Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Kolejną historią, którą chciałam nadrobić była Czarna loteria i ta zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Opowiada ona o tragicznie zmarłej pielęgniarce podczas zabiegu operacyjnego. Miał to być banalny zabieg chirurgiczny, a skończył się śmiercią pacjentki. Zarzuty kierowane są w stronę anestezjolog Kate. Adwokat wynajęty przez rodzinę zmarłej jest święcie przekonany o winie lekarki. Jednak gdy giną kolejne osoby powiązane ze środowiskiem medycznym wszystko zaczyna się komplikować... Kto przyczynił się do tych śmierci?

Czarna loteria jest przyjemna i intrygująca, przez co czyta się ją naprawdę szybko, także ze względu na ilość stron - 288. To lektura na wieczór, ewentualnie kilka w zależności od dysponowanego czasu.

Podsumowując, nadal będę polecać Wam twórczość Gerritsen. Jeżeli chcecie zacząć od lżejszych historii to sięgajcie po jednotomowe wydania. Gdy będą dla Was "za słabe" to koniecznie sprawdźcie serię Rizzoli&Isles!

Kolejną historią, którą chciałam nadrobić była Czarna loteria i ta zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Opowiada ona o tragicznie zmarłej pielęgniarce podczas zabiegu operacyjnego. Miał to być banalny zabieg chirurgiczny, a skończył się śmiercią pacjentki. Zarzuty kierowane są w stronę anestezjolog Kate. Adwokat wynajęty przez rodzinę zmarłej jest święcie przekonany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świadomie sięgnęłam po tę książkę licząc się z tym, że będzie to po prostu dobry i ciekawy kryminał, który nie porwie mnie już tak bardzo. Moje przypuszczenia sprawdziły się. Historia została dobrze zbudowana, jednak jest poniekąd przewidywalna. Główna bohaterka - Sarah dostaje telefon w środku nocy z informacją o śmierci jej męża, który zmarł w pożarze berlińskiego hotelu. Kobieta oczywiście nie może w to uwierzyć i rozpoczyna własne śledztwo. W trakcie czytania odkrywamy wątek romansu, a także dramatów miłosnych. Czy jej mąż był naprawdę tym za kogo go uważała?

Jednak nie ma co się zrażać, gdyż to były początki twórczości Gerritsen. Z każdą kolejną książką widać ogromną różnicę. Autorka pracowała nad swoim warsztatem co zaowocowało w naprawdę genialne thrillery medyczne.

Świadomie sięgnęłam po tę książkę licząc się z tym, że będzie to po prostu dobry i ciekawy kryminał, który nie porwie mnie już tak bardzo. Moje przypuszczenia sprawdziły się. Historia została dobrze zbudowana, jednak jest poniekąd przewidywalna. Główna bohaterka - Sarah dostaje telefon w środku nocy z informacją o śmierci jej męża, który zmarł w pożarze berlińskiego hotelu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chyba oczekiwałam zbyt wiele od zakończenia tej serii. Rozdarte serce Mare pomiędzy Calem, a Mavenem, ostateczne starcie, które wywoła u mnie szok. Straty oraz nieoczekiwane zwroty akcji… Niestety nie było tak w przypadku ostatniej części z serii Czerwonej królowej.

Każdy z tomów wywoływał u mnie różne emocje, ale ta seria jest jedną z moich ulubionych. Bezapelacyjnie najlepszą częścią jest „Czerwona królowa”, ale bardzo silnie dorównuje jej też „Królewska klatka”. Czwarty tom to dla mnie najsłabsza część. Oczywiście wszystko tu mamy. Bohaterów których się kocha lub nienawidzi, powroty i rozstania, bitwy, planowanie kolejnych walk i potyczek… To jednak coś nie zagrało, bo ja nie mogłam się wciągnąć w fabułę. Miałam wrażenie, że ilość opisów jest zbyt przytłaczająca, a co za tym idzie brak im wartkości i płynności między wątkami. Wydawało mi się, że Aveyard zapomniała o bohaterach, którzy powinni budować całą fabułę. Oczywiście rozwinęła ich osobowości, pokazała dojrzałość, z czym musieli walczyć od początku, co jest dla mnie dużym plusem, ale np. w „Królewskiej klatce” byłam pod wielkim wrażeniem tego jak autorka zagłębiła się w każdą z postaci tworząc bardzo emocjonalną fabułę.

Każda z postaci w „Wojennej burzy” była prosta i opowiedziana przez nich ich perspektywa była do siebie bardzo podobna. Evangeline zaskoczyła mnie swoją przenikliwością i sprytem. Ta dziewczyna zawsze była dla mnie zagadką więc cieszyłam się, że jej postać była choć trochę nieprzewidywalna. Była silna i niezależna, widać, że nie chciała być już marionetką w czyiś rękach i postawiła na działanie, aby stworzyć sobie taką przyszłość, jaka jej odpowiadała. Mogłam też bardziej przyjrzeć się Mavenowi, który okazał się być bardzo skomplikowanym bohaterem. Mare wybrała swoje ideały, a Cal… Cóż nie spodziewałam się wielkiej zmiany skoro wybrał koronę. Zawsze coś z nim było nie tak. I tylko tyle mogę powiedzieć o postaciach, bo było bardzo niewiele charakteru postaci, a tak wiele pustych słów.

Styl powieści był momentami bardzo trudny z powodu dużej ilości opisów. Gdyby tak wywalić część ich i zmniejszyć liczbę stron o połowę to mogłaby być lepszą wersją siebie. COŚ w końcu by się działo, a nie było rozwleczone jak flaki z olejem. Jedyne co się nie zmieniło w „Wojennej burzy” to to, że Maven wciąż ma obsesję na punkcie Mare i trawi go zazdrość o Cala, podczas gdy obaj powinni skupić się bardziej na tym o co walczą. Chyba muszę odpocząć też od tej historii i może za jakiś czas do niej wrócę i ponownie przeanalizuję wszystko. Moja ocena jest jak na razie neutralna i czuję się zawiedziona. Szkoda, że autorka zrobiła otwarte zakończenie. Wolałabym wiedzieć co nieco więcej o bohaterach i jak im się życie ułożyło niż liczyć na to, że być może za jakiś czas wróci do nas z kolejnym tomem z serii.

Chyba oczekiwałam zbyt wiele od zakończenia tej serii. Rozdarte serce Mare pomiędzy Calem, a Mavenem, ostateczne starcie, które wywoła u mnie szok. Straty oraz nieoczekiwane zwroty akcji… Niestety nie było tak w przypadku ostatniej części z serii Czerwonej królowej.

Każdy z tomów wywoływał u mnie różne emocje, ale ta seria jest jedną z moich ulubionych. Bezapelacyjnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nathalie Semenuik przedstawia legendy dotyczące dziewięciu żyć kota, a także wróżek ze szmaragdowego wybrzeża. Ukazuje jego miejsce w literaturze, a także pozycje człowieka w odniesieniu do przesądów. Rozważa kolor pełen sprzeczności nawiązując do różnych epok i kultur. To książka odpowiednia na prezent, idealna do rozmów i rozważań nad tym: Czy czarny znaczy pechowy?

