-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2018-11-15
2018-10-09
2018-07-13
Jejku jej, niezwykle przerażała mnie wizja tej książki, tyle nasłuchałam się o ciężkich pojęciach, o trudności w czytaniu, wymagającym stylu autorki, a w efekcie żadna z tych rzeczy absolutnie nie nasunęła mi się na myśl podczas czytania.
Samantha Shannon postawiła przede mną niesamowicie dobrze skrojoną pozycję z gatunki fantastyki i obłędnie wykreowany świat, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, brutalny, ale ciekawy i pasjonujący.
Owszem, na początku ,,Czasu Żniw" spotykamy się z pewną ilością słów nam nieznanych, które mogą budzić nasze zakłopotanie i pytania, ale z czasem wszystko jest objaśnione w taki sposób, że staje się to dla nas naturalne i przestaje sprawiać jakikolwiek problem. Czasami gubiłam się trochę w pewnych gatunkach jasnowidzów, ale jest to spowodowane moją pamięcią, a nie zamieszaniem w tekście.
Płynny język książki pozwala nam pogrążyć się w niej, zatracić, zagłębić całkowicie, żyjąc ukazanym światem i bohaterami, ich zmaganiami, problemami, emocjami. Nie sprawia on żadnych trudności w odbiorze, jest plastyczny i obrazowy, ale nie przesadzony.
Autorka, za co ogromnie jej dziękuję, stworzyła też świetnych bohaterów, których naprawdę da się polubić, a skoro nawet JA obdarzyłam ich sympatią, gdzie bardzo rzadko się to zdarza, to jest to spory wyczyn.
Nie mamy tu przeidealizowanych postaci, nie są one heroiczne, posiadające multum dobrych cech i zdolności dzięki którym są niezniszczalne. Nie.
Mamy tu prawdziwych ludzi, z własnymi demonami i słabościami, ze zdolnościami, ale takimi, które mają swoje wady i nie robią z postaci superbohaterów.
Główna bohaterka może i jest odważna, ale nie w typowy sposób, z którym często możemy się spotkać, jej odwagę po prostu czujemy, widzimy w działaniach, w zachowaniu, doceniamy, a nie jesteśmy rozdrażnieni głupim pakowaniem się w byle kłopoty. Sprzeciwia się systemowi, nie daje się mu złamać, a jednocześnie wie, kiedy nie pozwolić sobie na zbyt wiele. Uwielbiam ją za to, że nie od razu rzuca się w ramiona mężczyźnie, prawdę mówiąc, autorka niemal do końca nie przedstawiła żadnej myśli dziewczyny, w której ta myślałaby o nim w jakikolwiek romantyczny sposób, dzięki czemu im relacja jest jeszcze bardziej naturalna i rozkoszna (dziękuję, że w ogóle jest, całą książkę na to czekałam! I to w takim stylu, ach! ♥).
Tym, co jeszcze bardzo mi się podobało, były sceny z życia Paige, autorka obrała takie pomysły, o których nigdy w życiu bym nie pomyślała, a które tak łamały mi serce, że dzięki temu byłam już pewna: to jest naprawdę bardzo dobra książka. Niesztampowe, oryginalne, ale tak bardzo prawdziwe.
Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejne części, ja jestem bardzo zadowolona i cieszę się, że ją przeczytałam. Polecam jak najbardziej.
Jejku jej, niezwykle przerażała mnie wizja tej książki, tyle nasłuchałam się o ciężkich pojęciach, o trudności w czytaniu, wymagającym stylu autorki, a w efekcie żadna z tych rzeczy absolutnie nie nasunęła mi się na myśl podczas czytania.
Samantha Shannon postawiła przede mną niesamowicie dobrze skrojoną pozycję z gatunki fantastyki i obłędnie wykreowany świat, dopracowany...
