Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Szczerze zazdraszczam tym wszystkim, którzy zrozumieli treść tejże księgi - bo książką ciężko to nazwać. Posiadam praktycznie całą bibliografię Junga, przeczytaną. Nie twierdzę, że wszystko zrozumiałem, ale też jednak zdecydowana większość jest dla mnie czytelna i zrozumiała. Sam zaś Peterson? Nie wiem o co facetowi chodzi, po prostu nie wiem. Jeśli sam Jung jest momentami nieźle zamotany, to jak nazwać owe dzio Petersona? Na YT facet zdawał się być przejrzysty i zrozumiały. Taki normalny. Jeśli ta książka miała dowieźć jego mądrości i oczytania, to... To dla mnie totalnie odczarorowała Autora. Nie wiem o co mu chodzi. Zmęczył mnie...

Szczerze zazdraszczam tym wszystkim, którzy zrozumieli treść tejże księgi - bo książką ciężko to nazwać. Posiadam praktycznie całą bibliografię Junga, przeczytaną. Nie twierdzę, że wszystko zrozumiałem, ale też jednak zdecydowana większość jest dla mnie czytelna i zrozumiała. Sam zaś Peterson? Nie wiem o co facetowi chodzi, po prostu nie wiem. Jeśli sam Jung jest momentami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę warto przeczytać sobie wiosną. Gdy wszystko budzi się do życia, człek czuje przypływ sił i ochotę na zmiany. Książka pobudza do myślenia a i przydaje siły do wprowadzenia istotnych zmian. Jednak jedno "ale" - autor trafia raczej do, maksimum, trzydziestokilkulatków, w których jeszcze tli się wiara, że samym pozytywnym nastawieniem i ochotą robienia tego, co się w życiu kocha, faktycznie zaczną to robić i z tego pomyślnie żyć. Polskie realia szybko ostudzają radykalnych zwolenników rozwiązań proponowanych przez Ferrisa. Jak dla mnie mnóstwo rozwiązań to czysta utopia lub, co najwyżej, zapis prywatnych doświadczeń samego autora, których można mu szczerze pogratulować i jedynie pozazdrościć.
Tak czy siak przeczytać warto, choć ludziom po 40-ce owa pozycja może dostarczyć raczej frustracji niż pozytywnych odczuć.

Książkę warto przeczytać sobie wiosną. Gdy wszystko budzi się do życia, człek czuje przypływ sił i ochotę na zmiany. Książka pobudza do myślenia a i przydaje siły do wprowadzenia istotnych zmian. Jednak jedno "ale" - autor trafia raczej do, maksimum, trzydziestokilkulatków, w których jeszcze tli się wiara, że samym pozytywnym nastawieniem i ochotą robienia tego, co się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szybki szpil - jestem fanem Badera, acz nie fanatykiem. Mocno jego wiarygodność nadszerpnęła mi sprawa z afro-pozytywnym image'm i tym wszystkim, co rzekomo ze strony osób postronnych czuł, a czego realnie nie usłyszał. Ale to już sprawa samego Hugo i baderologów😉
Okładka książki zdaje się być zapowiedzią tego, co w niej znajdziemy... Domyślasz się bowiem, że masz przed sobą zdjęcie szamana, choć bardziej na to naprowadza cię tytuł niż zdjęcie. Pióra, bęben, wszystko niby gra, ale jakieś takie rozwichrzone. I właśnie owe rozwichrzenie zdaje mi się być najbardziej adekwatnym oddaniem treści "Szamanskiej choroby". Jak gdyby sam autor jej uległ. Jak gdyby złe duchy Syberii nakłoniły Badera do przedwczesnego opisania tego, co ciągle w nim jeszcze pracuje, żyje, wymaga namysłu i przepracowania, a co jego samego pchnęło do wydania sumptem własnym (HB Media).
Książka przedwczesna. Obok "Dzienników kołymskich", "Białej gorączki" nawet nie stała. Korekta tekstu? Dramat. Momentami odnosi się wrażenie, że H. B. dane passusy pisał po pijaku, a korektor sprawdzał na kacu. Polszczyzna wołająca o pomstę do nieba.
Wątek goni wątek. Ctrl c, Ctrl v. Szaman szamana pogania szamanem. Sorry, ale takie mam wrażenie. Jak na Badera książka przeciętna, która jemu samemu winna się odbić czkawką. Tak czy siak polecam - bo lubię Pana Jacka Hugo-Badera. Za 2 tygodnie wybieram się na spotkanie z rzeczonym, jak zwykle będzie barwne😉