Całość recenzji na: https://bit.ly/2xlCjK7

Nathalie Semenuik przedstawia legendy dotyczące dziewięciu żyć kota, a także wróżek ze szmaragdowego wybrzeża. Ukazuje jego miejsce w literaturze, a także pozycje człowieka w odniesieniu do przesądów. Rozważa kolor pełen sprzeczności nawiązując do różnych epok i kultur. To książka odpowiednia na prezent, idealna do rozmów i rozważań nad tym: Czy czarny znaczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Żyjemy z dnia na dzień często nie zważając na to czy dany dzień jest naszym pierwszym, czy ostatnim. Kłócimy się bez powodu, rzucamy słowa na wiatr i brakuje nam czasu na kontakt z najbliższymi. 

W tym całym szybkim trybie życia, który prowadzimy zapominamy, że nic nie trwa wiecznie. Ani szczęście, ani zdrowie. A tym bardziej życie. Dopiero śmierć lub choroba tych, których kochamy wstrząsa nami dogłębnie. Jak żyć gdy nie ma obok nas osoby, która była całym naszym światem? Jak wygrać walkę gdy nie ma już nadziei?

‌Luke Allnutt w swojej najnowszej książce "Niebo na własność" ukazuje sylwetki dwóch dorosłych ludzi, których szczęśliwą sielankę zakłóca nagła choroba synka. Z pozoru zwykle zaburzenia ruchowe, mowy nie wydają się być tak poważnym schorzeniem jakim się okazuje nowotwór mózgu - taka diagnozę stawiają lekarze. Ta wiadomość sprawia, że każdy z rodziców reaguje inaczej. I tutaj na uwagę zasługują świetnie wykreowane sylwetki i charaktery bohaterów. Jeden stara się czerpać z być może ostatnich dni życia synka jak najwięcej poniekąd "akceptując" los (choć ciężko to nazwać akceptacją), drugi zaś szuka ostatniej deski ratunku. Mimo, iż zdaje sobie sprawę, że być może nie wygra tej walki to nie daje za wygraną. Wciąż ma nadzieję, że zdarzy się cud, a jak nie to, że medycyna okaże się wybawieniem. Czytając tę książkę nie mogłam się od niej oderwać. To przepiękna powieść o miłości, nadziei i wierze, która skruszy niejeden lód w ludzkim sercu. To także historia o tym, że czasami gdy kogoś bardzo chcemy to pojawiają się trudności. Rob i Anna oboje pragnęli dzieci. Ich starania dwukrotnie przerywało poronienie. Gdy udało się dotrzymać ciąży i urodził się Jack, momentalnie stał się ich oczkiem w głowie. I nagle los kolejny raz rzuca im kłody pod nogi. Rozpacz, ból to namiastka tego co czują. Dostają nadzieję, że ma być dobrze, że wyzdrowieje lecz czas nie jest łaskawy. Zaczyna się to na nich odbijać. Podobno choroba powinna zbliżać lecz tu jest na odwrót.
‌Ta książka skłania do refleksji i wzrusza czytelnika. Powinien przeczytać ją każdy bez względu na priorytety. I jak to mówią: "Śpieszmy się kochać ludzi...".

Żyjemy z dnia na dzień często nie zważając na to czy dany dzień jest naszym pierwszym, czy ostatnim. Kłócimy się bez powodu, rzucamy słowa na wiatr i brakuje nam czasu na kontakt z najbliższymi. 

W tym całym szybkim trybie życia, który prowadzimy zapominamy, że nic nie trwa wiecznie. Ani szczęście, ani zdrowie. A tym bardziej życie. Dopiero śmierć lub choroba tych, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Profesor literatury - Stephen Worthington wiele nauczył się w sypialni dzięki swojej nieposkromionej studentce Julii Wilde. Ich znajomość miała polegać na przyjemności bez zobowiązań, lecz z czasem zmieniła się w coś o wiele głębszego - przynajmniej dla Stephena.
Zakochany po uszy, ma dość "koleżeńskiego seksu". Julia jednak nie chce słyszeć o poważnych uczuciach. Stephen przypuszcza, że to nonszalanckie podejście do ich związku jest tylko fasadą.



Julii od samego początku wpadł w oko Stephen. Chciała iść z nim po prostu do łóżka, przeżyć kolejne miłe chwile w ramionach mężczyzny jednak bez zobowiązań. Przywiązanie, głębsze uczucie do drugiej osoby, posiadanie nadziei i planów na przyszłość to temat, o którym dziewczyna nie chce nawet myśleć. Strach przed nieznanym i ponowną utratą osoby, którą się kocha jest silniejszy od ryzyka, które warto podjąć by być szczęśliwym.

Gdy Julia dostrzega, że ich "przygoda" zaczyna schodzić na niebezpieczny teren, chce się wycofać. Jednak nie taki plan ma wobec niej Stephen, który dostrzegł w dziewczynie coś więcej. Zakochał się w jej niewinności, delikatności a zarazem walecznej stronie duszy. To właśnie przy Julii czuje się swobodnie, nie krępuje go obcowanie z kobietą, nie stresuje się tak jak na dotychczasowych randkach. Dlatego też małymi kroczkami chce pokazać dziewczynie, że zależy mu nie tylko na seksie, lecz na niej samej.

Cała historia kręci się wokół dwójki głównych bohaterów, ich relacji, lęku przed nieznaną miłością. Słowa "Kocham Cię" są tutaj wypowiadane z pełną odpowiedzialnością, a nie rzucane na wiatr. Miłość tej dwójki jest trudna, Julia ma wewnętrzne opory przed związkami, co oczywiście zostaje wraz z biegiem wydarzeń wyjaśnione.

"Absolwentka" jest erotykiem, z rodzaju tych mniej wulgarnych. Książka sama w sobie jest przyjemną lekturą. Osobiście nie dostrzegłam tu akcji, która sprawiłaby, że nie mogłabym oderwać się od czytania. Duża ilość dialogów, które bardzo lubię, sprawia, że historię pochłania się dość szybko.
Z pewnością znajdziemy w niej sytuacje śmieszne, bądź lekko żenujące. Bo czasem aż ciężko uwierzyć, że w wieku profesora literatury (trzydziestoparoletni mężczyzna) można mieć tak małe pojęcie o seksie, i nie mam tu na myśli praktyki, tylko teorię.

Nadmierna ciapowatość Stephena w pewnych momentach mnie irytowała. Być może ta postać jest zbytnio przerysowana? Oceńcie sami.

Profesor literatury - Stephen Worthington wiele nauczył się w sypialni dzięki swojej nieposkromionej studentce Julii Wilde. Ich znajomość miała polegać na przyjemności bez zobowiązań, lecz z czasem zmieniła się w coś o wiele głębszego - przynajmniej dla Stephena.
Zakochany po uszy, ma dość "koleżeńskiego seksu". Julia jednak nie chce słyszeć o poważnych uczuciach. Stephen...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Stephen to spokojny, poukładany mężczyzna. Pracuje jako wykładowca literatury na uniwersytecie. Jego tydzień jest przewidywalny, w określone dni zajmuje się odpowiednimi sprawami, dzięki czemu posiada kontrolę nad własnym życiem. Ubiera się staromodnie, na typowego "starszego pana profesora" choć sam jest dopiero koło trzydziestki. Pod starymi frakami skrywa seksowne, umięśnione ciało, które regularnie rzeźbi wraz z bratem na siłowni. Mężczyzna bardzo poważnie podchodzi do ćwiczeń i wysiłku fizycznego, nie chce w przyszłości zmagać się z wieloma chorobami, pragnie utrzymać kondycję i zdrowie jak najdłużej. Dla niego umięśnione ciało to tylko dodatek, a nie tak jak w przypadku jego brata - haczyk na laski.

