają bohaterki. Ich życie codzienne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pięknie wydana -- to z pewnością można powiedzieć o tej pozycji.
Jako nieco mocno pełnoletnia miłośniczka jednorożców sięgnęłam po tę książkę w ramach całkowitej odskoczni od "dorosłego" życia. Oczywiście, przepiękne ilustracje cieszyły oko, więc postanowiłam zapoznać się z treścią. Wiadomo, nie spodziewałam się jakiejś sensacji literackiej, ucieszyły mnie próby autora mające na celu przybliżyć młodszym czytelnikom geografię i klimat różnych miejsc na świecie; podkreślanie, że wszystkie zwierzęta trzeba szanować i podobnego typu treści, ale myślę, że mogło być ciut więcej "zawartości".

Pięknie wydana -- to z pewnością można powiedzieć o tej pozycji.
Jako nieco mocno pełnoletnia miłośniczka jednorożców sięgnęłam po tę książkę w ramach całkowitej odskoczni od "dorosłego" życia. Oczywiście, przepiękne ilustracje cieszyły oko, więc postanowiłam zapoznać się z treścią. Wiadomo, nie spodziewałam się jakiejś sensacji literackiej, ucieszyły mnie próby autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza książka przeczytana przeze mnie w 2021 roku i już bardzo podniosła poprzeczkę.

Fenomenalna praca autora -- zbieranie materiałów przez ponad dekadę zaowocowało niesamowicie szczegółową opowieścią; nawet minuta po minucie.
Jako osoba zafascynowana nauką (choć nie największa fanka fizyki) bardzo ucieszyło mnie wprowadzenie do książki nieco bardziej szczegółowego opisu od strony fizyki jądrowej i reakcji chemicznych zachodzących w reaktorze -- kompletnie się na tym nie znam, ale zostało to opisane w przystępny sposób, co jest godne podziwu.
Oczywiście wielką zaletą jest pokazanie nie tylko katastrofy, ale jej bezpośredniego wpływu na "najbardziej zainteresowanych" (pracowników elektrowni, ich rodziny i mieszkańców miasta Prypeci), na wysiłek, trudne decyzje, które musieli podejmować. Przejmująco było poznać wymiar ludzki awarii w Czarnobylu. Tylko życie mogło napisać tak przejmującą opowieść.
To też książka o polityce. O środowisku naukowym. O tym, że jest w nim zepsucie czy niekompetencja i chęć tuszowania wypadków dla ochrony własnych interesów bywa ważniejsza od ludzkiego zdrowia i życia.

Świetna pozycja, jak sam autor pisze: miks reportażu z książką historyczną, jestem pod ogromnym wrażeniem.

Pierwsza książka przeczytana przeze mnie w 2021 roku i już bardzo podniosła poprzeczkę.

Fenomenalna praca autora -- zbieranie materiałów przez ponad dekadę zaowocowało niesamowicie szczegółową opowieścią; nawet minuta po minucie.
Jako osoba zafascynowana nauką (choć nie największa fanka fizyki) bardzo ucieszyło mnie wprowadzenie do książki nieco bardziej szczegółowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo ucieszyłam się, że mogłam zapoznać się z książką przed jej oficjalną premierą, bowiem tematyka jest mi bardzo bliska.

Czytając książkę pani Pągowskiej oczywiście nie uniknęłam porównań odnośnie tego, jakie sekrety i doświadczenia zdobyłam w gabinecie w ciągu ostatnich ośmiu lat.
Może dlatego niektóre fragmenty wypowiedzi autorki były dla mnie momentami, poniekąd, kalką utartych fraz i przekonań. To w zasadzie jedyne, co mogę "zarzucić". Odnośnie stanowisk prezentowanych przez rozmóców - z lektury książki dowiemy się, że psychiatria to dziedzina medycyny, w której najwięcej jest odmiennych opinii i ścierających się zdań - pewne różnice w podejściu można zauważyć już na kartach książki. Z niektórymi zgadzam się bardziej, z innymi mniej.
Reszta absolutnie zasługuje na pochwałę - bardzo podobały mi się rozdziały poświęcone dzieciom, młodzieży i pandemii. Uważam je za najlepsze w całej książce i jeśli ktoś nie ma ochoty na całość, to warto sięgnąć po tę pozycję tylko po to, aby się z nimi zapoznać.

