-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant4
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2018-09-20
2017-06-27
Stephen to spokojny, poukładany mężczyzna. Pracuje jako wykładowca literatury na uniwersytecie. Jego tydzień jest przewidywalny, w określone dni zajmuje się odpowiednimi sprawami, dzięki czemu posiada kontrolę nad własnym życiem. Ubiera się staromodnie, na typowego "starszego pana profesora" choć sam jest dopiero koło trzydziestki. Pod starymi frakami skrywa seksowne, umięśnione ciało, które regularnie rzeźbi wraz z bratem na siłowni. Mężczyzna bardzo poważnie podchodzi do ćwiczeń i wysiłku fizycznego, nie chce w przyszłości zmagać się z wieloma chorobami, pragnie utrzymać kondycję i zdrowie jak najdłużej. Dla niego umięśnione ciało to tylko dodatek, a nie tak jak w przypadku jego brata - haczyk na laski.
Jego dotychczasowe, wydawałoby się idealne życie rujnuje studentka - panna Wilde. Pyskata, zwracająca się do Stephena po imieniu, wyrażająca swoje zdanie bez wcześniejszego podniesienia ręki w górę. Nie można zarzucić jej braku inteligencji, wręcz przeciwnie. Jej uwagi są zawsze trafne i interesujące. Dzięki niej zajęcia są ciekawsze. Jednak początkowo panna Wilde skutecznie działa na nerwy Stephenowi. Do czasu..
Jako, że “Debiutant” jest erotykiem, nie trudno się domyślić, że dwoje głównych bohaterów połączy zakazany romans. Stephen zaryzykuje swoją posadę, pracę i reputację, jednak nie będzie w stanie oprzeć się niegrzecznej pannie Wilde.
To co odróżnia ową lekturę od innych tego typu jest kreacja bohaterów. Dominującą postacią jest panna Wilde. To ona posiada większą wiedzę odnośnie seksualności człowieka i dużo większe doświadczenie w seksie niż sam Pan profesor. Stephen staje się jej uczniem. Na duży plus zasługuje brak sado maso i innych tego typu rzeczy. Sceny erotyczne są normalnymi zbliżeniami dwójki ludzi, którzy odczuwają pożądanie i pragną siebie nawzajem. Jak się okazuje, nie potrzeba wprowadzania udziwnień, pejczów itp. by erotyk był erotykiem.
Niektóre dialogi potrafią rozbawić czytelnika. Sam Stephen jest dość zabawny w swojej niewiedzy i niewinności. Przy tym bardzo zależy mu na dziewczynie, nie chce zrobić czegoś niewłaściwego. Co prawda czasem za dużo myśli zamiast działać, ale ogólnie wywiera dobre wrażenie. Zagadką była dla mnie Julia. Niestety w pierwszej części nie odkryłam wszystkich kart odnośnie jej postaci.
“Debiutant” to pozycja warta przeczytania. Lekka, ale jednocześnie momentami zastanawiająca. Choć widziałam dużo negatywnych opinii o tej książce, osobiście nie żałuję, że ja przeczytałam. Co więcej sięgnę po drugi tom, gdy tylko nadarzy się okazja.
books-culture.blogspot.com
Stephen to spokojny, poukładany mężczyzna. Pracuje jako wykładowca literatury na uniwersytecie. Jego tydzień jest przewidywalny, w określone dni zajmuje się odpowiednimi sprawami, dzięki czemu posiada kontrolę nad własnym życiem. Ubiera się staromodnie, na typowego "starszego pana profesora" choć sam jest dopiero koło trzydziestki. Pod starymi frakami skrywa seksowne,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-03-30
Alice Bassi ma trzydzieści lat, za sobą pięcioletni związek, pracuje w lokalnej telewizji produkującej opery mydlane i teleturnieje. Wciąż szuka rycerza na białym koniu. Takiego wprost z romantycznych filmów, który będzie kochał po wsze czasy, wykaże się wyrozumiałością dla jej humorów.
Jest to historia, którą z całą pewnością można traktować z przymrużeniem oka. Temat astrologii i jej wpływu na ludzkie życie nie jest tutaj stricte poważnie traktowany, dlatego wszyscy, którzy obawiają się w tej książce złych mocy, nakłaniania do życia według tarota itd. nie mają powodów do zmartwień. Astrologia jest tutaj tłem, symbolem, a nawet można by się pokusić o stwierdzenie, że została przedstawiona jako ludzkie pragnienie posiadania wiedzy na temat tego co nas czeka, kto jest dla nas odpowiedni, na kogo powinniśmy uważać, czy odniesiemy w niedalekiej przyszłości sukces, wygramy w loterii...
Ludzie chcieliby wiedzieć co ich czeka, żeby mogli się na to przygotować i kierować swoim życiem rozsądnie, co jest niemożliwe i nigdy nie będzie. Życie to jedna wielka niespodzianka o czym doskonale przekonała się główna bohaterka.
Astrologiczny przewodnik po złamanych sercach to lekka, przyjemna powieść, która potrafi rozbawić do łez. Główna bohaterka informację o zaręczynach jej byłego chłopaka traktuje jako przysłowiowy gwóźdź do trumny. Alice ma pecha co do facetów. Trafia na samych dupków, którzy poza pociągającym wyglądem nie mają nic innego do zaoferowania. Jednak dziewczyna nie poddaje się, wierzy w miłość, jest silną osobą, która cierpliwie czeka na swoją kolej i własnego księcia na rumaku. Mimo wszystkich nieprzyjemności, które ją spotykają, po części z jej winy - takie są konsekwencje braku asertywności, Alice pozostaje pozytywnie nastawioną do życia kobietą.
Zwariowana, zakręcona, ale pomocna w każdej sytuacji, więc dlaczego nie przyciągnęła do siebie porządnego mężczyzny.. Pech? A może zły układ gwiazd, nieodpowiednia kompatybilność znaków zodiaku, którymi zaczyna kierować się w życiu? Wcześniej nie stosowała takich metod, to Tio, kolega z pracy, zainteresował ją astrologią. Tylko czy miłość jest zapisana w gwiazdach? One o wszystkim decydują?
"(...) Tarzan był niewątpliwie spod znaku Barana. I, o ile nie chcesz odnaleźć swojego mężczyzny na drzewie lub musieć zaspokajać jego potrzeb trzy razy dziennie, odpuść sobie."
Autorka w ciekawy sposób ujęła temat pościgu za miłością. Z jednej strony już od maleńkości dziewczynki spotykają się z obrazem rywalizacji o względy chopców. Chłoną teksty z bajek, w których bohaterki, wróżki czy inne stworzonka zwracają dużą uwagę na wygląd, ubrania jako jedno z narzędzi do zdobycia idealnego chłopaka. Gdy już dorosną stawiają czoła komediom romantycznym, w których zawsze widzimy szczęśliwe zakończenie. Wykreowany obraz wysokich, umięśnionych, przystojnych facetów jako tych perfekcyjnych, jedynych, idealnych jest głęboko zakorzeniony w umysłach większości nastolatek, część z nich z tego wyrasta, część niestety nie. Później spotykają się z obrazem prawdziwego życia, prawdziwych związków, które nie są tak barwne jak na filmach. Spotyka ich zawód, rozczarowanie, niektóre popadają w kompleksy. Gdy koleżanki zaręczają się wcześniej niż one stanowi to pretekst do popadania w depresję.
A wystarczy tylko na chwilę się zatrzymać w tej pogoni 'kto pierwszy na ślubnym kobiercu' i pomyśleć, czego tak naprawdę chcemy od życia, czym dla nas jest miłość, czego (realnego) oczekujemy od potencjalnego partnera. Nic na siłę. Miłość nas znajdzie, gdy przyjdzie na to pora. Czasem warto poczekać i w tym czasie nauczyć się żyć dobrze ze sobą i swobodnie czuć się w swoim towarzystwie. Bo jeśli nie pokochamy siebie, będzie nam trudno tak prawdziwie pokochać drugą osobę.
"Nigdy nie będziesz szczęśliwa, jeśli nie zaryzykujesz. Nie można wejść na szczyt, nie licząc się z tym, że można z niego spaść."
Miłosne zawirowania Alice kończą się w sposób dość przewidywalny, jednak historie jakich dostarczyła nam główna bohaterka wszystko wynagradzają. Poza tym czego miałybyśmy się spodziewać? Lektura zdaje się być napisana idealnie dla kobiet pragnących zrelaksować się, odwrócić myśli od dnia codziennego.
Pomimo humoru całej historii, nie jest to prościutka niewymagająca przemyślenia książka. Autorka wykazała się wiedzą na temat astrologii, podeszła do tematu na poważnie, przestrzegając równocześnie czytelników, że w życiu powinniśmy się kierować przede wszystkim własnymi emocjami i sercem.
Alice Bassi ma trzydzieści lat, za sobą pięcioletni związek, pracuje w lokalnej telewizji produkującej opery mydlane i teleturnieje. Wciąż szuka rycerza na białym koniu. Takiego wprost z romantycznych filmów, który będzie kochał po wsze czasy, wykaże się wyrozumiałością dla jej humorów.
Jest to historia, którą z całą pewnością można traktować z przymrużeniem oka. Temat...
2015-12-30
Życie to ciągłe podejmowanie decyzji. Jesteśmy jak wolny ptak, który wznosi się ku niebu i upada, by za chwilę znów lecieć wysoko. Szczęśliwi i nieszczęśliwi. Nasze życie to nasze decyzje, szczęście i wolność.
Co gdyby pewnego dnia pojawiła się nowa aplikacja na telefon, która by nam to zabrała?
Akcja powieści początkowo nie sprawia wrażenia aby mogło narodzić się coś niezwykle magnetyzującego, coś przy czym nie będziemy mogli zmrużyć oka, więc możemy czytać bez większego zapału, lecz po 50 stronach stopniowo przyśpiesza i potem wciąga czytelnika na dobre. Tak, żeby gdzieś w trakcie zabiło mocniej serce i wycisnęło z oczu łzy. Bardzo dobrze wykreowani bohaterowie, w szczególności główna bohaterka, która u mnie od razu zyskała sympatię i potrafiłam się z nią utożsamić, a także świat, który niewiele różni się od naszego jest zdecydowanie na plus. Przeważnie, gdy czytam o bohaterach w takim wieku od razu odczuwam różnicę (niekiedy są nazbyt dziecinni), widzę, że faktycznie mają tyle lat po przedstawionym zachowaniu ale przy stylu Lauren Miller tu tego kompletnie nie dostrzegłam. (Nie drażniły mnie wypowiedzi nastolatków) Te ich lata przypominałam sobie w momencie, gdy autorka o tym wspomniała. To zdecydowanie ogromny plus świadczący o tym, że styl pisarski Lauren Miller jest na wysokim poziomie. A gdyby ktoś mi nie wierzył to dodam, że Aplikacja należy do tych książek, które wymagają więcej skupienia. Chwilami czułam się jakbym czytała kryminał, bo po każdym rozwiązaniu zagadki, znalezieniu odpowiedniej odpowiedzi pojawiało się kolejne, kolejne i kolejne niewiadome, które miało doprowadzić nas na ten właściwy trop. Niewątpliwie znajdziemy tutaj ukazanie motywu dobra i zła poprzez posługiwanie się fragmentami o m.in. Raju utraconym.
