Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Z pewnością każdy z nas w swoim otoczeniu dostrzega tak zwanych "innych". Niestety, tacy ludzie z reguły trzymają się na uboczu i postrzegani są przez większość jako dziwacy. Tymczasem warto dowiedzieć się, co jest przyczyną ich inności oraz mieć na uwadze to, iż ta inność nie czyni ich wcale gorszymi od nas. Czasami spowodowana jest chorobą, innym razem traumatycznymi wydarzeniami z przyszłości, niekiedy wynika po prostu z charakteru danej osoby. Całkiem niedawno miałam okazję przeczytać powieść A. J. Steiger, pt.: "Moje serce, mój wróg", która stawia w zupełnie nowym świetle osoby dotknięte zespołem Aspergera.

Niespełna osiemnastoletnia Alvie ma zespół Aspergera i próbuje udowodnić, że jest samodzielna i może mieszkać bez jakiejkolwiek opieki. Bardzo zależy jej na wolności, a szanse na pozytywną opinię kuratora są całkiem spore. Dziewczyna pracuje w ogrodzie zoologicznym i każdego dnia musi zmagać się z samą sobą, próbować nawiązywać właściwe relacje z ludźmi. Na swojej drodze spotyka Stanleya, tajemniczego chłopaka chodzącego o lasce, wydającego się tak bardzo kruchym. Alvie i Stanley zaczynają się do siebie zbliżać, ale oboje muszą walczyć z chorobą i przeszłością, która chce stanąć im na drodze.

Chyba jeszcze nie spotkałam się z tematyką autyzmu w literaturze młodzieżowej i bardzo dobrze, że wreszcie taka książka się ukazała. O autyzmie zapewne słyszał prawie każdy, ale o Aspergerze słyszy się już nieco mniej. Nie chcę wnikać w szczegóły medyczne, lecz z reguły mówi się, że zespół Aspergera to łagodniejsza forma autyzmu. Istotne jest jednak to, że wbrew pozorom sporo osób jest dotkniętych Aspergerem. Dzięki tej książce można wniknąć w psychikę takich ludzi, zobaczyć, jakie są ich cechy szczególne i może też dowiedzieć się, jak powinniśmy się wobec nich zachowywać. Przede wszystkim książka ta uświadamia nam, że oni także mają uczucia, marzenia, emocje i chcą normalnie żyć. Oprócz tego porusza ona temat doświadczeń z przeszłości, które mogą znacznie wpływać na nasze obecne życie.

Powieść czyta się naprawdę szybko, jest ona bardzo wciągająca i ciekawa, na brak akcji nie można narzekać. Autorce udało się wykreować wiarygodnych i intrygujących bohaterów, których nie sposób nie polubić. Kibicowałam im od samego początku i bardzo się z nimi zżyłam. Poza tym książka dostarcza ogromnej masy emocji. Momentami jest wzruszająca, momentami zabawna. Uczy ona dostrzegania drugiego człowieka, a także empatii. Jedyne do czego mogę się przyczepić to nadmierny naturalizm, aczkolwiek wielu osobom pewnie nie będzie on przeszkadzał.

"Moje serce, mój wróg" to mądra i dająca do myślenia książka, która jest świetną lekturą zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych. Polecam ją chociażby nauczycielom, którzy z pewnością na swojej zawodowej drodze mogą spotkać osobę dotkniętą zespołem Aspergera. Książka A. J. Steiger może również stanowić motywację, nadzieję, dać siłę do walki z własnymi słabościami.

Z pewnością każdy z nas w swoim otoczeniu dostrzega tak zwanych "innych". Niestety, tacy ludzie z reguły trzymają się na uboczu i postrzegani są przez większość jako dziwacy. Tymczasem warto dowiedzieć się, co jest przyczyną ich inności oraz mieć na uwadze to, iż ta inność nie czyni ich wcale gorszymi od nas. Czasami spowodowana jest chorobą, innym razem traumatycznymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzka natura jest dość przewrotna. Niby mamy instynkt samozachowawczy, ale lubimy też ryzykować, czasem z głupoty, czasem całkowicie świadomie. Większość z nas lubi także się bać, aczkolwiek najlepiej wtedy, gdy zagrożenie jest fikcyjne. Taką możliwość dają nam rozmaite horrory, thrillery, kryminały. Kilka dni temu swoją premierę miała pierwsza część serii "The Hatching", a mianowicie "Wyklucie" autorstwa Ezekiela Boone'a.

W tajemniczej peruwiańskiej dżungli dziwna czarna masa pochłania pewnego amerykańskiego turystę. Tymczasem w innych miejscach na świecie dokonują się szokujące odkrycia. Szalejące sejsmografy, tajemnicze katastrofy, bomby atomowe. W tym samym czasie do jednego z amerykańskich laboratoriów dociera przesyłka z Ameryki Południowej. Czym grozi jej otwarcie? Jaki związek mają ze sobą wszystkie te wydarzenia?

Książka wciąga już od pierwszych stron i nie pozwala oderwać się od siebie. Cały czas coś się dzieje, akcja jest niezwykle dynamiczna i czytelnik z pewnością nie może się nudzić podczas lektury. Wszystkie wydarzenia są bardzo intrygujące, a co najważniejsze, autor potrafi odpowiednio budować napięcie. Całość dopełniają świetne i szczegółowe opisy, które mocno oddziałują na wyobraźnię i nie pozwalają wieczorem zasnąć. Myślę, że właśnie o to chodzi w dobrym thrillerze.

Bohaterów w tej książce jest tak samo dużo jak wydarzeń. Co prawda przez to trudno jest jakoś szczególnie przywiązać się do któregoś z nich, ale taka jest forma tej książki. Niewątpliwie każda postać coś wnosi do całej historii i ma pewne cechy szczególne, dzięki czemu w jakiś sposób się wyróżnia.

Ogromną zaletą powieści jest również to, że dostarcza ona czytelnikowi sporo emocji. Niekiedy są one bardzo skrajne. Wszystko jest napisane bardzo wiarygodnie i doskonale trafia do czytelnika, przez co nie może on przestać myśleć o tym, co się dzieje z bohaterami. Smaczku dodają oczywiście pająki. Nawet jeśli ktoś się ich nie boi to po tej lekturze może zmienić zdanie. Jedyną wadą książki jest to, że pod koniec wszystko bardzo się gmatwa, ale zapewne kolejne części wiele wyjaśnią.

"Wyklucie" polecam wszystkim fanom mrocznych, mrożących krew w żyłach opowieści. Jest to również doskonała propozycja dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym gatunkiem. Z pewnością będzie to dla Was wielka przygoda.

Ludzka natura jest dość przewrotna. Niby mamy instynkt samozachowawczy, ale lubimy też ryzykować, czasem z głupoty, czasem całkowicie świadomie. Większość z nas lubi także się bać, aczkolwiek najlepiej wtedy, gdy zagrożenie jest fikcyjne. Taką możliwość dają nam rozmaite horrory, thrillery, kryminały. Kilka dni temu swoją premierę miała pierwsza część serii "The...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Już od lat uwielbiam baśniowe opowieści, toteż bardzo zachwyciły mnie chociażby "Rywalki". Kiedy zobaczyłam, że "Pocałunek zdrajcy" autorstwa Erin Beaty to idealna lektura dla fanów "Rywalek", stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Z reguły jestem sceptyczna do takich rekomendacji, ale wierzyłam w to, iż ta książka zapewni mi kawał dobrej rozrywki. Czy rzeczywiście tak było?

Sage Fowler od kiedy straciła rodziców, wychowuje się u swojego wujostwa. Dziewczyna kończy szesnaście lat i nadchodzi czas, aby wysłać ją do swatki, która ma znaleźć jej odpowiedniego męża. Rozmowa ze swatką nie przebiega jednak tak, jak by tego oczekiwał jej wujek. Sage nie zamierza bowiem udawać spokojnej panienki, która marzy tylko o zamążpójściu. Dziewczyna uważa, że świetnie może poradzić sobie sama. Tymczasem swatka proponuje jej stanowisko swojej asystentki. Sage będzie musiała szpiegować kandydatów i kandydatki do małżeństwa i pomagać jej w kojarzeniu par. Podczas którejś z misji dziewczyna poznaje tajemniczego mężczyznę, który niewiele chce o sobie powiedzieć. Co ukrywa, kim tak naprawdę jest i co wyniknie z tej znajomości?

Początek książki nieco mi się dłużył, bo oprócz kilku ciekawych scen, dużo było przestojów, ale na szczęście szybko się to zmieniło i zaczęła się już konkretna akcja. "Pocałunek zdrajcy" to powieść, która bardzo wciąga i jest naprawdę przyjemna w odbiorze dla czytelnika. Nie jest to może jakaś bardzo ambitna lektura, ale potrafi zainteresować i dostarcza sporo rozrywki, toteż oceniam ją dość wysoko, bowiem swoje zadanie spełnia. Czy jest podobna do "Rywalek"? Trochę może tak, ale wbrew pozorom książka ta nie skupia się wcale aż tak na swataniu. Powiedziałabym wręcz, że jest to nieco przygodowa powieść, z wojskiem w tle.

Sage Fowler to świetnie wykreowana bohaterka. Jest uparta, sprytna, spostrzegawcza, ciekawska. Naprawdę dobrze czyta się książki, w których pojawiają się bohaterowie, którzy wiedzą czego chcą i biorą los w swoje ręce. Interesującą postacią jest również Carter, który skrywa wiele sekretów. Zresztą w armii można znaleźć kilka innych ciekawych osób. Chyba nieco bardziej zawodzą drugoplanowe postacie żeńskie. Swatka wydaje się mieć potencjał, ale autorka poświęciła jej chyba zbyt mało miejsca w tej książce. Chciałabym bardziej poznać relacje, które łączyły ją z Sage. Poza tym inne kandydatki na żony wypadają trochę mdło, aczkolwiek może właśnie o to autorce chodziło, aby pokazać, większość tych dziewcząt była do siebie podobna i kreowano je na spokojne, delikatne i uległe żony.

