-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać357
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2020-12-02
2023-07-10
2023-08-13
Ta książka była strasznie nieangażująca. Dwa razy zasnęłam czytając. Nie polubiłam bohaterów, którzy byli generycznie napisani. Nie poczułam, że mogłyby to być prawdziwe osoby. Byli dla mnie kartonowi i trudno mi było zapamiętać imiona postaci, a czasem ich odróżnić.
Również umiejętności posiadane przez nastolatków były niewiarygodne. Postaci musiały po prostu umieć to i owo, żeby wypełnić zadania fabularne postawione przez autorkę.
[spoiler] Jedyna scena, która zapadła mi w pamięci, to było wspomnienie z dzieciństwa Kaza, kiedy chłopak unosił się na wodzie za pomocą trupa swojego brata. [spoiler]
Właśnie historia dzieciństwa Brekkera wydawała mi się bardziej interesująca i godna uwiecznienia w książce.
Wiele rzeczy zarzuca się twórczości Sarahy J. Maas, jednak u niej chociaż chce się czytać dalej, czytelnik angażuje się w historię i zżywa się z bohaterami. Dlatego nie rozumiem hejtu, który zalewa tę autorkę, choć Leigh Bardugo również można sporo zarzucić. Jedynym plusem pisania drugiej pani jest to, że nie opisuje scen łóżkowych, bo obie autorki muszą przecież łączyć wszystkie swoje postaci w pary...
"Cień i kość" także mi się nie podobało. Może po prostu nie przepadam za stylem Bardugo.
Cytaty:
– A jakiemu bogu ty służysz?
– Każdemu, który zapewni mi dobry los.
– Niestety bogowie tak nie działają.
– Niestety mam to w nosie.
Widzisz, każdy człowiek jest sejfem, skarbcem sekretów i pragnień.
– Oszukiwanie niewinnych ludzi to nie powód do dumy.
– Przeciwnie, o ile jest się w tym dobrym.
Życie, które wiedziesz, nienawiść, którą czujesz... to trucizna, której nie mogę dłużej pić.
Ta książka była strasznie nieangażująca. Dwa razy zasnęłam czytając. Nie polubiłam bohaterów, którzy byli generycznie napisani. Nie poczułam, że mogłyby to być prawdziwe osoby. Byli dla mnie kartonowi i trudno mi było zapamiętać imiona postaci, a czasem ich odróżnić.
Również umiejętności posiadane przez nastolatków były niewiarygodne. Postaci musiały po prostu umieć to i...
Za każdym razem, kiedy spoglądam na swój regał, zatrzymuję wzrok na grzbiecie tej książki. Zawsze robi mi się cieplej na sercu. Mam wrażenie, że cofam się w czasie...
Po trzech latach postanowiłam zrobić reread książki, dzięki której znów zaczęłam czytać fantasy i pisać! Od chwili, kiedy skończyłam ją po raz pierwszy, miałam ochotę przeczytać tę historię jeszcze raz, ale zawsze było coś innego po drodze. Cieszę się jednak, że poczekałam, bo dziś inaczej odbieram tę powieść, choć podobała mi się tak samo jak za pierwszym razem.
2023:
Za pierwszym razem ją pochłaniałam łapczywie. Teraz mogłam rozkoszować się powoli, delektując się każdym kęsem. Czytałam cztery kolejne wieczory nie mogąc się nadziwić, że tyle istotnych szczegółów wcześniej mi umknęło. Każde wydarzenie, rozmowa pchała akcje do przodu, coś wynikało z czegoś. Wszystkie elementy układały mi się w spójną całość i nie miałam zastrzeżeń do logiczności tej historii (co jest bardzo częstym zarzutem u mnie w literaturze YA).
