Strup. Hiszpania rozdrapuje rany

- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Sulina
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2019-10-30
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-10-30
- Liczba stron:
- 280
- Czas czytania
- 4 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380499355
- Tagi:
- kłamstwo literatura faktu ludobójstwo manipulacja pamięć zbiorowa reportaż wojna domowa w Hiszpanii Hiszpania faszyzm zbrodnia antyfaszyzm
- Inne
Osiemdziesiąt lat po zakończeniu wojny domowej Hiszpania wciąż nie wie, co zrobić z ciałami ofiar. Musiało minąć ćwierć wieku od śmierci generała Francisco Franco, by rodziny odważyły się szukać swoich zamordowanych bliskich. Szukają ich nadal: w przydrożnych rowach, zasypanych studniach, na polach, w płytkich zbiorowych grobach. W ciągu ostatnich kilkunastu lat hiszpańskie organizacje pozarządowe otwarły siedemset czterdzieści anonimowych mogił. Ekshumowały ponad dziewięć tysięcy ciał cywilów zamordowanych przez nacjonalistów. Nikt tak naprawdę nie wie, ile jeszcze jest takich grobów. Są we wszystkich regionach kraju, kości leżą w nich do dziś.
Strup to opowieść o kraju, który w imię przyszłości miał zapomnieć o swoich upiorach, ale mu się to nie udało. O Fausto, który nie godzi się na to, by jego ojciec spoczywał obok swojego mordercy, o Emilio, który chciał tylko odnaleźć dziadka, a przypadkiem wywołał lawinę, i o Josetxo, bratanku Pierwszego, Który Oddał Życie.
Katarzyna Kobylarczyk przemierza Hiszpanię szlakiem umarłych, zamordowanych, zaginionych. Męczenników i bohaterów. Ofiar i zbrodniarzy. Rodzin, które chcą szukać, i tych, które nie chcą rozdrapywać starych ran.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Główni bohaterowie tej książki nie żyją
Hiszpania to kraj, o którego historii nie mówi się wiele poza jego granicami. Turystyczny raj większości kojarzy się raczej ze słonecznymi uliczkami, głośnymi mieszkańcami, dużą ilością wina i odwiecznym pojedynkiem między FC Barceloną a Realem Madryt, natomiast miłośnikom literatury może się przywodzic na myśl Carlosa Ruiza Zafóna i jego „Cień wiatru”. Katarzyna Kobylarczyk w swoim reportażu nominowanym do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego zrywa nam klapki z oczu i udowadnia, że Hiszpania to tak naprawdę jeden wielki cmentarz.
Hiszpańska wojna domowa pojawia się w polskich podręcznikach od historii jako jedynie krótka wzmianka. Wszyscy wiemy, że była. Że trwała w latach 1936-1939. Większość ludzi kojarzy nazwisko Generała Francisco Franco. Jednak niewielu z nich jest w stanie wyjaśnić, jak cała ta historia się zakończyła i w jaki sposób Hiszpanie rozwiązali w końcu konflikt, w którym zginęło pół miliona ludzi. Odpowiedź jest prosta. Nie poradzili sobie, przysypali swoje problemy, mając nadzieję, że rany same się zabliźnią i kolejne pokolenia o nich zapomną. W imię kraju i w imię wspólnej przyszłości.
„Strup. Hiszpania rozdrapuje rany” to reportaż nie tylko o ofiarach reżimu, ale też ich rodzinach, którzy po latach podejmują się odszukania kości bliskich. Sami, bez pomocy państwa, czując na sobie oskarżycielskie spojrzenia sąsiadów. To historia tego, jak powstała Dolina Poległych, czyli mauzoleum, w którym spoczęły szczątki ofiar z dwóch stron konfliktu oraz samego Generalissimusa. Oczywiście do czasu, bo szczątki Franco zostały przeniesione dopiero w zeszłym roku. A samo referendum w tej sprawie jedynie udowodniło, że podziały nie zniknęły. To historia Hiszpanii wciąż rozdartej na pół, w której ofiary i oprawcy mieszkają obok siebie, ale nie wolno głośno mówić im o swoich krzywdach. Rozdrapywanie starych ran tylko szkodzi państwu i społeczeństwu.