Ta książka jest bardzo potrzebna, z wielu powodów, ale wyjatkowo nie na nich się skupię; ale na tym, dlaczego uważam, że warto się z nią zapoznać - jest rzetelna, napisana w sposób zrozumiały i przystępny, odczarowuje mity związane ze światem zdrowia psychicznego, procesem jego leczenia i naprawy. Co jednak najważniejsze - pokazuje ludzi z zaburzeniami takich, jakimi najczęściej są - jako zupełnie zwykłych ludzi, którzy borykają się z problemami zdrowotnymi. Koniec ze stygmatyzacją.

Bardzo ucieszyłam się, że mogłam zapoznać się z książką przed jej oficjalną premierą, bowiem tematyka jest mi bardzo bliska.

Czytając książkę pani Pągowskiej oczywiście nie uniknęłam porównań odnośnie tego, jakie sekrety i doświadczenia zdobyłam w gabinecie w ciągu ostatnich ośmiu lat.
Może dlatego niektóre fragmenty wypowiedzi autorki były dla mnie momentami, poniekąd,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

fragment recenzji z https://the-chaotic-neutral.blogspot.com/2018/12/6-lygia-day-penaflor-to-wszystko-prawda.html

O co właściwie chodzi w "To wszystko prawda"? Mamy ekskluzywną szkołę, trzy przyjaciółki - Miri, Soleil i Penny - popularne i zamożne dziewczęta, które zakochane są w powieści "Pod prąd" napisanej przez debiutującą Fatimę Ro, za której sprawą stała się gwiazdą. Kiedy nadarza się okazja i słynna młoda pisarka pojawia się na spotkaniu autorskim w ich mieście dziewczyny nie mogą przepuścić takiej okazji. Do księgarni dziewczyny zabierają "nowego" - Jonaha, który niedawno przeniósł się do ich szkoły, i którego otacza aura tajemnicy. Ku ich zdziwieniu i ogromnej radości, Fatima postanawia się z nimi zaprzyjaźnić. Co wydawało się być początkiem niesamowitej przygody, stało się przekleństwem. Dwa lata póżniej przyjaciółki są skłócone, a Jonah leży w śpiączce. Jak do tego doszło? Czy można było temu zapobiec?
Wszystko kręci się wokół pisania. "Pod prąd" zawładnęło życiem dziewcząt, kiedy poznały Fatimę były w niej ślepo zakochane. Fascynowały je jej sposób bycia, wysławiania się, filozofia życiowa. Przejmują jej ideały, zasady i starają się je krzewić. "Teoria więzi" - bo tak Fatima nazwała swój wymysł - miała za zadanie pomóc ludziom być bardziej otwartymi na siebie nawzajem, tworzyć znaczące więzi międzyludzkie, a opierała się na szczerości i dzieleniu się "cennymi prawdami". W międzyczasie pisarce kończy się czas na napisanie drugiej powieści. I tak powstaje "Rozgrzeszenie Brady'ego Stevensona", które dziwnym trafem jest zapisem wydarzeń rozgrywających się pomiędzy przyjaciółmi, okraszoną jedynie niewielką dozą fikcji literackiej. Wszystkie intymne zwierzenia, sekrety, tajemnice powierzane pisarce zostały brutalnie wyciągnięte na światło dzienne, a konsekwencje były straszne.

Początkowe oddanie i fascynacja młodych bohaterów były doprawdy ślepe, ale czy coś w tym dziwnego? Fatima poruszyła ich do głębi, a potem zdawała się ofiarować im miejsce w swoim życiu. Czy można chcieć czegoś więcej, będąc nastolatkiem, niż szczerej relacji, przyjaźni, ze swoim idolem? Bardzo ciekawym (oraz w mojej ocenie bardzo celnym) spostrzeżeniem Lygii Day jest nasz odbiór celebrytów. Nas, jako społeczeństwa, a nie tylko naiwnych nastolatków. Kult Fatimy zbierał żniwa nie tylko pośród młodzieży licealnej, ale również wsród rodziców i nauczycieli. Zarówno uczennice, jak i dorosłe kobiety chciały być jak Fatima; pachnieć, ubierać, czesać i malować się jak ona. Nikomu na początku nie wydawało się to dziwne, wręcz przeciwnie, znajdujemy w powieści fragmenty mówiące o tym, że główne bohaterki zachęcane były do kontaktów z młodą i zdolną pisarką oraz do upodabniania się do niej pod względem zachowania i charakteru; niektórym rodzicom wydawało się, że będzie ona miała dobry wpływ na ich pociechy, które dotychczas zajmowały się głównie imprezowaniem.