Szybki szpil - jestem fanem Badera, acz nie fanatykiem. Mocno jego wiarygodność nadszerpnęła mi sprawa z afro-pozytywnym image'm i tym wszystkim, co rzekomo ze strony osób postronnych czuł, a czego realnie nie usłyszał. Ale to już sprawa samego Hugo i baderologów😉
Okładka książki zdaje się być zapowiedzią tego, co w niej znajdziemy... Domyślasz się bowiem, że masz przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Leżymy sobie łóżku, coś tam czytam, obok 10-letnia córka, która właśnie zaczęła miażdżyć 'Dynastię Miziołków'. Po jakichś 15 minutach mówi: 'Tatusiu, ta książka jest napisana brzydkim językiem. Nie będę jej czytać'. Hmm, dość radykalna ocena, myślę sobie, w końcu to lektura. Biorę zatem książkę i zaczynam czytać. Po zaledwie kilku zdaniach zaczynam rozumieć o co chodziło córce. Rzadko reaguję emocjonalnie przy literaturze dziecięcej, ale tu praktycznie szlag mnie trafił i jasno, głośno i wyraźnie dałem tegoż świadectwo. Nie wiem bowiem jak u Państwa, ale przemyślenia mojej córki na temat rodziny i język, jaki zwykła w tym kontekście używać, dość znacząco odbiega od tego z 'Dynastii'. Nie ma w nim tyle pogardy i bezczelności, która rzuca się w oczy przy pierwszych trzech stronach lektury. Nie wiem, może Państwo macie wybitnie uzdolnione dzieci, które operują dość cynicznym językiem dorosłych, jak dla mnie jednak język tejże książki jest tylko i wyłącznie językiem jej autorki. Autorki, której zdaje się, że bazuje na jakiejś rzeczywistości, ale chyba tylko jej własnej, urojonej. Tyle, nie chce mi się więcej pisać, bo nawet teraz mnie trzepie. I tylko się zastanawiam, kto stoi za wpisaniem tego badziewa na listę lektur. Fascynujące są umysły ludzi, którzy ich nie mają... To za Schopenhauerem.

Leżymy sobie łóżku, coś tam czytam, obok 10-letnia córka, która właśnie zaczęła miażdżyć 'Dynastię Miziołków'. Po jakichś 15 minutach mówi: 'Tatusiu, ta książka jest napisana brzydkim językiem. Nie będę jej czytać'. Hmm, dość radykalna ocena, myślę sobie, w końcu to lektura. Biorę zatem książkę i zaczynam czytać. Po zaledwie kilku zdaniach zaczynam rozumieć o co chodziło...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pogrzebacz Wittgensteina David Edmonds, John Eidinow
Ocena 7,3
Pogrzebacz Wit... David Edmonds, John...

Na półkach:

Jeśliby ktoś oczekiwał, iż będzie miał do czynienia z czymś na wzór "Dialogów" Platona, swoistego rodzaju zapisu rozmowy wielkich filozofów, to zapewne lekko się rozczaruje. Fakt - z książki dowiemy się sporo o poglądach jej głównych bohaterów, niemniej jednak pozostaje spory niedosyt. Już sam tytuł zdaje się sugerować, iż osią narracji będzie sama debata, jej treść, przebieg, tzw. "smaczki" jak choćby ten z pogrzebaczem. Sam pogrzebacz okazuje się być momentami tylko magnesem, który ma przyciągnąć ewentualnego czytelnika. Za dużo powtarzających się treści, długiego kołowania na tematami tylko po to, aby później szybko wylądować. Odrobinę mnie książka zmęczyła i tym, którzy chcieliby nieco zgłębić swą wiedzę z zakresu filozofii, jej historii, raczej nie polecam.

