rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

"Karuzela" to opowieść o poszukiwaniu siebie i tolerancji. Autorka przedstawia widzom, bohaterów zmagających się z różnymi problemami, a każdy z nich potrzebuje wsparcia oraz akceptacji. Ta książka to swoista karuzela życia, która zaprasza czytelnika do ekscytującej przejażdżki. Niezależnie od tego, którego konia przyjdzie mu dosiąść, pozna on usposobienie każdego z nich. Dokładnie tak samo, jak Weronika poznaje nowych przyjaciół. Wszystko to dzieje się przy spektakularnym widoku na wrzosowiska, gdzie z pozoru różni od siebie ludzie, znajdują wspólny mianownik."

Te słowa (moje słowa) zamieszczono w najnowszej książce Agnieszki Litorowicz - Siegert i moim zdaniem idealnie opisują one klimat tej powieści. Prawdziwą przyjemnością było przeczytanie jej przed wszystkimi, a jeszcze większą możliwość polecenia na jej kartach. Czym tak bardzo się wyróżniła i czym urzekła?

"Karuzela" to historia Weroniki i jej ojca, który w niedługim czasie wraca z zagranicy by osiąść na stałe w swoim dawnym domu. Bohaterce powierzone zostało wyjątkowe zadanie. Ma ona wyremontować posiadłość i za wszelką cenę chce przywrócić jej dawną świetność. Wisienką na torcie ma być owiana tajemnicą karuzela, która stała się dla jej ojca najcenniejszym wspomnieniem dziecięcych lat. Odnalezienie jej graniczy z cudem, ale Weronika ma ogromną nadzieję, że to się uda. By móc swobodnie nadzorować prace remontowe, bohaterka wynajmuje dom w pobliżu. Dom, który ma być również miejscem wyciszenia. Jednakże kiedy pojawia się pod wskazanym adresem, okazuje się że ten sam dom, w tym samym czasie, został wynajęty również innej kobiecie. Mimo wielu obaw, kobiety zamieszkają razem i w ten sposób Weronika zaczyna poznawać nowych ludzi, nowych przyjaciół. Wśród nich znajdzie się również urzekający miejscowy lekarz, który postanawia pomóc bohaterce w poszukiwaniach karuzeli. Nie jest to jednak proste zadanie. Czy uda im się spełnić wyjątkowe marzenie?

Ta książka jest zjawiskowa. Urzekła mnie już od pierwszych stron, najpierw klimatem cudownego wrzosowiska, potem historiami międzyludzkimi a na koniec zakończeniem, które sprawiło, że w oku zakręciła się łza. Razem z bohaterką doświadczałam każdego dnia, stresu, radości czy smutku. Kibicowałam poszukiwaniom i żyłam nadzieją na odnalezienie pięknej karuzeli. Niebanalna akcja i wspaniale prowadzone dialogi zawładnęły mną całkowicie. Dlatego też całym sercem polecam tę najnowszą powieść Pani Agnieszki.

"Karuzela" to opowieść o poszukiwaniu siebie i tolerancji. Autorka przedstawia widzom, bohaterów zmagających się z różnymi problemami, a każdy z nich potrzebuje wsparcia oraz akceptacji. Ta książka to swoista karuzela życia, która zaprasza czytelnika do ekscytującej przejażdżki. Niezależnie od tego, którego konia przyjdzie mu dosiąść, pozna on usposobienie każdego z nich....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zbrodnia po polsku" to oczywiście kolejna komedia kryminalna z serii. Książki Pani Aleksandry łączy prześmiewczy klimat, ale poza tym są to całkowicie odrębne historie, więc jeśli jeszcze nie spotkaliście się z jej twórczością, możecie śmiało wybrać którąkolwiek z nich.

Tym razem bohaterem książki jest komisarz polskiej policji o nazwisku Polak. Jego życie osobiste to istna katastrofa, mieszkanie to ruina, a wątpliwa kariera w policji, męczy go okrutnie. Jakim więc cudem człowiek tak rozdeptany przez życie rozwiązuje najtrudniejsze kryminalne zagadki? Być może to kwestia szczęścia, a może naprawdę ma szósty zmysł. Komisarz Polak ma córkę z zakończonego już małżeństwa. Nastolatka potrafi przyprawić ból głowy, ale jeszcze gorsza jest jego eks, która zatruwa życie bohaterowi, nie chcąc oddać mu pod opiekę ukochanej Jolanty. Wśród całego tego zamieszania pojawia się kolejna zbrodnia, którą nasz dzielny policjant musi się zająć. W bocianich okolicznościach dochodzi do okrutnego morderstwa młodej nauczycielki muzyki, a sprawcą jest "Prawdziwy Polak". Jak się okazuje, jest to seryjny morderca. Co nim kieruje? Czyżby miłość do ojczyzny była aż tak ważna, że warto dla niej zabić? Komisarz wraz z "dzielną" ekipą policyjną poszukuje sprawcy i jak już możecie się domyślić, z tego mogą wyniknąć tylko wyjątkowo zabawne sytuacje.

Powieść Pani Aleksandry kolejny raz przyniosła mi ogromną dawkę dobrego humoru. Postacie, które wykreowała są karykaturami polskiej policji, a sama autorka słusznie wyśmiewa charakter tej organizacji. W książce dostaje się również po tyłku politykom, szczególnie temu o niskim wzroście, wielkiej wilii i z kotem u boku. Możecie się więc spodziewać naprawdę dobrej lektury. Zdecydowanie polecam tym, którzy mają już dość sytuacji w naszym kraju i zamiast oglądać przygnębiające wiadomości, chcieliby się zwyczajnie pośmiać. Książka bowiem jest rewelacyjna.

"Zbrodnia po polsku" to oczywiście kolejna komedia kryminalna z serii. Książki Pani Aleksandry łączy prześmiewczy klimat, ale poza tym są to całkowicie odrębne historie, więc jeśli jeszcze nie spotkaliście się z jej twórczością, możecie śmiało wybrać którąkolwiek z nich.

Tym razem bohaterem książki jest komisarz polskiej policji o nazwisku Polak. Jego życie osobiste to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po takiej zapowiedzi z okładki nie da się przejść obojętnie obok książki. “Szalone kury Pana Dropsa” to niesamowita komedia dla dzieci w wieku sześciu – ośmiu lat. Jej bohaterkami są wyjątkowe cztery kury, które łączy prawdziwa przyjaźń. Każdą z nich cechują inne talenty, ale żadnej z nich nie brakuje temperamentu. Są mądre i pomysłowe, a z takiego połączenia może wyniknąć tylko dobra komedia.

Wszystkie kury mieszkają w gospodarstwie Pana Dropsa, który jest bardzo dobrym gospodarzem i ogromnie dba o swoje zwierzęta. Wyjątkową cierpliwością obdarzył cztery bohaterki: Polę, Emmę, Klementynę i Gertrudę. Uwierzcie mi, że do tego co wyczyniają przyjaciółki wiadro wyrozumiałości to może być za mało. Stawić czoło ich szalonym pomysłom to nie lada wyzwanie.