"To wszystko prawda" ma dla mnie drugą warstwę, to książka poniekąd autotematyczna, historia pisarki, która musi napisać kolejną powieść, bo terminy zapisane w kontrakcie się zbliżają, a jej brak pomysłów. Nasuwa się pytanie: dokąd można się posunąć, aby tworzyć? Czy i gdzie istnieje granica, której twórca nie powinien przekroczyć? Czy istnieją przypadki, w których można usprawiedliwić zachowanie Fatimy? Jej samolubność, egocentryzm, manipulowanie grupą nastolatków? Czy może faktycznie, zgodnie ze słowami Soleil, Fatima była beztalenciem bez pomysłu, więc zamiast wymyślić własną historię, ukradła tę ich?

Fatima podkreślała swoją rzekomą autentyczność, powtarzała frazesy o tym, jak istotna jest szczerość i dzielenie się prawdą, co w rzeczywistości okazało się ... przekrętem i kłamstwem. Osiągnęła mistrzostwo w manipulowaniu ludźmi i z ich pomocą wykreowała się na guru, które niesie oświecenie, głosząc swoją filozofię życiową. A może nie? Może naprawdę starała zmienić życie innych na lepsze, a za najwyższą formę sztuki uważała właśnie mówienie prawdy? Czy chciała dać Jonahowi szansę na rozpoczęcie życia na nowo?

Odpowiedzi na powyższe pytania, a także dlaczego należy uważać na zajęciach z psychologii, możecie spróbować znaleźć w powieści Lygii Day Peñaflor - "To wszystko prawda" - przetłumaczonej przez Matyldę Biernacką, a wydanej przez Moondrive.

fragment recenzji z https://the-chaotic-neutral.blogspot.com/2018/12/6-lygia-day-penaflor-to-wszystko-prawda.html

O co właściwie chodzi w "To wszystko prawda"? Mamy ekskluzywną szkołę, trzy przyjaciółki - Miri, Soleil i Penny - popularne i zamożne dziewczęta, które zakochane są w powieści "Pod prąd" napisanej przez debiutującą Fatimę Ro, za której sprawą stała się gwiazdą....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dosłownie ją połknęłam.
Aktualnie jest 5:31 rano i choć odeszłam już od "literatury młodzieżowej", to jestem przeszczęśliwa, że sięgnęłam po "Nieodgadnionego".
Fascynująca, świetnie napisana, wciągająca, niesztampowa. W skrócie.
Jednocześnie jestem zdruzgotana, że angielska premiera następnej części przewidywana jest dopiero na koniec stycznia 2019.

Dosłownie ją połknęłam.
Aktualnie jest 5:31 rano i choć odeszłam już od "literatury młodzieżowej", to jestem przeszczęśliwa, że sięgnęłam po "Nieodgadnionego".
Fascynująca, świetnie napisana, wciągająca, niesztampowa. W skrócie.
Jednocześnie jestem zdruzgotana, że angielska premiera następnej części przewidywana jest dopiero na koniec stycznia 2019.

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach? Randi Kreger, Paul Mason
Ocena 6,9
Borderline. Ja... Randi Kreger, Paul ...

Na półkach:

ja [border] i mój psychiatra bojkotujemy.

polecam zasięgnąć porady u specjalisty, spróbować wspólnej terapii, zamiast czytać poradniki o tym jak bordery niszczą życie zdrowym osobom.

ja [border] i mój psychiatra bojkotujemy.

polecam zasięgnąć porady u specjalisty, spróbować wspólnej terapii, zamiast czytać poradniki o tym jak bordery niszczą życie zdrowym osobom.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja z https://nicky-was-here.blogspot.com/2018/05/xx1893xx-najlepsza-ksiazka-veroniki-roth.html

Z twórczością Veroniki Roth znam się od dawna, "Niezgodną" czytałam wkrótce po polskiej premierze i od razu się zakochałam. Kolejne części tej trylogii utwierdziły mnie w przekonaniu, że autorka potrafi stworzyć intrygujące uniwersum i poprowadzić akcję w nieoczywisty, niesztampowy sposób.