2018-09-08
Bardzo długo nie mogłam wczuć się w tę książkę, do 1/3 tekstu moje myślenie zahaczało wręcz o stwierdzenie, że to najgorsza powieść Jojo Moyes, jaką dane było mi czytać. Owszem, było poprawnie, ale historia mnie nie wciągała, bohaterowie wydawali mi się przesadzeni, zbyt abstrakcyjni, zwariowani, a język, jakim się posługiwali - trochę głupiutki. Na szczęście autorka niezwykle zręcznie wybrnęła z tej sytuacji i w dalszej części dała mi to, czego od niej oczekiwałam - bardzo dobrze skrojonej historii, trzymającej w napięciu, wzruszającej, momentami szokującej i druzgocącej moje biedne serduszko.
Jojo Moyes nie da się odmówić zdolności do kreowania relacji między ludźmi, w każdej książce zachwycam się nad tym, jak naturalnie, a zarazem zawsze inaczej to przebiega. Nic nie jest wymuszone, nic nie dzieje się z dnia na dzień - no dobrze, w tej książce dzieje, ale w dalszym ciągu wszystko ma sens i nie czujemy się zniesmaczeni zbyt szybko rozwijającymi się uczuciami.
Książka podzielona jest na osoby i choć często możemy spotkać się z maksymalnie dwoma narratorami, tutaj mamy ich więcej. Naszą główną bohaterkę - Jess, mamy Eda, Nicky'ego i Tenzie. Każde z nich jest zupełnie inną, osobną jednostką, poznajemy różne punkty widzenia historii, uczucia, jakie toczą się w tej małej grupce, rozwijającą się przyjaźń i miłość.
Nie brakuje również momentów, które ściskały serce i to właśnie te momenty tworzą książki Moyes, jest mistrzynią w kwestii dramatycznych zwrotów akcji, lecz te nie są w żadnym stopniu męczące! To właśnie one dają "to coś", są przemyślane oraz stworzone tak, żebyśmy czuli to, co czują bohaterowie, z którymi odbywamy całą podróż.
To książka pełna ciepła, ale też pełna zmagania się z problemami życia codziennego - z wieczną pogonią za pieniędzmi i próbami wiązania końca z końcem, z godzinami ciężkiej pracy oraz dawaniem z siebie wszystkiego, z nastolatkami odstającymi od innych, z przemocą i agresją, ze znieczulicą ludzką i kłamstwem.
W tym momencie książki Jojo Moyes to dla mnie gwarancja na wspaniale wykorzystany czas. Całym sercem polecam.
Bardzo długo nie mogłam wczuć się w tę książkę, do 1/3 tekstu moje myślenie zahaczało wręcz o stwierdzenie, że to najgorsza powieść Jojo Moyes, jaką dane było mi czytać. Owszem, było poprawnie, ale historia mnie nie wciągała, bohaterowie wydawali mi się przesadzeni, zbyt abstrakcyjni, zwariowani, a język, jakim się posługiwali - trochę głupiutki. Na szczęście autorka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-26
2018-01-08
2018-05-11
To moja kolejna przygoda z twórczością Sharon Bolton. Każda z nich była na swój sposób udana, ale książki były dla mnie po prostu dobre. Dosyć ciekawe, ale też nie porywały mnie w jakiś wyjątkowy sposób, czasem nawet lekko mi się dłużyły.
Do "Stokrotki" podchodziłam z rezerwą i ociąganiem, przewidując, że znów nie do końca będę mogła się wczuć i że zacznę się nudzić.
A jednak... uważam, że do tej pory jest to najlepsza książka tej autorki, którą czytałam. Nie jest niesamowita i wyjątkowa na tle całego gatunku, ale jest z całą pewnością porządna.
Mam lekkiego fioła na punkcie listów, maili i tego typu form wprowadzanych jako przerywniki lub dodatki do fabuły, ale... wyjątkowo tu nie były one niczym specjalnym, to nie był ten typ listów, które robią na mnie wrażenie.
