-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać258
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2018-02-24
Piękna powieść.
Wciągnęła mnie znacznie bardziej niż pierwsza część, dopiero teraz zrozumiałam skąd ten powszechny zachwyt prozą Ferrante. Przeczytałam w tydzień, przez siedem dni żyjąc na równi życiem swoim, w Warszawie oraz życiem Liny i Eleny, w Pizie, Mediolanie a przede wszystkim w tym wspaniałym-strasznym Neapolu.
Szczególnie doceniam w tetralogii Ferrante przepracowanie formuły sagi, a więc opowieści w stylu, który zwykle łączy się z prozą kobiecą, pełną osobistych zawiłości, emocji, rozważań o namiętności, miłości, zazdrości. Ferrante jednak wnosi tę nieco romansową tematykę na poziom literatury pięknej dzięki bogatemu językowi oraz głębi, niebanalności tych przemyśleń o sprawach codziennych.
Podobało mi się szczególnie w podejście do kwestii klasowości, która w pierwszym tomie, gdy bohaterki były jeszcze małe nie miała szansy nabrać pełni. Poruszyła mnie historia Eleny, która próbuje się wybić ze swojego rione (dzielnicy) poprzez katorżniczą pracę umysłową, a jednak wciąż zdaje sobie sprawę, że jest jakby naznaczona – swoim dialektem, swoimi manieryzmami, swoim doświadczeniem rodzinnym (kłania się Bourdieu i jego 'habitus'). Choć Elena jest świetną studentką zdaje jej się, że bycie intelektualistką nigdy nie będzie dla niej drugą naturą, jak dla jej przyjaciół ze studiów, którzy pewne rzeczy – oczytanie, znajomość włoskiego, pieniądze i swobodę w ich wydawaniu – po prostu wynieśli z domu. Zdaje je się, że już zawsze będzie podchodzić do wiedzy jak do czegoś z innego świata, jako przedmiotów, które musi opanować do egzaminu, które jednak zawieszone są w próżni, podczas gdy dla jej kolegów inteligentów-kosmopolitów są naturalną częścią ich światopoglądu, ich interakcji z kulturą, nauką, innymi ludźmi. Ferrante udało się w tym kontekście genialnie uchwycić specyfikę włoskiej salonowej inteligencji, która od polskiej różni się głównie jeszcze głębszym zanurzeniem w kulturowej spuściźnie antyku. Oczywiście jest to obrazek sprzed dekad, dziś we Włoszech i w Polsce wiele się zmieniło, mało kto postrzegałby dyplom ukończenia filologii klasycznej, nawet na najlepszej uczelni, jako przepustkę na salony, znak życiowego sukcesu. Niegdyś tak było, i opisy tych burzliwych politycznych dyskusji, głębokich studiów nad literaturą klasyczną, tego świata pozbawionego ironii szacunku dla idei wzbudził we mnie wielką nostalgię.
Drugiej część narracji dotyczy Liny i tu także przedstawiona jest rzeczywistość, która odeszła w niepamięć (tym razem na szczęście): podporządkowane życie kobiet na włoskim południu (i wszędzie), egzystencja biedoty pozbawiona punktu odniesienia (co ciekawe, Ferrante zupełnie nie opisuje religijności, i to w Neapolu, mieście św. Januarego) sprowadzająca się do zabiegania o przeżycie jeszcze jednego dnia w rzeczywistości, którą można opisać jednym wyrazem, znaczącym to samo po polsku i po włosku: mizeria.
Te dwie historie przeplatają się, tworząc zawiłą, wciągającą narrację, w której na pierwszym planie jest zawsze przyjaźń dwóch bohaterek – relacja dziwna, złożona, pełna czułości, empatii ale też zazdrości, czasem wewnętrznie sprzeczna. Kobieca przyjaźń, relacja zaniedbana w literaturze, często przedstawiana stereotypowo, jako tło dla ważniejszej relacji kobieta-mężczyzna, tu jest na pierwszym planie i nie przestaje intrygować. Nie mogę się doczekać kolejnej części.
Piękna powieść.
Wciągnęła mnie znacznie bardziej niż pierwsza część, dopiero teraz zrozumiałam skąd ten powszechny zachwyt prozą Ferrante. Przeczytałam w tydzień, przez siedem dni żyjąc na równi życiem swoim, w Warszawie oraz życiem Liny i Eleny, w Pizie, Mediolanie a przede wszystkim w tym wspaniałym-strasznym Neapolu.
Szczególnie doceniam w tetralogii Ferrante...
2016-08-03
Zakochać można się nie tylko w osobie, ale też i w miejscu, a nawet całej zamieszkującej go ludności. Forester niezwykle opisuje skrajne i często sprzeczne stany jakie w człowieku wywołuje ta przedziwna kraina zwana Włochami. Jak można podziwiać coś, co jednocześnie uznaje się za prymitywne? Jak można w agresji dostrzec subtelność? Jak miłość do dziecka może uwznioślić kogoś całkiem przeciętnego?
Odpowiedź leży w Italii (i w książce Forestera).
