rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

[Wpis z bloga https://kiper602ocenia.wordpress.com/2015/07/19/robert-m-wegner-opowiesci-z-meekhanskiego-pogranicza-polnoc-poludnie/]

Minął już ponad miesiąc od ostatniej oceny, więc czas na kolejną. Saga Meekhańskiego Pogranicza to pozycja z której słynie Robert M. Wegner. Słyszałem o niej wiele dobrego, wygrała też mini głosowanie na Mirko na kolejną pozycję którą przeczytam, więc oto i są: Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ-Południe.

Problemu nastręcza samo określenie czy jest to zbiór opowiadań, powieść (jednak z dość rozgraniczonymi rozdziałami) czy może coś pomiędzy. Książka podzielona jest na dwie części, wyraźnie różniące się scenerią i klimatem, tytułowe, górska i bardziej „bitewna” północ i pustynno-arabskie południe, w każdej z części poznajemy pewną osobną historię, która rozgrywa i ewoluuje na przestrzeni rozdziałów/opowiadań. Tak samo ewoluuje nasza wiedza o świecie, która jest dawkowana wraz z rozwojem fabuły.

Jednak ważniejsza jest treść a nie to, czy przekazana jest w formie opowiadań czy powieści. Tutaj też ujawnia się drugi, poważniejszy, problem, na jaki natrafiłem podczas lektury. Historia, mimo że osadzona w ciekawym i oryginalnym świecie, jest wyraźnie i w irytującym stopniu przesadzona. Wydarzenia miejscami ociekają patosem, zbiegi okoliczności występują zdecydowanie za często a akcja potrafi być sztampowa.

Mimo tych wad lektura potrafi być zajmująca, zainteresować wykreowanym światem, historia ma swoje momenty. Jednak to, w moim odczuciu, nie rekompensuje w pełni jej wad. Dopiero w ostatniej części, rozdziale/opowiadaniu, akcja rozwija się na dobre i daje interesujące wyjście do kontynuacji, którą pewnie przeczytam, jednak już z bardzo obniżonymi oczekiwaniami. Autor potrafi stwarzać klimatyczne historie, co pokazał w opowiadaniach które czytałem przed tą pozycją, jednak ona sama mnie rozczarowała.

6.1/Poe

+Lepsze, interesujące, fragmenty
+Ciekawie wykreowany świat
+Dwie, wyraźnie się od siebie różniące, części
-Przesadzone i przez to niewiarygodne rozwiązania fabularne
- Dłużyzny i wypełniacze
-Nierówna

[Wpis z bloga https://kiper602ocenia.wordpress.com/2015/07/19/robert-m-wegner-opowiesci-z-meekhanskiego-pogranicza-polnoc-poludnie/]

Minął już ponad miesiąc od ostatniej oceny, więc czas na kolejną. Saga Meekhańskiego Pogranicza to pozycja z której słynie Robert M. Wegner. Słyszałem o niej wiele dobrego, wygrała też mini głosowanie na Mirko na kolejną pozycję którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

PRL, lata 60., epidemia zombie, ZOMO, horror gore i dwieście dwadzieścia dwie osoby wylosowane na portalu społecznościowym. Co to ma wszystko ze sobą wspólnego? Robert J. Szmidt pokazał, że więcej niż moglibyśmy się spodziewać.

Zanim więcej o samej książce, wypada wspomnieć o tym co działo się przed jej premierą, bo w jej wypadku naprawdę warto. Wspomniany już autor ogłosił konkurs na portalu społecznościowym. Wylosowane osoby miały zostać umieszczone w jego najnowszej książce (a następnie, w większości, zabite i zamienione w zombie). Chętnych było wielu, szczęśliwców, w tym gronie i ja, również, bo 222 osoby. To jednak nie koniec budowania napięcia przed premierą. Systematycznie wypuszczane były kolejne informacje, materiały i fragmenty. Co innowacyjne w tym segmencie rynku, każdy z wylosowanych dostał możliwość zakupu edycji kolekcjonerskiej książki. W jej skład wchodziła m. in. książka w twardej oprawie, koszulka, akt zgonu, mapa i to, co mnie cieszyło szczególnie czyli kod na ebooka.
Wszystko to w bardzo niskiej cenie.

Dwieście dwadzieścia dwie osoby czekały na tę książkę z dość niespotykanymi, jeżeli chodzi nie tylko o książki ale i inne nośniki kultury, emocjami. Czy się nie zawiodły?

Przejdźmy do samej książki, bo nieważne jak dobra byłaby promocja, jak duże oczekiwania, jak bogata edycja kolekcjonerska i tak dalej, to przecież treść książki jest najważniejsza.
Akcja książki umieszczona jest w, niespodzianka, Wrocławiu w trakcie epidemii ospy. Epidemia ta miała miejsce naprawdę, jednak od tego miejsca wydarzenia przedstawione w książce zaczynają dość wyraźnie różnic się od tych z historii jaką znamy. W końcu epidemia zombie to nie jest coś, co można znaleźć w podręcznikach (chyba, że to wina złowieszczego MENu i spisku światowego). Historię obserwujemy z perspektywy… wszystkich, prawie wszystkich, większości, bardzo dużej liczby osób? Zostańmy przy tym ostatnim określeniu. Ilość bohaterów i perspektyw przytłacza, przynajmniej na początku, kiedy nie wiemy jeszcze jaka jest ich przeciętna ważność, długość życia i tak dalej, a co za tym idzie nie wiemy jaką ilość uwagi powinniśmy im poświęcić. Jakoś trzeba było umieścić te 222 osoby. Oczywiście ich role się różnią, są dłuższe lub krótsze, mniej lub bardziej ważne, zapadają w pamięć lub nie, jest też oczywiście garstka bohaterów głównych (bardziej głównych?) i do ich wątków wracamy cyklicznie. Taki sposób narracji ma tę zaletę, że pozwala pokazać wydarzenia z wielu punktów widzenia, z wielu miejsc, praktycznie jednocześnie. Jako, że akcja całej książki to pierwsze godziny epidemii, pozwala to dobrze ją zrozumieć. Jednak jednocześnie szybko przestajemy przywiązywać wagę do bohaterów, mamy problem z ustaleniem hierarchii wątków, nie wiemy które mają znaczenie, które to tylko przerywniki, które będą miały wpływ na dalszy ciąg wydarzeń. Nie pozwala to też zbudować spójnej narracji. Książka to więc taki przewodnik po pierwszych godzinach epidemii, krwawy przewodnik.

Horrory gore nie są moim konikiem, jednak nie mogę nie docenić sugestywnych, krwawych scen i sugestywnie zbudowanego klimatu. Sceny śmierci (a jest ich, uwierzcie mi, wiele) też potrafią być pomysłowe i ciekawe. Chciałby się napisać „inspirujące” ale to w tym wypadku chyba nie najszczęśliwsze określenie. Co prawda nie jest to poziom obrzydzania przeciętnego tekstu bizzaro, chociaż w kilku miejscach było zadziwiająco blisko aby go osiągnąć.

W tej ocenie skupiłem się na postaciach, bo one są w tej książce najważniejsze. O fabule wspomniałem szczątkowo, ale ona taka właśnie wydaje się być, szczątkowa, a przynajmniej tak jest przedstawiona. Nie znaczy to, że jest zła, jednak żeby to zobaczyć, trzeba ją wyłuskać spomiędzy tego natłoku bohaterów. Słowo, lub dwa należy poświęcić też zombie. Autor pokusił się tu o zmiany w kanonie, nie pójście na łatwiznę, za tę odwagę na pewno należy mu się uznanie. Czy zmiany przez niego poczynione się sprawdzają i czy się przyjmują, to już temat na inną dyskusję.