Cała sprawa, dochodzenie były całkiem ciekawe, sprawnie poprowadzone, ale zdecydowanym atutem tej książki jest jej zakończenie, które wprowadza bombę za bombą. Siedziałam przy nim z ustami ułożonymi w kształtne "o", kiedy wszystko zaczęło wychodzić na jaw. Przyznam, że pewne podejrzenia odnośnie zakończenia miałam, ale nie sądziłam, że idzie za tym coś o wiele większego.
O ile nie przeczytanie poprzednich książek nie byłoby wielką stratą, tak zdecydowanie nie żałuję przeczytania tej, choćby dla tego spektakularnego zakończenia.
To moja kolejna przygoda z twórczością Sharon Bolton. Każda z nich była na swój sposób udana, ale książki były dla mnie po prostu dobre. Dosyć ciekawe, ale też nie porywały mnie w jakiś wyjątkowy sposób, czasem nawet lekko mi się dłużyły.
Do "Stokrotki" podchodziłam z rezerwą i ociąganiem, przewidując, że znów nie do końca będę mogła się wczuć i że zacznę się nudzić.
A...
2018-05-15
2018-04-23
2018-03-22
2018-03-19
2018-01-29
Zwykle sięgając po Mroza, mimo całej mojej sympatii, którą darzę autora, obawiam się, że znów dostanę coś na kształt Chyłki. Biegnę ze sprostowaniem, serii o Chyłce i do samej bohaterki nic nie mam do zarzucenia! (No dobrze, tak naprawdę mam, ale tych uwag nie mam zamiaru wymieniać w opinii o tej książce.) Wręcz przeciwnie, bardzo tę serię lubię i z przyjemnością po nią sięgałam, ale... z tego co wiem i co słyszałam, nie tylko mnie trochę się przejadła, trochę zaczęło być tego za dużo, trochę zaczyna wkradać się monotonia i zmęczenie językiem oraz dialogami, które autor nam serwuje. Owszem, jest to bardzo charakterystyczne, ale czułabym ogromny zawód, gdyby we wszystkich swoich książkach posługiwał się takim a nie innym językiem u postaci.
Dlatego zawsze mimo początkowych obaw, ostatecznie udaje mu się zaskoczyć mnie czymś innym. Potrafi bardzo dobrze kreować postaci, nadawać im specyficzne, wyróżniające ich cechy, nie sprawiając tym samym, że bohaterowie robią się przesadzeni bądź rozmemłani. Nie zmienia ich w nadludzi, a normalne osoby, które choć na swój sposób wyjątkowe, jesteśmy w stanie spotkać gdzieś w świecie.
Wracając do samego ,,Behawiorysty". Po opisie sądziłam, że całość książki będzie toczyła się we wspomnianym przedszkolu, wydawało mi się, że będą toczone pertraktacje, długie przekonywanie przestępcy, analizowanie (akurat tego nie brakowało, lecz myślałam o czymś zgoła innym), historie życia, et cetera.
A dostałam naprawdę nieźle skrojony kryminał, trzymający w napięciu i odsłaniający przede mną dużo ciekawych faktów. W pewnym momencie zaczęłam się trochę nudzić, historia zaczęła się przeciągać, a to chyba zaważyło na obniżeniu tej pozycji jednej gwiazdki. Tak samo zachowanie oprawcy momentami nie było dla mnie do końca zrozumiałe, a końcówka... Z jednej strony była w porządku i wywołała w mojej głowie lekkie zamieszanie, z drugiej jednak czai się myśl, że było już nieco przesadzone.
To dobra pozycja, nie idealna, ale dobra, dosyć zaskakująca, myślę, że fani pana Mroza będą bardzo zadowoleni. Ja jestem, choć peanów na temat tej książki wyśpiewywać nie będę. Przeczytać warto.