Czytając ten reportaż, ma się wrażenie, że każde zdanie zostało dopieszczone w najmniejszym szczególe. Nie ma zbędnych fragmentów czy zdań pozbawionych sensu. Katarzyna Kobylarczyk już w pierwszym rozdziale kładzie nam na piersi ogromny kamień, który wraz z przewracaniem kolejnych stron przygniata coraz mocniej. I choć nie jest to książka do połknięcia w jeden wieczór, to zaraz po jej odłożeniu coś będzie was ciągnęło w jej kierunku. I nawet gdy przewrócicie ostatnią stronę i odłożycie ją z powrotem na półkę, wasz wzrok będzie wędrował w jej stronę. Bo tej historii po prostu nie da się wyrzucić z głowy.
To odarcie Hiszpanii z jej słonecznych ulic, z zapachu pomarańczy. Autorka zostawia jedynie to, co prawdziwe i czego oko turysty nie jest w stanie dostrzec. To zupełnie inne spojrzenie Kobylarczyk niż w jej poprzednim reportażu o półwyspie Iberyjskim. Bardziej surowe, bezwzględne i co najważniejsze –prawdziwe. Jeden z najlepszych reportaży, jakie czytałam.
Kinga Kolenda
Oceny
Książka na półkach
- 984
- 886
- 163
- 49
- 39
- 34
- 31
- 24
- 19
- 17
Cytaty
Myślę, że martwi także mają prawa. [...] Na przykład prawo do prawdy. Prawda nigdy się nie przedawnia.
OPINIE i DYSKUSJE
Cóż my wiemy w kraju nad Wisłą o hiszpańskiej wojnie domowej z lat 1936-39? Że był to niejako wstęp do II wojny światowej? Że walczyli tam nacjonaliści z republikanami lub - jak kto woli - faszyści z komunistami? Że w wojnę, jak to zwykle bywa, zaangażowane były inne państwa, wspierając walczące strony nie tylko radą, ale też bronią i ochotnikami? Wreszcie, że wojnę wygrali nacjonaliści i Hiszpania na długie lata stała się dyktaturą jednego człowieka, generała Franco? Jeśli wiemy tyle, to już jest dobrze. Zapewne niektórzy wspomną jeszcze o „Guernice” Picassa albo o „Komu bije dzwon?” Hemingwaya. Ktoś rzuci jeszcze nazwisko Orwella, inny dopowie, że przecież walczyli tam i Polacy, a starsze pokolenie może wspomni nawet generała Waltera, „co się kulkom nie kłaniał” (co bardziej złośliwi mogą tutaj dodać, że był na to po prostu zbyt pijany, ale zostawmy to). Dlaczego stan naszej wiedzy o tym nieco zapomnianym konflikcie należałoby nam nie tylko przypomnieć, ale wręcz poszerzyć? O tym napiszę na podstawie reportażu Katarzyny Kobylarczyk pod tytułem „Strup. Hiszpania rozdrapuje rany.”
Autorka nie skupia się na przybliżeniu zasadniczych faktów dotyczących hiszpańskiej wojny domowej, dlatego jeśli sięgamy po tę książkę, warto mieć przynajmniej podstawową wiedzę odnośnie tego zagadnienia. Nie ma sensu oczekiwać, że w pracy reporterskiej dostaniemy wyczerpujące studium konfliktu, bo nie taki też jest cel reportażu. Przeciwnie, dobry reportaż to taki, który w następstwach faktu historycznego dostrzega jakieś intrygujące zagadnienie, będące podstawą do stworzenia narracji. Problematyka recenzowanej książki skupia się na zagadnieniu narodowego pojednania po krwawej wojnie, w której sąsiad chwytał za karabin przeciwko sąsiadowi. Aby lepiej zrozumieć tragizm hiszpańskiej wojny domowej, autorka opisuje kilka jednostkowych przypadków ludzi, którzy padli ofiarami swoich krajanów. Byli członkami tego samego narodu, mówili tym samym językiem i mieszkali obok siebie, a jednak pewnego dnia jedni skończyli w płytkich grobach z kulą w głowie, a inni stali nad tymi grobami z dymiącymi po wystrzale lufami pistoletów. Oto sedno reporterskiego tematu - jak nadal tworzyć jeden naród w sytuacji wybuchu skrajnej nienawiści?