Ależ stęskniłam się za tymi postaciami. Na nowo zakochałam się w świecie wykreowanym przez autorkę. Styl pisania, sposób z jaką lekkością i wyważeniem są prezentowane czytelnikowi kolejne wydarzenia był niesamowity. Czytając miało się wrażenie, że pisarka te słowa nie napisała, lecz wyszyła na materiale, ozdabiając go tym samym pięknymi ornamentami. Niektórzy uważają, iż to sprawia, że jest nudna i wszystko się dzieje za wolno, ale ten poetycki język trafił do mojego serduszka. Dzięki temu możemy poznać tę piękną i jednocześnie brutalną krainę, a postaci są lepiej wykreowane oraz przedstawione czytelnikowi jakby żywe, bardziej namacalne istoty.
Bardziej niż wcześniej doceniałam również wydźwięk feministyczny tej książki. Wątek dotyczący historii królowych, brzemienia dziedziczki, wojowniczki był budujący i pokrzepiający. Siostrzeństwo, jakie łączy Maevanki, od razu powoduje, że robi się cieplej na sercu. Historia Brienny - dwie w jednej - pokazuje, że siła charakteru zależy wyłącznie od naszej determinacji, a nie od pochodzenia. Można łączyć ze sobą różne sprzeczności. Ważne jednak, aby pokochać samą siebie i nie poddawać się w walce o swoje marzenia.
Już od kiedy poznajemy dziesięcioletnią Bri, urzeka nas swoją charyzmą i buzującą w jej żyłach północną krwią, która podczas pobytu w Mgnalii przycicha, ale nie zasypia. Okres nauki jako arialka wszystkich pięciu pasji ukształtował Briennę na mądrą młodą kobietę. Uformowały się jej poglądy i przekonania. Siedem lat w szkole pasji, może nie ukazało jej, jaką ścieżką ma pójść dalej w dorosłym życiu, ale tak samo jest z nami - wybieramy szkoły średnie, studia, pracę i nie wiemy, co później na nas czeka. Czasem musimy pójść z nurtem, raz pod prąd. Właśnie ukazanie dorastania, wychodzenia ze swojej strefy komfortu i towarzyszącemu im lękowi przed nieznanym było czymś "normalnym". Po prostu trzeba stawić temu czoła. Brienna wie jednak jedną rzecz: chce, by na tronie Maeveny znów zasiadała królowa i chce to ujrzeć jeszcze za swojego życia. Chce oddać się temu zadaniu, więc przyłącza się do spiskowców, choć wie, że być może nie będzie drogi odwrotu.
Nie jest to typowa fantastyka młodzieżowa – trochę za mało było tych elementów fantasy. Jeślibym miała ustalić przynależność gatunkową tej książki byłoby mi ciężko. Nie jest to fikcja historyczna, bo akcja ma miejsce w zupełnie nowym świecie ani też realizm magiczny. Tak jak w innych książkach tej autorki, trudno mi ją zdefiniować gatunkowo. Gdybym miała posłużyć się jakąś terminologią powiedziałabym, że to opowieść inspirowana Francją w XVIII w. oraz średniowieczną Szkocją, okraszona magią o królowych, które władały wojowniczą krainą (historia > magia). Właśnie za pierwszym czytaniem, nie zwróciłam uwagi, jak wiele elementów jest zaczerpnięte z historii tych dwóch krajów. Widocznie wtedy jeszcze nie przerobiłam tego etapu historycznego. Autorka musiała zrobić dobry research. Wcześniej sobie tego nie uzmysłowiłam. Jednakże to, że zaczerpnęła niektóre elementy, nic nie odbiera historii Brienny.
Duże ukłony należą się także tłumaczowi, który dołączył swoje przypisy, by czytelnik mógł lepiej zrozumieć i wyobrazić sobie dawne wieki. Myślę, że przekład pana Ryszarda Oślizło dodaje tej historii, bo czyta się ją wybornie (tłumaczenie „Rzeki zaklętej” już tak mnie nie porwało).
