-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
,,Był czerwiec. Niemcy. Sprawy zaczynały się psuć.''
To jedna z tych historii, które już na zawsze pozostają w sercu.
,,Tak, wojna, ten zły szef, rozkazywała zza mych pleców.
>>Rób swoje, rób swoje<<.
Nadlatywały bomby - a wraz z nimi i ja.''
Przez ostatnie kilkadziesiąt stron łzy stale ciekły po mojej twarzy.
Opowieść o przywiązaniu, słowach, spóźnionych pocałunkach, akordeonie, skradzionych książkach, chłopcu o włosach żółtych jak cytryna.
,,Niebo nade mną pociemniało nagle i, przysięgam, zobaczyłem na nim czarny znak swastyki. Chwiał się nad ziemią.
- Heil Hitler - powiedziałem, znikając wśród drzew. Za mną został siedzący na zwłokach pluszowy miś.''
Opowieść spisana dymem i krwią, snuta w rytmie uderzeń serca Śmierci.
Jeszcze jeden cios w zamieszkującą każdą duszę nieśmiałą wiarę
w ludzkość... Śmierć jest tu postacią najbardziej ludzką...
,,Kto mu ulży po tym, jak zrabowano jego życie? Kto go ukoi, gdy dywan życia wyrwano mu spod śpiących stóp?
Nikt.
Zostałem mu tylko ja.
A ja nie jestem dobrym opiekunem, szczególnie gdy łóżko jest ciepłe,
a moje ręce lodowate. Niosłem go ostrożnie obróconą w gruzy ulicą, niosłem ze łzą w oku i śmiertelnie ciężkim sercem.''
,,Był czerwiec. Niemcy. Sprawy zaczynały się psuć.''
To jedna z tych historii, które już na zawsze pozostają w sercu.
,,Tak, wojna, ten zły szef, rozkazywała zza mych pleców.
>>Rób swoje, rób swoje<<.
Nadlatywały bomby - a wraz z nimi i ja.''
Przez ostatnie kilkadziesiąt stron łzy stale ciekły po mojej twarzy.
Opowieść o przywiązaniu, słowach, spóźnionych pocałunkach,...
,,Błogosławieni umarli, na których deszcz pada''.
Ta Książka od dawna tkwiła na mojej niespisanej liście obowiązkowych lektur ,,odchamiających''. Byłam więc zachwycona, gdy nadludzkim nakładem sił, pod groźbą pogrzebania żywcem, udało mi się wygrzebać ją z tylnej półki szkolnej biblioteki. Później przyszedł żal i rozbawienie. ,,WIELKI Gatsby''? O ironio. To nie książka. To książeczka.
Za dzieło Fitzgeralda zabrałam się więc z lekkim powątpiewaniem. Jak można opowiedzieć pełną historię w tak cieniutkiej książce...?
O, ja niewierna.
Swój błąd zrozumiałam już na pierwszych stronach. Ta historia.. Historia ludzi, miłości, zapomnienia, iluzji, zwiędłych kwiatów zaściełających chodnik... Pełna historia tragicznej miłości.
Ta Książka po prostu nie zawiera ani jednego zbędnego słowa.
Każde zdanie się smakuje, przyswaja, przeżywa.
Mimo że historia miłości Gatsby'ego i Daisy pozostawia na języku gorzki smak zawiedzionych nadziei, warto ją poznać.
,,Błogosławieni umarli, na których deszcz pada''.
Ta Książka od dawna tkwiła na mojej niespisanej liście obowiązkowych lektur ,,odchamiających''. Byłam więc zachwycona, gdy nadludzkim nakładem sił, pod groźbą pogrzebania żywcem, udało mi się wygrzebać ją z tylnej półki szkolnej biblioteki. Później przyszedł żal i rozbawienie. ,,WIELKI Gatsby''? O ironio. To nie...
Na początku Książkę czytało się po prostu przyjemnie (jeśli to w ogóle możliwe w przypadku dystopii...).
Jest niesamowite, nieco przerażające miejsce, świetni bohaterowie, ciekawy żargon, genialne dialogi i relacje między postaciami. Miałam więc powody, by sądzić, że będzie to miła, wieczorna lektura. Cóż, kolejne godziny czytania z wypiekami na twarzy i włosami stojącymi dęba pozbyły mnie wszelkich złudzeń.
Za trafny opis Książki posłużyć może cytat z niej samej:
,,To jest straszne. Dlaczego te smrodasy chcą, żebyśmy to pamiętali? Dlaczego nie możemy tu żyć i być szczęśliwi?''.