Kury w gospodarstwie przeżywają mnóstwo przygód i często ich plany nie przebiegają zgodnie z zamierzeniami. Mimo to wyciągają wnioski ze swoich poczynań, które uczą również młodych czytelników.

Warto również nadmienić, że książka wydana jest w solidnej twardej oprawie. Z pewnością będzie czytana wielokrotnie więc to duży plus. Dodatkowo opatrzona jest w piękne rysunki Pani Klaudii Murgrabia, które pomagają w wyobrażeniu sobie tych pełnych dobrego humoru opowieści. Książkę śmiało mogą czytać dzieciaki samodzielnie, ale świetnie sprawdzi się również jako lektura czytana do poduszki. Zdecydowanie polecam, dawno sama się tak nie uśmiałam.

Po takiej zapowiedzi z okładki nie da się przejść obojętnie obok książki. “Szalone kury Pana Dropsa” to niesamowita komedia dla dzieci w wieku sześciu – ośmiu lat. Jej bohaterkami są wyjątkowe cztery kury, które łączy prawdziwa przyjaźń. Każdą z nich cechują inne talenty, ale żadnej z nich nie brakuje temperamentu. Są mądre i pomysłowe, a z takiego połączenia może wyniknąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Adam Faber jakiś czas temu zaczarował mnie Kronikami Jaaru. Koniec tej serii był dla mnie ciosem i wciąż żywiłam nadzieję, że jednak autor jeszcze mnie czymś zaskoczy. Wtedy to dowiedziałam się, że powstanie nowa seria Krew Ferów, która ponownie zabierze mnie w ten magiczny świat. Pierwszy tom wchłonęłam w jeden wieczór, ale to o drugim dziś powiem wam kilka słów.

Bohaterowie powieści wciąż zmagają się ze swoimi problemami, ogromną ilością pytań, a przede wszystkim poszukują samych siebie. Świat w którym przyszło im żyć ich nie akceptuje, jak więc odnaleźć siebie w takim chaosie? March, główna bohaterka, nareszcie odkrywa swoje moce. Postanawia je rozwijać i wykorzystać w walce ze złą i podstępną Królową Ferów. Miasto Snów, z którym kolejny raz będzie musiała się zmierzyć, próbuje jednak ją zniszczyć, a tym razem atakuje nie tylko March i Callena, ale również jej przyjaciół i całe miasteczko. Królowa bowiem, próbuje okolicznych mieszkańców doprowadzić do szaleństwa. Czy młodym bohaterom uda się rozwikłać wszystkie zagadki by pokonać siły zła? Czy odnajdą swoje korzenie i poznają kim naprawdę są?

W tej części serii uzyskujemy wiele odpowiedzi na nurtujące pytania. Pojawiają się jednakże nowe tajemnice i niezrozumiałe wizje. Bohaterowie coraz sprawniej posługują się magią, a co za tym idzie historia staje się bardziej interesująca. Autor wprowadza również odrobinę mocniejszy, mroczny klimat, który trzyma w napięciu. Jednakże bohaterka wciąż jest dosyć irytująca, wolałabym żeby odrobinę wydoroślała. Na okładce powieści możemy przeczytać “ulubiony autor młodych czytelników nie zwalnia tempa” – z tym stwierdzeniem trudno mi się zgodzić, bowiem niektóre opisy są bardzo zagmatwane, ciężko przez nie przebrnąć. Mam wrażenie, że nie są przemyślane lub dopisane na siłę. Ta jedna rzecz ogromnie przeszkadzała mi w zaczytaniu się w tę historię.

Liczę na to, że na kolejny tom autor będzie miał więcej czasu i będzie bardziej zrozumiały, bo sama historia jest pomysłowa i wciągająca. Nie obrażę się, jeśli kolejny tom będzie cieńszy, byle był bardziej czytelny. Całość zdecydowanie na tak. Polecam wszystkim, którzy tęsknią za magią i klimatem Jaaru.

Adam Faber jakiś czas temu zaczarował mnie Kronikami Jaaru. Koniec tej serii był dla mnie ciosem i wciąż żywiłam nadzieję, że jednak autor jeszcze mnie czymś zaskoczy. Wtedy to dowiedziałam się, że powstanie nowa seria Krew Ferów, która ponownie zabierze mnie w ten magiczny świat. Pierwszy tom wchłonęłam w jeden wieczór, ale to o drugim dziś powiem wam kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł książki czasami bywa zwodniczy. Sięgasz po nią skuszony danym słowem, a następnie otwiera się przed tobą świat, którego zupełnie się nie spodziewałeś. Niby “pamiętnik”, a jednak coś znacznie więcej. Powieść Joanny Jax jest bowiem nie tylko zbiorem wspomnień, ale również, a może przede wszystkim, ogromną dawką dobrego humoru.

“Pamiętnik ze starej szafy” to historia zakompleksionej nastolatki, mieszkającej z nietypową rodzinką. W tym domu nic nie jest zwyczajne, nierozgarnięty braciszek, nielubiana ciotka oraz jej osobliwe zwierzaki, dziadek wciąż powracający do czasów wojny, ojciec którego nigdy nie ma i matka, chyba najnormalniejsza z całej ekipy. Jest też mieszkanie, niewielkie i wciąż brak w nim prywatności. Wszystko to rozpoczyna się w czasach komuny. Wspomniane są słynne sklepowe kolejki, “niezawodne” auta typu maluch oraz pozostawiająca wiele do życzenia komunikacja miejska.

W takich właśnie czasach żyje nasza bohaterka, a jej życiowe ścieżki, przyniosły ogrom przygód. Nie zawsze pozytywnych, ale z pewnością ogromnie zabawnych. Weźmy dla przykładu, pozornie prosty element w życiu każdej kobiety, depilacja. Nam wydaje się zwyczajnym zabiegiem, ale w czasach komuny to było nie lada wyzwanie. Albo zwyczajna podróż autem do innego miasta. Niby nic nadzwyczajnego, ale kilka osób w jednym maluchu, a do przebycia setki kilometrów, to nie może skończyć się dobrze. A może zainteresuje was niespodziewana lokatorka w podeszłym wieku, w mieszkaniu w którym już i tak nie ma miejsca? Jak nic, starsza pani musi odejść. Jednakże nie tak łatwo tego dokonać, szczególnie gdy okazuje się być przyszłą małżonką waszego dziadka.

Perypetie bohaterki są nadzwyczaj nietypowe i dodatkowo prześmiewcze. Nie brak tu podróży rodem z piekła, miłosnych rozczarowań i rozterek życia codziennego. Wszystkim tym “przygodom” i dziewczynie, towarzyszą również przyjaciele, bez nich ten świat nie byłby taki różowy. Osobiście, ubawiłam się jak nigdy dotąd. Dialogi są błyskotliwe i humorystyczne, czasem pełne absurdu, ale to one nadają największego klimatu tej powieści.

Muszę przyznać, że brakowało mi takiej pozycji w mojej biblioteczce. Z przyjemnością sięgnę po kolejne pozycje tej autorki. Mam dla Pani Jax tylko same brawa i podziękowania za wspaniale spędzony czas.

