rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Potwory wyniosły się z Moskwy,” pisze Głuchowski. Kłamie, oczywiście. Z kart powieści wygania jedynie stwory fantastyczne, dla których nie ma tutaj już miejsca; tylko by przeszkadzały. Pozostają jedynie ludzie, gotowi wypełnić niszę i udowodnić, że samodzielnie potrafią bezkonkurencyjnie upodlić swoje życie.

Początkowo żachnąłem się na ten zabieg, obawiając się, że nowa powieść nie będzie miała klimatu oryginału. I nie ma. Chociaż kontynuuje historię Artema, to nie jest cieniem poprzedniczki. Rozgrywa własne karty, pochylając się nad motywem ludzkiego upodlenia. Drąży temat z sadystyczną precyzją i dosadnością, nie mając żadnej litości dla homo sovieticus i jemu pokrewnych.

Metro 2035 to już nie nasączona horrorem fantastyka postapokaliptyczna, a raczej powieść moralnego niepokoju. Antogonistą ludzkości nie pełne monstrów i paranormalnych zjawisk środowisko, ale sam człowiek.

Podsumowując: jest to najlepsza powieść z serii (licząc z oficjalnymi fanfikami wydawanymi w ramach 'Uniwersum Metro 2033') od czasów oryginału. Cieszę się, że Głuchowski zdołał wzbogacić serię w znaczący sposób. Stan ten wywołuje we mnie jednak pewne rozdarcie: z jednej strony pragnąłbym, aby tym silnym akcentem zakończył Metro, z drugiej zaś... nigdy nie widziałem Władywostoku...

„Potwory wyniosły się z Moskwy,” pisze Głuchowski. Kłamie, oczywiście. Z kart powieści wygania jedynie stwory fantastyczne, dla których nie ma tutaj już miejsca; tylko by przeszkadzały. Pozostają jedynie ludzie, gotowi wypełnić niszę i udowodnić, że samodzielnie potrafią bezkonkurencyjnie upodlić swoje życie.

Początkowo żachnąłem się na ten zabieg, obawiając się, że nowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Trzeci klucz" wpisuje się dobrze w charakter serii. Sympatyczne czytadło na wolne chwile w pociągu, autobusie, okienku na uczelni.

"Trzeci klucz" wpisuje się dobrze w charakter serii. Sympatyczne czytadło na wolne chwile w pociągu, autobusie, okienku na uczelni.

Pokaż mimo to


Na półkach:

UWAGA, TA KSIĄŻKA TO PUŁAPKA~!

Zwracam się tutaj zwłaszcza do wszystkich fanów Endera, którzy dopiero zaczynają przygodę z tym uniwersum! Nie dajcie się zwieść temu, że książka ta reklamowana jest jako mająca miejsce pomiędzy grą Endera a Mówcą Umarłych! Chronologicznie jest to prawda, z tym że powieść ta wyjawia spore fragmenty fabuły podjęte w groszkowej sadze Cieni, a także kończy pewne rozpoczęte w niej motywy. Stąd też jeśli naturalnym odruchem sięgnie się po nią zaraz po "Grze...", potem przejdzie do trójksięgu zapoczątkowanego przez "Mówcę..." a dopiero na końcu podejmie Sagę Cieni, to będzie się miało sporą jej część zaspojlerowaną. Aby "Ender na wygnaniu" najlepiej wpasował się w całość należny go przeczytać po "Cieniu Olbrzyma".

UWAGA, TA KSIĄŻKA TO PUŁAPKA~!

Zwracam się tutaj zwłaszcza do wszystkich fanów Endera, którzy dopiero zaczynają przygodę z tym uniwersum! Nie dajcie się zwieść temu, że książka ta reklamowana jest jako mająca miejsce pomiędzy grą Endera a Mówcą Umarłych! Chronologicznie jest to prawda, z tym że powieść ta wyjawia spore fragmenty fabuły podjęte w groszkowej sadze Cieni, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po pierwszym epizodzie Gwiezdnych Wojen zostałem pozostawiony z wrażeniem, że Darth Maul jest wyjątkowo nudną postacią. Powieść Michaela Reavesa tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Tytułowy Zabrak (swoją drogą w chwili publikacji tej książki nie określono chyba jeszcze rasy Maula, na co wskazują pewne fragmenty powieści), jest zdecydowanie najsłabszym elementem całości. Przez cały czas nie robi nic ponad chełpienie się swą rzekomą wyższością i kipienie gniewem, kiedy na drodze stają mu kolejne przeszkody.

