rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo dobra książka. Szczególnie podoba mi się pomysł na utworzenie świata na podstawie "Snu Nocy Letniej" i "Alicji w Krainie Czarów". Moim zdaniem,jest to idealna powieść dla młodzieży. Starszym czytelnikom być może aż tak bardzo nie przypadnie do gustu, ale wartka akcja, ciekawi bohaterowie z pewnością sprawią, że na swój własny sposób docenią "Żelaznego Króla".

Bardzo dobra książka. Szczególnie podoba mi się pomysł na utworzenie świata na podstawie "Snu Nocy Letniej" i "Alicji w Krainie Czarów". Moim zdaniem,jest to idealna powieść dla młodzieży. Starszym czytelnikom być może aż tak bardzo nie przypadnie do gustu, ale wartka akcja, ciekawi bohaterowie z pewnością sprawią, że na swój własny sposób docenią "Żelaznego Króla".

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czasami pisanie recenzji przychodzi mi z łatwością, ale są książki, których nie potrafię jednoznacznie ocenić. Tak właśnie było z „Wichrami Archipelgu” autorstwa Bradley’a P. Beaulieu, które są debiutem pisarza. Przeczytanie całej powieści zajęło mi prawie miesiąc. Czemu? Zawsze pochłaniałam książki w dzień, dwa, najwięcej w tydzień, dlaczego tym razem było inaczej? Powodów jest wiele, ale największym z nich jest fakt, że „Wichry Archipelagu” po prostu mnie nie wciągnęły. Moje przygody z tą powieścią odbywały się najczęściej podczas jazdy autobusem, nie miałam chęci na czytanie wieczorami. Jakie są przyczyny moich oporów? Czy warto sięgać po tę powieść?

Jednym z głównych bohaterów powieści jest książę Nikandr z rodziny Kałakowo. Mężczyzna ma wkrótce objąć stanowisko swojego ojca i razem ze swoją przyszłą, wybraną przez potężne Mantry żoną, zarządzać krainą. Ich małżeństwo jest jedynie zagraniem politycznym, które ma na celu wzmocnić oba państwa. Ślub młodej pary ma bardzo duże znaczenie dla Wostromy, ponieważ w przyszłości, po śmierci Wielkiego Księcia zarządzającego Księstwem Anuski- wszystkimi państwami, najlepszym kandydatem na objęcie stanowiska jest ojciec Nikandra. Z pozoru doskonały plan traci swoje znaczenie po tajemniczej śmierci Wielkiego Księcia na terytorium Kałakowa. Wostroma staje się podejrzliwa, a decyzje podjęte przez Nikandra wydają się być jeszcze dziwniejsze.. Oprócz problemów na tle politycznym, całej krainie zagraża zaraza, która już zdażyła wyludnic parę wysp. Obywatele Kałakowa zaczynają chorować, jednym z nich jest wspomniany wczesniej książę Nikandr. Młody mężczyzna będzie musiał zmierzyć się ze śmiertelną chorobą, odwiecznymi wrogami- Maharratami, którzy pragną wykorzystać osłabienie państwa, a także zarzutami zdrady innych władców. Czy uda mu się pokonać zarazę? Czy rozpęta się kolejna wojna? Jakie znaczenie w całej historii będzie miał autystyczny chłopiec o nadzwyczajnych umiejętnościach?

„Wichry Archipelagu” to z pewnością wyjątkowo skomplikowana książka. Zanim zrozumiałam zasady funkcjonowania świata przedstawionego, jego politykę, bohaterów oraz narody minęło sporo czasu. Często cofałam się o kilkanaście stron, bądź ratowałam się spisem bohaterów. Równie trudnym zadaniem jest wyobrażenie sobie świata przedstawionego w książce, bowiem chyba w żadnej innej powieści nie spotkałam się ze statkami poruszającymi się w powietrzu, stworzeniami wiatru itd. Podziwiam oryginalność autora, ogromną radość sprawiło mi wyobrażanie sobie latających statków, Maharratów i przyrody. Jednakże było to dosyć trudne zadanie, ponieważ opisy są zagmatwane, często niejasne. Z resztą podobnie jak akcja, czasami nie wiedziałam co się właściwie stało itd. To chyba największa wada „Wichrów Archipelagu”, która sprawiła, że po prostu nie zostałam wciągnięta w ten świat.

Bohaterowie są dosyć przeciętni. Nie przywiązałam się zbytnio do żadnego z nich, w zasadzie byli mi całkowicie obojętni. Jedynie polubiłam Aminę, która z początku okropnie mnie irytowała, ale potem na skutek wielu trudnych sytuacji uległa przemianie. Stała się silną osobą i bardzo mi to zaimponowało. Tym bardziej, że była gotowa bez względu na wszystko dojść do celu. Swoim zachowaniem z pewnością potrafiła zaskoczyć czytelnika. Inni wydawali się nierzeczywiści, pełni zbyt mocno zarysowanych cech.

Wydanie „Wichrów Archipelagu” jest moim zdaniem bardzo dobre. Podoba mi się pomysł wydawnictwa Prószyński i S-ka na nową serię fantastyki. Wiele z tych książek jest niesamowicie oryginalnych i wspaniałych, ale trafiają się też takie, których po prostu nie da się znieść. „Wichry Archipelagu” mają ładną okładkę, świetny spis postaci i mapkę, która moim zdaniem jest bez sensu. Mamy mnóstwo wysp, które w ogóle się nie pojawiają w powieści. Wolałabym bardziej szczegółową wersję na której zaznaczone byłyby miasta Kałakowo, ponieważ to ich było najwięcej.

Czy warto sięgać po „Wichry Archipelagu”? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli lubicie wyzwania, macie bogatą wyobraźnię oraz nie wymagacie od książki za wiele to ten tytuł może się wam spodobać. Innym osobom, które pragną zapoznać się z nową serią wydawnictwa, polecam „Czaropis”. Moim zdaniem „Wichry Archipelagu” są przeciętne, mają mnóstwo mankamentów, które potrafią zdenerwować podczas czytania. To od Was zależy czy będziecie potrafili się z nimi pogodzić ;).

Czasami pisanie recenzji przychodzi mi z łatwością, ale są książki, których nie potrafię jednoznacznie ocenić. Tak właśnie było z „Wichrami Archipelgu” autorstwa Bradley’a P. Beaulieu, które są debiutem pisarza. Przeczytanie całej powieści zajęło mi prawie miesiąc. Czemu? Zawsze pochłaniałam książki w dzień, dwa, najwięcej w tydzień, dlaczego tym razem było inaczej? Powodów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Gdzie Indziej” autorstwa Gabrielle Zevin to książka, która zafascynowała mnie swoim opisem. Niestety miałam ogromny problem ze znalezieniem jej na sklepowych półkach. Kiedy wreszcie mi się udało ją zakupić, z wielkim podekscytowaniem zabrałam się do czytania. Czy „Gdzie Indziej” sprostało moim oczekiwaniom?

Fabuła powieści rozgrywa się w czasach współczesnych. Piętnastoletnia Lizz jest zwykłą nastolatką, której największym zmartwieniem jest wybór collegu bądź sukienki na bal. Jednak pewnego dnia dziewczyna zostaje potrącona przez taksówkę i umiera. Już sam cytat, który znajdziemy na odwrocie książki sporo nam mówi: „Przykro mi, ale nie spotkało mnie nic szczególnego… Jestem tylko dziewczyną, która zapomniała spojrzeć w obie strony, zanim przeszła na drugą stronę ulicy”. Lizz budzi się na statku w piżamie. Dopiero po pewnym czasie zdaje sobie sprawę, że jest martwa. Owy statek zmierza ku krainie zwanej „Gdzie Indziej”, miejscu w którym „żyją” zmarli. Zdruzgotana dziewczyna nagle zdaje sobie sprawę, że już nigdy nie wyjdzie za mąż, nie będzie miała dzieci, nie zdobędzie prawa jazdy ani nie wybierze się na ten głupi bal. Po dopłynięciu do celu, spotyka swoją babcię- Bett, która opuściła ją tuż przed narodzinami Lizz. Bett pomaga nastolatce zaaklimatyzować się w nowym miejscu, ale akceptacja aktualnego stanu rzeczy okazuje się być bardzo trudna. „Gdzie Indziej” to miejsce nie różniące się praktycznie niczym od naszej Ziemi. Jednakże nie ma tam życia wiecznego, człowiek młodnieje, aż w końcu kiedy staje się niemowlakiem wraca na Ziemię i przychodzi na świat ponownie. Śmierć nie jest końcem, to zaledwie kolejny etap życia. Czy Lizz uda się zaakceptować własną śmierć? Czy odnajdzie się w „Gdzie Indziej”?

Fabuła to istny majstersztyk. Genialny pomysł Gabrielle Zevin ze światem „Gdzie Indziej” zaskoczy nawet najbardziej obeznanych czytelników. W zasadzie, jeśli miałabym być szczera to właśnie chciałabym trafić do takiego miejsca po śmierci. Nie jest przesadnie idealne jak to często bywa w przypadku książek przedstawiających „niebo”. „Gdzie Indziej” faktycznie zdaje się być po prostu następnym etapem życia. Gabrielle Zevin postawiła sobie bardzo trudne zadanie, w końcu bardzo łatwo przekroczyć cienką linię pomiędzy przesadą, a niedosytem.