Tak pozytywny odbiór debiutu może się okazać onieśmielający dla pisarza, więc tym bardziej ciekawe są późniejsze jego twory. Przyznaję, że trochę straciłam z radaru panią Roth, więc nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jest w trakcie tworzenia dylogii osadzonej w nowym świecie. Kiedy jednak usłyszałam o możliwości, by zrecenzować drugą część serii "Carve the mark", chętnie z niej skorzystałam.

Szybko nadrobiłam stracony czas i oczekując na przesyłkę zaznajomiłam się z częścią pierwszą - "Naznaczeni śmiercią". Muszę przyznać, że na początku zdarzało mi się gubić - wprowadzono sporo elementów świata, które miały dosyć wymyślne nazwy, jednak, kiedy już się do nich przyzwyczaiłam, dosłownie nie umiałam wypuścić książki z rąk. Dosłownie pochłonęłam ją w kilka dni, a nie jest to cieniutka pozycja. Wszelkie obowiązki, nauka, praca - zeszły na drugi plan, doszło do tego, że każdą, choćby najkrótszą przerwę między wykładami spędzałam z nosem w czytniku poznając dalsze losy głównych bohaterów. Rzekłabym, że czytanie nowych dzieł Veroniki jest momentami niebezpieczne - wracając do domu pociągiem, dwukrotnie prawie przegapiłam swoją stację.


Tematyka dystopijna jest ostatnimi laty szczególnie popularna, wydawałoby się, że praktycznie nic nowego w tym temacie nie można wymyślić. Wydawałoby się również, że po sukcesie "Niezgodnej" ponowny wybór takiego motywu może skończyć się fiaskiem, a jednak nie!
Przenosimy się w nowe uniwersum - galaktykę, w której na jednej z planet toczy się walka, pomiędzy dwoma narodami, o władzę nad nią. Przywódcy Shotet - Noavekowie są znani z okrutnej przemocy i brutalności, natomiast w pokojowo nastawionym Thuvhe ludzie idą za głosem swoich trzech wyroczni. Oprócz ich wizji przyszłości, które ciągle się zmieniają i są niepewne, przepowiadają także losy. Ludzie naznaczeni losem nie unikną swojego przeznaczenia, nazywają ich wybrańcami, lecz jakże ów los boleśnie potrafi z nich zakpić.
Nie chcę jednak odbierać przyjemności poznawania tej historii czytelnikom, którzy jeszcze nie "spróbowali" pierwszego tomu, więc nie będę zdradzać zbyt wielu szczegółów. Ograniczę się więc do podstawowych informacji, które pozwolą przybliżyć mi co tak mnie ujęło w tej serii.

Dzieci władcy Shotet - Ryzek i Cyra posiadają losy, są one nierozerwalnie związane z losami dzieci pochodzących z Thuvhe - braci Keresethów - Akosa i Eijeha oraz sióstr Benesit - Cisi i Isae. Porwanie dwóch chłopców przez Ryzeka, który przejął władzę powoduje falę zmian, której nikt i nic już nie zatrzyma.
Każdy człowiek posiada dar nurtu - szczególną umiejętność, która jednak nie zawsze okazuje się prezentem. Tak jest właśnie w przypadku Cyry. Jej darem jest ból, nosi go w sobie, ale potrafi także zadawać go innym, za dotknięciem ręki jest w stanie skrzywdzić, torturować, a nawet zabić każdego. Każdego, prócz Akosa. Tylko on jest w stanie jej dotknąć, a także ulżyć jej cierpieniom.

Wydawałoby się, że muszą się nienawidzić, w końcu pochodzą z dwóch zwaśnionych od lat rodzin. Jednak, zmęczona przemocą, manipulacją i wykorzystywaniem jej jako broni, powoli nawiązuje nić porozumienia z Akosem, która z czasem przeradza się w o wiele więcej. Razem stawiają czoła tyranii, wojnie, stratom i niełatwym uczuciom, które zdają się coraz szybciej mnożyć.

Veronika Roth nie napisała zwykłego romansu dla młodzieży. Nie ma prostego zjednoczenia się przeciwko wrogowi, szybkiej walki i słodkiego happy endu. Przechodzimy przez spektrum problemów, bliskim zarówno postaciom, jak i nam, czytelnikom - określenie własnej tożsamości, pojęcie dobra i zła, konflikty wewnętrzne, trudne relacje z rodziną, stratę...
Dostajemy pełen wachlarz emocji, ale nie tylko. Również postacie są różnorodne, bez stereotypowych kreacji, gdzie on jest rycerzem, a ona biedną księżniczką potrzebującą ratunku. Nie tylko postacie główne, ale i wszelkie poboczne są przykładem genialnej kreacji i wielowymiarowości. Portret każdego z nich został stworzony precyzyjnie, z drobnych elementów, które składają się w skomplikowane charaktery, z których każdy z nich zasługuje na osobną opowieść.

