-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2015-01-05
2015-03-20
Piękna, poetycka, bliska życiu i ziemi opowieść; historia jednego, zwyczajnego, a tak niezwykłego życia; bohater o charakterze zarysowanym tak mistrzowsko, że wydaje się, jakby znało się go osobiście. Książka wędruje na (wirtualną) półkę honorową, a Szymon Pietruszka w poczet ulubionych bohaterów.
Piękna, poetycka, bliska życiu i ziemi opowieść; historia jednego, zwyczajnego, a tak niezwykłego życia; bohater o charakterze zarysowanym tak mistrzowsko, że wydaje się, jakby znało się go osobiście. Książka wędruje na (wirtualną) półkę honorową, a Szymon Pietruszka w poczet ulubionych bohaterów.
Pokaż mimo to2015-04-03
Jestem zaskoczona tak niskimi ocenami na LC.
To pierwsza książka Zadie Smith, po którą sięgnęłam i jestem pod ogromnym pozytywnym wrażeniem. Siłą rzeczy zestawiam z "Ośćmi" Karpowicza, które czytałam niedawno. Tematyka podobna – miejskie życie, mniejsza i większa bieda sąsiadująca z relatywnym bogactwem, wieloetniczność, pogaduszki, codzienność, ludzkie małe przełomy, przedmieścia, centrum, metro, sceny z życia ulicznego, trzydziestolatkowie. Oczywiście, Warszawa to nie Londyn i u Zadie Smith nie ma "artystowskiego" przechyłu książki Karpowicza, ale wciąż klimat wydaje mi się zbliżony. Z tym, że autorka NW podchodzi do niego bez sarkazmu, nie kpi i nie szydzi, lecz pisze o swoich bohaterach ze zrozumieniem i czułością. Język plastyczny, obrazowy, sięgający do sedna. Dobry przekład Jerzego Kozłowskiego - w większości miejsc slang brzmi po polsku naturalnie (zapadło mi w pamięć jedno niefortunne "jakżem się obudził" – ale tu się czepiam).
Fabuła w skrócie: każdy upada, każdy się podnosi. Albo i nie. Takie życie.
Lub też: wszyscy szczęśliwi ludzie są do siebie podobni. Ale nieszczęśliwym każdy jest na swój sposób.
Dobra książka.
Jestem zaskoczona tak niskimi ocenami na LC.
To pierwsza książka Zadie Smith, po którą sięgnęłam i jestem pod ogromnym pozytywnym wrażeniem. Siłą rzeczy zestawiam z "Ośćmi" Karpowicza, które czytałam niedawno. Tematyka podobna – miejskie życie, mniejsza i większa bieda sąsiadująca z relatywnym bogactwem, wieloetniczność, pogaduszki, codzienność, ludzkie małe przełomy,...
2015-08-08
Wakacyjne czytadło. Moim zdaniem strasznie ckliwe (mąż czytający ulubione romansidło żony, żeby zrozumieć jej pojęcie miłości; widziany raz w życiu mężczyzna, który latami czeka na powrót przelotnie poznanej kobiety etc). Główna myśl: pieniądze szczęścia nie dają. W sumie powieść nie byłaby taka zła, ale drażnił mnie dosadny język narratorki (nie wiem czy to sprawka autora czy tłumacza) – utkwiło mi w pamięci określenie jurnego mężczyzny, jako 'małpy, o jajach wypełnionych jak trza'. Chyba nie chodziło zaś o to, by ten passus był głównym wspomnieniem po książce...
Wakacyjne czytadło. Moim zdaniem strasznie ckliwe (mąż czytający ulubione romansidło żony, żeby zrozumieć jej pojęcie miłości; widziany raz w życiu mężczyzna, który latami czeka na powrót przelotnie poznanej kobiety etc). Główna myśl: pieniądze szczęścia nie dają. W sumie powieść nie byłaby taka zła, ale drażnił mnie dosadny język narratorki (nie wiem czy to sprawka autora...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-27
POWIEŚĆ NIE TYLKO DLA MŁODZIEŻY (ALE TYLKO W ORYGINALE!)