Tytuł książki czasami bywa zwodniczy. Sięgasz po nią skuszony danym słowem, a następnie otwiera się przed tobą świat, którego zupełnie się nie spodziewałeś. Niby “pamiętnik”, a jednak coś znacznie więcej. Powieść Joanny Jax jest bowiem nie tylko zbiorem wspomnień, ale również, a może przede wszystkim, ogromną dawką dobrego humoru.

“Pamiętnik ze starej szafy” to historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta historia mogłaby nie mieć końca.

Większość z was już wie, że pałam miłością do jednotomówek. Jednakże robię wyjątki dla najpiękniejszych opowieści, jedną z nich jest historia Wasi, która rozpoczyna się w powieści “Niedźwiedź i Słowik” i niestety (ogromne niestety) kończy się już w trzecim tomie pod tytułem “Zima czarownicy”.

Akcja tej powieści rozpoczyna się dokładnie w tym samym miejscu i czasie, gdzie zakończył się drugi tom. Główna bohaterka Wasia, tym razem musi stawić czoła niebezpieczeństwom i nienawiści, bez pomocy ukochanego Morozki. Już na starcie powieści, autorka funduje nam mrożące krew w żyłach wydarzenia. Przed bohaterką wyjątkowo trudne zadanie, które przyniesie wiele bólu i cierpienia. Ja zalałam się łzami…

Fabuła tej książki jest niesamowita, niczym nie zmącona. Świetnie poprowadzone wydarzenia, splątane wątki i zaskakujące rozwiązania. Nie zdradzę wam jednak ani słowa, by przypadkiem nie powiedzieć zbyt wiele. Ta historia warta jest każdej naszej uwagi. Wszystkie postacie mają ogromne znaczenie w przebiegu wydarzeń, każdą z nich da się pokochać. Nawet ci, będący po złej stronie, mogą okazać się przydatni i można znaleźć w nich cechy godne podziwu. Wszystko to sprawia, że seria Pani Arden jest olśniewająca.

Osobiście nie przepadam za rosyjskimi pisarzami. Ich styl zazwyczaj odbiega od moich wyobrażeń. Dlatego też, Katherine Arden wyróżnia się ogromnie na ich tle. Choć opisuje Ruś, sama jest amerykanką. Nie tylko tworzy tak piękną historię, ale również w znakomity sposób opisuje bohaterów, ich uczucia, zachowania. Czytając tę książkę, czytelnik czuje się jakby stał tuż obok wszelkich wydarzeń lub jakby był każdym z bohaterów po kolei. Wszystko to ubrane jest w historyczne czasy na Rusi, ich nietypowe obyczaje i tradycje. Bywa smutno i melancholijnie, bywa że autorka chwyta za serce i ściska nam gardło, ale każda ta emocja dowodzi tego, jak dobra jest “Zima czarownicy” i jej poprzednie tomy.

Osobiście uważam tę serię za pisarski ideał. W mojej biblioteczce wędruje na najwyższe półki, na których znajdują się tylko najwybitniejsze dzieła. Jestem pewna, że kolejne pokolenia będą zaczytywać się w twórczości Pani Arden. Wam również polecam z całego serca.

Ta historia mogłaby nie mieć końca.

Większość z was już wie, że pałam miłością do jednotomówek. Jednakże robię wyjątki dla najpiękniejszych opowieści, jedną z nich jest historia Wasi, która rozpoczyna się w powieści “Niedźwiedź i Słowik” i niestety (ogromne niestety) kończy się już w trzecim tomie pod tytułem “Zima czarownicy”.

Akcja tej powieści rozpoczyna się dokładnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą czytam kilka razy w roku. Zawsze już będę do niej wracać. Polecam wszystkim niepoprawnym romantykom.

Książka, którą czytam kilka razy w roku. Zawsze już będę do niej wracać. Polecam wszystkim niepoprawnym romantykom.

Pokaż mimo to

Okładka książki Basia. Wielka księga przedszkola Marianna Oklejak, Zofia Stanecka
Ocena 8,5
Basia. Wielka ... Marianna Oklejak, Z...

Na półkach:

Zapraszam Was na kolejne spotkanie z przesympatyczną Basią, przyjaciółką każdego przedszkolaka. Tym razem ona przeprowadzi nas, przez wszystkie pory roku w przedszkolu. Najnowsza książka tej serii jest podzielona na cztery części: jesień, zima, wiosna i lato. W każdej z nich znajdziecie informacje o danej porze, co można zrobić z darów natury, w co się bawić i czego uczyć.

Zacznijmy więc od jesieni. W trakcie tej pory roku Basia pokaże nam jak zrobić pieska z kasztanów, opowie o nowej koleżance, da znać o wypadających zębach i wtrąci swoje trzy grosze w smaki przedszkolnego jedzenia. Na dodatek zwróci waszą uwagę na to jak mocno dziecko tęskni za rodzicem, kiedy przebywa w przedszkolnych kątach.

Po jesieni zawsze przychodzi zima. Wówczas przedszkole zmienia swoje dekoracje i wszędzie jest pełno mroźnych akcentów. Zimą dzieci dostają podarunki, robią papierowe płatki śniegu i tworzą serduszka na dzień babci i dziadka. Dodatkowo bawią się w białym puchu, jeśli takowy jest za oknem. Zimowe zabawy bywają równie atrakcyjne jak te jesienne.

Kolejna pora roku to oczywiście wiosna. Dzieci witają ją Marzanną, którą samodzielnie tworzą z kolorowych materiałów. Kolorowa aura sprzyja tańcom więc w salach króluje wesoła rytmika i gra na instrumentach. Kiedy wszystko budzi się do życia, dzieci mają zdecydowanie więcej energii i uśmiechu na twarzy.

Ostatnie jest lato. Czas na odpoczynek i wakacje z rodzicami. Zanim jednak to nastąpi warto zrobić własny wiatraczek, na który Basia ma dla was przepis, zbadać życie dżdżownic i posadzić piękne bratki. Zabawa trwa na całego.

Czytanie przygód Basi naszym dzieciom, pozwoli wam w łagodny sposób przejść z dzieckiem przez kolejne miesiące w przedszkolu. Bohaterzy książki pozwalają dzieciom łatwiej oswoić się z tym czego doświadczają. To naprawdę wspaniała lektura i dobra pomoc edukacyjna dla nas rodziców.

Zapraszam Was na kolejne spotkanie z przesympatyczną Basią, przyjaciółką każdego przedszkolaka. Tym razem ona przeprowadzi nas, przez wszystkie pory roku w przedszkolu. Najnowsza książka tej serii jest podzielona na cztery części: jesień, zima, wiosna i lato. W każdej z nich znajdziecie informacje o danej porze, co można zrobić z darów natury, w co się bawić i czego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Basia i przyjaciele. Zuzia Marianna Oklejak, Zofia Stanecka
Ocena 7,7
Basia i przyja... Marianna Oklejak, Z...

