Sylwetki i cienie Michał Rzecznik 6,9
ocenił(a) na 73 lata temu Nietuzinkowa oraz eksperymentalna kronika pozbawiona uładzonego scenariusza, za to, w zamian, oferująca spontaniczny zapis (lub opis) rodziny zmagającej się z perturbacjami zmian ustrojowych w państwie RP (w tym wątek Auschwitz i zagłady ludzkości podczas II wojny światowej, czy niespodziewany motyw UFO). Nietuzinkowy, jak na polskie warunki, album komiksowy z licznymi mariażami oraz kolażami pamiątek ze zdjęciami, replikami dokumentów czy historii biograficznej okraszonej gwarą śląską czy wgłębieniem w stan genealogii Rzecznika (autora). Czuć, że dokopał się do wielu dokumentów, które znalazły swoje miejsce na kartach ,,Sylwetek i cieni''. Ciężko opisać wrażenia, bo z początku czułem się zagubiony: lista nazwisk oraz imion skutecznie odstręczała od śledzenia wydarzeń. Dopiero z czasem doceniłem popisowy skok między komiksem, a albumem z pamiątkami czy wspomnieniami z lat 40. do generacji solidarności oraz ruchów politycznych na terenie biało-czerwonej flagi. Bez nadęcia, z humorem wypowiadają się do ,,kamery'' osoby, które obrazują dawne dzieje, rzecz o tyle inteligentnie poprowadzona, że z kadru przemawiają zmarli. Dawno nie było w Polsce autora, który bawiłby się formą na miarę Dave'a McKean. Bo to nie tylko sucha historia w tle (z autentycznymi wydarzeniami),ale bogato zdobiona szata z retuszami graficznymi, wyciętymi szablonami czy salonikiem prasowym. O ile nie przepadam za biografiami (szczególnie w komiksie) - muszę przyznać, że montażowo wygląda obłędnie, bo autor nie popadł w drętwy, obdarty z kolorów schemat. I choć bardziej doceniam ,,Na szybko spisane'' Śledzińskiego, który uważam za (auto)biografię skończoną i jeden z najlepszych polskich komiksów XXI wieku, to ,,Sylwetki i cienie'' mają wyrazisty styl i nie biegną według sprawdzonych ścieżek. Rzecz absolutnie potrzebna na polskim rynku.