Bohaterowie stanowią jeden z największych atutów tego tytułu. Postacie są dobrze wykreowane, a co najważniejsze bardzo realne. Lizz nie jest nikim specjalnym, po prostu nie uważała przechodząc przez ulicę. Jeśli szukacie w tej książce osób, które mają jakieś tajemne moce, muszą ocalić świat, albo coś w ten deseń to nie znajdziecie tego w tej książce. Tutaj autorka skupia się na zwykłych ludziach, ich uczuciach, akceptacji siebie, śmierci oraz utraty bliskich. „Gdzie Indziej” stanowi tytuł pełen „wartości". „Gdzie Indziej” to wzruszająca lektura, pełna emocji i przemyśleń. Czytając ją miałam wrażenie, że idealnie trafia do mojej duszy. Momentami aż łezka potrafiła zakręcić się w oku. Nie brakowało także fragmentów zabawnych, które dobrze urozmaicały treść.

Trudno mi ukryć fakt, że uwielbiam wydawnictwo „Initium” i zawsze poluję na ich książki. „Gdzie Indziej” posiada cudowną okładkę, która idealnie pasuje do fabuły powieści. Biorąc książkę do ręki czujemy profesjonalizm. Papier jest miły, gładki oraz dobrej jakości. Czcionka czytelna i w dobrym rozmiarze. Niestety trochę musze ponarzekać na korektę. Znajdziemy sporo literówek, które dosyć mocno rzucają się w oczy. Jednak ja jestem w stanie wybaczyć to „Initium”, chociażby ze względu na tą niesamowitą okładkę.

Nie da się ukryć, „Gdzie Indziej” oczarowało mnie całkowicie. Książka trafia do listy „ulubionych”. Komu polecam? Osobom, które nie boją się tytułów wzruszających, psychologicznych, a co najważniejsze oryginalnych. Z pewnością nie pożałujecie spotkania z tą powieścią. Na zawsze zapisze się w Waszej pamięci.

„Gdzie Indziej” autorstwa Gabrielle Zevin to książka, która zafascynowała mnie swoim opisem. Niestety miałam ogromny problem ze znalezieniem jej na sklepowych półkach. Kiedy wreszcie mi się udało ją zakupić, z wielkim podekscytowaniem zabrałam się do czytania. Czy „Gdzie Indziej” sprostało moim oczekiwaniom?

Fabuła powieści rozgrywa się w czasach współczesnych....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książki urban fantasy są ostatnimi czasy bardzo popularne. Jednak nie są to tytuły, które działają na korzyść tego stosunkowo nowego gatunku. Powieści o wampirach, bądź demonach spowodowały, że hasło urban fantasy kojarzy nam się z literaturą słabą, czytaną głównie przez „naiwne” nastolatki. Na szczęście nadal są pisarze, którzy nie odpuszczają tak łatwo i nie dają w pełni polec temu specyficznemu gatunkowi. Pośród tych właśnie osób znalazła się Ewa Białołęcka, autorka „Wiedźma.com.pl”. To właśnie dzięki takim lekturom warto nie rezygnować z urban fantasy.

Krystyna jest samotną matką, posiadającą duże problemy finansowe. Reszka, bo tak właśnie każe na siebie mówić Krystyna, ma niewdzięczną pracę redaktorki. Musi czytać denne powieści i udawać że absurdalne, a czasami wręcz idiotyczne stwierdzenia są świetne. Jednak mimo wszystko nie rezygnuje z tej posady ze względu na swojego syna oraz dlatego, że uwielbia pracę przy komputerze. Krystyna bowiem, jest uzależniona od Internetu i komputera. Pewnego dnia dowiaduje się, że otrzymała spadek po zupełnie nieznanej jej ciotce. Kobieta wyrusza do niewielkiej wsi, gdzie czeka na nią dom, który być może da jej rodzinie lepsze życie. Jednak nic nie dzieje się tak jak powinno. Tajemnicza ciotka, okazuje się być miejscową wiedźmą, postrachem całej wsi. Czy te śmieszne plotki są prawdziwe? Czy duchy widziane przez Reszkę to tylko jej wyobraźnia?

Fabuła powieści z początku może wydawać się przeciętna, a nawet słaba. W rzeczywistości zaś, „wiedźma.com.pl” to tytuł, który bardzo zaskakuje. Akcja rozwija się szybko, intryga wciąga, a czytelnik już nie jest pewny swoich założeń. Może faktycznie Reszka po prostu zwariowała? W książce nic nie jest pewne. Możemy spodziewać się praktycznie wszystkiego. Pojawiają się wątki, które da się przewidzieć, ale to stosunkowo rzadkie zjawisko. Bohaterowie to jeden z największych atutów książki. Reszkę polubimy już od pierwszych stron. To postać zabawna, przepełniona ironią, której teksty rozbawią każdego. Jest nieprzewidywalna oraz inteligenta. Nie spotkamy się z zachowaniem znanym nam z horrorów, kiedy to główny bohater idzie do pustego pomieszczenia sam, bez latarki itd. Reszka to osoba, która mogłaby znaleźć własne miejsce w realnym świecie.

Warto również zwrócić uwagę na warsztat pisarki Ewy Białołęckiej. Polska pisarka jest stworzona do tej pracy. Pisze z humorem, wszystko jest ze sobą powiązane, a akcja przez te kilkaset stron rozwija się płynnie i coraz bardziej wciąga. Pierwszy raz spotkałam się z tą autorką i muszę przyznać, że sięgnę po jej inne powieści.

„Wiedźma.com.pl” to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów polskiej fantastyki oraz tych, którzy nadal mimo wszystko wierzą, że urban fantasy odżyje. Świetnie się bawiłam razem z Reszką i jej przyjaciółmi. Czas minął mi błyskawicznie i nim się zdążyłam obejrzeć dobrnęłam do ostatniej strony. Z przykrością żegnałam się z postaciami, które tak polubiłam. Książkę obowiązkowo polecam!

Książki urban fantasy są ostatnimi czasy bardzo popularne. Jednak nie są to tytuły, które działają na korzyść tego stosunkowo nowego gatunku. Powieści o wampirach, bądź demonach spowodowały, że hasło urban fantasy kojarzy nam się z literaturą słabą, czytaną głównie przez „naiwne” nastolatki. Na szczęście nadal są pisarze, którzy nie odpuszczają tak łatwo i nie dają w pełni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Historyk” to książka za którą zabierałam się bardzo długo. Słyszałam o niej wiele dobrych opinii, ale fakt, że jest to książka pełna wątków historycznych wywoływał u mnie niechęć. W jaki sposób zabrałam się za „Historyka”? Nie pamiętam co mnie do tego skłoniło, ale nie pożałowałam swojej decyzji. Dzieło Elizabeth Kostovy zaskoczyło mnie, przeraziło a zarazem i zachwyciło.

Biorąc się za „Historyka” spodziewałam się książki czysto historycznej. Zostałam bardzo zaskoczona. Akcja książki rozgrywa się w XX wieku. Główni bohaterowie natrafiają na ślady Zakonu Smoka, który w XV wieku nawracał na chrześcijanizm. Są to czasy życia Vlada Palownika, zwanego Draculą. Bardzo trudno opisać mi fabułę, jest skomplikowana, a oprócz tego w książce często pojawiają się jakieś listy z przeszłości lub tzw. „flashbacki”. Elementem fantastycznym tej powieści jest stwierdzenie, że Dracula nadal żyje wśród nas(jako wampir, oczywiście). Pewnie wydaje się Wam to tandetne itd., ale Elizabeth Kostova przedstawia to w sposób niesamowity. Wydaje nam się to faktycznie możliwe. Czasami odwracałam się za siebie podczas czytania i czułam dziwny strach, co jeśli i mnie Dracula postanowi usunąć za zdobywanie informacji o jego życiu po śmierci?

Historia w „Historyku” to największa zaleta. Nie jestem fanką historii. Szczerze mówiąc, ta dziedzina zawsze kojarzyła mi się z dennymi podręcznikami i systemem: data, nazwisko, data. Elizabeth Kostova sprawiła, że weszłam na wikipedię i zafascynowana czytałam o Vladzie, Korwinie, Konstantynopolu, Zakonie Smoka, Imperium Osmańskim, Mehmedzie II. Ja- osoba, która na lekcjach historii rysowała szlaczki i inne wzorki. Wydaje mi się, że gdyby było więcej takich książek to być może nawet pokochałabym historię ;). Warto również wspomnieć, że nawet osoby nie mające najmniejszego pojęcia o tamtych czasach odnajdą się w tych zagmatwanych sytuacjach. Kostova w sposób przejrzysty tłumaczy czytelnikowi kto rządził, kto mordował, kto wypowiedział komu wojnę i o co w ogóle chodziło.

