-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2018-01-09
2017-01-09
2015-04-21
Tak patrze na komentarze i zastanawiam się, czy ze mną coś nie tak? :) Bo mi się podobało. Fakt, że czytałem dawno temu i właściwie nie pamiętam o czym była, ale wywarła na mnie dobre wrażenie. Nietypowy klimat, lekka...
Tak patrze na komentarze i zastanawiam się, czy ze mną coś nie tak? :) Bo mi się podobało. Fakt, że czytałem dawno temu i właściwie nie pamiętam o czym była, ale wywarła na mnie dobre wrażenie. Nietypowy klimat, lekka...
Pokaż mimo to2014-01-31
2014-01-23
2013-12-28
2013-12-03
2013-02-26
2013-03-03
Ostatnia dobra rzecz od Bretta. Tym którzy czytali Malowanego Człowieka i Pustynną Włócznię polecam zakończenie przygody z Brettem właśnie na tej chudej książeczce. To co nastąpiło po niej (Wojna w Blasku Dnia) nie jest warte uwagi.
Ostatnia dobra rzecz od Bretta. Tym którzy czytali Malowanego Człowieka i Pustynną Włócznię polecam zakończenie przygody z Brettem właśnie na tej chudej książeczce. To co nastąpiło po niej (Wojna w Blasku Dnia) nie jest warte uwagi.
Pokaż mimo to2013-03-05
2013-03-30
2013-04-07
Drugie spotkanie z Prattchetem uznaje za udane. Pierwsze podejście było kiepskie, nieśmieszne i nudne, tym razem było inaczej. Warto przeczytać, przyjemnie, zabawnie (najlepsze przypisy!), ale pewnie dłuższy czas do świata Dysku nie wrócę.
Drugie spotkanie z Prattchetem uznaje za udane. Pierwsze podejście było kiepskie, nieśmieszne i nudne, tym razem było inaczej. Warto przeczytać, przyjemnie, zabawnie (najlepsze przypisy!), ale pewnie dłuższy czas do świata Dysku nie wrócę.
Pokaż mimo to2013-04-13
Niestety, ale powiało nudą. Chyba zabrakło redaktorki, która zadbała w "Malowanym Człowieku" o dynamizm opowieści (Brett wspominał o niej w "Wielki Bazaar. Złoto Bryana"). Było sporo przeskoków w czasie, redaktorzy pocieli książkę, skrócili i w rezultacie dostaliśmy ciekawą powieść. W "Pustynnej Włóczni" już chyba trochę odpuścili (po sukcesie pierwszej części można, prawda?), świadczy o tym chociażby ilość wyciętych scen zaprezentowanych na stronie autora (z "Malowanego" jest całkiem sporo, z "Pustynnej" - tylko dwie). Każdy kolejny tom jest coraz dłuższy, dzieje się coraz mniej.
Odczuwam mniej więcej to samo, co czułem czytając trzeci tom Pieśni Lodu i Ognia ("Nawałnicę mieczy"), czyli irytację i rozczarowanie, że brakuje treści, mimo objętości (która wzrasta z każdym kolejnym tomem w obu seriach). Poza tym "Wojna" (jak "Nawałnica") wydaje się nieświeża.
Mimo gorszej "Pustynnej" wyczekiwałem ciągu dalszego wydarzeń, które miałem nadzieję, że nadejdą wraz z "Wojną". Niby nadeszły, ale co z tego jeśli i tak wszystko stoi w miejscu? Tak, stoi w miejscu i nudzi, bo:
- mamy kolejnego bohatera od czasów dzieciństwa - tym razem Inevera żona Jardira (dzieciństwo Jardira i innych bohaterów też było),
- mamy Arlena i Ren, którzy zmierzają do Zakątka. I zmierzają... i zmierzają... zmierzają...
Mam wrażenie, że Brett na siłe rozciąga serię (miało być 3 tomy, a teraz zapiera się że "od samego początku miało być 5").
Kupować nie warto. A jak ktoś jest bardzo ciekawy niech wypożyczy z biblioteki, od kolegi.
Aha, właśnie męczę drugi tom "Wojny", a właściwie ten sam, bo czytam po angielsku z tego względu, że podział na dwa tomy przez Fabrykę Słów jest nieuzasadniony (znowu). Jest jeszcze gorzej, nudniej niż w pierwszym. Szkoda.
Niestety, ale powiało nudą. Chyba zabrakło redaktorki, która zadbała w "Malowanym Człowieku" o dynamizm opowieści (Brett wspominał o niej w "Wielki Bazaar. Złoto Bryana"). Było sporo przeskoków w czasie, redaktorzy pocieli książkę, skrócili i w rezultacie dostaliśmy ciekawą powieść. W "Pustynnej Włóczni" już chyba trochę odpuścili (po sukcesie pierwszej części można,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-31
Dla mnie to chyba koniec tej serii.