Czytając książkę skupiałem się na ocenie poszczególnych wystąpień bohaterów i scenach ich śmierci. Sprawdziła się w tej roli.

Czytałem książkę jako nie tylko pierwszy tom serii i wprowadzenie do niej, ale być może początek większego uniwersum. Również w tej roli się sprawdziła. Na pewno kupię kolejne części.

Czy te, wspominane już wielokrotnie, wylosowane osoby mogły czuć zawód? Ja nie czułem, chociaż niektórzy narzekali na swoje role, jako główny argument podając to, że są one zbyt negatywne. To kolejny temat na osobną dyskusję, tutaj jedynie napiszę, że moim zdaniem postacie nie były zbyt negatywne, wręcz przeciwnie, często były zbyt pozytywne, miały potencjał by mieć więcej negatywnych cech, z korzyścią dla książki, ale ten potencjał nie został wykorzystany. Nie wnikam jaki był tego powód, choć mam pewne podejrzenia, ale to sprawiło, że postacie były nieco zbyt jednowymiarowe.

7/Poe

Plusy dodatnie:
+ Klimat
+ Sugestywne opisy
+ Opisanie miasta
+ Akcja promocyjna
+ Wydanie kolekcjonerskie
+ Dodanie na końcu dobrego opowiadania debiutanta
+ Możliwość zobaczenia swojego nazwiska w książce

Plusy ujemne:
-Natłok bohaterów
-Z których część jest umieszczona w książce bez widocznego celu
– A pozostali są raczej jednowymiarowi, przeważnie zbyt pozytywni
– Rozczłonkowana (w końcu to horror z zombie) fabuła

Ta, jak również pozostałe, oceny dostępna jest również na blogu kiper602ocenia.wordpress.com

PRL, lata 60., epidemia zombie, ZOMO, horror gore i dwieście dwadzieścia dwie osoby wylosowane na portalu społecznościowym. Co to ma wszystko ze sobą wspólnego? Robert J. Szmidt pokazał, że więcej niż moglibyśmy się spodziewać.

Zanim więcej o samej książce, wypada wspomnieć o tym co działo się przed jej premierą, bo w jej wypadku naprawdę warto. Wspomniany już autor...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nauka Świata Dysku I Jack Cohen, Terry Pratchett, Ian Stewart
Ocena 7,2
Nauka Świata D... Jack Cohen, Terry P...

Na półkach:

Terrego Pratchetta, ani stworzonego przez niego Świata Dysku, nie trzeba chyba przedstawiać żadnemu fanowi fantastyki. Jednak zróbmy to i tak. To bardzo bogate uniwersum w którym autor, posługując się bogatą wyobraźnią, umieścił wiele interesujących bohaterów, zajmującej akcji, nawiązań do naszego świata, ale przede wszystkim niewyczerpane pokładu humoru. Na polskim rynku wydano do tej pory 40 powieści. Wiem, że ta liczba onieśmiela tych, którzy chcieliby zanurzyć się w tej świat po raz pierwszy, ale bez obaw. Powieści pogrupowane są w kilka cykli, które można czytać niezależnie, nie po kolei i nie chronologicznie (ważna jest tylko kolejność w ramach danego cyklu). W tym miejscu dodać też muszę, że wyjdzie pewnie tylko jedna nowa książka, ponieważ, niestety, autor niedawno zmarł.
Poza powieściami, serię uzupełniają cztery Nauki Świata Dysku. Macie przed oczami ocenę pierwszej z nich. Fakt, że oceniam akurat tę pozycję sprawia, że cały poprzedni akapit był zbędny. Żadnej nowy czytelnik nie sięgnie na początek akurat po tę pozycję, bo nie jest to stricte opowieść z tego uniwersum. Napiszę to w końcu: jest to książka popularnonaukowa przeplatana historyjką ze Świata Dysku.

Pozycja różni się więc od innych Nauk Świata Gwiezdnych Wojen/Star Treka/itp. Traktuje ona o nauce naszego świata ale, przynajmniej teoretycznie, z pozycji Świata Dysku. Początkowo byłem bardzo podekscytowany, „to nic innego jak książka popularnonaukowa i opowieść z uniwersum Pratchetta w jednym! Napisana jego luźnym stylem! Yay”. Otrzeźwienie przyszło szybko. Po pierwsze trzeba wyraźnie rozdzielić obie, przeplatające się, części i tak też je oceńmy.

Część popularnonaukowa
Część ta traktuje o bardzo wielu, ale podstawowych, zagadnieniach. Powstanie kosmosu, gwiazd, planet, życia, ewolucja. Nie jestem czytelnikiem tego typu pozycji, choć kilka kupiłem i czekają na przeczytanie, dlatego ucieszyłem się, gdy ta książka wspięła się na szczyt mojej listy rzeczy do czytania. Dla kogoś takie jak ja, który o wymienionych aspektach ma dość blade pojęcie, faktycznie może to być interesująca lektura (pulsary rządzą!). Co prawda poruszany zakres tematów jest i zaletą i wadą. Czytelnik dowiaduję się podstaw o wielu rzeczach, co jest zaletą. Jednak dowiaduje się podstaw, resztę musi doczytać gdzie indziej. Właśnie, doczytać. Dochodzimy tutaj do największej wady tej części. Książka powstała jeszcze w tamtym milenium. Nauka w ponad 15 lat odkryła wiele ważnych rzeczy, wpływających na odbiór i rozumienie rzeczywistości. Również w wydawało by się tak niezmiennych dziedzinach jak kosmos. Więc mimo tego, że nie odkryliśmy nic co przekreślałoby całkiem wiedzę z kart książki i tak musiałem co chwilę sprawdzać czy dana teoria jest dalej obowiązująca (albo doczytywać więcej o co ciekawszych rzeczach).

Podsumowując tę część:
+Porusza wiele ciekawych tematów
+Wzbudza zainteresowanie i zachęca do dalszych, samodzielnych, poszukiwań
+ Przekazuje wiedzę w prosty, zrozumiały, momentami wręcz humorystyczny sposób
-Od momentu napisania, nauka nie próżnowała, więc bywa przestarzała
-Często tylko sygnalizuje istnienie danego problemu

Czy polecam ją tym, którzy dopiero chcą zacząć czytać książki popularnonaukowe? Napisałbym tak, gdyby była wydana niedawno. Jednak w obecnej sytuacji polecam poszukać czegoś noweszego a ją traktować bardziej jak ciekawostkę.

Część fabularna
Tutaj obserwujemy magów z Niewidocznego Uniwersytetu. Są oni Dyskowymi odpowiednikami naukowców, a przynajmniej najbliższym ich odpowiednikiem jacy istnieją na Dysku. Tworzą oni model wszechświata i obserwują jego rozwój, jak również rozwój ziemi.