Całkiem ciekawi za to okazują się pozostali bohaterowie "Łowcy z Mroku". W pierwszej chwili nie żywiłem względem nich żadnych nadziei - ot kolejna partia płaskich i nieciekawych bohaterów, którzy pozostaną zupełnie nieistotni dla całości Expanded Universe - myślałem. O dziwo jednak wraz z kolejnymi przerzucanymi okazali się mieć nieco charakteru i uczuć, a ja nawet się do nich przywiązałem. Ostatecznie doszedłem do konkluzji, że byli całkiem niezłymi przedstawicielami starwrsowych "casuali", bohaterów raczej zwyczajnych, żyjących jednak poza głównym "epickim" ciągiem wydarzeń w universum.

Za sprawą tych właśnie pozostałych bohaterów "Łowca z Mroku" jawi się całkiem pozytywnie na tle dotychczasowych książek z amberowskiej serii starwarsowej.

Po pierwszym epizodzie Gwiezdnych Wojen zostałem pozostawiony z wrażeniem, że Darth Maul jest wyjątkowo nudną postacią. Powieść Michaela Reavesa tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Tytułowy Zabrak (swoją drogą w chwili publikacji tej książki nie określono chyba jeszcze rasy Maula, na co wskazują pewne fragmenty powieści), jest zdecydowanie najsłabszym elementem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobrzy bogowie wiedzą, że nigdy już nie będę miał lat piętnastu i nigdy już nie osiągnę stanu ducha jaki w ów czas miałem, kiedy zaczytywałem się po raz pierwszy w wiedźmińską sagę. Takiej nostalgii nic do prawdy nie jest w stanie pobić. Co piękne za młodu częstokroć i po latach wspominamy z pewną rzewnością, ale wspomnienie zawsze z czasem blednie i wielokroć trudno z biegiem lat stwierdzić cóż konkretnie się tak wtedy ukochało.

"Sezon burz" w bardzo miły sposób przypomniał mi za co ukochałem serię, która wciąż pozostaje u szczytu kanonu mych ulubionych. Klimat, specyficznie aranżowany język powieści, charakterni bohaterowie, intrygi, "brudny" świat - Sapek w nowym wydawnictwie zdołał akuratnie uchwycić ducha oryginału. Stąd też oporu daję osiem gwiazdek.

Ale też na swój sposób tylko osiem gwiazdek - bo "Sezon..." dupy nie urywa. Primo - że to już nie ten czas, kiedy po raz pierwszy wyruszałem na przygodę z białowłosym i zażytego za tamtych lat koktajlu adrenalinowo-endorfinowego możliwe że już nigdy nie pokosztuję; secundo - "Sezon..." grzechem oryginalności nie jest, nie przesuwa wyznaczonej przez sagę granicy ani o pół sążnia dalej. Nic nowego nie oferuje, a jedynie - lub też "aż" - służy za wspaniałe przypomnienie jak świetnym był oryginał i jak wspaniałym był doświadczeniem.

Jakkolwiek "Sezon..." pozostaje jedynie pokarmem dla nostalgii, to jest pokarmem pożywnym i wyśmienitym. Jeśli Sapkowski zdecyduje się zgotować jeszcze kilka o zbliżonej jakości - a zapewne spróbuje, bo tajemnicą nie jest, że pan Andrzej lubi pieniążki, bardzo - to ja mu te pieniążki chętnie dam.

Niech ma, zasłużył.

Wódka nie jest tania.