Aplikacja mogłaby być niepokojącą wizją świata za ok. 17 lat, która wyraźnie daje do zrozumienia, że przy dzisiejszej dobie technologi i tego jak łatwo sięgamy, korzystamy z przeróżnych aplikacji możemy im całkowicie zawierzyć i wmówić sobie, że faktycznie lepszą decyzją będzie np. wybór lodów morelowych, niż truskawkowych albo korzystanie z Twittera, niż czytanie książek, których tak nam by odradzał LUX. Człowiek jest istotą, którą łatwo można zbałamucić pokazując sprzęt z milionem niekończących się funkcji zapominając przy tym, że jest nam to zupełnie niepotrzebne. Nie potrzebujemy aplikacji, która powie nam co mamy czynić, bo w prawdzie rzeczy już ją posiadamy w samym sobie. I nie jest ona doskonalona, ulepszana, modyfikowana. Nie posiada listy zagrożeń, nie ucieka przed nimi ale się z nimi zmierza. To nasz wewnętrzny głos zwany intuicją. I choć może nie zawsze działa dobrze i zawodzi jak reszta tych sprzętów elektrycznych gdy wysiądzie prąd, to jednak jest bardziej prawdziwa, bo pochodzi od nas. A kto inny jak nie my, wie co jest dla nas najlepsze?
Lauren Miller zadbała tutaj a każdy detal. Wątek miłosny nie mdli, nie jest przesłodzony lecz hmm naturalny. Odgrywa on ważną rolę ale nie najważniejszą. I właśnie za to sobie cenię tę książkę – za niesamowite wyczucie w każdej kwestii.
Bez wątpienia godna polecenia każdemu.
http://books-culture.blogspot.com/2015/12/aplikacja-lauren-miller.html
Życie to ciągłe podejmowanie decyzji. Jesteśmy jak wolny ptak, który wznosi się ku niebu i upada, by za chwilę znów lecieć wysoko. Szczęśliwi i nieszczęśliwi. Nasze życie to nasze decyzje, szczęście i wolność.
Co gdyby pewnego dnia pojawiła się nowa aplikacja na telefon, która by nam to zabrała?
Akcja powieści początkowo nie sprawia wrażenia aby mogło narodzić się coś...
2015-10-09
Eperu to debiut polskiej autorki kryjącej się pod pseudonimem Augusta Docher. Najczęściej to na co zwracamy pierwszą uwagę przy wyborze książki, to zdecydowanie szata graficzna. Osoby, które nie sięgają po opis znajdujący się na tylnej okładce lub nie sugerują się opiniami blogerów, mogą się nieźle przejechać. Nie wszystko co nie błyszczy jak miliony diamentów z zewnątrz, musi być takie same wewnątrz. I odwrotnie! Idealnym przykładem na to jest Eperu, którego szata graficzna zupełnie nie oddaje klimatu powieści. Wydaje się być sztuczna, zbyt komputerowa. Jak dla mnie jest niedopracowana, stąd lekki minus.
Pozycja ta wzbudza ciekawość czytelnika już swoim prologiem, jednak gdzieś w mniejszej połowie powieść stała się dla mnie łatwa do przewidzenia w niektórych aspektach, przez co ciekawość nieco się zmniejszyła ale w pewnym momencie ożyła ponownie i trwała we mnie do końca książki. Powieść czyta się szybko, w dużej mierze dzięki lekkiemu stylu pisarskiemu autorki, a także czcionce.
Bohaterowie, których wykreowała bohaterka są przyjemni ale czasami przyprawią o lekką irytację. Nie sposób wspomnieć też o zabiegu, który ma tutaj miejsce, a mianowicie raz czytamy wątek z perspektywy Anny, drugi raz z Leo. Doskonale możemy wyczuć co czuje każde z nich, jakie myśli nimi władają, co kryje się w głębi ich duszy.
Popularny mężczyzna wybiera dziewczynę spośród tłumu i coś zaczyna między nimi iskrzyć - to schemat, na który zapewne natknęliśmy się kilkakrotnie w wielu historiach. Wiele razy zastanawiałam się, co dzieję się z nami po śmierci. Będąc mniejszą wyobrażałam sobie, że umieramy ale rodzimy się ponownie w nowym ciele. I wtedy Eperu rozjaśnia nam drogę i wyskakuje z czymś nowym, a mianowicie wątkiem Wędrowców - ludzi, którzy po swojej śmierci są w innym wcieleniu ale pamiętają to, co przedtem. Niewiarygodne, ale od czego są książki! Tym oto sposobem nadaje jej to swój wyjątkowy charakter.
Eperu polecam tym, którzy lubią zawarty na kartach powieści dobry romans, miłość, przyjaźń, przeciwności losu i nie oceniają książki po okładce. Coś przyjemnego na chłodne, jesienne wieczory. Dla tych, którzy chcieliby odrodzić się na nowo.
Całość na:
http://books-culture.blogspot.com/2015/10/eperu-augusta-docher.html
Eperu to debiut polskiej autorki kryjącej się pod pseudonimem Augusta Docher. Najczęściej to na co zwracamy pierwszą uwagę przy wyborze książki, to zdecydowanie szata graficzna. Osoby, które nie sięgają po opis znajdujący się na tylnej okładce lub nie sugerują się opiniami blogerów, mogą się nieźle przejechać. Nie wszystko co nie błyszczy jak miliony diamentów z zewnątrz,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-22
Ostatnie miesiące były dla Tessy rajem i piekłem. Tak samo szczęśliwe jak i pogrążone w smutku. Nigdy nie spodziewała się, że ten wytatuowany chłopiec nauczy ją żyć, że dzięki niemu odkryje samą siebie, poczuje prawdziwą i obezwładniającą miłość. College, przyjaciele i życie akademickie były tym, na co czekała i pracowała przez całe życie. Szkoda tylko, że okazało się inaczej. To co miało dać jej radość, przyniosło upokorzenie i żal.
Dziewczyna wybaczyła Hardinowi zakład, ciągłe wyżywanie na niej swojego gniewu, obelgi, kłamstwa, sekrety. Jednak tym razem to ona ukrywa przed nim swoją przeprowadzkę do Seattle.
Oboje wciąż walczą o siebie nawzajem. Wiedzą, że jeżeli teraz niczego nie zmienią, nie zaczną się szanować i słuchać, to będzie koniec.
Pozostaje jeszcze sprawa dotycząca idei małżeństwa i posiadania dzieci. Czy Tessa pogodzi się z opinią Hardina na ten temat? Czy będzie w stanie kontynuować ten związek bez wizji przyszłości, bo chodzenie ze sobą przez całe życie nie wydaje się najlepszym pomysłem..
Jak potoczą się ich losy, czy Seattle rozdzieli ich na zawsze? Jak bardzo namieszają w tym wszystkim ich przyjaciele, którzy w rzeczywistości są ich wrogami? Czy Tessa będzie zmuszona zrezygnować ze swoich marzeń?
Jest mi niezmiernie przykro, że mój zapał co do tej serii diametralnie zmalał. Pierwszy tom był zachęcający, jednak im dalej tym bardziej nużąca okazała się dla mnie ta historia. Lubię Hardina i Tessę, jednak autorka chciała zbyt wiele krótkodystansowych problemów upakować w jednym tomie. To nieco popsuło całą treść.
Tym razem bogatą ilość scen seksu zastąpiły próby zmiany bohaterów. Hardin stara się opanowywać gniew i rozładowuje go co raz częściej na siłowni, albo kickboxing'u. Kontroluje swoje wybuchy i potrzebę rządzenia Tessą, jej spędzaniem wolnego czasu etc. Co oczywiście jest pozytywną odmianą....
całość recenzji: http://books-culture.blogspot.com/2015/09/after-ocal-mnie-anna-todd.html
Ostatnie miesiące były dla Tessy rajem i piekłem. Tak samo szczęśliwe jak i pogrążone w smutku. Nigdy nie spodziewała się, że ten wytatuowany chłopiec nauczy ją żyć, że dzięki niemu odkryje samą siebie, poczuje prawdziwą i obezwładniającą miłość. College, przyjaciele i życie akademickie były tym, na co czekała i pracowała przez całe życie. Szkoda tylko, że okazało się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-09-21
"Wstyd" to historia o tym, że każdy popełnia błędy, ale pod żadnym pozorem nie mogą one odbierać nam możliwości poukładania swojego życia na nowo. Trzeba się pogodzić ze swoimi decyzjami i uwierzyć, że zasługuje się na drugą szansę, na miłość, a także na kształtowanie wizji przyszłości.
Jeżeli jeszcze nie zebraliście się w sobie, aby rozpocząć przygodę z tą serią, najwyższy czas to zmienić! Nie kierujcie się tym, że jest o niej głośno i przeczytacie jak ten cały fame ucichnie. Nie ma na co czekać - naprawdę :)
http://books-culture.blogspot.com/2015/09/wstyd-rachel-van-dyken.html
"Wstyd" to historia o tym, że każdy popełnia błędy, ale pod żadnym pozorem nie mogą one odbierać nam możliwości poukładania swojego życia na nowo. Trzeba się pogodzić ze swoimi decyzjami i uwierzyć, że zasługuje się na drugą szansę, na miłość, a także na kształtowanie wizji przyszłości.
Jeżeli jeszcze nie zebraliście się w sobie, aby rozpocząć przygodę z tą serią,...
2015-09-17
MÓJ DOTYK TO DAR.
MÓJ DOTYK TO PRZEKLEŃSTWO.
JESTEM POTWOREM.
JESTEM WYJĄTKOWA.
Nie możesz mnie dotknąć, choć bardzo tego chcę.
MÓJ DOTYK ZABIJA.
"Nadzieja.Jest jak kropla miodu, jak pole kwitnących tulipanów na wiosnę. Jak orzeźwiający deszcz, wyszeptana obietnica, bezchmurne niebo, idealny znak przestankowy na końcu zdania.Jedyne, co mnie trzyma przy życiu."
Tu gdzie jesteś, nie ma mowy o porządnym wyżywieniu, higienie, drobnym, przypadkowym dotyku, rozmowach i spotkaniach, ani też ujrzeniu w pełni blasku świata zewnętrznego.
4 ściany, notatnik z piórem, łóżko, koc, poduszkę, kraty, 2 minuty na prysznic i jeśli się jej poszczęści, to marny obiad. Szpital dla umysłowo chorych. Niczym więzienie. Julia posiada magiczną moc, która z czasem staje się jej przekleństwem. Jej dotyk zabija, a sama nie jest w stanie tego wytłumaczyć. Samotna, nieakceptowana, odrzucona przez własnych rodziców, postrzegana jako zagrożenie i dziwoląga, spędziła w izolacji 264 dni. Od 6336 godzin nie dotykała żadnego człowieka, ani żaden jej. Aż do teraz...
Chłopak w jej celi.
Strach.
Przydzielono jej współwięźnia.
Na imię mu Adam i wydaje jej się znajomy... Te oczy.... Nikt jeszcze nie wypowiadał jej imienia tak jak on, nikt nigdy nie mógł jej dotknąć... Nagle coś pęka... On to zrobił.... Jakim cudem? Co takiego ma w sobie ten chłopak, że na niego to "nie działa" ?
Lecz to nie koniec, bo Komitet Odnowy potrzebuje jej, a nawet nie jej, tylko mocy do swoich celów. Czy Julia będzie skłonna z nim współpracować? Co się stanie, jeśli nie? Czy kiedykolwiek zazna wolności?
"Czasem wydaje mi się, że moja samotność eksploduje, rozsadzając mnie od środka. Czasem zastanawiam się, czy wypłakanie, wykrzyczenie albo wyśmianie tego obłędu może w czymkolwiek pomóc. Czasem pragnienie dotyku, bycia dotykaną, c z u c i a jest tak silne, że porywa mnie do jakiegoś innego wszechświata, a tam, stojąc na krawędzi przepaści, nabieram pewności, że spadnę i nikomu nigdy nie uda się mnie znaleźć.To wydaje się prawdopodobne.Krzyczę od lat, ale nikt mnie nigdy nie usłyszał."