Książka dostarcza czytelnikowi całkiem sporo pozytywnych emocji, choć nie brakuje i wzruszeń. To błyskotliwa, dynamiczna opowieść o dziewczynie, która nie chce być taka, jak inne. Polecam ją wszystkim wielbicielom takich pogmatwanych opowieści z całkiem przyjemnym wątkiem miłosnym. Mam nadzieję, że rzeczywiście ukażą się kolejne części.

Już od lat uwielbiam baśniowe opowieści, toteż bardzo zachwyciły mnie chociażby "Rywalki". Kiedy zobaczyłam, że "Pocałunek zdrajcy" autorstwa Erin Beaty to idealna lektura dla fanów "Rywalek", stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Z reguły jestem sceptyczna do takich rekomendacji, ale wierzyłam w to, iż ta książka zapewni mi kawał dobrej rozrywki. Czy rzeczywiście tak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Diagnoza Anna Dembowska, Grzegorz Golojuch
Ocena 6,7
Diagnoza Anna Dembowska, Grz...

Na półkach:

Jakiś czas temu mieliśmy okazję oglądać medyczno-kryminalny serial "Diagnoza". Spotkał się on z wieloma pozytywnymi recenzjami i dużym zainteresowaniem widzów, dzięki czemu planowana jest kolejna seria. Pod koniec ubiegłego roku ukazała się natomiast książka o tym samym tytule, która oparta jest właśnie na danym serialu. Czy ona również ma szanse stać się hitem?

Anna wraca ze Szwecji do Polski z bardzo ważną życiową misją. Ma szansę, aby odbić się od dna. Niestety, dochodzi do wypadku autobusowego, a jedną z rannych jest właśnie Anna. Kobieta traci pamięć i nawet nie wie jak się nazywa. Co ciekawe, jej dokumenty giną. Pacjentce próbuje pomóc lekarz, który wyciągnął ją z autobusu, Michał. Czy Annie uda się odzyskać tożsamość oraz przypomnieć sobie wszystko? Dlaczego lekarz Jan Artman dziwnie reaguje na jej widok?

Z reguły podchodzę dość sceptycznie do książek pisanych na podstawie filmów lub produkcji telewizyjnych, bo często taki zabieg się nie udaje. Tak jak filmom ciężko jest dorównać książkowym pierwowzorom, tak i książkom ciężko dorównać filmom, na których bazują. Na szczęście w przypadku "Diagnozy" książka wypadła całkiem nieźle i może być świetną lekturą zarówno dla tych, którzy oglądali serial, jak i dla tych, którzy jeszcze się z nim nie zapoznali. Różnice pomiędzy wersją ekranową a papierową są raczej nieznaczne, książka wiernie odzwierciedla poszczególne odcinki serialu.

Powieść czyta się całkiem przyjemnie i potrafi ona zainteresować czytelnika. Razem z Anną odkrywamy powoli różne tajemnice związane z jej życiem i szczerze jej kibicujemy. Autorom udało się zbudować napięcie i jeśli ktoś nie oglądał serialu, to z pewnością pewnych rzeczy na początku książki nie będzie wiedział i wiele razy będzie zaskoczony. Oczywiście książka nie jest pozbawiona wad. Najbardziej w oczy rzuca się chyba to, że styl nie jest jeszcze dopracowany i momentami przypomina trochę scenariusz. Wydaje mi się jednak, że z upływem stron było coraz lepiej. Nie do końca podobało mi się też to, że niektóre rozdziały się powtarzały, tylko z różnych perspektyw. Jakoś dziwnie to wypadło i trochę nudziło.

Bohaterów nie ma w tej książce jakoś szczególnie dużo, ale są dość interesujący. O Annie mało wiadomo i czytelnik dowiaduje się wszystkiego dopiero z czasem. Michał natomiast to z jednej strony facet unikający zobowiązań, a z drugiej bardzo dobry i troskliwy człowiek. Sporo emocji budzi doktor Jan, który wydaje się niezwykle tajemniczy. Zaletą książki jest to, że wnika w psychikę tych postaci, pokazuje ich rozterki, przemyślenia.

Jak już wcześniej wspominałam, książkę polecam wszystkim, którzy lubią takie medyczno-kryminalne klimaty, a także tym, którzy zainteresowani są tematyką utraty pamięci. "Diagnoza" to wciągająca opowieść o odkrywaniu siebie, walce o swoje prawa, determinacji, pomocy innym. Lektura pomimo drobnych wad powinna usatysfakcjonować wielbicieli serialu (i nie tylko).

Jakiś czas temu mieliśmy okazję oglądać medyczno-kryminalny serial "Diagnoza". Spotkał się on z wieloma pozytywnymi recenzjami i dużym zainteresowaniem widzów, dzięki czemu planowana jest kolejna seria. Pod koniec ubiegłego roku ukazała się natomiast książka o tym samym tytule, która oparta jest właśnie na danym serialu. Czy ona również ma szanse stać się hitem?

Anna wraca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminały i thrillery cieszą się w ostatnim czasie ogromną popularnością. Okazuje się jednak, że nie musimy daleko szukać, aby znaleźć jakiś dobry kryminał, bowiem polscy autorzy udowadniają, iż oni także potrafią budować napięcie, wymyślać świetne intrygi i nieoczekiwane zwroty akcji. Za kilka dni swoją premierę będzie miała powieść "Czerwony parasol" autorstwa Wiktora Mroka, który podobno wcale nie chciał zostawać pisarzem, ale widocznie okazało się to silniejsze od niego. Czy książka jest godna uwagi?

Moskwa, niespełna osiemnastoletnia Tatiana wraca z treningu i jeszcze nie ma świadomości, jaka tragedia rozegrała się w jej domu. Dziewczyna znajduje ciała zamordowanych rodziców oraz siostry. Dziewczyna nie zamierza siedzieć i rozpaczać, chce działać, bowiem ma wystarczające zabezpieczenie. W skrytce znajduje pendrive'a oraz tajemnicze ampułki. Teraz czeka ją przedwczesny sprawdzian z dorosłości i wiele trudnych decyzji. Czy łatwo jest być bezwzględnym? Czy można tak po prostu zabić kogoś z zimną krwią tylko po to, aby wykonać zadanie?

Warto wiedzieć, że "Czerwony Parasol" jest historią opartą na faktach, co zmienia podejście do lektury. Nie traktujemy już jej jak fikcję, tylko mamy świadomość tego, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Powieść porusza między innymi popularny ostatnio temat działalności służb specjalnych. Można dowiedzieć się z niej sporo ciekawych rzeczy i poznać różne tajne metody działania. Nie brakuje pewnych kontrowersyjnych momentów, a to zawsze działa na korzyść książki.

"Czerwony Parasol" zasługuje na uwagę między innymi dlatego, że autor trzyma czytelnika przez cały czas w napięciu. Nie brakuje tu licznych niewiadomych i wręcz chłonie się każdą stronę, żeby tylko poznać ciąg dalszy. Co prawda zdarzyło się kilka bardziej statycznych momentów, ale nie zaburzyły one ogólnego odbioru lektury. Liczne zwroty akcji oraz mroczny klimat całej historii rekompensują jakiekolwiek przestoje. Poza tym ogromne brawa należą się za świetny styl, który cechuje dojrzałość, a zarazem swego rodzaju lekkość i humor "z wyczuciem". Nie brakuje także wątku miłosnego, który w pewnym momencie może nieco za bardzo wysuwa się na pierwszy plan, ale bez wątpienia dodaje książce barw.

Autorowi udało się wykreować intrygujących bohaterów. Na szczególną uwagę zasługuje główna postać, Tatiana, bowiem nie jest ona typowym przykładem bohatera powieści kryminalnej. Dziewczyna jest silna, zdeterminowana, ale zarazem jest nastolatką, którą spotkała wielka tragedia. Inne postacie również sporo wnoszą do całej historii. Zauważyłam tylko, że pewne ich cechy są zbyt wyidealizowane, co nieco zaburza wiarygodność, ale właściwie często zdarza się, iż nie wiemy jak to się stało, że dany bohater był w stanie dokonać tego i tego.

Podsumowując, wszyscy wielbiciele kryminałów powinni być usatysfakcjonowani. Pomimo pewnych niedociągnięć, książkę czyta się sprawnie i z wielkim zainteresowaniem. Myślę, że każda kolejna książka Mroka ma szansę być jeszcze lepsza, toteż z niecierpliwością na nie czekam.

Kryminały i thrillery cieszą się w ostatnim czasie ogromną popularnością. Okazuje się jednak, że nie musimy daleko szukać, aby znaleźć jakiś dobry kryminał, bowiem polscy autorzy udowadniają, iż oni także potrafią budować napięcie, wymyślać świetne intrygi i nieoczekiwane zwroty akcji. Za kilka dni swoją premierę będzie miała powieść "Czerwony parasol" autorstwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Piąta pora roku" jest książką dosyć oryginalną, która znacznie odbiega od znanych nam powieści fantasy. Muszę jednak przyznać, że zarazem jest specyficzna i niekoniecznie przypadnie do gustu każdemu. Jej niewątpliwe zalety to barwne i misterne opisanie świata przedstawionego, dbałość o szczegóły, świetna kreacja bohaterów. Książka niesie również ponadczasowe prawdy moralne i skłania do refleksji.

"Piąta pora roku" jest książką dosyć oryginalną, która znacznie odbiega od znanych nam powieści fantasy. Muszę jednak przyznać, że zarazem jest specyficzna i niekoniecznie przypadnie do gustu każdemu. Jej niewątpliwe zalety to barwne i misterne opisanie świata przedstawionego, dbałość o szczegóły, świetna kreacja bohaterów. Książka niesie również ponadczasowe prawdy moralne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W ostatnim czasie ogromną popularnością cieszą się kryminały. Czytają je zarówno mężczyźni, jak i kobiety, osoby młodsze i starsze. Szczególne "wzięcie" mają kryminały skandynawskie, ale warto dać szansę także autorom z innych części świata. Ostatnio zrobiło się dość głośno o książce niemieckiego powieściopisarza Jonasa Winnera, "Murder Park. Park morderców", będącej połączeniem kryminału i thrillera. Czy spotkanie z tą lekturą okazało się owocne?