Na półkach:

Polecam wam kolejną pozycję z serii "Basia i przyjaciele". Tym razem jest to opowieść o Zuzi, która nie rozumie tego jakie emocje w niej siedzą. Tego dnia dziewczyna usłyszała fragment burzliwej rozmowy rodziców, po której mama spakowała się i wyjechała, a ona została sama z tatusiem. Tato następnego dnia zaprowadził ją do przedszkola. Nikt nie wyjaśnił jej dlaczego tak się dzieje. Toteż dziewczynka snuła domysły, które przerodziły się w złość na kolegów i koleżanki. Jak wiadomo, dzieci potrafią dopiec, a to nie polepszyło sytuacji. Dziewczynką zawładnęły wyjątkowo trudne emocje - złość i strach. Ta opowieść ukazuje nam jak ważne są rozmowy z dziećmi o tym co się dzieje w naszym otoczeniu oraz jak mocno potrzebują one naszej bliskości, zrozumienia i wybaczenia.

Historia Zuzi to dobry początek na rozmowę z naszą pociechach o emocjach. Jeśli przychodzi wam to z trudnością, zacznijcie od tej właśnie książki, a dalej wszystko potoczy się znacznie łatwiej.

Polecam wam kolejną pozycję z serii "Basia i przyjaciele". Tym razem jest to opowieść o Zuzi, która nie rozumie tego jakie emocje w niej siedzą. Tego dnia dziewczyna usłyszała fragment burzliwej rozmowy rodziców, po której mama spakowała się i wyjechała, a ona została sama z tatusiem. Tato następnego dnia zaprowadził ją do przedszkola. Nikt nie wyjaśnił jej dlaczego tak się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Samotny banan" to krótka opowieść o owocu, którego nikt na straganie nie chce kupić, ponieważ nie wygląda doskonale. Jego skórkę pokrywają brązowe plamy i każdy kręci nosem na jego widok. Toteż banan trafia do pudełka, a przecież ktoś mógłby go jeszcze zjeść. Jak się pewnie domyślacie książka ukazuje jak łatwo pozbywamy się rzeczy, które nie cieszą naszego oka. Jeśli coś jest brzydkie, łatwiej się tego pozbyć niż wykorzystać.

Osobiście nie znoszę marnowania jedzenia. Trafia mnie grom z jasnego nieba, kiedy coś zapomniane zepsuje się w lodówce i muszę się tego pozbyć. By uspokoić odrobinę sumienie i starać się prowadzić dom eko, mamy na swoim podwórku kompostownik. Tam trafiają niedobitki i odpadki. Mimo to, każdy produkt próbuję wykorzystać na sto procent i jest to jedna z podstawowych zasad, które wpajam mojemu malcowi. Książki typu "Samotny banan" mocno pomagają mi w tej edukacji. Toteż polecam ten tytuł wszystkim eko rodzicom.

"Samotny banan" to krótka opowieść o owocu, którego nikt na straganie nie chce kupić, ponieważ nie wygląda doskonale. Jego skórkę pokrywają brązowe plamy i każdy kręci nosem na jego widok. Toteż banan trafia do pudełka, a przecież ktoś mógłby go jeszcze zjeść. Jak się pewnie domyślacie książka ukazuje jak łatwo pozbywamy się rzeczy, które nie cieszą naszego oka. Jeśli coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Totalna magia” to kontynuacja dziedzictwa w rodzinie Owensów. Kolejny raz w otoczeniu magii dowiadujemy się, że przed przeznaczeniem nie sposób jest całkowicie uciec. Rodzinna scheda może być przytłaczająca i tak jak bohaterki powieści, czasem mamy ochotę się jej wyrzec. Niestety choć próbować możemy na różne sposoby zapomnieć, uciec i zaprzeczać, to prędzej czy później dogoni nas jej aura.

Tym razem bohaterkami książki są siostry Sally i Gillian, które różnią się od siebie pod wszelkimi względami, ale łączy je pochodzenie oraz rodzinna spuścizna. Jedna zwariowana, druga rozważna, obie życie doświadczyło smutkiem już od pierwszych lat. Łączy je również nierozerwalna siostrzana więź, której nie do końca są świadome. Siostry zostały wychowane w domu pełnym czarów, przez niezwykłe ciotki. Od małego wpajane były im zasady magii, które dla wszystkich są takie same i które cechuje równowaga. Niestety, co za tym idzie, nie cieszyły się popularnością wśród znajomych i niejednokrotnie były szykanowane. Wszystko to sprawiło, że nie radziły sobie z własnymi uczuciami. Dlatego uciekły z miejsca, w którym wszystko było takie trudne, próbując zapomnieć i odrzucić własne dziedzictwo. Niestety już po kilku latach okazało się, że wszystko ma swoją cenę, a od przeznaczenia nie da się bezkarnie uciec.

Nie chcę wam zdradzać pełnej fabuły książki, ale jestem pewna że zastanawiacie się czy jest taka sama jak film. Tu muszę wam powiedzieć, że nie. Książka różni się od filmu i to w wielu scenach, jednakże przekaz i postacie są takie same. Jak to bywa przy ekranizacji, niektóre sceny zostały ulepszone lub pominięte, a niektóre dodane. Mimo to uważam, że film znakomicie oddał nastrój książki. Pokuszę się nawet o osobistą opinię i przyznam, że końcowe sceny w ekranizacji znacznie bardziej przypadły mi do gustu niż te w książce. Jednakże żeby to sprawdzić, musicie sami pokusić się o jej przeczytanie. Zdecydowanie polecam.

“Totalna magia” to kontynuacja dziedzictwa w rodzinie Owensów. Kolejny raz w otoczeniu magii dowiadujemy się, że przed przeznaczeniem nie sposób jest całkowicie uciec. Rodzinna scheda może być przytłaczająca i tak jak bohaterki powieści, czasem mamy ochotę się jej wyrzec. Niestety choć próbować możemy na różne sposoby zapomnieć, uciec i zaprzeczać, to prędzej czy później...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniałe jest to, że wszystkie, cztery już części serii, łączą się ze sobą w subtelny sposób, za pomocą bohaterów. Tym razem jedną z najważniejszych postaci jest Lilith. Kobieta petarda o wyjątkowo trudnym charakterze. Otacza się murem nieprzystępności i ciętego języka, tylko dlatego by nie zostać zraniona. Jednakże strach ma wielkie oczy, a odpowiedni człowiek potrafi skruszyć nawet największy mur. Taką osobą w życiu bohaterki stał się Liam, którego poznajemy jako “pana perfekcyjnego” i jednocześnie nowego sąsiada Lilith. Ich znajomość rozpoczyna się gdy otrzymują nieswoje paczki. Otóż erotyczny gadżet bohaterki o niemałej długości 18 centymetrów, trafia w ręce Liama, natomiast ona otrzymuje kopertę pełną dokumentów mężczyzny. Twardzielka stara się nie okazać zainteresowania swoim sąsiadem, ale niełatwo jest oprzeć się jego urokowi, szczególnie że skrywa on pewną tajemnice i to czuć na kilometr. Kiedy nawiązuje się pomiędzy nimi głębsze uczucie, okazuje się, że ktoś bardzo mocno chce ich poróżnić. Czy mimo przeciwności i nieporozumień uda się im być razem?

