-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-09
2024-05-08
“Esesmanka” to reportaż przedstawiający historię jednej z najbardziej znanych niemieckich nadzorczyń obozów koncentracyjnych. Hidegard Lächert, nazywana przez więźniarki Krwawą Brygidą to zło w czystej postaci. Karierę w obozie koncentracyjnym rozpoczęła jako młoda kobieta, zaledwie dwudziestokilkuletnia, matka dwójki małych dzieci. Przerażające jest to, że jej ofiarami były głównie kobiety i dzieci. Często bez żadnego powodu biła, kopała i szczuła psa na więźniarki. Potrafiła zamordować z zimną krwią, a następnie otrzepać ręce i pójść dalej. Krwawa Brygida prezentowała pełnię swoich sadystycznych możliwości, siejąc postrach wśród więźniów.
Autor nie skupił się jedynie na życiu obozowym, ale też przedstawił dalsze losy okrutnej esesmanki. Przeczytamy o jej współpracy z CIA i startowaniu do Parlamentu Europejskiego. Możemy przyglądać się procesowi sądowemu przeciwko niej i innym oprawcom. Krwawa Brygida nawet na sali sądowej wzbudzała niewyobrażalny strach wśród byłych więźniarek. Oskarżona, nawet po 30 latach nie potrafiła przyznać się do popełnionych czynów, zgrywając ofiarę. Czy dosięgła ją sprawiedliwość? Co prawda nigdy nie została skazana na karę śmierci, ale została ukarana w inny sposób. Przekonajcie się sami.
“Esesmanka” to książka, która nie należy do łatwych i przyjemnych. Jest to solidny reportaż, wzbogacony o liczne fotografie i przytoczone wypowiedzi świadków. Zło wyrządzone przez Hildegard Lächert jest nie do pojęcia. Jeszcze bardziej zdumiewa zaprzeczanie, zrzucanie winy na innych, oskarżanie świadków o kłamstwo i kompletny brak poczucia winy. Czy można być człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek uczuć? Krwawa Brygida, znana w Gries-Bolzano jako Tygrysica, jest tego idealnym przykładem.
“Esesmanka” to reportaż przedstawiający historię jednej z najbardziej znanych niemieckich nadzorczyń obozów koncentracyjnych. Hidegard Lächert, nazywana przez więźniarki Krwawą Brygidą to zło w czystej postaci. Karierę w obozie koncentracyjnym rozpoczęła jako młoda kobieta, zaledwie dwudziestokilkuletnia, matka dwójki małych dzieci. Przerażające jest to, że jej ofiarami...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-05
Jane, Sophie, Kath i Hils to zgrana grupa przyjaciółek, które mają swoje rytuały, np. piątkowe drinki. Pewnego razu zjawia się na nich Lexie - młoda dziewczyna, piękna, przebojowa, pewna siebie. Jane od razu nabiera co do niej podejrzeń, nie ufa jej i bacznie jej się przygląda. Sophie ulega jej urokowi, im bardziej zbliża się do nowo poznanej dziewczyny, tym bardziej odsuwa się od swojej wieloletniej przyjaciółki, Jane. To, co najbardziej zbliża do siebie Sophie i Lexie - obie w tym samym czasie są w ciąży. Tylko że…Jane zauważa sztuczny brzuch u Lexie.
Jeśli mam być szczera, to średnio podobała mi się ta książka. Było tutaj zdecydowanie zbyt dużo opisów i męczących przemyśleń głównej bohaterki. Naiwność Sophie doprowadzała mnie do szału, to dorosła kobieta, a zachowywała się jak typowa nastolatka. Pozostałe dziewczyny, Kath i Hils jakoś ratowały sytuację. Relacja Jane i jej męża Frankie’go również pozostawia wiele do życzenia. Zatajanie prawdy, niedopowiedzenia, ukrywanie przed sobą mniej i bardziej istotnych faktów.
Gdzieś w połowie domyśliłam się o co mniej więcej chodzi. Czytałam do końca, bo chciałam poznać motywy działania Lexie. Ta historia pokazuje jedno - nie warto powierzać wszystkich swoich sekretów jednej osobie, bo nigdy nie wiemy, czy nie wykorzysta naszych słabości przeciwko nam. Przykre, ale prawdziwe ;)
“Prawdziwe przyjaciółki” to nie kryminał ani tym bardziej thriller, dlatego miłośnicy tych gatunków niech się na to nie nastawiają. Zdecydowanie więcej tutaj dramatu, ot, zwyczajna obyczajówka. Ja się nastawiłam na thriller, może stąd moje rozczarowanie. Nie polecam, nie odradzam, bo może komuś bardziej przypaść do gustu :)
Jane, Sophie, Kath i Hils to zgrana grupa przyjaciółek, które mają swoje rytuały, np. piątkowe drinki. Pewnego razu zjawia się na nich Lexie - młoda dziewczyna, piękna, przebojowa, pewna siebie. Jane od razu nabiera co do niej podejrzeń, nie ufa jej i bacznie jej się przygląda. Sophie ulega jej urokowi, im bardziej zbliża się do nowo poznanej dziewczyny, tym bardziej odsuwa...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-30
“Osiem dni maja. Ostateczny upadek III Rzeszy” to niezwykle rzetelna publikacja przedstawiająca wydarzenia obejmujące dni 30 kwietnia - 8 maja 1945 r. To okres dramatycznych wydarzeń, które rozegrały się w ostatnich dniach nazistowskiego reżimu.
Wydawać by się mogło, że samobójstwo Hitlera było równoznaczne z końcem wojny, jednak nic bardziej mylnego. Śmierć dyktatora III Rzeszy wywołała ogromny chaos polityczny i dezorientację wśród narodu. Niegdyś uwielbiany Fuhrer został ogłoszony diabłem w ludzkiej postaci. Niemiecka ludność nie chciała słuchać o nazistowskich potwornościach, a zwolennicy reżimu szybko zmienili swoje poglądy. Nikt nie czuł się odpowiedzialny, słowa “O niczym nie wiedzieliśmy!” były powtarzane niczym mantra. Pokonani czuli się ofiarami, a nie sprawcami.
Autor niezwykle dokładnie przedstawił wydarzenia dzień po dniu. Przeczytamy m.in. o działalności Grupy Ulbrichta, poddaniu bez walki Hamburga, powstaniu w Pradze, czy dymisji Heinricha Himmlera. Mnie jednak najbardziej zaciekawiły fragmenty opisujące przeżycia ludności cywilnej. Masowe samobójstwa, brutalne gwałty na niemieckich kobietach, często na oczach mężów i dzieci, a także morderstwa czynione przez Armię Czerwoną. Najbardziej mrożące krew w żyłach opisy dotyczą marszów śmierci więźniów obozów koncentracyjnych. Ten krwawy finał rządów narodowych socjalistów dotykał nie tylko Żydów, ale też przymusowych robotników, jeńców wojennych i więźniów politycznych. Tylko nieliczni spośród obserwujących marsze mieszkańców okazywało więźniom współczucie. Większość patrzyła z obojętnością lub strachem. Bali się nie tylko esesmanów, ale też więźniów, którzy przez swój nędzny stan wydawali się być “szkodnikami narodu”.