Jego dotychczasowe, wydawałoby się idealne życie rujnuje studentka - panna Wilde. Pyskata, zwracająca się do Stephena po imieniu, wyrażająca swoje zdanie bez wcześniejszego podniesienia ręki w górę. Nie można zarzucić jej braku inteligencji, wręcz przeciwnie. Jej uwagi są zawsze trafne i interesujące. Dzięki niej zajęcia są ciekawsze. Jednak początkowo panna Wilde skutecznie działa na nerwy Stephenowi. Do czasu..

Jako, że “Debiutant” jest erotykiem, nie trudno się domyślić, że dwoje głównych bohaterów połączy zakazany romans. Stephen zaryzykuje swoją posadę, pracę i reputację, jednak nie będzie w stanie oprzeć się niegrzecznej pannie Wilde.

To co odróżnia ową lekturę od innych tego typu jest kreacja bohaterów. Dominującą postacią jest panna Wilde. To ona posiada większą wiedzę odnośnie seksualności człowieka i dużo większe doświadczenie w seksie niż sam Pan profesor. Stephen staje się jej uczniem. Na duży plus zasługuje brak sado maso i innych tego typu rzeczy. Sceny erotyczne są normalnymi zbliżeniami dwójki ludzi, którzy odczuwają pożądanie i pragną siebie nawzajem. Jak się okazuje, nie potrzeba wprowadzania udziwnień, pejczów itp. by erotyk był erotykiem.

Niektóre dialogi potrafią rozbawić czytelnika. Sam Stephen jest dość zabawny w swojej niewiedzy i niewinności. Przy tym bardzo zależy mu na dziewczynie, nie chce zrobić czegoś niewłaściwego. Co prawda czasem za dużo myśli zamiast działać, ale ogólnie wywiera dobre wrażenie. Zagadką była dla mnie Julia. Niestety w pierwszej części nie odkryłam wszystkich kart odnośnie jej postaci.

“Debiutant” to pozycja warta przeczytania. Lekka, ale jednocześnie momentami zastanawiająca. Choć widziałam dużo negatywnych opinii o tej książce, osobiście nie żałuję, że ja przeczytałam. Co więcej sięgnę po drugi tom, gdy tylko nadarzy się okazja.

books-culture.blogspot.com

Stephen to spokojny, poukładany mężczyzna. Pracuje jako wykładowca literatury na uniwersytecie. Jego tydzień jest przewidywalny, w określone dni zajmuje się odpowiednimi sprawami, dzięki czemu posiada kontrolę nad własnym życiem. Ubiera się staromodnie, na typowego "starszego pana profesora" choć sam jest dopiero koło trzydziestki. Pod starymi frakami skrywa seksowne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Alice Bassi ma trzydzieści lat, za sobą pięcioletni związek, pracuje w lokalnej telewizji produkującej opery mydlane i teleturnieje. Wciąż szuka rycerza na białym koniu. Takiego wprost z romantycznych filmów, który będzie kochał po wsze czasy, wykaże się wyrozumiałością dla jej humorów.

Jest to historia, którą z całą pewnością można traktować z przymrużeniem oka. Temat astrologii i jej wpływu na ludzkie życie nie jest tutaj stricte poważnie traktowany, dlatego wszyscy, którzy obawiają się w tej książce złych mocy, nakłaniania do życia według tarota itd. nie mają powodów do zmartwień. Astrologia jest tutaj tłem, symbolem, a nawet można by się pokusić o stwierdzenie, że została przedstawiona jako ludzkie pragnienie posiadania wiedzy na temat tego co nas czeka, kto jest dla nas odpowiedni, na kogo powinniśmy uważać, czy odniesiemy w niedalekiej przyszłości sukces, wygramy w loterii...

Ludzie chcieliby wiedzieć co ich czeka, żeby mogli się na to przygotować i kierować swoim życiem rozsądnie, co jest niemożliwe i nigdy nie będzie. Życie to jedna wielka niespodzianka o czym doskonale przekonała się główna bohaterka.

Astrologiczny przewodnik po złamanych sercach to lekka, przyjemna powieść, która potrafi rozbawić do łez. Główna bohaterka informację o zaręczynach jej byłego chłopaka traktuje jako przysłowiowy gwóźdź do trumny. Alice ma pecha co do facetów. Trafia na samych dupków, którzy poza pociągającym wyglądem nie mają nic innego do zaoferowania. Jednak dziewczyna nie poddaje się, wierzy w miłość, jest silną osobą, która cierpliwie czeka na swoją kolej i własnego księcia na rumaku. Mimo wszystkich nieprzyjemności, które ją spotykają, po części z jej winy - takie są konsekwencje braku asertywności, Alice pozostaje pozytywnie nastawioną do życia kobietą.

Zwariowana, zakręcona, ale pomocna w każdej sytuacji, więc dlaczego nie przyciągnęła do siebie porządnego mężczyzny.. Pech? A może zły układ gwiazd, nieodpowiednia kompatybilność znaków zodiaku, którymi zaczyna kierować się w życiu? Wcześniej nie stosowała takich metod, to Tio, kolega z pracy, zainteresował ją astrologią. Tylko czy miłość jest zapisana w gwiazdach? One o wszystkim decydują?

"(...) Tarzan był niewątpliwie spod znaku Barana. I, o ile nie chcesz odnaleźć swojego mężczyzny na drzewie lub musieć zaspokajać jego potrzeb trzy razy dziennie, odpuść sobie."

Autorka w ciekawy sposób ujęła temat pościgu za miłością. Z jednej strony już od maleńkości dziewczynki spotykają się z obrazem rywalizacji o względy chopców. Chłoną teksty z bajek, w których bohaterki, wróżki czy inne stworzonka zwracają dużą uwagę na wygląd, ubrania jako jedno z narzędzi do zdobycia idealnego chłopaka. Gdy już dorosną stawiają czoła komediom romantycznym, w których zawsze widzimy szczęśliwe zakończenie. Wykreowany obraz wysokich, umięśnionych, przystojnych facetów jako tych perfekcyjnych, jedynych, idealnych jest głęboko zakorzeniony w umysłach większości nastolatek, część z nich z tego wyrasta, część niestety nie. Później spotykają się z obrazem prawdziwego życia, prawdziwych związków, które nie są tak barwne jak na filmach. Spotyka ich zawód, rozczarowanie, niektóre popadają w kompleksy. Gdy koleżanki zaręczają się wcześniej niż one stanowi to pretekst do popadania w depresję.
A wystarczy tylko na chwilę się zatrzymać w tej pogoni 'kto pierwszy na ślubnym kobiercu' i pomyśleć, czego tak naprawdę chcemy od życia, czym dla nas jest miłość, czego (realnego) oczekujemy od potencjalnego partnera. Nic na siłę. Miłość nas znajdzie, gdy przyjdzie na to pora. Czasem warto poczekać i w tym czasie nauczyć się żyć dobrze ze sobą i swobodnie czuć się w swoim towarzystwie. Bo jeśli nie pokochamy siebie, będzie nam trudno tak prawdziwie pokochać drugą osobę.

"Nigdy nie będziesz szczęśliwa, jeśli nie zaryzykujesz. Nie można wejść na szczyt, nie licząc się z tym, że można z niego spaść."