Dobrzy bogowie wiedzą, że nigdy już nie będę miał lat piętnastu i nigdy już nie osiągnę stanu ducha jaki w ów czas miałem, kiedy zaczytywałem się po raz pierwszy w wiedźmińską sagę. Takiej nostalgii nic do prawdy nie jest w stanie pobić. Co piękne za młodu częstokroć i po latach wspominamy z pewną rzewnością, ale wspomnienie zawsze z czasem blednie i wielokroć trudno z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zadanie goblina" jest ciekawym zjawiskiem, mianowicie "poważną parodią". Nie opiera się na serii tanich gagów, prostacko wyśmiewających sceny i motywy z popularnych historii, a zamiast tego ustanawia własny świat, w który dość zręcznie wplata nagromadzone przez lata w fantasy klisze. Autor raczej z puszcza oko dla fanów, niż próbuje bezceremonialnie wepchnąć im żarty do gardła. Dzięki takiemu podejściu powieść wiele zyskuje, jednak wciąż pozostawiła ona we mnie silny niedosyt, poczucie że nie wykorzystano całego potencjału, że w temacie dało się zrobić sporo więcej. Może po przeczytaniu dwu kolejnych tomów i spojrzeniu na serię z perspektywy moje odczucia zmienią się na lepsze...

"Zadanie goblina" jest ciekawym zjawiskiem, mianowicie "poważną parodią". Nie opiera się na serii tanich gagów, prostacko wyśmiewających sceny i motywy z popularnych historii, a zamiast tego ustanawia własny świat, w który dość zręcznie wplata nagromadzone przez lata w fantasy klisze. Autor raczej z puszcza oko dla fanów, niż próbuje bezceremonialnie wepchnąć im żarty do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tom czwarty "Kolekcji książek STAR WARS" wydawnictwa Amber w moim odczuciu jest wzlotem formy po trzech początkowych wydawnictwach. Co wcale nie znaczy, że jej poziom jest jakiś wyjątkowo wysoki. Po prostu daleki jestem od powszechnej euforii jaką wzbudziła trylogia Dartha Banea, w moim odczuciu napisana wyjątkowo słabo i prostackim wręcz językiem. Sama "Maska kłamstw" jest powieścią, w najlepszym wypadku, taką sobie, ale nie jest też tragiczna. Jest to dobre czytadło na wolne chwile odmóżdżenia się podczas dłużących podróży środkami transportu publicznego. Zaletą - albo i wadą, zależnie od punktu widzenia - jest tutaj klimat, który bardzo zbliżony jest do Episodu I: Mroczne Widmo, rzeczywiście da się odczuć, że to element tej samej historii.

Tom czwarty "Kolekcji książek STAR WARS" wydawnictwa Amber w moim odczuciu jest wzlotem formy po trzech początkowych wydawnictwach. Co wcale nie znaczy, że jej poziom jest jakiś wyjątkowo wysoki. Po prostu daleki jestem od powszechnej euforii jaką wzbudziła trylogia Dartha Banea, w moim odczuciu napisana wyjątkowo słabo i prostackim wręcz językiem. Sama "Maska kłamstw" jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No nareszcie!

Moja wiara w serię Uniwersum Metro 2033 została mocno nadszarpnięta przez ostatnie wydania w jej ramach. Właściwie to pasmo moich zawodów ciągnie się jeszcze od Metra 2034, które, pomimo że też pióra Głuchowskiego, do pięt nie dorastało oryginałowi. Bałem się już, że po genialnym Metrze 2033 nic w ramach tego uniwersum nic ciekawego już się nie pojawi.

Sięgałem po "Korzenie Niebios" po trosze z myślą, że to ostatnia próba przekonania się do książek z "Uniwersum...". Że potem dam sobie spokój. Szkoda pieniędzy i nerwów.

Jakże pozytywnie byłem więc zaskoczony, kiedy wgryzając się coraz głębiej w treść "Korzeni..." przekonywałem się, że to książka na naprawdę dobrym poziomie! Od razu widać, że temat podjął autor z pewną pisarską wprawą i doświadczeniem, oraz - bez urazy dla Diakowa i Wroczka - większym talentem.

W końcu komuś udało się uchwycić ponurą nostalgię, która wypełniała Metro 2033. Tę tęsknotę za utraconym. Chociaż oczywiście bez charakterystycznego rosyjskiego posmaczku - Avoledo potraktował zagadnienie we własny sposób, zadbał o to aby historia odbijała miejsca, w których się rozgrywa, aby wykorzystała możliwości, które to za sobą niesie.