Aktualne jest to co napisałem o pierwszym tomie "Świata Zero", o tu:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/107099/felix-net-i-nika-oraz-swiat-zero/opin...
Dla mnie to chyba koniec tej serii.
Aktualne jest to co napisałem o pierwszym tomie "Świata Zero", o tu:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/107099/felix-net-i-nika-oraz-swiat-zero/opin...
2013-06-14
2013-07-07
2013-07-15
Ufff.. wymęczyłem. Kilka miesięcy mi to zajeło (musiałem przerywać innymi lekturami). Cieszę się tylko z jednego powodu: nie straciłem pieniędzy. Gdy Brett zaczął bredzić, że "zawsze planował pięć tomów" (a doskonale pamiętam, że była mowa o trzech) coś mnie tkneło i przed zakupem postanowiłem sprawdzić. Dobrze się stało, bo książka nie jest warta kupna (szczególnie, że rozdzielona na dwie części przez Fabrykę Słów).
Poprzednie dwa tomy bardzo mi się podobały (druga część Pustynnej Włóczni trochę mniej, ale też była w porządku) i liczyłem na ten sam poziom. Niestety, ale książka jest maksymalnie rozwleczona (w końcu trzeba jakoś te pięć tomów zrobić, mimo że treści jest na trzy), nudna, gorsza. Większość tekstu to miłosne perypetie głównych bohaterów, przypominanie wydarzeń z poprzednich tomów (po co?!), dzieciństwo Inavery (po co? to samo dostaliśmy poznając dzieciństwo Jardira) i akapity-zapychacze o niczym. Bo dzieje się bardzo mało. Cała "Wojnę w Blasku Dnia" spokojnie zmieściłaby się na 300 stronach (a nie na 1300!) i wtedy byłoby być może ciekawie, bo było kilka fragmentów godnych uwagi, m.in. zakończenie: przewidywalne, ale ciekawe i wprowadzające zwrot akcji. Zwrot, który powinien mieć miejsce dużo wcześniej, już w pierwszym tomie "Wojny".
Poprzednie tomy były pełne wydarzeń, dynamiki, zwrotów akcji i cięć (autor przeskakiwał niektóre lata, aby dojść do ciekawszych wydarzeń). W sumie oba tomy obejmowały historię od 305 do 333 roku, natomiast "Wojna" to cały czas rok 333 (krótkiej retrospekcji z 300 nie liczę), a przypomnę: jest najdłuższa z wszystkich trzech tomów.
W tym tomie autor wyraźnie celuje w inną grupę odbiorców (w mniej inteligentną, żeby nie powiedzieć: głupią...).
Brett stwierdził, że trzeba wszystko tłumaczyć w łopatologiczny sposób. I tak dość ciekawy dialog (odrobina niedopowiedzeń i sprytu mówcy, ale i tak wszystko jasne i proste) zostaje okraszony wskazówkami autora i zakończony odpowiednim akapitem, żebyśmy na pewno się zorientowali, o co chodzi. "Wydawali się udobruchani przemówieniem, które w istocie stanowiło majsterszyk krasomówstwa" (serio? myślę że każdy skumał) "Arlen nie nazwał w nim siebie Wybawicielem, ale też nie odmówił Jardirowi prawa do tego tytułu. Wiedział, że w takiej chwili należy unikać kwestii spornych" - serio??? nie domyśliłbym się! A to tylko jeden przykład z wielu.
Chwilami miałem odruchy wymiotne:
Leesha zazdrosna o Renne, Renna o Leeshe, Inavera o Leeshe, Leesha o Rojera, Jardir o Leeshe... na pewno coś pominąłem.
"- Kocham Cię Renno Bales.
- Kocham Cię Arlenie Bales." - powtarzane około setki razy.
Ehh...
Dla mnie Trylogia Demona (tak, TRYLOGIA) nigdy nie zostanie zakończona należycie i pozostaną jedynie dwa tomy: "Malowany człowiek" i "Pustynna włócznia". Wielka szkoda.
Ufff.. wymęczyłem. Kilka miesięcy mi to zajeło (musiałem przerywać innymi lekturami). Cieszę się tylko z jednego powodu: nie straciłem pieniędzy. Gdy Brett zaczął bredzić, że "zawsze planował pięć tomów" (a doskonale pamiętam, że była mowa o trzech) coś mnie tkneło i przed zakupem postanowiłem sprawdzić. Dobrze się stało, bo książka nie jest warta kupna (szczególnie, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przeciętniak, oczekiwałem dużo więcej po świetnym "Marsjaninie".
Przeciętniak, oczekiwałem dużo więcej po świetnym "Marsjaninie".
Pokaż mimo to