"Gone" Michaela Granta kupiłam jako prezent dla mojego nastoletniego brata. Zaczęłam czytać i choć nie byłam fanką literatury młodzieżowej nawet gdy należałam do grupy docelowej, książka wciągnęła mnie bez reszty. Największym atutem tej historii jest dla mnie wymiar społeczny: gdy znikają dorośli, dzieci muszą budować swoje społeczeństwo od nowa. Nasuwają się skojarzenia z "Władcą Much". Także i w "Gone" jest sporo przemocy i okrucieństwa – nie trzeba długo czekać aż wśród dzieci pojawią się mali despoci i oprawcy, ale też i mali bohaterowie. Wkrótce okaże się, że niektórzy z nich mają szczególne moce (dla mnie to najmniej przekonująca część, bo nie przepadam za superbohaterami).
UWAGI O PRZEKŁADZIE.
Polski przekład jest niestety bardzo słaby. Zaczęłam czytać w angielskim oryginale – świetnie, potoczyście napisanym, charakteryzującym się dobrymi dialogami, sugestywnymi opisami i bogatym językiem. Po wręczeniu bratu prezentu przerzuciłam się na polską wersję i już po kilku zdaniach wiedziałam, że walory książki zostały zaprzepaszczone. Kalka na kalce oraz niezręczna składnia, która sprawia, że zamiast wciągnąć się w akcję, zastanawiamy się, o co chodzi w danym zdaniu i dlaczego, ach dlaczego wydawnictwa tak nie dbają o tłumaczenia. To mogła być dobra książka dla młodzieży i dorosłych gustujących w gatunku, wyszedł gniot, którego nie wypada dawać dziecku, żeby nie wpływać negatywnie na jego rozwój językowy.
Przykłady z tylko jednego rozdziału:
It's almost bedtime - już prawie pora do łóżek;
Diana rode shotgun – Diana miała wszystko obserwować z siedzenia pasażera; jego nogi miały średnicę drzewnych pni;
pistolet maszynowy miał w sobie coś głęboko niepokojącego w prawdziwym świecie – nie w telewizji czy grze wideo, ale tuż przed jej nosem;
Quinn nie chciał patrzeć, ale spopielała ze zgrozy twarz Brianny sprawiła, że patrzenie zdało się mniej przerażające.
Drogie wydawnictwa! Dobre tłumaczenie + korekta + redakcja to inwestycja w jakość produktu i wizerunek, a nie zbędna ekstrawagancja.
POWIEŚĆ NIE TYLKO DLA MŁODZIEŻY (ALE TYLKO W ORYGINALE!)
"Gone" Michaela Granta kupiłam jako prezent dla mojego nastoletniego brata. Zaczęłam czytać i choć nie byłam fanką literatury młodzieżowej nawet gdy należałam do grupy docelowej, książka wciągnęła mnie bez reszty. Największym atutem tej historii jest dla mnie wymiar społeczny: gdy znikają dorośli, dzieci muszą budować...
2015-12-15
Fantastyczna, wciąż bardzo aktualna powieść o Londynie, o e/imigracji, o relacjach klasowych oraz o dziesiątkach innych nie mniej fascynujących i powikłanych spraw. Chwilami miałam poczucie, że gubię się w wątkach oraz anegdotach, że część z nich jest zbędna, służy tylko wzmocnieniu etnicznego i charakterologicznego koktajlu. W ostatnim rozdziale autorka mistrzowsko zbiera jednak rozwinięte na poprzednich stronicach wątki w ciasny, spójny węzeł – finał na miarę greckiej tragedii, gdzie swoją rolę do odegrania ma każdy bohater (łącznie z przeznaczeniem).
Zadie, jesteś Wielka!
Fantastyczna, wciąż bardzo aktualna powieść o Londynie, o e/imigracji, o relacjach klasowych oraz o dziesiątkach innych nie mniej fascynujących i powikłanych spraw. Chwilami miałam poczucie, że gubię się w wątkach oraz anegdotach, że część z nich jest zbędna, służy tylko wzmocnieniu etnicznego i charakterologicznego koktajlu. W ostatnim rozdziale autorka mistrzowsko zbiera...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-30
Dobre, ale nie w porównaniu z "Kamieniem na kamieniu". Taka trochę gorsza, nudniejsza wersja.