Miłosne zawirowania Alice kończą się w sposób dość przewidywalny, jednak historie jakich dostarczyła nam główna bohaterka wszystko wynagradzają. Poza tym czego miałybyśmy się spodziewać? Lektura zdaje się być napisana idealnie dla kobiet pragnących zrelaksować się, odwrócić myśli od dnia codziennego.

Pomimo humoru całej historii, nie jest to prościutka niewymagająca przemyślenia książka. Autorka wykazała się wiedzą na temat astrologii, podeszła do tematu na poważnie, przestrzegając równocześnie czytelników, że w życiu powinniśmy się kierować przede wszystkim własnymi emocjami i sercem.

Alice Bassi ma trzydzieści lat, za sobą pięcioletni związek, pracuje w lokalnej telewizji produkującej opery mydlane i teleturnieje. Wciąż szuka rycerza na białym koniu. Takiego wprost z romantycznych filmów, który będzie kochał po wsze czasy, wykaże się wyrozumiałością dla jej humorów.

Jest to historia, którą z całą pewnością można traktować z przymrużeniem oka. Temat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno nie czytałam tak dobrej debiutanckiej książki. Już sam prolog wzbudził we mnie ciekawość. Historia napisana jest w dwóch ramach czasowych: retrospekcji, w której poznajemy ostatnie dni z życia prawdziwej Rebeki oraz z perspektywy teraźniejszej, której narratorką jest oszustka podająca się za zaginioną Rebekę. Ta forma bardzo przypadła mi do gustu, obie relacje tworzą spójną całość. Miałam już styczność z takim zabiegiem, jednak zazwyczaj zastosowana retrospekcja dawała odczuć, że to było kiedyś i znacznie odcina się od teraźniejszości. W tym przypadku jest zupełnie inaczej. Czytając czułam jakbym podążała w tym samym czasie za historiami obu dziewczyn. Do tej pory zachwycam się płynnością całej fabuły.

Jeżeli szukacie historii trzymającej w napięciu... bingo! Właśnie ją znaleźliście. Narastające napięcie, namacalność emocji towarzyszących bohaterkom, atmosfera czyhającego zła, jednak trudnego do zdefiniowania, zagrożenie, które tak bardzo zniszczyło poczucie bezpieczeństwa to idealna mieszanka tworząca dobry kryminał. Sceny zawarte w książce to nie makabryczne rzezie, czy sadystyczni oprawcy. Moim zdaniem autorka posłużyła się czymś znacznie mocniejszym niż wizja makabryczności - psychiką. Atmosfera towarzysząca zdarzeniom, dostęp do myśli bohaterki, poczucie jej strachu, sprawia, że nie potrzebujemy krwawych ozdobników by czuć ucisk w żołądku, narastające napięcie i oczekiwanie na najgorsze.

Całość recenzji: http://books-culture.blogspot.com/2017/03/coreczka-anna-snoekstra.html

Dawno nie czytałam tak dobrej debiutanckiej książki. Już sam prolog wzbudził we mnie ciekawość. Historia napisana jest w dwóch ramach czasowych: retrospekcji, w której poznajemy ostatnie dni z życia prawdziwej Rebeki oraz z perspektywy teraźniejszej, której narratorką jest oszustka podająca się za zaginioną Rebekę. Ta forma bardzo przypadła mi do gustu, obie relacje tworzą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Julia to 35 letnia kobieta, która postanawia w końcu przestać przymykać oczy na kolejne wymówki, tłumaczenia bez głębszego sensu swojego męża, który od dłuższego czasu ją zdradza. Rozwód. To chyba dobra opcja, prawda? Przeprowadza się do małego mieszkania wraz z kotem - Piernikiem. Otoczona wspaniałymi ludźmi - przyjaciółmi, starszym sąsiadem - rozpoczyna nowy etap w swoim życiu, który przyniesie jej wiele zmian, nie tylko zewnętrznych ale i wewnętrznych. Czy Julia zazna szczęścia, gdy ktoś nieznajomy wkroczy niespodziewanie na jej ścieżkę życia?


"Pamiętaj, że prawdziwy facet to taki, który zmazuje Ci szminkę na ustach, a nie tusz na rzęsach..."

Ścieżki życia to debiut Pani Edyty Kowalskiej. I choć zamknięty został w ponad stu stronach to zdecydowanie nie ma do czego się przyczepić. Autorka zawarła tu wszystko.

Wyraziści bohaterowie swoją pozytywną energią zarażają czytelnika od pierwszych stron. Główna bohaterka - Julia - to sympatyczna bibliotekarka, która na każdym kroku wykazuje ogromną miłość do literatury. Uwielbia zwierzęta, a pomoc innym ludziom niesie w każdej potrzebie i bez wygórowanych oczekiwań do uzyskania czegoś w zamian. Jej przyjaciółka - Ola - z mężem i dziećmi to również ludzie o dobrym sercu. Wspierają ją w trudniejszych, jak i przyjemniejszych dla niej chwilach. A kiedy na jej ścieżce pojawia się przystojny dziennikarz nie ukrywają radości, trzymają kciuki i służą dobrą radą.


" (...)jeśli się kogoś kocha, można na różne sposoby tłumaczyć sobie jego zachowanie, można usprawiedliwiać i wybaczać. Aż miarka się przebrała. Zawsze przychodzi w końcu taki moment, że coś pęka, pojawia się złość, żal i poczucie krzywdy."


To powieść lekka, pisana w formie pamiętnika, którą czyta się zaledwie w kilka godzin, a na końcu czuje się lekki żal, że to już koniec. Barwne dialogi oplecione humorem dodają tej książce uroku, wywołując setki uśmiechów na twarzy. Jednak znajdziemy tu także paletę innych emocji i myśli, które rodzą się w trakcie i po zakończeniu czytania. Edyta Kowalska swoim słowem uświadamia czytelnika w jakim miejscu znajdujemy się w swoim życiu, dodaje wiary i nadziei w lepsze jutro. Wyraźnie daje do zrozumienia, że jeśli chcemy aby coś w naszym życiu nabrało cieplejszych barw i miało lepszy wydźwięk to niezależnie na jakiej ścieżce znajdujemy się, czasami paląc za sobą mosty trzeba jednocześnie cofnąć się do jakiegoś istotnego momentu,punktu, który doprowadził nas do tego miejsca, w którym aktualnie utknęliśmy.

"Drogi życia są zawiłe i pełne krętych ścieżek…(…)łatwo można zabłądzić, skręcając w niewłaściwą. W gąszczu nie widać, dokąd ona prowadzi. Na szczęście w każdej chwili jest szansa, by zawrócić, ale nie zawsze trafisz na tę łatwiejszą i przyjemniejszą.(…)masz szansę dojść do końca ścieżki, na której stoi szczęście. Musisz tylko założyć odpowiednie buty, by łatwiej przejść po kamieniach i wystających korzeniach."