Jeśliby ktoś oczekiwał, iż będzie miał do czynienia z czymś na wzór "Dialogów" Platona, swoistego rodzaju zapisu rozmowy wielkich filozofów, to zapewne lekko się rozczaruje. Fakt - z książki dowiemy się sporo o poglądach jej głównych bohaterów, niemniej jednak pozostaje spory niedosyt. Już sam tytuł zdaje się sugerować, iż osią narracji będzie sama debata, jej treść,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze podziwiam tych wszystkich, którzy przez Dzienniki przebrnęli, zrozumieli i jeszcze czerpali z czytania przyjemność - naprawdę, bez szydery. Osobiście próbowałem kilkakrotnie, ale nie daję rady, no nie daję. Nagromadzone w tej pozycji obrazy, ich intensywność przekraczają moje zdolności percepcyjne. Zdecydowanie łatwiej byłoby mi je pojąć, choćby intuicyjnie, gdyby faktycznie znajdowały się na płótnie, a nie na papierze. Może za kolejnych 10 lat będę bardziej przyspobiony do owej lektury, a tak - poprzestaję na przypisach mądrzejszych od się😉

Szczerze podziwiam tych wszystkich, którzy przez Dzienniki przebrnęli, zrozumieli i jeszcze czerpali z czytania przyjemność - naprawdę, bez szydery. Osobiście próbowałem kilkakrotnie, ale nie daję rady, no nie daję. Nagromadzone w tej pozycji obrazy, ich intensywność przekraczają moje zdolności percepcyjne. Zdecydowanie łatwiej byłoby mi je pojąć, choćby intuicyjnie, gdyby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czysto subiektywnie, zatem hipotetycznie mijając się z obiektywnym stanem rzeczy, Ionesco to dla mnie antenat Houellebecq'a. Taka literatura mogła się zrodzić tylko we Francji... Filozoficzno-psychologiczna głębia być może i nie powala (całe szczęście), jest natomiast na tyle prawdziwym oddaniem rzeczywistości, iż tylko ten, którego doświadczeniem nie stało się to, o czym pisze Ionesco, nie strawi owej lektury... Pierwszy raz czytałem ją w wieku lat około 25,30. Za młody i za głupi, przy czym głupotę przypisuję tylko sobie, nie wiekowi samemu w sobie... Dzisiaj, dokładnie dzisiaj, sięgnąłem po nią po raz drugi. I jestem... Oczarowany? Nie. Podekscytowany? Też chyba nie... Uspokojony. To chyba najbardziej adekwatne określenie. W literaturze zawsze znajdowałem opis tego, na co mnie samemu słów brakowało. Ionesco jest jednym z tych, którzy bez zbędnych egzaltacji i pierdoletów wiernie oddają wewnętrzny stan człowieka. Jest tam i poezja, i bliski absurd, pure nonsens, delikatność i lewy sierpowy. Dla mnie-apokaliptyk, czyli zgodnie z greckim słowa znaczeniem:ktoś, kto objawia, odsłania tajemnicę...

Czysto subiektywnie, zatem hipotetycznie mijając się z obiektywnym stanem rzeczy, Ionesco to dla mnie antenat Houellebecq'a. Taka literatura mogła się zrodzić tylko we Francji... Filozoficzno-psychologiczna głębia być może i nie powala (całe szczęście), jest natomiast na tyle prawdziwym oddaniem rzeczywistości, iż tylko ten, którego doświadczeniem nie stało się to, o czym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ukrywam, że jak dla mnie jedna z najlepszych pozycji Dostojewskiego. O tak wyostrzonym, a zarazem wiernym portrecie psychologicznym człowieka, Freud mógłby jedynie marzyć... Książka zarazem tak głęboka filozoficznie. Na kilkudziesięciu stronach Dostojewski kreśli to, co np. takiemu Szestow owi w jego "Ateny czy Jerozolima" zajęło stron kilkaset😉 chodzi zwłaszcza o kwestię wolności człowieka, jego prawo do "kaprysu" i stosunek do tzw. praw natury, rzekomo wiecznie niezmiennych i obojętnych względem człowieka. Książka ze wszech miar godna polecenia, przeczytania. Wiadomo, Biesy, Bracia Karamazow itd, to klasyka. Dla mnie jednak przygoda z Dostojewskim winna zacząć się właśnie od tego krótkiego opowiadania. Moc