Większość z was zapewne kojarzy dystopiczną serię pt. Dotyk Julii, o dziewczynie posiadającej magicznej moc, której dotyk zabija. Wydawnictwo Otwarte pokusiło się o wydanie całej trylogii w jednym tomie, a mianowicie Dotyk Julii. Trylogia to nic innego jak zbiór trzech części: Dotyk Julii, Sekret Julii, Dar Julii. Nie zabraknie tutaj również dodatku Julia i trzy tajemnice. Destroy me to opowieść z perspektywy Warnera pomiędzy tym, co działo się w pierwszym, a drugim tomie. Fracture me tym razem widziane oczyma Adama, ukazana po wydarzeniach opisanych w drugiej części. Jest jeszcze Dziennik Julii - czyli to, co wydarzyło się przed pierwszym tomem.
Uwielbiam dystopię za to, że z jednej strony brzmią nieprawdziwie, to jednak po części realistycznie. Można dostrzec w nich różne wizje świata, które kto wie, może kiedyś dosięgną i nas ? Wiem, niedorzeczne, ale coś w tym jest.
Tahereh Mafi wykreowała świat można by rzecz na wymarciu, który zalała fala zniszczeń. To, co kiedyś występowało w tym miejscu - ptaki, które szybowały wysoko na niebie, kwiaty, jedzenie, zastąpił ich brak, pojawił się głód. Pierwsza część nie zrobiła na mnie zbytniego wrażenia, może przez to, że pewne schematy są powielane, nie są żadną nowością, np. zakończenie kojarzyło mi się chociażby z Delirium. Akcja rośnie stopniowo. W Sekrecie Julii tak naprawdę dowiadujemy się więcej informacji, gdyż poprzedniczka pozostawiła niedokładny zarys przedstawionego świata.
"- To nie jest życzliwość - warczę. - Zależy mu na mnie... a mnie zależy na nim! Warner kiwa głową z politowaniem. - Powinnaś sprawić sobie psa, skarbie. Zdaje się, że wyszłoby na to samo."
To co sprawia, dzięki czemu Tahereh Mafi jest uwielbiana, to zdecydowanie jej lekkie pióro ale też i emocje, które przenosi na papier. Autorka posiada swój wyjątkowy styl pisarski, który jak sądzę nie każdemu przypadnie do gustu. Jedni będą ją za to kochać, inni wręcz przeciwnie. Występuje tutaj wiele przekreśleń i powtórzeń słów, które odnoszą się do myśli i odczuć głównej bohaterki, to także cyfry - "2", a nie pisane słownie - "dwa". Dla mnie okazało się to zupełną nowością i niestety, początkowo ten zabieg nie przypadł mi specjalnie do gustu, lekko irytował ale w końcu do tego przywykłam. Nie sposób nie wspomnieć o licznych porównaniach. Autorka robi je z precyzją, swobodą, co zawsze w ostatecznym rozrachunku uważam za jej atut kunsztu pisarskiego.
"Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona.
Dużą zaletą są bohaterowie, a mianowicie Julia, która jest nieufna, odczuwa jakby niektóre rzeczy przeżywała po raz pierwszy w życiu. Pomimo tak wielkiej izolacji, zachowuje zdrowe zmysły i postanawia walczyć, bo ma dla kogo i o co żyć. Adam zaś, może wydawać się zbyt wyidealizowany, to jednak zyskuje naszą sympatię. Byłby w stanie umrzeć, ratując tych, których kocha. Nie zabraknie też typowego, czarnego charakteru... Warner, o którym musicie przeczytać sami! Trzeba się także liczyć z tym, że nie każdy kto zrobił na nas pierwsze pozytywne lub negatywne wrażenie, wydaje się taki rzeczywiście być...
"I myślę, że gdybym mogła zrobić wszystko od nowa, zrobiłabym to zupełnie inaczej."
Dotyk Julii. Trylogia wydany jest w twardej oprawie, dzięki czemu zmniejsza się nieco ryzyko na poniszczenie okładki, natomiast strony w środku wykonane są z cienkiego ale przyjemnego papieru. Całość trylogii wyróżnia naprawdę przepiękna szata graficzna - żywa i dobrze nasycona kolorystyka niebieskiego, a także oko na okładce, jest wręcz zniewalające. Uwielbiam.
Dotyk Julii. Trylogia to takie 4 w 1. Idealne rozwiązanie dla ludzi, którzy lubią zamykać trylogię w jednym tomie, mieć wszystko "pod ręką" i nie straszne im opasłe tomiska. Jeśli lubisz dystopię, w której toczy się walka o akceptację, wolność, przyjaźń, miłość, to coś czego szukasz. Gorzko - słodka, bardzo dobra dystopia.
Moja ocena:
7,5 / 10
http://books-culture.blogspot.com/2015/09/dotyk-julii-trylogia-tahereh-mafi.html
MÓJ DOTYK TO DAR.
MÓJ DOTYK TO PRZEKLEŃSTWO.
JESTEM POTWOREM.
JESTEM WYJĄTKOWA.
Nie możesz mnie dotknąć, choć bardzo tego chcę.
MÓJ DOTYK ZABIJA.
"Nadzieja.Jest jak kropla miodu, jak pole kwitnących tulipanów na wiosnę. Jak orzeźwiający deszcz, wyszeptana obietnica, bezchmurne niebo, idealny znak przestankowy na końcu zdania.Jedyne, co mnie trzyma przy życiu."
Tu gdzie...
2015-09-09
Słowa ranią jak ostrze noża. Dostajemy rady, aby uważać na to, co się wypowiada, ale także w dużej mierze na to, co robimy. Jednak kiedy opanowuje nas złość, zazdrość nie zważamy na to przed czym, o ile kiedykolwiek, nas przestrzegano. Niby świadomie, ale jakby z klapką na oczach terroryzujemy z pozoru, a może i nie, naszych wrogów. Czy naprawdę musi pojawiać się mobbing, przemoc psychiczna aby rozwiązać pewne sytuacje? Czy nie można jakoś się dogadać bez wyżej wymienionych?
Okazuje się, że nie zupełnie...
Ostatnio coraz częściej możemy odnaleźć w książkach problemy takie jak: znęcanie się, agresja i jeszcze wiele innych czynników doprowadzających po pewnym czasie ofiarę do samobójstwa. Są w prawie każdym typie literatury, zaczynając na kryminałach, to na dystopiach kończąc. Chociaż właściwie... nie trzeba czytać, wystarczy rozejrzeć się wokół... To właśnie gdzieś obok nas, choć pozornie niedostrzegalne, ukryte jest jedno z wielu źródeł molestowania psychicznego lub/oraz fizycznego.
Książka podzielona jest na wydarzenia, które miały swój bieg przed samobójstwem Emmy - co doprowadziło do takiej sytuacji, a także na to co dzieje się obecnie, czyli po jej śmierci - procesy, rozmowy u terapeutki, szkoła letnia, zakazy rozmów z przyjaciółką, rodzinne relacje itd. Minusem dla mnie w tym całym zabiegu było to, że parę razy najzwyczajniej w świecie gubiłam się w tym co czytam. Brakowało mi większego wyodrębnienia [oprócz miesięcy] tego co było wcześniej, a co jest aktualnie. Autorka używa języka młodzieżowego, nie waha się nad użyciem ostrych słów, typu "dziwka", co w rezultacie daje nam realistyczny obraz sytuacji. Jednak osobiście przez całą książkę irytowało mnie określenie "ziomeczku", wypowiadane przez główną bohaterkę.
Brielle nazwała ją zdzirą - mówię. - A ja chyba ją popchnęłam. Trochę.-Popchnęłaś ją na szafki, tak?- Jakoś tak.- A co zrobiła Emma Putnam?-Nic.- Nic?- No, chyba się rozpłakała.
Wszystko odbywa się w narracji pierwszoosobowej z perspektywy Sary Wharton, która tak naprawdę przez większość tej pozycji, nawet jeśli nie mówi tego ciągle na głos, to definitywnie twierdzi: "Ja jej nie zabiłam....". Sara odbywa długą drogę aby zrobić swój rachunek sumienia - czy faktycznie przyczyniła się w pewnym stopniu do samobójstwa 'koleżanki'? Każdemu jest przykro, ale jej nie... Bo przecież to ta "dziewucha" zniszczyła jej życie. A czy nie zrobiły sobie tego obie? Winna, oskarżana przez znajomych, obcych ludzi, media... Mówią: MORDERCZYNI...
Ważną rolę odgrywają tutaj również jej przyjaciele, którzy tak jak ona nie są całkiem czyści w tej sprawie. Połączenie Sary i Brielle to idealny przykład tego jaki wpływ ma na nas towarzystwo, w którym przebywamy. Szokujące zachowania, nieodpowiedzialne i nieracjonalne czyny wprowadzają w osłupienie.
"Tease" to historia oparta na faktach. Czytając tę pozycję mogłoby się wydawać, że odbyłam krótką podróż ze względu na nie tak dużą liczbę stron. Owszem, nie jest to obszerna pozycja, którą czyta się dniami i nocami lecz to dogłębna wędrówka po umysłach i zachowaniach młodzieży w szkole średniej, ich motywach, zazdrości, nienawiści, która niszczy człowieka, buncie, chęci wyróżniania się na tle szkoły - tzw. elitach, zwariowanej i skomplikowanej miłości. W dużej mierze także o przyjaźniach, które zawarliśmy lata temu. Jaki mają na nas wpływ ludzie, z którymi się zadajemy? Umiemy istnieć samodzielnie, czy tylko z nimi? Czy bez nich postępowalibyśmy tak samo?
To opowieść o tym, jak czasem z głupich docinek, nie tak śmiesznych żartów, można popchnąć człowieka na skraj przepaści. Zaczyna się od przezwisk, wyzywań, upokorzenia na portalach społecznościowych typu Twitter.... a kończy na powieszeniu się we własnym domu, w garażu. Zbyt pochopne ocenianie człowieka po 'okładce' prowadzi do wielu nieporozumień. W końcu każdy popełnia błędy, trzeba tylko umieć je dostrzec i naprawić...
Słowa ranią i jednocześnie zabijają. A potem nie ma już odwrotu. Pomimo, że jest to porównanie wierzcie mi - robią to dogłębnie, z precyzją trafiają w najczulsze i najsłabsze punkty ludzkiej psychiki. Jeśli jesteś silny - wytrwasz, jeśli nie - nie dasz sobie drugiej szansy. Tease właśnie o tym jest. Refleksyjna, prawdziwa do bólu, szczera, mówiąca : Uważaj na to co wypowiadasz, bo nawet to słowo wypowiedziane szeptem ma swoją wartość. Dla osób, którzy nie boją się mówić i chcą przełamać brutalne zachowania wśród młodzieży.
http://books-culture.blogspot.com/2015/09/tease-amanda-maciel-premiera.html
Słowa ranią jak ostrze noża. Dostajemy rady, aby uważać na to, co się wypowiada, ale także w dużej mierze na to, co robimy. Jednak kiedy opanowuje nas złość, zazdrość nie zważamy na to przed czym, o ile kiedykolwiek, nas przestrzegano. Niby świadomie, ale jakby z klapką na oczach terroryzujemy z pozoru, a może i nie, naszych wrogów. Czy naprawdę musi pojawiać się mobbing,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-31
Depresja atakuje twój umysł z czasem dostarczając myśli samobójczych. Obezwładnia i proponuje podcięcie sobie żył, powieszenie się, a nawet zażycie killera. Jeśli nikt nie zauważy oznak, że jesteś chory i nie zgłosi tego wcześniej, targniesz się na życie.
Czy lepiej umrzeć popełniając samobójstwo z bagażem trudnych doświadczeń?
Czy aby wydano cię Programowi i uleczono wymazując niektóre wspomnienia?
Kto chciałby pozbyć się wspomnień, ludzi, których dotyczą, przeszłości?
Problem w tym, że nikt nie chce być wydrążony. Nikt nie chce być pusty, a już na pewno nie Sloane. Bo kim wtedy niby będzie?
