Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przeciętniak, oczekiwałem dużo więcej po świetnym "Marsjaninie".

Przeciętniak, oczekiwałem dużo więcej po świetnym "Marsjaninie".

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety, ale nuda. Pierwsza połowa: nic się ciekawego nie dzieje, masa wypełniaczy typu "a teraz wymieńmy całe menu restauracji, żeby zapełnić stronę", Geralt jak nie Geralt, Jaskier wcale nie zabawny (właśnie, zero humoru), nuda.
Druga połowa trochę lepsza, szczególnie spotkanie z lisicą na mokradłach - jedyny moment, w którym czuć klimat starego wiedźmina.

Niestety, ale nuda. Pierwsza połowa: nic się ciekawego nie dzieje, masa wypełniaczy typu "a teraz wymieńmy całe menu restauracji, żeby zapełnić stronę", Geralt jak nie Geralt, Jaskier wcale nie zabawny (właśnie, zero humoru), nuda.
Druga połowa trochę lepsza, szczególnie spotkanie z lisicą na mokradłach - jedyny moment, w którym czuć klimat starego wiedźmina.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnia dobra rzecz od Bretta. Tym którzy czytali Malowanego Człowieka i Pustynną Włócznię polecam zakończenie przygody z Brettem właśnie na tej chudej książeczce. To co nastąpiło po niej (Wojna w Blasku Dnia) nie jest warte uwagi.

Ostatnia dobra rzecz od Bretta. Tym którzy czytali Malowanego Człowieka i Pustynną Włócznię polecam zakończenie przygody z Brettem właśnie na tej chudej książeczce. To co nastąpiło po niej (Wojna w Blasku Dnia) nie jest warte uwagi.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ufff.. wymęczyłem. Kilka miesięcy mi to zajeło (musiałem przerywać innymi lekturami). Cieszę się tylko z jednego powodu: nie straciłem pieniędzy. Gdy Brett zaczął bredzić, że "zawsze planował pięć tomów" (a doskonale pamiętam, że była mowa o trzech) coś mnie tkneło i przed zakupem postanowiłem sprawdzić. Dobrze się stało, bo książka nie jest warta kupna (szczególnie, że rozdzielona na dwie części przez Fabrykę Słów).

Poprzednie dwa tomy bardzo mi się podobały (druga część Pustynnej Włóczni trochę mniej, ale też była w porządku) i liczyłem na ten sam poziom. Niestety, ale książka jest maksymalnie rozwleczona (w końcu trzeba jakoś te pięć tomów zrobić, mimo że treści jest na trzy), nudna, gorsza. Większość tekstu to miłosne perypetie głównych bohaterów, przypominanie wydarzeń z poprzednich tomów (po co?!), dzieciństwo Inavery (po co? to samo dostaliśmy poznając dzieciństwo Jardira) i akapity-zapychacze o niczym. Bo dzieje się bardzo mało. Cała "Wojnę w Blasku Dnia" spokojnie zmieściłaby się na 300 stronach (a nie na 1300!) i wtedy byłoby być może ciekawie, bo było kilka fragmentów godnych uwagi, m.in. zakończenie: przewidywalne, ale ciekawe i wprowadzające zwrot akcji. Zwrot, który powinien mieć miejsce dużo wcześniej, już w pierwszym tomie "Wojny".

Poprzednie tomy były pełne wydarzeń, dynamiki, zwrotów akcji i cięć (autor przeskakiwał niektóre lata, aby dojść do ciekawszych wydarzeń). W sumie oba tomy obejmowały historię od 305 do 333 roku, natomiast "Wojna" to cały czas rok 333 (krótkiej retrospekcji z 300 nie liczę), a przypomnę: jest najdłuższa z wszystkich trzech tomów.

W tym tomie autor wyraźnie celuje w inną grupę odbiorców (w mniej inteligentną, żeby nie powiedzieć: głupią...).
Brett stwierdził, że trzeba wszystko tłumaczyć w łopatologiczny sposób. I tak dość ciekawy dialog (odrobina niedopowiedzeń i sprytu mówcy, ale i tak wszystko jasne i proste) zostaje okraszony wskazówkami autora i zakończony odpowiednim akapitem, żebyśmy na pewno się zorientowali, o co chodzi. "Wydawali się udobruchani przemówieniem, które w istocie stanowiło majsterszyk krasomówstwa" (serio? myślę że każdy skumał) "Arlen nie nazwał w nim siebie Wybawicielem, ale też nie odmówił Jardirowi prawa do tego tytułu. Wiedział, że w takiej chwili należy unikać kwestii spornych" - serio??? nie domyśliłbym się! A to tylko jeden przykład z wielu.