Zwykle sięgając po Mroza, mimo całej mojej sympatii, którą darzę autora, obawiam się, że znów dostanę coś na kształt Chyłki. Biegnę ze sprostowaniem, serii o Chyłce i do samej bohaterki nic nie mam do zarzucenia! (No dobrze, tak naprawdę mam, ale tych uwag nie mam zamiaru wymieniać w opinii o tej książce.) Wręcz przeciwnie, bardzo tę serię lubię i z przyjemnością po nią...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-10-25
Tyle się nasłuchałam ochów i achów na temat tej książki - a to od bliskiego otoczenia, a to wśród wielu opinii w internecie, od wielu lat była ona dla mnie okryta woalem czegoś mistycznego, pięknej historii, którą każdy obowiązkowo musi przeczytać. Słyszałam, że jest niesamowita, wzruszająca, wyjątkowa.
A mimo tych wszystkich opinii długi czas leżała u mnie na półce nietknięta, na co zaważyła prawdopodobnie moja niechęć do klimatów wojennych i książek, których wydarzenia rozgrywają się właśnie w tym okresie.
Ale nadszedł ten dzień, nareszcie!
Oczekiwałam naprawdę wiele i do połowy było naprawdę nieźle. Ładny język, rozbudowane opisy miejsc, uczuć, myśli bohaterów, pączkujące uczucie między Tatianą i Aleksandrem - to było naprawdę na duży plus. Niestety, wieczne przeciwności losu, które nie dawały bohaterom być razem częściej mnie drażniły, mierziły, wkurzały i nie dawały spokoju. Byłam wręcz zażenowana niektórymi momentami, postępowaniem Tatiany i Aleksandra, które, wybaczcie, dla mnie było niesamowicie głupie i niezrozumiałe. Do pewnego czasu jeszcze byłam w stanie zrozumieć, starałam się, ale w końcu przekroczono wszelkie granice i wszystko poszło z górki - było coraz gorzej, a ja frustrowałam się coraz bardziej. Mimo to wciąż było nieźle.
Za to od połowy... Odkąd nasza para wreszcie się ze sobą połączyła po tych wielu zmaganiach, zrobiło się strasznie, ale to strasznie słodko. I erotycznie. Po pewnym czasie nie mogłam już znieść ciągłego seksu, niezależnie od tego czy był bardziej rozbudowany czy nie, był okropny, był żenujący, nieznośny, a przede wszystkim - CIĄGLE BYŁ. Myślę, że jakby zliczyć, to około dwieście stron przypadłoby samym scenom seksu oraz myśleniu o nim, niekończącym się pożądaniu i pragnieniu oraz tekstom, które były... Powtórzę się, ale: żenujące. Nie wierzyłam w to, że ludzie naprawdę mogą mówić do siebie w taki sposób i mam szczerą nadzieję, że nigdy w życiu się z tym nie spotkam, bo chyba zabiję na miejscu. Przysięgam.
Pomijając seks, kolejne kilkaset stron to ciągłe słodkości wymieniane między Tatią i Aleksem, coś, co początkowo było słodkie i urocze w rozwijającej się miłości, później stało się koszmarem, przez który ciężko było przebrnąć. Fabuły nie było wcale, było tylko gadanie o pięknie, cudowności, słodkości obojga i tego typu podobnych rzeczach. Nie, nie i jeszcze raz nie. To nie dla mnie, dla mnie to było zbyt przesłodzone i nienaturalne.
A zakończenie... sama nie wiem. Nawet mnie nie wzruszyło, wydawało się stworzone na siłę, jakby autorka, zamiast zgrabnie zakończyć powieść, postanowiła kolejny raz utrudnić życie bohaterom, ot tak, bo po co po tylu zmaganiach i próbach dać im trochę odetchnąć?
Stoją u mnie kolejne dwie części, ale kiedy po nie sięgnę? Nie wiem. Na razie mam dość i jestem nieco zniesmaczona.