"Co byś zrobił, gdyby wszyscy twoi przyjaciele rzucili się z mostu? Ostatnie wypadki wskazywały, że poszedłbyś za ich przykładem."
Samobójstwa stały się epidemią, której wskaźnik wciąż rośnie. Dlatego powstał Program, który ma przynieść cudowne uzdrowienie, dzięki terapii pożerając wspomnienia, które ją prawdopodobnie wywołały.
Kiedy na lekcji wkraczają ubrani na biało agenci oznacza to tylko jedno : przyszli zabrać delikwenta. Na kogo przyszedł czas?
Troje: Sloane, James - jej chłopak i Miller - przyjaciel. Razem próbują przetrwać, lecz wszyscy nie chcą już tłumić prawdziwych uczuć. Sloane straciła już wielu... I kiedy wydaje się, że póki co nikt nie wykruszy się, jedno z nich zostaje zarażone. Popełnia samobójstwo. I wtedy załamuje się kolejne. Sloane próbuje Jamesa z tego wyciągnąć, lecz jest już za późno. Zabierają go agenci i wymażą mu pamięć. Zabiorą ją z jego wspomnień...
Rozpacz, cierpienie, agresja. Ciężko słać uśmiechy i tryskać energią, lecz wiesz, że nie możesz wybuchnąć, nie wolno płakać. Inaczej zostaniesz naznaczona.
Kiedy coś zmienia się w zachowaniu Sloane, rodzice wykonują telefon... To jedno połączenie okaże się decydujące... Dopadł ją program.
Czy uda im się pokonać Program? Jak przebiega terapia?
Czy kiedykolwiek jeszcze na siebie trafią?
Co czeka każdego z osobna? Jak żyć tu i teraz, gdy nic o sobie nie wiesz z przeszłości?
" Uwielbiam twój śmiech i twój płacz. Uwielbiam cię rozmieszać. – Dotknął jednocześnie mojego policzka, wywołując momentalnie mój promienny uśmiech. – I sprawiać, że jęczysz z rozkoszy. "
W ostatnich miesiącach coraz częściej napływają do nas pozycje poruszające trudne tematy, o których nie mówi się wiele. Alkoholizm, przemoc, okaleczanie się... To ostatnie tematy głośnego tabu. I nagle pojawia się Suzanne Young ze swoją dystopiczną powieścią, w której to samobójstwa stają się epidemią, która masowo rozprzestrzeniania się między ludźmi. I program, który zabiera jakąś część ich. Brzmi delikatnie, a może mocno? Intrygująco, przerażająco i przede wszystkim emocjonalnie? Jeśli mniej więcej to czujesz, dobrze, że tu jesteś.
"(...) Każdego ranka budzi mnie myśl, że dzisiaj na pewno zachoruję. Zostanę oznakowany przez agentów i skierowany na leczenie. Nie chce mi się wstawać z łóżka. Jednak wstaję, ponieważ wiem, że nie mogę zostawić cię samej na tym świecie."
Plaga samobójców wyróżnia się nieskazitelną szatą graficzną. Suzanne Young od dzisiaj zaliczam do jednej z moich ulubionych autorek, gdyż dzięki jej stylu pisarskiemu, czytanie staje się czystą przyjemnością. Pisze z taką lekkością, że nie musimy zadawać sobie zbędnego trudu rozgryzania znaczenia danych słów. Ani przez sekundę nie byłam znudzona. Tutaj nie można takim być. Ciągle dostajemy nową dawkę informacji, zatem automatycznie rośnie nasza ciekawość. Nie brak też tak wyrazistych bohaterów. Sloane to silna dziewczyna, z którą niezwykle utożsamiłam się. Doświadczyła wiele strat ale nawet w chwili załamania, walczy. Uwielbiam Jamesa, Lacey za charaktery, które nieraz dostarczyły przy tym natłoku wzruszeń, lekkiego uśmiechu na twarzy. Jako czytelnik zaznałam na własnej skórze naiwności, bowiem nie każdy tutaj jest tym, za kogo go mamy. Może ta osoba czarować, sprawiać wrażenie przyjaciela, a w rzeczywistości...
"Możecie mnie szprycować do woli – powiedziałam, wybuchając śmiechem. – Ale nigdy nie pozwolę, byście pozbawili mnie wspomnień. "
Znowu pojawiają się refleksje. Ile jeszcze jest w stanie znieść się samobójstw ważnych ci osób? Ile można udawać? Czy chciałbyś stracić wspomnienia? Nie mieć prawa wyboru i czuć jak z każdą chwilą zapominasz to, co jest dla Ciebie ważne? Ludzi, z którymi łączy cię niesamowita nić miłości i przyjaźni. Bo czy istnieje jakakolwiek szansa na to, że po leczeniu jeszcze na siebie traficie? Kiedyś tak bliscy, teraz nieznajomi.. Odarci ze wspomnień z luką w pamięci. Umysł można 'oszukać', serce zawsze odnajdzie właściwą drogę....
"Nagle dotarło do mnie, że targają nim te same co mną sprzeczne uczucia. Uczucia, których nie umiemy wytłumaczyć, a które mimo to trwają w nas uparcie. Uczucia, które nie łączą się z żadnymi wspomnieniami i dlatego pozostają dla nas pozbawione sensu."
Plaga samobójców to pozycja, którą należy kupić i przeczytać w pierwszej kolejności nadchodzącego miesiąca. Jeśli szukasz dystopii, która wciągnie Cię do reszty, odkryje najwrażliwsze zakamarki Twojej duszy, powinieneś ją mieć. Dla tych, którzy zawsze chcą pamiętać zarówno dobre, jak i złe momenty swojego życia. Uwaga: Książka zarówno wciąga, jak i śni się po nocach! [Tak, po raz pierwszy śniło mi się to, co w książce. Wybudzałam się i byłam przerażona, bo i mnie dopadł program. Nigdy mi się to nie zdarzyło do tej pory, a więc ta pozycja musiała doskonale utkwić w mojej głowie.]
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/przedpremierowo-plaga-samobojcow.html
Depresja atakuje twój umysł z czasem dostarczając myśli samobójczych. Obezwładnia i proponuje podcięcie sobie żył, powieszenie się, a nawet zażycie killera. Jeśli nikt nie zauważy oznak, że jesteś chory i nie zgłosi tego wcześniej, targniesz się na życie.
Czy lepiej umrzeć popełniając samobójstwo z bagażem trudnych doświadczeń?
Czy aby wydano cię Programowi i uleczono...
2015-08-30
"Gdy kłamiesz, by kogoś chronić, możesz próbować się usprawiedliwiać, bo jesteś pewien - albo tak ci się wydaje - że jesteś w stanie uwolnić kochaną osobę od ciężaru wiedzy."
Nikt włącznie z Mercy nie podejrzewałby, że może ona dysponować magiczną mocą. Choć wcześniej wszyscy byli pewni, że to właśnie jej siostra - Maisie zostanie głową klanu, tak wszystko przybrało inny bieg wydarzeń...
To właśnie Mercy stała się kotwiczącą. W dodatku spodziewa się dziecka. Zdradzona przez własną siostrę, która przepadła nie wiadomo gdzie... Pomimo zranienia, wyrządzonych krzywd, metodą prób i nauki, za pomocą Jilo i Emmeta uczy się panować nad swoją mocą i... emocjami, aby za wszelką cenę odnaleźć siostrę. Kiedy pewnego dnia próbuje ratować życie starszego człowieka, nie zdaje sobie sprawy, że jego sekundowe pojawienie się w jej życiu przyniesie nowe, szokujące wiadomości dotyczące rodziny Petera, jak i jego samego. Jaką tajemnicę skrywają?
Lecz kiedy Mercy, niespodziewanie usłyszy głos swojej matki... Matki, która rzekomo zmarła, świat na chwilę się zatrzyma. Kobieta poprosi ją, aby jeszcze nie wyjawiała nikomu wieści o jej powrocie i zostawi ją z nowymi faktami, które są nie innym stwierdzeniem jak tym, że do tej pory bohaterka żyła w świecie kłamstw.
Czy rzeczywiście tak jest, czy to jej wpojono kłamstwo, aby ją zniszczyć ?
Czy jej matka faktycznie żyje, czy od lat blefowano o jej śmierci?
Czy Mercy zdoła odzyskać Maisie? Co szykuje dla każdego z osobna los?
Sięgnij po Źródło kolejnych odpowiedzi...„...
"Uderzyła mnie myśl, że dom, w którym dorastałam, jest niczym innym jak sceną. Teatr kłamstw. Może i był zbudowany z drewna i cegieł, lecz wszystko inne w nim było nieprawdziwe."
Kiedy rozpoczynamy czytanie danej książki, która okazuje się być początkiem nowej serii możemy oczekiwać na kolejną część z utęsknieniem lub czekać tylko i wyłącznie dla tego, iż mimo, że nas nie porwała do głębi, chcemy przekonać się czy czymś zostaniemy zaskoczeni na nowo. Lub czytamy, bo wychodzimy z założenia, że jak coś zaczynamy to chcemy to skończyć. J.D. Horn należy do grona takich autorów, którzy mimo, iż nie pozostawiają czytelnika w dosłownej rozsypce emocjonalnej [ przynajmniej mnie] to wodzą za nos, niejednokrotnie zaskakując biegiem zdarzeń. Jestem pewna, że pod tym względem autor nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Przyznaję, że miałam problem ponownego wczucia się w klimat powieści. Początkowo akcja trochę mnie nudziła, nie działo się nic, co mogłoby sprawić, że moja ciekawość będzie działała na najwyższych obrotach, lecz później to uczucie znikło. Kiedy w końcu wbiłam się w rytm, słowa, które czytałam działały kojąco na moją wyobraźnię, gdyż czułam się jakbym była obok bohaterów. Obserwowałam ich. Chwilami biłam im brawo, innym razem, stukałam w czoło. Niesamowite, bo po przeczytaniu Rodu nikt nie spodziewałby się, że bohaterowie, których poznaliśmy mogą być kimś innym, niż tym za których ich uważaliśmy na początku. Za każdym razem odkrywamy ich na nowo. To właśnie jest w tym wszystkim najlepsze.
Serię Wiedźmy z Savannah spokojnie mogę podsumować jednym słowem: przyjemna. Nie tak emocjonalna jak Oddechy, ani z taką dawką humoru jak dialogi Delli i Mirandy z serii Wodospady Cienia. Autor J.D. Horn ma swój własny styl, który nie do wszystkich przemówi, lecz większość będzie chciała zaczytywać się w jego książkach.
Źródło to obowiązkowa pozycja dla czytelników poprzedniej części.. Nie brak tu magi, intryg, wielu niewyjawionych prawd, które przykryte są warstwą kłamstwa. Dla tych, którzy nie obawiają się przenieść do świata magii. To bardzo dobra, przyjemna książka do poczytania na każdą okazję.
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/zrodo-jd-horn.html
"Gdy kłamiesz, by kogoś chronić, możesz próbować się usprawiedliwiać, bo jesteś pewien - albo tak ci się wydaje - że jesteś w stanie uwolnić kochaną osobę od ciężaru wiedzy."
Nikt włącznie z Mercy nie podejrzewałby, że może ona dysponować magiczną mocą. Choć wcześniej wszyscy byli pewni, że to właśnie jej siostra - Maisie zostanie głową klanu, tak wszystko przybrało inny...
2015-08-19
Wystarczy jedna spontaniczna decyzja w ciągu jednego dnia, aby uległo zmianie wszystko co do tej pory wydawało Ci się stabilne. Jednego dnia nazywasz się Allyson i robisz to czego od Ciebie oczekują, następnego jesteś już kimś innym. Kimś, kto wcale nie przypomina Twojego własnego ja…Bo normalna Allyson zawsze mówi "nie" i ma alergie na podróże. Ta druga Allyson.... Podczas wycieczki z ukończenia szkoły średniej tzw. Nastoletnie zwiedzanie udaje się nie na Hamleta z całą grupą, lecz potajemnie z Melison - przyjaciółką na Wieczór Trzech Króli, gdzie została zaproszona przez przystojnego aktora - Williama... A kiedy spotyka go ponownie...