W medycynie strup to podstawa procesu gojenia ran. Każda otwarta rana na ciele musi najpierw pokryć się strupem, aby pod nim nastąpił proces gojenia. Czy ten proces jest równie dobry w przypadku leczenia ran zadanych żywej tkance społecznej? To podstawowe pytanie, na które zwraca uwagę Katarzyna Kobylarczyk, choć nie daje czytelnikowi jednoznacznej odpowiedzi. Przeciwnie, raczej celowo opisuje różne podejścia do tego drażliwego tematu, aby odbiorca książki mógł sam ocenić, które rozwiązanie jest mu bliższe - pozostawienie tytułowego strupa czy też jego rozdrapanie. Ale, moim zdaniem, takie postawienie sprawy to za mało. Wracając do medycyny, strup zapewnia gojenie się rany pod jednym warunkiem - że nie jest ona zainfekowana. Ranę przed zagojeniem trzeba bowiem oczyścić. Jeśli bowiem, mimo powstania strupa, rana się nie goi, oznacza to, że doszło do rozwoju infekcji. I wtedy z punktu widzenia medycznego zerwanie strupa jest konieczne, bo nie tylko nie wspomaga on procesu gojenia, ale wręcz mu szkodzi, gdy pod jego warstwą może dojść do procesów gnilnych.
Zostawmy jednak medycynę na boku i wróćmy do tematyki książki. Jak rozpoznać, czy społeczeństwo jest gotowe do zagojenia ran, które samo sobie uprzednio zadało w krwawym konflikcie? Kto ma o tym decydować i na jakiej podstawie? Oto daleko sięgające dylematy hiszpańskiej wojny domowej. Czy zaproponowana przez zwycięzców wizja przymusowego pojednania rzeczywiście spełniła swoją rolę? A może wręcz przeciwnie, była niczym infekcja, która uniemożliwiła prawdziwe pojednanie? Odpowiedzi na te pytania nie są wcale proste, a i nie sądzę, aby było możliwe udzielenie ich na zasadzie definitywnego: tak lub nie. Cała złożoność problemu polega bowiem na tym, że po przekroczeniu pewnych granic społecznego współżycia, powrót do stanu sprzed tego faktu nie jest po prostu możliwy. Tak jak pewne rany nie chcą się goić, tak i społeczeństwo, które nie potrafiło zapobiec wybuchowi wzajemnej nienawiści, nie jest w stanie całkowicie powrócić do stanu równowagi. Czy tak jest w przypadku Hiszpanii? Myślę, że nie do końca. Trudność moralnego dylematu polega tutaj bowiem nie na zdefiniowaniu winy, bo ta jest zawsze sprawą w jakimś sensie względną. Oto bowiem zwolennicy nacjonalistów mogą twierdzić, że uratowali kraj przed krwawą komunistyczną rewolucją, a republikanie, że walczyli przeciw narzuconej siłą bezwzględnej tyranii faszystów. Trzeba prawdziwie neutralnego i trzeźwego spojrzenia, aby dostrzec pewną miałkość takiego procesu dowodzenia, gdyż docelowo taka debata do niczego konstruktywnego najczęściej nie prowadzi. Naświetlenie przyczyny, przebiegu i skutków wydarzeń historycznych to zadanie dla historyków i badaczy, choć jakże często biorą się za to właśnie politycy, którzy zasadniczo nie powinni tego robić, jeśli pojednanie ma być prawdziwym pojednaniem, a nie przedłużeniem konfliktu dla zbici politycznego kapitału. Pojednanie musi polegać bowiem na spotkaniu w połowie drogi tam, gdzie jest to oczywiście możliwe. Bynajmniej nie chodzi o to, aby wymierzyć ten dystans „co do centymetra”, ale o postawę, w której obie strony sporu dostrzegają konieczność zmniejszenia dystansu w ocenie przeszłości narodu. Inna sprawa, czy w ujęciu masowym tak naprawdę jesteśmy do tego zdolni.