Cała historia kolejny raz sprawiła, że szeroko się uśmiechnęłam. W powieści znajduje się bowiem kilka wyjątkowo śmiesznych sytuacji. Oczywiście plusem jest cały romans. My kobiety potrzebujemy czasem poczytać o rozterkach miłosnych innych kobiet, szczególnie jeśli mają dobre zakończenie.

Wspaniałe jest to, że wszystkie, cztery już części serii, łączą się ze sobą w subtelny sposób, za pomocą bohaterów. Tym razem jedną z najważniejszych postaci jest Lilith. Kobieta petarda o wyjątkowo trudnym charakterze. Otacza się murem nieprzystępności i ciętego języka, tylko dlatego by nie zostać zraniona. Jednakże strach ma wielkie oczy, a odpowiedni człowiek potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zakończenie “Grzechu” pozostawiło ogromny niedosyt. Dlatego też w kontynuacji powieści spodziewałam się wyjątkowo dobrej fabuły. Główni bohaterowie, Gordian i Kira, w dalszym ciągu przebywają w Grecji i kontynuują swoje wakacje. Wspólnie spędzają bardzo dużo czasu i poznają się coraz bardziej. Zarówno od dobrej, jak i tej mrocznej strony. W drugim tomie przyszedł czas na intymne zwierzenia i odkrywanie najbardziej skrywanych sekretów tej dwójki. Choć ich relacje nie są proste, pojawiają się znacznie głębsze uczucia, zaufanie oraz niespodziewane wyrzeczenia. Gordian, którego poznajemy jako “niegrzecznego chłopca” ujawnia drugą stronę własnego ja, tą wrażliwą i skorą do wyższych uczuć. Okazuje się, że jest w stanie zrobić naprawdę wiele dla swojej partnerki. Bo w taki związek wkraczają bohaterowie. Pożądanie z każdym dniem przybiera na sile. Jednakże czy dwoje ludzi po dramatycznych przeżyciach, jest w stanie zbudować zdrowy związek i wkroczyć wspólnie w przyszłość?

Melissa Darwood w “Karze” nie stroniła od erotycznych momentów, opisanych ze szczegółami i mocno działającymi na wyobraźnię. Dostarczyła również pełen koszyk emocji, które wręcz zalewają czytelnika. Bohaterowie nie stronią od wulgaryzmów, co tylko potęguje emocje i sprawia, że mocniej odczuwamy wszystkie trudne przeżycia bohaterów. Ich przeszłość, patologiczne i pełne przemocy wspomnienia, powodują złość i wzruszenie. Autorka przeciwstawia tym scenom, pozytywne wydarzenia i to one przywiązują czytelnika do zakochanej pary. Najmocniej bowiem odczuwamy ich sercowe rozterki. Razem z Gordianem walczymy o miłość i dobro oraz wyższość nad demonami jego umysłu. Jak się okazuje, nawet najbardziej “niegrzeczny facet” uzależniony od seksu, może zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń i postawić na stały związek.

W historii Gordiana i Kiry nic nie jest w pełni oczywiste. Możemy się domyślić wielu aspektów, ale autorka potrafi również skutecznie zaskoczyć i zatrząść naszymi odczuciami. Wszystko to tworzy wyjątkowo spójną całość, a historia wciąga już od pierwszych stron. Polecam serdecznie.

Zakończenie “Grzechu” pozostawiło ogromny niedosyt. Dlatego też w kontynuacji powieści spodziewałam się wyjątkowo dobrej fabuły. Główni bohaterowie, Gordian i Kira, w dalszym ciągu przebywają w Grecji i kontynuują swoje wakacje. Wspólnie spędzają bardzo dużo czasu i poznają się coraz bardziej. Zarówno od dobrej, jak i tej mrocznej strony. W drugim tomie przyszedł czas na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorka nie po raz pierwszy w swojej powieści, wplata jeden z problemów dzisiejszego świata i robi to w sposób doskonały. Całość ubiera w fantastyczny świat i małymi krokami przybliża nam temat, który wymaga naszej uwagi. Tym razem bohaterką tej opowieści jest nastoletnia Chloris, która w niespodziewanych okolicznościach, będąc na krawędzi własnego życia, trafia do krainy zwanej Luonto. Ludzie w tym miejscu żyją w całkowitej zgodzie z naturą. Nie ma tu technologii, elektryczności i innych wygód, do których tak bardzo przywykliśmy. Ten fakt, nie jest jednak najdziwniejszy, bowiem ludzie żyjący w tej krainie różnią się od innych. Potrafią przeistoczyć się w zwierzęta i silnie dbają o przyrodę. Ratują również ginące gatunki. Żyjąc w zgodzie z naturą, korzystając z dóbr ziemi, nie doświadczają żadnych alergii czy chorób, a przede wszystkim stanowią zgraną populację, która wierzy w to co robi. Nazywają siebie Homanilami. Wśród tych niezwykłych postaci, Chloris poznaje Gratusa, który w niezwykły sposób wyciąga ją z opresji i sprowadza własnie do Luonto. To w tym miejscu zaczynają silnie splatać się ich losy i pojawia się między nimi zakazane uczucie. Na pozór wydaje się to dosyć banalnym faktem, ale czy to wszystko tak naprawdę jest prawdziwe?

Czytając Luonto szybko uzmysłowiłam sobie problem na jaki wskazuje autorka. Igranie z Matką Naturą w dzisiejszych czasach przekroczyło już granicę. Świat zaczyna się buntować, klimat zmieniać, a katastrofy ekologiczne są już naszą codziennością. Mimo, że ta powieść ujrzała światło dzienne kilka lat temu, to dziś nabiera nowej wartości. Internety robią się czerwone od postów uświadamiających nam ile złego dzieje się w przyrodzie, a Luonto jest w tej chwili taką kropką nad “i”. Jeżeli nie zmienimy naszego sposobu funkcjonowania na Ziemi, to niedługo nie będziemy mieli już o co dbać.

Autorka nie po raz pierwszy w swojej powieści, wplata jeden z problemów dzisiejszego świata i robi to w sposób doskonały. Całość ubiera w fantastyczny świat i małymi krokami przybliża nam temat, który wymaga naszej uwagi. Tym razem bohaterką tej opowieści jest nastoletnia Chloris, która w niespodziewanych okolicznościach, będąc na krawędzi własnego życia, trafia do krainy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy jesteś rodzicem leżącego jeszcze maleństwa i obserwujesz inne dzieci, szybko dociera do ciebie, jak one pragną poznać świat. Kiedy zaczynają mówić, szybko przechodzą do etapu "Dlaczego?" i wtedy w duchu myślisz sobie "oby mój maluszek przeszedł ten etap szybko i bezboleśnie". Nim się spostrzegłam, nasz mały M. wkroczył w ten czas z wielkim hukiem. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy dziennie pyta nas: czemu? dlaczego? czemu? dlaczego? czemu? dlaczego? Ktoś chyba dał mu do tego trzy razy więcej siły niż innym dzieciom. Czasem mam ochotę nakryć sobie głowę poduszką i udawać, że nie słyszę tych pytań, ale chwilę później cierpliwie odpowiadam na każde z nich. Nawet, jeśli mówię to już setny raz.