Postacie w powieści są interesujące i bardzo rzeczywiste. Wydawało mi się, że jestem jedną z ich towarzyszek, razem z nimi przesiaduję w bibliotece bądź obserwuję stare mapy. Najbardziej podobał mi się Dracula. Pierwszy raz jakaś postać wywołała u mnie przerażenie podczas czytania opisu. Jego zachowanie, maniery, wygląd. Kostova naprawdę potrafi przestraszyć.

Opisy takich miast jak np. Istambuł, sprawiły, że chciałam zobaczyć i zwiedzić te miejsca w rzeczywistości. Jestem zwolenniczką akcji, ale w tym wypadku z zainteresowaniem czytałam opisy, wątki historyczne itd.

Oceniając „Historyka” nie mogę nie wspomnieć o narracji. Ojciec przekazuje swojej córce opowieść o jego poszukiwaniach Draculi za czasów jego młodości w formie listów. Ten dosyć trudny oraz ryzykowny zabieg pisarski udał się autorce. Dzięki temu cała książka zyskuje niesamowity klimat.

„Historyk” to jedna z tych powieści o których nigdy nie zapomnę. Ciągle jestem pod wpływem jego oryginalności oraz niepowtarzalnego klimatu. Przekonał mnie, że nawet historia może być interesująca i od tej pory zacznę bardziej się nią interesować. „Historyka” polecam każdemu. Zwłaszcza osobom takim jak ja, które nie znoszą historii w formie przedstawianej w podręcznikach. Fani doskonałych opisów starych miast czy krajobrazów również znajdą coś dla siebie. Dzieło Elizabeth Kostovy” trafia na jedno z wyższych miejsc na mojej liście „ulubione” i raczej długo na nim pozostanie. Polecam!

„Historyk” to książka za którą zabierałam się bardzo długo. Słyszałam o niej wiele dobrych opinii, ale fakt, że jest to książka pełna wątków historycznych wywoływał u mnie niechęć. W jaki sposób zabrałam się za „Historyka”? Nie pamiętam co mnie do tego skłoniło, ale nie pożałowałam swojej decyzji. Dzieło Elizabeth Kostovy zaskoczyło mnie, przeraziło a zarazem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Anne Bishop mogłabym nazwać moją ulubioną pisarką. Trylogia Czarnych Kamieni pochłonęła mnie i pozostawiła po sobie pewien niedosyt. Na szczęście autorka napisała inne książki, powiązane z postaciami i wątkami z trylogii. „Splątane Sieci” okazały się świetne, a w dodatku pełne mojej ulubionej bohaterki Surreal. „Serce Keller” również przypadło mi do gustu, ale mimo wszystko było słabsze od „Splątanych Sieci”. Kiedy kupiłam „Niewidzialny Pierścień” i zabrałam się za czytanie doznałam ogromnego rozczarowania. Nie wiem co się stało… Po takim jakże traumatycznym przeżyciu zabrałam się za „Przymierze Ciemności”. Po kilkunastu stronach odetchnęłam z ulgą. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, a ja już wiedziałam, że Anne Bishop tym razem mnie nie zawiedzie.

Siódma część serii Czarne Kamienie dotyczy osób, których nie spotkaliśmy w poprzednich częściach. Mimo wszystko fani Damona, Janelle, Lucivara czy Wielkiego Lorda Piekła nie będą zawiedzeni. Anne Bishop chyba zrozumiała, że jej wierni czytelnicy są przywiązani do tych postaci. W związku z tym każda z tych osób odgrywa pewną rolę w historii, przygodach głównych bohaterów „Przymierza Ciemności”.

Kiedy przeczytałam opis fabuły z tyłu książki, nie wiedziałam za bardzo co o tym sądzić. Brzydka o niewielkiej mocy czarownica, królowa, którą porzucił jej własny dwór wyrusza do Dena Nehele. Miejsca, które zostało oczyszczone ze złych czarownic poprzez uwolnienie mocy przez Janelle. Zdesperowani wojownicy poszukują nowej królowej, ale ich próby są daremne. Zostają zmuszeni do szukania w innej krainie. W końcu pomaga im Damon Sadi(tak pojawia się nasz ukochany Damon!)oraz jego żona Janellle. Wybrana zostaje właśnie ta brzydka, słaba czarownica o imieniu Cassidy. Ma za zadanie nauczyć ich kodeksu oraz zapanować nad całą krainą. Na jej drodze stanie wiele przeszkód, ale nie będzie sama. Poznaje Graya, który w przeszłości był torturowany przez okrutne królowe Dena Nehele. Skrzywdzony, z ranami, które nie potrafią się zagoić zaczyna przyjaźnić się z młodą dziewczyną. Czy Cassidy uda się pomóc Grayowi? Czy uda jej się zbudować nowe Dena Nehele?

W zasadzie po przeczytaniu tego natłoku informacji nawet ja za bardzo nie rozumiem. Wydaje mi się, że po przeczytaniu siedmiu części Czarnych Kamieni, człowiek zaczyna porozumiewać się innym językiem. W końcu cała seria jest dosyć skomplikowana. Mam nadzieję, że osoby, które znają poprzednie tomy mnie zrozumiały. Pozostali, którzy zechcą zacząć właśnie od tej części raczej też powinni sobie dać radę. Jak wspominałam powiązania są niewielkie, a Anne Bishop wszystko przypomina. Powracając do fabuły. Z początku wydawała mi się tandetna, ale w ostateczności okazała się genialna. Wciągająca i po prostu fajna(tak wiem, nie wypada używa tego słowa, ale inaczej się tego nazwać nie da).

Bohaterowie to dobra strona tej części. W przypadku „Niewidzialnego Pierścienia” mieliśmy do czynienia z postaciami, których(przynajmniej ja) nie potrafiłam polubić. W „Przymierzu Ciemności” zaś dostajemy osoby, które po prostu się uwielbia. Cassidy jest tak niesamowicie sympatyczna i inteligenta. Nie wiem czy kiedykolwiek tak bardzo polubiłam jakąś postać. Oczywiście Damon, Janelle, Lucivar, Wielki Lord Piekła są również niesamowicie, ale o tym wie każda osoba czytająca trylogię. Chociaż muszę przyznać, że irytował mnie trochę związek Janelle i Damona. Nie potrafię tego określić, ale… oni chyba się już przejedli tzn. osobno są cudowni, ale razem… Lucivar zaś jak zwykle ma niesamowite teksty i zachowania. Jest zabawny i sprawił, że powieść nabrała dużo humoru i lekkości.

Akcja przebiega płynnie. Książka w porównaniu do poprzedniczek wydaje mi się lekka i przyjemna. Jednak nie jest to styl pt. „Głupie, lekkie, przyjemne”, lecz „Lekkie, przyjemne, wciągające, zabawne”. „Przymierze Ciemności” jest zupełnie od innych części. Mniej mroczne, co powinno mi się nie podobać, w końcu za to ceniłam sobie tą serię, ale książka na tym nie traci. Lubię to nowe oblicze Anne Bishop, chociaż troszkę tęsknię za tym mrocznym, brutalnym. Oczywiście tutaj również są bluźnierstwa, seks itd. wtedy nie byłoby to dzieło Anne Bishop.

Książka jest wydana w dobrze znanej nam formie. Z początku irytowała mnie ta mała, cienka czcionka, ale to także ma swój urok. Zawsze będzie mi się kojarzyć z moją ulubioną serią Czarnych Kamieni. Literówek nie zauważyłam, a nawet jeśli były to nie zamierzam się czepiać.

Wydaje mi się, że w przypadku oceniania dzieł Anne Bishop nie potrafię być obiektywna. Prawda jest taka, że nawet taki „Niewidzialny Pierścień” nie potrafił mnie zniechęcić do dalszych części. Ja po prostu uwielbiam każdy element powieści tej autorki. „Przymierze Ciemności” to nowa twarz Anne Bishop. Nawet seria Czarnych Kamieni potrafi być pełna humoru i lekkości. Wydaje mi się, że właśnie za to fani kochają pisarkę. Nigdy nie wiemy czego się spodziewać. Cieszę się bardzo, że w tym tomie pojawiły się dobrze znani mi bohaterowie, trochę brakowało Surreal, ale liczę, że powróci w następnej części.

Podsumowując, „Przymierze Ciemności” to świetny tytuł, który nie zawiedzie fanów, a osobom, które nie znają tej genialnej autorki również się spodoba. Szczerze polecam!

Anne Bishop mogłabym nazwać moją ulubioną pisarką. Trylogia Czarnych Kamieni pochłonęła mnie i pozostawiła po sobie pewien niedosyt. Na szczęście autorka napisała inne książki, powiązane z postaciami i wątkami z trylogii. „Splątane Sieci” okazały się świetne, a w dodatku pełne mojej ulubionej bohaterki Surreal. „Serce Keller” również przypadło mi do gustu, ale mimo wszystko...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spalona Kristin Cast, Phyllis Christine Cast
Ocena 7,0
Spalona Kristin Cast, Phyll...