Chwilami miałem odruchy wymiotne:
Leesha zazdrosna o Renne, Renna o Leeshe, Inavera o Leeshe, Leesha o Rojera, Jardir o Leeshe... na pewno coś pominąłem.
"- Kocham Cię Renno Bales.
- Kocham Cię Arlenie Bales." - powtarzane około setki razy.
Ehh...

Dla mnie Trylogia Demona (tak, TRYLOGIA) nigdy nie zostanie zakończona należycie i pozostaną jedynie dwa tomy: "Malowany człowiek" i "Pustynna włócznia". Wielka szkoda.

Ufff.. wymęczyłem. Kilka miesięcy mi to zajeło (musiałem przerywać innymi lekturami). Cieszę się tylko z jednego powodu: nie straciłem pieniędzy. Gdy Brett zaczął bredzić, że "zawsze planował pięć tomów" (a doskonale pamiętam, że była mowa o trzech) coś mnie tkneło i przed zakupem postanowiłem sprawdzić. Dobrze się stało, bo książka nie jest warta kupna (szczególnie, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety, ale powiało nudą. Chyba zabrakło redaktorki, która zadbała w "Malowanym Człowieku" o dynamizm opowieści (Brett wspominał o niej w "Wielki Bazaar. Złoto Bryana"). Było sporo przeskoków w czasie, redaktorzy pocieli książkę, skrócili i w rezultacie dostaliśmy ciekawą powieść. W "Pustynnej Włóczni" już chyba trochę odpuścili (po sukcesie pierwszej części można, prawda?), świadczy o tym chociażby ilość wyciętych scen zaprezentowanych na stronie autora (z "Malowanego" jest całkiem sporo, z "Pustynnej" - tylko dwie). Każdy kolejny tom jest coraz dłuższy, dzieje się coraz mniej.

Odczuwam mniej więcej to samo, co czułem czytając trzeci tom Pieśni Lodu i Ognia ("Nawałnicę mieczy"), czyli irytację i rozczarowanie, że brakuje treści, mimo objętości (która wzrasta z każdym kolejnym tomem w obu seriach). Poza tym "Wojna" (jak "Nawałnica") wydaje się nieświeża.

Mimo gorszej "Pustynnej" wyczekiwałem ciągu dalszego wydarzeń, które miałem nadzieję, że nadejdą wraz z "Wojną". Niby nadeszły, ale co z tego jeśli i tak wszystko stoi w miejscu? Tak, stoi w miejscu i nudzi, bo:
- mamy kolejnego bohatera od czasów dzieciństwa - tym razem Inevera żona Jardira (dzieciństwo Jardira i innych bohaterów też było),
- mamy Arlena i Ren, którzy zmierzają do Zakątka. I zmierzają... i zmierzają... zmierzają...

Mam wrażenie, że Brett na siłe rozciąga serię (miało być 3 tomy, a teraz zapiera się że "od samego początku miało być 5").

Kupować nie warto. A jak ktoś jest bardzo ciekawy niech wypożyczy z biblioteki, od kolegi.

Aha, właśnie męczę drugi tom "Wojny", a właściwie ten sam, bo czytam po angielsku z tego względu, że podział na dwa tomy przez Fabrykę Słów jest nieuzasadniony (znowu). Jest jeszcze gorzej, nudniej niż w pierwszym. Szkoda.

Niestety, ale powiało nudą. Chyba zabrakło redaktorki, która zadbała w "Malowanym Człowieku" o dynamizm opowieści (Brett wspominał o niej w "Wielki Bazaar. Złoto Bryana"). Było sporo przeskoków w czasie, redaktorzy pocieli książkę, skrócili i w rezultacie dostaliśmy ciekawą powieść. W "Pustynnej Włóczni" już chyba trochę odpuścili (po sukcesie pierwszej części można,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dla mnie to chyba koniec tej serii.

Aktualne jest to co napisałem o pierwszym tomie "Świata Zero", o tu:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/107099/felix-net-i-nika-oraz-swiat-zero/opin...

Dla mnie to chyba koniec tej serii.