„Strup” jest naświetleniem tego procesu, w którym jedna ze stron konfliktu, po latach milczenia dla „większego dobra”, głośno podnosi swoje argumenty. W przypadku Hiszpanii nie chodzi już o ukaranie winnych zbrodni, bo oni w większości nie żyją. Chodzi natomiast o szacunek dla ofiar, które przez lata były w jakimś sensie przemilczane. Dyktatura generała Franco przeprowadziła własną wizję pojednania narodowego, w której jednak polegli ze strony republiki potraktowano w sposób koniunkturalny - oddano im hołd jako ofiarom wielkiej wojny, ale jednocześnie pomniejszono wartości, o które walczyli. Ta nierównowaga w traktowaniu ofiar prędzej czy później musiała doprowadzić do konieczności przewartościowania. Tak też się stało w Hiszpanii po upadku dyktatury Franco. Proces ten odbywał się jednak stopniowo i był kontrolowany, co w jakimś sensie dowodzi, że naród odrobił lekcje z przeszłości, nie pozwalając na zbyt szerokie otwarcie przysłowiowej puszki Pandory. Ciśnienie należy zmniejszać stopniowo, choć dla ludzi, chcących wykrzyczeć swój ból, takie podejście jest oczywiście przejawem jeśli nie cynizmu, to przynajmniej tchórzostwa. Pojednanie jednak nie ma na celu zadowolić wszystkich, ale ma na celu umożliwić powrót do normalności, odbudowę zerwanych lub naderwanych powiązań, otworzyć kanały wzajemnej komunikacji. Pojednanie, która zadowoli wszystkich, nie jest bowiem możliwe, a gdyby nawet było, nie byłoby wtedy pojednaniem. Byłoby zwycięstwem, a historia uczy, że nie ma zwycięstwa bez zwyciężonych.
Od strony warsztatowej trzeba przyznać, że książkę czyta się bardzo sprawnie. Pani Kobylarczyk ma dobre pióro i sprawnie się nim posługuje, tworząc narrację, którą czyta się bez najmniejszych problemów i z dużą dozą przyjemności. Przekrój dobranych tematów dobrze podkreśla złożoność zagadnienia i jednocześnie dostarcza odbiorcy szeregu ciekawych informacji, jak w przypadku opisu powstawania Doliny Pamięci, do której frankiści zwieźli z całego kraju szczątki ofiar wojny domowej, lub kwestii dalszych losów hiszpańskich republikanów, którzy po ucieczce z kraju skończyli w hitlerowskich obozach zagłady. Ten ostatni temat jest dość mało znany, a przecież ukazuje dodatkowy dramat ludzi, którzy po przymusowym opuszczeniu ojczyzny wpadli w łapska jeszcze gorszego totalitaryzmu.
Ważną kwestią jest obiektywność autorki w stosunku do podjętego tematu. Moim zdaniem Katarzyny Kobylarczyk ten test zdała, choć w pewnych niuansach, tonach zdań lub dopowiedzeń uważny czytelnik może odczytać jednak pewne cieplejsze nastawienie dziennikarki do strony republikańskiej. Ale, o czym warto pamiętać, dziennikarz też ma poglądy lub sympatie, których wyzbycie się nie jest przecież do końca możliwe. I nie jest też potrzebne - grunt aby dziennikarz nie przerodził się w ideologa lub propagandzistę. A resztę ocenią czytelnicy.