Część ta miała duży potencjał, jednak wywołała we mnie tylko jedno wrażenie: niepotrzebna. „Akcja” jest statyczna, postacie nie mają dużego wpływu na „fabułę”, nawet ten legendarny humor wolał zostać w pozycjach z głównego nurtu serii. Tego ostatniego więcej było w części popularnonaukowej… Historyjka ta nie wnosi nic, ani z perspektywy fana serii, ani zabłąkanego czytelnika, który przypadkowo sięgnął po tę pozycję jako pierwszą z uniwersum. Spojrzenie magów na nasz świat nie jest wartościowe z żadnego punktu widzenia, nie jest ciekawe, nie jest odświeżające, a co najgorsze, nie jest nawet zabawne. Odradzam wszystkim. Fan serii nie znajdzie tu nic dla siebie, nowy czytelnik tylko się zniechęci przez co ominie go naprawdę wartościowe uniwersum.

+
-Niepotrzebne
-Niemiarodajne jeżeli chodzi o styl i uniwersum

Ocena całościowa? 7 dla pierwszej części i 3 (z sentymentu) dla drugiej. (7+3)/2=5/Poe


Ta, jak i inne oceny, dostępne są również na blogu https://kiper602ocenia.wordpress.com/2015/04/25/terry-pratchett-jack-cohen-ian-stewart-nauka-swiata-dysku-i/

Terrego Pratchetta, ani stworzonego przez niego Świata Dysku, nie trzeba chyba przedstawiać żadnemu fanowi fantastyki. Jednak zróbmy to i tak. To bardzo bogate uniwersum w którym autor, posługując się bogatą wyobraźnią, umieścił wiele interesujących bohaterów, zajmującej akcji, nawiązań do naszego świata, ale przede wszystkim niewyczerpane pokładu humoru. Na polskim rynku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nowa książka Jacka Dukaja, Starość Aksolotla, wywołała dużo szumu przed premierą. Duże nakłady na promocję,świetny filmik promujący, reklamowanie książki jako książka+, a właściwie ebook+, bo tylko jako ebook się ukazała. Do tego cena 10zł, co nawet jak na ebookową premierą nie jest wysoką kwotą. Czy więc książka spełniła pokładane w niej nadzieje?

Fabuła przedstawia nam świat po zagładzie. Niewielki procent ludzkości przeżył, ale tylko jako software na serwerach, zgrany zaraz przed zagładą z ich umysłów. Fabuła i narracja, przez większość czasu, są bardzo proste i czytelne, szczególnie jak na twórczość Dukaja. Czytelnik zaznajomiony z jego stylem może być wręcz zdezorientowany. Nie ma Dukajowego wrzucania na głęboką wodę i, ewentualnego, powolnego wyjaśniania świata w drugiej połowie historii. Przyznam, że jestem zawiedziony, taki zabieg może i ułatwił zrozumienie treści, ale na pewno jej nie uatrakcyjnił. Podoba mi się traktowanie czytelnika poważnie i zmuszanie go do wysiłku, jak ma to miejsce w pozostałych dziełach autora.
Jednak nie wszystkiego atrybuty Dukajowej historii zostały usunięte. Opowieść stawia przed czytelnikiem pytania, na które musi on sam spróbować odpowiedzieć. Pytania o istotę człowieczeństwa, o jego tożsamość.

Zapowiadana ebookowość plus ogranicza się do dużej liczby przypisów. Niezbyt imponujące. W pliku mamy też dużo ilustracji i dwa linki do materiałów, które można samodzielnie wydrukować na drukarce 3D. Ciekawe, ile osób z tego skorzysta?

Na koniec przyszedł czas na odpowiedź, na pytanie zadane we wstępnie. Czy książka spełnia pokładane w niej nadzieje? Nie i to nie dlatego , że promocja itp. rozbuchała moje oczekiwania, ale dlatego , że Dukaj. Nie potrzebowałem reklam, promocji, artykułów, filmików, zapowiedzi i obietnic, żeby moje oczekiwania były duże. Wystarczyło nazwisko autora. Może więc, chociaż jest to dobra pozycja na początek przygody z tym pisarzem? Również tutaj jestem zmuszony odpowiedzieć: nie. Jest, jak na Dukaja, prosta i łatwa w odbiorze, ale to sprawia, że czytelnik, tak naprawdę, nie pozna jego stylu i kiedy sięgnie po inne, już trudniejsze, jego książki, będzie zaskoczony.

7/Poe

+ Tematyka

+ Miejscami język

+ Stawiane pytania

- Mało „Dukajowa”

- Za bezpośrednio prosta

- Nie spełniająca oczekiwań

Ta, jak również inne, opinia dostępna jest na blogu https://kiper602ocenia.wordpress.com/2015/03/25/jacka-dukaja-starosc-aksolotla/

Nowa książka Jacka Dukaja, Starość Aksolotla, wywołała dużo szumu przed premierą. Duże nakłady na promocję,świetny filmik promujący, reklamowanie książki jako książka+, a właściwie ebook+, bo tylko jako ebook się ukazała. Do tego cena 10zł, co nawet jak na ebookową premierą nie jest wysoką kwotą. Czy więc książka spełniła pokładane w niej nadzieje?

Fabuła przedstawia nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Droga Królów, ogromna ilość stron, tyleż samo w kontynuacji, 3 kolejne części w drodze. Jednym słowem książka, historia, monstrualna, tak samo jak ilość czasu potrzebna na jej przeczytanie. Zajęło mi to około dwa miesiące, ale w końcu skończyłem i mogę podzielić się z wami moją opinią na jej temat. Opinią, która zapewne nie będzie oryginalna i, podobnie jak w przypadku Marsjanina, będę musiał powtórzyć wiele rzeczy, które już o niej napisano.


W książce obserwujemy, często nie, albo bardzo mało, związane ze sobą, poczynania piątki bohaterów. Do tej liczby nie zaliczam bohaterów występujących bardziej epizodycznie. Ich losy są bardzo zróżnicowane, łączy je, jednak to , że śledzi je się z uwagą i zainteresowaniem. Fragmenty poświęcone każdej z postaci są wyraźnie oddzielone od siebie i w czasie, kiedy obserwujemy jednego z nich, u innych wydarzenia potrafią się toczyć dalej, o czym dowiadujemy się później. Uważam to za plus, ponieważ dodaje, to dynamiki akcji, która potrafi być dość niemrawa. Nie będę tutaj przybliżał sylwetek protagonistów, możecie się o nich dowiedzieć z informacji prasowych i innych notek, uważajcie jednak, ponieważ mogą zawierać spoilery, czego zapewne i ja bym nie uniknął. Co ważne, poza wspomnianymi bohaterami głównymi, mamy też całą plejadę ważnych postaci drugo- i dalszo- planowych.
Świat w książce, liczącej na papierze prawie tysiąc stron, powinien być dobrze przestawiony. Powinniśmy poznać wiele jego elementów, często zróżnicowanych i dotykających różnych jego sfer, abyśmy nie uświadczyli znudzenia. Tak też jest w tym przypadku. Jest to pierwszy tom serii Archiwum burzowego światła, i poza przedstawieniem nam sylwetek i losów bohaterów, skupia się też właśnie na świecie. Historia osadzona jest, jak wiele innych książek fantasy, w okresie przypominającym nasze średniowiecze, wprowadza jednak kilka bardzo dobrze wpasowanych elementów fantasy, zmieniając ten świat i odróżniając go od wspomnianej epoki. Elementy te, mimo że wymyślone, rozrysowane są bardzo naturalnie i wiarygodnie. Wpływa to bardzo pozytywnie na immersję, „wczucie się” w świat przedstawiony.
Tempo przedstawionych w książce wydarzeń jest dość leniwe. Poza końcówką książki, wszystko dzieje się dość powoli. Można by uznać, to za wadę, ale dzięki temu mamy czas na dobre poznanie, wielokrotnie już wspominanych, bohaterów, czy świata. Historia, więc, mimo że długa, nie nudzi. Wspomniałem już, że trochę dynamiki dodają jej wydarzenia „spoza kadru”, co związane jest z przechodzeniem narracji od jednej postaci do drugiej, co dodaje też zróżnicowania.