Ścieżki życia to przyjemna lektura na każdą chwilę, moment, sekundę naszego życia. Wzrusza, bawi, niesie mądrość. Dla jednych będzie ona po prostu przyjemną lekturą, przerywnikiem, a dla innych może okazać się małym ocaleniem na zagubionym życiowym zakręcie.

http://books-culture.blogspot.com/2017/03/sciezki-zycia-edyta-kowalska.html

Julia to 35 letnia kobieta, która postanawia w końcu przestać przymykać oczy na kolejne wymówki, tłumaczenia bez głębszego sensu swojego męża, który od dłuższego czasu ją zdradza. Rozwód. To chyba dobra opcja, prawda? Przeprowadza się do małego mieszkania wraz z kotem - Piernikiem. Otoczona wspaniałymi ludźmi - przyjaciółmi, starszym sąsiadem - rozpoczyna nowy etap w swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Aborcja na przestrzeni lat - jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów. Jeśli myśleliśmy, że aborcja to coś nowego to niestety żyliśmy w błędzie. Jak się okazuje swoje początki miała już w starożytności, gdzie dokonywano jej za pomocą infuzji ziołowych, leków a także ostrych narzędzi...
W dziale podróżniczym przedstawiona została przepiękna Australia. Gdy tak się o tych miejscach czyta, ogląda wspaniałe zdjęcia, to wydaje się, że pokonanie takiego dystansu jest tego warte. Nawet te wszystkie robactwa schodzą na dalszy plan. A fauna i flora takich miejsc, dla miłośników natury zwłaszcza, to raj na ziemi.
więcej na: http://books-culture.blogspot.com/2016/09/english-matters-wrzesienpazdziernik-2016.html

Aborcja na przestrzeni lat - jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów. Jeśli myśleliśmy, że aborcja to coś nowego to niestety żyliśmy w błędzie. Jak się okazuje swoje początki miała już w starożytności, gdzie dokonywano jej za pomocą infuzji ziołowych, leków a także ostrych narzędzi...
W dziale podróżniczym przedstawiona została przepiękna Australia. Gdy tak się o tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

English Matters to jak do tej pory najlepszy magazyn do nauki języka obcego, z którym jestem związana już okrągły rok. Znajomość języków jest powszechnie wymagana, czy to w pracy, czy w szkole/na studiach. Jednak oprócz ogólnego przymusu warto szkolić swój warsztat dla siebie samego i osiągać satysfakcję z posiadanych umiejętności. Wyjeżdżając na wakacje milej i bezstresowo spędza się czas w obcym miejscu, gdy rozumie się (chociaż połowicznie) co ludzie do nas mówią. Po prostu mówiąc kolokwialnie: fajnie jest, gdy możemy porozmawiać z rodowitymi mieszkańcami. Bo po co uczymy się języka jak nie po to by nawiązywać kontakty, prowadzić konwersacje? Nauka "na sucho" bez odzwierciedlenia tego w praktyce nie ma większego sensu.

Przypomnę, że jest to dwumiesięcznik, co sprawia, że nie musimy gonić od numeru do numeru co miesiąc. Mamy dwa miesiące na zapoznanie się z magazynem, tak na spokojnie. Sięgamy po niego kiedy chcemy, o dowolnej porze, odsłuchujemy teksty w mp3, co podwaja skuteczność nauki, bo angażujemy do tego celu wzrok, słuch...

Zatem co ciekawego w obecnym numerze?
.....
więcej na:http://books-culture.blogspot.com/2016/08/english-matters-lipiecsierpien-2016.html

English Matters to jak do tej pory najlepszy magazyn do nauki języka obcego, z którym jestem związana już okrągły rok. Znajomość języków jest powszechnie wymagana, czy to w pracy, czy w szkole/na studiach. Jednak oprócz ogólnego przymusu warto szkolić swój warsztat dla siebie samego i osiągać satysfakcję z posiadanych umiejętności. Wyjeżdżając na wakacje milej i bezstresowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolorowanka zapewnia nam różnorodność wzorów i stopni zaawansowania. Znajdziemy tutaj prostsze rysunki, piękne ich połączenie z ciekawą kaligrafią, a także trudniejsze wzory, które wymagają od nas większej precyzji.

Jak podkreśla autorka: najważniejsza jest kreatywność i dobra zabawa.

Całość recenzji na: http://books-culture.blogspot.com/2016/05/radosc-kwiatow-eleri-fowler.html

Kolorowanka zapewnia nam różnorodność wzorów i stopni zaawansowania. Znajdziemy tutaj prostsze rysunki, piękne ich połączenie z ciekawą kaligrafią, a także trudniejsze wzory, które wymagają od nas większej precyzji.

Jak podkreśla autorka: najważniejsza jest kreatywność i dobra zabawa.

Całość recenzji na:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Pętla" okazała się być przyjemną lekturą. Fabuła została dobrze przemyślana. Towarzyszymy bohaterom w ich zmaganiach, razem staramy się rozwikłać zagadkę. Począwszy od pierwszego morderstwa, a kończąc na.. no właśnie, tego wam nie zdradzę.

Akcja nie mknie w zawrotnym tempie, co jest małym minusem w powieści. Śledztwo sukcesywnie posuwa się na przód, autor stara się zainteresować i zaciekawić czytelnika podsuwając kolejne tropy. I udaje mu się to po kilkudziesięciu stronach. Wzbudza ciekawość, dlatego czytamy dalej. Jednakże akcja w moim odczuciu była za spokojna. Historia potrafi zaintrygować, ale nie trzyma czytelnika w większym napięciu. Dlatego też uważam, że pozycja ta jest idealna dla osób, które lubują się w nieco lżejszych, aczkolwiek interesujących kryminałach.

Całość recenzji: http://books-culture.blogspot.com/2016/03/petla-faye-kellerman.html

"Pętla" okazała się być przyjemną lekturą. Fabuła została dobrze przemyślana. Towarzyszymy bohaterom w ich zmaganiach, razem staramy się rozwikłać zagadkę. Począwszy od pierwszego morderstwa, a kończąc na.. no właśnie, tego wam nie zdradzę.

Akcja nie mknie w zawrotnym tempie, co jest małym minusem w powieści. Śledztwo sukcesywnie posuwa się na przód, autor stara się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nieważne kim jesteśmy, musimy radzić sobie z tym co przyniesie los, nawet jeśli okaże się gówniany, i robić, co w naszej mocy, żeby mimo to się rozwijać, kochać, mieć nadzieję... i wiarę w to, że droga, którą podążamy wiedzie do jakiegoś celu."

Bree Prescot, bo tak nazywa się główna bohaterka, postanawia wyjechać w jakieś ustronne miejsce, aby uwolnić się od traumatycznych przeżyć, które zaprzątają nie tylko jej umysł, ale i duszę. Pelion okazuje się być spokojną okolicą, gdzie - jak na start - znajduje ona całkiem przytulne mieszkanie, poznaje niewątpliwie przyjazną starszą panią, z którą od razu łapie bliższy kontakt i dzięki niej zyskuje nową pracę. Czy tutaj odnajdzie spokój i ukojenie, którego tak usilnie potrzebuje, a także uda jej się oczyścić i wyzbyć od bólu?

Pewnego dnia na jej horyzoncie pojawia się tajemniczy mężczyzna o niespotykanych oczach w kolorze whisky. Bree mówi do niego jak szalona, lecz z jego ust nie wydobywa się żadne słowo. W powietrzu unosi się coś, co trudno opisać. Przygląda się jej, pomaga z rozsypanymi zakupami na klatce schodowej i znika. Idiota? Nieśmiały mężczyzna? Pudło. Jak donoszą plotki, to Archer Hale, który nie rozmawia z nikim, nie zadaje się z nikim i nie bywa często w mieście. Odmieniec, przystojny odmieniec. Lecz czemu Bree ma wrażenie, że poza tą wielką kurtyną, która go przysłania kryje się ktoś zupełnie inny?


Co sprawiło, że tych dwoje ludzi zostało naznaczone cierpieniem? Czy to co przyciąga ich ku sobie okaże się być wytrzymałe?