Zodiac Island to samotna wyspa leżąca nieopodal USA. Funkcjonuje tam park rozrywki tematycznie związany ze znakami zodiaku. Niestety, po parku grasuje morderca, który upatrzył sobie przede wszystkim młode kobiety. Po serii bardzo brutalnych morderstw, park zostaje zamknięty. Dwadzieścia lat później ktoś wpada na pomysł, aby zrobić z tego miejsca skansen najsłynniejszych na świecie zbrodni i morderców. Dwanaście osób zostaje zaproszonych na weekend do parku, aby go przetestować. Są to przede wszystkim dziennikarze oraz ludzie, którzy mieli styczność z dawnym parkiem. Niestety, nadchodzi sztorm i wszelka łączność zostaje zerwana. Na dodatek zaczynają się dziać różne dziwne rzeczy i krążą pogłoski, że morderca nadal jest na wolności...

Książkę muszę pochwalić przede wszystkim za wyjątkowy klimat. Stary, cieszący się złą sławą park rozrywki, zardzewiałe karuzele, mroczne tunele, morderca sprzed lat, a na dodatek dwanaście osób, z których właściwie każdy może być zabójcą. Między nimi toczy się swego rodzaju gra. Pewne elementy są czytelnikom już znane z innych książek, ale pomimo tego fabuła nie nudzi i potrafi czymś zaskoczyć. Ciekawa jest zresztą forma tego kryminału, bowiem oprócz standardowej akcji pojawiają się wywiady z uczestnikami i stanowią one dodatkowe poszlaki...

Bohaterowie są bardzo intrygujący, każdy jest swego rodzaju indywidualnością i wiele wnosi do całej historii. Najciekawszą postacią moim zdaniem jest główny bohater, który potrafi świetnie zmylić czytelników i ma bogatą historię życiową. Cierpi na różnego rodzaju urojenia, w których naprawdę ciężko się połapać i momentami nie wiadomo, co jest prawdą, a co tylko wytworem jego wyobraźni. Istotne jest dla mnie to, że o morderstwo podejrzany jest właściwie każdy. W niektórych książkach od początku mamy jakieś dwa, trzy typy, a tutaj sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Poza tym jest to thriller psychologiczny, więc dużą rolę odgrywa właśnie psychika bohaterów, co znacznie ubarwia historię kryminalną, dodaje jej smaku i pozwala lepiej zrozumieć motywy postaci.

Czy książka ma jakieś wady? Cóż, nie jestem specjalistką od kryminałów, ale mam wrażenie, że początkowo akcja rozgrywa się zbyt powoli. Później jest już dużo niespodziewanych zwrotów itd., lecz sam początek niestety, ale może odrobinę znużyć. Z kolei w dalszej części autor jak gdyby chciał to nadrobić i czasami wszystko staje się chyba aż za bardzo pogmatwane i trzeba naprawdę bardzo się skupić, bo łatwo zgubić wątek. Te usterki można jednak wybaczyć, bowiem w ogólnym rozrachunku książka wypada dobrze, fabuła intryguje, klimat odpowiednio nastraja czytelnika, emocji nie brakuje.

Myślę, że jest to doskonała lektura nie tylko dla tych, którzy na co dzień czytają kryminały, ale również dla tych, którzy sięgają po nie rzadziej lub prawie wcale. Ta książka naprawdę może zaskoczyć, nie jest to bowiem taki zwykły, klasyczny kryminał i thriller. Książka wciąga, niepokoi, fascynuje.

W ostatnim czasie ogromną popularnością cieszą się kryminały. Czytają je zarówno mężczyźni, jak i kobiety, osoby młodsze i starsze. Szczególne "wzięcie" mają kryminały skandynawskie, ale warto dać szansę także autorom z innych części świata. Ostatnio zrobiło się dość głośno o książce niemieckiego powieściopisarza Jonasa Winnera, "Murder Park. Park morderców", będącej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie Jorge Cham, Daniel Whiteson
Ocena 8,1
Nie mamy pojęc... Jorge Cham, Daniel ...

Na półkach:

Wszechświat dla każdego jest wielką zagadką, a naukowcy stale prześcigają się w rozmaitych teoriach związanych z jego początkiem, rozmiarami, końcem, życiem pozaziemskim itp. Do odkrycia jest naprawdę wiele, nawet nie jesteśmy w stanie pojąć ile. Książka "Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie" nie da nam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale pokaże, czego jeszcze nie wiemy i gdzie możemy próbować szukać rozwiązania.

Jorge Cham to rysownik, który stworzył serię komiksów PHD, a oprócz tego jest doktorem robotyki Uniwersytetu Stanforda. Z kolei Daniel Whiteson to profesor fizyki cząstek elementarnych Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvinie i członek Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego. Prowadzi różne badania w Europejskim Ośrodku Badań Jądrowych CERN, do których wykorzystuje Wielki Zderzacz Hadronów. Któregoś dnia postanowili napisać książkę o najbardziej nurtujących pytaniach dotyczących kosmosu.

Książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie i szybko, pomimo tego, że dotyczyła ona dość skomplikowanych naukowych zagadnień. Autorom udało się jednak przedstawić je w bardzo przejrzysty sposób, zrozumiały także dla tych, którzy ze ścisłą nauką w ogóle nie mają do czynienia. Istotne jest to, że całość zabarwiona została humorem i wiele zagadnień wyjaśniono właśnie w taki sposób. Na uwagę zasługuje także ogromna ilość rysunków, wykresów itp., które znacznie ułatwiają zrozumienie treści, a przy tym uatrakcyjniają lekturę.

Myślę, że "Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie" zainteresuje naprawdę wiele osób, a niektórych może zainspiruje do wybrania w życiu ścieżki naukowej. Dzięki tej książce można dowiedzieć się, że naprawdę bardzo dużo rzeczy jest jeszcze do odkrycia. To, co wiemy to zaledwie ułamek tego, co jeszcze nieodkryte. Autorzy nie stawiają żadnych tez, ale sugerują różne możliwe wyjaśnienia poszczególnych zjawisk. Książka pozwala także odejść od typowego toku myślenia, bardziej otworzyć się na wiedzę. Możliwe, że pewne rzeczy wydają nam się w tej chwili niemożliwe, bo po prostu nasz mózg jeszcze nie potrafi tego do siebie dopuścić.

"Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie" polecam każdemu, kto chciałby dowiedzieć się czegoś o wszechświecie, a także mieć świadomość, czego jeszcze nie wiemy i co można odkryć. Z pewnością pewne zjawiska wydadzą nam się bardziej zrozumiałe. O niektórych rzeczach dotychczas w ogóle nie słyszałam i dopiero ta książka powiedziała mi o nich. Wzbudza ona taki prawdziwy głód wiedzy, inspiruje i motywuje.

Wszechświat dla każdego jest wielką zagadką, a naukowcy stale prześcigają się w rozmaitych teoriach związanych z jego początkiem, rozmiarami, końcem, życiem pozaziemskim itp. Do odkrycia jest naprawdę wiele, nawet nie jesteśmy w stanie pojąć ile. Książka "Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie" nie da nam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale pokaże, czego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z pewnością każdy zna lub też słyszał o osobie, która odeszła z tego świata zbyt szybko... Staramy się wówczas pielęgnować pamięć o niej. Ponad dziesięć lat temu wszystkich zszokowała wieść o tragicznym wypadku, w którym zginął obiecujący siatkarz Arkadiusz Gołaś. Ta biografia powstała po to, aby każdy dowiedział się, jak wspaniałym nie tylko sportowcem, ale i człowiekiem był Gołaś.

Przede wszystkim chciałam pochwalić wydawców, bowiem książka prezentuje się naprawdę dobrze. Twarda oprawa, przyjazna czytelnikowi czcionka, różne zdjęcia z życia Gołasia. Kolejnym plusem jest to, iż czyta się ją naprawdę szybko i większość rozdziałów może zainteresować nawet te osoby, które nie interesują się siatkówką lub też nigdy nie słyszały o Arku Gołasiu. Autor ciekawie przechodzi od tematu do tematu i wciąga czytelnika w swoją opowieść. Pełni rolę obiektywnego narratora, nie ocenia, nie komentuje, tylko i wyłącznie opowiada.

Myślę, że ta biografia bardzo zyskała na tym, iż w dużej części składa się ona z opowieści innych osób o Gołasiu. Mowa tu o rodzinie, trenerach, kolegach itp. Szczególnie ciekawe były wypowiedzi Krzysztofa Ignaczaka, który zresztą słynie z "daru mówienia". Poza tym znalazłam w tej książce sporo ciekawostek związanych z np. życiem studenckim siatkarzy i już uśmiech sam pojawiał się na twarzy.

Niestety, czegoś mi jeszcze w tej książce zabrakło. Mam wrażenie, że można było ją dopracować. Przede wszystkim pojawiają się zbyt długie momenty, w których przedstawione są statystyki meczów i to nie w formie tabelek, ale tekstu. Może to nieco znudzić, zwłaszcza tych, którzy siatkówką na co dzień się nie interesują. Poza tym chciałabym przeczytać więcej o dzieciństwie Gołasia, latach szkolnych itp. Tego trochę zabrakło. Przydałoby się również nieco więcej anegdotek z jego życia. Zauważyłam też, że wiele osób mówiło o nim prawie to samo i czasami naprawdę za dużo było tych wypowiedzi o tym jak to np. lubił porządek. Zamiast tego chętnie poczytałoby się o czymś, czego jeszcze się nie wie.