Ten pierwszy tom serii rozplanowanej na 5 pozycji (i kolejne 5 w tym samym świecie) zbiera bardzo dobre oceny i opinie. Po części się z nimi zgadzam. Potrafi zaciekawić, zainteresować, pozwala dobrze poznać ciekawy i rozbudowany świat i bohaterów, mimo swojej objętości nie nudzi. Jednak, czy to najlepsza książką jaką przeczytałem? Nie. Najlepsza w tym roku? Tak, ale tylko dlatego , że jest dopiero drugą pozycją w tej kategorii. Dla fanów fantasy pozycja którą nie będą zawiedzeni, resztę osób zapewne odstraszy objętość.
9/Poe
Na koniec garść plusów, czyli rzeczy, o których wspomniałem wyżej (tylko, że rozpisane w punktach)
+ Potrafi zainteresować
+ Bogaty, zróżnicowany i dobrze opisany świat
+ Wiele ciekawych postaci
+ Wartkie tempo akcji, ale tylko na końcu
+ Wcześniejsze wolniejsze nie przeszkadza tak bardzo

I kilka minusów, czyli rzeczy, o których nie wspominałem wcześniej (i też rozpisane w punktach ;) )
– Parę zbyt nowoczesnych, jak na okres w którym dzieje się historia, nawiązań i odniesień
– Momentami dość przewidywalna
– Objętość tego i kolejnego tomu, może odstraszyć

Ta, jak również pozostałe, ocena dostępna jest również na moim blogu, kiper602ocenia.wordpress.com

Droga Królów, ogromna ilość stron, tyleż samo w kontynuacji, 3 kolejne części w drodze. Jednym słowem książka, historia, monstrualna, tak samo jak ilość czasu potrzebna na jej przeczytanie. Zajęło mi to około dwa miesiące, ale w końcu skończyłem i mogę podzielić się z wami moją opinią na jej temat. Opinią, która zapewne nie będzie oryginalna i, podobnie jak w przypadku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Steampunk jest ciekawym, bogatym nurtem w kulturze. Przekonałem się o tym, jednak, dopiero teraz, po lekturze Dziwnej sprawy Skaczącego Jacka, pierwszej części trylogii stworzonej przez Marka Hoddera. Odnoszę wrażenie, że jest ta powieść zawiera większość, wszystkie?, standardowe elementy, dla tego gatunku.

Akcja rozgrywa się w wiktoriańskiej Anglii (✓) w trakcie rewolucji przemysłowej, której przebieg potoczył się inaczej niż znamy, to z kart historii (✓), zastępując znane nam maszyny ich parowymi wersjami (✓). Słynny podróżnik Sir Richard Francis Burton zostaje wplątany w zagadkową sprawę Skaczącego Jacka. Główny bohater, tak samo jak wiele innych postaci, posiada swój pierwowzór, żyjący w danym okresie. Jednak ich wersje książkowe znacznie odbiegają od obrazu ich prawdziwych odpowiedników. Na końcu książki mamy nawet małe kompendium tego, jak naprawdę potoczyły się ich losy. Sama postać Skaczącego Jacka również nie została wymyślona przez autora książki. W opisywanym okresie faktycznie pojawiały się doniesienia o tej dziwnej, poruszającej się jakby na szczudłach i atakującej (a nawet zabijającej) młode dziewczyny, postaci. Sprawa ta nie została nigdy wyjaśniona, co utrudnia również fakt, że postać pojawiała się na przestrzeni dziesiątek lat, co nasuwa podejrzenia o naśladowców lub „żartownisiów”, jak określała ich ówczesna prasa.

Niewyjaśnienie sprawy, oczywiście, nie przeszkodziło autorowi w przedstawieniu swojej wersji wydarzeń i wytłumaczenia zjawiska. Wytłumaczenie te, chociaż w miarę spójne i ciekawie skonstruowane, zostało wprowadzone i przedstawione w bardzo nie subtelny sposób. Odniosłem wrażenie, że Hodderowi zabrakło pomysłu, na wplecenie tego wytłumaczenia w fabułę.

Uważam, że książka ta była dobra na początek przygody z gatunkiem. Postacie były ciekawe, a fakt, że w pewnym stopniu bazowały na prawdziwych osobach dodawał im głębi, świat, choć standardowy dla gatunku, to interesujący, akcja wartka i wciągająca. Od bardzo dawna zamierzałem ją przeczytać, ale zawsze coś stawało mi na przeszkodzie, jednak po kolejne części sięgnę z większą ochotą i zainteresowaniem.
+Konstrukcja świata
+Bohaterowie, bazujący na prawdziwych osobach
+W pewnych miejscach mało nachalny, subtelny humor
+Ciekawa fabuła
+Dobrze skonstruowane wytłumaczenie sprawy Skaczącego Jacka
-Które, jednak nie zostało dobrze wpasowane w opowieść
-Dla zaznajomionych z gatunkiem, nie wnosi zbyt wiele nowego
-Depcze wizerunek niektórych. być może lubianych przez was postaci historycznych
7.5/Poe


Ta, jak i inne oceny, są również dostępne na moim blogu, kiper602ocenia.wordpress.com

Steampunk jest ciekawym, bogatym nurtem w kulturze. Przekonałem się o tym, jednak, dopiero teraz, po lekturze Dziwnej sprawy Skaczącego Jacka, pierwszej części trylogii stworzonej przez Marka Hoddera. Odnoszę wrażenie, że jest ta powieść zawiera większość, wszystkie?, standardowe elementy, dla tego gatunku.

Akcja rozgrywa się w wiktoriańskiej Anglii (✓) w trakcie rewolucji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowieść traktuje o Marku, astronaucie, który wraz z pobratymcami został wysłany na Marsa. Coś poszło źle i cała załoga się ewakuuje. Niestety, doszło do wypadku i wszyscy sądzą, że Mark nie żyje, przez co zostawiają go na czerwonej planecie. Astronauta, jednak przeżył i budzi się, kompletnie sam. Od tego momentu rozpoczyna się jego walka o przetrwanie. Czytając wcześniej taki zarys fabuły sądziłem, że będzie to survival ekstremalny, samotny człowiek na obcej planecie, bez wody, jedzenia, z kończącym się powietrzem. Gdyby tak było, to książka zapewne, liczyłaby stukrotnie mniej stron. Na szczęście dla nas, i Marka oczywiście, sytuacja wygląda trochę lepiej. Dysponuje on Habem, czyli namiotem-bazą, pewną ilością jedzenia, wody, powietrza, do tego ma do dyspozycji dwa łaziki. Jego szanse na przeżycie rosną, jednak dalej nie jest to rzecz łatwa.
Cała historia opowiedziana jest w formie dziennika Marka, przeplatanego gdzieniegdzie wstawkami np. z Ziemi. Dziennik ten napisany jest bardzo lekko i przepełniony jest.. humorem. Tak, jego autor każdego dnia stacza walkę o przeżycie, a jednak dalej tryska humorem i to do tego stopnia, że kilka razy zaśmiałem się na głos, co nie zdarza mi się często. Kolejną pozytywną cechą tego stylu jest immersja i zaciekawienie wydarzeniami. Nie przypominam sobie, żeby w tamtym roku jakakolwiek książka mnie tak wciągnęła. Obserwujemy jak protagonista radzi sobie z kolejnymi problemami, próbuje przeżyć, obmyśla kolejne plany i je testuje, cały czas trzymając za niego kciuki i autentycznie się przejmując. W kluczowych momentach instynktownie zwiększałem tempo czytania, tak samo, jak moje serce tempo swojego bicia, do tego raz nawet spociły mi się ręce. To świadczy o wielkim zaangażowaniu z mojej strony i nie wiem czy zdarzyło mi się coś aż takiego wcześniej. Przypomniało mi to też za co kocham książki.
Muszę też wspomnieć o aspektach technicznych. Mark wykorzystuje w swojej walce o przetrwanie potęgi chemii, biologii, fizyki itp. Wszystko stara się prosto wytłumaczyć czytelnikowi, niestety moja wiedza w większości tych tematów jest zerowa, jestem jak tabula rasa, więc nawet tak łopatologiczne wytłumaczenia nie zawsze do mnie trafiały. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla kogoś zaznajomionego z tematem wytłumaczenia te mogą być zbyt uproszczone.