"- To pojedź – mówi.
-Dokąd?
- Do Paryża.
- Nie mogę. Odwołali lot.
- To pojedź teraz."
Godzi się udać z nieznajomym na jeden dzień do Paryża...
To nie Alyson ale Lulu. A może i Alyson i Lulu?
Ten jeden dzień zmieni wszystko...
****
Po raz pierwszy z twórczością Gayle Forman spotkałam się zaczytując Zostań, jeśli kochasz, po którym odczułam spory niedosyt. Sięgając po Ten jeden dzień nie wiedziałam czy tym razem zostanę w pełni usatysfakcjonowana. I choć wcześniejsza pozycja opowiadająca o losach Mii i Adama nie wprowadziła mnie w stan zachwytów, tak najnowsza powieść o Allyson i Williamie wywarła na mnie niemałe wrażenie.
"Cały świat to scena,
A ludzie na nim to tylko aktorzy.
Każdy z nich wchodzi na scenę i znika,
A kiedy na niej jest, gra różne role..."
Pozycja ta dzieli się na dwie części, a mianowicie Ten jeden dzień, w którym akcja powieści toczy się szkolnej wycieczki Allyson i jej podróży po Paryżu z Williamem, zaś Jeden rok to nic innego jak wydarzenia rozgrywające się rok później, rok po wcześniejszych przygodach m.in. na studiach. To tutaj, dzięki autorce mamy okazję zarazić się miłością do sztuki, gry aktorskiej, jak i utworów Szekspira.
Treść powieści jest dla czytelnika nie lada gratką, gdyż Gayle Forman pozwala odkrywać nowe zakątki świata. Na karty powieści wplecione zostały francuskie zwroty, które niekiedy sprawiały trudność chociażby w wymowie, czy zrozumieniu niektórych kwestii, co jest drobnym minusem. Czyta się przyjemnie, ciekawość rośnie z każdą stroną. Nie raz możemy pokusić się o niejeden uśmiech, smutek czy wzruszenie.
"- Miłość to znamię? - żartuję, cofając rękę- To coś, co nigdy nie zniknie, nieważne jak bardzo byś chciała."
Bohaterowie, których wykreowała autorka są naprawdę barwni, realistyczni. Gdy zaczynamy powieść mamy do czynienia z ludźmi, których charaktery ciągle się kształtują. W taki sposób, że kończąc pozostajemy z kimś nowym, niż tym, którego poznaliśmy na początku.Właśnie tak jest z Allyson, która zawsze mówi: "nie" i nagle z jej ust wydobywa się "tak". Próbuje czegoś nowego. Zarówno po Melanie, Williamie, Dee można powiedzieć, że są aktorami. Bowiem nikt tutaj nie gra jednej roli.
To także opowieść o niespełnionych marzeniach rodziców, którzy przenoszą je na przyszłość swoich dzieci. Bo gdy zawsze robi się wszystko, by zadowolić bliskich, w końcu przychodzi czas na Ciebie. Bo to Twoje życie i to Ty masz być szczęśliwa. Gayle Forman wychodzi z pytaniem, czy to co robimy jest tym czego chcemy my, czy tym co sugerują i chcą inni. To także rejs, by odnaleźć nie tyle miłość, lecz kogoś, kogo zobaczysz w odbiciu lustra stając przed nim.
Ten jeden dzień udowadnia, że w ciągu 24h może stać się wszystko. To powieść, która wpływa na czytelnika refleksyjnie skupiając się na dogłębnym analizowaniu banalnych słów, chociażby na mechanizmie oddychania, różnicy między zakochać się a kochać, a także płynności czasu. Wiele tu dobrych, mądrych prawd i ogrom niezliczonych cytatów do dodania w swoich ulubionych.
"Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia."
Jeśli lubisz Gayle Forman, szukasz przyjemnej powieści z nutką jednodniowego, romantycznego Paryżu w tle z Sebastianem ze Szekspira - powinieneś sięgnąć. Uwielbiasz motywy podróżnicze? Szukasz książki, która kryje w sobie wiele pytań, prawd, mądrych sentencji? Chcesz na nowo odnaleźć siebie? Nic prostszego, zachwycisz się od pierwszych stron. Natomiast jeśli zawiodłeś się na Zostań, jeśli kochasz... zabierz się za Ten jeden dzień. W pełni zrekompensuje Ci tamten czas. Polecam!
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/ten-jeden-dzien-gayle-forman.html?showComment=1439987871905#c1987639476909314352
Wystarczy jedna spontaniczna decyzja w ciągu jednego dnia, aby uległo zmianie wszystko co do tej pory wydawało Ci się stabilne. Jednego dnia nazywasz się Allyson i robisz to czego od Ciebie oczekują, następnego jesteś już kimś innym. Kimś, kto wcale nie przypomina Twojego własnego ja…Bo normalna Allyson zawsze mówi "nie" i ma alergie na podróże. Ta druga Allyson.......
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-17
W życiu spotykamy wiele ludzi. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Lecz nigdy nie mamy wpływu na to, kto stanie na naszej drodze tego konkretnego dnia. To tak jak z losem na loterii: nigdy nie wiesz czy trafisz na ten szczęśliwy, czy ten, który doprowadzi Cię do przegranej.
Jedni pojawiają się w naszej egzystencji tak szybko jak znikają. Inni zaś trwają w niej do końca. Ludzie wnoszą coś do naszego życia siejąc szczęście, niektórzy je odbierają - radość życia i wolność, wypełniając nas pustką. Wtedy pojawiają się przed nami wyjątkowe jednostki, z którymi splata nas los. Ciche anioły, które razem mogą się uleczyć...
Czy ludźmi, wydarzeniami, rządzi przypadek, a może przeznaczenie? Fart czy fatum?
"W trakcie naszej egzystencji pojawia się ten jedyny przypadek, który zbliża nas do siebie i przez chwilę nasze serca biją tym samym rytmem."
Ona i On - Callie i Kayden
Dwoje różnych ludzi, których los nie oszczędził od krzywd i bólu...
(...)
"Umiem znieść ból. To ta łatwa część życia. Wszystko poza cierpieniem: szczęście, śmiech, miłość - to dopiero skomplikowane sprawy."
Długo po przeczytaniu tej pozycji nie umiałam zebrać myśli, aby upiąć je tak doskonale w słowa, jak historię o tych dwóch ludziach napisała Jessica Sorensen. I choć nie zrobię tego lepiej liczę, że w pewnym stopniu będę miała wpływ na waszą decyzję o przeczytaniu tej książki.
"Przypadki Callie i Kaydena" to nie jest lekka i przyjemna powieść z wątkiem miłosnym, w którym od pierwszych stron, aż mdli od jej nadmiaru. To historia o dwóch osobach, choć tak różnych to jednak sobie bliskich, połączonych przez los. Podobało mi się to, że uczucie, które rodzi się pomiędzy głównymi bohaterami nie było nachalne. Rozwijało się powoli, delikatnie, jakby stąpało po kruchym lodzie. Oboje zaznali cierpienia: On - przemocy, Ona - gwałtu, które odebrało im spokojne życie odciskając piętno na psychice, duszy i ciele. Nie dopuścili by ktokolwiek inny dowiedział się o tym, co stało się i nadal dzieje. Gdy jedno z nich przybrało ochronną maskę, drugie próbuje ją zdjąć, aby uzyskać to co cenne, czyli zaufanie.
"A co, jeśli zaryzykuję i wszystko się rozpadnie? Jeśli znów komuś zaufam, a on mnie czegoś pozbawi? Wiele mi nie brakuje, aby w środku mnie zapanowała pustka."
Autorka porusza trudną i dosyć emocjonalną tematykę, która skłania do wielu refleksji, przemyśleń. Od pierwszych stron czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń. Nie ma mowy, żeby nie polubić bohaterów zarówno tych głównych, jak i drugoplanowych, którzy również grają tutaj istotną rolę. Seth to zdecydowanie przyjaciel, o którym każdy marzy - idealny i niezawodny. Taki na 24 godziny, 7 dni w tygodniu, przez 12 miesięcy, a co za tym idzie 365 dni w ciągu roku. Callie ma to szczęście, bo ma jego. To nie mamie powierzyła swoje najmroczniejsze tajemnice, a właśnie jemu. Zadziwiające jak blisko nas dzieją się krzywdy - tam, gdzie powinniśmy czuć się najbezpieczniej - we własnym domu, a dorośli nie umieją ich dostrzec. Zarówno w oczach i zachowaniach swojego dziecka.
Teraz już wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma jakiś ukryty cel. Musi się coś stać, żeby mogło trwać coś innego. Tak właśnie jest i tutaj. Wstrząsające zakończenie, które choć daje nadzieję, to wywołuje na twarzy smutek, łzy i zaskoczenie.
Nie wspomnę już o cudownej szacie graficznej - lepszej nie mogłabym sobie wymarzyć.
"Coś jest na rzeczy, Skoro ktoś tak bardzo ci zaufał i zdradził swoje tajemnice, łatwiej i jemu zaufać. Jakby otworzył przed tobą serce i czujesz, że powinieneś zrobić to samo."
Przypadki Callie i Kaydena będą idealną pozycją dla tych, którzy lubią gatunek New Adult i chcą zaczytywać się o sile miłości i przyjaźni, które są w stanie pokonać każdą barierę. Przemocy i zadawaniu sobie bólu. Nałogu, agresji, buncie, niezatartych wspomnieniach z przeszłości, których ciężko się wyzbyć. O odmienności, którą w końcu ktoś akceptuje. Nadziei, która nie umiera nigdy. Ludziach, którzy szukają drogi do zaznania spokoju i normalnego życia.
" Kiedy piszesz, nie pojawiają się żadne oskarżenia, oceny, wstyd. Istnieje tylko wolność. W chwili gdy długopis styka się z papierem, przez moment czuję się żywa."
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/przypadki-callie-i-kaydena-jessica.html
W życiu spotykamy wiele ludzi. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Lecz nigdy nie mamy wpływu na to, kto stanie na naszej drodze tego konkretnego dnia. To tak jak z losem na loterii: nigdy nie wiesz czy trafisz na ten szczęśliwy, czy ten, który doprowadzi Cię do przegranej.
Jedni pojawiają się w naszej egzystencji tak szybko jak znikają. Inni zaś trwają w niej do końca....
2015-08-17
~ ZNANA BRYTYJSKA OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI I NAMIĘTNOŚCI ~
Prowincja dziewiętnastowiecznej Anglii. Betsaba Everdene dziedziczy po wuju farmę. Postanawia sama zająć się gospodarstwem, nie czekając na księcia z bajki. Jej uroda oraz niezależność działają jednak na mężczyzn jak magnes. O względy dziewczyny zabiega trzech dżentelmenów, każdy o silnej osobowości. Jest wśród nich Gabriel Oak – poczciwy farmer, właściciel ziemski William Boldwood oraz Franciszek Troy – sierżant królewskich dragonów, kobieciarz i hulaka.
Nieoczywiste wybory, sercowe rozterki oraz pomyłki losu – życie niesie wiele niespodzianek, ale Betsaba zrobi wszystko, żeby się odnaleźć w świecie rządzonym przez mężczyzn.
* * * *
O niektórych książkach dowiadujemy się dopiero wtedy, gdy ktoś zechce je zekranizować. Tak właśnie było w moim przypadku. "Z dala od zgiełku" nie mówiło mi nic. Jednak ciekawość wzięła górę i postanowiłam sprawdzić tego klasyka, przed obejrzeniem go na dużym ekranie.
Thomas Hardy był zapewne odważnym człowiekiem, o ile można to tak nazwać. A to dlaczego?