Książka już od pierwszych stron wywołała u mnie sporo łez i takie momenty nie raz się jeszcze powtórzyły. To smutne, że jednego dnia możesz mieć tak wiele planów, marzeń i możliwości, a drugiego po prostu Cię już nie ma. Pocieszające jest jednak to, że potrafimy uczcić pamięć takich osób jak Gołaś, nie zapominamy o nich. Biografia tego siatkarza doskonale pokazuje jak ulotne jest życie. Należy zatem cieszyć się każdą chwilą i doceniać to, co się ma oraz starać się wykorzystywać dawane nam szanse. Myślę, że u każdego czytelnika po tej lekturze pojawią się różne tego typu refleksje i że pozwolą one inaczej spojrzeć na życie.

Pomimo pewnych wad polecam tę książkę nie tylko wielbicielom siatkówki, ale także tym, którzy chcieliby poczytać o wyjątkowym i utalentowanym sportowcu. Biografia dostarcza dużo wzruszeń i zostaje w pamięci.

Z pewnością każdy zna lub też słyszał o osobie, która odeszła z tego świata zbyt szybko... Staramy się wówczas pielęgnować pamięć o niej. Ponad dziesięć lat temu wszystkich zszokowała wieść o tragicznym wypadku, w którym zginął obiecujący siatkarz Arkadiusz Gołaś. Ta biografia powstała po to, aby każdy dowiedział się, jak wspaniałym nie tylko sportowcem, ale i człowiekiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Regina Brett to chyba jedna z najpopularniejszych w Polsce zagranicznych pisarek. W swoich książkach sama zresztą wspomina o polskich czytelnikach. Całkiem niedawno po raz kolejny odwiedziła nasz kraj, a zbiegło się to z premierą jej kolejnej książki pt.: "Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół". Oprócz tego Brett jest autorką takich zbiorów felietonów jak "Jesteś cudem", "Bóg nigdy nie mruga" oraz "Bóg zawsze znajdzie ci pracę". Niniejsza książka była moją pierwszą przygodą czytelniczą z twórczością tej autorki. Jakie emocje towarzyszyły mi podczas lektury?

"Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół" to zbiór felietonów o różnych odcieniach miłości, ale i nie tylko. Książkę czyta się bardzo szybko i czuć, że została napisana tak prosto z serca. Myślę, że umieszczone w niej felietony trafią do każdego czytelnika. Nie brakuje w nich poważnych tematów, ale znaleźć można także i te weselsze teksty, anegdoty itp. Najistotniejsze jest to, iż książka Reginy Brett daje nadzieję oraz wiele praktycznych wskazówek, jak pokochać siebie oraz innych.

Regina Brett przeszła w swoim życiu wiele i szczerze opowiada o tym czytelnikom. Zdumiewające, ale i napełniające nadzieją jest to, że człowiek potrafi podnieść się po najcięższych przeżyciach. Poza tym naprawdę niewiele osób ma odwagę tak otwarcie mówić o traumatycznych doświadczeniach w swoim życiu. Podczas lektury tej książki czytelnikiem targa wiele emocji, łzy nieraz pojawiają się w oku. Felietony Brett są jednak zarazem doskonałym pocieszeniem, motywacją i okazją do tego, aby uwierzyć w siebie i innych. Poza tym to idealna okazja do refleksji nad sobą, swoim postępowaniem, życiem.

Dlaczego warto sięgnąć po tę książkę? Przede wszystkim jest ona jak dobry przyjaciel: zrozumie, ale i wyżali się, doda otuchy, zmotywuje. Brett opisuje w swoich felietonach przeróżne sytuacje z życia codziennego, ale też i takie, o których chciałoby się zapomnieć, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Jednocześnie autorka stara się delikatnie udzielać czytelnikom różnych wskazówek. Brett czerpie z własnego doświadczenia, ale także z sytuacji, które spotykały jej bliskich, jej czytelników itp. Często wplata do felietonów opinie innych osób, aby przedstawić różne punkty widzenia. Myślę, że każdy powinien sięgnąć po przynajmniej jedną książkę tej autorki i zobaczyć, że naprawdę może ona coś zmienić w jego życiu.

Regina Brett to chyba jedna z najpopularniejszych w Polsce zagranicznych pisarek. W swoich książkach sama zresztą wspomina o polskich czytelnikach. Całkiem niedawno po raz kolejny odwiedziła nasz kraj, a zbiegło się to z premierą jej kolejnej książki pt.: "Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół". Oprócz tego Brett jest autorką takich zbiorów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisanie kontynuacji jakiejś książki jest trudną sztuką i to niezależnie od tego, czy autor z góry planował np. trylogię, czy też po prostu postanowił dopisać ciąg dalszy do swojej powieści. Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać Prawdodziejkę autorstwa Susan Dennard i książka zainteresowała mnie do tego stopnia, że z wielką radością sięgnęłam po drugi tom. Czy okazał się on równie dobry, a może lepszy od poprzedniego?

Na Merika spadło ostatnio wiele tragedii. Jego najlepszy przyjaciel zginął, a siostra Vivia postanowiła się go pozbyć, aby móc objąć tron i w efekcie jego okręt spłonął. Czy wiatrodziej Merik uniknie czyhających na niego niebezpieczeństw? Również Safi i Iseult mają kłopoty. Wielu osobom zależy na mocach Safi, bowiem może to być kluczowe dla polityki. Z kolei Iseult nadal boryka się z krwiodziejem i w końcu uświadamia sobie, że może muszą współpracować... Tymczasem Czaroziemie ogarnia wojna i wiele Nubrevenów liczy na tajemniczą Furię... Czy ktokolwiek wyjdzie z tego cało?

Kontynuacja niestety nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia. Niby czytało się ją całkiem sprawnie i działo się dość dużo, ale czegoś brakowało. Nie dostałam takich emocji jak w poprzedniej części, choć okazji na to było naprawdę sporo. W drugiej części każdej serii powinno pojawić się coś nowego, coś, co ożywi akcję, tymczasem wydaje mi się, że czytelnicy nie dostali nic ponadto to, czego spokojnie mogli się już spodziewać. Oczywiście nie myślcie, że książka była nudna, bo to nieprawda, ale czuć niedosyt. Poza tym zdarzały się takie momenty, w których zaczynałam się nieco gubić. Chyba pewne rzeczy zostały zbyt słabo wyjaśnione.

Muszę przyznać, że pomimo tego niedosytu, trzeba pochwalić wykreowanie bohaterów. Wydaje mi się, że w tej części są ciekawsi. Może nie ma pomiędzy nimi już takich emocji i takiej chemii jak w pierwszej części, ale ich cechy są wyraźniejsze i ciekawsze. Bardzo intrygująca jest chociażby Vivia, która nie pełni wcale roli typowego czarnego charakteru. Zainteresowała mnie również postać krwiodzieja, bowiem on także jest bardzo niejednoznaczny. Oprócz tego pojawiają się też nowi bohaterowie, chociażby udająca chłopaka Cam.

O czym jest ta część? Przede wszystkim o stawianiu czoła przeciwnościom i o wielkiej determinacji w dążeniu do celu. Znajdziecie tu także trochę skomplikowanych relacji rodzinnych, politycznych i nie tylko. Książka każe zadać sobie pytanie, czy możliwe jest dogadanie się z wrogiem. Myślę, że każdy, kto przeczytał pierwszą część i przypadła mu ona do gustu, powinien sięgnąć również i po tę, choć uprzedzam, że lepiej nie spodziewać się, iż okaże się lepsza od poprzedniczki. Pomimo tego nie żałuję spędzonych z nią chwil, a gdy zostanie wydana trzecia, również ją przeczytam.

Napisanie kontynuacji jakiejś książki jest trudną sztuką i to niezależnie od tego, czy autor z góry planował np. trylogię, czy też po prostu postanowił dopisać ciąg dalszy do swojej powieści. Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać Prawdodziejkę autorstwa Susan Dennard i książka zainteresowała mnie do tego stopnia, że z wielką radością sięgnęłam po drugi tom. Czy okazał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jako dziecko uwielbiałam baśnie i fascynacja ta pozostała, bowiem nadal chętnie sięgam po fantastykę właśnie w takim klimacie. Kiedy usłyszałam o powieści "Fałszywy pocałunek", pomyślałam, że może to być książka w sam raz dla mnie. Czy rzeczywiście posiada ona baśniowy czar? Czy moje przypuszczenia się sprawdziły.

Siedemnastoletnia Lia jest pierwszą córką w rodzinie królewskiej i lada moment, dla korzystnego sojuszu ma poślubić księcia, którego nigdy nawet nie widziała. Dziewczyna gardzi mężczyzną, który pozwala na to, by stary ojciec szukał mu żony. Lia decyduje się na ucieczkę razem ze swoją przyjaciółką, Pauline. Zatrzymują się u ciotki Pauline i pomagają prowadzić jej karczmę. Wkrótce do zajazdu przybywa dwóch intrygujących mężczyzn. Lia jeszcze nie wie, że jeden z nich to książę, przed którym uciekła, a drugi jest zabójcą...

Książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron, a każdy rozdział był wielką przyjemnością. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, tym bardziej, że styl autorki idealnie pasował do tego typu opowieści. Opisy pozwalały mi dokładnie sobie wszystko wyobrazić, między innymi krajobrazy, a zarazem nie były one na tyle długie, aby znudzić czytelnika. Dialogi również zasługują na pochwałę, gdyż wypadają bardzo naturalnie, pasują do postaci i sytuacji. Nie zabrakło także wielu emocji oraz chemii między bohaterami.

Największą zaletą tej książki jest jej nieprzewidywalność. Mogłoby się wydawać, że to zwykła baśń o księżniczce, która nie chciała wyjść za mąż, ale na szczęście cała historia jest tu o wiele bardziej skomplikowana. Przede wszystkim wspaniałe jest to, że bez długi czas nie wiadomo, kto jest księciem, a kto mordercą. Miałam już swoje typy, a potem się okazało, że jest inaczej i właśnie między innymi to tak mnie zafascynowało w tej opowieści. Fałsz cały czas gdzieś się czaił, ale naprawdę ciężko było go w pełni wykryć. Zresztą tutaj nic nie jest oczywiste i wszystko może się nagle zmienić.

