-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2018-11-21
2017-06-14
Polska odwraca oczy to książka, w której Justyna Kopińska zamieściła cykl swoich śledczych reportaży. Od razu uprzedzam, że nie jest to książka, którą czyta się rano do kawy czy na wieczór przed snem. Tak jak King tworząc swoje horrory zostawia nas sam na sam z obrazami, które dopiero nasza wyobraźnia może przetworzyć na koszmary tak w tej książce dostajemy koszmary, które wydarzyły się naprawdę. Mało, która książka jest w stanie wywołać w czytelniku odrazę, złość, niedowierzanie, a nawet płacz. Osobiście dawno nie trafiło w moje ręce wydanie tak brutalnie opisujące rzeczywistość. Justyna Kopińska jako dziennikarz śledczy miała przed sobą bardzo ciężkie zadanie. Bo oprócz opisywania wydarzeń, które obserwowała prawie cała Polska – proces Trynkiewicza, sprawa siostry Bernadetty z ośrodka sióstr boromeuszek, strzelca ze służby więziennej z Sieradza czy wydarzeń z oddziału psychiatrycznego szpitala w Stargardzie Gdańskim – dotarła nie tylko do osób odpowiedzialnych za te wydarzenia ale do ofiar i ich rodzin. I co najistotniejsze w tym tomie to fakt, że dziennikarka oddaje tym ludziom głos. Może wcześniej nikt ich nie słyszał lub udawał, że nie słyszy? Jednym z najtrudniejszych zadań dla dziennikarza to zachowanie obiektywizmu. To akurat udało się pani Kopińskiej. Stworzyła teksty typowo opisowe. To nam zostawiła miejsce na refleksję biorąc na siebie obowiązek zadania tych wszystkich ciężkich pytań, które trapiły nas do tej pory. O tym jak istotne są jej teksty może świadczyć fakt, że jej interwencje zmusiły władze do wniesienia poprawek do prawa karnego. Laureatka European Press Prize w rzetelny sposób podchodzi do każdego z 16 reportaży. Z każdym tekstem coraz bardziej zaskakuje nas jak często takie aberracje się zdarzają. Zastanawiamy się jak to możliwe, że mimo zgłoszeń, skarg i widocznego łamania prawa nikt nie reaguje. Czy świat, w którym są równi i równiejsi naprawdę istnieje? Dlaczego ludzie odwracają oczy?
Polska odwraca oczy to książka, w której Justyna Kopińska zamieściła cykl swoich śledczych reportaży. Od razu uprzedzam, że nie jest to książka, którą czyta się rano do kawy czy na wieczór przed snem. Tak jak King tworząc swoje horrory zostawia nas sam na sam z obrazami, które dopiero nasza wyobraźnia może przetworzyć na koszmary tak w tej książce dostajemy koszmary, które...
więcej mniej Pokaż mimo to2008
2017-12-13
Krążąc po czytelniczym rynku często czekam na nowe dzieła autorów czytanych w latach młodzieńczych. Jeżeli jest to nowa książka cyklu z nowymi przygodami ulubionego bohatera fikcyjnego czy dzieło osadzone w poznanym już wcześniej świecie to są to pozycje na, które ciężko jest czekać ze stoickim spokojem. Biorąc pod uwagę, że obserwuję otoczenie Marka Krajewskiego, i czekam na każde jego dzieło uwzględniające przygody wachmistrza policji Eberharda Mocka to właśnie Ludzie zoo jest książką, która wydana chwilę po równie genialnym Mocku(patrz nr. NM News) jest prezentem dla czytelnika. Akcja Ludzkiego Zoo zaczyna toczy się początkowo w ulubionym mieście autora książki – międzywojennym Wrocławiu. Mock już od początku powieści jest wplątany w sprawę, która nie jest w pełni jasna. Maria – narzeczona Eberharda słyszy płacz dzieci, który nie wiadomo skąd pochodzi. To co wydaje się początkowo tylko szaleństwem kobiety okazuje się później miejscem odhumanizowania ludzi. Nieludzkie krzyki, płacz dzieci powtarzają się z nocy na noc. Podkomisarz już pewny tego, że trafił na trakt handlu niewolnikami – co jest tylko połowiczną wiedzą na temat praktyk jakie odbywają się w podziemiach mrocznego Breslau. Próbując rozwiązać sprawę sprowadzanych z Afryki niewolników trafia na Gada. Na nieszczęście Mocka ma on bardzo wpływowych znajomych – włącznie z prezydium policji. Walka już prawie przegrana sprowadza na Mocka dodatkowe kłopoty. Pościg przenosi się na czarny ląd. Ciężkie życie w afrykańskim klimacie wcale nie służy naszemu bohaterowi. Stawiając po raz kolejny na szali swoje życie brnie przez dżunglę by uciec przed polującymi na białoskórych wojownikami dzikich plemion, robactwem, dzikimi zwierzętami i chorobami, które w kilka nocy mogą człowieka zabić. Gdy po przeczytaniu Mocka zdążyłem ochłonąć nad myślą o ludzkim okrucieństwie, bestialstwie, które jest w stanie zamienić człowieka w zwierzę i myśli, że świat to wyłącznie miejsce brutalnej walki o przeżycie trafiłem po raz kolejny w świat mroku i niepewności. To jest właśnie literatura Marka Krajewskiego. Mocna. Pewna. Brakuje w niej wysublimowanych tekstów. Jest mocnym zderzeniem ze światem, który nie zna litości. Pełna zwrotów i szybkiej akcji, która nie pozwala na złapanie oddechu.