Jedynie zakończenie nie całkiem mnie przekonało. Brakowało mi w nim naprawdę mocnego akcentu, który powaliłby mnie na kolana i wspaniale dopełnił całość. Nie tracę jednak nadziei, jako że jest to tom pierwszy z trzech. Mam więc nadzieję, że w kolejnych tomach historia jeszcze się rozwinie i zostanie dopełniona naprawdę mocnym finałem.

No nareszcie!

Moja wiara w serię Uniwersum Metro 2033 została mocno nadszarpnięta przez ostatnie wydania w jej ramach. Właściwie to pasmo moich zawodów ciągnie się jeszcze od Metra 2034, które, pomimo że też pióra Głuchowskiego, do pięt nie dorastało oryginałowi. Bałem się już, że po genialnym Metrze 2033 nic w ramach tego uniwersum nic ciekawego już się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeff Shaara doprowadza podjęte przez ojca dzieło do kategorycznego końca, zamykając tym samym trylogię. Konfederacja przekroczyła swój "High Water Mark" ponosząc porażkę w bitwie pod Gettysburgiem, a na czele armii Unii staje w końcu kompetentny dowódca, gen. Grant. Szarzy tracą inicjatywę i od tej chwili powoli ulegają miażdżącemu naciskowi Niebieskich. Powieść opisuje ciężkie chwile, jakie przeżywały obie strony w obliczu końca wojny domowej. Trzyma przy tym solidny poziom, który Shaara-syn wyznaczył sobie w „Bogach i generałach”.

Jedyna wątpliwość, która mnie nachodzi, dotyczy okładki polskiego wydania. Z jakiegoś powodu wydawca umieścił na obwolucie scenę z bitwy pod Gettysbugiem, a konkretnie szarżę Chamberlaina z Little Round Top, czyli wydarzenia, które opisywał tom drugi trylogii. Poprzednie tomy zaś miały dobrze dobrane ilustracje: pierwszy scenę ze „Stonewallem” Jacksonem podczas bitwy o Cedar Mountain; drugi scenę spod Gettysburga, w której Iron Brigade wdaje się w walkę wręcz z 2. regimentem z Mississippi. Stąd moja skarga – czy takim problemem było znalezienie dla tomu trzeciego odpowiedniej grafiki? Zwłaszcza że Don Troiani – autor przedstawień na wszystkich tomach – ma w swojej bogatej galerii liczne obrazy przedstawiające również ten okres wojny...

Oczywiście to tylko takie moje czepianie się nieistotnych detali i nie wpływa na odbiór samej książki.

Jeff Shaara doprowadza podjęte przez ojca dzieło do kategorycznego końca, zamykając tym samym trylogię. Konfederacja przekroczyła swój "High Water Mark" ponosząc porażkę w bitwie pod Gettysburgiem, a na czele armii Unii staje w końcu kompetentny dowódca, gen. Grant. Szarzy tracą inicjatywę i od tej chwili powoli ulegają miażdżącemu naciskowi Niebieskich. Powieść opisuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Biorąc się za trylogię Shaarów, najpierw sięgnąłem po pierwszą w chronologii wydania, czyli "Gettysburg", autorstwa Shaara-ojca. Zakończyłem jej lekturę wcale zadowolony. Zanim jednak zdecydowałem się rozpocząć „Bogów i generałów” minęło nieco czasu. Obawiałem się tej powieści – jawiła się przede mną wizja syna, który próbuje na siłę naśladować ojca, aby odciąć kupony od jego sukcesu. W przełamaniu mojej niechęci zdecydowanie nie pomagała ekranizacja filmowa tej powieści, która w porównaniu do ekranizacji „Gettysburga” wypadała wręcz żenująco. Szybko przekonałem się jednak, że moje obawy nie miały uzasadnienia. Shaara-syn nie przynosi ojcu wstydu i dopisuje wcale zadowalające uzupełnienie jego dzieła. Jeśli kogoś przekonał „Gettysburg” albo jest entuzjastą Wojny Secesyjnej, to powinien sięgnąć po tę powieść bez zastanowienia. Szczerze przyznam jednak, że ci, którzy nie pasjonują się tymi realiami raczej nie znajdą dla niej zrozumienia.