Nie ukrywam, że jak dla mnie jedna z najlepszych pozycji Dostojewskiego. O tak wyostrzonym, a zarazem wiernym portrecie psychologicznym człowieka, Freud mógłby jedynie marzyć... Książka zarazem tak głęboka filozoficznie. Na kilkudziesięciu stronach Dostojewski kreśli to, co np. takiemu Szestow owi w jego "Ateny czy Jerozolima" zajęło stron kilkaset😉 chodzi zwłaszcza o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Profesjonalnych recenzji i opisów tu bez liku, więc podzielę się tylko czysto subiektywną, prywatną opinią. Podobnie jak Mamoń lubię tylko te piosenki, które już słyszałem, lubię przede wszystkim te książki, które już czytałem😉 Zorba to dla mnie wariacja na temat natury człowieka, bardzo zresztą podobna do Narcyza i Zlotoustego Hessego. Ekstrawertyzm kontra introwertyzm, rozum kontra serce, żywioł dionizyjski kontra apolliński. I wiadomo, iż zawsze po takiej lekturze człowiek się zastanawia, do którego z typów mu bliżej, z czym się bardziej utożsamia, co bardziej wyraża jego własną naturę. I "najgorzej" jest wtedy, gdy odnajduje się gdzieś pomiędzy... 😉 Zwłaszcza za młodu owe "pomiędzy" drażni człeka - chcąc się w końcu samookreślić i wychodząc często z błędnego założenia, iż natura ludzka to swoistego rodzaju monolit nagle stwierdza, że... że jednak bliżej mu do pewnego rodzaju masy plastycznej podatnej na ingerencję z zewnątrz, niż raz na zawsze, ściśle określonej, wewnętrznie zespolonej skały, którą tak bardzo chciałby być😉 Nie wiem, być może istnieją Zorbowie w stanie czystym, bardzo chciałbym choć jednego takowego spotkać - z pewnością byłby mym dozgonnym przyjacielem. Nie spotkałem jednak takiego, a jedynym Zorbą, który od czasu do czasu da o sobie znać, to ta część mnie samego, której najrzadziej daję dojść do głosu😉

Profesjonalnych recenzji i opisów tu bez liku, więc podzielę się tylko czysto subiektywną, prywatną opinią. Podobnie jak Mamoń lubię tylko te piosenki, które już słyszałem, lubię przede wszystkim te książki, które już czytałem😉 Zorba to dla mnie wariacja na temat natury człowieka, bardzo zresztą podobna do Narcyza i Zlotoustego Hessego. Ekstrawertyzm kontra introwertyzm,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znosiłem Francuza, swego czasu. Kraków, studia, ponad 20 lat temu, krakowski Bunkier Sztuki i podnieta kumpli/kumpeli nad Hlbcq. Nie rozumiałem tego. Przecież gość był tak cholernie ciężki, obrazoburczy, wiwisekcyjny, że przeciętny 20-latek nie był w stanie skumać o co autorowi biega. I ta powszechna podnieta "Cząstkami elementarnymi"... Hlbcq'a zacząłem rozumieć i smakować po czterdziestce. Serotonina to naprawdę kawał dobrej literatury. Może zabrzmi to seksistowsko (a nawet na pewno), jak dla mnie więcej zrozumienia Hlbcq znajduje jednak wśród mężczyzn niż kobiet. I nie obsceniczność czy erotyczną wiwisekcję chodzi - bardziej o dość werystyczne oddanie męskiego stanu ducha tuż przed, w trakcie jak i po kryzysie wieku średniego😉 mnie akurat pomógł - przez moment uległem solipsystycznej pokusie a zarazem kłamliwej konstatacji, iż jeno mej personie w głowie kłębią się Iście szatańskie i chore myśli... Po raz enty literatura dowiodła, że jakkolwiek nie byłbym opętany i chory, to jednak wśród literatów to norma😉

Nie znosiłem Francuza, swego czasu. Kraków, studia, ponad 20 lat temu, krakowski Bunkier Sztuki i podnieta kumpli/kumpeli nad Hlbcq. Nie rozumiałem tego. Przecież gość był tak cholernie ciężki, obrazoburczy, wiwisekcyjny, że przeciętny 20-latek nie był w stanie skumać o co autorowi biega. I ta powszechna podnieta "Cząstkami elementarnymi"... Hlbcq'a zacząłem rozumieć i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bodajże na tylnej okładce, w recenzji, pojawiło się pojęcie czerni absolutnej, mające znamionować charakter owego dzieła. Słusznie, celnie i adekwatnie. Wilson to istny mistrz słowa, malarz pośród pisarzy, skryba pośród malarzy. Cudotwórca. Czytałem go bezpośrednio po którejś tam lekturze "Notatek z podziemia" Dostojewskiego. I dla mnie było to continuum. Nie treści ściśle się tyczące, ale wrażliwości, wglądu. Płaczę, boleję, cierpię wręcz z powodu literackiej comy R. McL.Wilsona...Jak dla mnie był nowym, nowym... Nie dokończę. Czymś i kimś tak nowym, że aż nierealnym, czego dowodzi jego dzisiejsza absencja literacka. Mistrzu, wróć...