Aktualne jest to co napisałem o pierwszym tomie "Świata Zero", o tu:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/107099/felix-net-i-nika-oraz-swiat-zero/opin...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Drugie spotkanie z Prattchetem uznaje za udane. Pierwsze podejście było kiepskie, nieśmieszne i nudne, tym razem było inaczej. Warto przeczytać, przyjemnie, zabawnie (najlepsze przypisy!), ale pewnie dłuższy czas do świata Dysku nie wrócę.

Drugie spotkanie z Prattchetem uznaje za udane. Pierwsze podejście było kiepskie, nieśmieszne i nudne, tym razem było inaczej. Warto przeczytać, przyjemnie, zabawnie (najlepsze przypisy!), ale pewnie dłuższy czas do świata Dysku nie wrócę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mamy tu przemytnika-pirata, jego statek i barwną załogę (i ich pupili: chodzącą zbroją i trochę strasznego kota). Wszyscy wpadają w ogromne kłopoty i przeżywają w związku z tym masę przygód. Akcja jest na każdej stronie i skutecznie przykuwa do książki.

Tak w skrócie: fajna, lekka, przyjemna, wciągająca. Masa akcji, ciekawy świat, który nie do końca kupuję.
Z jednej strony mamy statki powietrzne, myśliwce, miny, wykorzystanie magnetyki, hydrauliki, występuje prąd.. a nie ma RADIA. Najbardziej podstawowy wynalazek zwyczajnie nie istnieje. Trochę dziwne.

Dziwi mnie tytuł. Tytułowi Przebudzeni to pewna sekta mająca spore znaczenie w książce, jednak nie sądzę żeby był sens tak tytułować książkę. Po takim spostrzeżeniu spojrzałem zaciekawiony na oryginalny tytuł: "Retribution Falls" - to brzmi ciekawiej, prawda? Tylko chyba tłumaczowi zabrakło weny żeby to dobrze przetłumaczyć. Zresztą, sam nie mam wystarczająco dobrego pomysłu.

Ciekawe czy doczekamy się tłumaczenia drugiego i trzeciego tomu, w oryginale są to: The Black Lung Captain (2010) i The Iron Jackal (2011).

Książka trochę skojarzyła mi się ze znakomitym serialem FireFly :) (choć nie ma tu kosmosu ani westernu).

Mamy tu przemytnika-pirata, jego statek i barwną załogę (i ich pupili: chodzącą zbroją i trochę strasznego kota). Wszyscy wpadają w ogromne kłopoty i przeżywają w związku z tym masę przygód. Akcja jest na każdej stronie i skutecznie przykuwa do książki.

Tak w skrócie: fajna, lekka, przyjemna, wciągająca. Masa akcji, ciekawy świat, który nie do końca kupuję.
Z jednej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ocena taka a nie inna, bo na połowie opowiadań wynudziłem się. Druga połowa bardzo dobra (najlepsze: Złote popoludnie, Droga, z której się nie wraca, Coś się kończy coś się zaczyna, Zdarzenie z Mischief Creek, Maladie, no i Muzykanci też niezłe, reszta - nudy).

Ocena taka a nie inna, bo na połowie opowiadań wynudziłem się. Druga połowa bardzo dobra (najlepsze: Złote popoludnie, Droga, z której się nie wraca, Coś się kończy coś się zaczyna, Zdarzenie z Mischief Creek, Maladie, no i Muzykanci też niezłe, reszta - nudy).

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ten tom nie śmieszy. Szkoda.

Ciągłe nawiązania do tych samych rzeczy (np. do norm ISO) już męczą. Niestety, ale to najsłabszy tom Wędrowycza.
Dwa opowiadania już wcześniej gdzieś były ("Hrabia" i "Czortek"). Po odliczeniu tych stron (chyba z 30) pozostaje 320 stron, po odliczeniu obrazków i pustych stron... 290 stron na których wiele się nie dzieje.

Patrząc na spis treści (sporo krótkich opowiadań) liczyłem na coś równie dobrego jak "Zagadki..." czy "Weźmiesz czarno kure", tamte książki były zabawne, pomysłowe, świeższe i dłuższe.

Wydanie niestety też jest gorsze od poprzednich... Tym razem dostejmy okładkę bez skrzydełek (każdy poprzedni tom skrzydełka ma).

Nie polecam. Ale za to polecam zbiory opowiadań niewędrowyczowych, "Szewc z Lichtenrade" i "Aparatus" są świetne.

Ten tom nie śmieszy. Szkoda.