Zaletą są również bohaterowie "Fałszywego pocałunku", bardzo niejednoznaczni. Lia jest odważną dziewczyną, która chciałaby po prostu być szczęśliwa i z uporem oraz determinacją dąży do tego. Nie pozbyła się odrobiny nastoletniej naiwności, a jednocześnie kiedy trzeba, potrafi kłamać i udawać jak profesjonalista. Kłamią także Kaden i Rafe. Każdy z nich plącze się gdzieś między wyznaczonym celem, a własnymi uczuciami i przekonaniami. Są to bardzo tajemniczy bohaterowie i na początku nie wiadomo w ogóle czego się po nich spodziewać. Bezlitośność, arogancja, zamknięcie w sobie miesza się u nich z czułością, dobrocią, zrozumieniem. Oczywiście Rafe i Kaden są od siebie bardzo różni, choć pewne cechy ich łączą.

O czym opowiada ta książka? Między innymi o sprzeciwianiu się szkodliwym zwyczajom i traktowaniu człowieka jak kartę przetargową. Bohaterowie muszą często wybierać pomiędzy lojalnością a moralnością, własnymi pragnieniami a obowiązkiem. Znajdziecie tu także dużo kłamstwa wywołanego upartym dążeniem do celu, strachem, rodzącymi się uczuciami. W tej historii dzieci poza polityką dla rodziców często nie znaczą nic. Oczywiście odnajdziecie tu również dużo pozytywnych uczuć i emocji, pomoc innym, odwagę, dążenie do realizacji własnych marzeń.

Komu mogę polecić tę książkę? Przede wszystkim tym osobom, które tak jak ja kochają baśnie. Nie jest to banalna opowieść o księżniczkach i rycerzach, więc myślę, że będziecie zadowoleni. Książka z pewnością przypadnie do gustu wielbicielom wciągających, nieprzewidywalnych historii z odrobiną miłości. Osobiście już nie mogę doczekać się drugiej części i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.

Jako dziecko uwielbiałam baśnie i fascynacja ta pozostała, bowiem nadal chętnie sięgam po fantastykę właśnie w takim klimacie. Kiedy usłyszałam o powieści "Fałszywy pocałunek", pomyślałam, że może to być książka w sam raz dla mnie. Czy rzeczywiście posiada ona baśniowy czar? Czy moje przypuszczenia się sprawdziły.

Siedemnastoletnia Lia jest pierwszą córką w rodzinie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynthia Hand, Jodi Meadows
Ocena 7,4
Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynth...

Na półkach: , ,

Historia jest bardzo interesującą nauką, która pozwala przenieść się nieco wieków wstecz. Przeszłość to wielka zagadka i chyba nigdy nie zgłębimy wszystkich jej tajemnic. Historycy często nie są zgodni co do wielu tez. A co gdyby tak pobawić się historią i spróbować wymyślić wersje wydarzeń, które według nas są najbardziej prawdopodobne? Trzy autorki powieści "Moja Lady Jane" wpadły właśnie na taki pomysł.

Według historii Jane Grey wstąpiła na tron po śmierci swojego kuzyna Edwarda, jednak panowała zaledwie dziewięć dni, bowiem na szafot wysłała ją Maria, siostra zmarłego króla. Na szczęście w tej powieści można o tych faktach zapomnieć... Poznajcie szesnastoletnią czerwonowłosą Jane, która dowiaduje się, że ukochany kuzyn Edward bez jej wiedzy wyraził zgodę na jej małżeństwo z niejakim Giffordem. Dziewczyna jeszcze nie wie, że król umiera i właśnie została wplątana w wielką polityczną intrygę. Na domiar złego okazuje się, że Gifford jest Edianinem, ale nie potrafi kontrolować swojej przemiany i od świtu do zmierzchu funkcjonuje jako...koń.

Muszę przyznać, że książka mnie bardzo zaskoczyła. Spodziewałam się co prawda, że będzie nietypowa, ale chyba nie aż tak. Nie twierdzę jednak, że efekt jest zły, wcale nie. Przede wszystkim autorki rzeczywiście postanowiły pobawić się historią, potraktowały ją z przymrużeniem oka i napisały własną wersję losów Edwarda, Jane oraz jej męża. Stworzona przez nich opowieść jest bardzo wciągająca i ciekawa, przepełniona dynamiczną akcją. Rozwój wypadków niekiedy naprawdę zaskakuje. Poza tym wprowadzony został wątek fantastyczny, polegający na zdolności pewnej grupy osób do przemieniania się w zwierzęta. Jedni są w stanie to kontrolować, a inni niestety muszą się tego nauczyć. Można zatem domyślić się, że wywołuje to niemałe zamieszanie.

Styl autorek jest idealny do tego typu powieści. Z przyjemnością chłonęłam każde słowo i miałam wrażenie, że pisarki nawiązują swego rodzaju kontakt z czytelnikiem. Niekiedy pojawiają się wtrącenia w nawiasach, które dodają całości niepowtarzalnego charakteru. Ponadto powieść jest pisana w sposób nieco żartobliwy, nie brakuje zabawnych sytuacji, dialogów itp. Momentami naprawdę można wybuchać śmiechem. Mam wrażenie, że autorki postanowiły napisać właśnie taką humorystyczną wersję typowych historycznych romansów i opowieści o intrygach politycznych i walce o tron.

Polubiłam bohaterów i szczerze im kibicowałam. Zresztą każdy z nich jest zupełnie inny i posiada pewne cechy charakterystyczne, dzięki którym się wyróżnia oraz sprawia wrażenie realnej postaci. Szczególnie ciekawą bohaterką jest Jane, która ma wojowniczą naturę, a przy tym jest molem książkowy. Edward z początku wydawał mi się trochę nieporadny, ale z czasem zmienił się na plus. Gifford początkowo był wielką zagadką, a poza tym też ma jak gdyby dwie natury. Naprawdę każda postać ma coś w sobie, a do tego niektórzy są Edianami.

Czy powieść ma jakieś wady? Przede wszystkim należy mieć świadomość tego, że to książka typowo rozrywkowa, którą trzeba potraktować jako relaks i odpoczynek od trudniejszej literatury. Właściwie jest to swego rodzaju bajka. Mogłabym zarzucić jej momentami zbytnią naiwność i prostotę. Będę oczywiście miło wspominała lekturę, ale nie mogę niestety nazwać jej swoją ulubioną. Wiele wydarzeń było bardzo przerysowanych i możliwe, że taki był zamysł autorki, ale nie porwało mnie to aż na tyle.

Podsumowując, "Moja Lady Jane" to bardzo nietypowa, lekka i humorystyczna opowieść, która pogrywa sobie z historią i naśmiewa się z misternych politycznych intryg. Oprócz tego znajdziecie tu masę przygód, uczuć i nieco fantastyki. Na jesienny wieczór jest to idealna rozrywka.

Historia jest bardzo interesującą nauką, która pozwala przenieść się nieco wieków wstecz. Przeszłość to wielka zagadka i chyba nigdy nie zgłębimy wszystkich jej tajemnic. Historycy często nie są zgodni co do wielu tez. A co gdyby tak pobawić się historią i spróbować wymyślić wersje wydarzeń, które według nas są najbardziej prawdopodobne? Trzy autorki powieści "Moja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Buntowniczka z pustyni" zwróciła moją uwagę już samą okładką: intrygujące odcienie niebieskiego, błyszczący złoty tytuł i ozdobniki itd. Poza tym liczyłam na to, że oto mam przed sobą powieść, która pozwoli mi przeżyć jakąś przygodę, poznać nową kulturę. Czy rzeczywiście dostałam to, czego oczekiwałam?

Nastoletnia Amani marzy o tym, aby wyrwać się z zaściankowego Dustwalk i rozpocząć nowe życie, takie, o jakim niegdyś marzyła jej matka. Kiedy wujek dziewczyny, a także rozpustny kuzyn snują plany poślubienia jej, Amani już wie, że to ostatnia szansa na ucieczkę. Pomóc jej w tym może umiejętność perfekcyjnego posługiwania się bronią. Nastolatka w męskim przebraniu bierze udział w strzeleckich zawodach, gdzie poznaje tajemniczego Jina, który jak się okazuje, również musi uciekać. Wkrótce okazuje się, że Jin został oskarżony o zdradę stanu, a i Amani jest poszukiwana przez armię Sułtana. Czy uda im się uciec?

Nie da się ukryć, że książka naprawdę była wciągająca. Działo się dużo, akcja pędziła do przodu jak szalona i akurat dla mnie jest to wielki plus, bo nie znoszę monotonii. Miejsca na nudę w tej książce nie ma. Właściwie jest to połączenie powieści przygodowej z czymś na kształt powiedzmy westernu. Oprócz tego pojawia się domieszka fantastyki i chyba właśnie to było największym problemem całej historii. Jakoś tak nie przekonał mnie ten wątek fantastyczny. Został on wprowadzony tak nagle, w trakcie powieści i przez to był mało wiarygodny. Wydaje mi się, że w ogóle nie jest w tej książce potrzebny, bo ona broni się już swoją akcją.

Powieść ma specyficzny klimat, czuć tę wieczną pogoń i ucieczkę, ciągły niepokój itp. Smaczku dodaje cała sceneria tej historii, czyli właśnie bezkresna pustynia, niewielkie osady. Adrenaliny nie brakuje, ale niestety oczekiwałam jeszcze innych emocji. Miałam trochę niedosyt. Co prawda, między bohaterami tworzyła się pewna chemia, ale nie przekonała mnie ona aż tak, jak w co niektórych książkach. Właściwie w ogóle zabrakło mi tu czegoś, co sprawiłoby, że na długo nie zapomniałabym o tej powieści, że przywiązałabym się do niej. Jest to przyjemna i ciekawa historia, ale na tym się kończy.