Niemniej, jest to dobra książka. Gdyby nie moje własne odczucia dałabym jej nawet ocenę bardzo dobrą, chociażby za tę pierwszą połowę, ale niestety, pragnę kierować się uczuciami i wystawić szczerą opinię, stąd tylko ta - dobra.
Tyle się nasłuchałam ochów i achów na temat tej książki - a to od bliskiego otoczenia, a to wśród wielu opinii w internecie, od wielu lat była ona dla mnie okryta woalem czegoś mistycznego, pięknej historii, którą każdy obowiązkowo musi przeczytać. Słyszałam, że jest niesamowita, wzruszająca, wyjątkowa.
A mimo tych wszystkich opinii długi czas leżała u mnie na półce...
2018-06-24
Uwielbiam Trylogię czasu Kerstin Gier, od lat plasuje się ona wśród moich ulubionych pozycji, więc byłam naprawdę bardzo zaintrygowana, gdy dowiedziałam się o nowej trylogii tej autorki.
O dziwo, mimo wielkiej sympatii do tamtej serii, tej się obawiałam przez kilka opinii, które zasiały we mnie ziarenka niepokoju, czy nowa seria pani Gier będzie tak samo dobra jak jej siostra, czy może wręcz przeciwnie - okaże się totalną klapą? Z tego powodu przez długi czas wzbraniałam się przed kupnem tej książki, lecz w końcu podjęłam godną kobiety męską decyzję i ją kupiłam! A potem przeczytałam!
I co?
Jest dobrze, naprawdę dobrze. Pierwsza część ,,Silver" nie zwaliła mnie z nóg, nie sprawiła, że pokochałam ją od pierwszych stron i z całą pewnością nie zrzuciła z podium Trylogii czasu, ale jest dobra.
Jestem dopiero po pierwszym tomie, ale póki co przygody Gwendolyn wygrywają u mnie z tą książką, mimo wieku przekraczającego pełnoletność dalej wywołują we mnie przyjemny dreszczyk emocji i ekscytacji, sprawiają, że przygryzam usta, by nie uśmiechać się zbyt szeroko, a policzki niebezpiecznie mnie mrowią.
Nie mam nic przeciwko powieściom młodzieżowym! Uważam, że wiele z nich jest wartych uwagi o niebo bardziej, niż większość "poważnych" dzieł i jestem ich ogromną zwolenniczką, chociaż jestem przeogromnie wybredna i nie znoszę kiczu.
Ta książka swoim stylem jak najbardziej odpowiada temu, co dostajemy w Trylogii czasu, niezwykle przyjemny i szybki w czytaniu styl Kerstin Gier pozwala nam pochłonąć książkę w parę godzin bez męczenia się, nudzenia czy irytowania.
Główna bohaterka nie jest dla mnie bohaterką idealną, wydaje mi się nieco bardziej głupiutka niż Gwendolyn, jej zachowania i postawa, momentami brak logicznego myślenia i przystosowania się mnie drażniły, ale nie wpływało to na całość książki, ta bohaterka płynęła wraz z historią i nie kierowała mnie ani w ogromną sympatię do niej, ani nienawiść. Ot, po prostu była i dało się z nią przeżyć.
Poza Olivią mamy też innych bohaterów, Henry'ego, Jaspera, Arthura, Mię, każdy z nich ma swój unikalny charakter, nie ma tu postaci zbyt płytkich, płaskich czy niedopracowanych, nie są oni najbardziej rozbudowanymi postaciami na świecie, ale jesteśmy w stanie obdarzyć ich sympatią mniejszą lub większą. Mnie są w większości dosyć obojętni, dopiero pod koniec książki obudzili we mnie trochę więcej uczuć, ale o przywiązaniu postaram się powiedzieć dopiero po przeczytaniu ostatniej części.