Otóż XIX wieczna Anglia (a zatem czasy dla autora współczesne), zupełnie inne kanony społeczne w porównaniu z obecnymi czasami. I Hardy postanawia napisać książkę, która nam może wydawać się teraz normalna, bo romanse czy też nieślubne dzieci, to w obecnej literaturze chleb powszedni. Jednak wtedy były to tematy zakazane. Mimo to, autor się nie zraża i tworzy powieść o niezwykle zawiłych perypetiach sercowych, a także o podejmowaniu wyborów, które jak powszechnie wiadomo, mogą zmienić wszystko.
"Najczęściej postanawiamy unikać złego dopiero wtedy, gdy zło poczyniło już takie postępy, że niemożliwością jest go uniknąć."
Zostajemy wprowadzeni w wolną, nieśpieszną akcję, przeplataną opisami przyrody, krajobrazów. Całość ubrana w barwny i kwiecisty język. Wszystko byłoby pięknie, jednak już od pierwszych stron miałam wrażenie, że książka jest zdecydowanie nie dla mnie (co utrzymało się do ostatniej karty). Jestem miłośniczką szybszej i wciągającej akcji, gdzie opisy miejsc są tak idealnie wplecione, że nawet ich nie widać, a jednak wiemy, gdzie rozgrywa się akcja i jaka jest jej sceneria. W przypadku tej książki było to po prostu nużące.
Uwagę przykuwają bohaterowie. Ich sylwetki zostały dość ciekawie wykreowane. Złożoność ich natury, charakteru sprawiło, że byłam ciekawa ich losów. Natomiast Betsaba potrafiła mnie naprawdę mocno zirytować. Jej wybory... nie mam pojęcia czym się kierowała.
Historia ta zawiera aktualne przesłanie. Miłość będzie zawsze, zatem niemalże każda książka o tej tematyce będzie aktualna za tysiące lat.
Mnie osobiście książka się nie podobała, to nie są moje klimaty. Powieść dosłownie mnie znudziła, jednak dobrnęłam do końca. Wolę współczesne romanse. ;)
Miłośnicy klasyki i romansów oraz niespiesznej akcji - przybywajcie, bo to zdecydowanie książka dla was! :)
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/z-dala-od-zgieku-thomas-hardy.html
~ ZNANA BRYTYJSKA OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI I NAMIĘTNOŚCI ~
Prowincja dziewiętnastowiecznej Anglii. Betsaba Everdene dziedziczy po wuju farmę. Postanawia sama zająć się gospodarstwem, nie czekając na księcia z bajki. Jej uroda oraz niezależność działają jednak na mężczyzn jak magnes. O względy dziewczyny zabiega trzech dżentelmenów, każdy o silnej osobowości. Jest wśród nich...
2015-08-17
- OTCHŁAŃ ŚLĄSKIEGO MORZA SKRYWA MROCZNĄ TAJEMNICĘ -
27 sierpnia 1944 roku ma miejsce brutalne morderstwo czternastoletniej Stanisławy. Jako, że pochodziła ona z polskiej rodziny będącej na przymusowych robotach, wydarzenie to nie bardzo wstrząsnęło niemieckim, policyjnym światem. Do czasu kolejnego morderstwa, tym razem niemieckiej, także młodej dziewczyny. Początkowo morderca zadaje ciosy nosem w brzuch, jednak przy kolejnych ofiarach posuwa się znacznie dalej, a na miejscu zbrodni pozostawia biały proszek, który okazuje się być zwykłą mąką. Tylko co ona ma wspólnego z tym całym, sławskim "bałaganem"?
"- Co pan robi?!
- Do każdej muszli zajrzeć trzeba, ale nie w każdej siedzi perła - rzucił Reiner filozoficznie. - Majtki co prawda opuszczone, ale śladów używania nie widać.
- A pan znowu, Herr Hauptwachtmeister, taki ekspert od śladów gwałtu?!
- Znam się co nieco na kobietach - odparł dumnie... "
Sprawa nabiera poważniejszego charakteru. Do śledztwa zostaje powołany asystent kryminalny Anton Habicht, dla którego może to być duża szansa na awans. Tylko czy brak doświadczenia można zastąpić wielogodzinną dedukcją?
Jest jeszcze Franziska von Häften - miłośniczka kapeluszy i długich spacerów z kijkami od nart. Hrabina korzysta z uzdrowiskowego działania Sławy, tylko czy jest to jedyny powód jej pobytu w mieście?
I gdzie w tym wszystkim miejsce dla kadetów z Marine Hitlerjugend oraz tajnych badań nad procesami czarownic, które mają odwrócić losy wojny?
* * * *
Furia rodzi się w Sławie to najnowsza - już dziewiąta - powieść Krzysztofa Koziołka. Tym razem autor próbował swoich sił w kryminale retro. Dotychczas nie miałam styczności z takim gatunkiem, a samego autora nie znałam. Jako, że lubię poznawać nowe rzeczy, z chęcią zabrałam się za tą pozycję.
Akcja została umiejscowiona w latach wojennych, w polskim mieście o nazwie Sława. Poznajemy ją dość dokładnie, bo autor nie szczędzi nam opisów miasta, kamienic, gospodarstw, jadłodajni i tym podobnych miejsc (przypomina mi to nieco weneckie opisy Jolanty Kosowskiej). Nawet z przodu książki dołączona została mapa miasta. Bardzo się cieszę, że Pan Krzysztof chce podkreślić, iż polskie ziemie, architektura, czy zbiorniki wodne są piękne. Jednak zbyt opasłe opisy po prostu mnie nużą.
Trzeba przyznać, że autor ma dość osobliwy styl pisarski, bowiem kryminał ten czytało się zupełnie inaczej niż wszystkie inne książki razem wzięte, które miałam do tej pory okazję przeczytać. Nie, nie twierdzę, że to źle. Inaczej, nie znaczy gorzej. Po prostu nazwijmy to znakiem charakterystycznym dla twórczości Pana Koziołka.
Nawiązując do tematu trudności, takowe również się tutaj znalazły. Dla zachowania realizmu sytuacji wplecione zostało niemieckie słownictwo (co zapewne zauważyliście w przytoczonym cytacie). Zabieg ten w połączeniu z długimi opisami miejsc i typowym kunsztem pisarskim, początkowo sprawiły mi trudność, a samo czytanie szło mi mozolnie. Jednak po kilkudziesięciu stronach przyzwyczaiłam się, wciągnęłam w historię i z ciekawością dobrnęłam do samego końca. Co prawda tempo akcji nie jest zawrotne. Poza momentami kulminacyjnymi ogarniał nas spokój. Brakowało mi tutaj napięcia pomiędzy kolejnymi morderstwami.
Furia rodzi się w Sławie to dość intrygująca pozycja. Kreacja bohaterów jest przeciętna, jednak plusem jest obiektywne podejście do niemieckich reali, NSDAP itp.
Do gustu nie przypadł mi również wątek związany z czarownicami. Jakoś gryzło mi się to z całością klimatu powieści.
Czarny humor, intrygi, mylne tropy to nie wszystko co możecie znaleźć w Furii... Jest to kryminał wielowątkowy, a autor genialnie łączy wszystko w spójną całość. Chwilowo dość zaskakującą, jak np los asystenta kryminalnego Habicht'a.
Samo zakończenie książki nasuwa na myśl pytanie o kontynuację, gdyż kilka wątków nie zostało wyjaśnionych.
A szkoda, bo jestem ich ciekawa :D
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/furia-rodzi-sie-w-sawie-k-kozioek.html
- OTCHŁAŃ ŚLĄSKIEGO MORZA SKRYWA MROCZNĄ TAJEMNICĘ -
27 sierpnia 1944 roku ma miejsce brutalne morderstwo czternastoletniej Stanisławy. Jako, że pochodziła ona z polskiej rodziny będącej na przymusowych robotach, wydarzenie to nie bardzo wstrząsnęło niemieckim, policyjnym światem. Do czasu kolejnego morderstwa, tym razem niemieckiej, także młodej dziewczyny. Początkowo...
2015-08-08
Była ciemna deszczowa noc. Ten mężczyzna pojawił się znikąd. Wpadł prosto pod koła jej samochodu. Catherine nie miała szans, by w porę zahamować. Odwiozła rannego do szpitala, gdzie okazało się, że mężczyznę, którego potrąciła, ktoś wcześniej postrzelił.
Po opuszczeniu szpitala Victor odnajduje Catherine. Chce odzyskać dokumenty, które ukrył w jej samochodzie. Te informacje mogą pogrążyć ludzi z najwyższych szczebli władzy. Są jak tykająca bomba zegarowa. Teraz obojgu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
* * * *
Tess Gerritsen to niewątpliwie utalentowana autorka, najlepsza w swoim fachu. Potwierdzają to także inni błyskotliwi autorzy, jak Harlan Coben. Thrillery medyczne i kryminały w jej wykonaniu, a w szczególności seria o patolog sądowej Isles i detektyw Rizzoli, to mistrzostwo świata. Naprawdę kocham i polecam!
Jednak tym razem w ręce wpadła mi inna książka tej autorki, można by rzec, mniej makabryczna niż wyżej wspomniana seria. Bowiem Bez odwrotu to kawał dobrej sensacji i kryminału z domieszką wątku miłosnego. Wszystkie prologi Gerritsen, niezależnie od książki, mają to do siebie, że po ich przeczytaniu po prostu musimy czytać dalej. Zawsze są intrygujące i wzbudzające ciekawość. Nie ma tutaj czasu na wprowadzenia, gdyż wszystkiego dowiadujemy się stopniowo, z biegiem akcji.
No właśnie, jednak co do akcji mam tutaj pewne zastrzeżenia. Początkowo pędzi jak koń galopem. Prolog, pierwsze rozdziały, mkną nie wiedzieć kiedy. Giną też pierwsze ofiary. Bohaterka, którą dopiero co poznałam i szczerze polubiłam, zostaje zamordowana. Nie chcę Wam zdradzać więcej, żeby nie psuć radości czytania. Byłam poruszona i zaskoczona faktem pozbawienia jej życia, w szczególności jeżeli chodzi o historię tej kobiety. Jednak, gdyby autorka utrzymywała wszystkich przy życiu, to na pewno nie byłaby to dobra książka.
Później akcja nieco zwalnia, co prawda dalej są pościgi, zabójcy depczą po piętach... ale... brakowało mi tutaj większej dawki adrenaliny. Nie wzbudziło to we mnie tylu emocji, ciekawości. Przewidziałam zakończenie niemal bezbłędnie.
Nie jest to jedna z najlepszych książek tej autorki. Przywykłam do thrillerów medycznych jej autorstwa, po których byłam zaintrygowana, zdruzgotana, roztrząsałam książkę, a przede wszystkim byłam czujna, starając się wytropić o co tak naprawdę chodzi, bo moi drodzy, nie można zarzucić Gerritsen, że pisze nieprzemyślane historie. Oj nie! Powiązania bohaterów są nie raz tak absurdalne, że nigdy by mi to do głowy nie przyszło. Wszystko ma swoje miejsce, mimo iż wydaje nam się, że jesteśmy w kompletnym chaosie. Po czym następuje zakończenie, rozwianie wszystkich wątpliwości i pełen zachwytu i zaskoczenia wyraz twarzy czytelnika.
Niestety trochę tego zabrakło w Bez odwrotu, jednak wcale nie odstrasza mnie to od sięgnięcia po kolejne książki tej autorki. Jeżeli jeszcze jej nie znacie, to musicie koniecznie poznać. W szczególności, gdy nie boicie się mrożących krew w żyłach historii i bezwzględnych oprawców.
Bez odwrotu zostało oplecione także wątkiem miłosnym. Trochę było to przytłaczające, gdyż w pewnym momencie odniosłam wrażenie, że większość książki odnosi się do: kocha, czy nie kocha.
