-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2016-04-28
2016-01-12
2016-10-20
Niedawno zainteresowałem się nowym, wszędzie reklamowanym, podobno bardzo dobry thrillerem, który właśnie wszedł na ekrany kin. Postanowiłem więc, jak Bóg przykazał, zapoznać się najpierw z pierwowzorem przed pójściem do kina i to był chyba jedyny powód sięgnięcia przeze mnie po tę pozycję.
Główną bohaterką "dziewczyny z pociągu" jest dość okrutnie potraktowana przez los Rachel, alkoholiczka, której czas upływa na jeżdżeniu pociągiem w celu utrzymania współlokatorki w przekonaniu, że jeździ do pracy. Za każdym razem, kiedy pociąg zatrzymuje się przed semaforem, Rachel oddaje się swojemu hobby, czyli obserwowaniu życia młodego małżeństwa mieszkającego nieopodal torów, wyobrażaniu sobie, że to jej życie jest tak szczęśliwe i poukładane. Pewnego dnia jednak spokojny byt pary zakochanych zostaje zakłócony przez zaginięcie kobiety, z którą wcześniej nasza główna bohaterka tak bardzo chciałaby się zamienić. Sprawa zaginięcia jest dość niejasna, śledztwo wydaje się skazane na porażkę, więc Rachel postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
Przyznaję, że pomysł na powieść przypadł mi do gustu. Nie mogę też powiedzieć, że książka jest zła. Po prostu spodziewałem się czegoś więcej po thrillerze polecanym przez wszystkich dookoła, nawet samego Stephena Kinga. Rozwiązanie zagadki nie było zaskakujące, nie liczcie też na jakieś większe zwroty akcji. Cenię sobie książki, w których postacie nie są czarno-białe i pokazują swoją ciemną stronę, ale tu brakowało mi bohatera, którego mógłbym naprawdę polubić, mimo jego wad. Jednak żeby nie było, że tylko się czepiam (przecież koniec końców dałem nawet wysoką ocenę) czasu spędzonego przy tej książce wcale nie uważam za stracony. "Dziewczynę z pociągu" czyta się szybko i mimo rozczarowującego zakończenia autorce udało się zbudować pewne napięcie, także jako lekturę do poduchy polecam. Niemniej ekranizację sobie jak na razie odpuszczę.
Niedawno zainteresowałem się nowym, wszędzie reklamowanym, podobno bardzo dobry thrillerem, który właśnie wszedł na ekrany kin. Postanowiłem więc, jak Bóg przykazał, zapoznać się najpierw z pierwowzorem przed pójściem do kina i to był chyba jedyny powód sięgnięcia przeze mnie po tę pozycję.
Główną bohaterką "dziewczyny z pociągu" jest dość okrutnie potraktowana przez los...
Wiele powstało dzieł dotyczących świąt Bożego Narodzenia, ale chyba żadne z nich nie oddaje w takim stopniu ich klimatu, jak "opowieść wigilijna". Wracam do niej każdego roku i w zasadzie nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia bez odświeżenia historii o starym skapcu Scrooge'u. Kiedy dookoła szaleje świąteczna gorączka, warto zaszyć się gdzieś z tą krótką, ale jakże świetną książką i przypomnieć sobie o co tak naprawdę w tych świętach chodzi.
Wiele powstało dzieł dotyczących świąt Bożego Narodzenia, ale chyba żadne z nich nie oddaje w takim stopniu ich klimatu, jak "opowieść wigilijna". Wracam do niej każdego roku i w zasadzie nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia bez odświeżenia historii o starym skapcu Scrooge'u. Kiedy dookoła szaleje świąteczna gorączka, warto zaszyć się gdzieś z tą krótką, ale jakże świetną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-13
"Kiedy wejrzysz w otchłań, otchłań wejrzy również w głąb ciebie." - Friedrich Nietzsche
Paul Sheldon miał wybitnego pecha. Autor uwielbianej przez wiele kobiet serii książek o przygodach Misery Chastain uległ wypadkowi drogowemu. Traf chciał, że z rozbitego samochodu wyciągnął go i zaniósł do swej jamy istny diabeł wcielony, a zarazem najzagorzalszy wielbiciel jego powieści - była pielęgniarka, Annie Wilkes. Paul, przykuty do łóżka w pokoju, który dla niego stał się celą, bardzo szybko przejrzał na oczy i zorientował się, że wpakował się w niezłe kłopoty. Jego wybawczyni okazuje się bowiem chorą psychicznie kobietą o sadystycznych skłonnościach. A to dopiero początek tarapatów, prawdziwe piekło zaczyna się bowiem wtedy, gdy Annie kończy czytać świeżo wydaną, ostatnią powieść Sheldona, w której Misery ginie.