Bohaterowie są interesujący, ale w nich również czegoś mi zabrakło. Amani chce się wyrwać z rodzinnej miejscowości, uniknąć losu, który spotkał jej matkę. Jest odważna, zdeterminowana, w dążeniu do celu niekiedy egoistyczna. Z kolei Jin to taki typowy tajemniczy chłopak, który ma coś za uszami, ale tak naprawdę "walczy w dobrej sprawie". W ciągu swojego czytelniczego stażu spotkałam już rzesze takich bohaterów, więc oczekiwałam czegoś więcej. Oczywiście pojawiają się również różne inne postacie, które jednak nie zapadły mi jakoś szczególnie w pamięć.

Dla kogo jest ta książka? Dla tych, którzy uwielbiają powieści przygodowe ze strzelaninami, bandytami itd. Poza tym to opowieść o poszukiwaniu lepszego życia, nie zgadzaniu się na pełnienie roli wyznaczonej przez rodzinę. Jeśli lubicie historie o wielkiej odwadze, a także z domieszką rodzącego się uczucia, myślę, że będziecie zadowoleni. Książka powinna przypaść do gustu nastolatkom, starszych może już nie porwać.

"Buntowniczka z pustyni" zwróciła moją uwagę już samą okładką: intrygujące odcienie niebieskiego, błyszczący złoty tytuł i ozdobniki itd. Poza tym liczyłam na to, że oto mam przed sobą powieść, która pozwoli mi przeżyć jakąś przygodę, poznać nową kulturę. Czy rzeczywiście dostałam to, czego oczekiwałam?

Nastoletnia Amani marzy o tym, aby wyrwać się z zaściankowego Dustwalk...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W fantastyce podoba mi się przede wszystkim to, iż przenosi ona czytelnika do zupełnie innego świata, w którym wszystko może się zdarzyć. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych serii fantasy, które mnie porwą i pozwolą oderwać się od rzeczywistości. Czy tak się stało w przypadku w przypadku pierwszej części "Czaroziemia", zatytułowanej "Prawdodziejka"?

Safiya i Iseult są więziosiostrami i już niejednokrotnie ratowały siebie nawzajem z różnych opresji. Tym razem jednak sprawa wydaje się poważna, bowiem podąża za nimi niebezpieczny krwiodziej. Na domiar złego Safi zostaje wplątana w misterną intrygę polityczną. Zmuszona jest zaufać księciu Merikowi, do którego żywi niechęć, przynajmniej na początku... Czy przyjaciółki wyjdą cało z opresji i tym razem?

Początek książki czytało mi się dość ciężko i nie mogłam wciągnąć się w tę historię. Na szczęście w pewnym momencie nastąpił przełom, akcja przyspieszyła i zainteresowała mnie, co na szczęście już się nie zmieniło do końca powieści. Zważywszy na to, że jest to dopiero pierwsza część, myślę, że można spodziewać się jeszcze więcej w kolejnych tomach. Ważne jest to, iż wyłączając początek, nie można się nudzić podczas lektury. Styl autorki jest przyjemny w odbiorze, pasuje do tego typu powieści. Opisy nie zanudzały mnie, ale za to pozwalały sobie wyobrazić wymyślony przez Dennard świat i bohaterów.

Autorce udało się stworzyć bardzo interesujących bohaterów. Szczególnie polubiłam Safi, która ma cięty język, jest uparta i waleczna. Równie interesującą postacią okazał się chociażby Merik. Jego intencje nie były dla mnie do końca jasne, a poza tym ma skomplikowany charakter i pewną nutkę zadziorności. Tylko Iseult wydała mi się trochę nijaka, zabrakło mi czegoś w jej przypadku. Niestety momentami odnosiłam wrażenie, że to, iż np. Safi jest prawdodziejką było za mało pokazane przez autorkę. Sam pomysł jest oczywiście bardzo ciekawy, zresztą jak cały wymyślony przez autorkę świat, ale chciałoby się czegoś więcej. Trochę poopowiadania czytelnikowi o prawach rządzących tym światem, strukturach itp. nie zaszkodziłoby i na pewno pomogłoby lepiej zrozumieć książkę.

"Prawdodziejka" jest wielowątkową powieścią, w której oprócz elementów fantasy, odnaleźć można także chociażby emocje. Podobała mi się chemia, którą autorkea stworzyła między bohaterami. Nie musicie jednak obawiać się, że znajdziecie w książce łzawy wątek miłosny, nic z tych rzeczy. Oprócz tego na uwagę zasługują przedstawione w niej braterskie więzi. Jest to również historia o odwadze, determinacji i poświęceniu.

Myślę, że "Prawdodziejka" zainteresuje każdego wielbiciela fantastyki i przygód. Akcja toczy się w naprawdę szybkim tempie, autorce nie brakuje pomysłów, a bohaterowie są z krwi i kości. Osobiście liczę na to, że kolejne części okażą się jeszcze lepsze i wprost mnie porwą do swego świata.

W fantastyce podoba mi się przede wszystkim to, iż przenosi ona czytelnika do zupełnie innego świata, w którym wszystko może się zdarzyć. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych serii fantasy, które mnie porwą i pozwolą oderwać się od rzeczywistości. Czy tak się stało w przypadku w przypadku pierwszej części "Czaroziemia", zatytułowanej "Prawdodziejka"?

Safiya i Iseult są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kilka lat temu zapanowała moda na powieści postapokaliptyczne, antyutopie itp. Co prawda ten szał już jest nieco mniejszy, ale co jakiś czas pojawiają się kolejne serie książkowe wpisujące się w tę konwencję. Do takich powieści można zaliczyć również "Młody świat", czyli pierwszą część serii o nastolatkach, którzy zostali sami w Nowym Jorku. Czy książka wyróżnia się czymś wśród wielu tego typu lektur?

Na Ziemi zostały już tylko osoby w wieku nastoletnim. Zarówno dorośli, jak i dzieci wyginęli z powodu epidemii nieznanej choroby, z którą nikt nie potrafił sobie poradzić. Młodzi muszą nauczyć się życia w zupełnie nowej rzeczywistości. Cały czas liczą na to, że znajdą lekarstwo na chorobę, która za kilka lat z pewnością dopadnie także ich. Przywódcą jednej z nastoletnich grup jest Jefferson, przejmujący stery po zmarłym bracie. Pomaga mu między innymi Donna, w której skrycie się podkochuje. Któregoś dnia okazuje się, że lek na okrutną chorobę może naprawdę istnieć, jednak droga do tego jest długa i niebezpieczna...

Muszę przyznać, że książka bardzo przypomina mi serię autorstwa M. Granta "Gone: Zniknęli". Tam również przedstawiony został świat, w którym dorośli wyginęli. Młodzież musiała zawalczyć o przetrwanie, ustalić własne prawa i spróbować znaleźć dla siebie jakiś ratunek. W tym przypadku jest podobnie. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że ciężko jest wymyślić coś, co jeszcze nigdy nie pojawiło się w literaturze, toteż podobny motyw nie zniechęcił mnie do lektury. Byłam ciekawa, jak taki temat i pomysł zostanie zrealizowany przez innego autora. Póki co czytelnicy mogą zapoznać się dopiero z pierwszą częścią serii Weitza, więc oceniać można jedynie po początku całej historii. Na daną chwilę widzę w niej duży potencjał, choć nie porwała mnie aż tak jak "Gone".

Ogromnym plusem tej powieści jest to, iż wciąga już od pierwszych stron. Nie znajdziecie tu zbędnego wstępu, tylko od razu zostaniecie rzucenie w sam środek wydarzeń, a uwierzcie, że dzieje się naprawdę dużo. Czytając tę książkę, nie można się nudzić. Według mnie zaletą jest również to, iż narratorów jest dwóch, Jefferson oraz Donna. Dzięki temu można poznać dwa punkty widzenia i zgłębić uczucia oraz emocje, które targają tymi bohaterami.

Styl autora przypadł mi do gustu. Zupełnie inaczej pisze "część Donny", a inaczej Jeffersona, dzięki czemu widać, że potrafi bawić się słowem, dostosowywać je do sytuacji, postaci itp. Całość czytało się przyjemnie i sprawnie. Autorowi udało się również stworzyć odpowiedni klimat, taki przepełniony niepokojem.

Wizja świata bez dorosłych, przedstawiona przez autora jest naprawdę ciekawa. Widać tę bezkarność, a zarazem próbę ustalenia nowych norm i zasad. Każdy chce przeżyć, niekiedy nawet kosztem innych. Tworzą się grupy, które często są przeciwko sobie, w obrębie niektórych członkowie nawzajem się wspierają, ale zdarzają się też takie grupy, które są razem tylko przeciw wrogom. Zainteresowały mnie nawet "zwykłe" sytuacje, typu próby zdobycia jedzenia itp. Przyczepię się tylko do tego, że autor mógł jeszcze szerzej opisać całą sytuację, w której znaleźli się bohaterowie. Momentami miałam wrażenie, że brakuje trochę rozwinięcia pomysłu.

Jeśli chodzi o bohaterów, to są oni różnorodni i każdy z nich ma jakieś zalety i wady. Szczególnie polubiłam główne postacie, zresztą to na nich autor skupił się najbardziej. Co do wątku miłosnego, nie jest on jakoś szczególnie narzucający się czytelnikowi. Owszem, opisane są rozterki targające bohaterami, ale nie zdominowały one tej powieści.

Jeśli lubicie postapokaliptyczne serie to "Młody świat" powinien przypaść wam do gustu. Odnajdziecie tu wartką akcję, emocje oraz zarówno desperackie, jak i te bardziej przemyślane próby przetrwania. Jest to dopiero początek serii, wiem myślę, że można liczyć na to, iż w kolejnych akcja rozwinie się jeszcze bardziej. Może nie jest to arcydzieło, ale na pewno całkiem dobra propozycja na spożytkowanie wolnego czasu.