Na półkach: , ,

„Dom Nocy” to seria, która zaintrygowała mnie swoimi okładkami i tytułami. Po prostu rozbawiły mnie. Za pierwszą część wzięłam się z przekonaniem, że mam w rękach lekką i śmieszną powieść. Myliłam się. Już pierwszy tom udowodnił mi, że jest zupełnie inaczej. „Naznaczona” okazała się być nudna oraz wyjątkowo irytująca. Mimo to sięgnęłam po następne tomy. Postanowiłam, że ocenię tą serię za całokształt 7 tomów(niektóre jeszcze nie ukazały się w Polsce, ale miałam okazję przeczytać je w wersji angielskiej).

Fabułę wyjątkowo trudno opisać bez spojlerów. Zoey jest zwykłą nastolatką, ale jak to zwykle bywa jej życie zostaje odwrócone do góry nogami. Staje się naznaczoną i trafia do Domu Nocy, szkoły, która ma pomóc jej w pełnej przemianie w wampira. Oczywiście spotka wielu wrogów itd. Na jej drodze stanie również pewien tajemniczy chłopak, dodam nawet, że nie jeden. Ogólnie przez wszystkie tomy ich liczba wynosi 3. Pod tym względem jest to wyjątkowo schematyczne.

„Dom Nocy” czyta się bardzo szybko. Po prostu tom za tomem. Długo się nad tym zastanawiałam. Przecież to mi się nie podoba! W końcu znalazłam odpowiedź, ja szukałam fabuły. Przez większość książki musimy słuchać monologu Zoey, która myśli nad wybraniem chłopaka, nad swoją sytuacją itd. Główna bohaterka po prostu jest wkurzająca. Inaczej się tego nie da opisać.

Dlaczego nie podoba mi się ta seria? Irytuje mnie w niej… wszystko. Począwszy od Zoey, jej głupich decyzji, problemów, dziecinności aż do niezbyt dobrego warsztatu pisarek. Przyznam, że pomysł jest ciekawy, ale naprawdę zmarnowany. Co prawda trochę widać, że autorki wzorowały się na Harrym Potterze(tutaj zamiast szkoły magii, mamy szkołę dla wampirów)i innych dziełach, ale da się to przeżyć.

Mi się osobiście ta seria nie spodobała. Wątpię czy będę w stanie sięgnąć po inne książki autorek. „Dom Nocy” to seria dla osób mało wymagających, lubiących bohaterki, które najzwyczajniej w świecie użalają się nad sobą i mają problemy w stylu: jakiego chłopaka wybrać. Mamy do czynienia z kolejnym dziełem, które miało potencjał, ale wyszło jak zwykle. Szczerze nie polecam, są o wiele ciekawsze tytuły o wampirach np. powieści Anne Rice bądź w lżejszym wydaniu Kerrelyn Sparks.

„Dom Nocy” to seria, która zaintrygowała mnie swoimi okładkami i tytułami. Po prostu rozbawiły mnie. Za pierwszą część wzięłam się z przekonaniem, że mam w rękach lekką i śmieszną powieść. Myliłam się. Już pierwszy tom udowodnił mi, że jest zupełnie inaczej. „Naznaczona” okazała się być nudna oraz wyjątkowo irytująca. Mimo to sięgnęłam po następne tomy. Postanowiłam, że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Osaczona Kristin Cast, Phyllis Christine Cast
Ocena 6,9
Osaczona Kristin Cast, Phyll...

Na półkach: , ,

„Dom Nocy” to seria, która zaintrygowała mnie swoimi okładkami i tytułami. Po prostu rozbawiły mnie. Za pierwszą część wzięłam się z przekonaniem, że mam w rękach lekką i śmieszną powieść. Myliłam się. Już pierwszy tom udowodnił mi, że jest zupełnie inaczej. „Naznaczona” okazała się być nudna oraz wyjątkowo irytująca. Mimo to sięgnęłam po następne tomy. Postanowiłam, że ocenię tą serię za całokształt 7 tomów(niektóre jeszcze nie ukazały się w Polsce, ale miałam okazję przeczytać je w wersji angielskiej).

Fabułę wyjątkowo trudno opisać bez spojlerów. Zoey jest zwykłą nastolatką, ale jak to zwykle bywa jej życie zostaje odwrócone do góry nogami. Staje się naznaczoną i trafia do Domu Nocy, szkoły, która ma pomóc jej w pełnej przemianie w wampira. Oczywiście spotka wielu wrogów itd. Na jej drodze stanie również pewien tajemniczy chłopak, dodam nawet, że nie jeden. Ogólnie przez wszystkie tomy ich liczba wynosi 3. Pod tym względem jest to wyjątkowo schematyczne.

„Dom Nocy” czyta się bardzo szybko. Po prostu tom za tomem. Długo się nad tym zastanawiałam. Przecież to mi się nie podoba! W końcu znalazłam odpowiedź, ja szukałam fabuły. Przez większość książki musimy słuchać monologu Zoey, która myśli nad wybraniem chłopaka, nad swoją sytuacją itd. Główna bohaterka po prostu jest wkurzająca. Inaczej się tego nie da opisać.

Dlaczego nie podoba mi się ta seria? Irytuje mnie w niej… wszystko. Począwszy od Zoey, jej głupich decyzji, problemów, dziecinności aż do niezbyt dobrego warsztatu pisarek. Przyznam, że pomysł jest ciekawy, ale naprawdę zmarnowany. Co prawda trochę widać, że autorki wzorowały się na Harrym Potterze(tutaj zamiast szkoły magii, mamy szkołę dla wampirów)i innych dziełach, ale da się to przeżyć.

Mi się osobiście ta seria nie spodobała. Wątpię czy będę w stanie sięgnąć po inne książki autorek. „Dom Nocy” to seria dla osób mało wymagających, lubiących bohaterki, które najzwyczajniej w świecie użalają się nad sobą i mają problemy w stylu: jakiego chłopaka wybrać. Mamy do czynienia z kolejnym dziełem, które miało potencjał, ale wyszło jak zwykle. Szczerze nie polecam, są o wiele ciekawsze tytuły o wampirach np. powieści Anne Rice bądź w lżejszym wydaniu Kerrelyn Sparks.

„Dom Nocy” to seria, która zaintrygowała mnie swoimi okładkami i tytułami. Po prostu rozbawiły mnie. Za pierwszą część wzięłam się z przekonaniem, że mam w rękach lekką i śmieszną powieść. Myliłam się. Już pierwszy tom udowodnił mi, że jest zupełnie inaczej. „Naznaczona” okazała się być nudna oraz wyjątkowo irytująca. Mimo to sięgnęłam po następne tomy. Postanowiłam, że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kuszona Kristin Cast, Phyllis Christine Cast
Ocena 7,0
Kuszona Kristin Cast, Phyll...

Na półkach: , ,

„Dom Nocy” to seria, która zaintrygowała mnie swoimi okładkami i tytułami. Po prostu rozbawiły mnie. Za pierwszą część wzięłam się z przekonaniem, że mam w rękach lekką i śmieszną powieść. Myliłam się. Już pierwszy tom udowodnił mi, że jest zupełnie inaczej. „Naznaczona” okazała się być nudna oraz wyjątkowo irytująca. Mimo to sięgnęłam po następne tomy. Postanowiłam, że ocenię tą serię za całokształt 7 tomów(niektóre jeszcze nie ukazały się w Polsce, ale miałam okazję przeczytać je w wersji angielskiej).

Fabułę wyjątkowo trudno opisać bez spojlerów. Zoey jest zwykłą nastolatką, ale jak to zwykle bywa jej życie zostaje odwrócone do góry nogami. Staje się naznaczoną i trafia do Domu Nocy, szkoły, która ma pomóc jej w pełnej przemianie w wampira. Oczywiście spotka wielu wrogów itd. Na jej drodze stanie również pewien tajemniczy chłopak, dodam nawet, że nie jeden. Ogólnie przez wszystkie tomy ich liczba wynosi 3. Pod tym względem jest to wyjątkowo schematyczne.

„Dom Nocy” czyta się bardzo szybko. Po prostu tom za tomem. Długo się nad tym zastanawiałam. Przecież to mi się nie podoba! W końcu znalazłam odpowiedź, ja szukałam fabuły. Przez większość książki musimy słuchać monologu Zoey, która myśli nad wybraniem chłopaka, nad swoją sytuacją itd. Główna bohaterka po prostu jest wkurzająca. Inaczej się tego nie da opisać.

Dlaczego nie podoba mi się ta seria? Irytuje mnie w niej… wszystko. Począwszy od Zoey, jej głupich decyzji, problemów, dziecinności aż do niezbyt dobrego warsztatu pisarek. Przyznam, że pomysł jest ciekawy, ale naprawdę zmarnowany. Co prawda trochę widać, że autorki wzorowały się na Harrym Potterze(tutaj zamiast szkoły magii, mamy szkołę dla wampirów)i innych dziełach, ale da się to przeżyć.