Zakochać można się nie tylko w osobie, ale też i w miejscu, a nawet całej zamieszkującej go ludności. Forester niezwykle opisuje skrajne i często sprzeczne stany jakie w człowieku wywołuje ta przedziwna kraina zwana Włochami. Jak można podziwiać coś, co jednocześnie uznaje się za prymitywne? Jak można w agresji dostrzec subtelność? Jak miłość do dziecka może uwznioślić...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-22
2013
2015-08-10
Obowiązkowo dla italianistów i miłośników Sycylii.
Kryminał, ale z gatunku tych gdzie siły dobra naprawdę ścierają się z siłami zła. A najgorsze jest to, że wynik walki zdaje się przesądzony. Mafia pokazana jest jako siła cicha, acz wszechobecna i nieustępliwa (zupełnie jakby na Sycylii mało było okrutnych sił drzemiących w samej naturze). Jeśli sięgnąć po 'Gomorrę' Saviano, zdaje się, że zmieniły się metody i skala działania organizacji, ale stojące za nią 'tradycyjne wartości' wciąż pozostały takie same...
Jedyny zgrzyt to scena przesłuchania, gdy kapitan policji i lokalny mafioso nawzajem się uznają, mówiąc 'lei è un uomo', 'anche lei' ('jest pan mężczyzną/człowiekiem', 'pan też'). Choć policjant się w myślach natychmiast za tę reakcję gani, to jednak ta scena wciąż trąci mi głębokim szowinizmem i pogardą klasową, która pozostawiła rysę na mojej sympatii do bohatera (policjanta, nie bossa mafijnego!), a także autora.
Obowiązkowo dla italianistów i miłośników Sycylii.
Kryminał, ale z gatunku tych gdzie siły dobra naprawdę ścierają się z siłami zła. A najgorsze jest to, że wynik walki zdaje się przesądzony. Mafia pokazana jest jako siła cicha, acz wszechobecna i nieustępliwa (zupełnie jakby na Sycylii mało było okrutnych sił drzemiących w samej naturze). Jeśli sięgnąć po 'Gomorrę'...
2013
2014-10-16
PIĘKNE I OKRUTNE ŻYCIE W MEZZOGIORNO.
W czasie czytania "Sycylijskiego mroku" miałam sprzeczne uczucia: fragmenty były zawiłe, nieco nawet nużące, czasami irytowało mnie ciągłe cytowanie przez autora innych dzieł (np. "Prawdziwa historia Włoch – przez wiele stron autor referuje co tam wyczytał), inne z kolei były niezwykle sugestywne (opisy zmysłowego włoskiego życia), niekiedy wręcz porażające (wyłowione z morza faktów fascynujące historie z pogranicza świata przestępczości, sztuki, polityki i szarej codzienności).
Po ukończeniu widzę, że wszystko było to potrzebne i składa się na logiczną całość – opisy kulinariów, miejscowych zwyczajów, sylwetek pierwszo- i drugorzędnych postaci, jak i makro-widok na świat mafii i polityki. To wszystko składa się na bardzo osobisty opis pięknego, okrutnego życia w Mezzogiorno.
Do uzupełnienia wiedzy polecam film "Il Divo" (Boski) o Giuliu Andreottim, w reżyserii Sorrentino (to ten od "Wielkiego Piękna").
Plus dla autora za zamieszczenie skorowidza nazwisk (można się pogubić), a dla wydawnictwa za spis polskich przekładów publikacji. Moje zastrzeżenia budziła jednak odmiana włoskich nazwisk – Giovannemu Falconemu, kuzynom Salvom... Czasem chyba lepiej odmienić albo imię albo nazwisko...
Książkę gorąco polecam.
PIĘKNE I OKRUTNE ŻYCIE W MEZZOGIORNO.
W czasie czytania "Sycylijskiego mroku" miałam sprzeczne uczucia: fragmenty były zawiłe, nieco nawet nużące, czasami irytowało mnie ciągłe cytowanie przez autora innych dzieł (np. "Prawdziwa historia Włoch – przez wiele stron autor referuje co tam wyczytał), inne z kolei były niezwykle sugestywne (opisy zmysłowego włoskiego życia),...
W porównaniu z tomami z cyklu "Genialna przyjaciółka" to zdecydowanie słabsza pozycja. Jest mnie wzciągająca, brak w niej fabuły, która utrzymywałaby uwagę czytelniczki. Pojawia się tu typowy dla Ferrante topos kobiecego szaleństwa, odklejenia, porzucenia nadmiernie ustrukturyzowanej i urządzonej (przez mężczyzn) rzeczywistości. I odwieczne pytanie: kim jesteśmy – czy tymi, jakimi widzą nas inni, czy może jakimś wewnętrznym, skrytym "ja"?
W porównaniu z tomami z cyklu "Genialna przyjaciółka" to zdecydowanie słabsza pozycja. Jest mnie wzciągająca, brak w niej fabuły, która utrzymywałaby uwagę czytelniczki. Pojawia się tu typowy dla Ferrante topos kobiecego szaleństwa, odklejenia, porzucenia nadmiernie ustrukturyzowanej i urządzonej (przez mężczyzn) rzeczywistości. I odwieczne pytanie: kim jesteśmy – czy tymi,...
więcej Pokaż mimo to