Kerstin Gier przedstawiła nam naprawdę ciekawą fabułę, ciekawy pomysł przemierzania i kontrolowania snów, dosyć unikalny, bo z czymś odrobinę podobnym spotkałam się raz, a to i tak nie w takiej krasie. I choć połowa książki toczy się dosyć spokojnie (ale nie nudno!), tak końcówka pędzi z akcją do tego stopnia, że coraz szybciej przesuwamy strony chcąc dowiedzieć się, co się zaraz stanie.
Ta książka jest dobra i aspiruje do bardzo dobrą, jeżeli w następnych częściach poprawią się niuanse, które mnie drażniły (odrobinę główna bohaterka, niektóre zwroty zbyt... nowocześnie-młodzieżowe, które dla mnie psują odbiór całości, a tym samym są dosyć charakterystyczne u tej autorki, trochę więcej uwagi poświęconej postaciom, ich relacjom i snom zdecydowanie wyjdą na dobre), będzie naprawdę dobrze i może ocena podskoczy. Na ten moment wystawiam dobry, ale i tak polecam tę książkę, zwłaszcza osobom, które lubią powieści młodzieżowe (chociaż umówmy się, "młodzieżowe" to słowo które nie powinno istnieć, książki powinno się czytać niezależnie od wieku, bo każdy z nas ma inne preferencje i oczekiwania, ja młodzieżą już nie jestem, a i tak je lubię!). Nie jest to książka idealna, nie dorównuje wielu swoim rywalom, ale jest tytułem, po który warto sięgnąć, czyta się ją szybko, miło i przyjemnie. Zachęcam!
Uwielbiam Trylogię czasu Kerstin Gier, od lat plasuje się ona wśród moich ulubionych pozycji, więc byłam naprawdę bardzo zaintrygowana, gdy dowiedziałam się o nowej trylogii tej autorki.
O dziwo, mimo wielkiej sympatii do tamtej serii, tej się obawiałam przez kilka opinii, które zasiały we mnie ziarenka niepokoju, czy nowa seria pani Gier będzie tak samo dobra jak jej...
2018-03-26
2018-04-02
2018-05-22
Coś jest w tej rosyjskiej fantastyce takiego, co mnie do niej ciągnie.
I może nie są to najbardziej ambitne lektury na świecie, ale nie z takim nastawieniem po nie sięgam. Sięgam po nie, bo wiem, że zapewnią mi sporą ilość rozrywki i humoru, autorzy mają w sobie coś takiego, przez co idealnie trafiają w mój humor, potrafią mnie rozbawić, sprawić, że się zaśmieję i chętnie przejdę przez wszystkie, choćby i te najbardziej pokręcone, przygody wraz z bohaterami.
Dialogi i niektóre czynności w tej książce stąpają po cienkiej linie między charakterystycznym stylem autorów a lekkim bezsensem i infantylnością, jednak dalej dzielnie udaje im się oscylować między i nie przekroczyć linii kierującej ich w tę negatywną stronę.
Dla mnie tego typu książki są zabawne, rozluźniające, chętnie po nie sięgam, kiedy mam ochotę na coś lżejszego, ale z humorem.
Bohaterowie, których spotykamy w tej książce są ciekawie zarysowani, każdy z nich jest inny, lecz ich wspólny cel dosyć... pokręcony? Osobiście uważam, że jest to coś, co trzeba traktować z przymrużeniem oka i traktować jako oczywistość, bo "tak jest i tak autor wymyślił".
Czyta się szybko i przyjemnie, można się pośmiać, można polubić bohaterów, można spotkać nawet tragiczną historię! Co w tego typu tytułach, gdzie wszystko spowija otoczka humoru, mimo wszystko cenię.
Jeżeli ktoś jest fanem Olgi Gromyko i jej kultowej "Wiedźmy" myślę, że będzie zadowolony. Toć to trochę taka nasza Wiedźma, choć w męskim i nieco bardziej królewskim wydaniu!