" Miłość do drugiej osoby zawsze wiąże się z ryzykiem zranienia. Ja też nie chcę stracić tego, co mam. Ale jeśli nawet miałoby się nie udać, nie sądzisz, że warto? Nie wydaje ci się, że warto spróbować? "

Mia Sheridan stworzyła powieść, która wyróżnia się na tle innych New Adult pod każdym względem. To delikatna powieść o losie dwóch ludzi, którzy zaznali cierpienia, odrzucenia przez społeczeństwo, przemocy, samotności, nieszczęśliwego dzieciństwa, strachu i lęku. Prosty język, intrygująca fabuła, cieplejsze sceny i różne charaktery bohaterów to zaledwie część plusów tej książki.

Historię otula wyjątkowy klimat i emocje, które zawładną ludzkim sercem. Wszystko zostało przedstawione z dbałością, chociażby bardzo realistycznie przedstawieni bohaterowie, z wadami, bez wyolbrzymiania i słodzenia. Dwoje ludzi, którzy potrzebują miłości i odkupienia, ale im dalej w to brną tym zwiększa się poprzeczka. Nie mogą sobie obiecać tego, czego każde z nich się obawia... Ponownej straty i bezradności. Dzięki temu ta historia punktuje w oczach czytelnika i dociera do większości z nich.

Czytanie tej książki to cudowna wędrówka z życiową lekcją odnośnie m.in. niepełnosprawności innych, która często jest wyśmiewana przez otoczenie. Jest nas miliony, a nawet miliardy ludzi na całym świecie. Każdego coś wyróżnia i ta "inność" powinna być nie pogrążana, ale doceniana. Inny nie znaczy gorszy. Inny to wyjątkowy. Pozytywnie. Jeśli my mamy coś, czego nie posiada ktoś inny - łącząc się - stworzymy idealną dla nas całość.

Zakończenie, jak dla mnie perfekcyjne, wbija czytelnika w lekkie niedowierzanie, po czym maluje wyjątkowe emocje na naszej twarzy.

"Pewnego razu jeden z nich przypadkiem wpadł mi w ręce. Wyglądał okropnie – krzywy, pełen słupów i wystających nici. W zasadzie nie można było się domyślić, co przedstawia. (…) Czasem, gdy życie mocno mi się gmatwa i przestaję je rozumieć, przypominam sobie o tych obrazkach. Zamykam oczy i myślę o tym, że choć nie widzę drugiej strony, a ta, na którą patrzę, jest brzydka i poplątana, to te wszystkie słupy i odstające nitki tworzą arcydzieło. Staram się wierzyć, że z brzydoty może powstać piękno i że przyjdzie czas, kiedy uda mi się je dostrzec. Pozwoliłeś mi zobaczyć mój obrazek, Archer. Pozwól, bym pomogła ci zobaczyć twój. "

Bez słów to książka inna, pozytywnie rzecz biorąc, wyjątkowa, niepowtarzalna, fenomenalna, zapierająca dech w piesi, niczym karuzela uczuć... Udowadnia, że najpiękniejsze słowa to nie te wypowiedziane na głos, choćby były ich setki. Najpiękniejsze są te, których nie usłyszysz, ale odczytasz z ruchu warg, dłoni, przepony, po prostu mowy ciała. Unikalne, które odnajdziesz w bezgłosie. Wczytaj się w Bez słów i przekonaj się na własnej skórze, że cisza często znaczy więcej, niż dźwięk.

http://books-culture.blogspot.com/2016/03/przedpremierowo-bez-sow-mia-sheridan.html

"Nieważne kim jesteśmy, musimy radzić sobie z tym co przyniesie los, nawet jeśli okaże się gówniany, i robić, co w naszej mocy, żeby mimo to się rozwijać, kochać, mieć nadzieję... i wiarę w to, że droga, którą podążamy wiedzie do jakiegoś celu."

Bree Prescot, bo tak nazywa się główna bohaterka, postanawia wyjechać w jakieś ustronne miejsce, aby uwolnić się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapewne 80% czytelników przeczytało, bądź też słyszało o "Collide" i "Pulse". Tym razem autorka powraca do nas z nowym cyklem: Torn Hearts, który rozpoczyna "Amber".

Amber Moretti to dziewczyna z mroczną przeszłością. Osierocona outsiderka dzieciństwo spędzała w różnych domach zastępczych. Rozpoczęcie nauki na uniwersytecie staje się dla niej szansą na normalne życie. Pragnie przezwyciężyć koszmary przeszłości, uczęszcza na terapię.

"- Jesteś niczym puzzle. - Wzrusza ramionami. - Układanka, która rozpaczliwie pragnie, żeby ktoś ją złożył w całość - dodaje cicho. "

Nic nie mogłoby bardziej zmienić jej życia jak spotkanie pewnego niebieskookiego, szalenie przystojnego, a do tego wytatuowanego 'niegrzecznego chłopca' - Ryder'a Ashcroft'a. Ten "dupek" zdecydowanie uprzykrza jej życie od pierwszego spotkania.

Amber ma jednak to szczęście, że niemal w tym samym czasie poznaje równie przystojnego, zielonookiego Brock'a Cunningham'a, który okazuje się być zupełnym przeciwieństwem Ryder'a. Jest ciepłym i uroczym gentlemanem, wręcz wymarzonym materiałem na chłopaka. Amber nie jest w stanie oprzeć się jego urokowi.

Jednak pod powierzchnią wciąż tkwi nieodgadnione przyciąganie do Ryder'a, które z czasem osiąga punkt kulminacyjny i owocuje zbliżeniem tych dwojga.
Ku ogromnemu zdziwieniu i przerażeniu Amber odkrywa, że kocha obu mężczyzn. I wkrótce potem zdarza się coś, co zmienia wszystko...

* * *
Gail McHugh niewątpliwie zachwyciła nas już zeszłego roku. Jej powieści słyną z szeroko rozwiniętej sfery emocjonalnej, spójnej i wciągającej historii, a także z poruszających wątków miłosnych. Na ten rok autorka przygotowała dla nas nowy cykl, jakim jest Torn Hearts. Czy pierwszy tom serii sprostał oczekiwaniom, jakie miałam po przeczytaniu wcześniejszych powieści?

"Amber" to zupełnie inna historia. Mówiąca o tym, że nie sposób z góry wybrać kogo chcemy kochać. To się dzieje i już. Tylko co zrobić jeżeli pokochamy dwie osoby i bez żadnej z nich nie wyobrażamy sobie życia? Wtedy sprawy się komplikują, bo któraś ze stron zawsze będzie poszkodowana. Każdy chce mieć ukochaną osobę 'na własność', więc już z definicji taki układ jest niemożliwy. Taki oto dylemat, ma nasza bohaterka. Przypadek jeden na kilkaset tysięcy, ale możliwy. Dlatego też historia zyskuje w oczach czytelników, bo prawdopodobieństwo wystąpienia takiego scenariusza w życiu, choć rzadkie, jest jednak prawdopodobne. A realizm sytuacji niezwykle zwiększa atrakcyjność książki.

Prosty język, wartka akcja i różnorodność osobowości głównych postaci to kolejne atuty "Amber". Autorka nie odkrywa całej prawdy o bohaterach od razu, robi to stopniowo, buduje swego rodzaju napięcie. A ostatnia karta zostaje wyłożona na stół w samym finale.
Moim faworytem od początku stał się Ryder, mimo tego, że to własnie on początkowo przedstawiany jest jako 'ten zły'.