Volker Ullrich w swojej książce przedstawił upadek hitlerowskiej potęgi, pozostając przy tym obiektywnym. Niejednokrotnie skłania czytelnika do własnych przemyśleń. Publikację wzbogacają liczne zdjęcia i przytoczone osobiste relacje świadków. To obowiązkowa pozycja dla wszystkich tych, którzy choć trochę interesują się historią II wojny światowej.
“Osiem dni maja. Ostateczny upadek III Rzeszy” to niezwykle rzetelna publikacja przedstawiająca wydarzenia obejmujące dni 30 kwietnia - 8 maja 1945 r. To okres dramatycznych wydarzeń, które rozegrały się w ostatnich dniach nazistowskiego reżimu.
Wydawać by się mogło, że samobójstwo Hitlera było równoznaczne z końcem wojny, jednak nic bardziej mylnego. Śmierć dyktatora III...
2024-04-24
Bardzo lubię, gdy w książce przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Tutaj na dodatek przyglądamy się dwóm różnym historiom - Georgia i Noah - w teraźniejszości oraz Scarlett i Jameson w czasach II wojny światowej. O ile wątek tej pierwszej pary nieco mnie irytował, tak przepadłam bez reszty dla Scarlett i Jamesona.
To, co zasługuje na uwagę to rozpoczynające każdy rozdział listy pisane przez Scarlett i Jamesona. Wprowadziły one niepowtarzalny klimat. Miłość tej dwójki nie była typową relacją, jakich dziś wiele. Łączyła ich wielka miłość (mimo krótkiego stażu) i ogromna tęsknota, którą bardzo wyraźnie widać właśnie w tych listach. Wraz z Georgią i Noah odkrywamy największy sekret Scarlett, jaki nosiła w sercu przez całe swoje życie i nigdy z nikim się tym nie podzieliła. Muszę szczerze przyznać, że nie spodziewałam się takiego zakończenia i totalnie mnie ono zaskoczyło. Dopiero pod koniec dowiadujemy się, dlaczego Scarlett, nazywana pieszczotliwie przez Georgię “babunią” nigdy nie dokończyła swojej książki…
“Rzeczy, których nie dokończyliśmy” to historia przepełniona miłością, tęsknotą i bólem. To powieść, której kartki wypełnione są emocjami. Czytając o losach Scarlett i Jamesona, czułam się jakbym patrzyła na nich z boku. Polecam wszystkim miłośnikom romansów.
Bardzo lubię, gdy w książce przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Tutaj na dodatek przyglądamy się dwóm różnym historiom - Georgia i Noah - w teraźniejszości oraz Scarlett i Jameson w czasach II wojny światowej. O ile wątek tej pierwszej pary nieco mnie irytował, tak przepadłam bez reszty dla Scarlett i Jamesona.
To, co zasługuje na uwagę to rozpoczynające każdy...
2024-04-17
Najnowsza książka Niny Zawadzkiej poruszyła mnie do głębi. Piekło, które przeżyły polskie dzieci jest nie do opisania. W moim odczuciu - mamy dwójki maluchów - nie ma większego bólu i niesprawiedliwości.
W “Zrabowanych nadziejach” poznajemy historię rodziny Antoszewskich. To prosta rodzina z podkieleckiej wsi: rodzice, trójka dorosłych już dzieci i czwarta, najmłodsza pociecha - Adelka. Spokój zaburza wybuch wojny i pojawienie się w okolicy Niemców. Starsza siostra nie może siedzieć bezczynnie i wbrew matce rozpoczyna działalność konspiracyjną. Wkrótce pod dom podjeżdża niemiecki samochód, który zabiera młodszą siostrę Magdy - Adelę i dwoje jej bratanków. Matka za zabranie dzieci obarcza winą Magdę - to kara za jej działalność. Antoszewska robi wszystko co może, aby odnaleźć dzieci.
Adela trafia do Kinder-KL Litzmannstadt, obozu znajdującego się na terenie wydzielonego z łódzkiego getta. To miejsce z najgorszych koszmarów, gdzie panowały potworne warunki, a przemoc psychiczna i fizyczna była na porządku dziennym. Dzieci były zmuszane do ciężkiej pracy, chodziły głodne i brudne. Niektóre były katowane na śmierć…Nawet teraz przed oczami mam te brutalne sceny. Słyszę te małe istotki płaczące za mamą, szlochające cicho, aż wreszcie milczące, bojące się podnieść wzrok…
Dzięki temu, że autorka podzieliła powieść na trzy części, możemy towarzyszyć zarówno Magdzie, jak i Adeli. Obóz w Łodzi był pierwszym przystankiem mającym na celu germanizację. Zrabowane polskie dzieci trafiały do niemieckich rodzin. Niektóre były zbyt małe żeby pamiętać swoich prawdziwych rodziców…
Trzecia część przedstawia wydarzenia po wojnie. Koniec wojny nie był wcale równoznaczny z końcem dramatu wielu rodzin. Obserwujemy tutaj rozterki zarówno Magdy, jak i Adeli. Dorosła już Adela musiała podjąć najcięższą decyzję w jej życiu. Czy dokonała słusznego wyboru? To musicie ocenić już sami.
“Zrabowane nadzieje” to chwytająca za serce powieść, przepełniona bólem i cierpieniem. Przeczytałam już wiele książek o tematyce obozowej, ale jeszcze żadna nie przedstawiała obozów dla dzieci. Mimo poruszenia przez autorkę tak trudnego tematu, książkę czyta się błyskawicznie, choć z małymi przerwami na ochłonięcie po najbardziej bolesnych scenach.
Najnowsza książka Niny Zawadzkiej poruszyła mnie do głębi. Piekło, które przeżyły polskie dzieci jest nie do opisania. W moim odczuciu - mamy dwójki maluchów - nie ma większego bólu i niesprawiedliwości.
W “Zrabowanych nadziejach” poznajemy historię rodziny Antoszewskich. To prosta rodzina z podkieleckiej wsi: rodzice, trójka dorosłych już dzieci i czwarta, najmłodsza...
2024-04-09
Historie napisane przez Kate Hewitt za każdym razem chwytają mnie za serce i tak było również w przypadku książki “Mój ojciec nazista”.