Ciągłe nawiązania do tych samych rzeczy (np. do norm ISO) już męczą. Niestety, ale to najsłabszy tom Wędrowycza.
Dwa opowiadania już wcześniej gdzieś były ("Hrabia" i "Czortek"). Po odliczeniu tych stron (chyba z 30) pozostaje 320 stron, po odliczeniu obrazków i pustych stron... 290 stron na których wiele się nie dzieje.

Patrząc na spis treści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W dzieciństwie czytałem wielokrotnie, po latach robi tak samo dobre wrażenie! Znakomita książka!

W dzieciństwie czytałem wielokrotnie, po latach robi tak samo dobre wrażenie! Znakomita książka!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z tomu na tom Pieśń Lodu i Ognia staje się po prostu nudniejsza. Po dobrej Grze o tron jest opasły, maksymalnie rozwleczony tom drugi - Starcie królów (mimo wszystko całkiem niezły), a po nim jeszcze bardziej rozwleczona, z mniejszą ilością akcji Nawałnica Mieczy. Odpuszczam po części pierwszej tego tomu, na drugą zwyczajnie nie mam chęci i siły, tym bardziej, że nawet fani mówią o kolejnym tomie (Uczta dla wron), że jest słaby i nudny.

Nawałnica zła nie jest, ale brakuje oryginalności, brakuje militariów (np. sługa powiadamia głównego bohatera o wyniku bitwy w której czytelnik nie bierze udziału, być może to nawet lepiej, znając Martina dostalibyśmy rozwleczony na 300 stron opis...), zaskoczeń brak.
Gdy zaczyna być naprawdę ciekawie (np. wydarzenia nad Koroną Królowej) to niestety wszystko się urywa na 200-300 stron albo.. na dobre (pewnie ciąg dalszy w kolejnych tomach).

Rezygnuję, może kiedyś wrócę, gdy nie będę miał pod ręką żadnego lepszego fantasy.

Z tomu na tom Pieśń Lodu i Ognia staje się po prostu nudniejsza. Po dobrej Grze o tron jest opasły, maksymalnie rozwleczony tom drugi - Starcie królów (mimo wszystko całkiem niezły), a po nim jeszcze bardziej rozwleczona, z mniejszą ilością akcji Nawałnica Mieczy. Odpuszczam po części pierwszej tego tomu, na drugą zwyczajnie nie mam chęci i siły, tym bardziej, że nawet fani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za dużo "to zdarzyło się naprawdę!", "nie chciałem wznowienia tej książki", za dużo wyolbrzymień, które sprawiają, że człowiek zaczyna myśleć, czy niektóre przygody WC nie są również wyolbrzymione, ubarwione.

Ale poza tym ciekawie sie czyta, trochę humoru, znakomite zdjęcia. Cejrowski to ciekawa i charakterystyczna osoba, warto więc poczytać.

Jak mi wpadnie znowu w ręce to dokończe (1/3 przeczytałem).

Za dużo "to zdarzyło się naprawdę!", "nie chciałem wznowienia tej książki", za dużo wyolbrzymień, które sprawiają, że człowiek zaczyna myśleć, czy niektóre przygody WC nie są również wyolbrzymione, ubarwione.

Ale poza tym ciekawie sie czyta, trochę humoru, znakomite zdjęcia. Cejrowski to ciekawa i charakterystyczna osoba, warto więc poczytać.

Jak mi wpadnie znowu w ręce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak zawsze świetne pomysły, sporo historycznych ciekawostek, odrobina fantastyki (chyba mniej niż zwykle). Jedynie rozpoczynające zbiór opowiadanie "Wunderwaffe" odstaje od reszty. Najciekawsze dotyczą Roberta Storma, ze Skórzewskim też dobre, ale nie dorównują tym najlepszym z np. "2586 kroków".
Warto przeczytać!

Jak ktoś chce dłuższą recenzja to polecam tą zamieszczoną w Katedrze, bardzo trafna:

"Z wielokrotnie eksploatowanych elementów Pilipiuk ciągle jednak tworzy fabuły intrygujące i niebanalne. (...)
Choć Pilipiuk ciągle gra na tę samą nutę – melodie jego opowiadań wpadają w ucho. Zbiór wydaje się kwintesencją wtórności, ale trudno sobie wyobrazić, aby czytelnik, który z satysfakcją przeczytał poprzednie, niewędrowyczowe opowiadania, miał nie ulec magii ich najnowszej porcji."
całość: http://katedra.nast.pl/artykul/6212/Pilipiuk-Andrzej-Szewc-z-Lichtenrade/

Jak zawsze świetne pomysły, sporo historycznych ciekawostek, odrobina fantastyki (chyba mniej niż zwykle). Jedynie rozpoczynające zbiór opowiadanie "Wunderwaffe" odstaje od reszty. Najciekawsze dotyczą Roberta Storma, ze Skórzewskim też dobre, ale nie dorównują tym najlepszym z np. "2586 kroków".
Warto przeczytać!