Książka została dopracowana przez autorkę pod każdym względem – mamy tu drzewa genealogiczne i dynastyczne, najpiękniejszą mapę, jaką widziałam do tej pory, tytuły magicznych ksiąg, nazwiska, imiona stylizowane na francuskie i angielskie w zależności o pochodzenia postaci (które da się zapamiętać i wymówić!), nazwy miejsc oraz daty w poszczególnych rozdziałach.
Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, ale na koniec wspomnę tylko o wątku miłosnym, który (fanfary) nie jest wątkiem głównym jak w innych młodzieżówkach i nie opiera się jedynie na pociągu fizycznym, lecz na głębszym uczuciu! I jeszcze nie ma scen łóżkowych, by wyrazić jak bardzo się ci bohaterowie kochają (chapeau bas).
2020:
Jest godzina pierwsza w nocy, a ja zamknęłam „Narodziny królowej” z rumieńcami na policzkach. Targają mną sprzeczne emocje – cieszę się , że mogłam przeczytać tę uroczą historię, ale jest mi jednocześnie przykro, iż już się skończyła.
Szukając książek do przeczytania natknęłam się debiutancką powieść Rebecci Ross. Kilka stron było dostępnych w Książkach Google, więc stwierdziłam: „dlaczego by nie zerknąć” i przepadłam. Tego samego dnia zamówiłam książkę i czekałam, kiedy dostanę ją w swoje rączki, aby dalej towarzyszyć Briennie w jej zmaganiach z przeszłością.
Największym plusem książki jest to, że autorka nie poszła na łatwiznę. Schematy znane z YA są świetnie ograne. Kilka razy mówiłam: „Proszę tylko nie rób tego”, po czym dostawałam coś, czego się kompletnie nie spodziewałam. Podobały mi się legendy, tajemnice rodowe, czytanie starych ksiąg, zamki pełne sekretów, obalanie uzurpatora oraz pomysł na skradzione wspomnienia przodków. Książka była dla mnie powiewem świeżości.
Piękna historia o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie i o życiu swoją pasją.
Pomimo że książka miała prawie 500 stron, przeczytałam ją praktycznie jednym tchem. Nie mogłam się od niej oderwać. Trudno uwierzyć, że gdyby nie piękna okładka, nigdy bym nie zwróciła na nią uwagi…
Cały kolejny dzień o niej myślałam i nawet pierwszy raz w życiu napisałam do wydawnictwa, by zapytać o kontynuację. Niestety odpowiedź była negatywna. Przykro mi, ale przynajmniej mam dobry powód, aby zacząć czytać po angielsku.
Cytaty:
Pasja to całkowite oddanie; żarliwość i udręka; hart i zapał. Nie zna granic i naznacza mężczyznę bądź kobietę bez względu na ich klasę czy status, bez względu na ich dziedzictwo. Pasja staje się człowiekiem, a człowiek staje się pasją. Jest komunią zdolności i ciała, a jej świadectwem są: oddanie, poświęcenie i czyny.
„Aby zostać mistrzynią błyskotliwości, musicie się nauczyć przywdziewać maskę. Nawet jeśli w waszym sercu będzie szalała burza, jak ta za oknem, nikt nie może ujrzeć jej na waszej twarzy. Nikt nie może usłyszeć jej w waszym głosie...”.
Nie ma pasji bez udręki (...).
Pomyślałam, że to dziwne, jak powoli płynął czas, dopóki nie dotarł do pewnego punktu. A potem dni mijały błyskawicznie, jeden po drugim, aż nadszedł ten wieczór.
Błyskotliwość była jedyną pasją, którą szczerze gardziłam. Nie umiałam dyskutować, przemowy mnie przerażały, a sztuka konwersacji szła mi kiepsko. Rok, który spędziłam jako adeptka tej pasji, uświadomił mi, że wolę ustronne miejsca i książki niż pokoje pełne ludzi.