Dobre, ale nie w porównaniu z "Kamieniem na kamieniu". Taka trochę gorsza, nudniejsza wersja.
Pokaż mimo to2015-08-10
Obowiązkowo dla italianistów i miłośników Sycylii.
Kryminał, ale z gatunku tych gdzie siły dobra naprawdę ścierają się z siłami zła. A najgorsze jest to, że wynik walki zdaje się przesądzony. Mafia pokazana jest jako siła cicha, acz wszechobecna i nieustępliwa (zupełnie jakby na Sycylii mało było okrutnych sił drzemiących w samej naturze). Jeśli sięgnąć po 'Gomorrę' Saviano, zdaje się, że zmieniły się metody i skala działania organizacji, ale stojące za nią 'tradycyjne wartości' wciąż pozostały takie same...
Jedyny zgrzyt to scena przesłuchania, gdy kapitan policji i lokalny mafioso nawzajem się uznają, mówiąc 'lei è un uomo', 'anche lei' ('jest pan mężczyzną/człowiekiem', 'pan też'). Choć policjant się w myślach natychmiast za tę reakcję gani, to jednak ta scena wciąż trąci mi głębokim szowinizmem i pogardą klasową, która pozostawiła rysę na mojej sympatii do bohatera (policjanta, nie bossa mafijnego!), a także autora.
Obowiązkowo dla italianistów i miłośników Sycylii.
Kryminał, ale z gatunku tych gdzie siły dobra naprawdę ścierają się z siłami zła. A najgorsze jest to, że wynik walki zdaje się przesądzony. Mafia pokazana jest jako siła cicha, acz wszechobecna i nieustępliwa (zupełnie jakby na Sycylii mało było okrutnych sił drzemiących w samej naturze). Jeśli sięgnąć po 'Gomorrę'...
2015-07-25
Kryminały to nie moja bajka, ale zrobiłam wyjątek ze względu na a)wakacje, b)fakt, że to hit sezonu w Anglii, bardzo głośna powieść. Książka jest dość dobra, ale i tak, biorąc pod uwagę jej rozgłos i skalę sprzedaży, raczej się rozczarowałam.
Na plus: Z początku jest bardzo wciągająca, intryguje urwanymi wątkami (pokrywającymi się z urwanymi filmami głównej narratorki) i podziałem na trzy kobiece głosy. Moją sympatię wzbudziła oryginalna postać alkoholiczki domorosłej detektywki. Podobały mi się też żywe opisy świata 'commuters' (dojeżdżających do pracy): rytm kół, miarowe kołysanie pociągu, szelest gazet, przesuwające się za oknami domy i życia ludzi w nich mieszkających.
Na minus: Pewna 'telenowelowatość' całości – emocje bohaterów zdają się zasadzać tylko na zazdrości, pożądaniu, chęci chronienia dziecka itd. Inne sfery życia (przyjaźń, praca, związki rodzinne np. z rodzicami) są zarysowane bardzo schematycznie lub wcale (np. kwestie społeczne są całkiem pominięte – trudno domyślić się klasy, z jakiej pochodzą bohaterowie). Postaci często nie zachowują się zbyt logiczne (np. dziwaczna relacja między Rachel a Scottem). O ile postać Rachel wydała mi się wielowymiarowa, to Megan ('puszczalska'), a szczególnie Anna ('zadufana mamuśka') zdawały się bardzo schematyczne.
Mimo to, jest to solidne czytadło - polecam na wakacje.
Kryminały to nie moja bajka, ale zrobiłam wyjątek ze względu na a)wakacje, b)fakt, że to hit sezonu w Anglii, bardzo głośna powieść. Książka jest dość dobra, ale i tak, biorąc pod uwagę jej rozgłos i skalę sprzedaży, raczej się rozczarowałam.
Na plus: Z początku jest bardzo wciągająca, intryguje urwanymi wątkami (pokrywającymi się z urwanymi filmami głównej narratorki) i...