Ciekawym rozwiązaniem, jakim posłużyła się autorka jest podzielenie narracji pomiędzy różne postaci. W pierwszej części byli to tylko Akos i Cyra, lecz w drugiej mamy już świat z punktu widzenia nie tylko tej dwójki, ale także Cisi i Eijeha, co daje nam naprawdę szeroki obraz świata i przyjemność oglądania wydarzeń z wielu punktów widzenia. Oprócz tego, z pewnością jest to najlepszy sposób na wykorzystanie potencjału tego uniwersum - akcja jest wielowątkowa i na każdym kroku czekają nas "niespodzianki" i dosyć nieoczekiwane rozwinięcia sytuacji. Tak jak wojna opisywana w "Spętanych przeznaczeniem", wraz z bohaterami walczymy na wielu frontach. Oprócz głównego przeciwnika, jakim jest ojciec Cyry - Lazmet - który po latach powrócił by siać jeszcze większy zamęt i spustoszenie, walki toczą się zarówno pomiędzy nimi samymi, jak i z ich własnym "ja".

Czy relacja Akosa i Cyry istnieje tylko z powodu ich losów, czy to prawdziwe uczucie?
Czy tyran w końcu zostanie pokonany, a Thuhve ogarnie spokój?
Czy w świecie pełnym brutalności jest szansa na bycie delikatnym?
Czy cel uświęca środki?
Oraz...
Czy Veronica Roth znów złamie nam serca zakończeniem?
Przekonajcie się sam!

Recenzja z https://nicky-was-here.blogspot.com/2018/05/xx1893xx-najlepsza-ksiazka-veroniki-roth.html

Z twórczością Veroniki Roth znam się od dawna, "Niezgodną" czytałam wkrótce po polskiej premierze i od razu się zakochałam. Kolejne części tej trylogii utwierdziły mnie w przekonaniu, że autorka potrafi stworzyć intrygujące uniwersum i poprowadzić akcję w nieoczywisty,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Korea Północna to miejsce, które mimo XXI wieku, zdjęć satelitarnych Google i innym technologiom, nie jest dostępne szerszej publiczności. Suki Kim wiele zaryzykowała - pod przykrywką bycia misjonarką uczyła języka angielskiego młodych mężczyzn na nowo powstałym uniwersytecie w Pjongjangu. Jej książka dostarczyła wielu informacji o poniekąd fascynującej i przerażającej codzienności ludzi żyjących pod pantoflem Wielkiego Wodza. Opowieść pani Kim pokazuje jak indoktrynowana jest młodzież od najwcześniejszych lat, jak robi się z niej posłusznych dorosłych; jak każdy krok i każde słowo jest podsłuchiwane i rejestrowane, ciągły strach i konieczność ukrywania zalążków samodzielnego myślenia. Poza tym, jest to opowieść o organizmie, jakim była Korea, który potem bestialsko rozcięto na pół, rozdzielając wiele rodzin na zawsze; sztuczny podział, wzniecanie nienawiści do ludzi z Południa w ludziach z Północy. Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, że w naszych czasach taki ustrój, takie pranie mózgu jest możliwe. Dlatego ta książka jest tak ważna i wywiera na czytelniku takie wrażenie - daje nam dostęp do informacji, których nigdy wcześniej nie mieliśmy, poszerza wiedzę i zmusza do refleksji, a to właśnie są cechy świetnej lektury.

Korea Północna to miejsce, które mimo XXI wieku, zdjęć satelitarnych Google i innym technologiom, nie jest dostępne szerszej publiczności. Suki Kim wiele zaryzykowała - pod przykrywką bycia misjonarką uczyła języka angielskiego młodych mężczyzn na nowo powstałym uniwersytecie w Pjongjangu. Jej książka dostarczyła wielu informacji o poniekąd fascynującej i przerażającej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja z: http://nicky-was-here.blogspot.com/2018/01/xx1880xx-kredziarz-czyli-co-jest.html

Przyznam, że do rodziny czytelników kryminałów/thrillerów dołączyłam wyjątkowo późno, bo właściwie wraz z początkiem tego roku. Odnośnie "Dziewczyny z pociągu" czy "Dziewczyn które zabiły Chloe" miałam mieszane uczucia, zbyt łatwo było mi przejrzeć przez fabułę i momentami bywałam znudzona.