Powoli zaczynam rozumieć, dlaczego Stephen King nazywany jest mistrzem grozy. Duszna atmosfera i narastające z każdym rozdziałem napięcie nie pozwalają oderwać się od książki. W całej historii mamy zaledwie dwóch bohaterów a cały dramat rozgrywa się na niewielkiej przestrzeni, co w niemałym stopniu przyczyniło się do powstania gęstego klimatu grozy. King stworzył genialne postaci, posiadające głębię i nieprzewidywalne. Psychologiczny pojedynek Paul vs Annie, nieustanna walka dwojga bohaterów wyczerpuje nie tylko ich samych, ale także czytelnika, który niekiedy boi się przewrócić stronę. Dlatego uważam, że do książki powinna być dołączona ulotka, informująca o możliwych skutkach ubocznych (czy raczej celowych) w postaci podwyższonego ciśnienia.
Krótko mówiąc, gorąco polecam. A mi teraz nie pozostaje nic innego, jak obejrzeć ekranizację i przeżyć ten słodki koszmar jeszcze raz.
"Kiedy wejrzysz w otchłań, otchłań wejrzy również w głąb ciebie." - Friedrich Nietzsche
Paul Sheldon miał wybitnego pecha. Autor uwielbianej przez wiele kobiet serii książek o przygodach Misery Chastain uległ wypadkowi drogowemu. Traf chciał, że z rozbitego samochodu wyciągnął go i zaniósł do swej jamy istny diabeł wcielony, a zarazem najzagorzalszy wielbiciel jego...
2016-10-30
Pięć lat minęło, od kiedy w kinach pojawiła się ekranizacja "Insygniów Śmierci", a my pożegnaliśmy świat Harry'ego Pottera. Gorzkie to było rozstanie, szczególnie dla takich jak ja, dla których przygody młodego czarodzieja były ważną częścią dzieciństwa. Teraz, po latach, autorka postanowiła dać nam kontynuację, abyśmy mogli obudzić w sobie dziecko i przeżyć to jeszcze raz. Szlachetny zamiar miała pani Rowling, jednak dobrymi chęciami... wiadomo.
Znacie to uczucie, kiedy drogi wasze i waszych przyjaciół się rozchodzą, a gdy ich spotykacie po dłuższym czasie okazują się być zupełnie innymi ludźmi i już ich praktycznie nie znacie? Podobnie jest z tą książką.
Wracamy do Harry'ego, który jest urzędnikiem w Ministerstwie Magii, a także mężem i ojcem, zmagającym się już nie z siłami ciemności, a z trudami życia codziennego. Jego niezbyt ciepła relacja z synem Albusem owocuje nieodpowiedzialnymi eksperymentami młodego Pottera ze zmieniaczami czasu. Oczywiście, kiedy młodzi zaczynają broić, stara gwardia w składzie Harry-Ron-Hermiona-Draco (tak, ten Draco) musi wziąć sprawy w swoje ręce i jak za dawnych lat uratować świat. Brzmi to naprawdę fajnie, ale zapał powoli zmienia się z każdą stroną w lekkie rozczarowanie.
Po pierwsze, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że twórcy poszli na łatwiznę wydając scenariusz. Rowling mogła to równie dobrze przerobić na powieść, książka w formie dramatu, z podziałem na role, etc. moim zdaniem kompletnie nie pasuje do tej serii.