Miłośnicy kryminałów nie tak strasznych, po których można w nocy spokojnie spać, a morderstwa nie są tak makabryczne, by bać się po nich przebywania w ciemności - to idealna pozycja dla Was.
Spróbujcie, a na pewno się nie zawiedziecie! :)
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/bez-odwrotu-tess-gerritsen.html
Była ciemna deszczowa noc. Ten mężczyzna pojawił się znikąd. Wpadł prosto pod koła jej samochodu. Catherine nie miała szans, by w porę zahamować. Odwiozła rannego do szpitala, gdzie okazało się, że mężczyznę, którego potrąciła, ktoś wcześniej postrzelił.
Po opuszczeniu szpitala Victor odnajduje Catherine. Chce odzyskać dokumenty, które ukrył w jej samochodzie. Te...
2015-08-08
Wyobraź sobie, że jednego dnia stoisz w świetle dnia ciesząc się normalnym życiem, a drugiego już Cię tam nie ma.
Porwanie.
Co jest snem, a co jawą? To co wcześniej, czy to co teraz?
Początkowo nie wiesz, gdzie jesteś, z kim jesteś, ani czego od Ciebie oczekują.
Ciemność. Strach i płacz. Nienawiść i przerażenie. Miłość czy syndrom Sztokholmski? Lęk przed nieznanym. Pustka i tęsknota. Kary i ogromny ból.
On jest Twoim Panem,
Ty jego Kotkiem.
"Nie istniały żadne słowa, nie istniałam ja, nie istniało to miejsce. Szaleństwo. Obudziłam się w pocie i strachu, a zobaczyłam tylko tę ciemność. Przerażenie, ból, głód, ten mężczyzna - wszystko to mnie pożerało. Chciałam, żeby wszystko się skończyło. (...) Kiedy straciłam swoje życie? Tamtego dnia na ulicy? "
Dwanaście lat. Tyle wystarczy by zaplanować zemstę i zacząć działać, aby stała się ona rzeczywistością. Wystarczy obrać sobie cel - dziewczynę i skutecznie ją śledzić, obserwować...
Aż w końcu przejść do czynów. Mężczyzna z mroczną przeszłością - Caleb, można rzec człowiek bez skrupułów, uprowadza osiemnastoletnią dziewczynę - Livvie, która bez względu na to, czy chce czy nie, staje się narzędziem zbrodni w jego rękach. Szkoli ją na seksualną niewolnicę. Od teraz nie ma Livvie, jest Kotek, który posiada swojego Pana. Toczy się niebezpieczna gra... Gdzieś pomiędzy nienawiścią a pożądaniem, tęsknotą i potrzebą pocieszenia, zaczyna się rodzić uczucie... Czy w obliczu zadawanego bólu i upokorzenia, może narodzić się miłość? Jaka jest relacja miedzy sprawcą a ofiarą? Jak wygląda niewolnictwo?
"Posłuszeństwo oznacza przetrwanie."
* * * *
Kiedy czytam, nie raz przychodzi mi na myśl, że chciałabym przeżyć historię jak z książki. Tak piękną niczym sen. Lecz istnieją takie przy których wypowiedzenie tych słów byłoby najgorszym koszmarem. W dodatku realnym! Co to, to nie....
Nie często sięgam po literaturę erotyczną. Porównywanie Pięćdziesiąt twarzy Greya z Dotyk Ciemności jest zbędne. Caleb to Caleb, a Grey to Grey. [Dwa odmienne charaktery, motywy i historie] Choć... Caleb to lepsza wersja Greya.
Dotyk Ciemności to erotyk pozytywnie nieprzyjemny, o którym nawet przez ułamek sekundy nie zechce marzyć żadna kobieta. Autorka C.J. Roberts napisała coś rewelacyjnego, co czytelnik czyta w tempie według uznania - szybko, wręcz pochłaniając z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy lub wolniej, powoli dawkując i przełykając upokarzające rzeczy i tortury.
"Niszczenie czyjegoś życia szło Calebowi gładko, a ten przypadek niczym się nie różnił od wcześniejszego."
Bohaterowie jakich wykreowała autorka - ich sylwetki, charaktery i umysły, a także wydarzenia, sprawiają, że czytamy z zapałem i zaciekawieniem. Nieraz możemy odczuć niepokój, obrzydzenie, szok, strach. Emocje biorą górę.
Caleb to człowiek okrutny, nieludzki, który wywoła w czytelniku głównie niechęć, to jednak odnaleźć można w nim choć cień troski. Choć ciężko w to uwierzyć... jest jak magnes - przyciąga i jednocześnie od siebie oddala.. Ile tu sprzecznych emocji! Zagłębiamy się bliżej w przeszłość sprawcy, dowiadujemy się jakie wydarzenia nadały mu taki, a nie inny wizerunek. Obserwujemy zachowania ofiary jako niewolnicy, która powinna zaakceptować
obecną sytuację i nie buntować się by przetrwać. Czy to w ogóle możliwe? Nie mieć własnego słowa, nie móc podejmować własnych decyzji... Nie wiedzieć jaki będzie kolejny ruch sprawcy... Za każde złe czyny, źle wypowiedziane słowa wymierzane są kary: nieprzyjemne lub odwrotnie.
Od początku do końca śledzimy diametralne zmiany, które zachodzą w bohaterach. Coś pęka i pojawia się nowa emocja, którą ciężko sklasyfikować, bo znów przykrywa ją maska wrogości. Czy miłość ma tu miejsce? Może to jednak syndrom Sztokholmski? Przeczytaj i znajdź odpowiedź.
"- Chodź tutaj - powiedział. Zaskoczył mnie, ale ruszyłam w jego stronę. - Stój. Chcę, żebyś tu przypełzła."
Solidnie wykonana szata graficzna, zachowana w mrocznych barwach, oddaje klimat powieści i cieszy oko. Jedyne do czego mogę się przyczepić to do tego, że jedynym minusem matowych książek jest to, iż zbierają straszne odciski palców, a na czarnym czasami wygląda to niesmacznie. [ uwaga: mam czyste łapki!]
Gdyby nie wplecenie fragmentu drugiej części Dotyku Ciemności, to zakończenie byłyby niepokojąco spokojne. Tą metodą zostałam zbita z tropu, nieco zszokowana i zmartwiona... Dziwne, bo może powinnam się cieszyć? Tutaj wszystko jest dziwnie popierniczone, ale pozytywnie. I lubię to! :D
"Nie bał się. Strach jest zarezerwowany dla tych, którzy mają po co żyć."
Jeśli szukasz książki, która wywoła w Twojej duszy burzę skrajnych emocji, utkwi w pamięci na dłużej, a po przeczytaniu będziesz mieć ochotę na więcej - ta pozycja jest dla Ciebie! Rewelacyjnie napisana książka, którą stokrotnie polecam i pragnę więcej!
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/dotyk-ciemnosci-cj-roberts.html
Wyobraź sobie, że jednego dnia stoisz w świetle dnia ciesząc się normalnym życiem, a drugiego już Cię tam nie ma.
Porwanie.
Co jest snem, a co jawą? To co wcześniej, czy to co teraz?
Początkowo nie wiesz, gdzie jesteś, z kim jesteś, ani czego od Ciebie oczekują.
Ciemność. Strach i płacz. Nienawiść i przerażenie. Miłość czy syndrom Sztokholmski? Lęk przed nieznanym. Pustka...
2015-08-06
"POLKA? OD RAZU WIDAĆ, PO CHARAKTERZE!"
PRZESZŁY PRZEZ PIEKŁO. NIE PODDAŁY SIĘ.
"Bohater nie musi walczyć z bronią w ręku. Nie musi być żołnierzem. Bohaterem może być kobieta, której jedyną bronią są silna wola i determinacja."
Dziewczyny z Syberii to prawdziwe historie 10 Polek (a było ich o wiele, wiele więcej, jednak tylko niewielka liczba z nich przeżyła), które swoje beztroskie, pełne śmiechu i zabawy dzieciństwo lub wczesną młodość w pięknej Polsce, musiały porzucić i rozpocząć walkę o przetrwanie w "raju robotników i chłopów".
Wyjeżdżając wiedziały, że do przeszłości nie ma już powrotu. Natomiast te, którym się udało i powróciły po wielu latach do kraju, nie zastały go już takim, jaki był kiedyś. To co zobaczyły, było zupełnie innym światem...
10 kobiet, 10 różnych historii, które połączyły łagry, kołchozy, sowchozy. Wybudzane w nocy przez NKWD, wyciągane z domów, w różnym wieku (dla nich nawet 10-letnia dziewczynka mogła być "wrogiem ludu"), przesłuchiwane, bite. Później ogłaszano wyrok: zsyłka.
Po kilkutygodniowej podróży w wagonach bydlęcych docierają do innego, sowieckiego świata głodu, chorób, niewolniczej pracy i straszliwych mrozów.
"Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia."
Siła charakteru, więzy rodzinne, wiara, a czasem niespodziewana łagrowa miłość pozwoliły kobietom przetrwać na nieludzkiej ziemi. Doświadczyły niewyobrażalnego cierpienia, jednak nic nie było w stanie ich pokonać.
* * * *
Dziewczyny z Syberii to niewątpliwie książką, którą powinniście przeczytać. Pokazuje, że kobiety wcale nie są słabą płcią i nie tak łatwo je złamać. Ponadto cała historia niesie ze sobą znacznie większą wartość, jaką jest siła patriotyzmu w sercach tysiącach Polaków, którzy walczyli o wolną Polskę. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego jakie katorgi przeżywali nasi rodacy. Oczywiście ja sama mogę sobie to tylko wyobrażać z zasłyszanych opowiadań, czy historii przeczytanych z książek takich jak ta. A z pewnością wydarzenia te było tysiąc razy gorsze, niż nasz umysł, ze względu na spokojne czasy w jakich żyjemy, mógłby sobie wyobrażać.
"Gdy ktoś mówi mi dzisiaj, że emigruje, bo na Zachodzie można lepiej zarobić, nie mogę tego zrozumieć. Lepiej jeść chleb z solą, ale we własnym kraju. Zwłaszcza, że teraz Polska jest już wolna. Nasza."
Narracja jest pierwszoosobowa. Każda z kobiet opowiada nam swoją historię. Wplecione zostało także rosyjskie słownictwo. Taka forma sprawiła, że czułam się jak na prywatnej lekcji historii, bądź jakby opowiadała to moja prababcia.
Dodatkowo książka wzbogacona jest o zdjęcia postaci, dokumentów, jak np. dokumentów tożsamości, zaświadczeń o możliwości powrotu do kraju.
Na pewno każdy z Was zwrócił uwagę na śliczną, grubą, w szklącej się oprawie okładkę. Ta książka zdecydowanie zasługuje na tak piękne wydanie.
Niezmiernie cieszę się, że ta pozycja trafiła w moje ręce. To kawałek tragicznej, prawdziwej historii naszego narodu. Losy tych kobiet to opowieść o klęsce, nadziei i heroicznej walce zwieńczonej zwycięstwem. Wszystko to oplecione skrzydłami wszechobecnego patriotyzmu sprawia, że wiele refleksji i niedowierzania tłumi się w naszej głowie przy jednoczesnej dumie z tego, że jesteśmy Polakami.
Nie bójmy się historii, czytajmy też takie książki i nie pozwólmy, żeby przyszłe pokolenia zapomniały jakie brzemię historii nosimy w swoich sercach.
Z całego serca POLECAM !
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/dziewczyny-z-syberii-herbich.html
"POLKA? OD RAZU WIDAĆ, PO CHARAKTERZE!"
PRZESZŁY PRZEZ PIEKŁO. NIE PODDAŁY SIĘ.
"Bohater nie musi walczyć z bronią w ręku. Nie musi być żołnierzem. Bohaterem może być kobieta, której jedyną bronią są silna wola i determinacja."