A dlaczego napisałem, że dobrze byłoby, abyśmy my, tutaj nad Wisła, przypomnieli sobie lekcję płynącą z hiszpańskich doświadczeń? Otóż skojarzyło mi się, że 10 lat przed wojną domową w Hiszpanii, w naszym kraju również doszło do zamachu stanu, nazwanego później przewrotem majowym. Rok 1926 jak żywo przypomina to, co wydarzyło się w początkowym etapie konfliktu na półwyspie Iberyjskim. Na całe szczęście tylko przypomina. Kto wie, czy poczucie dziejowej odpowiedzialności prezydenta Wojciechowskiego oraz premiera Witosa i autorytet Piłsudskiego nie uchroniły nas od podobnego scenariusza, jaki rozegrał się w przypadku Hiszpanii? Ale analogia nie ogranicza się tylko do przeszłości, bo i w sytuacji, jaka wytworzyła się u nas po 89 roku, można dostrzec takie same mechanizmy, jakie opisała autorka w swoim reportażu. Wszędzie tam bowiem, gdzie jedni członkowie narodu krzywdzą innych członków tegoż samego narodu, powstaje później ten sam etycznie okrutny dylemat - w jaki sposób pogodzić prześladowców i ich ofiary? A najprostsza z możliwych odpowiedzi to taka - nigdy nie dopuścić do takiej konieczności. Niestety, ale Historia czasami widzi to inaczej.
Cóż my wiemy w kraju nad Wisłą o hiszpańskiej wojnie domowej z lat 1936-39? Że był to niejako wstęp do II wojny światowej? Że walczyli tam nacjonaliści z republikanami lub - jak kto woli - faszyści z komunistami? Że w wojnę, jak to zwykle bywa, zaangażowane były inne państwa, wspierając walczące strony nie tylko radą, ale też bronią i ochotnikami? Wreszcie, że wojnę wygrali...
więcej Pokaż mimo toMoi znajomi z Hiszpanii, pokolenia 40+, wolą nie wspominać a jeśli już to ze zgrozą i ściszonym głosem opowiadają o „czasach Franco”. Wiele narodów ma swoje masowe groby, blizny o których nie chcą mówić i utraconych bliskich o których mogą tylko wspominać. Czy ludzie kiedyś, patrząc na historię, ból i łzy, czegoś się nauczą? Wielu pewnie tak ale zapewne nie wszyscy bo wojna to dobry business.
Bardzo dobra książka, wydaje mi się też, że obiektywna. Przedstawa ofiary zarówno falangistów ale i republikanów. Żadna ze stron nie była bez winy. Polecam.
Moi znajomi z Hiszpanii, pokolenia 40+, wolą nie wspominać a jeśli już to ze zgrozą i ściszonym głosem opowiadają o „czasach Franco”. Wiele narodów ma swoje masowe groby, blizny o których nie chcą mówić i utraconych bliskich o których mogą tylko wspominać. Czy ludzie kiedyś, patrząc na historię, ból i łzy, czegoś się nauczą? Wielu pewnie tak ale zapewne nie wszyscy bo wojna...
więcej Pokaż mimo toKsiążka ciekawa jako egzemplifikacja nawrotki o 180 stopni, która dokonała się w polskim obozie postępu.
Kiedy pani autorka bawiła się jeszcze lalkami i wprawiała w figurach na skakance (czyli po upadku komuny, we wczesnych latach 90-tych),wielkie autorytety moralne stwierdziły: my w Polsce musimy zrobić tak jak zrobili u siebie Hiszpanie. Spójrzmy na ich przejście od dyktatury do demokracji: bez polowania na czarownice, bez szantażowania się przeszłością, bez okładania się wzajemnymi krzywdami, bez licytowania się na cierpienia i zbrodnie, bez wiecznego wyrównywania rachunków, bez samonakręcającej się spirali nienawiści.
A w całej tej górnej frazeologii chodziło oczywiście o lustrację. Znaczy, żeby jej nie było.
