-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Biblioteczka
Ellroy to Dostojewski czarnego kryminału, a "Czarna Dalia" jest absolutnym arcydziełem, na każdym kroku zarazem imponującym i wyczerpującym. A ostatecznie oczyszczającym. Niesamowita rzecz. Stawiam obok "Idioty", jedynej wcześniej powieści, która mnie doszczętnie zniszczyła.
Ellroy to Dostojewski czarnego kryminału, a "Czarna Dalia" jest absolutnym arcydziełem, na każdym kroku zarazem imponującym i wyczerpującym. A ostatecznie oczyszczającym. Niesamowita rzecz. Stawiam obok "Idioty", jedynej wcześniej powieści, która mnie doszczętnie zniszczyła.
Pokaż mimo toCo by było, gdyby niemowlęcy Superman wylądował na Ziemi 12 godzin wcześniej? Rozbiłby się nie w USA, a na Ukrainie, aby później powędrować wprost do Moskwy i - jako broń ostateczna - stać się podstawą radzieckiej propagandy oraz prawą ręką Stalina. No przecież. Pomysł wyjściowy "Red Son" jest genialny w swojej prostocie, zwłaszcza jeśli pod uwagę wziąć to, że Superman pozostają postacią taką, jaką znamy - dobroduszną i sprawiedliwą. Ot, w związku ze specyfiką nieco innego wychowania, przy okazji jest też nawiedzonym socjalistą. To zaś prowadzi do tego, że nie widzi nic złego w skazywaniu jednostek wrogich jedynej słusznej doktrynie na operacje mózgu czyniące je zidiociałymi marionetkami. Jako że akcja komiksu rozgrywa się przez wiele, wiele lat, przedstawiona tu zostaje alternatywna historia niemal całego XX wieku (i nie tylko). Tutaj nie Kennedy, lecz Reagan staje się ofiarą zamachu, a prawie cały świat - mimo wiedzy o stalinowskich zbrodniach - chętnie daje się pomalować na kolor czerwony. I, rzecz jasna, powoli poznajemy wszystkie tychże zmian konsekwencje, i polityczne, i społeczne, i gospodarcze. Oczywiście nie zabrakło smaczków dla fanów Człowieka Ze Stali, dla mnie jednak nie zawsze atrakcyjnych, gdyż w pewnych miejscach - a najwięcej, niestety, w wielkim finale - do niczego one nie prowadzą. Strona wizualna wydaje mi się z kolei zbytnio "amerykańska" (niemniej, brawa za socrealistyczne plakaty z Supermanem). Od strony rzemieślniczej bardzo sprawna, od strony artystycznej - przeciętna. Ale mniejsza z tym. Ważne, że Batman jest tutaj anty-komunistycznym terrorystą i paraduje w czapce uszatce.
Co by było, gdyby niemowlęcy Superman wylądował na Ziemi 12 godzin wcześniej? Rozbiłby się nie w USA, a na Ukrainie, aby później powędrować wprost do Moskwy i - jako broń ostateczna - stać się podstawą radzieckiej propagandy oraz prawą ręką Stalina. No przecież. Pomysł wyjściowy "Red Son" jest genialny w swojej prostocie, zwłaszcza jeśli pod uwagę wziąć to, że Superman...