Chwała Ci, Alby, zdefiniowałeś fandomowe życie!
Ta książka wkroczyła z butami w moje życie, ale jestem wdzięczna! Za moich nowych przyjaciół, Newta, Thomasa i Minho. Za każdy uśmiech, każdą łzę, każdy atak paniki, każdy cios wymierzony w moją naiwną wiarę w szczęśliwe zakończenie. Za wypaczenie obrazu Jasia i Małgosi. Za motywację do biegania (muszę być w dobrej formie, gdybym tak trafiła do Labiryntu...). Za satysfakcję spowodowaną brakiem zrozumienia na twarzy mojej przyjaciółki, kiedy kazałam jej ,,zawrzeć twarzostan''.
Moje życie stało się lepsze.
,,-Chcę coś jednak powiedzieć.
-No to mów, twojamać - odpowiedział mu Newt.''
Poważnie, kocham tę książkę. Kocham Newta. Kocham Jamesa Dashnera (co nie oznacza, że nie pomstowałam na niego przy końcu książki i że nie skopę mu tyłka, jeśli Newtowi coś się stanie).
Nie zastanawiaj się dłużej, świerzuchu. Jeśli nie sięgniesz po ,,Więźnia Labiryntu'', to będzie naprawdę cholernie głupie z Twojej strony.
,,Uważajcie na siebie (...). I nie dajcie się zabić''
Na początku Książkę czytało się po prostu przyjemnie (jeśli to w ogóle możliwe w przypadku dystopii...).
Jest niesamowite, nieco przerażające miejsce, świetni bohaterowie, ciekawy żargon, genialne dialogi i relacje między postaciami. Miałam więc powody, by sądzić, że będzie to miła, wieczorna lektura. Cóż, kolejne godziny czytania z wypiekami na twarzy i włosami stojącymi...
Przez całe wakacje ta książka mnie prześladowała. Była w każdej księgarni, do której poszłam. Niezmiennie stała bezczelnie na półce, nęcąc mnie: ,,Kup mnie wreszcie, do pisarza nędzy, na co czekasz?''. No to kupiłam.
Od pierwszych stron bardzo polubiłam Deana. Opowiadał tę historię takim pięknym językiem, przelewając swą duszę na stronice książki. Stał się moim kolejnym literackim przyjacielem, z którym utożsamiam się jak z mało kim.
Książka ogólnie jest napisana bardzo dobrze. Wydarzenia, opisane przez Deana z takimi emocjami, naprawdę wstrząsają czytelnikiem. A przynajmniej mną. Nad tą książką uroniłam niejedną łzę, a przez całą lekturę towarzyszył mi podziw dla grupki dzieciaków i nastolatków, potrafiących przetrwać kataklizm. Może i rzeczywiście im się poszczęściło, że trafili do dobrze zaopatrzonego sklepu, ale to nie zmienia faktu, że na ich miejscu od dawna leżałabym martwa w rynsztoku.
Ta książka naprawdę głęboko mnie poruszyła i obudziła jakieś dziwne uczucia i myśli, o których istnieniu w zakątkach mojego umysłu nie miałam pojęcia.
Nie mogłam się oderwać. Kiedy czytałam na dworze, a wieczorem zaczęło się robić zimno, wolałam marznąć, niż oderwać się od książki. Dopiero zmrok zmusił mnie do ucieczki do domu, ku lampce (ludzkie oczy... eh, kijowa robota).
ZDECYDOWANIE polecam.
Przez całe wakacje ta książka mnie prześladowała. Była w każdej księgarni, do której poszłam. Niezmiennie stała bezczelnie na półce, nęcąc mnie: ,,Kup mnie wreszcie, do pisarza nędzy, na co czekasz?''. No to kupiłam.
Od pierwszych stron bardzo polubiłam Deana. Opowiadał tę historię takim pięknym językiem, przelewając swą duszę na stronice książki. Stał się moim kolejnym...
Jedno słowo: MAJSTERSZTYK.
Ta Książka w każdym calu jest perfekcyjna, choć to może nie najlepsze słowo. Prawdziwe piękno nie jest przecież idealne, tylko...prawdziwe? niewysłowione? niepojęte?
Język jest tak niewyobrażalnie piękny... Nie potrafię opisać tego inaczej... Nawet najzwyklejsze zdania, typu opis codziennych prac, są skonstruowane tak, że po prostu przyjemnie jest je czytać. W powieści mowa jest o książkach, które zmieniają ludzi, trafiają prosto do serca i duszy. I to jest jedna z nich.