I wtedy pojawiła się zajawka "Kredziarza". Wydawnictwo Czarna Owca było tak uprzejme, że rozdało przedpremierowo kilkaset egzemplarzy spragnionym nowości książkoholikom. Paczka powędrowała i do mnie, w sam raz na okres "przedsesji", kiedy powinnam relaksować się, ale z lekturami związanymi z algebrą czy matematyką finansów.

Materiały promocyjne i opinie czytelników z zagranicy były przytłaczająco pozytywne. Cytując rzeczone dzieło - „Ludzie zawsze będą oszukiwać i kłamać. Właśnie dlatego ważne jest, żeby wszystko podawać w wątpliwość.”. Sceptycznie nastawiona otworzyłam książkę w poniedziałek, 22 stycznia, około godziny siedemnastej. Jest środa, 24 stycznia, ponownie godzina siedemnasta. 384 strony później wiem, co spowodowało szał na "Kredziarza".
Każda godzina, kiedy nie mogłam czytać i dowiadywać się "co było dalej" była udręką. C.J. Tudor sprawiła mi nie lada niespodziankę, bo to pierwsza, od dawna, książka, którą połknęłam, a właściwie, która pochłonęła mnie w całości.
Ale od początku.

Angielskie miasteczko, połowa lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Eddie ma dwanaście lat i grupę przyjaciół, zatarg ze starszym bratem jednego z nich; nowego nauczyciela, wraz z którym ratuje życie dziewczynie w wesołym miasteczku. A to dopiero wstęp.
Pierwszym zdaniem, które nas wita jest "Głowa dziewczyny spoczywała na niewielkiej stercie pomarańczowo-brązowych liści". Pierwsza strona i już rozczłonkowane zwłoki? Spokojnie, krew czy flaki nie zostały zatrudnione przez panią Tudor jako główna atrakcja powieści.
Akcja dzieje się dwutorowo - dostajemy zapis codzienności z lat 1986 i 2016, mała miejscowość i jej społeczność, dorastanie i rozpad przyjaźni z morderstwem w tle. Oprócz oczywistego wątku, którym jest makabryczne wydarzenie, które zmieniło grupę dzieciaków, z Eddiem na czele, dostajemy opowieść o życiu.
W niesamowity sposób na tych niespełna czterystu stronach zmieszczono celne obserwacje na temat przemocy, relacji rodzinnych, dorastaniu, głęboko zakorzenionych uprzedzeniach, hipokryzji a także sprawach "popularnych" i dzisiaj - alkoholizmie, aborcji czy gwałcie. Ale to przede wszystkim książka o ludziach. Mają swoje wartości, sekrety - w końcu, cytując "Sekrety są jak odbyty. Wszyscy je mamy, ale jedne są brudniejsze od innych." - i motywy, a zbiorowa mentalność mieszkańców Anderbury nie różni się niczym od poglądów mieszkańców rzeczywistych małych miasteczek. Postacie, nie tylko te główne, wykreowane przez C. J. są namacalne, możemy wczuć się w ich sytuację życiową, rozterki i żałować położenia, w którym się znaleźli.
Wracając do grozy - sprawca morderstwa wydaje się oczywisty, wydaje, bo Eddie ma obiekcje. Trzydzieści lat po wydarzeniu, ponownie pojawiają się rysunki namalowane białą kredą, identyczne jak owe trzy dekady wcześniej, kiedy to "ludziki" doprowadziły nastolatków do zwłok, Edward Adams, tym razem już czterdziestodwuletni nauczyciel postanawia rozprawić się z przeszłością i stoczyć ostateczny bój ze swoimi lękami. Sprawy się komplikują, ginie kolejna osoba, a przyjaciele z dziecięcych lat...odkrywają swe tajemne oblicza. Nikt nie jest bez winy.