Biorąc się za trylogię Shaarów, najpierw sięgnąłem po pierwszą w chronologii wydania, czyli "Gettysburg", autorstwa Shaara-ojca. Zakończyłem jej lekturę wcale zadowolony. Zanim jednak zdecydowałem się rozpocząć „Bogów i generałów” minęło nieco czasu. Obawiałem się tej powieści – jawiła się przede mną wizja syna, który próbuje na siłę naśladować ojca, aby odciąć kupony od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakkolwiek uwielbiam Pratchetta, Świat Dysku i zawierający się w nim cykl o Straży Miejskiej, to niestety "Niuch" podszedł mi mocno średnio. Zwykle czytadła z tej serii łykam za jednym podejściem, bez popitki... Niestety nie tym razem. Całość czytałem na dwie czy też trzy raty, które oddzielał spory kawał czasu. Pratchett wyjątkowo łatwo "tracił mnie" w tej historii, nie potrafił otrzymać mojego zainteresowania, co zwykle robi bez wysiłku. Jest to szczególnie dziwne, że trudno mi wskazać jakie były przyczyny takiego stanu rzeczy, trudno jednoznacznie określić mi jakie elementy zawiniły. Pozostaje mi jednak mieć nadzieję, że był to tylko jednorazowy przypadek i następne produkcje z tej serii będą mi "wchodzić" jak zawsze.

Jakkolwiek uwielbiam Pratchetta, Świat Dysku i zawierający się w nim cykl o Straży Miejskiej, to niestety "Niuch" podszedł mi mocno średnio. Zwykle czytadła z tej serii łykam za jednym podejściem, bez popitki... Niestety nie tym razem. Całość czytałem na dwie czy też trzy raty, które oddzielał spory kawał czasu. Pratchett wyjątkowo łatwo "tracił mnie" w tej historii, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Namiary na tę pozycję otrzymałem od mojego wykładowcy na liście zalecanych lektur do przeczytania na zaliczenie semestru. Na tej podstawie podszedłem do niej z pewnymi oczekiwaniami, których niestety nie potrafiła ona zaspokoić. Oczekiwałem solidnego opracowania historycznego, do którego będę mógł się odwoływać przy zaliczaniu egzaminu i niestety w tej materii było średnio. "Napoleon" V. Cronina nie jest opracowaniem historycznym, do jakiego przywykłem i, co więcej, nawet do bycia nim nie aspiruje. Książka ta jest biografią, której autor postawił sobie za cel raczej przedstawienie Pierwszego Konsula, a potem Cesarza Francuzów, jako człowieka z krwi i kości. Stąd raczy nas ogromną ilością szczegółów z życia codziennego, najpierw rodziców Napoleona, a potem jego samego. Kampanie i kariera polityczna pozostają gdzieś na uboczu, a w centralnym punkcie stawiane są takie zagadnienia jak relacje Bonapartego z najbliższymi, jego romanse, zwyczaje, ulubione lektury, sposób spędzania dnia, osobiste poglądy i reakcje na historyczne wydarzenia. Z tego postawionego sobie celu Cronin wywiązuje się wcale dobrze. Każdy z nas ma gdzieś w głębi siebie zacięcie do "podglądactwa" i ta książka pozwala się w tej materii spełnić. Takie podejście do spisania dziejów Napoleona sprawia, że książkę czyta się lekko i z przyjemnością.

Namiary na tę pozycję otrzymałem od mojego wykładowcy na liście zalecanych lektur do przeczytania na zaliczenie semestru. Na tej podstawie podszedłem do niej z pewnymi oczekiwaniami, których niestety nie potrafiła ona zaspokoić. Oczekiwałem solidnego opracowania historycznego, do którego będę mógł się odwoływać przy zaliczaniu egzaminu i niestety w tej materii było średnio....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra książka, mocno ogólnie, ale przy tym żywo i przystępnie, przedstawia dzieje Amerykańskiej Wojny Domowej. Nie jest jednym z tych opracowań historycznych, które skupia się wyłącznie na aspekcie militarnym. Wiele miejsca poświęcona sprawom politycznym, oraz - przede wszystkim - zagadnieniom społecznym, które w ogromnym stopniu sprawiły, że dzieje tamtych lat ukształtowały się w taki sposób.