Z pomocą przyszła mi ostatnio książka Gdzie? Jak?  Dlaczego? czyli "Kacper w muzeum". Choć jest to pozycja dla ciut większych maluchów niż nasz mały M., to i tak bawiliśmy się przy niej świetnie. A mnie, zmęczonej już ciągłymi pytaniami mamusi, dodała nowej energii i pomysłów na fascynujące odpowiedzi. Główny bohater Kacperek, tym razem postanowił odkryć sekrety muzeum. Nie jednego, ale kilku. Wspólnie z nim czytelnik poznaje muzeum paleontologiczne, sztuki, lotnictwa, kolejnictwa, techniki, morskie czy archeologiczne. Trudne wyrażenia jak dla trzylatka, prawda? Mimo to, nasz mały Mireczek, świetnie przebrnął przez wszystkie te miejsca, ponieważ podróż w jaką zabrał nas Kacper, to wspaniała wyprawa, pełna przygód.

Książka Pana Adama nie ma na celu opisywania suchych faktów czy muzealnych eksponatów. W przyjemny sposób, w formie zabawy, ukazuje co można znaleźć w każdym z opisanych miejsc. Dodatkowo wszystko oprawione jest w niezwykłe ilustracje, które idealnie pobudzają wyobraźnię dziecka i rodzica. Szybko przenosimy się w czasie wraz z bohaterem, spotykamy ogromne dinozaury, latamy samolotem czy płyniemy najprawdziwszym morskim statkiem.

Dzięki tej małej, a jednocześnie wielkiej książce, nasze rodzinne wizyty w muzeach wyglądają zupełnie inaczej. Wszędzie potrafimy zwęszyć przygodę, a każdej niesamowitej rzeczy przypisać ciekawą historię. Bo zwiedzanie nie musi być trudne, ani nudne, jeśli tylko odpowiednio podejdziemy do tematu i uruchomimy swoją wyobraźnię tak, jak to robią nasze dzieci.

Gdy jesteś rodzicem leżącego jeszcze maleństwa i obserwujesz inne dzieci, szybko dociera do ciebie, jak one pragną poznać świat. Kiedy zaczynają mówić, szybko przechodzą do etapu "Dlaczego?" i wtedy w duchu myślisz sobie "oby mój maluszek przeszedł ten etap szybko i bezboleśnie". Nim się spostrzegłam, nasz mały M. wkroczył w ten czas z wielkim hukiem. Nie jestem w stanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytanie Kronik Jaaru to jak dorastanie, raz bywa fantastycznie, a raz to trudny orzech do zgryzienia. Piąty tom serii “Megapolis”, jest dla mnie właśnie taką twardą skorupką. Z każdą kolejną książką Adama Fabera moje emocje wirowały w różne strony, ale przy tej powieści to istne tornado. Czasem wciągałam się w historię bohaterów i ich przygody, a chwilę później nudziłam się między wątkami.

Muszę jednak przyznać, że autor Kronik Jaaru ma niesamowitą wyobraźnię. Wymyślenie tak fantastycznego świata, pełnego tajemnic, nietypowych zdarzeń i magicznych stworzeń, a do tego opisanie go w sposób perfekcyjny, nie należy do łatwych zadań. Sedno leży w tym, aby słowo pisane, działało na wyobraźnię, a czytelnik przenosił się w myślach do stworzonego miejsca. Pan Adam Faber to potrafi i dlatego ciężko oderwać się od jego powieści.

Historia głównej bohaterki Kate, z każdym tomem, nabiera rozpędu. Patrzymy na to jak dorasta, rozwija swoje magiczne zdolności i jak zachodzi w niej wewnętrzna przemiana. To miły widok, bo dziewczyna potrafi być irytująca. Strażniczka kamienia Danu, w piątym tomie niespodziewanie gości w swoim pokoju, młodego chłopaka. Dość szybko okazuje się być przybyszem z przyszłości, który niezwłocznie potrzebuje jej pomocy. Oczywiście dziewczyna, wraz ze swoimi przyjaciółmi, podejmuje wyzwanie. Strażnicy kamieni wyruszają więc w ogromnie niebezpieczną podróż do przyszłości. Niestety okazuje się, że tamtejszy świat nie jest usłany różami, a życie wielu istnień, przypomina w nim koszmar. Pojawiają się również nowe postacie, z którymi bardzo szybko można się zaprzyjaźnić. Niestety tak jak szybko zapałałam do nich sympatią, tak szybko zostały mi odebrane. Utraty jednej z nich, szczególnie nie mogłam przeżyć. Taki zawód, zostawia ślad w pamięci na długo.

W całej tej historii, krok po kroku, okazuje się jak duże znaczenie mają wszystkie postacie. Każda z osób to element ogromnej układanki. W “Megapolis” nareszcie dowiadujemy się kim jest Kaspar i jaka jest jego rola. Niestety chłopak nie wzbudza zaufania pozostałych. Mimo pozytywnie rokujących opisów maga, nie do końca wiadomo, jaką rolę odegra. Czy będzie dobrym czy tym złym Strażnikiem? Poszczególni Strażnicy w międzyczasie odkrywają swoje zadania i rozwijają swoje umiejętności. Dzięki temu świat magii Jaaru staje się coraz bardziej interesujący.

Adam Faber tworząc fabułę powieści zadbał o barwne opisy, emocje i pełne wrażeń sceny. Ta oryginalna historia, jest wyjątkowo wciągająca. Opisana ciekawym i nieskomplikowanym językiem, sprawia że może być czytana w każdym wieku, choć piąty tom serii zawiera również kilka drastycznych scen. Nie mogę się doczekać, co autor wymyśli następnym razem. Niecierpliwie czekam na kolejne tomy z serii.

Czytanie Kronik Jaaru to jak dorastanie, raz bywa fantastycznie, a raz to trudny orzech do zgryzienia. Piąty tom serii “Megapolis”, jest dla mnie właśnie taką twardą skorupką. Z każdą kolejną książką Adama Fabera moje emocje wirowały w różne strony, ale przy tej powieści to istne tornado. Czasem wciągałam się w historię bohaterów i ich przygody, a chwilę później nudziłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Marząc o wycieczce do Irlandii, zdecydowanie nie spodziewałam się, iż mój pierwszy raz przeżyje z Aleksandrą Rumin. A jednak życie potrafi zaskakiwać. Powieść “Zbrodnia po irlandzku” zabrałam ze sobą na mój mini urlop i już od pierwszych stron, wiedziałam że to strzał w dychę. Leżakując na tarasie, przewracałam kolejne strony, śmiejąc się do samej siebie. Wtedy to, mój mąż stwierdził: – Patrzenie na to, jak śmiejesz się przy czytaniu tej książki, jest jej najlepszą reklamą. Teraz żałuję, że tego nie nagrałam. Ta komedia kryminalna sprawiła, że odzyskałam dobry humor i zrelaksowałam się na maksa. Zdecydowanie tego mi było trzeba.