Mi się osobiście ta seria nie spodobała. Wątpię czy będę w stanie sięgnąć po inne książki autorek. „Dom Nocy” to seria dla osób mało wymagających, lubiących bohaterki, które najzwyczajniej w świecie użalają się nad sobą i mają problemy w stylu: jakiego chłopaka wybrać. Mamy do czynienia z kolejnym dziełem, które miało potencjał, ale wyszło jak zwykle. Szczerze nie polecam, są o wiele ciekawsze tytuły o wampirach np. powieści Anne Rice bądź w lżejszym wydaniu Kerrelyn Sparks.

„Dom Nocy” to seria, która zaintrygowała mnie swoimi okładkami i tytułami. Po prostu rozbawiły mnie. Za pierwszą część wzięłam się z przekonaniem, że mam w rękach lekką i śmieszną powieść. Myliłam się. Już pierwszy tom udowodnił mi, że jest zupełnie inaczej. „Naznaczona” okazała się być nudna oraz wyjątkowo irytująca. Mimo to sięgnęłam po następne tomy. Postanowiłam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Wszyscy mężczyźni mojego kota” autorstwa Karoliny Macios to książka, która zachęciła mnie paroma cytatami. Niektóre z nich mogliście zobaczycie na naszej stronie. Były zabawne, pełne sarkazmu i ironii. Jaka jest książka?

Fabuła rozgrywa się w Warszawie. Główna bohaterka Ada ma 32 lata oraz kota o imieniu Kastrat nienawidzącego mężczyzn. Pracuje jako fotograf i jest sławna, niestety nie w sposób jaki by chciała. Słynie ze zwymiotowania na swojego szefa podczas otrzymywania wymówienia. Życie Ady jest pełne ironii, a główna bohaterka do wszystkiego podchodzi z uśmiechem na twarzy. Poszukuje idealnego mężczyzny, takie, którego polubiłby nawet Kastrat. Jednak oprócz problemów z pracą, Ada będzie musiała sprostać problemom rodzinnym oraz wielu pechowym sytuacjom. Czy odnajdzie tego „jedynego”?

Na samym początku chciałabym zacząć od według mnie najważniejszego elementu tej książki. A jest nim… dobra zabawa. Czytając dzieło Karoliny Macios naprawdę się uśmiałam. Książka jest pełna ironicznych uwag, śmiesznych tekstów oraz świetnego humoru. Jest to zasługa autorki, która przedstawia sytuację w taki niesamowity sposób. Powieść czyta się szybko i przyjemnie. Co prawda zirytowała mnie długość powieści, bo tylko około 200 stron. Chciałam więcej.

Bohaterowie we „Wszystkich mężczyznach mojego kota” to duża zaleta. Postacie są zabawne, a co najważniejsze Adę polubicie od razu. Owszem pisarka nie skupia się na dogłębnej analizie zachować bohaterów itd. Ale czy jest to istotne w tym gatunku literatury? Przecież chodzi o to żebyśmy dobrze się bawili.

Okładka jest bardzo ładna. Pasuje do fabuły książki. Oczywiście, mnie jako fankę kotów łatwo zachwycić. Wystarczy dać po prostu kota :D. Jednak musicie mi przyznać, książka ładnie wygląda, prawda?

Myślę, że bardziej dokładne ocenianie tej powieści byłoby błędem. Książka by wiele na tym straciła, a ja miałabym mętlik w głowie. „Wszyscy mężczyźni mojego kota” to jedna z tych przezabawnych historii, które sprawią, że uśmiechniecie się nawet w ponury, deszczowy poranek. Ciężko mi napisać coś jeszcze bardziej przekonująco. Lubicie się śmiać? Lubicie śmieszne historyjki? Ludzi, którzy mają nadzwyczajnego, śmiesznego pecha? Tak? To w takim razie „Wszyscy mężczyźni mojego kota” to powieść dla Was. Polecam!

„Wszyscy mężczyźni mojego kota” autorstwa Karoliny Macios to książka, która zachęciła mnie paroma cytatami. Niektóre z nich mogliście zobaczycie na naszej stronie. Były zabawne, pełne sarkazmu i ironii. Jaka jest książka?

Fabuła rozgrywa się w Warszawie. Główna bohaterka Ada ma 32 lata oraz kota o imieniu Kastrat nienawidzącego mężczyzn. Pracuje jako fotograf i jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„W Dżungli Życia” to książka autorstwa Beaty Pawlikowskiej. Autorka jest znaną podróżniczką, prowadzącą w Radiu Zet audycję „Blondynka w Wielkim Mieście”. Jednak tym razem zamiast powieści podróżniczej otrzymujemy dzieło pełne refleksji, porad oraz informacji dotyczących życia Beaty Pawlikowskiej. Czy porady oraz refleksje są przydatne? Czy zmieniły mój sposób myślenia?

Bardzo trudne opisuje się książki, które są pełne porad, refleksji. „W Dżungli Życia” natrafimy na pewną formę autobiografii. Autorka chce przekazać nam tajemnicę życia. Tajemnicę szczęścia, zrozumienia siebie. Beatę Pawlikowską poznajemy od zupełnie innej strony. Dowiadujemy się o jej sposobie myślenia, dzieciństwie, podróżach, a nawet przebytej anoreksji czy próbie samobójczej. Z początku mogło nam się wydawać, że wielka podróżniczka miała proste życie, w końcu spełniała swoje marzenia itd. Jednak w głębi duszy nadal poszukiwała samej siebie, nie była szczęśliwa, nie mogła siebie polubić. Wydaje mi się, że czytając Dżunglę Życia zrozumiemy sposób myślenia autorki, a także podobieństwo z nami.

Czy książka mnie zmieniła? Ciężko mi powiedzieć, bo dopiero zaczynam wprowadzać te porady w życie. Mimo wszystko, uważam że tak. Postanowiłam odnaleźć swoją drogę, a nie kierować się tam gdzie jest lepiej, bądź tam gdzie ktoś mi rozkazuje. Być może rady Beaty Pawlikowskiej wydają się dziecinnie proste i oczywiste, ale czy ktoś nas ich kiedyś nauczył? Taka mała rzecz, a potrafi zmienić życie na lepsze. Autorka pokazuje nam, że trzeba polubić siebie, rozmawiać ze sobą, traktować się jak przyjaciela. Może ten mały element sprawi, że będę szczęśliwa?

Okładka oraz korekta są dosyć przeciętne. Podczas czytania natrafimy na rozmaite zdjęcia Beaty Pawlikowskiej zrobione podczas jej dzieciństwa bądź podróży. Całkiem fajny pomysł, szczególnie jeśli, chcemy bliżej poznać autorkę. Sama okładka nie jest piękna, a nawet trochę dziecinna. Korekta zaś ominęła kilka literówek rzucających się w oczy.

„W Dżungli Życia” to książka dla osób pragnących zrozumieć świata, a co najważniejsze siebie. Często zapominamy, że to wszystko zależy od nas, czy będziemy szczęśliwi. Beata Pawlikowska wszystko doskonale przedstawia na swoim przykładzie, dzięki czemu zaczynamy zastanawiać się „A może i mi się uda?”. Zadaje pytania, które mogą nas zaboleć, ale odpowiedź na nie sprawi, że poczujemy się o wiele lepiej. Jeśli lubicie poradniki, pragniecie zmian i szczęścia to bez chwili wahania sięgnijcie po Dżunglę Życia. Polecam!

„W Dżungli Życia” to książka autorstwa Beaty Pawlikowskiej. Autorka jest znaną podróżniczką, prowadzącą w Radiu Zet audycję „Blondynka w Wielkim Mieście”. Jednak tym razem zamiast powieści podróżniczej otrzymujemy dzieło pełne refleksji, porad oraz informacji dotyczących życia Beaty Pawlikowskiej. Czy porady oraz refleksje są przydatne? Czy zmieniły mój sposób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jillian Westfield wyszła za mąż” to powieść nieznanej pisarki Allison Winn Scotch. Czy jej debiutancka książka okaże się kluczem do sukcesu i popularności? Czy warto zapamiętać jej nazwisko? Na te pytania odpowiem w recenzji ;).

Fabuła powieści jest bardzo dobra. Główna bohaterka Jillian ma ponad 30 lat, męża oraz dziecko. Mimo wszystko nie jest szczęśliwa. Jej malutka córeczka to ciągłe utrapienie, a mąż wiecznie podróżuje. Wyobraźcie sobie, że możecie cofnąć czas i zacząć swoje życie od początku, czy zmienilibyście coś? Jillian otrzymuje właśnie taką szansę. Cofa się do czasów kiedy żyła z zupełnie innym mężczyzną, nie miała córki, pracowała w ogromnej korporacji. Pragnie zmienić swoją przyszłość. Jednak nawet najmniejsza zmiana ma ogromny wpływ na otaczający ją świat i innych ludzi. Jillian postanawia uniknąć pierwszego spotkania ze swoim małżonkiem, kontynuować pracę oraz utrzymać związek ze swoim ex. Czy uda się jej odmienić bieg przyszłości? Jakie poniesie konsekwencje?