Dziewczyny z Syberii to prawdziwe historie 10 Polek (a było ich o wiele, wiele więcej, jednak tylko niewielka liczba z nich przeżyła), które swoje...
2015-08-02
Emily właśnie kończy college. Zaraz po tym, na powitanie dorosłości, dostaje od losu cios poniżej pasa - umiera jej matka. To bardzo ciężki okres w życiu dziewczyny. Gdyby nie wsparcie jej chłopka Dillona, któremu wiele zawdzięcza, nie ruszyła by z miejsca tak szybko. Przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie zamierza rozpocząć nowe życie.
To właśnie tam poznaje Gavin'a. Już od pierwszego momentu, gdy na siebie spojrzeli, w powietrzu wyczuć się dało namiętność.
"Był seksowny, zakazany, niebezpieczny, zdecydowanie facet do łóżka - a ona o tym wiedziała."
Emily odrzuca wszelkie myśli o tym mężczyźnie. Przecież kocha Dillona. Jednak ten po pewnym czasie zaczyna co raz częściej ukazywać swoje prawdziwe oblicze..
Dziewczyna jest rozdarta między lojalnością do dotychczasowego partnera a nadzwyczajną atrakcyjnością i namiętnością Gavin'a, którego wizerunek playboya to jedynie maska, za którą kryje się bolesna przeszłość.
Samo patrzenie na nią bolało tak, że nie mógł się skupić na żadnym konkretnym szczególe jej postaci. Sycił oczy jej wspaniałą figurą. Mógłby umrzeć szczęśliwy, wspominając wygląd jej kasztanowych włosów...
Emily musi podjąć decyzję. Tylko pytanie brzmi: czy wybierze wdzięczność za pomoc w przeszłości, którą ofiarował jej Dillon, czy może pójdzie za głosem serca, który prowadzi ją do Gavin'a?
* * * *
Collide to zdecydowanie książka, którą chce się czytać. Historia, która nie jest jakoś zbytnio wyszukana, mimo wszystko nas wciąga. Opleciona prostym językiem powieść wywołuje wiele emocji.
Na pochwałę zasługują kreacje bohaterów.
Emily z czasem jest wręcz irytująca. Coś postanawia, ale jednak zmienia zdanie. Zbyt ulega manipulacjom i kieruje się wdzięcznością.
Natomiast Gavin to typowy ideał. Nic dziwnego, że każda do niego lgnęła. To także nie pierwsza męska postać w literaturze, która z pozoru wydaje się playboyem, a wnętrze ma wrażliwe. Jednak kreacja tej postaci nie okazała się porażką, wręcz przeciwnie, wywołała u mnie ciepłe odczucia.
Co do Dillona, choć na początku mnie śmieszył, później miałam ochotę kopnąć go w tyłek.
Nie zabrakło także akcji, która w szczególności widoczna jest bliżej zakończenia książki. Spodziewałam się happy end'u, ale na niego jeszcze za wcześnie. Rozwiązanie zastosowane przez autorkę jest jak najbardziej zadowalające.
Niespodzianka na sam koniec. Początek drugiego tomu! A to oznacza, że dano nam kawałek dalszej historii, byśmy zgłodnieli ciągu dalszego i chcieli więcej. No i cóż... Zadziałało. ;)
Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na wrześniową premierę drugiego tomu jakim jest "PULSE".
Jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z tą lekturą, to nie ma się nad czym zastanawiać.
Wierzcie mi - chcecie ją przeczytać. Nie potrzebujemy historii z kosmosu, aby dać ponieść się emocjom.
A na podsumowanie cytat, który urzekł każdy skrawek mojej duszy:
"Gdybyś mi powiedziała w dniu, kiedy się poznaliśmy, że złamiesz mi serce i że miną dni, miesiące, nawet lata, a ból nie przeminie, i tak bym się w tobie zakochał."
http://books-culture.blogspot.com/2015/08/collide-gail-mchugh.html
Emily właśnie kończy college. Zaraz po tym, na powitanie dorosłości, dostaje od losu cios poniżej pasa - umiera jej matka. To bardzo ciężki okres w życiu dziewczyny. Gdyby nie wsparcie jej chłopka Dillona, któremu wiele zawdzięcza, nie ruszyła by z miejsca tak szybko. Przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie zamierza rozpocząć nowe życie.
To właśnie tam poznaje Gavin'a. Już...
2015-07-29
Kiedy ścigają Cię demony przeszłości jedynym rozsądnym wyjściem zdaje się być ucieczka od miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Kiedy zostawisz to za sobą, pojawia się nadzieja, że możesz rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu - bez osób, które skrzywdziłaś lub nie umiałaś im pomóc, przemocy, bólu, cierpienia... Bez obezwładniających Cię uczuć. Lecz ucieczka od emocji nigdy się nie udaje. Trzeba się z nimi zmierzyć, poradzić sobie i z nimi i z ludźmi, których dotyczą.
***
Doskonale wie o tym Emma - dziewczyna, którą poznaliśmy w Powód, by oddychać i Oddychając z trudem. Półtora roku później znajduje się w collegu wraz z nowymi przyjaciółkami: Peyton, Meg i Sereną. Uciekając pozostawiła za sobą nie tylko Weslyn ale także Evana. Część bolesnych wspomnień zamknęła w pudełku, chowając je jak najgłębiej. Ścigana przez demony przeszłości, zdruzgotana, doskonale wie, że nie poradzi sobie z tym sama i zaczyna szukać czegoś, co na chwilę przyćmi jej wewnętrzny ból. Zaczyna coraz częściej sięgać po alkohol, imprezuje, robi rzeczy, które podnoszą jej adrenalinę. Znajduje się na skraju przepaści... Czy Sara i przyjaciółki będą w stanie ją "uleczyć"?
Wydaje się, że gorzej być już nie może i wtedy bolesne wspomnienia powracają do niej jak bumerang za sprawą jednego wydarzenia. Wtedy znów go spotyka - Evan.... Wybaczy jej, czy znienawidzi? Pomoże, czy pozwoli aby pochłonęła ją ciemność? Tylko wtedy u boku Emmy pojawia się ktoś jeszcze, ktoś zupełnie nowy...
***
Pamiętam kiedy sięgałam po raz pierwszy po Powód, by oddychać, który sprawił, że każdą najmniejszą emocję odczułam na własnej skórze. Oddychając z trudem przyprawiło mnie o nie jedną palpitację serca, zaś Biorąc oddech okazał się zupełnie inny od poprzednich tomów. Nieco lżejsza, ciut słabsza ale nadal trzymająca poziom. Możliwe, że duży wpływ na to miał czas rozegrania się wydarzeń, czyli 1,5 roku później. Również narracja, która prowadzona jest z perspektywy dwóch osób: Emmy i Evana. Bohaterowie stali się dojrzalsi, zmieniło się otoczenie, przez co klimat powieści nabrał zupełnie innych barw.
"Jesteśmy równie źli jak oni, kłamiemy i zwodzimy. Niszczymy ludziom życie."
Jeśli czytaliście poprzednie części doskonale pamiętacie kreację głównej bohaterki. Dziewczyna chciała zostać niezauważalna, ukrywała przed światem swoje blizny, w szczególności te fizyczne. Lecz całe to piekło przez, które przeszła odbiło się na jej psychice. To właśnie w ostatnim tomie Rebecca Donovan zagłębiła się w tajnikach ludzkiej psychiki. Rany cielesne łatwiej uleczyć ale te znajdujące się w ludzkiej psychice stanowią większe wyzwanie. Wtedy nieświadomi tego co robimy, powoli zaczynamy staczać się na dno. Kiedy Emma sięga po alkohol, sypia u boku innego mężczyzny, zaczyna stawać się jak jej matka. Dopuszcza się ekstremalnych wyzwań, które nie raz grożą śmiercią. Myśli, że jest nieskłonna do obdarzenia kogoś ponownie uczuciem, bo wszystkich których kocha tylko rani. Wydaje się, że może im zaoferować tylko cierpienie. Jest inną Emmą niż tą jaką do tej pory znaliśmy. Sięgając po tego typu rzeczy ucisza tylko na chwilę ból, który ją otacza. Lecz nie tędy droga...
"W życiu doświadczyłam miłości i straty. Utrata rzuciła mi wyzwanie, czyniąc mnie silną, ale to miłość mi pomogła, gdy byłam słaba. Przetrwałam. A teraz pragnęłam się skupić na tym, by żyć."
Kiedy nie umiesz pomóc sobie, Twoją jedyną szansą jest pomoc innych... Sara i przyjaciółki, nowy mężczyzna, a także Evan - doskonale o tym wiedzą. Zadziwiające jak ludzie, którzy są nam bliscy lub mniej, są w stanie podołać temu wyzwaniu nie odchodząc przy pierwszej lepszej okazji. Czy kiedy jesteś świadkiem przemocy zareagujesz? Tak wielu z nas ma kłopot w wykonaniu pierwszego, obronnego czynu, a co dopiero w dalszych etapach....
Serię Oddechy czyta się w przerażającym tempie, pochłaniając dokładnie każde słowo i jednocześnie odczuwając wszystkie emocje. Pojawiają się ciarki na całym ciele, a po zakończeniu każdej części nieustannie pragnie się więcej. Poruszają one niezwykle ważną tematykę jaką w głównej mierze jest przemoc,alkoholizm. Skłania do wielu refleksji. Nie każdemu autorowi/autorce udaje się tak wpłynąć na czytelnika, jak za każdym razem robi to Rebecca Donovan.
Nie sposób nie wspomnieć o przepięknych szatach graficznych, zarówno Biorąc oddech jak i pozostałe tomy, zdobią pastelowe odcienie. Wykonane solidnie, choć albo to ja mam pecha, albo rzeczywiście coś jest na rzeczy, że klej nie daje rady, bo w każdym tomie kilkanaście kartek jak na złość odkleiło się samoistnie.
Jeśli szukacie książek przy których zarwiecie całą noc, a rano nie będziecie wiedzieli co ze sobą zrobić, sięgnijcie po całą serię #Oddechy. Choć Biorąc oddech sprawia wrażenie innego, nieco odróżniającego się od poprzednich części tomu, to dzięki temu staje się on wyjątkowy.
"-Każdy mój oddech zawdzięczam tobie(...)
-Nawet gdy nie było cię przy mnie,by mnie ocalić,byłeś moim powodem,by oddychać"
http://books-culture.blogspot.com/2015/07/biorac-oddech-rebecca-donovan.html
Kiedy ścigają Cię demony przeszłości jedynym rozsądnym wyjściem zdaje się być ucieczka od miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Kiedy zostawisz to za sobą, pojawia się nadzieja, że możesz rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu - bez osób, które skrzywdziłaś lub nie umiałaś im pomóc, przemocy, bólu, cierpienia... Bez obezwładniających Cię uczuć. Lecz ucieczka od emocji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nathalie Semenuik przedstawia legendy dotyczące dziewięciu żyć kota, a także wróżek ze szmaragdowego wybrzeża. Ukazuje jego miejsce w literaturze, a także pozycje człowieka w odniesieniu do przesądów. Rozważa kolor pełen sprzeczności nawiązując do różnych epok i kultur. To książka odpowiednia na prezent, idealna do rozmów i rozważań nad tym: Czy czarny znaczy pechowy?
Całość recenzji na: https://bit.ly/2xlCjK7
Nathalie Semenuik przedstawia legendy dotyczące dziewięciu żyć kota, a także wróżek ze szmaragdowego wybrzeża. Ukazuje jego miejsce w literaturze, a także pozycje człowieka w odniesieniu do przesądów. Rozważa kolor pełen sprzeczności nawiązując do różnych epok i kultur. To książka odpowiednia na prezent, idealna do rozmów i rozważań nad tym: Czy czarny znaczy...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to