Libby Trent wiedzie spokojne życie. Ma męża, dwójkę dzieci i pracę, którą lubi. Opiekuje się swoim 96-letnim tatą, który jak na swój wiek, całkiem dobrze funkcjonuje. Ojciec jest jej bardzo bliski i zajmuje ważne miejsce w jej sercu - to on samotnie ją wychowywał, kiedy matka odeszła. Jej świat zostaje wywrócony do góry nogami, gdy w jej domu pewnego dnia zjawia się Simon Baum, pracownik Departamentu Sprawiedliwości. Mężczyzna oskarża jej ojca o nazizm. Mało tego, prosi ją o pomoc w znalezieniu dowodów przeciwko własnemu tacie. Kolejny szok kobieta przeżywa, gdy dowiaduje się, że ojciec wyemigrował do Stanów, posługując się skradzioną tożsamością. Daniel Weiss to tak naprawdę Hans Brenner - pracownik obozu zagłady w Sobiborze.
W książce mamy to, co bardzo lubię, a mianowicie dwie płaszczyzny czasowe, dzięki czemu historia tworzy spójną całość. Pierwsza płaszczyzna to ta z perspektywy Libby, natomiast w drugiej autorka przeniosła nas do roku 1942, do obozu w Sobiborze, gdzie oczami Hansa Brennera możemy zobaczyć, co tam się wydarzyło. Mną ta część bardzo wstrząsnęła, niektóre opisy były niezwykle bolesne.
Libby została postawiona przed ogromnym dylematem. Z jednej strony chciała chronić ojca, który przez całe jej życie był delikatnym, troskliwym i czułym mężczyzną. Z drugiej strony pragnęła sprawiedliwości i wyroku dla każdego nazisty. Każda próba rozmowy z ojcem kończy się niepowodzeniem. Mężczyzna nie chce o tym wspominać i dobrowolnie staje przed sądem. Czy człowiek w tak sędziwym wieku może zostać ukarany za coś, co działo się 70 lat temu? A może całe jego życie było pewnym rodzajem kary?
“Mój ojciec nazista” to niezwykle emocjonująca lektura, która poruszyła moje serce. To historia, która skłania do głębokiej refleksji. Pokazuje, że nawet najgłębiej skrywany przez wiele lat sekret, kiedyś ujrzy światło dzienne. Wydaje nam się, że doskonale znamy swoich bliskich. Ale czy na pewno tak właśnie jest?
Najnowsza powieść Kate Hewitt to zdecydowanie obowiązkowa pozycja dla miłośników historii osadzonych w czasach drugiej wojny światowej. To książka, którą ciężko odłożyć, a przedstawiona historia na długo pozostaje w głowie.
Historie napisane przez Kate Hewitt za każdym razem chwytają mnie za serce i tak było również w przypadku książki “Mój ojciec nazista”.
Libby Trent wiedzie spokojne życie. Ma męża, dwójkę dzieci i pracę, którą lubi. Opiekuje się swoim 96-letnim tatą, który jak na swój wiek, całkiem dobrze funkcjonuje. Ojciec jest jej bardzo bliski i zajmuje ważne miejsce w jej sercu - to...
2024-03-29
Hanię poznajemy jako młodą dziewczynę, studentkę medycyny. Już na samym starcie dorosłego życia, los okropnie ją doświadcza - jej ukochany, Adam, przegrywa walkę z białaczką. Pogrążona w żałobie, stara się żyć dalej. I tak oto kończy studia i wyjeżdża do Wielkopolski, gdzie zaczyna swoją pierwszą pracę jako lekarka.
Mimo upływu lat, Hania wciąż wspomina swoją pierwszą miłość. Tak idealną, młodzieńczą i czystą jak łza. Na początku spodziewałam się, że kobieta nie podniesie się po tej stracie i już do końca będzie opłakiwać ukochanego. Jednak wkrótce spotyka Jerzego, którego poślubia. Ich syn otrzymuje imię…Adam. Maluch staje się jej oczkiem w głowie, to dzięki niemu odzyskuje radość życia. Niestety, poza największym darem, jakim jest dziecko, mąż obdarowuje ją jedynie zdradami i upokorzeniem. Kobieta zdaje się być przekonana, że ciąży nad nią jakaś klątwa i że już nigdy nie znajdzie szczęścia w miłości.
Na jej drodze pojawia się jeszcze Ksawery i Piotr. Obaj mężczyźni odgrywają znaczącą rolę w jej życiu. I trochę irytowało mnie to jej niezdecydowanie, miałam ochotę potrząsnąć nią i krzyknąć “Hej, dziewczyno! On naprawdę Cię kocha, daj mu szansę”. I wkrótce doszło do kolejnej tragedii…
“Ocalić siebie” to powieść o miłości, poszukiwaniu siebie i trudnych życiowych wyborach. Ta książka jest tak bardzo życiowa, zmuszająca do refleksji nad przewrotnością losu i kruchością życia. Ile nieszczęścia może spotkać jedną osobę? Czy będzie ona wystarczająco silna, by to wszystko znieść? I czy los jeszcze się do niej uśmiechnie? Przekonajcie się sami :)
Hanię poznajemy jako młodą dziewczynę, studentkę medycyny. Już na samym starcie dorosłego życia, los okropnie ją doświadcza - jej ukochany, Adam, przegrywa walkę z białaczką. Pogrążona w żałobie, stara się żyć dalej. I tak oto kończy studia i wyjeżdża do Wielkopolski, gdzie zaczyna swoją pierwszą pracę jako lekarka.
Mimo upływu lat, Hania wciąż wspomina swoją pierwszą...
2024-03
Uwielbiam thrillery, które bez reszty wciągają już od pierwszych stron, a “Pomoc domowa” zdecydowanie do takich thrillerów należy.
Millie to młoda kobieta, która po latach wychodzi z więzienia. Trafiła tam jako siedemnastolatka, dlatego jest jej niezwykle ciężko odnaleźć się na wolności i znaleźć pracę. W końcu zostaje zatrudniona jako pomoc domowa u Niny i Andrew. Wraz z pracą otrzymuje możliwość zamieszkania z pracodawcami. Millie nie może uwierzyć w swoje szczęście. Malutki pokoik na strychu to dla niej o wiele lepsza opcja niż dotychczas zamieszkiwany samochód.
Wkrótce okazuje się, że nie jest tak kolorowo, jak się spodziewała. Nieskazitelna pani domu, zawsze odziana w biel, okazuje się być niewyobrażalną bałaganiarą. Ale serio, to nie jest normalny bałagan. Do tego ciągłe pretensje, oskarżenia, kłamstwa, a na dodatek duża niechęć córki pracodawców. Nina zachowuje się jak osoba cierpiąca na poważną chorobę psychiczną, a jej “przyjaciółki” zdają się to potwierdzać…Jednak dla Millie ta praca to najlepsza opcja, więc zaciska zęby i robi swoje. Tym bardziej, że znajduje wsparcie w swoim szefie, Andrew.