Co najbardziej mnie urzekło - nie przewidziałam zakończenia, w trakcie czytania wielokrotnie zmieniałam podejrzanych i wizje tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Akcja jest wartka, wciągająca, często zaskakują nas plot twisty. Na pewno nie jest grzecznie - stykamy się z obrzydliwościami tego świata, mocnym językiem, który jednak nie razi - nie jest używany bezsensownie, ale z wyczuciem, dla lepszego oddania charakteru postaci.
Przez całą powieść zbieramy - nieprzypadkowo użyłam tego słowa - przedmioty. Z pozoru nie są ze sobą powiązane, mogą się wydawać odległe od wydarzeń, niemające z nimi związku, a jednak. Koniec końców, z naszej zbieraniny tworzy się mozaika. A na mozaice widnieje prawda.

"Wydaje nam się, że chcemy poznać prawdę, ale w rzeczywistości interesuje nas tylko ta jej wersja, która nam pasuje. Taka już jest ludzka natura. Zadajemy pytania i mamy nadzieję, że usłyszymy odpowiedzi, które chcemy usłyszeć. Problem w tym, że prawdy nie możemy sobie wybrać. Prawda ma to do siebie, że po prostu jest. Można jedynie dokonać wyboru czy w nią uwierzyć czy nie."

Recenzja z: http://nicky-was-here.blogspot.com/2018/01/xx1880xx-kredziarz-czyli-co-jest.html

Przyznam, że do rodziny czytelników kryminałów/thrillerów dołączyłam wyjątkowo późno, bo właściwie wraz z początkiem tego roku. Odnośnie "Dziewczyny z pociągu" czy "Dziewczyn które zabiły Chloe" miałam mieszane uczucia, zbyt łatwo było mi przejrzeć przez fabułę i momentami bywałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na X stron ta pozycja zawiera ... z 5 interesujących zdań?
Utarte frazesy, pozbierane z miliona innych pozycji "rady" wrzucone do blendera i podane pod postacią koktajlu, który zostawia po sobie niestrawność i zgagę.
Angielski tytuł The Life-Changing Magic of Not Giving a Fuck" może miał sugerować jakiś bunt i nadchodzące zmiany w życiu czytelników... czytelniczek (no właśnie, kolejna rzecz, która mnie zirytowała - kochanieńka, moja droga i pizdu pizdu robione pod "kobiety", gdzie normalna kobieta nie będzie tym zachwycona, a panowie mogą poczuć się wykluczeni - choć może tym razem wyszło im to na dobre), ale przewrotu nie będzie.

Nuda. Powtarzalność. Momentami odrealnione. Skoro mnie, dwudziestolatce wydało się to (w zatrważającym procencie) infantylne i banalne, to ów PORADNIK ZMIENIAJĄCY ŻYCIE nie nadaje się ani dla starszych, ani dla młodszych kobiet. Prędzej jest to "poradnik jak poradnik nie powinien wyglądać".

Minus polskiej wersji w ebooku - błędy, literówki, etc.

Na X stron ta pozycja zawiera ... z 5 interesujących zdań?
Utarte frazesy, pozbierane z miliona innych pozycji "rady" wrzucone do blendera i podane pod postacią koktajlu, który zostawia po sobie niestrawność i zgagę.
Angielski tytuł The Life-Changing Magic of Not Giving a Fuck" może miał sugerować jakiś bunt i nadchodzące zmiany w życiu czytelników... czytelniczek (no...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekki i przyjemny "poradnik-nieporadnik", czytając poniższe opinie rozśmieszyło mnie to, że niektórzy biorą wszystko, co Camilla Morton w nim napisała na poważnie. Przyjemne, łatwe w odbiorze, dobre na nudę - mnie dodatkowo pani Morton nauczyła najlepszego sposobu na prasowanie koszul.

Lekki i przyjemny "poradnik-nieporadnik", czytając poniższe opinie rozśmieszyło mnie to, że niektórzy biorą wszystko, co Camilla Morton w nim napisała na poważnie. Przyjemne, łatwe w odbiorze, dobre na nudę - mnie dodatkowo pani Morton nauczyła najlepszego sposobu na prasowanie koszul.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest książka, która ma opowiedzieć historię. To książka, która jest zbiorem ciekawostek, porad, humorystycznych uwag autorki. Żadna ambitna lektura, nie nie, "lajfstajlowym" poradnikiem też bym tego nie nazwała, bo Camilla Morton nie mówi "rób to, co ja uznaję za słuszne, wtedy odniesiesz sukces".