Pomysł na książkę moim zdaniem jest genialny. Autorka doskonale opisuje szok Jillian po obudzeniu się w przeszłości. Allison Winn Scotch wykazuje się bardzo dobrym warsztatem pisarskim oraz pomysłem co doskonale wpływa na jakość całej powieści.

Akcja przebiega bardzo szybko, a powieść wciąga. Czytelnik ciągle zastanawia się jaki będzie koniec. Z ogromnym zaciekawieniem przerzuca się strony.

Widać, że autorka postawiła na bohaterów. Poznajemy rozterki Jillian oraz jej osobowość. Z czasem możemy dostrzec jej wewnętrzną przemianę. Powieść porusza również tematy poważne takie jak: konflikty rodzinne oraz macierzyństwo. Jillian to osoba, którą czytelnik od razu polubi. Momentami nas śmieszy, ale są i chwile kiedy jej współczujemy oraz zastanawiamy się jak wybrnie ze swoich problemów. Inne postacie takie jak: maż Jillian czy jej chłopak także są dobrze przedstawieni. Wydaje mi się, że autorka chciała pokazać nam, że jakakolwiek ocena ludzi jest błędna. A wady, które wcześniej nas irytowały w rzeczywistości mogą okazać się zaletami.

Okładka jest w porządku, natomiast korekta… Wyłapałam parę literówek oraz błędów gramatycznych. Trochę przeszkadzają w czytaniu, ale zawsze mogło być gorzej.

Jaka jest odpowiedź? Być może książka nie będzie bestsellerem, ale nazwisko autorki „Jillian Westfield wyszła za mąż” powinniśmy zapamiętać. Jej książka to wyjątkowo ciekawy tytuł. Jeśli lubicie obserwować zachowania ludzi, interesujecie się psychologią, albo lubicie poczytać przed snem luźną książkę to wybierzcie właśnie „Jillian Westfield wyszła za mąż”. Nie pożałujecie. Polecam!

„Jillian Westfield wyszła za mąż” to powieść nieznanej pisarki Allison Winn Scotch. Czy jej debiutancka książka okaże się kluczem do sukcesu i popularności? Czy warto zapamiętać jej nazwisko? Na te pytania odpowiem w recenzji ;).

Fabuła powieści jest bardzo dobra. Główna bohaterka Jillian ma ponad 30 lat, męża oraz dziecko. Mimo wszystko nie jest szczęśliwa. Jej malutka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Dobrani” to powieść autorstwa Ally Condie. Ostatnio książka zyskała na popularności, być może jest to skutek dosyć dużej reklamy, albo po prostu jej „fenomen”. Podczas czytania ciągle miałam wrażenie, że „Dobrani” są niesamowicie podobni do Igrzysk Śmierci, których jestem ogromną fanką. Czy dobrze to wpłynęło na moją ocenę?

Na samym początku chciałabym zwrócić uwagę na fabułę. Wyobraźcie sobie, że żyjecie w świecie w którym macie wyznaczoną długość życia. System Doboru za pomocą podobieństw wybiera Wam wybranka/wybrankę. Pracę również dobiera Wam System, dostajecie wyznaczone porcje żywieniowe, musicie robić WSZYSTKO zgodnie z zasadami. Oprócz tego zgodnie z obliczonym prawdopodobieństwem System wybiera Wam książki, muzykę oraz ubrania. Ale przecież System jest doskonały. Nie może się mylić, tak jest lepiej, świat stał się lepszy, prawda?

Główna bohaterka Cassia podekscytowana wybiera się na bal Doboru. Czekała na niego od zawsze, marzyła o chwili, kiedy System przedstawi jej idealnego dopasowanego do niej mężczyznę. Jej przyjaciel Xander również uczestniczy tego dnia w uroczystości. Kiedy na ekranie pokazuje się wybranek Cassiel, dziewczyna doznaje szoku, jest nim Xander. Każde z nich dostaje kartę z informacjami o wybranku, ponieważ rzadko zdarza się, aby para się znała. Cassia po balu, postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o Xandrze. Nagle ku jej zaskoczeniu, na ekranie pojawia się twarz Xandra, ale zaraz potem inny chłopiec- Ky. Dziewczyna jest przestraszona, ale jedna z Funkcjonariuszek przekonują ją, że to tylko pomyłka. Tymczasem Cassia zaczyna poznawać Ky’a. Tworzy się między nimi więź, razem starają się dokonywać własnych decyzji, lecz jest to wbrew prawu. W końcu zakochują się, ale dla Cassiel to źródłu ogromnych komplikacji. Czy będzie wystarczająco silna, aby sprzeciwić się woli Społeczeństwa?

Fabuła jest interesująca, a sama książka wyjątkowo wciąga. Nie można się od niej oderwać, z bólem przewracałam kartki, chciałam więcej! Dynamiczna akcja, świetni bohaterowie-doskonałe połączenie.

Bohaterowie to jeden z lepszych elementów „Dobranych”. Główna bohaterka z początku irytuje, lecz po pewnym czasie zachodzi w niej przemiana. Pragnie więcej niż daje je społeczeństwo. Czemu musi czytać to co jej każą? Czemu musi kochać tego kogo wyznaczą? Czemu ma umierać w określonym terminie? Cassia chce więcej, chce sama podejmować decyzje. Dziewczyna staje się odważna oraz silna, gotowa walczyć o swoje marzenia.

Ky to jedna z najbardziej tajemniczych postaci. Jego historię poznajemy razem z Cassią, powoli. Chłopiec, który stracił wszystko. Wojna zabrała mu rodziców w dodatku na jego oczach. Otrzymuje status „aberacji”, osoby, która nie dostanie dobrej pracy, nie może mieć dzieci, nie może mieć wybranki. Związek aberacji i osoby o normalnym statusie jest niemożliwy, niedopuszalny i surowo karany. Ky jest buntownikiem, gotowym zrobić wszystko dla ukochanej, dlatego ignoruje te zakazy.

Warto wspomnieć o oprawie graficznej. Okładka przyciąga wzrok, a co najważniejsze dotyczy treści powieści. Na obrazku widzimy dziewczynę(Cassia)w zielonej sukni zamkniętą w bańce.

Nie wiem czemu, ale podczas czytania „Dobranych” miałam wrażenie, że trzymam w rękach zmodernizowaną kopię Igrzysk Śmierci. Fabuła była dosyć zbliżona: trudna miłość oraz świat w którym zdanie jednostki się nie liczy. Oczywiście moim zdaniem nie jest to wada, w końcu uwielbiam Igrzyska, ale dla innych może być to sporym problemem.

Podsumowując, „Dobrani” to interesujący tytuł. Spodoba się fanom Igrzysk Śmierci oraz osobom lubiącym tego typu literaturę. Książka bardzo mi się podobała, nie mogę doczekać się następnego tomu. Idealny świat wcale nie musi być doskonały. Polecam!

http://radosnastronazycia.blogspot.com/

„Dobrani” to powieść autorstwa Ally Condie. Ostatnio książka zyskała na popularności, być może jest to skutek dosyć dużej reklamy, albo po prostu jej „fenomen”. Podczas czytania ciągle miałam wrażenie, że „Dobrani” są niesamowicie podobni do Igrzysk Śmierci, których jestem ogromną fanką. Czy dobrze to wpłynęło na moją ocenę?

Na samym początku chciałabym zwrócić uwagę na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Bez pożegnania” to bardzo popularna książka autorstwa Harlana Cobena, autora znanego z tytułów takich jak „Nie mów nikomu” oraz „Bez skrupułów”. Po raz drugi miałam okazję przeczytać jedną z książek Cobena. Poprzednia raczej nie przypadła mi do gustu, stwierdziłam, że jest prosta i nudna. Jak było tym razem?

Zacznijmy od krótkiego opisu fabuły. Główny bohater Will wiedzie szczęśliwe życie z Sheilą. Są zaręczeni, wkrótce wezmą ślub. Niestety Will miał bardzo trudną młodość. Jego brat- Ken został oskarżony o morderstwo dziewczyny o imieniu Julia, w której nasz główny bohater się kochał. Ken znika, krążą spekulacje, że umarł, albo po prostu uciekł. Will nie chce uwierzyć w winę brata i sądzi, że zginął w dniu morderstwa. Kiedy matka Willa jest na łożu śmierci, mówi mu, że jego brat żyje i pokazuje dowód pod postacią zdjęcia. Dzień po pogrzebie znika Sheila, a Will dowiaduje się od policji, że jego narzeczona nie jest osobą za którą się podawała. Akcja nabiera tempa. Wszystko zaczyna się ze sobą w pewien sposób łączyć. Morderstwo Julii, zniknięcie Sheili i Ken, który przez te wszystkie lata się ukrywał.