Debiutancka książka Aleksandry Rumin “Zbrodnia i Karaś” była naprawdę dobra, ale to w “Zbrodni po irlandzku” autorka dała z siebie ponad sto procent. Cała historia rozpoczyna się od biura podróży, o chwytliwej nazwie “Hej Wakacje!”. Już na początku poznajemy właściciela i kilkoro pracowników. Jednakże to co nas interesuje najbardziej, to wycieczka którą owe biuro organizuje. “Szmaragdowa przygoda” miała bowiem być najlepszą reklamą na świecie. Niestety turyści, jakoś nie zapałali entuzjazmem na wypad do Irlandii. Pomysłowy szef, szybko zorganizował konkurs i wyłonił 10 osób, które pojadą na ten niesamowity tour, zupełnie za darmo. Liczył na świetne opinie i reklamę na kolejne lata. Jednakże, już na starcie wystąpiły problemy. Brak dostępnych przewodników, marudni zwycięzcy i pogoda, która nie ułatwia zwiedzania. Pachnie katastrofą? Oczywiście, że tak! Do tego dołączył przewodnik alkoholik i statystyczne przypadki umieralności na zagranicznych wypadach. To zwyczajnie nie mogło się udać. Mimo to, właściciel “Hej Wakacje!” dzielnie wierzył w powodzenie “Szmaragdowej przygody”.

Już na początku wycieczki ginie jeden z wczasowiczów, kolejne zdarzenia nie nastawiają optymistycznie, a ciągle padający deszcz nie poprawia samopoczucia. Przewodnik i jednocześnie nasz główny bohater, ze wszystkich sił stara się dopiąć program wycieczki. Niestety jest to wyjątkowo trudne zadanie. Ilu wczasowiczów doczeka końca podróży i powrotu do kraju? Czy “Szmaragdowa przygoda” zostanie hitem wakacyjnym? By znaleźć odpowiedzi na te pytania, trzeba sięgnąć po “Zbrodnię po Irlandzku”, ale uwaga!, to powieść dla ludzi o mocnych nerwach i ogromnym poczuciu humoru. Znajdziecie w niej nie tylko kryminał i komedię, ale również dobrą satyrę. Dopełniającym elementem, jest zakończenie, które wyjątkowo mnie zaskoczyło.

Powieść polecam szczególnie miłośnikom tego gatunku. Świetnie odpręża i daje poczucie dobrze wykorzystanego czasu na lekturę. Jednocześnie zachowuje wysoki poziom i zapada w pamięci. Natomiast muszę was przestrzec przed jednym. Śmiech towarzyszący czytaniu tej powieści, jest zaraźliwy, a książka szybko wędruje z rąk do rąk, bo każdy chce odkryć tajemnicę tego dobrego humoru. Aleksandra Rumin umieściła się wysoko na mojej liście dobrych autorów i żyję nadzieją, że już pisze kolejną powieść.

Marząc o wycieczce do Irlandii, zdecydowanie nie spodziewałam się, iż mój pierwszy raz przeżyje z Aleksandrą Rumin. A jednak życie potrafi zaskakiwać. Powieść “Zbrodnia po irlandzku” zabrałam ze sobą na mój mini urlop i już od pierwszych stron, wiedziałam że to strzał w dychę. Leżakując na tarasie, przewracałam kolejne strony, śmiejąc się do samej siebie. Wtedy to, mój mąż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze spotkanie z Tytusem Grójeckim było niezwykle ekscytujące i przerażające. Pisałam wówczas, że w Zmorojewie walka dobra i zła toczy się w sposób magiczny, co oczywiście sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej powieści. Pan Jakub Żulczyk stworzył wyjątkowy świat, w którym nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Mimo, że Zmorojewo przestało istnieć, zagrożenie nie minęło. Zło nadal próbuje wedrzeć się do naszego świata i przejąć kontrolę nad wszystkim co dobre, a o tym wszystkim czytamy w drugim tomie serii “Świątynia”.

Po koszmarnych przeżyciach bohaterów – Tytusa i Anki oraz powrocie do dużego miasta, ich drogi szybko się rozeszły. Dziewczyna dostrzega, że chłopak w którym się zakochała, nie jest tym o kim marzyła. Ich zainteresowania bardzo się od siebie różnią i brakuje im wspólnych tematów. Obecnie jej sympatią cieszy się nowy chłopak o imieniu Damian. Intrygujący, przystojny i z daleka widać, że skrywa jakąś tajemnicę. Czy może być coś bardziej przyciągającego? Niestety wszystko to trudno jest zaakceptować Tytusowi. Sama również przeżyłam zawód tej miłości, ale wracając do wydarzeń… Nowa miłość Anki, to także nowe kłopoty. Nastolatek jest bowiem w dziwny sposób związany z demonicznym rodzeństwem, Lidią i Erykiem. Cała ta trójka pachnie katastrofą. Jakby tego było mało, na arenie pojawia się również uzdrowiciel, który potrafi wyleczyć najtrudniejsze choroby, schorzenia i upośledzenia. Robi się o nim głośno w całym kraju. Ludzie tłumnie zaczynają zjeżdżać do Świątyni tego samozwańczego lekarza. Świat wstrzymuje oddech na to, co może się wydarzyć. Dodatkowo w całe te zamieszanie zostaje wplątana Anka. Nieświadoma niebezpieczeństwa jakie na nią czyha, również udaje się do Świątyni. Z pomocą może jej przyjść tylko jedna osoba: Tytus. Czy i tym razem uda się uratować świat przed siłami ciemności?

Muszę przyznać, że książka którą czyta się tak lekko, jednocześnie jest trudna. Mamy tu idealny przykład, jak łatwo jest manipulować ludźmi, używając odpowiedniej dźwigni. Dodatkowo opis zbiorowej histerii i przerażające sceny uderzają mocno w nasze emocje i skłaniają do myślenia. To powieść dla starszych nastolatków i dojrzałych czytelników. Zło bowiem czai się tuż za rogiem, a wpuszczone do świata żywych, może doszczętnie go zniszczyć. Niestety tym razem zabrakło tęgich umysłów jak Twardowski, a nastoletni Tytus, zbyt młody i niedoświadczony, może nie podołać roli zbawiciela.

Co do Anki, niestety jej postać w drugim tomie serii, zawiodła mnie i stała się irytująca. Na szczęście pojawiły się nowe postacie, które w mniejszym lub większym stopniu, wniosły odrobinę pozytywnego zaskoczenia. Chętnie sięgnę po kolejne przygody Tytusa i w zasadzie tylko jego. Pozostali bohaterowie mogą spokojnie zostać z tyłu.

“Świątynia” to kawał dobrej lektury z dreszczykiem. Ta seria jest idealnym sposobem, na wprowadzenie czytelnika do świata horrorów i kryminałów. Teraz pozostało tylko czekać na kolejne tomy powieści.