Ponadto książka porusza teraźniejsze problemy ludzi młodych i społeczeństwa, a mianowicie nadużywanie alkoholu, antydepresantów, różnego rodzaju narkotyków. Zwraca także uwagę na skutki takich poczynań. W "Amber" wiele stron poświęconych zostało ludzkiej psychice, samotności, braku samoakceptacji. Pod przykrywką miłości do dwóch mężczyzn kryje się szersza problematyka, niż mogłoby się wydawać.

Jednak im brnęłam dalej, tym bardziej zaczęła mnie drażnić powtarzalność wypowiedzi bohaterów. Miałam wrażenie, że końcowe rozdziały opierały się tylko na uleczaniu Amber, jej przeszłości, koszmarów dzieciństwa. Wszystko kręciło się wokół jej uzdrowienia, wymazania bólu. Momentami przekoloryzowane zostały także zapewnienia o miłości, o tym jak nie można bez niej oddychać, serce nie może pompować krwi etc. Kolejnym małym minusem jest naciągany wątek kryminalny. Gdyby nie te dwa elementy, książka spełniłaby w pełni moje oczekiwania.

Zakończenie historii, choć przewidywalne, sprawia, że chcemy sięgnąć po drugi tom.
Mam nadzieję, że w kolejnej części zrobi się 'goręcej'.

http://books-culture.blogspot.com/2016/01/przedpremierowo-amber-gail-mchugh.html

Zapewne 80% czytelników przeczytało, bądź też słyszało o "Collide" i "Pulse". Tym razem autorka powraca do nas z nowym cyklem: Torn Hearts, który rozpoczyna "Amber".

Amber Moretti to dziewczyna z mroczną przeszłością. Osierocona outsiderka dzieciństwo spędzała w różnych domach zastępczych. Rozpoczęcie nauki na uniwersytecie staje się dla niej szansą na normalne życie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Życie to ciągłe podejmowanie decyzji. Jesteśmy jak wolny ptak, który wznosi się ku niebu i upada, by za chwilę znów lecieć wysoko. Szczęśliwi i nieszczęśliwi. Nasze życie to nasze decyzje, szczęście i wolność.

Co gdyby pewnego dnia pojawiła się nowa aplikacja na telefon, która by nam to zabrała?

Akcja powieści początkowo nie sprawia wrażenia aby mogło narodzić się coś niezwykle magnetyzującego, coś przy czym nie będziemy mogli zmrużyć oka, więc możemy czytać bez większego zapału, lecz po 50 stronach stopniowo przyśpiesza i potem wciąga czytelnika na dobre. Tak, żeby gdzieś w trakcie zabiło mocniej serce i wycisnęło z oczu łzy. Bardzo dobrze wykreowani bohaterowie, w szczególności główna bohaterka, która u mnie od razu zyskała sympatię i potrafiłam się z nią utożsamić, a także świat, który niewiele różni się od naszego jest zdecydowanie na plus. Przeważnie, gdy czytam o bohaterach w takim wieku od razu odczuwam różnicę (niekiedy są nazbyt dziecinni), widzę, że faktycznie mają tyle lat po przedstawionym zachowaniu ale przy stylu Lauren Miller tu tego kompletnie nie dostrzegłam. (Nie drażniły mnie wypowiedzi nastolatków) Te ich lata przypominałam sobie w momencie, gdy autorka o tym wspomniała. To zdecydowanie ogromny plus świadczący o tym, że styl pisarski Lauren Miller jest na wysokim poziomie. A gdyby ktoś mi nie wierzył to dodam, że Aplikacja należy do tych książek, które wymagają więcej skupienia. Chwilami czułam się jakbym czytała kryminał, bo po każdym rozwiązaniu zagadki, znalezieniu odpowiedniej odpowiedzi pojawiało się kolejne, kolejne i kolejne niewiadome, które miało doprowadzić nas na ten właściwy trop. Niewątpliwie znajdziemy tutaj ukazanie motywu dobra i zła poprzez posługiwanie się fragmentami o m.in. Raju utraconym.


Aplikacja mogłaby być niepokojącą wizją świata za ok. 17 lat, która wyraźnie daje do zrozumienia, że przy dzisiejszej dobie technologi i tego jak łatwo sięgamy, korzystamy z przeróżnych aplikacji możemy im całkowicie zawierzyć i wmówić sobie, że faktycznie lepszą decyzją będzie np. wybór lodów morelowych, niż truskawkowych albo korzystanie z Twittera, niż czytanie książek, których tak nam by odradzał LUX. Człowiek jest istotą, którą łatwo można zbałamucić pokazując sprzęt z milionem niekończących się funkcji zapominając przy tym, że jest nam to zupełnie niepotrzebne. Nie potrzebujemy aplikacji, która powie nam co mamy czynić, bo w prawdzie rzeczy już ją posiadamy w samym sobie. I nie jest ona doskonalona, ulepszana, modyfikowana. Nie posiada listy zagrożeń, nie ucieka przed nimi ale się z nimi zmierza. To nasz wewnętrzny głos zwany intuicją. I choć może nie zawsze działa dobrze i zawodzi jak reszta tych sprzętów elektrycznych gdy wysiądzie prąd, to jednak jest bardziej prawdziwa, bo pochodzi od nas. A kto inny jak nie my, wie co jest dla nas najlepsze?


Lauren Miller zadbała tutaj a każdy detal. Wątek miłosny nie mdli, nie jest przesłodzony lecz hmm naturalny. Odgrywa on ważną rolę ale nie najważniejszą. I właśnie za to sobie cenię tę książkę – za niesamowite wyczucie w każdej kwestii.
Bez wątpienia godna polecenia każdemu.

http://books-culture.blogspot.com/2015/12/aplikacja-lauren-miller.html

Życie to ciągłe podejmowanie decyzji. Jesteśmy jak wolny ptak, który wznosi się ku niebu i upada, by za chwilę znów lecieć wysoko. Szczęśliwi i nieszczęśliwi. Nasze życie to nasze decyzje, szczęście i wolność.

Co gdyby pewnego dnia pojawiła się nowa aplikacja na telefon, która by nam to zabrała?

Akcja powieści początkowo nie sprawia wrażenia aby mogło narodzić się coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tess Gerritsen jest niewątpliwie mistrzynią thrillerów medycznych. Swoją serią Rizzoli&Isles podbiła serca milionów fanów na całym świecie, w tym także moje.

Seria opowiada o detektyw Jane Rizzoli i patolog sądowej Maurze Isles. Kobiety spotykają się na ścieżce własnych karier i stają się przyjaciółkami. Każda z nich posiada mroczne wspomnienia, które stopniowo odkrywane są na kartach kolejnych tomów, począwszy od pierwszego, którym jest "Chirurg".

W najnowszej części bohaterki mierzą się z myśliwym polującym na ludzi. Z jego ręki zostaje zamordowany Leon Gott - właściciel, myśliwy i preparator zwierzęcych zwłok. Powieszony za nogi i oprawiony jak zwierzę pozostaje w swoim garażu, do czasu aż jego własne zwierzęta domowe zaczynają się nim karmić, a ludzie zauważają jego zniknięcie..

Jane Rizzoli i Maura Isles przypuszczają, że tak oryginalna zbrodnia będzie odosobnionym przypadkiem. Ale kolejne tropy prowadzą do innych miast w Stanach Zjednoczonych, a także do Afryki, gdzie przed sześcioma laty wymordowano grupę turystów na safari, z której przeżyła tylko jedna osoba, która jest w stanie rozpoznać napastnika...