Minęły lata, a nawet dziesiątki lat. Widmo lustracji przeminęło, wszystko rozeszło się po kościach. Dawna mała Kasia stała się dzielną młodą bojowniczką o postęp, a z czasem już tylko bojowniczką o postęp. Nie wie, do czego służyła naszym autorytetom moralnym Hiszpania 30 lat wcześniej. Dlatego bez żadnej żenady, a pewnie nawet w błogiej nieświadomości, teraz jako nowe pokolenie trubadurów moralnej słuszności dmie w zupełnie inne trąby: nie ma społecznego pokoju bez sprawiedliwości, zapomnienie i milczenie nie są drogą do zrozumienia siebie, naród który nie rozliczył się ze swoich zbrodni tkwi w miejscu, krzywdy muszą być wynagrodzone a zbrodniarze osądzeni.
Zabawnie jest obserwować, jak dokonywał się ten zakręt. Jeszcze pod koniec pierwszej dekady XXI wieku Zapatero był nawet w Gazecie Wyborczej przedstawiany jako niebezpieczny szaleniec, a jego rozliczeniowe ambicje jako zabawa zapałkami. Że to taki ohydny hiszpański Kaczyński, że Prawo o Pamięci Historycznej to klekotanie szkieletami wyciągniętymi z szafy... A potem pomalutku, pocichonku, ciągnął dziadek samogonku... Koło zaczęło się obracać. W połowie drugiej dekady XXI wieku w postępowej polskiej prasie zaczęły pojawiać się głosy, ze Prawo może nie idzie wystarczająco daleko, a pod koniec dekady że w ogóle zgniły kompromis z pogrobowcami frankizmu, że moralnie niedopuszczalne, że potrzebny krok dalej... Najlepiej obserwować to na podstawie publicystycznej ewolucji obu Stasińskich, ojca i syna, obu fanatycznych sekciarzy i zelotów. O ile ojciec bojowo i z moralnych wyżyn zwalczał tych od rozliczeń, o tyle syn bojowo i z tych samych moralnych wyżyn żąda rozliczeń.
A co do książki Kobylarczyk. Płaczliwy emocjonalny taran postępu, zmiatający na swojej drodze wszystkie pozostałości zdrowego rozsądku. Nie ma tam wzmianki o tym, jak bardzo Hiszpanie zniszczyli cierpliwie i ostrożnie budowaną w latach 1975-1995 na zasadzie modus vivendi powojenną wspólnotę, z jaką ochotą rzucili się w objęcia prawnego i kulturowego totalitaryzmu, jak Hiszpania zmienia się w zamordystyczny sowieckopodobny reżim (gdzie nawet wzmianka że za Franco budowali autostrady może cię zaprowadzić do więzienia),jak rehabilituje się jako bojowników o demokrację różne kategorie zbrodniarzy (marzących o wprowadzeniu własnej dyktatury),gdzie legislacja służy do ideowego glajszachtowania kraju, jak APRdMH – teoretycznie organizacja do wykopywania ciał – zmieniła się w bojową ideową partię polityczną, pasożytująca na publicznych pieniądzach i korzystającą z wszelkich benefitów „organizacji pożytku publicznego”. Nie ma o tym wzmianki pewnie dlatego, że autorka marzy o podobnych rozwiązaniach również u nas. Mówię tak, bo widziałem ją na pewnym spotkaniu w warszawskim Muzeum Polin: niesamowita mieszanka fanatyzmu, arogancji, bezczelności oraz odrealnienia.
I na koniec ciekawostka: obóz postępu nie uzgodnił jeszcze, czy wykopywanie ciał to „rozdrapywanie ran” (jak się to wydaje Kobylarczyk) czy też może raczej „zabliźnianie ran” (Maciej Stasiński, Hiszpania chce ustawowo zabliźnić rany wojny i dyktatury Franco, Gazeta Wyborcza 17.09.2020). Będzie fascynujące obserwować, jak zostanie ten dylemat rozwiązany.