Coś jest w tej rosyjskiej fantastyce takiego, co mnie do niej ciągnie.
I może nie są to najbardziej ambitne lektury na świecie, ale nie z takim nastawieniem po nie sięgam. Sięgam po nie, bo wiem, że zapewnią mi sporą ilość rozrywki i humoru, autorzy mają w sobie coś takiego, przez co idealnie trafiają w mój humor, potrafią mnie rozbawić, sprawić, że się zaśmieję i chętnie...
2018-05-11
Chyba jestem bardzo zła na Collen. Cholernie zła. Wściekła.
Bo nie wiem, co mam myśleć o tej książce.
Nie wiem czy jest bardzo dobra, czy mnie zawiodła.
Zawsze ceniłam sobie w Hoover to, że w jej książkach związki, zakochania, miłość, nigdy nie pojawiają się od razu, jak na pstryknięcie palców. A nawet jeśli, to robiła to tak subtelnie i tak naturalnie, że i tak to kochałam. I nie przeszkadzało mi to.
Tu przeszkadzało. Trochę urażało.
To jest piękna historia, naprawdę, jest cholernie dobra. Ale nie bez wad. Nie jest najlepszą książką tej autorki, mimo że uwielbiam jej twórczość. Nie wiem, jak ją ocenić. Nie ma tu na nią oceny.
Niestety, uważam, że randka po dwóch dniach znajomości po poznaniu się przed domem, słodkie gesty, czułe słówka to trochę za szybko. To nawet nie był flirt, który nie byłby niczym złym. Pierwszy raz nie było w tym tej wspomnianej wyżej subtelności, naturalności, którą kocham u tej autorki. Wiem, że potrafi lepiej. I choć historia, którą książka opowiada jest jak najbardziej w jej stylu, tak nie jestem do końca zadowolona.
Pomijając szybkość rozwoju uczuć między naszą parą bohaterów, uważam, że spora część dialogów była... słaba. Wręcz denna. I jak zawsze lubię postaci kreowane przez Collen, tak tutaj główna bohaterka i jej przyjaciółka momentami działały mi na nerwy swoim brakiem powagi i śmiechami, żartami, które były nie na miejscu.
Jestem nieco sfrustrowana, bo to mogła być o wiele lepsza książka, niż jest.
Ale... cenię sobie przedstawiane w niej wartości, to jak autorka przekazuje nam, jak sobie poradzić w życiu, w najtrudniejszych sytuacjach, jak wyważyć w sobie kierowanie się sercem i głową. Jak pokazuje, że czasem warto walczyć o naszą miłość i się nie poddawać. Jak daje nadzieję innym, że nigdy nic nie jest do końca stracone. Że kiedyś w końcu trafimy na osobę, z którą zapragniemy spędzić całe życie. Której zechcemy oddać się pod ochronę i którą będziemy chcieli chronić.
Czy sięgnę po kontynuację serii? Pewnie tak, choć początkowo nie planowałam. Ale mimo wszystko chętnie przeczytam o dalszych losach Willa i Lake. Może nawet to spotkanie okaże się lepsze, niż tym razem?
Chyba jestem bardzo zła na Collen. Cholernie zła. Wściekła.
Bo nie wiem, co mam myśleć o tej książce.
Nie wiem czy jest bardzo dobra, czy mnie zawiodła.
Zawsze ceniłam sobie w Hoover to, że w jej książkach związki, zakochania, miłość, nigdy nie pojawiają się od razu, jak na pstryknięcie palców. A nawet jeśli, to robiła to tak subtelnie i tak naturalnie, że i tak to...
2018-08-20
Rzadko kiedy się zdarza, bym po przeczytaniu książki nie potrafiła postawić jednoznacznej dla niej opinii - a już zwłaszcza żebym nie miała w głowie nic, żadnego charakterystycznego przemyślenia, żadnej konkretnej uwagi ani też pochwały.