Drugim problemem są głupotki fabularne i postacie. Szczególnie niezbyt bystry, za to denerwujący Albus. Serio, Harry w jego wieku wykazywał się dość sporą inteligencją, był wszechstronnie utalentowany (chyba można tak powiedzieć) i pozostawał przy tym skromny. Natomiast Albus od początku mnie denerwował - "Mój ojciec jest taki zły, ma krew na rękach, cofnę się w czasie, żeby naprawić jego błędy, co się może stać". Nawiasem mówiąc, motyw braku zrozumienia między rodzicem a dzieckiem jest już dość mocno oklepany. Ron Weasley, który zawsze potrafił rozładować napięcie, miał ciekawe poczucie humoru, teraz stara się na siłę być Fredem i Georgem, co mu nie wychodzi. Rzuca na prawo i lewo rubaszne żarty w stylu grubego wujka z wąsem (chyba każdy ma takiego w rodzinie). No i perełka - czarny charakter. Nie będę się rozpisywać na jego temat, bo nie chcę zdradzić szczegółów fabuły, powiem tylko, że srogo się rozczarowałem.
Daję pięć gwiazdek, bo mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałem tę kontynuację. Zajrzałem na chwilę do starych znajomych, wypiłem kufel kremowego piwa, powspominałem stare czasy i wyszedłem, tym razem bez żalu. Wizyta trwała krótko, bo książkę czyta się w parę godzin. Nie chcę zniechęcić fanów Pottera, przeczytajcie i sami oceńcie. Ja jednak nie zamierzam do tej części wracać. Dobrze przynajmniej, że zawsze mogę odświeżyć sobie poprzednie.
Pięć lat minęło, od kiedy w kinach pojawiła się ekranizacja "Insygniów Śmierci", a my pożegnaliśmy świat Harry'ego Pottera. Gorzkie to było rozstanie, szczególnie dla takich jak ja, dla których przygody młodego czarodzieja były ważną częścią dzieciństwa. Teraz, po latach, autorka postanowiła dać nam kontynuację, abyśmy mogli obudzić w sobie dziecko i przeżyć to jeszcze raz....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-02
2016-09-07
2016-09-04
2016-08-28
Nawet fajne opowiadanie, mógłby z tego być prolog do prequela z prawdziwego zdarzenia. Ostatnio modne jest odgrzewanie kotletów, ta seria również doczekała się kontynuacji ("Harry Potter and the cursed child") i może to już bokiem wychodzić, ale nie powiem, bo na książkę o przygodach Huncwotów bym się skusił.
Nawet fajne opowiadanie, mógłby z tego być prolog do prequela z prawdziwego zdarzenia. Ostatnio modne jest odgrzewanie kotletów, ta seria również doczekała się kontynuacji ("Harry Potter and the cursed child") i może to już bokiem wychodzić, ale nie powiem, bo na książkę o przygodach Huncwotów bym się skusił.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-27
Planowałem przeczytać tę powieść w okolicach świąt Bożego Narodzenia, ale traf chciał, że trafiła w moje ręce teraz.
Nie brakuje w niej humorystycznych akcentów, co nie zmienia faktu, że w ostatecznym rozrachunku jest to smutna, gorzka, przygnębiająca opowieść. Członkowie oddziału zwiadowczego, mający szczerze dość okrucieństwa wojny znajdują się w absurdalnej wręcz sytuacji - spotykają oddział wroga, którego członkowie również marzą jedynie o tym, żeby wrócić do swoich domów, rodzin. Co począć w takich okolicznościach? Żadne szkolenie nie mogło ich do tego przygotować, a wręcz przeciwnie, przecież według propagandy każdy Szkop to zwyrodniała, krwiożercza, bezlitosna maszyna do zabijania. Myślę, że tę książkę powinien przeczytać każdy, kto chciałby pójść w kamasze i marzy o zdobyciu chwały na froncie. Nigdy nie byłem na wojnie i nie chciałbym doświadczyć jej okrucieństwa na własnej skórze. Wharton w tej powieści również nie zachęca do walki i oddawania życia w imię żądzy władzy wielkich polityków, dyktatorów.
Polecam gorąco, ja skończyłem czytać wczoraj i nadal nie mogę się otrząsnąć, przestać myśleć o dramacie, który rozegrał się w tę piękną księżycową jasną noc..
Planowałem przeczytać tę powieść w okolicach świąt Bożego Narodzenia, ale traf chciał, że trafiła w moje ręce teraz.
Nie brakuje w niej humorystycznych akcentów, co nie zmienia faktu, że w ostatecznym rozrachunku jest to smutna, gorzka, przygnębiająca opowieść. Członkowie oddziału zwiadowczego, mający szczerze dość okrucieństwa wojny znajdują się w absurdalnej wręcz...