+Prawie całkowita immersja ze światem
+Bardzo łatwo dający się polubić główny bohater
+Duża dawka humoru
+ Emocjonująca
- Wytłumaczenia techniczne, dla jednych zbyt proste, dla innych (np. mnie) zbyt niejasne
9.1/Poe

Wszystkie moje oceny są dostępne również na moim blogu http://kiper602ocenia.wordpress.com/2015/01/06/andy-weir-marsjanin/

Opowieść traktuje o Marku, astronaucie, który wraz z pobratymcami został wysłany na Marsa. Coś poszło źle i cała załoga się ewakuuje. Niestety, doszło do wypadku i wszyscy sądzą, że Mark nie żyje, przez co zostawiają go na czerwonej planecie. Astronauta, jednak przeżył i budzi się, kompletnie sam. Od tego momentu rozpoczyna się jego walka o przetrwanie. Czytając wcześniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dukaj lubi skrajności, wydawać się może, że tworzy tylko albo opasłe tomiska jak Lód, albo króciutkie powieści, jak ta którą zajmiemy się dzisiaj. 155 stron w pliku .mobi i 138 na papierze, to naprawdę niezbyt wiele. Czy opowieść przez to traci? Moim zdaniem nie, wręcz przeciwnie, ale o tym za chwilę.
Głównym bohaterem opowieści jest świat przedstawiony, a szczególnie Miasto. Niby śledzimy losy oczami protagonistki, Zuzanny, ale jest ona raczej bezbarwna, a zmiana jaka miała się w niej dokonać w trakcie historii niedostrzegalna. Kiedy już udawało jej się wzbudzić we mnie jakiekolwiek emocje, była to jedynie frustracja. To największa wada, jaką muszę wytknąć powieści. Taka sytuacja ma, jednak również swoje plusy. Dzięki temu, że bohaterka jest prawie przezroczysta, nic nie zakłóca widoku i odbioru prawdziwego bohatera, o którym już wspomniałem, czyli Miasta, ale po kolei.
Kiedy Zuzanna kończy 18 lat zostaje wplątana w przygodę przez swojego, dawno zaginionego, ojca. Poznajemy świat niedalekiej, jednak bardzo różnej od naszej, przyszłości. Na jej drodze staje też miasto, i to dosłownie, ponieważ wyrasta tam gdzie jeszcze przed chwilą go nie było. Wspomniałem już o nim kilkukrotnie, w tym że jest głównym bohaterem, i wypadałoby w końcu napisać o nim trochę szerzej. Problem jest taki, że nie wiem jak „ugryźć” temat, nic nie spoilerując. Architektura w tym Mieście (bo jest to jak najbardziej prawdziwe miasto, nie tylko z nazwy. Wspominam o tym, bo po Dukaju można się spodziewać wiele) jest nieludzka, czasem łamie wręcz prawa fizyki. Im dalej Zuzanna w nie wchodzi, tym więcej nasuwa jej się pytań, tymczasowo bez odpowiedzi. Tajemnica goni tajemnicę, nie ma też widoków na szybkie zaspokojenie ciekawości.
Całe uniwersum, choć tylko lekko zarysowane, jest ciekawe i powoduje prawie natychmiastową immersję, jednak, to właśnie Miasto i jego koncept wysuwa się na pierwszy plan. Zostało mi w głowie na długo po skończeniu książki i zdarza mi się dalej czasem spacerować po nim przed snem. Chyba największym jego plusem jest to, że jest pojemne koncepcyjnie. Cokolwiek sobie wymyślicie, możecie spokojnie w nim umieścić.
Na początku wspomniałem, że historia zyskuje poprzez swój rozmiar. Dzieje się tak właśnie z powodu tego, że cały koncept przerasta fabułę. Jest jeszcze ogromna ilość miejsca na własne domysły i dobudowywanie części świata, również po skończonej lekturze. W książce mamy tylko zarys świata, z cyklu „zestaw małego marzyciela”.
8.4/poe
Na koniec jeszcze dwa cytaty, które świetnie oddają styl Dukaja:

Ooo, a bo to nie wiesz - tylko czekają, żeby się ujawnił.
- Niby kto czeka?
Malena teatralnie ściszyła głos. - Oni.
- Zdecydowanie powinnaś się już urodzić.

What the fuck...? Podobnie jak wyrazy szczęścia, skruchy i wdzięczności, także ekspresja szoku przychodzi najłatwiej w formach zrytualizowanych przez hollywoodzkie kreacje, i miłość bez wstydu wyznaje się jedynie po angielsku; tylko najbardziej miałkie słowa przechodzą przez ściśnięte gardło.

Ocena znajduję się również na moim blogu, na który zapraszam, kiper602ocenia.wordpress.com