Krążąc po czytelniczym rynku często czekam na nowe dzieła autorów czytanych w latach młodzieńczych. Jeżeli jest to nowa książka cyklu z nowymi przygodami ulubionego bohatera fikcyjnego czy dzieło osadzone w poznanym już wcześniej świecie to są to pozycje na, które ciężko jest czekać ze stoickim spokojem. Biorąc pod uwagę, że obserwuję otoczenie Marka Krajewskiego, i czekam...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-11
Kiedy na półki księgarń trafia książka taka jak Kolej podziemna, zaczynam się zastanawiać co jeszcze nie zostało powiedziane w kwestii czasów niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Co jeszcze takiego mają autorzy dzieł temu podobnych do powiedzenia, napisania i przekazania? Książka opatrzona złotą wstęgą informującą nas o sukcesie książki – nagrodzonej jedną z najistotniejszych i prestiżowych nagród w świecie słowa pisanego – i otrzymanej nagrodzie Pulitzera w roku 2017 niejako przekonała mnie, że warto zapoznać się z tą pozycją. Whitehead pokazuje nam pozbawionych moralności i sumienia łowców niewolników i plantatorów, dla których podtytułowa czarna krew jest dla ziemi najlepszym nawozem. A wszystko to dzieje się w świecie gdzie prawo pozwala dzielić ludzi na rasy. Z takim światem zderza się Cora. Niewolnica z plantacji bawełny w stanie Georgia. Nie można powiedzieć o tym dziecku, że zna dobre życie. Że zna życie to też za dużo powiedziane. Jest niewolnicą w trzecim pokoleniu. Tak jak jej babka i matka. Nie zna życia poza plantacją. Mogła tylko co nieco usłyszeć od innych niewolników, którzy przychodzili do jej obozu. Pewnego dnia jednak poznaje Cesara. Opowiada on o Kolei podziemnej dzięki, której mogą uciec na północ. Naszej protagonistce początkowo nie podoba się ten pomysł. Daje się jednak namówić i w tym momencie zaczyna się cała opowieść. Jest to historia szlaku przerzutowo-ratunkowego przygotowanego przez abolicjonistów. Jest to droga do wolności, która nie jest usłana różami. Bohaterowie zmagają się z pościgiem. Wiedzą, że jedynym ratunkiem dla nich jest przedostanie się do Kanady. Dla nich to jest jedyna droga. Droga, z której nie mogą zboczyć. Liczy się tylko sukces, w innym przypadku czeka ich los gorszy niż śmierć… W swojej drodze do wolności pozna ludzkość z wielu stron. Odhumanizowanych niewolników. Heroicznych przemytników. Biernie przechodzących obok wszystkiego ludzi. Choć daleko mi do szukania metaforycznych porównań i odniesień do kolei podziemnej, to muszę przyznać, że opisywany przez autora wynalazek zaczyna obrastać mityczną aurą. Ale czy dzięki niej Cora znajdzie wolność? Czy wolność po tym co przeszła jest w ogóle możliwa?
Kiedy na półki księgarń trafia książka taka jak Kolej podziemna, zaczynam się zastanawiać co jeszcze nie zostało powiedziane w kwestii czasów niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Co jeszcze takiego mają autorzy dzieł temu podobnych do powiedzenia, napisania i przekazania? Książka opatrzona złotą wstęgą informującą nas o sukcesie książki – nagrodzonej jedną z...
więcej mniej Pokaż mimo toSuper. Po prostu super. Dla przybliżenia tylko: Allan Karlsson to postać przekomiczna. Wesoły Szwed, który przez życie idzie z zasadą co ma być to będzie i po co się przejmować. Robi to co uważa za słuszne, a że nie zawsze wie co robi to wychodzą z tego bardzo zabawne historie. Można by rzec, że życie Allana składa się z gagów, które często mimo poważnego tonu - czyt. nie możliwość zrozumienia dlaczego ten przyjemny wydawało by się pan Józef Stalin krzyczy na naszego bohatera. 5 lat w Gułagu we Władywostoku też wydaje się historią opowiedzianą przez dziecko, które nie rozumie położenia swojej sytuacji. Mimo bezkresnej naiwności nasz protagonista jest osobą diabelnie inteligentną. W końcu kto wymyślił zasadę rozszczepienia atomu by kontrolować wybuch bomby atomowej? Ale o tym nie piszą przecież w podręcznikach od historii. Tak jak tego, że Karlsdon był doradcą gen. Franco czy Trumana. oczywiście o tym świat milczy ;). Ta szwedzka hybryda Franka Dolasa i Foresta Gumpa jest po prostu zachwycająca. Dawno się tak nie ubawiłem. 100 latek, który wyskoczył przez okno i zniknął to na pewno jedna z moich ulubionych książek. I wiem, że jeszcze kiedyś do niej wrócę, jak tylko zabraknie mi humoru i będę potrzebowal zastrzyku dobrej komedii. Swoją drogą ciekawe jak wyszedł film? Może zaraz się skuszę.