2016-08-07
Tych wrażeń nie oddadzą żadne słowa. To jest zdecydowanie jedna z najlepszych powieści, jakie miałem kiedykolwiek okazję przeczytać. Niewykluczone, że z czasem zdetronizuje "Władcę Pierścieni" z pierwszego miejsca w moim osobistym rankingu ulubionych książek. Takiej rekomendacji z moich ust nie dostała jeszcze żadna pozycja. W "Diunie" wszystko stoi na najwyższym poziomie. Inteligentna, napisana pięknym językiem, z fascynującą fabułą i złożonymi postaciami. Frank Herbert wykreował świat, który aż chce się jak najbliżej poznać. Wciągnąłem się do tego stopnia, że niekiedy, podczas czytania miałem ochotę sprawdzić lustrze, czy moje oczy nie przybrały barwy "błękitu w błękicie".
Tych wrażeń nie oddadzą żadne słowa. To jest zdecydowanie jedna z najlepszych powieści, jakie miałem kiedykolwiek okazję przeczytać. Niewykluczone, że z czasem zdetronizuje "Władcę Pierścieni" z pierwszego miejsca w moim osobistym rankingu ulubionych książek. Takiej rekomendacji z moich ust nie dostała jeszcze żadna pozycja. W "Diunie" wszystko stoi na najwyższym poziomie....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-29
Ta książka trafiła w moje ręce przez czysty (i szczęśliwy jak stwierdziłem po przeczytaniu) przypadek. Bohaterowie, zwykli, szarzy zjadacze chleba, z którymi nietrudno się utożsamić stają nagle w obliczu zjawiska, które wywraca ich życie do góry nogami. Przybysze z kosmosu bowiem odwiedzają naszą planetę, lecz nie jest to taki "pierwszy kontakt", jaki mogliśmy obserwować w "Star Treku", czy "Bliskich Spotkaniach Trzeciego stopnia". Nie ma uroczystego spotkania dwóch inteligentnych ras, jest tylko krótka wizyta i totalny burdel, jaki zostawili po sobie kosmici w obszarze później nazwanym Strefą. Naukowcy głowią się nad celem wizyty Obcych i możliwościami wykorzystania pozostawionych przez nich przedmiotów, a tymczasem najodważniejsi (najbardziej szaleni?) wchodzą do Strefy na własną rękę i kradną wiele warte kosmiczne śmieci na potęgę. Jednakże Strefa skrywa wiele tajemnic, ba, sama w sobie jest niezgłębioną tajemnicą, tak więc Stalkerzy podczas łupieżczych eskapad zmuszeni zostają do walki o życie, a strefowi recydywiści nawet o własne człowieczeństwo.
Daję jak na razie 9 gwiazdek, ale nie wykluczam podniesienia oceny w przyszłości. Muszę jeszcze porozmyślać, obejrzeć adaptację Tarkowskiego i przeczytać jeszcze raz książkę. Coś czuję, że nie raz do niej wrócę. :)
Ta książka trafiła w moje ręce przez czysty (i szczęśliwy jak stwierdziłem po przeczytaniu) przypadek. Bohaterowie, zwykli, szarzy zjadacze chleba, z którymi nietrudno się utożsamić stają nagle w obliczu zjawiska, które wywraca ich życie do góry nogami. Przybysze z kosmosu bowiem odwiedzają naszą planetę, lecz nie jest to taki "pierwszy kontakt", jaki mogliśmy obserwować w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-03
2016-06-24
Już pierwsze rozdziały tej książki mnie kupiły. Potem było tylko lepiej, im dalej w las, tym bardziej dawałem się ponieść temu małomiasteczkowemu klimatowi. Wisienkę na torcie w tym wszystkim stanowi fakt, że cała historia opowiedziana została z perspektywy dziecka, dzięki czemu powieść przeniosła mnie w czasie podwójnie, bo i do lat 30' i do mojego własnego dzieciństwa. Dzięki pani Harper Lee mogłem znów spojrzeć na świat oczami podrostka, za co jestem jej bardzo wdzięczny.
O antyrasistowskim przesłaniu tej książki napisano i powiedziano chyba już wszystko, więc nie widzę potrzeby dorzucania swoich trzech groszy. Powiem tylko, że jeśli kiedykolwiek popadnę w tarapaty i będę musiał dochodzić swoich spraw w sądzie (odpukać), to chciałbym, żeby po mojej stronie stanął prawnik pokroju Atticusa Fincha. A zresztą, chciałbym w jakichkolwiek okolicznościach zaskarbić sobie przyjaźń takiej osoby.
"Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda."
Już pierwsze rozdziały tej książki mnie kupiły. Potem było tylko lepiej, im dalej w las, tym bardziej dawałem się ponieść temu małomiasteczkowemu klimatowi. Wisienkę na torcie w tym wszystkim stanowi fakt, że cała historia opowiedziana została z perspektywy dziecka, dzięki czemu powieść przeniosła mnie w czasie podwójnie, bo i do lat 30' i do mojego własnego dzieciństwa....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-07
Jeśli na tę opinię trafi osoba w młodzieńczym wieku, rozglądająca się za interesującą książką fantasy, może przestać szukać. "Trylogię Czarnego Maga" mogę z czystym sumieniem polecić jako luźną, niewymagającą, ale zdecydowanie interesującą i wciągającą pozycję. W sam raz do poduchy, do poczytania w czasie wolnym, dla odprężenia. Nie wiem, czy jej poziom zasługuje na aż tak wysoką ocenę, ale biorąc pod uwagę, że bardzo umiliła mi czas, postanowiłem szczodrze obsypać ją gwiazdkami. :)
Jeśli na tę opinię trafi osoba w młodzieńczym wieku, rozglądająca się za interesującą książką fantasy, może przestać szukać. "Trylogię Czarnego Maga" mogę z czystym sumieniem polecić jako luźną, niewymagającą, ale zdecydowanie interesującą i wciągającą pozycję. W sam raz do poduchy, do poczytania w czasie wolnym, dla odprężenia. Nie wiem, czy jej poziom zasługuje na aż tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-18
Długo odkładałem "Świat Dysku" ze względu na przerażającą ilość tomów. Lubię sagi, ale zawsze jest ryzyko, że nawet jeśli pierwsza część okaże się dobra, to kolejne mogą być już kiepskie, a ja w swojej naiwności i tak będę je czytał, żeby sprawdzić, czy może pisarz wrócił do formy. A jest to problem, kiedy saga liczy jakieś 40 tomów.
W końcu jednak uznałem, że jako fanowi fantastyki wypadałoby mi zapoznać się ze sławną serią Pratchetta. I po raz nie wiem już nawet który zadaję sobie pytanie: DLACZEGO DOPIERO TERAZ?
Akcja "Koloru magii" dzieje się na świecie w kształcie dysku spoczywającym na grzbietach dwóch słoni, które z kolei stoją na skorupie wielkiego żółwia płynącego przez kosmos... brzmi dziwnie? Jeśli nie lubicie rzeczy dziwnych, nietypowych, to porzućcie wszelką nadzieję biorąc tę książkę do ręki. Rzeczy dziwnych jest tu bowiem cała masa. Mamy maga, który nie umie czarować, smoki, które bezsprzecznie latają i zieją ogniem, ale w zasadzie nie istnieją, bogów grających w planszówkę i wybijających ateistom szyby w oknach, Śmierć, której postać pojawia się jako akcent humorystyczny i wiele, wiele innych..
Głównymi bohaterami tej powieści są wybitnie pechowy, tchórzliwy półmag Rincewind oraz towarzyszący mu Dwukwiat, turysta z odległych krain i niepoprawny optymista. Aha, jest jeszcze bagaż Dwukwiata. Tak, bagaż to postać. Nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo pochłonęły mnie ich perypetie, jednocześnie wzbudzając ciekawość i bawiąc. Poważnie, uśmiałem się przy tej książce, Pratchett trafił w moje gusta, jeśli chodzi o humor.
A teraz czuję się tak, jakbym stał u progu wielkiej przygody (co właściwie jest prawdą), tak więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko uczynić kolejny krok i jak najszybciej zabrać się za "Blask fantastyczny".
Długo odkładałem "Świat Dysku" ze względu na przerażającą ilość tomów. Lubię sagi, ale zawsze jest ryzyko, że nawet jeśli pierwsza część okaże się dobra, to kolejne mogą być już kiepskie, a ja w swojej naiwności i tak będę je czytał, żeby sprawdzić, czy może pisarz wrócił do formy. A jest to problem, kiedy saga liczy jakieś 40 tomów.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW końcu jednak uznałem, że jako fanowi...