Dukaj lubi skrajności, wydawać się może, że tworzy tylko albo opasłe tomiska jak Lód, albo króciutkie powieści, jak ta którą zajmiemy się dzisiaj. 155 stron w pliku .mobi i 138 na papierze, to naprawdę niezbyt wiele. Czy opowieść przez to traci? Moim zdaniem nie, wręcz przeciwnie, ale o tym za chwilę.
Głównym bohaterem opowieści jest świat przedstawiony, a szczególnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta niedługa, bo licząca nieco ponad sto sześćdziesiąt stron, historia dzieje się w świecie na pozór podobnym do naszego. Różni się on jednak tym, że jest dużo bardziej ponury. Występuję dwie klasy społeczne, ludzie bardzo bogaci i bardzo biedni. Świat jest mroczny i, niestety, nieco przerysowany. Wydarzenia, które są w nim codziennością są mało prawdopodobne i nierealistyczne. Mimo, że taki zabieg pomógł zbudować brudny i przejmujący klimat, to jednak lekkie stonowanie wyszłoby mu na dobre.
Świat ten poznajemy oczami dwóch bohaterów. Sławka, który, razem ze swoją dziewczyną Alicją, ledwo wiążą koniec z końcem i zajmują się poniżającymi pracami (a podobno żadna praca nie hańbi) i Tomka, który wymyśla wiadomości dla gazety, pławi się w luksusach i uwielbieniu kobiet. Wszystko się zmienia, kiedy Sławek spotka grupę osób podobnych do siebie. Obie narracje są bardzo różne od siebie. Sławek często monologuje pesymistycznie, za to Tomek nie przejmuje się niczym, w tym również ortografią, pisze wszystkie wyrazy, np. po kropce lub imiona, z małej litery. Jego styl wypowiedzi jest też bardzo niedbały i zapewne budzi różne odczucia u czytelników, dla mnie jednak był ciekawym powiewem świeżości. Być może męczyłoby mnie to przy dłuższej książce, jednak tutaj tego odczucia nie miałem. Styl jest na tyle ciekawy , że czytałbym z ciekawością napisane nim np. opisy restauracji dla koprofagów (sprawdzacie co to na własną odpowiedzialność) lub współżycia ze zwierzętami. Wiecie co? Faktycznie było mi to dane, ponieważ takie opisy w książce występują (no, współżycie ze zwierzętami jest tylko wspomniane) i sprawia to , że nie polecam czytać przy/przed/po jedzeniu.
Ciężko mi ocenić tę książkę. Język i fabuła na pewno ją wyróżnia, jednak nie każdemu musi odpowiadać, niektórych może wręcz odrzucić. Jest niestandardowa, świeża, intrygująca, miejscami obrzydzająca, ale przy tym dalej ciekawa. Zakończenie też muszę zaliczyć na plus. Niestety, horroru, poza konstrukcją świata, za dużo w niej nie uświadczymy. Jeżeli ją posiadacie (sprzedaż w Bookrage już się zakończyła, nie wiem czy można kupić ją gdzie indziej), to dajcie jej szanse. 7.4/poe

Ta ocena, jak i inne oceny, dostępna również na moim blogu, kiper602ocenia.wordpress.com

Ta niedługa, bo licząca nieco ponad sto sześćdziesiąt stron, historia dzieje się w świecie na pozór podobnym do naszego. Różni się on jednak tym, że jest dużo bardziej ponury. Występuję dwie klasy społeczne, ludzie bardzo bogaci i bardzo biedni. Świat jest mroczny i, niestety, nieco przerysowany. Wydarzenia, które są w nim codziennością są mało prawdopodobne i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poprzedni raz miałem styczność z Anną Kańtoch przy okazji antologii opowiadań nominowanych do nagrody Janusza A. Zajdla. Jej dwa opowiadania tam zamieszczone zrobiły na mnie duże wrażenie, jedno z nich wygrało.Dlatego z tym większą ochotą i oczekiwaniami zabrałem się do lektury Miasta w Zieleni i Błękicie, która była sprzedawana w jednym z poprzednich pakietów bookrage http://bookrage.org/, a jest jej powieściowym debiutem.
Powieść reklamowana jest jako przygoda czarownicy w nieprzyjaznym świecie, z obecną w tle tajemnicą. Tutaj niby wszystko się zgadza, mamy czarownicę, mamy też i zagadkę. Jednak cała reszta, składająca się na fabułę i kreację świata, już taka oczywista nie jest.
Książka zaczyna się opisem wycieczki po ruinach starożytnego miasta. Później dowiadujemy się, że to Miasto Snów, stworzone ongi przez lud Neahelitów, parający się między innymi magią. Został on jednak najechany przez wrogi lud z kontynentu. Od tej pory na wyspie, która jest miejscem opowiadania, widać wyraźny podział na Północ, gdzie żyją niedobitki starożytnego ludu i Południe, zdominowaną przez najeźdźców. Magia została jednak prawie całkowicie wypleniona, ponieważ nowi władcy wyspy są chrześcijanami, a do tego magowie byli niebezpiecznymi przeciwnikami. Ostało się więc tylko kilka enklaw magów. Do jednej z nich trafia nasza bohaterka. Interesujący jest sposób naboru do takich miejsc, bowiem najpierw trzeba… umrzeć, następnie zostać wybranym przez boga magii i wskrzeszonym. Tego zaszczytu dostąpiła też Melisandra, jednak nikt z tego powodu za bardzo się nie cieszy. Pozostali magowie czują do niej niechęć, ponieważ jest nie pełnej krwi Neahelitką, jej krajanie dlatego , że złamała przykazania i zbratała się z magami, ona sama w końcu dlatego , że nie jest typem osoby, która chce i umie się podporządkować, w enklawie zaś nie tylko wymagana jest dyscyplina, ale i przestrzeganie starych Neahelickich tradycji. Sama Melisandra nie jest też postacią którą da się bezwarunkowo lubić. Jest krnąbrna, lubi działać na przekór i nie umie się podporządkować zasadom.
Szybko, jeżeli chodzi o umiejscowienie w fabule, nadchodzi moment kiedy młoda czarodziejka może opuścić szkołę. Wraca do rodzinnego miasta i tu napotyka, już wcześniej wspomnianą, zagadkę, jak również mniej lub bardziej ważne postacie drugoplanowe. Pewien ubogi szlachcic zostaje zamordowany, a jego pamięć wymazana. Wszystko wskazuje na maga, więc nadchodzą dla nich ciężkie czasy. Tym bardziej, że to nie ostatnie słowo sprawcy. Obserwujemy w tym momencie też życie towarzyskie elit miasta, rozterki rodzinne etc. Cała opowieść umiejscowiona jest w na początku ekspansji kolei żelaznych, są też szlachcice, konwenanse etc.
Z tokiem fabuły tajemnic jest coraz więcej, a rozwiązanie jakie zaproponowała nam autorka nie przekonało mnie do końca. Kilka pobocznych wątków, mających pewien potencjał, nie zostało do końca wykorzystanych. Jednak książka ma też kilka niewątpliwych plusów. Opisy są wyważone i dość plastyczne, język, mimo że prosty, ma pewien urok i historia potrafi zaciekawić, kolokwialnie pisząc wciągnąć. Dość ciekawa jest też koncepcja funkcjonowania zaświatów, w których egzystują istoty (demony), których kształtuje wiara ludzka. Jedno stworzenia może być np. bogiem, ale, kiedy ów bóg zostaje zapomniany, może przekształcić się w np. świętego opiekującego się czytelnikami książek fantasy. Czytałem opinie innych czytelników, że ta powieść ich wymęczyła, ja nie podzielam tego odczucia. Była odwrotnie, opowieść mnie w jakiś sposób przyciągała i czytało mi się ją zdecydowanie lepiej niż inne prace, czytane przeze mnie w tym okresie.
Miasto w Zieleni i Błękicie nie jest książką dla każdego. Dla osób takich jak ja, spodziewających się wiele na podstawie późniejszych prac autorki, może być pewnym rozczarowaniem. Również miłośnicy akcji, czy głębi mogą nie być do końca zadowoleni, nawet fani zagadek i tajemnic w paru miejscach fabuły będą kręcić nosem. Książka ta, jednak nadaje się wcale nieźle dla kogoś kto nie ma sprecyzowanych wymagań, a tym bardziej wybujałych przez późniejsze dokonania Kańtoch. Czyta się ją dobrze i to stanowi jej największy atut. Jednak nie jest to atut niezaprzeczalny, jako że wspominałem już o opiniach przeciwnych. Ja jednak wystawiam jej 6.6/poe i z całą pewnością, ale już trochę ostrożniej, przeczytam inne książki spod tego samego pióra. Tym bardziej, że już jedna z nich czeka na mojej półce ( i na czytniku).