więcej mniej Pokaż mimo toLektura tego komiksu przypomina spożywanie posiłku, który u swoich podstaw ma wiele z naszych ulubionych składników, ale który ostatecznie wcale nie smakuje tak, jak byśmy tego oczekiwali, gdyż kucharz nie wiedział, jak swoje danie powinien przyprawić. Kucharzy było tutaj aż trzech, ale winą za niewystarczającą jakość posiłku obarczam tylko jednego. A jest nim, o zgrozo, sam Alan Moore. W 1994 roku napisał on opowiadanie bazujące na lovecraftowskim "Koszmarze w Red Hook". 9 lat później panowie Johnston i Burrows postanowili dokonać jego komiksowej adaptacji, z Moore'm na pokładzie w roli konsultanta. Johnston przełożył prozę na język opowieści obrazkowych w sposób zaskakująco filmowy - niemal każdą stronę dzielą tu na pół dwa długie panele, w związku z czym kartkowanie dzieła przypomina oglądanie stopklatek, a narracja subiektywna aż się prosi o termin "narracja pozakadrowa". Trochę kreskówkowy styl Burrowsa gdzieniegdzie wydawał mi się zbyt umowny, lecz ogólnie rzecz biorąc to - wbrew nijakiej okładce - rysownik wykonał bardzo porządną robotę. Niedziwne, że kilka lat później Moore zaproponował mu współpracę przy kontynuacji "The Courtyard". Problem tkwi w fabule, a dokładniej - w jej charakterze. Historia sama w sobie jest całkiem dobra (średnio podobało mi się niezbyt oryginalne zakończenie), składająca się z kilku bardzo interesujących elementów (narkotyk produkowany w ludzkim mózgu, teoria anomalii), a opowiadana w sposób należycie dla horroru niepokojący i złowieszczy. Rzecz w tym, że Moore nie jest sobą, a próbuje być drugim Lovecraftem. Autor "V jak Vendetta" nie raz już udowadniał, że jest mistrzem stylizacji, tyle że mistrzostwo to było efektem tego, że kolejne wzorce filtrował przez własny styl. A tutaj po prostu imituje "Samotnika z Providence", autora tak samo specyficznego i osobnego. Takiego, którego udawać się nie da.
Lektura tego komiksu przypomina spożywanie posiłku, który u swoich podstaw ma wiele z naszych ulubionych składników, ale który ostatecznie wcale nie smakuje tak, jak byśmy tego oczekiwali, gdyż kucharz nie wiedział, jak swoje danie powinien przyprawić. Kucharzy było tutaj aż trzech, ale winą za niewystarczającą jakość posiłku obarczam tylko jednego. A jest nim, o zgrozo,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Julian Antonisz to niewątpliwie jeden z najciekawszych artystów epoki PRL-u. Ten rozkochany w absurdzie, surrealizmie i grotesce satyryk, przez Jana Strękowskiego trafnie nazwany Stanisławem Bareją filmu animowanego, sztuce poświęcał się bez reszty. Dzięki świeżo wydanym "Opowieściom graficznym" okazuje się, że był nie tylko reżyserem, scenarzystą, plastykiem, kompozytorem i wynalazcą. Był (a przynajmniej zdarzyło mu się bywać) również komiksiarzem.
Więcej: http://kinomisja.blogspot.com/2013/12/opowiesci-graficzne-julian-antonisz-2013.html
Julian Antonisz to niewątpliwie jeden z najciekawszych artystów epoki PRL-u. Ten rozkochany w absurdzie, surrealizmie i grotesce satyryk, przez Jana Strękowskiego trafnie nazwany Stanisławem Bareją filmu animowanego, sztuce poświęcał się bez reszty. Dzięki świeżo wydanym "Opowieściom graficznym" okazuje się, że był nie tylko reżyserem, scenarzystą, plastykiem, kompozytorem...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przygodowa pulpa z milionem punktów zwrotnych. Rozbrajająco zabawna, mądra, kapitalnie łącząca klasyczną opowieść płaszcza i szpady z old skulowym science fiction (jeden z trzech słynnych muszkieterów wyruszający samotnie na wojnę z Marsjanami - me gusto!). Myślę, że gdyby to od tego (jakże dynamicznego i przebojowego) tytułu Taurus Media zaczął wydawanie komiksów Jasona w Polsce, te sprzedawały by się lepiej i tym samym ciągle byłyby u nas wydawane.
Przygodowa pulpa z milionem punktów zwrotnych. Rozbrajająco zabawna, mądra, kapitalnie łącząca klasyczną opowieść płaszcza i szpady z old skulowym science fiction (jeden z trzech słynnych muszkieterów wyruszający samotnie na wojnę z Marsjanami - me gusto!). Myślę, że gdyby to od tego (jakże dynamicznego i przebojowego) tytułu Taurus Media zaczął wydawanie komiksów Jasona w...
więcej Pokaż mimo to