-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać370
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2016-09-27
2016-09-24
O dziwo, tytuł „Barcelona, stolica Polski” nie jest jedynie metaforą. W Hiszpanii Katalonię nazywa się Polską, a Katalończyków Polakami. Dlaczego? Jest kilka różnych teorii, bo ten przydomek pochodzi prawdopodobnie jeszcze z XIX w., ale jednym z częstszych jest podobieństwo Katalonii i Polski pod zaborami w dążeniu do niepodległości. Temu, w jaki sposób określenie „polaco” zyskało metaforyczne znaczenie, poświęcona jest pierwsza część książki, moim zdaniem najlepsza. Dalsza to opowieści o Polakach w Barcelonie – o działalności konsulatu w czasie wojny, m.in. o związkach klubu FC Barcelona z Polską, o polskim barze w okolicy stadionu i o wizycie Jana Pawła II. Mnie tymczasem dużo bardziej interesowałoby to, jak Katalończycy postrzegają Polskę, jak nasza kultura wypada w konfrontacji z „Polską” wyobrażoną. Mam wrażenie, że taki był zamiar tej książki – jest fragment o literaturze polskiej wydawanej w Katalonii czy o odbiorze naszych tradycyjnych potraw – ale troszkę za mało pogłębiony. Mimo to polecam „Barcelonę, stolicę Polski”, bo dowiedziałam się z niej kilku ciekawych rzeczy.
O dziwo, tytuł „Barcelona, stolica Polski” nie jest jedynie metaforą. W Hiszpanii Katalonię nazywa się Polską, a Katalończyków Polakami. Dlaczego? Jest kilka różnych teorii, bo ten przydomek pochodzi prawdopodobnie jeszcze z XIX w., ale jednym z częstszych jest podobieństwo Katalonii i Polski pod zaborami w dążeniu do niepodległości. Temu, w jaki sposób określenie „polaco”...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09
Smutna książka o tragicznych losach narodu, którego nie ominęło chyba żadne nieszczęście. Ale jak to zwykle bywa w przypadku reportaży Czarnego, zdecydowanie godna polecenia.
Smutna książka o tragicznych losach narodu, którego nie ominęło chyba żadne nieszczęście. Ale jak to zwykle bywa w przypadku reportaży Czarnego, zdecydowanie godna polecenia.
Pokaż mimo to2016-08
Uwielbiam książki o książkach, opowieści o tym, co ludzie czytają, w jaki sposób czytają, jak przechowują książki i jaki mają do nich stosunek. Takie opowieści na ogół snują ludzie, w których życiu książki zajmują ważne miejsce, więc na tym gruncie następuje między nami natychmiastowe porozumienie. „Co czytali sobie, kiedy byli mali” to właśnie jedna z tego rodzaju książek. To zbiór krótkich rozmów ze znanymi ludźmi na temat ich najwcześniejszych lektur. Mamy tutaj nie tylko osoby zawodowo związane ze słowem, tacy jak Julia Hartwig czy Michał Rusinek, ale też muzyków, sportowców czy lekarzy (w zasadzie jednego lekarza). Wszyscy odpowiadają na podobne pytania i okazuje się, że mimo upływu lat wspomnienia książek z dzieciństwa nadal są w nich żywe. Co więcej, mimo że od większości z nich jestem zdecydowanie młodsza, część z tych książek doskonale pamiętam z własnego dzieciństwa, i to nawet z takimi samymi okładkami. I to jest dodatkowa zaleta tej książki — szata graficzna. Każdy wywiad zawiera mnóstwo ilustracji z przywoływanych książek i samych okładek. Taka podróż sentymentalna do najwcześniejszych lat. Polecam do poczytywania w wolnych chwilach, np. do śniadania.