Ta, jak również inne, ocena dostępna jest także na moim blogu http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/11/05/anna-kantoch-miasto-w-zieleni-i-blekicie/

Poprzedni raz miałem styczność z Anną Kańtoch przy okazji antologii opowiadań nominowanych do nagrody Janusza A. Zajdla. Jej dwa opowiadania tam zamieszczone zrobiły na mnie duże wrażenie, jedno z nich wygrało.Dlatego z tym większą ochotą i oczekiwaniami zabrałem się do lektury Miasta w Zieleni i Błękicie, która była sprzedawana w jednym z poprzednich pakietów bookrage...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całość fabuły śledzimy za pomocą dzienników głównych bohaterów i ich listów, przesyłanych między sobą. Pierwsza, nadająca ton późniejszym wydarzeniom, część odbywa się w zamku Draculi. Angielski notariusz, Jonathan Harker, przybywa tam aby dopełnić formalności, Dracula bowiem zakupił posiadłość w Londynie. Od początku podejrzewa, że coś jest nie tak, ludzie którzy dowiedzieli się o celu jego podróży żegnają się znakiem krzyża z zabobonym lękiem. Sam hrabia również nie przyczynił się do rozwiania wątpliwości. Pomijając już jego powierzchowność, tworzącą na długie lata kanon wampirzego wyglądu (bladość, długie i ostre kły), nie przeszedł próby lustra, a do tego spotykał się z Harkerem tylko nocami. Nasz bohater odkrywa, że jest więźniem i, że jedyną jego perspektywą na przyszłość jest bycie dawcą krwi dla wampira. Znajduje się w matni psychozy i grozy.

Całość opinii na blogu:
http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/07/13/bram-stoker-dracula-czyli-sredniowieczna-ofiara-czarnego-pru/

Całość fabuły śledzimy za pomocą dzienników głównych bohaterów i ich listów, przesyłanych między sobą. Pierwsza, nadająca ton późniejszym wydarzeniom, część odbywa się w zamku Draculi. Angielski notariusz, Jonathan Harker, przybywa tam aby dopełnić formalności, Dracula bowiem zakupił posiadłość w Londynie. Od początku podejrzewa, że coś jest nie tak, ludzie którzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W prologu terroryści wdzierają się do miejsca gdzie Polska trzyma bomby atomowe. Wybucha 3. wojna światowa, po której z większości świata zostają zgliszcze. Założenia które są kanwą całej fabuły są dość naiwne ale chyba nie dało się inaczej. Tutaj od razu ciekawostka. Książka została wydana w 2006 roku, a akcja dzieje się w roku…2014. Niestety, albo i stety, wizja przyszłości odmalowana przez autora nie sprawdziła się. Polska dalej nie ma broni atomowej a technika jest dalece mniej zaawansowana niż ta w książce. Przejdźmy do sedna fabuły. Naukowcy, po przeprowadzeniu gruntownych testów, wybierają grupę nastolatków którzy mają cofnąć się w czasie i zmienić przyszłość, czyli teraźniejszość. Czy im się to uda? Jakie perypetie przeżyją na drodze do celu?

całość opinii na http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/04/02/operacja-dzien-wskrzeszenia-andrzej-pilipiuk/

W prologu terroryści wdzierają się do miejsca gdzie Polska trzyma bomby atomowe. Wybucha 3. wojna światowa, po której z większości świata zostają zgliszcze. Założenia które są kanwą całej fabuły są dość naiwne ale chyba nie dało się inaczej. Tutaj od razu ciekawostka. Książka została wydana w 2006 roku, a akcja dzieje się w roku…2014. Niestety, albo i stety, wizja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to space kryminał. Do bazy naukowej, zlokalizowanej na rubieżach poznanego wszechświata, dociera rozbitek. W bazie tej dzieją się dziwne rzeczy. Czwórka członków załogi zginęła lub zaginęła, do tego ktoś dopuścił się sabotażu satelicie komunikacyjnym, przez co baza nie ma kontaktu z resztą świata. Nasz rozbitek, który jest również komandorem i pilotem dalekiego zwiadu, musi podjąć się rozwikłania tej zagadki. W książce znajduję się pewien zwrot akcji. Musze przyznać że przyjąłem go z żalem. Wydawał mi się pójściem „na łatwiznę”. Jak się później okazało był to zabieg przemyślany, jednak pewien niesmak pozostał.

Cała opinia tutaj http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/03/28/zoroaster-gwiazdy-umieraja-w-milczeniu-rafal-debski/

Jest to space kryminał. Do bazy naukowej, zlokalizowanej na rubieżach poznanego wszechświata, dociera rozbitek. W bazie tej dzieją się dziwne rzeczy. Czwórka członków załogi zginęła lub zaginęła, do tego ktoś dopuścił się sabotażu satelicie komunikacyjnym, przez co baza nie ma kontaktu z resztą świata. Nasz rozbitek, który jest również komandorem i pilotem dalekiego zwiadu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogrójec Baśni to zbiór opowiadań publikowanych dotychczas tylko w prasie przedwojennej. Zawiera pięć tekstów publikowanych od 1912 do 1922 roku. W tekstach widać wyraźną różnicę między baśniami pierwszymi i ostatnimi. W początkowych opowiadaniach styl przypomina jeszcze ten z „W pomrokach wiary”, jeszcze nie jest do końca ukształtowany.

Całość opinii na blogu
http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/03/13/ogrojec-basni-stefan-grabinski/

Ogrójec Baśni to zbiór opowiadań publikowanych dotychczas tylko w prasie przedwojennej. Zawiera pięć tekstów publikowanych od 1912 do 1922 roku. W tekstach widać wyraźną różnicę między baśniami pierwszymi i ostatnimi. W początkowych opowiadaniach styl przypomina jeszcze ten z „W pomrokach wiary”, jeszcze nie jest do końca ukształtowany.

Całość opinii na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Toccata to zbiór opowiadań sf. Jednak technika i technologia nie jest najważniejszym tematem zbioru. W każdym opowiadaniu mamy przemycone rozmyślania nad różnymi zagadnieniami. W opowiadaniu pierwszym jest to społeczeństwo. Czy zbiorowości ludzkie mogą obrać inną drogę rozwoju niż na ziemi? Materiału do badań dostarcza nam pozaziemska cywilizacja. Drugie opowiadanie pozornie skupia się nad wyjaśnieniem pewnej tajemnicy. Otóż statek kosmiczny został wyposażony w eksperymentalny moduł produkujący tlen i pożywienie. Zasoby te są produkowane przez algi, które jednak w tajemnicy sposób zostają zatrute. Kto je zatruł? W klaustrofobicznych korytarzach statku nikt nie jest wolny od podejrzeń. To właśnie, zachowanie i współżycie ludzkie w sytuacji kryzysowej, jest prawdziwą osią opowiadania

Reszta opinii na
http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/03/12/toccata-krzysztof-borun/

Toccata to zbiór opowiadań sf. Jednak technika i technologia nie jest najważniejszym tematem zbioru. W każdym opowiadaniu mamy przemycone rozmyślania nad różnymi zagadnieniami. W opowiadaniu pierwszym jest to społeczeństwo. Czy zbiorowości ludzkie mogą obrać inną drogę rozwoju niż na ziemi? Materiału do badań dostarcza nam pozaziemska cywilizacja. Drugie opowiadanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze opowiadanie jest zarazem opowiadaniem tytułowym. Pewnemu człowiekowi zalecono zażywanie kąpieli słonecznych. Żeby spełnić tę prośbę szuka on ustronnego miejsca. W końcu znajduje odpowiednie miejsce za miastem. Znajduje się tam tajemniczy mur. Nie ma żadnych widocznych wejść ani otworów, jedyne co się wydostaje przez niego, to woń róż. Nasz bohater oddaje się w jego pobliżu zdrowotnym wpływom promieni słonecznych. Jednak przez woń róż coraz silniej przebija się inny, obcy zapach. Żeby rozwikłać jego zagadkę postanawia przedostać się na drugą stronę muru. Co tam ujrzy? Rozwiązanie, czy może nową zagadkę?