Jak ktoś chce dłuższą recenzja to polecam tą zamieszczoną w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytam przede wszystkim fantastykę. Zarzynanie strzyg, krasnoludzki humor, mordercze klauny, przygody bimbrownika-egzorcysty - to jest to co lubię najbardziej. To mnie odpręża i bawi. Mimo całkiem odmiennych czytelniczych preferencji nie mogę nie docenić "Okruchów dnia".
Czytanie o dystyngowanym angielskim kamerdynerze przyniosło mi sporo przyjemności i satysfakcji, mimo że chwilami (tak w połowie) czułem lekkie znużenie.

Na zachętę cytat:
"To dziwne, że ludzie potrafią tak łatwo okazywać sobie tyle serdeczności; może łączy ich wspólne oczekiwanie na nadchodzący wieczór. Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że ma to jakiś związek z umiejętnością żartowania - gdy teraz przysłuchuję się im, wymieniają jedną żartobliwą uwagę po drugiej; tak zdaje się postępuje bardzo wiele osób. Być może również mój rozmówca oczekiwał ode mnie żartów - a w takim razie musiał, niestety, zawieść się srodze."

:)

Czytam przede wszystkim fantastykę. Zarzynanie strzyg, krasnoludzki humor, mordercze klauny, przygody bimbrownika-egzorcysty - to jest to co lubię najbardziej. To mnie odpręża i bawi. Mimo całkiem odmiennych czytelniczych preferencji nie mogę nie docenić "Okruchów dnia".
Czytanie o dystyngowanym angielskim kamerdynerze przyniosło mi sporo przyjemności i satysfakcji, mimo że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię książki Pilipiuka, sprawiają mi po prostu mase radości :). Niczym nieskrępowana fantazja Autora owocuje często idiotycznymi, bzdurnymi pomysłami, które po prostu cieszą! Coś jest nielogiczne i nie trzyma się kupy? To nic! I tak mam frajdę z poznawania dalszych losów bohaterów. A w "Operacji..." absurdów i paradoksów (związanych z podróżami w czasie) nie brakuje. Treść momentami zaskakuje, momentami sprawia, że szeroko uśmiecham się do książki.

Warto wspomnieć, że Pilipiuk przemyca sporo historycznych ciekawostek (nie pierwszy raz), które dla osoby nie zbyt zainteresowanej historią są naprawdę ciekawe. Mało jest o polityce, mamy tu raczej historię dotyczącą życia codziennego. Wizyta w XIX-wiecznym gimnazjum, w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej (dla niektórych to też "życie codzienne" ;)), opisy ubrań i inne drobiazgi. Biorę wszystko za pewnik ze względu na wykształcenie i zainteresowania Autora. Lubię taką historię, lubię ten okres, na plus jest także miejsce - Warszawa.

Autor nie sili się na nic ambitnego co też jest na plus. Patetycznie też nie jest (co może mylnie sugerować tytuł). Książka ma być przyjemną, dobrą rozrywką i tym jest od samego początku do końca, który czyta się z żalem, że to już.


Podobało mi się, ale pewnie nie wrócę (Pilipiuk ma spore tempo pisania, więc jest co czytać). "Operację..." stawiam zdecydowanie wyżej od "Wampira z M-3" czy ostatniego Jakuba Wędrowycza ("Homo Bimbrownikus"). Są pewne podobieństwa do wydanej później serii "Oko Jelenia", ale to nie przeszkadza.

Jeżeli ktoś nie miał styczności z tym autorem to lepiej zacząć od opowiadań (niektóre naprawdę rewelacyjne i klimatyczne, np. te z doktorem Skórzewskim m.in. ze zbioru "2586 kroków").