Akcja jest dynamiczna, nie ma tutaj miejsca na nudę. Autorka nieźle wodzi za nos, a licznymi zwrotami akcji robi z mózgu papkę. Zachowanie Niny skojarzyło mi się z Colette Bird, bohaterką innej książki - “Idealna niania (równie świetny thriller, polecam). “Pomoc domowa” to książka z tych, gdzie główni bohaterowie są świetnie wykreowani, ale…ciężko kogokolwiek z nich polubić ;)
“Pomoc domowa” to mroczny, trzymający w napięciu thriller, którego nie da się odłożyć. Pokazuje, że każdy z nas w życiu przybiera różne maski. To thriller pełen sekretów i tajemnic, każdy jest przekonany, że doskonale ukrywa je przed innymi i nie zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że jest inaczej…
Jestem bardzo ciekawa drugiej części!
Uwielbiam thrillery, które bez reszty wciągają już od pierwszych stron, a “Pomoc domowa” zdecydowanie do takich thrillerów należy.
Millie to młoda kobieta, która po latach wychodzi z więzienia. Trafiła tam jako siedemnastolatka, dlatego jest jej niezwykle ciężko odnaleźć się na wolności i znaleźć pracę. W końcu zostaje zatrudniona jako pomoc domowa u Niny i Andrew. Wraz z...
2024-03-13
Kto z nas nigdy nie pomyślał “A gdyby tak rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady?”? Tym właśnie kierowała się główna bohaterka, Nina. Kobieta odeszła z czynnej służby, sprzedała mieszkanie, spakowała plecak i wyruszyła w trasę. Do Bieszczad nie dotarła ze względu na przymusowy postój autobusu w małym miasteczku, Dębowym Uroczysku. Nina podjęła decyzję, że to właśnie tutaj rozpocznie nowy rozdział w swoim życiu. Czy uda jej się zostawić demony przeszłości za sobą?
Jej nowym domem staje się pensjonat, którego właścicielami są sympatyczni młodzi ludzie - Alina i Przemek. Wkrótce dołącza do nich 40-letni Eryk, który również szuka swojego miejsca na ziemi. Wkrótce ta czwórka zaprzyjaźnia się, są dla siebie jak rodzina (z tą różnicą, że sami ją sobie wybrali ;)). Dzielą swoje troski, smutki i radości. To niezwykła relacja, gdzie jedno za drugim zawsze staje murem.
Bardzo zauroczył mnie klimat tego małego miasteczka. Czułam niezwykły spokój, gdy wraz z Niną przemierzałam tamtejsze lasy. To niesamowite, jak kojąco może działać na nas lektura. Polubiłam całą czwórkę, bardzo im kibicowałam i miałam ogromną ochotę przytulić ich i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Tak różne kobiety: silna i niezależna Nina, słodka i urocza Alinka, a jednak jedna dla drugiej jest ogromnym wsparciem w najgorszych momentach. Bo “Dębowe Uroczysko” to słodko-gorzka opowieść o życiu. Każdy z bohaterów zmaga się ze swoimi zmartwieniami. Autorka poruszyła tutaj tak życiowe problemy, że zapewne większość z nas może utożsamiać się z mieszkańcami pensjonatu.
Tak bardzo zżyłam się z tymi ludźmi, że żal mi było przewracać kartki ostatnich rozdziałów. Uśmiech na mojej twarzy wywołały słowa na ostatniej stronie “Koniec części pierwszej”, bo to oznacza, że będzie kontynuacja losów bohaterów. A ja nie mogę się doczekać, aż będę mogła podejrzeć, co u nich słychać :)
“Dębowe Uroczysko” to poruszająca, otulająca swoim ciepłem historia, skłaniająca do głębokiej refleksji. To powieść, która podnosi na duchu i pozwala z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Z całego serca Wam polecam.
Kto z nas nigdy nie pomyślał “A gdyby tak rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady?”? Tym właśnie kierowała się główna bohaterka, Nina. Kobieta odeszła z czynnej służby, sprzedała mieszkanie, spakowała plecak i wyruszyła w trasę. Do Bieszczad nie dotarła ze względu na przymusowy postój autobusu w małym miasteczku, Dębowym Uroczysku. Nina podjęła decyzję, że to właśnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-08
"W błogiej nieświadomości” to bardzo dobry i wciągający thriller psychologiczny. Już kilka pierwszych stron mnie “kupiło”. Otóż, już na samym początku tej historii dowiadujemy się, że dwuletni Theo wcale nie jest synem swoich rodziców - Pete’a i Maddie. Stało się coś, co wywołuje paraliżujący strach u każdego rodzica - dzieci zostały podmienione w szpitalu.
Jak doszło do tej zamiany? Czy to nieszczęśliwe niedopatrzenie, czy zaplanowane działanie? I przede wszystkim: co będzie najlepsze dla dzieci? Zamiana, czy pozostanie w dotychczasowych rodzinach? To ogromny dylemat, przed którym stają Lambertowie oraz Pete i Maddie.
Początkowo mili, pomocni, chętni do współpracy, wchodzący w…sami wiecie co 😉 Lambertowie. Ojj, już ja doskonale znam ten typ i z doświadczenia nie ufam takim osobom. Niestety, Pete i Maddie stracili czujność. I obudzili się trochę za późno…Gra już dawno ruszyła i pytanie, czego tak naprawdę chcą Lambertowie?
Wkręciłam się w tę historię i nie mogłam odłożyć książki. Pomimo swojej objętości, zaskakująco szybko się czyta. Akcja nabiera tempa z rozdziału na rozdział. Robi się coraz bardziej…niebezpiecznie. Każdy z bohaterów skrywa jakiś sekret, który może okazać się znaczący dla sprawy. Niekończące się zwroty akcji sprawiły, że ciężko było mi ustalić, co tak naprawdę się wydarzyło.
Jeśli lubicie thrillery psychologiczne, które są pełne napięcia, emocji i znaków zapytania, to z całego serca mogę Wam polecić. Zakończenie jest naprawdę zaskakujące i dające sporo do myślenia.
"W błogiej nieświadomości” to bardzo dobry i wciągający thriller psychologiczny. Już kilka pierwszych stron mnie “kupiło”. Otóż, już na samym początku tej historii dowiadujemy się, że dwuletni Theo wcale nie jest synem swoich rodziców - Pete’a i Maddie. Stało się coś, co wywołuje paraliżujący strach u każdego rodzica - dzieci zostały podmienione w szpitalu.
Jak doszło do...