Załkałam, jakbym kogoś straciła, jakbym kogoś znalazła, jakby otwierała się we mnie rana i jakby się właśnie zabliźniała. A moja przyjaciółka zapłakała wraz ze mną i wzajemnie się obejmując, na zmianę się śmiałyśmy i płakałyśmy.
Jak to możliwe, że pragnęłam dwóch sprzecznych rzeczy naraz? I jak to możliwe, że nie zrobiłam żadnej z nich, tylko leżałam bez ruchu, uwięziona we własnym ciele?
Moje serce było jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce z ciała i kości, z której chciało się wyrwać.
Podobało mi się. Ale nie wiedziałam, czy zdołam się nauczyć reagować nie tylko na nazwisko Jourdain, ale także na to nowe imię. Miałam wrażenie, jakbym wkładała za małe ubranie i próbowała naciągnąć tkaninę, żeby jakoś dopasować ją do ciała. Musiałabym albo coś sobie odciąć, albo rozpruć kilka szwów.
Maevańczycy nie tolerowali gróźb pod adresem swoich kobiet, co oznaczało, że to ja muszę się stać bardziej maevańska. Muszę się nauczyć, jak władać mieczem i jak zapanować nad tymi upartymi mężczyznami.
Rewolucja potrzebuje pieniędzy, wiary i ludzi gotowych do walki.
Wokół nas jest wiele sekretnych drzwi, na widoku. Po prostu nie zadajemy sobie trudu, aby je dostrzec i otworzyć.
Jesteśmy gotowe dzięki siostrzeństwu, bo nasze więzi sięgają głębiej niż krew. Powstajemy dla królowych z przeszłości i dla tych, które dopiero nadejdą.
Zrozumiałem, że nie mogę cię zatrzymać, że nie mogę decydować za ciebie. Tylko wtedy, gdy pozwolę ci odejść, znajdę cię na nowo, i to w najwspanialszej ze wszystkich postaci.
- Nie powiem ci, jaką podjąć decyzję – oświadczył. – Ty musisz to zrobić, Brienno. Ale powiem ci tyle: nieważne, którą drogę wybierzesz, pójdę za tobą, choćby w mrok.
Wstał, palcami delikatnie musnął moje włosy i ostrą linię szczęki, aż do podbródka. Był to dotyk ślubujący i uświęcający. Pójdę za tobą.
Po raz pierwszy nie użył słów – ten mistrz wiedzy, lord Morgane Lotny. A jednak mi odpowiedział. Pocałował lewy kącik moich ust –ust dziewczyny, którą kiedyś byłam i którą kiedyś pokochał, pełną valeńskiego wdzięku i pasji. A potem pocałował prawy kącik moich ust – ust kobiety, którą byłam teraz, powstałą z popiołów i stali, pełną odwagi i ognia.
Przyjmę i będę kochał ciebie całą, Brienno MacQuinn, twoje cienie i światło, bo jesteś dla mnie wyzwaniem i urzekłaś mnie. I nie pragnę żadnej innej – wyszeptał, zanurzając palce w moje włosy i przyciągając mnie ku sobie.
Pocałował mnie w zaciszu swojego domu, najsłodszej godzinie popołudnia, kiedy światło pragnie się poddać wieczorowi.
Czas zdawał się lśnić, jakby księżyc poślubił słońce, ale w końcu zauważyłam jego upływ i zdałam sobie sprawę, że jest późno i niemal zapadła noc.
Za każdym razem, kiedy spoglądam na swój regał, zatrzymuję wzrok na grzbiecie tej książki. Zawsze robi mi się cieplej na sercu. Mam wrażenie, że cofam się w czasie...
więcej Pokaż mimo toPo trzech latach postanowiłam zrobić reread książki, dzięki której znów zaczęłam czytać fantasy i pisać! Od chwili, kiedy skończyłam ją po raz pierwszy, miałam ochotę przeczytać tę historię jeszcze raz, ale...