Nie będę opisywać fabuły, bo po to się czyta książki. Wiedzcie tylko, że to powieść tak wielowątkowa, wielowarstwowa i zaskakująca, że niczego nie można być pewnym. Już myślisz, że rozwiązałeś zagadkę, a tu wszystko obraca się o 180 stopni, a tobie pozostaje tylko niewysłowiony zachwyt nad kunsztem literackim Autora. Ja całkowicie zatraciłam się w świecie Książki, a kiedy jakiś po dwakroć przeklęty członek rodziny śmiał zakłócić mi spokój podczas czytania, chwile zajmowało mi przypomnienie sobie, gdzie jestem. Kim jestem. Bo duszą wciąż byłam w Barcelonie. To jest właśnie magia, podróż w czasie.
Ktoś kiedyś spytał mnie, o czym jest ta książka. Nie od razu odpowiedziałam, no bo co tu powiedzieć? Hm... ,,Cień wiatru'' jest o literaturze. O zawiłości i złożoności międzyludzkich więzi. O potędze przeszłości, o sile pamięci. O ludzkich tragediach, rozgrywających się na całym świecie we wszechobecnym cieniu wiatru...
Istnieje mnóstwo książek, które po prostu TRZEBA przeczytać, chociażby po to, by pozbyć się gorzkiej świadomości, że omija cię coś niezwykłego. ,,Cień wiatru'' do nich należy.
Ta książka w jakiś subtelny sposób mnie odmieniła. Moje spojrzenie na świat. I jestem wdzięczna. Wrócę do niej, jak Bóg da, jeszcze nie raz, witając ją jak starego przyjaciela i Wielkiego Mistrza.
Wam życzę tego samego. Tego nabożnego zachwytu, ilekroć przypomnicie sobie chwile spędzone na Cmentarzu Zapomnianych Książek.
Jedno słowo: MAJSTERSZTYK.
Ta Książka w każdym calu jest perfekcyjna, choć to może nie najlepsze słowo. Prawdziwe piękno nie jest przecież idealne, tylko...prawdziwe? niewysłowione? niepojęte?
Język jest tak niewyobrażalnie piękny... Nie potrafię opisać tego inaczej... Nawet najzwyklejsze zdania, typu opis codziennych prac, są skonstruowane tak, że po prostu przyjemnie...
Przyznam się, że bardzo często płaczę nad książkami. Ale jeszcze chyba nad żadną nie przelałam tyle słonej wody, co nad drugim tomem ,,Nawałnicy mieczy''. Doradzam czytanie jej w samotności, bo u mnie lektura urozmaicona była piskami przerażenia, jękami zaskoczenia, łkaniem, głośnymi przekleństwami miotanymi pod adresem bohaterów i samego Autora, okrzykami zachwytu, głośnym śmiechem czy też dopingiem zwieńczonym pełnym zadowolenia ,,TAK JEST! Dobrze jej tak!''.
Nooo więęęc... Książka że paluszki lizać. NICZEGO już nie można być pewnym, wyjaśniają się intrygi z pierwszej części sagi. Bohaterowie padają jak muchy. Fani klną, krzyczą, płaczą, płaczą, płaczą... O ile akurat nie są zajęci zbieraniem szczęki z podłogi.
Coś niesamowitego.
A w mojej siostrze odezwał się ironiczny potwór. Podarowała mi tę książkę na Święta z dopiskiem pod dedykacją: ,,Wesołych Świąt Z Pieśnią Lodu i Ognia''. W e s o ł y c h ? Cóż, JEJ było bardzo wesoło, kiedy pytała mnie, rozbeczany wrak człowieka, kto tym razem wyciągnął kopytka...
Cóż, przeczytajcie, a dowiecie się, co to znaczy ZWROT AKCJI. I R.I.P. dla wszystkich poległych, których nie wymienię tu z dwóch powodów. Po pierwsze: nie chcę spoilerować. Po drugie: spisanie ich wszystkich zajęłoby mi całą noc, a książki same się przecież nie przeczytają ;) .
Valar morhulis.
Przyznam się, że bardzo często płaczę nad książkami. Ale jeszcze chyba nad żadną nie przelałam tyle słonej wody, co nad drugim tomem ,,Nawałnicy mieczy''. Doradzam czytanie jej w samotności, bo u mnie lektura urozmaicona była piskami przerażenia, jękami zaskoczenia, łkaniem, głośnymi przekleństwami miotanymi pod adresem bohaterów i samego Autora, okrzykami zachwytu, głośnym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Naparzania się o Żelazny Tron ciąg dalszy, impreza się rozkręca...