Książka ciekawa jako egzemplifikacja nawrotki o 180 stopni, która dokonała się w polskim obozie postępu.
więcej Pokaż mimo toKiedy pani autorka bawiła się jeszcze lalkami i wprawiała w figurach na skakance (czyli po upadku komuny, we wczesnych latach 90-tych),wielkie autorytety moralne stwierdziły: my w Polsce musimy zrobić tak jak zrobili u siebie Hiszpanie. Spójrzmy na ich przejście od...
Jest w hiszpańskiej literaturze temat, do którego nawiązania są niezwykle liczne. Spotkałam się z nim zarówno u Cabré, Zafóna czy Allende (mam świadomość, że Allende jest Chilijską pisarką). Tematem tym jest hiszpańska wojna domowa i późniejsze lata rządów Franco.
We mnie tak liczne nawiązania tworzą chęć pogłębienia wiedzy, bo świadomość wydarzeń jakąś posiadałam, ale bez szału. Ostatnio też bardzo po drodze mi z serią Sulina i to właśnie z tego cyklu pochodzi książka "Strup. Hiszpania rozdrapuje rany" Katarzyny Kobylarczyk. W książce tej autorka przybliża temat hiszpańskiej wojny domowej, przytacza losy zwykłych ludzi, którzy stali się ofiarami tego konfliktu. Pierwsze rozdziały bardzo szybko przybliżyły dramatyzm wydarzeń wojny domowej, problemu z poszukiwaniem ciał bliskich, których szczątki od wielu lat spoczywają w zbiorowych grobach, gdzieś na polu, bez szansy na właściwy pochówek.
Z czasem ciężar książki został przeniesiony na temat Doliny Poległych i o ile początkowe rozdziały na jej temat były interesujące, to pisanie głównie na jej temat i wyciąganie kolejnych nazwisk, których raczej nikt nie spamięta uważam za zbyteczne.
Zauważyłam też tendencję do stosowania hiszpańskojęzycznych terminów, które nie zostały ani wcześniej odpowiednio wprowadzone, ani oznaczone za pomocą przypisów - idealny przykład klątwy wiedzy.
Gdybym nie była zainteresowana tematem pewnie książki bym nie skończyła, ciesząc się jednocześnie z wiedzy, którą zyskałam za sprawą pierwszych rozdziałów.
Jest w hiszpańskiej literaturze temat, do którego nawiązania są niezwykle liczne. Spotkałam się z nim zarówno u Cabré, Zafóna czy Allende (mam świadomość, że Allende jest Chilijską pisarką). Tematem tym jest hiszpańska wojna domowa i późniejsze lata rządów Franco.
więcej Pokaż mimo toWe mnie tak liczne nawiązania tworzą chęć pogłębienia wiedzy, bo świadomość wydarzeń jakąś posiadałam, ale bez...
To przejmujący reportaż wojny domowej w Hiszpanii i jej konsekwencjach dla dzisiejszych pokoleń. Pokoleń, które muszą zmierzyć się z bolesną prawdą i traumą wydarzeń po osiemdziesięciu latach od wojny domowej . Wojny, która nakreśliła ból, cierpienie, zemstę, żałobę po stracie najbliższych. To również reportaż o zmaganiu się z czasem
i próbie odnalezienia grobów umarłych, zamordowanych. Książka ta jest niezwykle cennym dokumentem, w którym czytelnik poznaje fakty historyczne, ludzi oraz organizacje pozarządowe pomagające bliskim w znalezieniu "grobów" ich przodków.
To przejmujący reportaż wojny domowej w Hiszpanii i jej konsekwencjach dla dzisiejszych pokoleń. Pokoleń, które muszą zmierzyć się z bolesną prawdą i traumą wydarzeń po osiemdziesięciu latach od wojny domowej . Wojny, która nakreśliła ból, cierpienie, zemstę, żałobę po stracie najbliższych. To również reportaż o zmaganiu się z czasem
więcej Pokaż mimo toi próbie odnalezienia grobów umarłych,...
Tyle osób przewinęło się przez ten reportaż, książka stosunkowo niewielka jak ilość bohaterów, że wszyscy przewijają się niczym mknący pośpieszny. Wszystkie historie do siebie podobne. Ciężko się skupić i ocenić autorkę i przejąć się losami.