Dlaczego tyle ludzi pokochało tą serię?
Po pierwsze, Gerritsen tworzy niezwykle zawiłe, wielowątkowe historie, które koniec końców okazują się mieć element wspólny, który jest kluczem do rozwiązania zagadki. Wskazywanie mordercy na początku jest bezcelowe, bo autorka tak wszystko przemyślała, że nie sposób go znaleźć bez innych elementów układanki.

Osobiście bardzo podoba mi się sposób opowiadania historii. Po zapoznaniu się z prologiem, chcemy już tylko przewracać kolejne strony. Między rozdziałami przedstawiającymi teraźniejszość, znajdziemy wplecione retrospekcje, które dodatkowo podsycają historię. Każdy element łamigłówki dostajemy nie za wcześnie i nie za późno. Tak samo jest z zakończeniem, które okazuje się wspaniałą kulminacją , zwieńczeniem powieści.

Kreacja bohaterów nie pozostawia żadnego "ale". Każdy morderca jest inny, w serii spotkamy się z różnymi osobowościami, portretami psychologicznymi, sposobem i motywem działania. Autorka wykazuje się dużą znajomością dziedzin, które aktualnie porusza. Dzięki styczności z medycyną (lekarz internista) jej thrillery nabierają rzeczywistego wymiaru.

całość: http://books-culture.blogspot.com/2015/11/umrzec-po-raz-drugi-t-gerritsen.html

Tess Gerritsen jest niewątpliwie mistrzynią thrillerów medycznych. Swoją serią Rizzoli&Isles podbiła serca milionów fanów na całym świecie, w tym także moje.

Seria opowiada o detektyw Jane Rizzoli i patolog sądowej Maurze Isles. Kobiety spotykają się na ścieżce własnych karier i stają się przyjaciółkami. Każda z nich posiada mroczne wspomnienia, które stopniowo odkrywane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wydaje się, że już nic oprócz happy end'u nie może nas spotkać w ostatniej części cyklu After.
Były już: zakład, tajemnice, kłamstwa, rozstania i powroty, domniemane zdrady, zaginiony ojciec, cierpienie i ból na przemian ze szczęściem i bezgraniczną miłością. Po 2 248 stronach (tyle liczą łącznie tomy 1-3) udało się jeszcze autorce wpleść wydarzenia, które lekko mnie zaskoczyły.

Za każdym razem przeszłość dogania bohaterów, jest ona nieodłącznym elementem całej serii. W czwartym tomie spotyka nas niespodzianka. Każdy ma swoje granice wytrzymałości i zdaje się, że nawet Tessa będzie miała w końcu doyć. W szczególności, gdy zrozumie, że nawet największa miłość nie uleczy osoby, która nienawidzi samej siebie..

"After. Bez siebie nie przetrwamy" to ostatnia szansa dla związku Tessy i Hardina. Oboje zaczną układać swoje życie na własną rękę. Muszą odnaleźć siebie, poukładać swoją przeszłość, zrozumieć swoje błędy.. Gdy już to uczynią, ruszą w przyszłość... Pozostaje tylko jedno pytanie: RAZEM czy OSOBNO?

Zakończyłam swoją przygodę z After. Sięgając po pierwszy tom byłam pełna entuzjazmu. Historia przypadła mi do gustu, polubiłam postacie, dosłownie pochłonęłam pierwszą część. Czytając tom drugi i trzeci miałam wrażenie, ze historia zaczyna się rozwlekać. Niektóre wydarzenia były za bardzo naciągnięte, przesadzone. Wolałabym żeby autorka skupiła się na kilku głównych wydarzeniach, bo nie o ilość stron a jakość historii chodzi. Żadne zakończenie tak mnie nie zadziwiło jak "After. Ocal mnie". Autorka wcześniej dawała pewne wskazówki, że taka sytuacja mogła mieć miejsce, jednak zostały one przyćmione przez inne wydarzenia. Jeżeli chodzi o tom wieńczący całą serię, muszę przyznać, że był lepszy niż wcześniejsze. Zatem początek i zakończenie w mojej opinii jak najbardziej udały się Annie Todd...

całość: http://books-culture.blogspot.com/2015/11/after-bez-siebie-nie-przetrwamy-todd.html

Wydaje się, że już nic oprócz happy end'u nie może nas spotkać w ostatniej części cyklu After.
Były już: zakład, tajemnice, kłamstwa, rozstania i powroty, domniemane zdrady, zaginiony ojciec, cierpienie i ból na przemian ze szczęściem i bezgraniczną miłością. Po 2 248 stronach (tyle liczą łącznie tomy 1-3) udało się jeszcze autorce wpleść wydarzenia, które lekko mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zapisane w kościach" to kontynuacja cyklu o Davidzie Hunter'ze, który rozpoczęła "Chemia śmierci". Wybitny antropolog sądowy potrafi "rozmawiać" ze zmarłymi. Na podstawie zdobytej wiedzy i doświadczenia, jest w stanie określić czas, przyczynę, czy też okoliczności zgonu.

Tym razem czeka go nie lada wyzwanie. Na targanej sztormem, odciętej od świata wyspie znaleziono prawie całkowicie spalone ciało. Kiedy ustalono, że to morderstwo, wyspą wstrząsnęła seria makabrycznych wydarzeń. Morderca wyszedł z ukrycia..

Gdyby ktoś dał mi do ręki egzemplarz tej książki bez strony tytułowej, a bohatera Davida Huntera zamienił na kogoś innego, to i tak poznałabym, że historia wyszła z pod pióra Simona Becketta, który dosłownie zauroczył mnie "Chemią śmierci". Po drugim tomie nie straciłam entuzjazmu do całej serii. Książki są tak mądrze i przemyślanie napisane, że aż miło i przyjemnie się je czyta. Oprócz genialnej konstrukcji historii, w której trudno wytypować mordercę (chociaż tym razem moje wątpliwości co do jednej postaci, mimo iż nie wymyśliłam motywu działania, sprawdziły się) autor podaje nam jak na tacy garść ciekawych faktów dotyczących śmierci, czy chociażby oznak podpaleń zamierzonych i tych, które nastąpiły przez przypadek.

Książka niezaprzeczalnie wzbogaca naszą wiedzę. Przypadki samozapalenia się ciała, łatwopalny tłuszcz, czy też sama wzmianka o kompresyjnym złamaniu nadgarstków podczas spadania z wysokości, gdy człowiek odruchowo wyciąga ręce przed siebie to coś czego nie znalazłam dotąd w innych książkach.

Drugi tom utrzymany jest na takim samym poziomie jak poprzedni. Autor nie skupia się na podobnych motywach działania i przypadkach morderstw. Poszerza fabułę wychodząc na przeciw oczekiwaniom czytelników....

całość: http://books-culture.blogspot.com/2015/11/zapisane-w-kosciach-s-beckett.html

"Zapisane w kościach" to kontynuacja cyklu o Davidzie Hunter'ze, który rozpoczęła "Chemia śmierci". Wybitny antropolog sądowy potrafi "rozmawiać" ze zmarłymi. Na podstawie zdobytej wiedzy i doświadczenia, jest w stanie określić czas, przyczynę, czy też okoliczności zgonu.

Tym razem czeka go nie lada wyzwanie. Na targanej sztormem, odciętej od świata wyspie znaleziono...

więcej Pokaż mimo to