2024-02-29
Przyjęło się w Polsce patrzeć na Rosję jak na kraj dziwny, nie mieszczący się w ogólno przyjętych normach, czasem wręcz absurdalny. Nie inaczej jest z tymi, którzy tym wielkim krajem władali. Przemoc, alkohol, rozpusta, a nierzadko i szaleństwo. Od Iwana Groźnego, aż po Stalina, władcy rosyjscy cechowali się wyjątkową skłonnością do ulegania pokusom, jakie dawała władza, nierzadko płacąc za to swoim zdrowiem i życiem.
O tym właśnie jest książka Mariusza Sampa "Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji". Autor szczegółowo przedstawia w niej ostatnie dni władców Rosji, wraz z szerszym kontekstem historycznym, pozwalającym zrozumieć, jak poszczególni carowie sprowadzali na siebie widmo nieuchronnej śmierci. Nieliczni bowiem dostąpili łaski odejścia z tego świata w sędziwym wieku, bez pomocy innych osób lub chorób, które nie byłyby wynikiem rozrywkowego stylu życia. Książka zawiera dużo historii i anegdot, dzięki czemu, pomimo ciężkiego z pozoru tematu, sprawia wrażenie lekkiej lektury fabularnej.
“Szach mat. Jak umierali władcy Rosji” to książka, która pozwala nieco lepiej zrozumieć kraj za naszą wschodnią granicą, ale jednocześnie nie przytłacza materiałem jak typowe książki historyczne. Zdecydowanie godna polecenia dla tych, których interesują ciekawostki i anegdoty z życia władców rosyjskich.
Przyjęło się w Polsce patrzeć na Rosję jak na kraj dziwny, nie mieszczący się w ogólno przyjętych normach, czasem wręcz absurdalny. Nie inaczej jest z tymi, którzy tym wielkim krajem władali. Przemoc, alkohol, rozpusta, a nierzadko i szaleństwo. Od Iwana Groźnego, aż po Stalina, władcy rosyjscy cechowali się wyjątkową skłonnością do ulegania pokusom, jakie dawała władza,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
"Hormonalna rewolucja” to fenomenalny poradnik, w którym autor, David JP Philips przedstawił wpływ sześciu hormonów na nasze samopoczucie.
Autor kolejno omawia każdy z hormonów: dopamina, oksytocyna, serotonina, kortyzol, endorfiny i testosteron. Na konkretnych przykładach obrazuje sposób ich działania i wpływ na nasz organizm. Przekazuje na nasze ręce konkretne narzędzia, dzięki którym możemy tymi hormonami sterować. Od nas samych zależy, w jaki sposób te narzędzia wykorzystamy. I nie są to jakieś czary czy substancje za miliony. To tak przyziemne rzeczy jak przytulanie, odpowiednia dieta, aktywność fizyczna, medytacja i…seks. Czyli wszystko to, co teoretycznie każdy z nas ma na wyciągnięcie ręki.
Osobiście bardzo lubię takie medyczne poradniki. Kończąc studia na uniwersytecie medycznym, mam solidne podstawy jeśli chodzi o wszystkie medyczne zagadnienia, czy wpływ poszczególnych hormonów na organizm. Jednak ta książka trafi nawet do największego laika w tym temacie, gdyż autor przedstawił wszystko w bardzo przystępny sposób. Nie zagłębiał się przesadnie w biologię, a dla bardziej dociekliwych przygotował obszerną i rzetelną bibliografię.
Autor pokazuje, w jaki sposób można kierować swoimi myślami i decyzjami. Każdy z nas może stworzyć swój angel’s cocktail. Jeśli brakuje nam zdolności do bycia obecnym w danej chwili - powinniśmy skupić się na oksytocynie i serotoninie. Jeśli brakuje nam motywacji i determinacji - skupiamy się na dopaminie. Co do dopaminy, jedna ciekawa rzecz - wyróżniamy dopaminę “szybką” i “wolną”. Nie warto nadmiernie dostarczać sobie szybkiej dopaminy, która przyczynia się do obniżenia wyjściowego nastroju. Możemy w zamian wykonywać rzeczy uwalniające wolną dopaminę, aby mnożyć dobre samopoczucie na dłużej. I to jest jeden z kluczy do szczęśliwego życia 🙂
“Hormonalna rewolucja” to książka, po którą powinien sięgnąć absolutnie każdy. Bo każdy z nas ma prawo przygotować sobie angel’s cocktail na miarę swoich potrzeb 🙂 To książka, do której się wraca i z którą pracuje się nad swoimi nawykami. Wierzę, że możemy osiągnąć, co tylko chcemy, ale wymaga to determinacji i odpowiednich narzędzi.
"Hormonalna rewolucja” to fenomenalny poradnik, w którym autor, David JP Philips przedstawił wpływ sześciu hormonów na nasze samopoczucie.
Autor kolejno omawia każdy z hormonów: dopamina, oksytocyna, serotonina, kortyzol, endorfiny i testosteron. Na konkretnych przykładach obrazuje sposób ich działania i wpływ na nasz organizm. Przekazuje na nasze ręce konkretne narzędzia,...
2024-02-20
„Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to mroczna podróż w głąb umysłu brutalnych przestępców. Autor, Robert K. Ressler jako doświadczony agent FBI odkrywał tożsamość bezwględnych morderców. Jego kariera rozpoczęła się w 1970 roku i w ciągu dwudziestu lat, dzięki jego umiejętnościom zostało rozwiązanych wiele spraw. Poprzez ocenę miejsca zbrodni, dowodów rzeczowych i sposobu odebrania życia, potrafił szczegółowo scharakteryzować potencjalnego sprawcę. Potrafił określić przedział wiekowy, wygląd, wykonywany zawód, to, czy sprawca ma rodzinę, czy mieszka sam, a nawet wygląd domu i wnętrza samochodu. Profilowanie było jego “konikiem”.
Książka została podzielona na dwanaście rozdziałów i już pierwszy z nich dosłownie mrozi krew w żyłach. Sprawa wampira z Sacramento przeraża, obrzydza i przyprawia o ciarki. Rozdziały zostały podzielone według sposobu działania morderców. Autor w ciekawy sposób wyjaśnił różnicę między sprawcą zorganizowanym, a zdezorganizowanym. Przytoczył fragmenty wywiadów z przestępcami, co pozwala czytelnikowi poznać sposób myślenia seryjnego mordercy. W swojej książce Ressler opisał głośne sprawy m.in. sprawę Syna Sama, Edmunda Kepera, Teda Bundy’ego czy Johna Wayne’a Gacy’ego. Która sprawa wstrząsa najbardziej? Ciężko powiedzieć, każdy morderca działał w inny, przerażający sposób i uwierzcie, nie chcielibyście spotkać na swej drodze żadnego z nich.
„Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to rzetelny reportaż true crime, który ze względu na ogrom brutalnych opisów i szczegółów morderstw, lepiej sobie w odpowiedni sposób dawkować. To książka mroczna, która do lekkich nie należy, więc z pewnością nie jest dla każdego. Dla fanów gatunku, zainteresowanych sposobem działania seryjnych morderców - to pozycja obowiązkowa, jak najbardziej polecam :)
„Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to mroczna podróż w głąb umysłu brutalnych przestępców. Autor, Robert K. Ressler jako doświadczony agent FBI odkrywał tożsamość bezwględnych morderców. Jego kariera rozpoczęła się w 1970 roku i w ciągu dwudziestu lat, dzięki jego umiejętnościom zostało rozwiązanych wiele spraw. Poprzez ocenę miejsca zbrodni, dowodów...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-06
Akcja powieści “Żebrak i mściciel” rozgrywa się na przestrzeni lat, począwszy od lat trzydziestych ubiegłego wieku, przez okupację hitlerowską aż po czasy stalinizmu. Głównym bohaterem jest Bartosz Bator. Poznajemy go jako nędzarza, żebraka, nieustannie głodnego, brudnego i zziębniętego. Mężczyzna włóczy się po wsiach w poszukiwaniu pomocy. I tak pewnego dnia trafia do Nowego Świata, gdzie zostaje napadnięty. Przygarnia go małżeństwo - Antoni i Anna. Wkrótce Bator sprowadza swoją żonę, Maryśkę i szóstkę dzieci. W zamian za pracę w gospodarstwie, gospodarz oferuje im dach nad głową.
W Bartoszu następuje gwałtowna przemiana. Szybko zapomina, kim był jeszcze tak niedawno, mam wrażenie, że zadziałał tutaj jakiś mechanizm wyparcia. Z każdym dniem staje się coraz bardziej pewny siebie. Kiedy znika Antoni, Bartosz zaczyna snuć plany przejęcia wszystkiego, co do niego należy.
My, jako czytelnicy, obserwujemy zmianę, jaka na przestrzeni lat zachodzi w Bartoszu. Jest to człowiek otwarty na zmiany, dla którego wartości są zmienne. Przystosowuje się do panujących warunków, dla niego liczą się ci, którzy dadzą mu pieniądze i władzę. Zawsze postępuje zgodnie ze swoim bieżącym interesem. Chciał żeby inni go podziwiali, zazdrościli mu i bali się go. Uważał, że jego nędza była przypadkowa, a on sam stworzony jest do życia w luksusie. Nigdy nie identyfikował się z biedakami, a tego okresu w swoim życiu nie chciał pamiętać.
Bartosz to postać, która nie wzbudza sympatii. Nie miał w sobie żadnej pokory, po trupach dążył do celu, nie zważając po drodze na tych, którzy wyciągnęli do niego pomocną dłoń. Nigdy nie okazywał żadnej wdzięczności, żył w przekonaniu, że to, co osiągnął, zawdzięcza wyłącznie sobie.
Moją ciekawość wzbudziła postać Franciszka Niezgody, który był najbogatszym mieszkańcem Nowego Świata. To niezwykle tajemniczy człowiek z ciężką i smutną przeszłością. Opinie o nim wśród mieszkańców były zróżnicowane. Jedni twierdzili, że jest niebezpieczny, wyniosły i egoistyczny, z kolei drudzy uważali go za mężczyznę dobrego, wrażliwego i niezwykle pomocnego. Jaki był naprawdę i dlaczego?
“Żebrak i mściciel” to niezwykle wnikliwa psychologiczna powieść o człowieku, który w bezwzględny sposób przystosowuje się do czasów, w jakich przyszło mu żyć. Ukazuje przemianę człowieka z nizin społecznych, który za wszelką cenę chce stać się kimś ważnym. Historia ta skłania do refleksji, przede wszystkim nad moralnością i etyką.
Akcja powieści “Żebrak i mściciel” rozgrywa się na przestrzeni lat, począwszy od lat trzydziestych ubiegłego wieku, przez okupację hitlerowską aż po czasy stalinizmu. Głównym bohaterem jest Bartosz Bator. Poznajemy go jako nędzarza, żebraka, nieustannie głodnego, brudnego i zziębniętego. Mężczyzna włóczy się po wsiach w poszukiwaniu pomocy. I tak pewnego dnia trafia do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-31
Apolonia Dobkowska to dobrze urodzona młoda dama, która wiedzie szczęśliwe życie. Wszystko się zmienia, gdy niespodziewanie, zimą 1940 roku, w nieludzkich warunkach, wraz z ojcem i ciężarną matką zostaje wywieziona pięć tysięcy kilometrów od domu. Apolonia z rodziną trafia na Syberię, którą nazywa “nieludzką ziemią”. Dziewczyna tęskni za dawnym życiem i za ukochanym Jerzym, który został w kraju. I który nie daje znaku życia…
Apolonia była zdeterminowana, aby zapewnić przetrwanie swojej rodzinie, szczególnie malutkiemu braciszkowi, Areczkowi. Każdy dzień to ciężka praca, walka o dodatkową porcję zupy i przeogromna tęsknota. Andriej, zakochany w Apolonii, robi wszystko, aby było jej choć trochę lżej w tych ciężkich warunkach. Dziewczyna nie może przestać myśleć o jego buranowych oczach i zawadiackim uśmiechu…Czy można darzyć miłością dwóch mężczyzn?
W końcu, po sześciu długich latach życia na nieludzkiej ziemi, przychodzi czas powrotu do domu. Serce Apolonii jest rozdarte. Wrócić, czy zostać? Którego wybrać? Decyzji, którą wtedy podjęła, żałowała do końca swoich dni…
Jako starsza kobieta, Apolonia postanawia spisać swoje wspomnienia. Pomaga jej w tym młoda sąsiadka, Weronika. Dla Apolonii ta podróż do przeszłości pełna jest bólu, wzruszeń i skrajnych emocji. Wie jednak, że musi rozliczyć się ze swoją przeszłością i odpowiedzieć za wszystkie swoje grzechy.
Powieści o losach zwyczajnych ludzi w czasach drugiej wojny światowej przeczytałam już naprawdę wiele. Ale to pierwsza, która opisuje deportacje Polaków na Syberię. Czytając, miałam przed oczami zasypaną śniegiem ziemię, widziałam ziemlanki, w których mieszkali ludzie. Mając świadomość, że dla pani Rybakiewicz ta książka jest wyjątkowa, gdyż opisała w niej losy swojej rodziny, emocje towarzyszące czytaniu sięgały zenitu. Niejednokrotnie byłam ogromnie wzruszona, czułam smutek i żal. Wiele scen doprowadziło mnie do łez, a zakończenie sprawiło, że po prostu nie mogłam przestać płakać… Oczami wyobraźni widziałam buranowe spojrzenie młodego Andrieja…
“Do końca moich dni” to niezwykle wzruszająca powieść o miłości, trudnych wyborach i walce o przetrwanie. To książka inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, z którymi fikcja literacka zgrabnie się splata. Ta historia zostanie w moim sercu, bo choć skończyłam czytać ją kilka dni temu, to łapię się na tym, że wciąż o niej myślę. Jeśli jesteście gotowi na te emocje, to proszę, miejcie pod ręką chusteczki, żebyście mieli czym otrzeć łzy.