Kilka lat temu zapanowała moda na powieści postapokaliptyczne, antyutopie itp. Co prawda ten szał już jest nieco mniejszy, ale co jakiś czas pojawiają się kolejne serie książkowe wpisujące się w tę konwencję. Do takich powieści można zaliczyć również "Młody świat", czyli pierwszą część serii o nastolatkach, którzy zostali sami w Nowym Jorku. Czy książka wyróżnia się czymś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Romantyczna, kojąca opowieść, w której rockowy rytm łączy się z komediową lekkością, a lodowe smaki lata z melancholijną refleksją nad czasem, za którego sprawą wszystko się zmienia" - tak brzmi krótkie podsumowanie "Niedoskonałego cudu" autorstwa Andrea de Carlo, które znaleźć można na tylnej okładce tej książki. Czy powieść faktycznie właśnie taka jest? Postanowiłam się o tym przekonać.

Milena Migliari prowadzi lodziarnię w urokliwym prowansalskim miasteczku, a przygotowywanie wyjątkowych smaków lodów jest jej prawdziwą pasją. Niestety, lody to cud niedoskonały, bowiem albo się rozpuszczą, albo szybko zostaną zjedzone. Niedoskonałym cudem jest również miłość. Milena od kilku lat związana jest z przyjaciółką Viviane, ponieważ związki z mężczyznami przyniosły jej wiele rozczarowań. Któregoś dnia kobieta spotyka Nicka Cruickshanka, angielskiego rockmana, który ma za sobą nieudane małżeństwa, a teraz planuje przyszłość z Aileen, ale w ich związku ewidentnie coś się psuje. Czy to spotkanie może zmienić życie Mileny oraz Nicka?

Książka jest bardzo specyficzna, właściwie chyba nigdy nie czytałam powieści napisanej w taki sposób. Otóż fabuła opiera się na zaledwie kilku dniach, które są przełomowe dla głównych bohaterów. Są takie momenty w powieści, kiedy dzieje się naprawdę dużo, ale nie brakuje również przestojów, które niestety mogą wywoływać znużenie. Według mnie za dużo w tej książce opisów, które nie w każdym przypadku są potrzebne, a przede wszystkim ich długość jest przesadna. Mimo wszystko książkę czyta się dość sprawnie, bowiem czuć, że autor ma lekkie pióro i potrafi całkiem nieźle opowiadać.

Czy faktycznie jest to romantyczna opowieść w klimacie rockowym i letnim? Nie do końca. Przede wszystkim romantyczności raczej nie ma tu zbyt wiele. Owszem, jest kilka przepełnionych chemią momentów, ta nutka niepewności itd., ale chyba nie nazwałabym tego romantycznością. Powieść wcale nie jest lekka, ale refleksyjna i nieco melancholijna już jak najbardziej. Pozwala czytelnikowi zastanowić się nad własnym życiem, związkami, trwałością i stałością uczuć, podporządkowywaniu się komuś. Rockowego charakteru jednak mi tutaj zabrakło. Owszem, pokazane jest życie Nicka, ale nie znajdziecie tu rockowego buntu, koncertów, hulaszczego życia. Pojawia się ono jedynie w przemyśleniach bohatera. Niesamowite smaki są na szczęście obecne w tej historii. Czytelnicy mogą sobie wyobrazić te wszystkie przepyszne lody i aż by się chciało, żeby lato wróciło.

Powieść opowiada przede wszystkim o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, zarówno w związkach, jak i między przyjaciółmi, ludźmi pracującymi ze sobą. Bohaterowie borykają się z wyznaczaniem sobie ról, oczekiwaniami ze strony partnerów, pojawiającą się w związkach rutyną, wypalaniu się uczuć. Czy zawsze w taki sposób kończą się związki? A może istnieje na świecie osoba, z którą jesteśmy w stanie stworzyć coś stałego? Może nie wystarczy do tego ani chwilowa fascynacja, ani nawet wieloletnie starania i pielęgnowanie związku? Może między dwojgiem ludzi musi być jakieś wyjątkowe metafizyczne połączenie? Nick zastanawia się także nad łączącymi go relacjami z jego przyjaciółmi i właściwie obraz tych relacji wzbudza w czytelniku pewne przygnębienie. Tu liczy się przede wszystkim showbiznes, zysk, a nie prawdziwa przyjaźń.

Właściwie ciężko mi powiedzieć, czy polubiłam bohaterów. Książka pokazuje mi ich przemyślenia i sytuację, w której się znajdują, ale to jeszcze za mało, aby żywić wobec nich jakąś sympatię lub też niechęć. Czytelnik po prostu obserwuje i przy okazji zastanawia się raczej nad życiem, a nie konkretnie nad tymi bohaterami. Mam wrażenie, że powieść jest właśnie takim obrazem i refleksją, a niekoniecznie rozbudowaną, wielowątkową historią. Nie twierdzę, że to źle, ale chyba odrobiny akcji mi mimo wszystko zabrakło.

Komu mogę polecić tę powieść? Przede wszystkim tym, którzy lubią refleksyjne powieści i nie przeszkadzają im pewne zastoje, mała liczba wątków, liczne opisy. Z pewnością z lektury "Niedoskonałego cudu" można coś wynieść i spróbować przeanalizować to, co zostało w niej zawarte. Nie jest to powieść, która zachwyci każdego, ale na pewno znajdzie swoich zwolenników. Najlepiej przekonać się samemu.

"Romantyczna, kojąca opowieść, w której rockowy rytm łączy się z komediową lekkością, a lodowe smaki lata z melancholijną refleksją nad czasem, za którego sprawą wszystko się zmienia" - tak brzmi krótkie podsumowanie "Niedoskonałego cudu" autorstwa Andrea de Carlo, które znaleźć można na tylnej okładce tej książki. Czy powieść faktycznie właśnie taka jest? Postanowiłam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubię powieści o podróżowaniu w czasie, ponieważ odzwierciedlają one odwieczne marzenie wielu ludzi. Pozwalają choć na chwilę przenieść się tam, gdzie nie możemy być i przeżyć naprawdę wyjątkową przygodę. Niestety, nie zawsze takie książki okazują się faktycznie godne uwagi, bowiem potencjał podróży w czasie bywa niekiedy marnowany. Kiedy zauważyłam informację o nadchodzącej premierze "Pasażerki" autorstwa znanej już polskim czytelnikom Alexandry Bracken, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Czy powieść sprostała moim wysokim wymaganiom?

Siedemnastoletnia Etta jest utalentowaną skrzypaczką. Kiedy nadchodzi kolejny koncert, tragicznie ginie ważna dla niej osoba, a ona sama zostaje przeniesiona do 1776 roku, na statek. Okazuje się, że jej los w dużej mierze jest zależny od młodego korsarza, Nicholasa Cartera. Wkrótce okazuje się, iż faktycznymi panami sytuacji są Ironwoodowie, którzy oczekują czegoś zarówno od Etty, jak i Nicholasa. Etta otrzymuje szansę powrócenia do XXI, ale najpierw musi wypełnić misję, podczas której towarzyszyć jej ma Nicholas. Dla obojga będzie to sprawdzian lojalności, trudnych decyzji, odwagi. Czy będą potrafili przeciwstawić się Ironwoodom? Czy uda im się powstrzymać uczucie, które nie powinno się im przytrafić?

Na początku było mi dość ciężko wciągnąć się w tę historię, ale z biegiem stron zaczęła mnie ona interesować coraz bardziej. Co prawda oczekiwałam czegoś zupełnie innego, lecz nie mogę powiedzieć, że się rozczarowałam. "Pasażerka" to przede wszystkim powieść przygodowa z nutką fantastyki oraz romansu. Niestety powiela pewne schematy, ale dużo się w niej dzieje, więc zostaje to w pewien sposób zrekompensowane. Poza tym to dopiero pierwsza część serii i myślę, że całość może rozkręcić się jeszcze bardziej.

Jeśli chodzi o styl autorki to brakowało mi w nim lekkości. Zostało to jednak wynagrodzone naprawdę świetnymi dialogami, które czytało się z ogromną przyjemnością. Poza tym nie znajdziecie tu zbyt długich opisów, więc myślę, że mimo wszystko książkę pochłoniecie szybko. Dostarcza ona także sporej dawki emocji oraz wyraźnie wyczuwalnej chemii, która rodzi się między bohaterami, a którą nie każdy potrafi oddać na kartkach powieści. Oprócz tego w "Pasażerce" nie brakuje też odrobiny ironii oraz czegoś zupełnie innego, czyli wzruszeń.

Bohaterowie powieści zdobyli moją sympatię. Istotne jest przede wszystkim to, że nie są wyidealizowani. Zarówno Nicholas, jak i Etta popełniają błędy, gubią się, błądzą między zobowiązaniami, interesem własnym, a uczuciami. Nicholas jest intrygującą postacią, bo skrywa wiele tajemnic, które w tym tomie jeszcze nie zostały rozwikłane. Oprócz tego pojawia się okrutny Cyrus, pełna ciepła Alice, tajemnicza Rose i niepokojąca Sophia.

"Pasażerka" to opowieść między innymi o tym, że biegu wydarzeń z przeszłości nie jesteśmy w stanie zmienić. Jednocześnie jest to także historia o wielkiej determinacji, trudnych wyborach, intrygach, kłamstwach. Znajdziecie tu również tworzące się uczucie, które właściwie wydaje się być z góry skazane na klęskę oraz próbę ocalenia kogoś, kto jest dla danego bohatera bardzo ważny. Myślę, że wielbiciele tego typu opowieści, a także książek pełnych przygód, emocji, odkrywania różnych miejsc, oszukiwania czasu będą zachwyceni.