Nie oznacza to jednak, że ta książka jest zła. Możliwe, że czytałam ją w złym momencie, gdzie mój mózg nie pracował na najwyższych obrotach, ponieważ momentami łatwo się odrywałam i ogólnie nie byłam w zbyt dobrej, czytelniczej passie, a jednak ta książka bardzo mi się podobała. Miała swoje lepsze i gorsze momenty, wywoływała uśmiech, wywoływała nerwy. Autorka stworzyła ciekawy świat i postaci, które, muszę przyznać, dosyć polubiłam!
Ach, zabrakło mi tylko nieco więcej scen między Smokiem a Agnieszką, no ale trudno. ♥
Dla niektórych może być to plus, że książka nie toczy się tylko i wyłącznie wokół romansu, wręcz przeciwnie, ten wątek jest dosyć ubogi, dla mnie trochę za, ale dzięki temu też nie było tego za dużo i cała książka nie skupiła się na miłości. Zamiast tego mamy dużo przygód, dużo ciekawych opisów walki, dużo akcji i zawirowań. Ogromna szkoda, że nie ma kontynuacji, zakończenie książki brzmiało bardzo zachęcająco i dało pole manewru do stworzenia dalszej części.
Chętnie sięgnę po resztę książek tej autorki, a książkę polecam!
Rzadko kiedy się zdarza, bym po przeczytaniu książki nie potrafiła postawić jednoznacznej dla niej opinii - a już zwłaszcza żebym nie miała w głowie nic, żadnego charakterystycznego przemyślenia, żadnej konkretnej uwagi ani też pochwały.
Nie oznacza to jednak, że ta książka jest zła. Możliwe, że czytałam ją w złym momencie, gdzie mój mózg nie pracował na najwyższych...
Napiszę krótko: ten tom jest równie dobry, jak jego poprzedniczki, nie mam mu nic do zarzucenia, poza zakończeniem.
Może to, jak zakończyła tę trylogię autorka jest ciekawe, jest nieco inne, przełamuje pewien kanon, pozostawia dalsze wydarzenia do naszej własnej interpretacji, ale... Mimo wszystko wolę historie, które są definitywnie zakończone, nie cierpię niedomówień, nie cierpię kończenia sugerując czytelnikowi, że będzie się działo coś więcej, kiedy seria teoretycznie ma mieć swój koniec. I, kurczę, lubię szczęśliwe zakończenia. Dlatego z jednej strony, tej racjonalnej, doceniam to, jak zakończyła tę opowieść autorka, bo przełamuje pewien schemat, nie dąży do szczęśliwego końca na siłę, z drugiej strony sugeruje nam, że coś może dziać się dalej, a z tego co wiem, kontynuacji nie będzie, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę. Ale ta uczuciowa i emocjonalna część mnie pragnie aby było dobrze, aby wszystko się ułożyło.
Do tego zabrakło mi tu trochę Paige i Naczelnika, ich relacja przez wszystkie tomy była nienachalna, nie została rzucona na pierwszy plan, lecz mimo wszystko było tego bardzo mało, a dla mnie, niepoprawnej aczkolwiek wymagającej romantyczki, zdecydowanie za mało, chociaż potrafię docenić subtelność związków. Ostatecznie nie wiemy, co będzie z nimi dalej.
No cóż. Pozostaję z lekkim niedosytem, ale bardzo dobrym wspomnieniem wspaniałej serii, którą serdecznie polecam.
Napiszę krótko: ten tom jest równie dobry, jak jego poprzedniczki, nie mam mu nic do zarzucenia, poza zakończeniem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMoże to, jak zakończyła tę trylogię autorka jest ciekawe, jest nieco inne, przełamuje pewien kanon, pozostawia dalsze wydarzenia do naszej własnej interpretacji, ale... Mimo wszystko wolę historie, które są definitywnie zakończone, nie cierpię niedomówień, nie...