Apolonia Dobkowska to dobrze urodzona młoda dama, która wiedzie szczęśliwe życie. Wszystko się zmienia, gdy niespodziewanie, zimą 1940 roku, w nieludzkich warunkach, wraz z ojcem i ciężarną matką zostaje wywieziona pięć tysięcy kilometrów od domu. Apolonia z rodziną trafia na Syberię, którą nazywa “nieludzką ziemią”. Dziewczyna tęskni za dawnym życiem i za ukochanym Jerzym,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12
“Cztery płatki śniegu” to niezwykle ciepła opowieść o magicznym czasie, jakim jest grudzień. Czytelnik śledzi losy osób zamieszkujących jeden blok. Zabiegani ludzie przygotowują się do zbliżających się świąt. Niestety, zapominają o tym, co najważniejsze… Próbuje im przypomnieć o tym staruszka, będąca ich sąsiadką. Nie wiedzieć czemu, bardzo zależy jej na wspólnym przyozdobieniu choinki przed blokiem, a w wigilijny wieczór chce podzielić się z sąsiadami opłatkiem.
Głęboko wzruszyła mnie historia starszej pani Michalskiej. W pewnym momencie zrobiło mi się jej bardzo żal… Z kolei inne historie, jak na przykład tajemniczo znikające kompoty z piwnicy, bardzo mnie rozbawiły.
“Cztery płatki śniegu” to książka idealna do przeczytania w przedświątecznym czasie. Właśnie takiej historii oczekiwałam. Otulająca ciepłem, niosąca mądre przesłanie. Jeśli miałabym przeczytać tylko jedną książkę w klimacie świątecznym, to byłaby to właśnie ta.
Zżyłam się z bohaterami tej powieści, dlatego bardzo się cieszę, że są kolejne części :)
“Cztery płatki śniegu” to niezwykle ciepła opowieść o magicznym czasie, jakim jest grudzień. Czytelnik śledzi losy osób zamieszkujących jeden blok. Zabiegani ludzie przygotowują się do zbliżających się świąt. Niestety, zapominają o tym, co najważniejsze… Próbuje im przypomnieć o tym staruszka, będąca ich sąsiadką. Nie wiedzieć czemu, bardzo zależy jej na wspólnym...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01
Michalina to osiemnastoletnia dziewczyna, która pewnego dnia straciła wszystko. Zziębnięta, głodna i brudna wędruje ulicami, szukając Anioła, który otoczy ją opieką. Pewnego dnia, kwiaciarka Gabrysia zaprasza ją na kubek gorącej herbaty. Kobieta snuje magiczną opowieść o szopce. Następnie dziewczyna trafia na starszą panią - Petronelę i przystojnego młodzieńca - Konstantego. Jej los się odmienia, zdobywa nową rodzinę, a nawet pracę. Nastolatka ma jednak tajemnicę, o której nie mówi głośno… Oczywiście pani Nela od razu wie, co jest grane i ze wszystkich sił chce pomóc dziewczynie.
Ta powieść jest ciepłą i pełną miłości historią, ale nieco zbyt przerysowaną i nieprawdopodobną, albo inaczej - mało realną. Ale chyba o to tutaj chodziło, prawda? O cuda, anioły. Dlatego przymykam na to oko. Moją sympatię zdobyła staruszka, Nela. Uwielbiam jej cięty jak brzytwa język. Szczera do bólu, bezpośrednia, ale bardzo kochana i chcąca dla wszystkich jak najlepiej. Przy tym niezwykle pełna stylu i klasy.
“Anioł do wynajęcia” to książka, którą czyta się lekko i dzięki której zdecydowanie można poczuć świąteczną magię. Z pewnością każdego skłoni do pewnej refleksji. Niezwykle miło spędziłam czas z tą lekturą, a cytaty z wierszy i piosenek wprowadziły wyjątkowy klimat.
„Anioł do wynajęcia” to niezwykła historia. Otula jak ciepły koc, rozgrzewa jak filiżanka cynamonowej herbaty, a przede wszystkim przywraca wiarę w ludzi i daje nadzieję.
Michalina to osiemnastoletnia dziewczyna, która pewnego dnia straciła wszystko. Zziębnięta, głodna i brudna wędruje ulicami, szukając Anioła, który otoczy ją opieką. Pewnego dnia, kwiaciarka Gabrysia zaprasza ją na kubek gorącej herbaty. Kobieta snuje magiczną opowieść o szopce. Następnie dziewczyna trafia na starszą panią - Petronelę i przystojnego młodzieńca -...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-20
“Gdy przychodzi noc” to wciągający od pierwszych stron kryminał, którego prolog wprowadza nutkę tajemniczości i sprawia, że do końca czytelnik zastanawia się, w jaki sposób jest powiązany z główną historią. A główna historia opowiada o Jakubie Brzozowskim, który samotnie wychowuje dwunastoletniego syna, Aleksa. Pewnej letniej nocy w sąsiedztwie dochodzi do porwania jedenastoletniej Wiktorii, a następnego dnia Jakub znajduje w swojej szafie bluzę ze śladami krwi, którą dziewczynka w czasie zniknięcia miała na sobie. Mężczyzna nie zgłasza tego na policję, bo nie wie, jak miałby to wytłumaczyć…
Od tego momentu Jakub żyje w ciągłym stresie. Obawia się zarówno o swoje bezpieczeństwo, jak i swojego syna. Tym bardziej, że na jaw zaczynają wychodzić kolejne mrożące krew w żyłach fakty. Do Jakuba dociera, że może stanowić poważne zagrożenie dla Aleksa. Nieprzyjemna przeszłość mężczyzny daje o sobie znać…
Muszę przyznać, że jak na debiut młodego autora, książka jest naprawdę świetna. Wszystkie fragmenty składają się w jedną spójną całość. W pewnym momencie domyśliłam się, o co chodzi, ale miałam rację tylko częściowo. Nie przewidziałam takiego zakończenia historii, jakie zaserwował autor :) Akcja od początku jest dynamiczna, co sprawia, że książkę dosłownie się pochłania. Czytaniu bez przerwy towarzyszy przyjemny dreszczyk niepewności.