Rozpisywać się nie będę, bo co tu pisać? Książka niesamowita, przeczytajcie i tyle. Powiem tylko, że po skończeniu jej w środku nocy, miałam ochotę wyskoczyć z łóżka i biec do najbliższej księgarni (czyli jakieś 23km od mojego domu - mam pecha...) po kontynuację.
O dziwo, Śmierć miała w tej części lichutkie zbiory... Nie dajcie się zwieść, to jest dopiero pierwszy tom trzeciej części. W drugim zaspokoicie rządzę krwi, zaręczam Wam to.
Valar morghulis.
Naparzania się o Żelazny Tron ciąg dalszy, impreza się rozkręca...
Rozpisywać się nie będę, bo co tu pisać? Książka niesamowita, przeczytajcie i tyle. Powiem tylko, że po skończeniu jej w środku nocy, miałam ochotę wyskoczyć z łóżka i biec do najbliższej księgarni (czyli jakieś 23km od mojego domu - mam pecha...) po kontynuację.
O dziwo, Śmierć miała w tej części...
Godna kontynuacja ,,Gry o tron'', intryg i wyrzynania (tudzież fizycznego bądź psychicznego torturowania) co fajniejszych bohaterów ciąg dalszy. Dla mnie bomba!
Bitwa Pięciu Królów, emocje sięgają zenitu, klnę jak szewc, przewracając kolejne strony, śledzona spojrzeniami zaniepokojonego rodzeństwa, grającego nieopodal w Eurobussines... Ahhh, wakacyjne posiadówki z książką, coś pięknego... Zwłaszcza z TĄ książką. Zwroty akcji, że hu hu, proszę siadać.
Ostrzegam, poza wartką akcją i znanymi już, wspaniałymi bohaterami, dostaniecie solidnego kopa w rzyć. Ale nie obawiajcie się! W następnych częściach będzie gorzej!
Miłej lektury! (no bo zakładam, że jeśli macie choć tyle rozumu, ile bogowie dali ropusze, czym prędzej sięgniecie po tę książkę ;) )
Godna kontynuacja ,,Gry o tron'', intryg i wyrzynania (tudzież fizycznego bądź psychicznego torturowania) co fajniejszych bohaterów ciąg dalszy. Dla mnie bomba!
Bitwa Pięciu Królów, emocje sięgają zenitu, klnę jak szewc, przewracając kolejne strony, śledzona spojrzeniami zaniepokojonego rodzeństwa, grającego nieopodal w Eurobussines... Ahhh, wakacyjne posiadówki z książką,...
Natknęłam się na tę książkę całkiem przypadkowo. Przeczytałam. I jestem w szoku.
Dlaczego, pytam, dlaczego jedna z najpiękniejszych książek, jakie dane mi było przeczytać, kurzyła się gdzieś na zapomnianej półce szkolnej biblioteki? Dlaczego nie stawia jej się obok lektur obowiązkowych? Dlaczego Wania Biełow, Oleg ,,Wielodzietny Brat’’ czy Miszeńka nie figurują na niespisanej liście literackich wzorów do naśladowania, o których tyle się mówi w szkole i poza nią? Nie rozumiem tego.
Ta malutka książeczka, te trzy opowiadania - ,,Na tyłach jak na tyłach’’ (,,W tyłu, kak w tyłu’’), ,,Trzeci w piątym rzędzie’’ (,,Trietij w piatom riadu’’) oraz ,,Przedwczoraj i pojutrze’’ (,,Pozawcziera i posliezawtra’’) – to jak opowieść starego przyjaciela. Opowieść o bólu, o wojnie i przedwczesnym dorastaniu, o oddaniu i naprawianiu błędów, ale przede wszystkim o człowieczeństwie. O niezwykłych więziach między niezwykłymi ludźmi. A bijące z każdej strony serdeczne porozumienie daje ci nie tyle nadzieję, co wiarę, że i ty jesteś niezwykłym człowiekiem.
I niezachwianą pewność, że czytasz niezwykłą książkę.
Natknęłam się na tę książkę całkiem przypadkowo. Przeczytałam. I jestem w szoku.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDlaczego, pytam, dlaczego jedna z najpiękniejszych książek, jakie dane mi było przeczytać, kurzyła się gdzieś na zapomnianej półce szkolnej biblioteki? Dlaczego nie stawia jej się obok lektur obowiązkowych? Dlaczego Wania Biełow, Oleg ,,Wielodzietny Brat’’ czy Miszeńka nie figurują na...