Praca Smitha jest dobrym wyborem, jeśli chcemy szybko zdobyć ogólne pojęcie o konflikcie lat 1861-1865 i zarazem dobrym rozeznaniem oraz punktem wyjścia dla dalszej eksploracji tematu.

Bardzo dobra książka, mocno ogólnie, ale przy tym żywo i przystępnie, przedstawia dzieje Amerykańskiej Wojny Domowej. Nie jest jednym z tych opracowań historycznych, które skupia się wyłącznie na aspekcie militarnym. Wiele miejsca poświęcona sprawom politycznym, oraz - przede wszystkim - zagadnieniom społecznym, które w ogromnym stopniu sprawiły, że dzieje tamtych lat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No i masz ci los. Interes się kręci. Najpierw otrzymujemy bezczelnie wydane 'Metro 2034', które próbuje grubością naśladować poprzednika, aby dało się je sprzedać po tej samej cenie. Teraz z kolei otrzymujemy książkę autorstwa Szymuna Wroczka (który, sądząc po krótkim researchu w internetach, nie napisał nic innego godnego uwagi), będącą oficjalnym fanfikiem, także objętościowo ustępującym oryginałowi, chociaż nie tak bardzo jak M2034.

Cena? Taka jak pierwowzoru Głuchowskiego...

Boli mnie to o tyle, że 'Metro 2033' było książką ponadprzeciętną. Prawdziwym konkretem - solidnie napisanym, oryginalnym, z mocną fabułą... Książką, która naprawdę sprawiała wrażenie przemyślanej w każdym calu.

'Piter' z kolei jest przeciętnym czytadłem. Z kart powieści często bije nam po oczach zieloność autora. Opisów jest niewiele i nie działają pobudzająco na wyobraźnie. Bohaterów z kolei jest nadmiar, przy czym często, pomimo istotności dla fabuły, występują jedynie epizodycznie i trudno się z nimi w jakikolwiek sposób związać.

Droga głównego bohatera - Iwana - mimo że wyraźnie nawiązywała do podróży odbytej przez Artema, ze względu na brak jasnego celu nie wypada najlepiej. Trudno kibicować protagoniście, kiedy nie wiemy właściwie po co.

Pomimo powyższej krytyki czytało mi się 'Pitera' bez większych problemów. Było to dobre ale bezrefleksyjne, czytadło. Gdyby jeszcze nie próbowano nam go wepchnąć jako niejako równego wielkiemu oryginałowi, to byłoby jeszcze lepiej.

No i masz ci los. Interes się kręci. Najpierw otrzymujemy bezczelnie wydane 'Metro 2034', które próbuje grubością naśladować poprzednika, aby dało się je sprzedać po tej samej cenie. Teraz z kolei otrzymujemy książkę autorstwa Szymuna Wroczka (który, sądząc po krótkim researchu w internetach, nie napisał nic innego godnego uwagi), będącą oficjalnym fanfikiem, także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kawał porządnej monografii o niezwykle interesującym i ważnym, a często pomijanym, konflikcie w okresie II wojny światowej. Całość napisana jest przystępnym, ale jednocześnie dość barwnym językiem, dzięki czemu opisy zmagań dzielnych Finów z kolejnymi falami samobójczo szarżujących sowietów potrafią utrzymać w napięciu.

Kawał porządnej monografii o niezwykle interesującym i ważnym, a często pomijanym, konflikcie w okresie II wojny światowej. Całość napisana jest przystępnym, ale jednocześnie dość barwnym językiem, dzięki czemu opisy zmagań dzielnych Finów z kolejnymi falami samobójczo szarżujących sowietów potrafią utrzymać w napięciu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu sagi Hyperiona nieco obawiałem się zabierać za inne tytuły z dorobku Dana Simmonsa. Przypuszczałem, że mogę przeżyć zawód, że w jakiś sposób Hyperion położy się cieniem na innych powieściach Simmonsa, że zawsze będę czuł niedosyt bo nie będą dorównywać kultowemu czteroksięgowi. Zupełnie niepotrzebnie! Przegryzłem się przez "Ilion" z niekłamaną przyjemnością raz za razem zachwycając się nieskrępowaną fantazją jego autora! Po raz kolejny zostałem pełny podziwu dla barwnie wykreowanego świata, wielowątkowej fabuły, przekonywujących postaci i dla tego w jak zmyślny sposób przemycone zostały wątki powiązane z Iliadą oraz twórczością Shakespeara i Prousta...