„Bez pożegnania” czytałam około trzech tygodni, co w moim przypadku jest nadzwyczaj długo. Powód? Nie potrafiłam się wciągnąć, ciągle zapominałam o tym tytule. Brakowało mi zwrotów akcji, elementów zaskoczenia. Szybko zgadywałam kto jest winowajcą. Kiedy doszłam prawie do końca książki(około 150 stron do przeczytania)doznałam szoku. Dosłownie otworzyłam usta ze zdziwienia. Nie spodziewałam się tego i muszę przyznać, że mało było powieści, które tak by mnie zszokowały. Brawa dla pana Cobena za końcówkę. Po prostu jest niesamowita.

Bohaterowie pojawiający się w książce są świetni. Jednak jeśli chcecie ich oceniać to zróbcie to koniecznie dopiero po przeczytaniu epilogu. Okazuje się, że nikt nie jest z gruntu zły, ani z gruntu dobry. Bardzo mi się to spodobało. Ogólnie jestem ogromną fanką tytułów, które pokazują, że nie można szufladkować ludzi. „Bez pożegnania” z pewnością się do nich zalicza.

Właśnie do mnie dotarło jak skomplikowana jest fabuła. Dopiero opisywanie jej uświadomiło mi, że w książce ciągle coś się dzieje. Chciałabym bardzo Wam opowiedzieć koniec , bo jest niesamowity, ale nie będę spolerować. Wydaje mi się, że „Bez pożegnania” powinno czytać się tylko wtedy kiedy nie brakuje nam wolnego czasu. Być może stąd moje niezdecydowanie?

Okładka i korekta sprostały moim wymaganiom. Bardzo podoba mi się czcionka oraz podział na rozdziały. Czyta się wyjątkowo przyjemnie, wszystko jest przejrzyste. Wydawnictwo Albatros wykonało świetną robotę.

Jak mam podsumować te wszystkie moje rozbieżności? Z jedne strony marudzę, że książka jest nudna, natomiast z drugiej mówię, że ciągle się coś działo. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że „Bez pożegnania” każdy odbierze indywidualnie. Mi osobiście najbardziej podobali się bohaterowie i zakończenie. W większości lektur tego gatunku domyślam się rozwiązania zagadki, tak tym razem nie miałam racji. Harlan Coben wiele zyskał w moich oczach dzięki tej powieści. Z pewnością sięgnę po kolejne jego dzieła, tym bardziej jeśli tak mają mnie zaskakiwać. Czy polecam? Oczywiście! Nie pożałujecie.

http://radosnastronazycia.blogspot.com/

„Bez pożegnania” to bardzo popularna książka autorstwa Harlana Cobena, autora znanego z tytułów takich jak „Nie mów nikomu” oraz „Bez skrupułów”. Po raz drugi miałam okazję przeczytać jedną z książek Cobena. Poprzednia raczej nie przypadła mi do gustu, stwierdziłam, że jest prosta i nudna. Jak było tym razem?

Zacznijmy od krótkiego opisu fabuły. Główny bohater Will...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Legendy Świata Wynurzonego” to kolejna trylogia autorstwa Lici Troisi. Muszę przyznać, że jestem ogromną fanką całej serii Świata Wynurzonego. Przeczytałam wszystkie książki i po prostu się w nich zakochałam. Zafascynowa umiejętnościami Lici Troisi sięgnęłam po Dziedziczkę Smoka, ale tutaj niestety się rozczarowałam, czyżby poziom jej książek gwałtownie spadł? Z lekką obawą zabrałam się za ,,Przeznaczenie Adhary”, ale już pierwsze strony przypomniały mi czemu tak uwielbiam poprzednie trylogie.

Akcja rozgrywa się 50 lat później po wydarzeniach z ,,Wojen Świata Wynurzonego” , na świecie zapanował pokój. Główna bohaterka budzi się na polanie i nic nie pamięta, ratuje ją pewien chłopak- Amhal, nadaje jej imię Adhara. Dziewczyna stara się odkryć swoją przeszłość i zrozumieć kim jest. Adhara posiada wyjątkowy wygląd, nie pasujący do żadnej żyjącej rasy na świecie. Wyrusza w podróż razem z Amhalem, który jako Jeździec Smoka, znajduje dla niej pracę na dworze królewskim. Wszystko jest idealne. Jednak na świecie zaczyna pojawiać się nowa zaraza. Ludzie umierają setkami, a osobami przenoszącymi śmiertelną chorobę są elfy… Nieoczekiwanie zjawia się również San, wnuk wielkiej wojowniczki Nihal. Nic już nie jest takie jakie mogłoby się wydawać.

Największą zaletą powieści Lici Troisi jest fabuła. Autorce nie brakuje pomysłów, które są wyjątkowo ciekawe. Akcja również przebiega szybko i wciąga. O książce myślałam cały czas, zastanawiałam się co będzie dalej. Zwroty akcji i śmierć bohaterów do których czytelnik się przywiązuje to ogromny atut tego tytułu.

W Legendach pojawiają się bohaterowie z poprzednich części: Dubhe, Learchos, San i wielu innych. Momentami było mi bardzo smutno, wszyscy się postarzeli i zmienili. Jednak nie jest to wina książki, ja po prostu nie potrafię się pogodzić z biegiem czasu i faktem, że osoby, które tak polubiłam nie mogły żyć długo i szczęśliwe. Ostatecznie postacie w „Przeznaczeniu Adhary” są bardzo dobre. Adharę polubiłam od razu, co prawda od połowy książki miałam jej dość, ale jej historia jest intrygująca. Najlepsza postać to San, który tak mnie niesamowicie zaskoczył swoją zmianą, że przez całą powieść powtarzałam „San? Wnuk Nihal? To niemożliwe!”. Z kolei Amhal mnie denerwował swoim sposobem bycia i myśleniem, w dodatku był podatny na manipulacje… Mimo wszystko postacie to następna zaleta „Przeznaczenia Adhary”.

Jeśli chodzi o korektę i umiejętności Lici Troisi mam pewne zarzuty. Na samym początku książki, kiedy jeszcze nie znałam dokładnie fabuły pojawiły się dwie osoby: mężczyzna w czerni i mężczyzna w kapturze. Nie dało ich się rozróżnić, nie wiedziałam który co mówi i o co w ogóle chodzi. Na szczęście dosyć szybko zrozumiałam, który jest którym, ale nie zmienia to faktu, że to jedyna wada Legend.
Następnym elementem, który chcę poruszyć jest okładka. Straszna, straszna i jeszcze raz straszna. Czemu Videograf tak krzywdzi świetne tytuły? Okładka jest brzydka, a co najgorsze dziecinna. Na szczęście oprawy kolejnych części nie będą aż takie koszmarne.

Na sam koniec chciałabym to wszystko zebrać w całość. Nowa trylogia Lici Troisi to coś niesamowitego. Właśnie dlatego czytam książki, dla takich emocji, wzruszeń, akcji, świata. Mało znam książek, które odciągnęłyby mnie od nauki, komputera, a po przeczytaniu zmusiły do przemyśleń. To po prostu trzeba samemu przeżyć, czytając serię Świata Wynurzonego zwiążemy się z postaciami, krainą i całkowicie się w tym zatracimy. Jeśli miałabym wybrać moją ulubioną książkę powiedziałabym, że jest to właśnie seria Lici Troisi, bo tylko ona potrafi we mnie wzbudzić takie emocje. Polecam!

http://radosnastronazycia.blogspot.com/

„Legendy Świata Wynurzonego” to kolejna trylogia autorstwa Lici Troisi. Muszę przyznać, że jestem ogromną fanką całej serii Świata Wynurzonego. Przeczytałam wszystkie książki i po prostu się w nich zakochałam. Zafascynowa umiejętnościami Lici Troisi sięgnęłam po Dziedziczkę Smoka, ale tutaj niestety się rozczarowałam, czyżby poziom jej książek gwałtownie spadł? Z lekką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Wyklęta” to pierwszy tom nowej serii autorstwa Rachel Caine. Jednak tym razem zamiast wampirów i wilkołaków pojawiają się w niej dżiny. Z początku bardzo rozbawił mnie opis tej książki. Dżiny? To chyba jakiś żart. Ku mojemu zaskoczeniu „Wyklęta” okazała się być wyjątkowo przyjemną lekturą, a dżiny interesującymi stworzeniami. Czyżby powstawał nowy trend? Były wampiry, wilkołaki, upadłe anioły. Jeśli mają być teraz dżiny w takiej formie jak przedstawiła je Rachel Caine to mogę nazwać się ich fanką.

Fabuła „Wyklętej” po przeczytaniu opisu wywołuje śmiech u czytelnika. Cassiel była bardzo potężnym i długowiecznym dżinem, ale przez swoje nieposłuszeństwo została zmuszona przyjąć ciało człowieka. Dla dżina jest to najgorsza z możliwych kar. Bohaterka poznaje słabości śmiertelników, a także kruchość ich istnienia. Musi nauczyć się akceptować swoje ludzkie słabości oraz zacząć myśleć jak istota ludzka, jeśli tego nie zrobi nie otrzyma niezbędnej dla niej do przeżycia energii, którą mają tylko Strażnicy. Zobowiązana do pomocy Strażnikom zostaje wplątana w sam środek walki. Oczywiście towarzyszyć będzie jej pewien przystojny mężczyzna.