2015-07-04
Trudno przebrnąć przez początek książki - osobiście przez kilkadziesiąt stron nie wiedziałam o co chodzi (spadanie z nieba, Indie, Londyn, Mahomet, porwany samolot – straszny bałagan,a do tego długie, wygibaśne zdania). Przerzuciłam się na wersję angielską, bo polska, ta w anonimowym przekładzie, źle się czyta (polecam więc sięgnąć po nowy przekład Jerzego Kozłowskiego lub czytać po angielsku - choć i tu język stawia opór). Książka nie rzuciła mnie na kolana, ale trudno zaprzeczyć, że ma bardzo oryginalną dopracowaną ramę, duże ambicje filozoficzne (a to się ceni w powieści) i sporo bardzo dobrych fragmentów – cześć lekkich i zabawnych (Gibeel naprawiający charakter Anglików przez zmianę pogody – boskie), część bardzo pięknych (dziewczyna połykająca motyle, pielgrzymka pod ruchomym parasolem z motyli), część metafizycznych ("jaką ideą jesteś?"), a część rzeczywiście wywrotowych (burdel z dwunastoma prostytutkami przybierającymi imiona żon Mahometa). Nie zgodzę się, że książka jest po prostu satyrą na religię, jakimś banalnym "a kuku, Boga nie ma". Świadczą o tym fragmenty, w których zatwardziali ateiści jednak ulegają sile wiary: niewierzący widzą aureolę nad głową Fariszty, miejscowy władca, który do końca zwalczał ideę pielgrzymki ostatecznie sam wkracza w rozstępujące się (czy aby?) morze, cuda dzieją się wbrew wszelkim oczekiwaniom czytelnika. Wizja religii i jej roli w życiu tak człowieka jak społeczeństw jest w "Szatańskich wersetach" znacznie głębsza i bardziej przewrotna niż proste zaprzeczenie istnieniu Boga. Przeciwieństwem wiary nie jest bowiem – jak pisze sam Rushdie – niewiara, a właśnie powątpiewanie. I pewnie dlatego (no i ze względu na Aishę- kurtyzanę) książkę tak znienawidzili fundamentaliści.
Trudno przebrnąć przez początek książki - osobiście przez kilkadziesiąt stron nie wiedziałam o co chodzi (spadanie z nieba, Indie, Londyn, Mahomet, porwany samolot – straszny bałagan,a do tego długie, wygibaśne zdania). Przerzuciłam się na wersję angielską, bo polska, ta w anonimowym przekładzie, źle się czyta (polecam więc sięgnąć po nowy przekład Jerzego Kozłowskiego lub...
więcej mniej Pokaż mimo to
Trochę mistycznie, trochę poetycko, grunt, że krótko i ładnie. Nie wszystkie fragmenty do mnie przemówiły, część miała w sobie coś z górnolotności Coelho (i rzeczywiście jak się okazuje Coelho inspirował się Gibranem i pewnie niejedno mu podkradł; biedny Gibran sobie na to nie zasłużył). Były jednak momenty istotnie poruszające i pięknie napisane. Warto czytać książkę we wspaniałym przekładzie Wandy Dynowskiej (polskiej indolożki, przeciekawej postaci), bogatym we wspaniałe, zapomniane we współczesnej polszczyźnie wyrazy i wyrażenia (roztworzyć, wnijść, chram, surma etc.) Do tego wspaniały wstęp tłumaczki z ciekawą biografią autora. Ja znalazłam pdf tego wydania w internecie, kolejni wydawcy za pewne zlecali następne przekłady by uniknąć opłacania praw autorskich do istniejącego, doskonałego.
Trochę mistycznie, trochę poetycko, grunt, że krótko i ładnie. Nie wszystkie fragmenty do mnie przemówiły, część miała w sobie coś z górnolotności Coelho (i rzeczywiście jak się okazuje Coelho inspirował się Gibranem i pewnie niejedno mu podkradł; biedny Gibran sobie na to nie zasłużył). Były jednak momenty istotnie poruszające i pięknie napisane. Warto czytać książkę we...
więcej Pokaż mimo to