Po przeczytaniu sagi Hyperiona nieco obawiałem się zabierać za inne tytuły z dorobku Dana Simmonsa. Przypuszczałem, że mogę przeżyć zawód, że w jakiś sposób Hyperion położy się cieniem na innych powieściach Simmonsa, że zawsze będę czuł niedosyt bo nie będą dorównywać kultowemu czteroksięgowi. Zupełnie niepotrzebnie! Przegryzłem się przez "Ilion" z niekłamaną przyjemnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fantastyka w czasach reakcji pogańskiej w okresie upadku pierwszego państwa piastów? Temat wręcz zbrodniczo mało eksplorowany przez polską literaturę. Dlatego też z ogromną ciekawością zabierałem się do powieści Dębskiego. Bez większych problemów przełknąłem pewne przekłamania historyczne, bo jakże się ich czepiać, kiedy z kart książki łypią na ciebie wilkołaki, strzygi i wampiry - pewien dystans jest niezbędny. Bardzo spodobał mi się motyw z Bolesławem Zapomnianym, było to niezłe wykorzystanie niejasnego fragmentu polskiej historii. Niestety w ogólnym zarysie mocno się zawiodłem. Autor poprowadził zbyt wiele niepowiązanych wątków oraz zbyt wielu bohaterów, a wszystko to zaprawił bezmyślną brutalnością. Ostatecznie więc z żadnym nie byłem w stanie się związać i ich losy, były mi obojętne, czy to ginęli, czy też osiągali swe cele...

Fantastyka w czasach reakcji pogańskiej w okresie upadku pierwszego państwa piastów? Temat wręcz zbrodniczo mało eksplorowany przez polską literaturę. Dlatego też z ogromną ciekawością zabierałem się do powieści Dębskiego. Bez większych problemów przełknąłem pewne przekłamania historyczne, bo jakże się ich czepiać, kiedy z kart książki łypią na ciebie wilkołaki, strzygi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klasyka. Warto przeczytać choćby dla samych motywów, o które "Wehikuł czasu" wzbogacił nurt fantastyki. Miłą odmianą było też obcowanie z nieco archaicznym językiem oraz sposobem narracji.

Klasyka. Warto przeczytać choćby dla samych motywów, o które "Wehikuł czasu" wzbogacił nurt fantastyki. Miłą odmianą było też obcowanie z nieco archaicznym językiem oraz sposobem narracji.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przyzwoita kryminalna space-opera. Przeczytało się to bardzo łatwo i przyjemnie.

Bardzo przyzwoita kryminalna space-opera. Przeczytało się to bardzo łatwo i przyjemnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

I oto kończy się jedna z najlepszych sag jakie dane mi było czytać. Powoli zostają wyjaśnione tajemnice, które nagromadziły się w trakcie poprzednich trzech tomów.

Może i "Triumf..." jest trochę nierówny jak pod względem akcji (ta często przyśpiesza, by potem na dłuższy czas dramatycznie zwolnić i w ten sposób ciągnąc się przez dłuższy czas, aby potem znowu niespodziewanie przyśpieszyć itd, itd.) Taka konstrukcja nieco mnie męczyła.

Zakończenie, jakkolwiek dosyć zaskakujące, nie porwało mnie tak jak doskonałe zwieńczenie dylogii Hyperiona.

Poza tymi jednak wadami, które w gruncie rzeczy nie są tak znaczne, a wynikają przede wszystkim z niesamowicie wysokich oczekiwań jakie miałem po "Hyperionie", wszystko jest więcej niż w porządku. Kolejne świetne dzieło Simmonsa.

I oto kończy się jedna z najlepszych sag jakie dane mi było czytać. Powoli zostają wyjaśnione tajemnice, które nagromadziły się w trakcie poprzednich trzech tomów.

Może i "Triumf..." jest trochę nierówny jak pod względem akcji (ta często przyśpiesza, by potem na dłuższy czas dramatycznie zwolnić i w ten sposób ciągnąc się przez dłuższy czas, aby potem znowu niespodziewanie...

więcej Pokaż mimo to