Bodajże na tylnej okładce, w recenzji, pojawiło się pojęcie czerni absolutnej, mające znamionować charakter owego dzieła. Słusznie, celnie i adekwatnie. Wilson to istny mistrz słowa, malarz pośród pisarzy, skryba pośród malarzy. Cudotwórca. Czytałem go bezpośrednio po którejś tam lekturze "Notatek z podziemia" Dostojewskiego. I dla mnie było to continuum. Nie treści ściśle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, dzięki której po części poznałem siebie, a już na pewno dzięki której poznałem moją żonę. Ja, prawie 20 lat temu, jako świeżo upieczony 30-latek, rozedrgany, przewrażliwiony, po lekturze setek książek obciążających psychikę, z ciągle żywym wspomnieniem studiów, mieszkającym na zmianę w Krakowie lub Rzymie itd itp. I nagle Zaułek łgarza. Maksymalne uproszczenie. Istna brzytwa Ockhama, emocjonalno-estetyczna. Facet, Wilson, pozwolił mi nazwać w sobie samym me własne uczucia, fascynacje, wrażliwość. I nade wszystko szyderę, którą zawsze okraszałem to wszystko, co piękne i wzniosłe. Inspirowany tekstami Roberta, lekturą i obrazami Nowosielskiego namalowałem nawet portret mej przyszłej żony. Masakra jakaś, po dzień dzisiejszy zdobi (szpeci?) ścianę salonu. Ale była w tym Prawda. Dla mnie podstawowa kategoria rzeczywistości. Grecka aletheia. Wilson to dla mnie nade wszystko Prawda...

Książka, dzięki której po części poznałem siebie, a już na pewno dzięki której poznałem moją żonę. Ja, prawie 20 lat temu, jako świeżo upieczony 30-latek, rozedrgany, przewrażliwiony, po lekturze setek książek obciążających psychikę, z ciągle żywym wspomnieniem studiów, mieszkającym na zmianę w Krakowie lub Rzymie itd itp. I nagle Zaułek łgarza. Maksymalne uproszczenie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Witam. Po raz pierwszy książkę przeczytałem zaraz po jej pierwszym polskim wydaniu i byłem w ciężkim szoku. Przyzwyczajony do Dostojewskiego, Hessego, Tołstoja odrzucała mnie praktycznie cała współczesna literatura. Nie byłem jej w stanie czytać. Nie wiem, co zadecydowało o kupnie Wilsona-na pewno nie była to żadna recenzja, polecenie itd. Książka bowiem dopiero co weszła na rynek. Mniejsza jednak o t o - wraz z pierwszymi akapitami "Ulicy marzycieli" wiedziałem, że w końcu znalazłem coś nowego i na tyle wielkiego, żeby po części stracić dla tego głowę. Mam już za sobą chyba z 4,5 lektur owej książki i za każdym razem jestem pod wrażeniem. Gorzej nawet - od lat poszukuję czegoś, co zrobiłoby na mnie podobne wrażenie i nie znajduję... Szkoda, że Robert Mc Liam Wilson popełnił tylko trzy tytuły. Każdy z nich to czysta przyjemność smakowania słowa i odkrywania światów, których istnienie przeczuwamy, ale nie zawsze potrafimy nazwać. Jeśli ktoś podsunie mi jakiś substytut Wilsona, będę wdzięczny i zobowiązany. W sumie głównie łatwego założyłem tutaj konto😉

Witam. Po raz pierwszy książkę przeczytałem zaraz po jej pierwszym polskim wydaniu i byłem w ciężkim szoku. Przyzwyczajony do Dostojewskiego, Hessego, Tołstoja odrzucała mnie praktycznie cała współczesna literatura. Nie byłem jej w stanie czytać. Nie wiem, co zadecydowało o kupnie Wilsona-na pewno nie była to żadna recenzja, polecenie itd. Książka bowiem dopiero co weszła...

więcej Pokaż mimo to