Super. Po prostu super. Dla przybliżenia tylko: Allan Karlsson to postać przekomiczna. Wesoły Szwed, który przez życie idzie z zasadą co ma być to będzie i po co się przejmować. Robi to co uważa za słuszne, a że nie zawsze wie co robi to wychodzą z tego bardzo zabawne historie. Można by rzec, że życie Allana składa się z gagów, które często mimo poważnego tonu - czyt. nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-29
Miała być to kontynuacja Mroków przez co założyłem, że będzie to tak samo genialna lektura. Ocenę troszeczkę zaniżyłem przez to, że liczyłem na coś więcej. Miałem nadzieję, że tak samo jak pierwsza część trafi do mnie, ukłuje mnie w te sfery dyszy, o których nie miałem pojęcia. Chyba bardziej niż o miłości wolę jednak czytać o śmierci. Mimo to klimat, który otacza i to dzieło Borszewicza potrafi zmusić do myślenia. Żałuję tylko, że książka skończyła w formie takiej a nie innej. Gdyby nie śmierć pisarza, może jeszcze coś by zmienił, coś dopisał, kilka słów usunął. Może. A może nie.
Na pewno dołączam książkę do lektur, o których świat powinien się dowiedzieć. Bo jak często spotykamy się z tak popapranym podejściem do świata?
Miała być to kontynuacja Mroków przez co założyłem, że będzie to tak samo genialna lektura. Ocenę troszeczkę zaniżyłem przez to, że liczyłem na coś więcej. Miałem nadzieję, że tak samo jak pierwsza część trafi do mnie, ukłuje mnie w te sfery dyszy, o których nie miałem pojęcia. Chyba bardziej niż o miłości wolę jednak czytać o śmierci. Mimo to klimat, który otacza i to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-27
Mroki to pierwsza książka Jarosława Borszewicza, która wpadła mi w ręce. O pisarzu dowiedziałem się w roku 2016 kiedy na półki trafiły jakieś Pomroki. Nie chciałem zaczynać od drugiej części więc wybadałem z czym się te całe Mroki je. Kiedy przeczytałem, że Mroki to coś w rodzaju tomiku poezji to poczułem się jakby mi gębę wykrzywiło od cytryny. Od razu przypomniałem sobie jak polonistka każe nam interpretować co autor jakiejś rymowanki miał na myśli. Ktoś inny napisał, że to nic innego jak proza lub powieść. Zgłupiałem ale ciekawość zwyciężyła. I jak już przeczytałem wstęp – otworzyły się we mnie szuflady, o których nie miałem pojęcia, a których to się bałem.
Mimo, że bałem się powtórki z historii to tym razem chętnie dyskutuję z innymi o tym co autor miał na myśli. I okazuje się, że każdy interpretuje podobnie lub zgoła inaczej, za każdym razem nie można nikomu odmówić racji. Autor chowając się za zgrabnymi aluzjami, paradoksami, ironiami, metaforami i innymi pięknymi zabiegami literackimi stworzył rzeczywistość, w której chyba każdy czytelnik w jakiś sposób się odnajdzie. Rozmowy o śmierci są albo tak fatalistyczne, że trzeba na chwilę się zatrzymać i przemyśleć nasze życie, innym razem śmiejemy się, że przecież my już nie żyjemy. Z miłością, przyjaźnią, rodziną… Tym wszystkim Borszewicz bawi się jak dziecko klockami znanej nam firmy. I nie skłamię jak powiem, że dzięki tej książce zmieniło się moje podejście do świata. Bo ja też jestem Duet-Zezowaty.
Mroki to pierwsza książka Jarosława Borszewicza, która wpadła mi w ręce. O pisarzu dowiedziałem się w roku 2016 kiedy na półki trafiły jakieś Pomroki. Nie chciałem zaczynać od drugiej części więc wybadałem z czym się te całe Mroki je. Kiedy przeczytałem, że Mroki to coś w rodzaju tomiku poezji to poczułem się jakby mi gębę wykrzywiło od cytryny. Od razu przypomniałem sobie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Szkoda czasu, żeby bardziej się rozpisywać. Żenujący, irytujący i bezwartościowy tekst. Biada tym, którzy nazywają to książką.
Szkoda czasu, żeby bardziej się rozpisywać. Żenujący, irytujący i bezwartościowy tekst. Biada tym, którzy nazywają to książką.
Pokaż mimo to