Tyle osób przewinęło się przez ten reportaż, książka stosunkowo niewielka jak ilość bohaterów, że wszyscy przewijają się niczym mknący pośpieszny. Wszystkie historie do siebie podobne. Ciężko się skupić i ocenić autorkę i przejąć się losami.
Pokaż mimo toReportaż miał bardzo mocny wstęp, ale potem wszystkie historie bohaterów były do siebie podobne i zlewały się w jedno. Reportaż w moim odczuciu jest za krótki na tyle historii i bohaterów, których czytelnik poznaje. Wszystko tak jakby "po łebkach". Zdecydowanie spodziewałam się czegoś lepszego.
Reportaż miał bardzo mocny wstęp, ale potem wszystkie historie bohaterów były do siebie podobne i zlewały się w jedno. Reportaż w moim odczuciu jest za krótki na tyle historii i bohaterów, których czytelnik poznaje. Wszystko tak jakby "po łebkach". Zdecydowanie spodziewałam się czegoś lepszego.
Pokaż mimo toCo tu dużo pisać: dobrze napisana książka na mało znany w Polsce temat. Bardzo mało, bo szukając z Internecie zdjęć Doliny Poległych znalazłam zdjęcie chyba na Demotywatorach albo czymś podobnym z opisem "tu jest pochowany bohater Hiszpanii, który zatrzymał pochód komunistów przez jego kraj". Brak słów.
Polecam. Szczególnie tym którzy w gen. Franco widzą "obrońcę tradycyjnych wartości Europy".
Co tu dużo pisać: dobrze napisana książka na mało znany w Polsce temat. Bardzo mało, bo szukając z Internecie zdjęć Doliny Poległych znalazłam zdjęcie chyba na Demotywatorach albo czymś podobnym z opisem "tu jest pochowany bohater Hiszpanii, który zatrzymał pochód komunistów przez jego kraj". Brak słów.
więcej Pokaż mimo toPolecam. Szczególnie tym którzy w gen. Franco widzą "obrońcę...
Książka niesamowicie ciekawa, ale mogłaby być dużo krótsza, na końcu już nie pamiętałem o czym czytałem na początku. Wszystkie historie są warte poznania, ale z perspektywy 80 lat i kilku tysięcy kilometrów zlewają się w jedną całość.
Pierwszą połowę książki pochłonąłem na jedno posiedzenie, drugą połowę chyba czytałem miesiąc, bo zwyczajnie czułem się jakbym powtarzał mantrę.
Temat mega ciekawy, warty pochylenia się nad nim, książka dobra, ale literacko nie powala. Sam nie napisałbym jednak niczego lepszego :D Polecam!!!
Książka niesamowicie ciekawa, ale mogłaby być dużo krótsza, na końcu już nie pamiętałem o czym czytałem na początku. Wszystkie historie są warte poznania, ale z perspektywy 80 lat i kilku tysięcy kilometrów zlewają się w jedną całość.
więcej Pokaż mimo toPierwszą połowę książki pochłonąłem na jedno posiedzenie, drugą połowę chyba czytałem miesiąc, bo zwyczajnie czułem się jakbym powtarzał...
Nie dałam rady jej przeczytać do końca. Książka opisuje w każdym rozdziale w kółko odkrywanie masowych grobów i obrażenia, jakich doznały ofiary wojny domowej. Przytłaczająca i mało urozmaicona książka. Spodziewałam się reportażu o innej treści. A tak chciałam zrozumieć coś, czego nie uczą w szkole...
Nie dałam rady jej przeczytać do końca. Książka opisuje w każdym rozdziale w kółko odkrywanie masowych grobów i obrażenia, jakich doznały ofiary wojny domowej. Przytłaczająca i mało urozmaicona książka. Spodziewałam się reportażu o innej treści. A tak chciałam zrozumieć coś, czego nie uczą w szkole...
Pokaż mimo to