To nie jest książka, która ma opowiedzieć historię. To książka, która jest zbiorem ciekawostek, porad, humorystycznych uwag autorki. Żadna ambitna lektura, nie nie, "lajfstajlowym" poradnikiem też bym tego nie nazwała, bo Camilla Morton nie mówi "rób to, co ja uznaję za słuszne, wtedy odniesiesz sukces".

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze spotkanie z Kingiem, bardzo udane - książkę dostałam w prezencie od przyjaciółki, fanki autora, cieszę się, że wybrała akurat tę pozycję, gdyż forma opowiadań bardzo przypadła mi do gustu.
Choć sam King stwierdził, że opowiadania z tego zbioru mają głównie bawić, to dla mnie były źródłem przemyśleń na tematy zupełnie poważnie, gorąco polecam.

Pierwsze spotkanie z Kingiem, bardzo udane - książkę dostałam w prezencie od przyjaciółki, fanki autora, cieszę się, że wybrała akurat tę pozycję, gdyż forma opowiadań bardzo przypadła mi do gustu.
Choć sam King stwierdził, że opowiadania z tego zbioru mają głównie bawić, to dla mnie były źródłem przemyśleń na tematy zupełnie poważnie, gorąco polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bukowskiego nie każdy lubi; nie wszystkim pasuje sposób, w jaki pisał.
Warto jednak zauważyć, że pod wszystkimi przekleństwami i opisem uniesień jest coś więcej.

Bukowskiego nie każdy lubi; nie wszystkim pasuje sposób, w jaki pisał.
Warto jednak zauważyć, że pod wszystkimi przekleństwami i opisem uniesień jest coś więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Lalka" jest niepodważalnie jedną z najlepszych, właściwie, najciekawszych pozycji, które znajdują się w kanonie lektur szkolnych.
Jest to dzieło, w którym zastosowano niebanalne rozwiązania - począwszy od narracji, przez ujęcie tematu, po zakończenie. Praktycznie każdy aspekt tej powieści czymś nas zaskakuje.

"Lalka" jest niepodważalnie jedną z najlepszych, właściwie, najciekawszych pozycji, które znajdują się w kanonie lektur szkolnych.
Jest to dzieło, w którym zastosowano niebanalne rozwiązania - począwszy od narracji, przez ujęcie tematu, po zakończenie. Praktycznie każdy aspekt tej powieści czymś nas zaskakuje.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Z książką mierzyłam się jako 12-letnia dziewczynka, z uwagi na konkurs - jeśli dwunastoletnie dziecko jest w stanie przeczytać, a właściwie pochłonąć ją w rekordowym tempie, to o czymś to świadczy.
Wbrew wielu negatywnym opiniom - lubię czytać Żeromskiego, po latach, czytając "Przedwiośnie" pojawił się jakiś sentyment do tego pisarza.
Nie każdemu pasuje dany autor czy też tematyka, książka jest dobrze napisana, więc nie rozumiem tego napływu obelg w jej kierunku. Niektórzy wolą "50 Shades of Grey", ja jednak zostanę przy Żeromskim.

Z książką mierzyłam się jako 12-letnia dziewczynka, z uwagi na konkurs - jeśli dwunastoletnie dziecko jest w stanie przeczytać, a właściwie pochłonąć ją w rekordowym tempie, to o czymś to świadczy.
Wbrew wielu negatywnym opiniom - lubię czytać Żeromskiego, po latach, czytając "Przedwiośnie" pojawił się jakiś sentyment do tego pisarza.
Nie każdemu pasuje dany autor czy też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Keri, Keri, Keri - cóż Ty jeszcze wymyślisz, żeby zdzierać pieniądze z dzieciaków?

Pozycja według mnie bezwartościowa, jak dwie poprzednie i jak następna, której Lubimy Czytać jeszcze nie dodało.
Taka to kreatywność, że pozycja ta uczy wykonywać narzucone zadania wmawiając, że to inwencja twórcza "czytelnika", a może powinnam powiedzieć "konsumenta".

Keri, Keri, Keri - cóż Ty jeszcze wymyślisz, żeby zdzierać pieniądze z dzieciaków?

Pozycja według mnie bezwartościowa, jak dwie poprzednie i jak następna, której Lubimy Czytać jeszcze nie dodało.
Taka to kreatywność, że pozycja ta uczy wykonywać narzucone zadania wmawiając, że to inwencja twórcza "czytelnika", a może powinnam powiedzieć "konsumenta".

więcej Pokaż mimo to