Brzmi trochę tandetnie, a nawet powiedziałabym że żałośnie. Zabrałam się za tę książkę oczekując powieści w stylu: „szybka lektura przy której, nie trzeba myśleć”. „Wyklęta” bardzo miło mnie zaskoczyła. Fabuła z pozoru prosta jest interesująca i pomysłowa. Wątek miłosny występuje w bardzo niewielkim stopniu, co w ostatnimi czasy jest rzadkością w książkach Amberu. Otrzymujemy naprawdę wciągającą książkę, z dynamiczną akcją. Już od pierwszych stron jest ciężko się od niej oderwać.

Bohaterowie to również ogromna zaleta „Wyklętej”. Cassiel to postać, której nie da się nie polubić. Boryka się z problemami jak być człowiekiem i odrzucić swoją dżinowską naturę. Często śmiałam się z jej zachowań. Warto wspomnieć, że nie zawsze jej się powodziło. Momentami było mi jej żal, tym bardziej, że często musiała ponieść trudne konsekwencje swoich czynów. Inne postacie są również dobrze wykreowane. Zaskoczyła mnie śmierć niektórych osób. Zupełnie się tego nie spodziewałam, co rzadko się zdarza w takich książkach.

„Wyklęta” to książka, która bardzo mi się spodobała. Nie przepadam za tego typu literaturą, ale chyba powoli zaczynam ją lubić. Rachel Caine stworzyła powieść pełną akcji, którą czyta się jednym tchem. Interesujące postacie, oryginalna fabuła sprawiają, że otrzymujemy świetną powieść. Czy przeczytam następne tomy? Z pewnością tak. Nawet mam wrażenie, że kupię je w dniu premiery. Dla kogo jest „Wyklęta”? Dla każdej osoby, która ma dość manii wampirów, wilkołaków etc. oraz dla tych, którzy szukają po prostu ciekawej i dynamicznej lektury. Polecam!

http://radosnastronazycia.blogspot.com/

,,Wyklęta” to pierwszy tom nowej serii autorstwa Rachel Caine. Jednak tym razem zamiast wampirów i wilkołaków pojawiają się w niej dżiny. Z początku bardzo rozbawił mnie opis tej książki. Dżiny? To chyba jakiś żart. Ku mojemu zaskoczeniu „Wyklęta” okazała się być wyjątkowo przyjemną lekturą, a dżiny interesującymi stworzeniami. Czyżby powstawał nowy trend? Były wampiry,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

,,Nova Swing” autorstwa M. Johna Harrisona jest książką na którą czekałam bardzo długo. Zauważyłam ją przez przypadek i od razu zakochałam się w okładce. To wystarczyło, abym kupiła ją tuż po premierze. ,,Nova Swing” należy do bardzo popularnej serii Uczta Wyobraźni w której znajdują się tylko wyjątkowe, trudne tytuły. Miałam okazję się sama o tym przekonać, więc spodziewałam się, że będę musiała skupić cały swój umysł, aby zrozumieć o co chodzi. Czy ,,Nova Swing” jest godna znalezienia się w Uczcie Wyobraźni?

Początek książki nie należy do najciekawszych, a oprócz tego nie wiadomo o co chodzi. Opisać fabułę jest naprawdę ciężko, podobny problem miałam z inną książką z tej serii. Są one tak specyficzne i oryginalne, że nie da się tego zrobić. Oczywiście mogłabym streścić powieść, ale wtedy ,,Nova Swing” bardzo by na tym ucierpiała. Zabierając się za tą książkę wystarczy wiedzieć: akcja rozgrywa się w przyszłości, każdy może zmienić swój wygląd, osobowość, podróżować na każdą gwiazdę, ogólnie na świecie nie ma żadnych ograniczeń. Fabułę z pewnością mogę zaliczyć do zalet. ,,Nova Swing” jest intrygująca i ciekawa, a co najważniejsze wieloaspektowa.

Bohaterowie są bardzo różni. Pojawia się detektyw, przemytnik, barmanka, prostytutka, turystka oraz inne osoby. Właściwie nie da się wskazać głównego bohatera bądź bohaterki, wszystkie ich przygody są ze sobą połączone. Mi najbardziej rzucił się w oczy Vic Serotonin. Przemytnik artefaktów do strefy. Strefa to miejsce, gdzie wszystko jest iluzją, a osoba, która zagłębi się za mocno albo po prostu nie wraca, albo traci zmysły. Vic to postać, której nie wiedzie się najlepiej, mówiąc wprost ma pecha. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale czasami było mi go szkoda.

Warto wspomnieć o korekcie i okładce. Wydawnictwo MAG doskonale dobrało okładkę, nie tylko ze względu, że czarnobiały kot o niebieskich oczach jest piękny, ale ma związek z fabułą. Natomiast korekta również sprostała moim wymaganiom. Nie znalazłam żadnej literówki, a samo tłumaczenie jest przyjemne w odbiorze. Widać, że włożono w to dużo pracy.

Co sądzę o „Nova Swing”? To wspaniały tytuł. Wyjątkowy i specyficzny jak przystało na Ucztę Wyobraźni. Momentami trudny, skomplikowany, ale po przeczytaniu docenia się jego oryginalność. Mam nadzieję, że skuszą się na tą książkę nie tylko zwolennicy fantastyki, ale również ci, którzy jak ja kupią ją dla okładki. „Nova Swing” to dowód na to, że Uczta Wyobraźni stanowi zupełnie odrębny gatunek. Polecam Wszystkim!

http://radosnastronazycia.blogspot.com/

,,Nova Swing” autorstwa M. Johna Harrisona jest książką na którą czekałam bardzo długo. Zauważyłam ją przez przypadek i od razu zakochałam się w okładce. To wystarczyło, abym kupiła ją tuż po premierze. ,,Nova Swing” należy do bardzo popularnej serii Uczta Wyobraźni w której znajdują się tylko wyjątkowe, trudne tytuły. Miałam okazję się sama o tym przekonać, więc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Niewidzialny Pierścień" to książka, która na początku jest wyjątkowo nudna. Przyzwyczaiłam się, że w poprzednich tomach akcja była dynamiczna i nie można było oderwać się od lektury. Na szczęście po kilkuset stronach zaczyna robić się interesująco. Jednak koniec nie był spektakularny. Brakowało mi tego szoku jak w przypadku poprzedniczek ,,Niewidzialnego Pierścienia", gdzie czytając ostatnie strony myślałam, że umrę jak nie skończę. Oczywiście to nadal Anne Bishop, więc podwyższam ocenę, ze względu na moją ogromną sympatię do całej serii i autorki.

,,Niewidzialny Pierścień" to książka, która na początku jest wyjątkowo nudna. Przyzwyczaiłam się, że w poprzednich tomach akcja była dynamiczna i nie można było oderwać się od lektury. Na szczęście po kilkuset stronach zaczyna robić się interesująco. Jednak koniec nie był spektakularny. Brakowało mi tego szoku jak w przypadku poprzedniczek ,,Niewidzialnego Pierścienia",...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Drugi tom ,,Malowanego Człowieka" jest dobry, ale raczej niczym się nie wyróżnia. Szybko zapomnę o tej serii, nie zamierzam nawet sięgać po następne tomy.

Drugi tom ,,Malowanego Człowieka" jest dobry, ale raczej niczym się nie wyróżnia. Szybko zapomnę o tej serii, nie zamierzam nawet sięgać po następne tomy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po raz drugi przeczytałam ,,Malowanego Człowieka". Wreszcie postanowiłam wziąć się za następne tomy. Moje zdanie na temat tej powieści się nie zmieniło. Nadal uważam ją za dobrą.

,,Malowany człowiek" to dobra książka. Jest dobra akcja, dobrzy bohaterowie, dobry język, dobra fabuła. Wszystko jest ,,dobre". Nie potrafię odnaleźć jakiś ogromnych mankamentów, ale również nie widzę żadnych ,,świetnych" cech.

Malowanego Człowieka przeczytałam rok temu i co jest bardzo zabawne, nie pamiętałam nic. To książka o której się szybko zapomina. Powodem jest jej jednolitość.

Moją ulubioną bohaterką była Leesha. Spodobała mi się jej historia, zaradność. To dzięki niej oceniłam wyżej książkę. Następne tomy przeczytam tylko ze względu na moją ciekawość jej losów.

Podsumowując, ,,Malowany Człowiek" to książka dobra, ale w ogóle nie zapadająca w pamięć. Idealna kiedy nie mamy dużo czasu i poszukujemy przeciętnej powieści. Polecam!

Po raz drugi przeczytałam ,,Malowanego Człowieka". Wreszcie postanowiłam wziąć się za następne tomy. Moje zdanie na temat tej powieści się nie zmieniło. Nadal uważam ją za dobrą.

,,Malowany człowiek" to dobra książka. Jest dobra akcja, dobrzy bohaterowie, dobry język, dobra fabuła. Wszystko jest ,,dobre". Nie potrafię odnaleźć jakiś ogromnych mankamentów, ale również nie...

więcej Pokaż mimo to