Reszta opinii na blogu
http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/03/11/na-wzgorzu-roz-stefan-grabinski/

Pierwsze opowiadanie jest zarazem opowiadaniem tytułowym. Pewnemu człowiekowi zalecono zażywanie kąpieli słonecznych. Żeby spełnić tę prośbę szuka on ustronnego miejsca. W końcu znajduje odpowiednie miejsce za miastem. Znajduje się tam tajemniczy mur. Nie ma żadnych widocznych wejść ani otworów, jedyne co się wydostaje przez niego, to woń róż. Nasz bohater oddaje się w jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowiadanie otwierające nie jest jak w poprzednim zbiorze opowiadaniem tytułowym. W tym przypadku zwie się ono „Szary pokój’. Poznajemy w nim człowieka, który zmienił mieszkanie z powodu nie sprzyjającej aury w nim panującej. Niestety ta sama aura jest i w nowym mieszkaniu. Jakież było zaskoczenie bohatera, kiedy odkrył, że w obydwu miejscach mieszkał wcześniej ten sam człowiek. Po tej konstatacji jesteśmy świadkami rozmyślań nad „zostawianiem cząstki duszy” w miejscach przebywania. Po jakimś czasie bohatera zaczyna męczyć ponawiający się sen. Kim jest człowiek ze snu? Jakie kroki podejmie bohater aby się snu pozbyć i czy będą skuteczne? Jaka jest tajemnica mieszkania?

Całość opinii na blogu
http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/03/11/szalony-patnik-stefan-grabinski/

Opowiadanie otwierające nie jest jak w poprzednim zbiorze opowiadaniem tytułowym. W tym przypadku zwie się ono „Szary pokój’. Poznajemy w nim człowieka, który zmienił mieszkanie z powodu nie sprzyjającej aury w nim panującej. Niestety ta sama aura jest i w nowym mieszkaniu. Jakież było zaskoczenie bohatera, kiedy odkrył, że w obydwu miejscach mieszkał wcześniej ten sam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początku powieści zapoznani zostajemy ze starym, opuszczonym domem. Ludzie unikają tej siedziby, gdyż podobna tam straszy. Los sprawił, że jednej nocy chroni się tam dwójka wędrowców – kobieta i mężczyzna. Chociaż kobieta ma męża, to dochodzi między nimi do zbliżenia. Owocem tego spotkania będą narodziny naszego bohatera. Zaraz po jego pocięciu matka podrzuca go pod dom kowala, ten przyjmuje znajdę. Bohater powieści już od lat młodzieńczych przejawia silne zdolności mediumiczne. Z czasem zaczyna interesować się nim słynny lekarz psychiatrii z Warszawy. Postanawia przyjąć bohatera do swojego zakładu. Chłopak z czasem zaczyna przejawiać coraz silniejsze zdolności w tym kierunku i staje się sensacją na skalę europejską. Jednak reżim narzucony przez doktora zaczyna mu ciążyć, dodatkowo w jego życiu pojawiają się kobiety, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Od tego momentu zaczyna się nieustanna walka bohatera ze swoimi zdolnościami. To co warto jeszcze podkreślić, i co odróżnia tę książkę od „Cienia Bafometa” jest większa doza akcji.

Całość opinii na blogu
http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/03/11/wyspa-itongo-stefan-grabinski/

Na początku powieści zapoznani zostajemy ze starym, opuszczonym domem. Ludzie unikają tej siedziby, gdyż podobna tam straszy. Los sprawił, że jednej nocy chroni się tam dwójka wędrowców – kobieta i mężczyzna. Chociaż kobieta ma męża, to dochodzi między nimi do zbliżenia. Owocem tego spotkania będą narodziny naszego bohatera. Zaraz po jego pocięciu matka podrzuca go pod dom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja książki dzieje w międzywojennej Warszawie. Furorę robi komediant ukrywający się pod pseudonimem „Czerwony błazen”. Nikt nie zna jego prawdziwego imienia dzięki czemu on, niepokojony przez nikogo, obśmiewa w swoich piosenkach towarzyskie jak i urzędnicze kręgi miasta. Poznajemy też kolejnych bohaterów. Są nimi pani bankierowa Hala i jej dwu adoratorów. Jednym z nich jest prokurator a drugim młody dyplomata. Tego drugiego, Wiktora czy zdrobniale Wika, poznajemy lepiej. Ma on kochającego starszego brata który zastępuje mu ojca jak również młodszą siostrę. Żeby spełnić prośbę pięknej Hali zamierza odkryć tożsamość błazna. Z tego powodu ukrywa się za kulisami kabaretu. Jednak to co ujrzy w garderobie nr. 3 na długo zmieni jego życie. W garderobie tej popełniono morderstwo. Czy zabitym był Czerwony Błazen? Identyfikacja ciała sprawia pewne problemy jako że nikt nie zna tożsamości błazna. W tej chwili do akcji wkracza też komisarz Borewicz. Czy uda mu się rozwikłać zagadkę? Kto, i kogo, zabił? Co w garderobie widział Wiktor że postanowił rzucić posadę i uciekać do Konstantynopola?

Całość opinii tutaj: http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/03/01/czerwony-bzen-aleksander-blazejowski/

Akcja książki dzieje w międzywojennej Warszawie. Furorę robi komediant ukrywający się pod pseudonimem „Czerwony błazen”. Nikt nie zna jego prawdziwego imienia dzięki czemu on, niepokojony przez nikogo, obśmiewa w swoich piosenkach towarzyskie jak i urzędnicze kręgi miasta. Poznajemy też kolejnych bohaterów. Są nimi pani bankierowa Hala i jej dwu adoratorów. Jednym z nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bohaterem książki jest mecenas który zajmuję się sprawą wdowy po pisarzu. Pisarz ten był za swojego życia nieznany. Jednak jego pośmiertne dzieła, wydawane przez instytut któremu zapisał do nich prawa w testamencie, zyskują duży rozgłos. Sprawa, nie małych, tantiem nie jest jednak decydująca. Zastanawiający jest fakt że w części tych dzieł są pewne elementy współczesne, o których pisarz nie mógł wiedzieć za życia. Jakie jest więc rozwiązanie tej tajemnicy? Czy ktoś się podszywa pod pisarza czy może jest jakieś inne rozwiązanie?

Całość opinii tutaj:
http://kiper602ocenia.wordpress.com/2014/02/23/prog-niesmiertelnosci-krzysztof-borun/

Bohaterem książki jest mecenas który zajmuję się sprawą wdowy po pisarzu. Pisarz ten był za swojego życia nieznany. Jednak jego pośmiertne dzieła, wydawane przez instytut któremu zapisał do nich prawa w testamencie, zyskują duży rozgłos. Sprawa, nie małych, tantiem nie jest jednak decydująca. Zastanawiający jest fakt że w części tych dzieł są pewne elementy współczesne, o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to