Pierwsze spotkanie z Tytusem Grójeckim było niezwykle ekscytujące i przerażające. Pisałam wówczas, że w Zmorojewie walka dobra i zła toczy się w sposób magiczny, co oczywiście sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej powieści. Pan Jakub Żulczyk stworzył wyjątkowy świat, w którym nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Mimo, że Zmorojewo przestało istnieć, zagrożenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgnęłam dziś w głąb siebie i swoich odczuć, by powiedzieć wam kilka słów o historii miłosnej, która pokonała bariery pochodzenia, przynależności i przestarzałych tradycji.

E. L. James to autorka znana nam wszystkim z bestsellerowej serii Pięćdziesięciu twarzy Greya. Matulu kochana, jak ja się zaczytywałam w tej historii, jak targały mną różne emocje. Być może właśnie dlatego, od powieści "Mister" oczekiwałam podobnej ekscytacji. Nie mogę powiedzieć tu, że się zawiodłam. Ponieważ w tej historii nie zabrakło erotycznych chwil i emocjonujących wydarzeń. Jednakże skala nasilenia tych przygód, jest znacznie mniejsza. Cała opowieść skupia się bardziej na bohaterach i tym co ich spotyka. Chwilami wydaje się mocno przesadzona, ale jeśli podejść do niej, jak do całkowitej fikcji literackiej, to zaczynamy wsiąkać we wszystkie wydarzenia i uważać je za całkiem przyjemne.

Zakochana para to uboga Alessia Demachi i wyjątkowo bogaty Maxim Trevelyan. Oboje pochodzą z totalnie różnych światów. Ona, uciekła z własnego kraju przed nikczemnością, złym wyborem rodziców i nieszczęściem. On, bogaty spadkobierca o arystokratycznym pochodzeniu, niespodziewanie ma przejąć rodzinny majątek i wiążę się z tym ogromna odpowiedzialność. Historia rodem z telenoweli, ale opisana w bardzo przyzwoity sposób. Tych dwoję połączyło bowiem nie tylko uczucie, ale również troska i miłość do muzyki. Niestety dogadania ich skomplikowana przeszłość Alessi. Czy będą potrafili stawić jej czoło? Czy ich uczucie ma rację bytu? Cóż, w tej historii możecie się spodziewać zakończenia, ale na pewno nie zawiodą was zwroty akcji. Momentami zaparło mi dech w piersi i jak na przyzwoity romans przystało, prawie obgryzałam paznokcie, chcąc wiedzieć co będzie dalej.

Mister to świetna lektura na wakacyjne wieczory. Idealnie przypomina nam, jakich uczuć oczekujemy od naszych partnerów i jak ważne jest wzajemne wsparcie. Troska o ukochaną osobę powinna być codziennością, a szacunek niech nie opuszcza nas każdego dnia.

Sięgnęłam dziś w głąb siebie i swoich odczuć, by powiedzieć wam kilka słów o historii miłosnej, która pokonała bariery pochodzenia, przynależności i przestarzałych tradycji.

E. L. James to autorka znana nam wszystkim z bestsellerowej serii Pięćdziesięciu twarzy Greya. Matulu kochana, jak ja się zaczytywałam w tej historii, jak targały mną różne emocje. Być może właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czekając na trzeci tom serii Wysłannicy, o dźwięcznym i tajemniczym tytule “Cedyno”, moje oczekiwania rosły w górę każdego dnia. Taka sytuacja często sprawia, że książka rozczarowuje, ale nie w przypadku Melissy Darwood. Autorka nie wie co to rozczarowanie, bo za każdym razem zaskakuje mnie coraz bardziej. Jednakże w całym tym zachwycie nową historią, był jeden minus. Albo ktoś uciął mi połowę książki, albo magicznie zaginęła, bo nie zdążyłam nasycić swoich żądzy. Nim się spostrzegłam, byłam już na ostatniej stronie powieści i teraz mogę tylko powiedzieć “za mało! chcę więcej!”.

W nowym tomie kolejny raz spotykamy znanych już nam bohaterów, czyli Larysę, Gabriela, Patryka i Zuzannę. Jednakże, to nie na nich skupiona zostaje uwaga autorki. Główne wątki kręcą się w koło nowej Guardianki oraz ludzi Cedyno. Lea, bo tak ma na imię, kocha zwierzęta i umie porozumiewać się z nimi jak nikt inny. Chociaż nie do końca jest świadoma swojego talentu. Pracuje w schronisku, którego właścicielem jest Gabriel i dzięki temu zaprzyjaźnia się z naszymi ukochanymi bohaterami tomu pierwszego. Natomiast ludzie Cedyno, okazują się być grupą o wyjątkowych zdolnościach, znacznie wykraczających ponad przeciętność. Ten fakt zupełnie mnie zaskoczył. Autorka wspaniale wprowadziła kolejną nowość do świata fantastyki, ale o tym musicie przekonać się sami.

W “Cedyno” ważną rolę odgrywają również przeżycia Zuzki z Guerry. Bohaterka drugiego tomu nie może zapomnieć o tym co widziała, przeżyła i kogo obdarzyła uczuciem w tamtym świecie. W związku z tym, namawia przyjaciół na powrót do tej niezwykłej i przerażającej krainy. Wspólną podróż motywują chęcią uwolnienia Subiektów z obozów pracy, ale czy samej Zuzce faktycznie chodzi tylko o to?

By wykonać tak trudne zadanie, jakie przed sobą postawili, nasi bohaterzy potrzebują pomocy. Dlatego też łączą swoje siły z ludźmi Cedyno. Pozostaje trzymać kciuki za powodzenie tej misji. Musicie wiedzieć, że liderem tej tajemniczej grupy jest niejaki Jordan. Człowiek o wyjątkowym talencie, charyzmie i uroku osobistym, ale czy na pewno bohaterowie mogą mu zaufać? Mam już swoją opinię na ten temat, ale to pozostanie moją słodką tajemnicą.

Nie zaskoczę was mówiąc, że styl autorki jest jednym z moich ulubionych, książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Kolejny raz z wielkim trudem przewróciłam ostatnią stronę. Tak trudno mi było rozstać się z tą historią. Do tego autorka ponownie porusza ważny życiowy temat. Tym razem padło na ekologię i to, jak traktowane są zwierzęta. To gigantyczny plus Melissy. W swoich powieściach, zawsze zawiera jakieś przesłanie, przestrogę i ukazuje problemy, którym powinniśmy poświęcić większą uwagę. Brawo Pani Darwood.

Niecierpliwie czekam na kolejny tom tej serii. Oby jak najszybciej.

Czekając na trzeci tom serii Wysłannicy, o dźwięcznym i tajemniczym tytule “Cedyno”, moje oczekiwania rosły w górę każdego dnia. Taka sytuacja często sprawia, że książka rozczarowuje, ale nie w przypadku Melissy Darwood. Autorka nie wie co to rozczarowanie, bo za każdym razem zaskakuje mnie coraz bardziej. Jednakże w całym tym zachwycie nową historią, był jeden minus. Albo...

więcej Pokaż mimo to