"Operację..." czytałem z biblioteki (zrażony recenzjami nie kupiłem), bardzo miło byłem zaskoczony gdy po otworzeniu zobaczyłem autograf Autora - fajna sprawa :)

Teraz pora na "Szewca z Lichtenrade" :D

Lubię książki Pilipiuka, sprawiają mi po prostu mase radości :). Niczym nieskrępowana fantazja Autora owocuje często idiotycznymi, bzdurnymi pomysłami, które po prostu cieszą! Coś jest nielogiczne i nie trzyma się kupy? To nic! I tak mam frajdę z poznawania dalszych losów bohaterów. A w "Operacji..." absurdów i paradoksów (związanych z podróżami w czasie) nie brakuje. Treść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść jest słabsza od niektórych rewelacyjnych opowiadań z poprzednich tomów, ale lepsza od niektórych słabszych. Trzyma stały, równy poziom przez cały czas.

Właściwie nie mam się do czego przyczepić co mnie trochę zirytowało ;) Ciężko mi będzie po tym wrócić do słabszej Pieśni Lodu i Ognia Martina. "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" to jedna z lepszych serii fantasy jakie czytałem, chętnie postawiłbym wszystkie trzy, pięknie wydane, tomy zaraz obok Wiedźmina.
Czekam na tom czwarty.

Powieść jest słabsza od niektórych rewelacyjnych opowiadań z poprzednich tomów, ale lepsza od niektórych słabszych. Trzyma stały, równy poziom przez cały czas.

Właściwie nie mam się do czego przyczepić co mnie trochę zirytowało ;) Ciężko mi będzie po tym wrócić do słabszej Pieśni Lodu i Ognia Martina. "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" to jedna z lepszych serii fantasy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bogaty ojciec, biedny ojciec Robert Toru Kiyosaki, Sharon L. Lechter
Ocena 7,1
Bogaty ojciec,... Robert Toru Kiyosak...

Na półkach: ,

Wady książki:
- autor się powtarza
- większość to ogólniki, wałkowane w kółko
- utrzymana w tonie motywacyjnym
- inne realia (no ale to akurat mały minus, bo nie o to tu chodzi)

Jedna duża zaleta:
- prowokuje do przemyśleń na temat pieniędzy i pracy, i jak je postrzegamy.

Wady książki:
- autor się powtarza
- większość to ogólniki, wałkowane w kółko
- utrzymana w tonie motywacyjnym
- inne realia (no ale to akurat mały minus, bo nie o to tu chodzi)

Jedna duża zaleta:
- prowokuje do przemyśleń na temat pieniędzy i pracy, i jak je postrzegamy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wschód: 10/10
Zachód: 7/10
Ogólna ocena: 8,5/10.

"Wschód" wciąga po około 40 stronach i nie puszcza aż do końca. Niesamowicie frustruje końcówka - akcja jest po prostu urwana.

"Zachód" to jedno rewelacyjne opowiadanie "Światło na klindze miecza", reszta jest dobra, ale niestety nie porywa. Pojawiają się sny, sporo o bogach, trochę o opętaniu - temat dla mnie po prostu mniej ciekawy.

Szkoda, że brakuje mapy, ale w nowym wydaniu (twarda okładka) już ponoć jest.

Wschód: 10/10
Zachód: 7/10
Ogólna ocena: 8,5/10.

"Wschód" wciąga po około 40 stronach i nie puszcza aż do końca. Niesamowicie frustruje końcówka - akcja jest po prostu urwana.

"Zachód" to jedno rewelacyjne opowiadanie "Światło na klindze miecza", reszta jest dobra, ale niestety nie porywa. Pojawiają się sny, sporo o bogach, trochę o opętaniu - temat dla mnie po prostu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieści tajemnicze i szalone Gris Grimly, Edgar Allan Poe
Ocena 7,8
Opowieści taje... Gris Grimly, Edgar ...

Na półkach: , ,

Cztery krótkie opowiadania ilustrowane niesamowitymi ilustracjami. Szkoda, że tylko cztery, bo przeczytanie i dokładne obejrzenie wszystkiego zajmuje 1,5 godziny.

Są trupy, szaleństwo i monstra (ten kot!). Klimat trochę jak z niektórych filmów Tima Burtona (np. świetna "Gnijąca panna młoda").

Cztery krótkie opowiadania ilustrowane niesamowitymi ilustracjami. Szkoda, że tylko cztery, bo przeczytanie i dokładne obejrzenie wszystkiego zajmuje 1,5 godziny.

Są trupy, szaleństwo i monstra (ten kot!). Klimat trochę jak z niektórych filmów Tima Burtona (np. świetna "Gnijąca panna młoda").

Pokaż mimo to