Lubię powieści o podróżowaniu w czasie, ponieważ odzwierciedlają one odwieczne marzenie wielu ludzi. Pozwalają choć na chwilę przenieść się tam, gdzie nie możemy być i przeżyć naprawdę wyjątkową przygodę. Niestety, nie zawsze takie książki okazują się faktycznie godne uwagi, bowiem potencjał podróży w czasie bywa niekiedy marnowany. Kiedy zauważyłam informację o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Aneta Jadowska to jedna z najpopularniejszych polskich pisarek fantasy. Autorka urodziła się w Radomsku, ale od wielu lat mieszka w Toruniu, gdzie ukończyła filologię polską i uzyskała stopień doktora. O jej książkach słyszy się ostatnio coraz częściej, przy czym najsłynniejszy jest cykl o Dorze Wilk. Rok temu ukazała się pierwsza część jej nowej serii, która ma szansę stać się równie popularna. Mowa tu o "Dziewczynie z Dzielnicy Cudów".

Nikita ma wiele imion, a z każdym wiąże się jakaś tajemnica. Kobieta jest córką morderczyni oraz mężczyzny, który chciałby ją zabić i ma nadzieję, że nie pójdzie w ślady swoich rodziców. Ma opinię modliszki, ponieważ zdarzyło się jej zamordować kolegę z fachu, który nie rozumiał, co znaczy słowo "nie". Teraz przydzielono jej partnera, Robina, co wydaje jej się dość podejrzane. Tymczasem z klimatycznej części miasta, zwanej Dzielnicą Cudów zostaje uprowadzona piosenkarka. Nikita od razu bierze sprawy w swoje ręce. Sytuacja może jednak być o wiele bardziej tajemnicza i skomplikowana niż mogłoby się wydawać.

Autorka posługuje się bardzo dobrym stylem, widać, że pisanie sprawia jej przyjemność i przychodzi łatwo. Czytelnicy wyczują z pewnością odrobinę ironii, sarkazmu oraz czarnego humoru. Poza tym jestem pod wrażeniem wykreowanego przez Jadowską świata, który opisuje z dbałością o najmniejszy szczegół. Ciekawym zabiegiem jest stworzenie dwóch przeciętych Wisłą miast, Warsa oraz Sawy. Imponują również opisy tytułowej Dzielnicy Cudów oraz światka pełnego intryg, przestępstw i czarnych układów. Niestety, pomimo tych wszystkich zalet, książki wcale nie czytało mi się łatwo. Możliwe, że wynika to z tego, iż nie jest to do końca moja tematyka. Mam jednak wrażenie, że czasami po prostu brakowało akcji. Niektóre strony przepełnione były opisami, ale na tym się kończyło, a szkoda, bo Jadowska potrafi tworzyć również świetne dialogi.

Autorce należą się jednak ogromne brawa za wykreowanie bardzo ciekawej bohaterki, której nie można zaszufladkować ani określić jako dobrą lub złą. Nikita miała naprawdę trudne życie, zresztą nadal nie jest ono proste, co wpływa na jej postępowanie i psychikę. Czasami było mi jej szczerze żal, ale istotne jest to, że pomimo tego wszystkiego, bohaterka potrafi zachować spokój, determinację, upór. Pozostali bohaterowie również są bardzo interesujący. Właściwie tę część można uznać właśnie jako takie wprowadzenie do całej historii, zapoznanie z postaciami, z rzeczywistością stworzoną przez autorkę itp.

Czy warto przeczytać tę powieść? Myślę, że wielbiciele twórczości Anety Jadowskiej będą zadowoleni, a także ci, którzy cenią sobie powieści Ćwieka, Sapkowskiego i innych polskich pisarzy fantasy. Może mi nie do końca przypadła do gustu ta książka, ale z pewnością znajdą się tacy, których ona zainteresuje. Nie da się zresztą ukryć, że warsztat literacki autorka ma naprawdę dobry. Warto zatem sięgnąć po "Dziewczynę z Dzielnicy Cudów" i samemu przekonać się, czy to literatura w naszym guście.

Aneta Jadowska to jedna z najpopularniejszych polskich pisarek fantasy. Autorka urodziła się w Radomsku, ale od wielu lat mieszka w Toruniu, gdzie ukończyła filologię polską i uzyskała stopień doktora. O jej książkach słyszy się ostatnio coraz częściej, przy czym najsłynniejszy jest cykl o Dorze Wilk. Rok temu ukazała się pierwsza część jej nowej serii, która ma szansę stać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako dziecko uwielbiałam baśnie i muszę przyznać, że to zamiłowanie pozostało. Teraz bardzo chętnie sięgam po powieści w klimacie baśniowym, inspirowane nimi, odkrywające je na nowo itp. Kiedy usłyszałam o powieści "Zakazane życzenie", czułam, że książka może mi się spodobać, gdyż bazuje ona na baśni o Aladynie i jego zaczarowanej lampie. Czy powieść spełniła moje oczekiwania i rzeczywiście ukazuje tę historię w nowy i ciekawy sposób?

Zahra siedzi w lampie już od pięciuset lat i powoli traci nadzieję na uwolnienie. Któregoś dnia odnajduje ją jednak Aladyn, młody złodziejaszek. Chłopak ma do dyspozycji trzy życzenia, choć każde niesie za sobą pewne konsekwencje, ale wie, że zależy mu przede wszystkim na zemście za śmierć ojca, później do listy życzeń mogłaby ewentualnie dojść księżniczka Kaspida. Tymczasem Zahra otrzymuje od króla dżinnów możliwość uwolnienia z lampy już na zawsze, musi tylko odpowiednio pokierować życzeniami Aladyna, a potem wykorzystać sytuację. Niestety, wkrótce odkrywa, że zaczyna się w nim zakochiwać, choć nie wolno jej... Czy Zahrze uda się uchronić chłopaka przed losem, jaki spotkał niegdyś Roszanę, jej śmiertelną przyjaciółkę? Czy nie dopuści do wypowiedzenia zakazanego życzenia? Czy kosztem Aladyna uwolni siebie?

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że książka okaże się aż tak dobra. Co prawda na początku jakoś nie do końca potrafiłam się wciągnąć w tę historię, miałam wrażenie, że jest napisana bardzo prostym stylem osoby początkującej, choć zdarzyło się kilka opisów, które mnie pozytywnie zaskoczyły. Później jednak było już tylko lepiej. Akcja na dobre się zaczęła i z zapartym tchem śledziłam, co się dalej wydarzy. Historia wcale nie okazała się prosta, dużo wątków całkowicie się pogmatwało, a bohaterowie doprowadzili do sytuacji, z której praktycznie nie było wyjścia. Wprost nie mogłam oderwać się od tej książki i jestem zaskoczona tak wielką pomysłowością autorki. Co do stylu, owszem nie jest on jeszcze idealny, ale lepszy niż wydawało mi się na początku. Jessice Khoury udało się tak opisać wszystkie sytuacje, miejsca, bohaterów, że miałam wrażenie, iż jestem tam i przeżywam wszystko razem z nimi. Niesamowite. Brawa także za świetnie skonstruowane dialogi oraz wspaniałe opisy przemian dżinna, które mnie dosłownie oczarowały.

Książka tak bardzo mnie zachwyciła również ze względu na emocje, których była tam cała gama. Wypływają z każdej strony i wręcz dotykają czytelnika. Czuć je podczas każdej sceny w książce. Poza tym autorce udało się świetnie stworzyć chemię między bohaterami. W każde uczucie, które pojawia się w tej powieści, można bez problemu uwierzyć. Nie ma tu żadnej sztuczności, przesady, cukierkowości. Każda scena w "Zakazanym życzeniu" jest przemyślana i mocno oddziałuje na osobę, która ją czyta.

Autorce należą się również brawa za wykreowanie interesujących bohaterów, którzy nie irytują czytelnika i są bardzo wiarygodni. Poza tym targają nimi różne emocje i uczucia, często skrajne. Nie są jakimiś ideałami, zawsze postępującymi właściwie. Błądzą, popełniają błędy, walczą z przeszłością i walczą o przyszłość. Szczególnie mam tu na myśli Zahrę, Aladyna oraz Kaspidę. Postacie drugoplanowe są już bardziej podzielone na tych dobrych i złych, ale nie przeszkadzało mi to, zresztą w tradycyjnej baśni byłoby to wręcz całkowicie normalne.

"Zakazane życzenie" to nie tylko pasjonująca, pełna przygód i intryg baśniowa historia, ale również powieść o uczuciach, które mogą doprowadzić do nieszczęścia. Poza tym książka zajmuje się też kwestią wolności. Czy można ją uzyskać za wszelką cenę? Bohaterowie stoją także przed problemem lojalności, postępowania zgodnego z zasadami moralnymi, z własnymi uczuciami, z decyzjami, których nie można odwrócić. Powieść stawia także pytanie, czy miłość rzeczywiście może mieć niszczycielską moc? I czy można przed nią uciec? Uświadamia nam także, że nie można mieć wszystkiego, co się chce, bowiem każde pragnienie wiąże się z jakimiś konsekwencjami, których początkowo sobie nie uświadamiamy.

"Zakazane życzenie" polecam wszystkim wielbicielom baśni, fantastyki, historii pełnych akcji i przygód oraz uczuć. To wzruszająca powieść, która wcale nie przypomina typowych książek o zakazanej miłości między człowiekiem a istotą nadprzyrodzoną. Znajdziecie w niej coś więcej. Właściwie wydaje mi się, że na jej podstawie mógłby powstać naprawdę dobry film, bo bardzo oddziałuje na wyobraźnię i mogłaby ciekawie wypaść na ekranie.

Jako dziecko uwielbiałam baśnie i muszę przyznać, że to zamiłowanie pozostało. Teraz bardzo chętnie sięgam po powieści w klimacie baśniowym, inspirowane nimi, odkrywające je na nowo itp. Kiedy usłyszałam o powieści "Zakazane życzenie", czułam, że książka może mi się spodobać, gdyż bazuje ona na baśni o Aladynie i jego zaczarowanej lampie. Czy powieść spełniła moje...

więcej Pokaż mimo to