Mimo że “Gdy przychodzi noc” jest kryminałem, to pokazuje, jak wiele kochający rodzic jest w stanie zrobić dla swojego dziecka. Wszystko, co robił Jakub, każda decyzja, jaką w życiu podjął, była z myślą o ukochanym synku. Na koniec można się troszkę wzruszyć ;)
Jeśli macie ochotę zmierzyć się z intrygującą zagadką, to koniecznie sięgnijcie po “Gdy przychodzi noc”. A ja z niecierpliwością czekam na kolejne książki autora :)
“Gdy przychodzi noc” to wciągający od pierwszych stron kryminał, którego prolog wprowadza nutkę tajemniczości i sprawia, że do końca czytelnik zastanawia się, w jaki sposób jest powiązany z główną historią. A główna historia opowiada o Jakubie Brzozowskim, który samotnie wychowuje dwunastoletniego syna, Aleksa. Pewnej letniej nocy w sąsiedztwie dochodzi do porwania...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-19
Są takie historie, które trafiają prosto w serce i zachwycają swoją szczerością. Do takich historii zdecydowanie należy “Witaj, piękna” Ann Napolitano.
William Waters miał smutne dzieciństwo pozbawione miłości. Był wychowywany przez dwójkę złamanych dorosłych, którzy pogrążyli się w mroku po śmierci małej córeczki Caroline, siostry Williama. Chłopcu, a następnie dorosłemu już mężczyźnie stale towarzyszyła myśl, że to nie Caroline powinna umrzeć, a on. Tak z pewnością uważali jego rodzice…
Na pierwszym roku studiów William poznał piękną i ambitną Julię Padavano, która odmieniła jego życie. Młody mężczyzna zyskał nową rodzinę, bowiem Sylwia miała trzy młodsze siostry: Sylvię i bliźniaczki - Cecelię i Emeline. Cztery siostry zewnętrznie były do siebie tak podobne, że wyglądały jak różne wersje tej samej osoby. Każda jednak miała inny charakter. Sylvia - zakochana w książkach marzycielka, Cecelia - artystka i wolny duch, Emeline - łagodna i troszcząca się o wszystkich dookoła i Julia, która planowała każdą minutę swojego życia.
William myślał, że odnalazł swoje miejsce na ziemi, jednak demony przeszłości nie dawały o sobie zapomnieć. Idealny świat Julii zaczyna się walić. Na skutek splotu różnych wydarzeń w rodzinie Padavano następuje rozłam, a podjęte decyzje rozdzielają tak bliskie sobie siostry.
Fabuła kręci się wokół czterech sióstr Padavano. Czytelnik poznaje je jako beztroskie nastolatki, a następnie obserwuje kolejne lata ich dorosłego życia. Każda z nich ma własne problemy, radości i smutki. Każda wybrała inny sposób na życie. Mimo przykrych wydarzeń, siostrzana miłość to coś, co ma potężną siłę.
Autorka stworzyła niezwykle autentyczne postacie, z którymi czytelnik może się utożsamiać. Przedstawiła życiowe porażki, błędy i wybory, które mają ogromny wpływ na wydarzenia w późniejszym życiu. W kluczowych momentach życia rodziny Padavano zdarzały się dwie rzeczy - jedna radosna, a druga tragiczna. Bardzo zżyłam się z tą rodziną, a koniec tej historii sprawił, że najpierw płakałam, a później uśmiechałam się przez łzy.
“Witaj, piękna” to niezwykła historia, która dogłębnie porusza i skłania do refleksji. To piękna i wzruszająca powieść o tym, co w życiu najważniejsza - rodzina. To właśnie ona pozwala nam przetrwać nawet najtrudniejsze momenty w życiu.
Są takie historie, które trafiają prosto w serce i zachwycają swoją szczerością. Do takich historii zdecydowanie należy “Witaj, piękna” Ann Napolitano.
William Waters miał smutne dzieciństwo pozbawione miłości. Był wychowywany przez dwójkę złamanych dorosłych, którzy pogrążyli się w mroku po śmierci małej córeczki Caroline, siostry Williama. Chłopcu, a następnie dorosłemu...
Każdy człowiek chce czuć się ważny, kochany, potrzebny i bezpieczny. Poczucie przynależności jest niezwykle istotne. Niestety, nie każdy ma tyle szczęścia, by wychowywać się w kochającej, wspierającej rodzinie. Zdarza się, że dorośli zawodzą, a to małe zranione dziecko żyje w dorosłych już nas i często daje o sobie znać. Dzieciństwo ma ogromny wpływ na jakość naszego dorosłego życia, na budowane przez nas relacje.
Vienna Pharaon, doświadczona terapeutka rodzinna, w swojej książce pomaga zrozumieć zranienia wyniesione z rodziny. Autorka opisuje prawdziwe historie swoich pacjentów, dbając przy tym o ich prywatność. Na ich przykładach przybliża najczęstsze zranienia, takie jak brak przynależności, zaufania, poczucia bezpieczeństwa czy uczucie bycia bezwartościowym. To wszystko człowiek wynosi z wczesnych lat swojego życia i przenosi na relacje w związku czy w pracy już w dorosłym życiu. Często robi to nieświadomie, w obronie przed kolejnym zranieniem. Osoba zraniona rani innych. Dlatego tak ważne jest, aby przyjrzeć się swoim traumom, przepracować je, aby móc tworzyć wartościowe relacje z innymi ludźmi, a przede wszystkim z samym sobą.
To wcale nie muszą być wielkie traumy wynikające z patologicznego zachowania rodziców czy opiekunów. Pacjenci autorki często przyznawali, że mieli szczęśliwe dzieciństwo, kochających rodziców. Przykład Andreia: jego samotna mama ciężko pracowała na dwa etaty, aby zadbać o wszystkie jego potrzeby i zapewnić mu lepszą przyszłość. Spędzała czas z synem jedynie w niedzielę. Chłopiec bardzo kochał swoją mamę i był jej wdzięczny za to, że się dla niego poświęcała, jednak to, czego najbardziej pragnął jako dziecko, to móc spędzać z nią czas. Mimo dobrych intencji matki, powstało w nim zranienie. Do zranień nie dochodzi tylko w wyniku zaniedbań czy niewłaściwego postępowania. Autorka właśnie na to otwiera oczy.
“Traumy dzieciństwa” to dawka merytorycznej wiedzy w bardzo przystępnej formie. To książka, z którą się pracuje, krok po kroku. Praca nad sobą to najlepsze, co można dla samego siebie zrobić.
Każdy człowiek chce czuć się ważny, kochany, potrzebny i bezpieczny. Poczucie przynależności jest niezwykle istotne. Niestety, nie każdy ma tyle szczęścia, by wychowywać się w kochającej, wspierającej rodzinie. Zdarza się, że dorośli zawodzą, a to małe zranione dziecko żyje w dorosłych już nas i często daje o sobie znać. Dzieciństwo ma ogromny wpływ na jakość naszego...
więcej Pokaż mimo to