Uwielbiam książki o książkach, opowieści o tym, co ludzie czytają, w jaki sposób czytają, jak przechowują książki i jaki mają do nich stosunek. Takie opowieści na ogół snują ludzie, w których życiu książki zajmują ważne miejsce, więc na tym gruncie następuje między nami natychmiastowe porozumienie. „Co czytali sobie, kiedy byli mali” to właśnie jedna z tego rodzaju książek....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-21
„Poznać kobietę” Amosa Oza to książka, w której akcja toczy się bardzo powoli, jak życie pracownika państwowego na wcześniejszej emeryturze, którego dnie wypełnia dbanie o dom i ogród, doglądanie kotów i przygotowywanie śniadań dla córki, matki i teściowej. Tak się akurat składa, że to państwowe stanowisko, jakie dopiero co opuścił, to szpieg izraelskiego wywiadu. Nie ma jednak co liczyć na opowieści o brawurowych akcjach czy pościgach za terrorystami. Joel przez całe życie specjalizował się w zdobywaniu informacji. Do perfekcji zapanował nad swoim ciałem, tak aby przejrzeć, a przy tym nie zostać przejrzanym. Jednak to, co w pracy było ogromnym atutem, w codziennym życiu uniemożliwiło porozumienie z najbliższymi. Ta bariera stała się jeszcze bardziej uciążliwa, kiedy praca zawodowa przestała być jego całym życiem.
„Poznać kobietę” Amosa Oza to książka, w której akcja toczy się bardzo powoli, jak życie pracownika państwowego na wcześniejszej emeryturze, którego dnie wypełnia dbanie o dom i ogród, doglądanie kotów i przygotowywanie śniadań dla córki, matki i teściowej. Tak się akurat składa, że to państwowe stanowisko, jakie dopiero co opuścił, to szpieg izraelskiego wywiadu. Nie ma...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka trafiła w moje ręce zupełnie przypadkiem i gdyby nie nazwisko Hellera na okładce, prawdopodobnie nigdy bym się nią nie zainteresowała. Jest to bowiem opowieść o mężczyźnie po pięćdziesiątce, który zmaga się z paraliżem całego ciała. Poznajemy wszystkie szczegóły – jak choroba postępowała, jak przebiegało leczenie, a nawet ile kosztowała terapia i za co zapłaciła firma ubezpieczeniowa. Nie brzmi zachęcająco? No cóż, nie zapominajcie, że tym chorym był Heller.
Kilkumiesięczny okres rekonwalescencji jest przedstawiony z dwóch perspektyw – przykutego do łóżka pisarza i jego przyjaciela, Speeda Vogla, który w tym czasie zajmował się codziennymi sprawami Hellera i organizował jego życie. I o ile sama choroba jest zdecydowanie poważna, to opowiedziana została w sposób lekki, czasami nawet anegdotyczny. Obok łóżka chorego pojawiają się coraz to ciekawsze postaci, by przywołać choćby Mela Brooksa czy Dustina Hoffmana. Mamy tutaj próbkę humoru znanego z „Paragrafu 22”, który sprawia, że historię pobytu w szpitalu i żmudnej walki o powrót do zdrowia czyta się całkiem przyjemnie.
Książka trafiła w moje ręce zupełnie przypadkiem i gdyby nie nazwisko Hellera na okładce, prawdopodobnie nigdy bym się nią nie zainteresowała. Jest to bowiem opowieść o mężczyźnie po pięćdziesiątce, który zmaga się z paraliżem całego ciała. Poznajemy wszystkie szczegóły – jak choroba postępowała, jak przebiegało leczenie, a nawet ile kosztowała terapia i za co zapłaciła...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-15
Tyle już napisano o tej książce, że cóż ja jeszcze mogłabym dodać. Przyjemna, szybka lektura i ujmujący sposób przedstawienia bohaterek – z sympatią, ale też z dystansem i humorem. Kiedy zabierałam się do tej powieści, nie sądziłam, że Jane Austen miała aż takie poczucie humoru.
Tyle już napisano o tej książce, że cóż ja jeszcze mogłabym dodać. Przyjemna, szybka lektura i ujmujący sposób przedstawienia bohaterek – z sympatią, ale też z dystansem i humorem. Kiedy zabierałam się do tej powieści, nie sądziłam, że Jane Austen miała aż takie poczucie humoru.
Pokaż mimo to