-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-02-06
2020-07-07
2015-04-22
2017-10-21
Creme de la creme współczesnej literatury! Zafón stworzył cykl powieści, o których nie potrafię mówić czy pisać inaczej niż w samych superlatywach! Są to książki, które oczarowują i pochłaniają czytelnika od samego początku aż do ostatniej strony, wywołują całą pulę emocji , sprawiając, że każda chwila spędzona na ich lekturze staje się wyjątkowa. Trzymająca w napięciu, niebanalna fabuła, perfekcyjne dopracowanie wszelkich szczegółów, wyraziści i zapadający w pamięć bohaterowie, atmosfera budowana w mistrzowskim stylu, szkatułkowa kompozycja pozbawiona luk czy niedociągnięć, wreszcie piękny i przebogaty język. Czy to możliwe, żeby wszystkie tak bardzo pożądane przez czytelników cechy posiadała jedna powieść? Chociaż jest to coraz rzadziej spotykane, to jest to możliwe a przekonać o tym może się każdy, kto sięgnie po cykl związany z Cmentarzem Zapomnianych Książek.
Do "Labiryntu duchów" wchodziłam nie obawiając się rozczarowania, wchodziłam wręcz przeciwnie z silnym przekonaniem, że po raz kolejny dam się oczarować, że przeżyję kolejną przygodę, którą żal mi będzie kończyć ale którą będę chciała przeżywać jeszcze wielokrotnie. I jakby mogło być inaczej!? Jestem bezbronna wobec uroku Alicji Gris i magii, którą emanuje Cmentarz Zapomnianych Książek. Retoryka Fermina powala mnie na łopatki a czarne charaktery w postaci Vallsa i Hendayi przyprawiają o gęsią skórkę. Zafón po raz kolejny okazał się najlepszym przewodnikiem po mojej ukochanej Barcelonie, mieście pełnym tajemnic , baśniowych pałaców ale także klimatycznych knajpek i krętych uliczek. Patrząc na historię opisaną w tej części, która idealnie uzupełnia wcześniejsze odsłony cyklu: "Cień wiatru", "Grę Anioła" i "Więźnia nieba" zaczynam wręcz podejrzewać, że to Zafón a nie powieściowy David Martín ma konszachty z diabłem.
Rozpłynęłam się w tych ochach i achach! Ale będąc szczerą, to wcale nie mam ochoty wracać z kart "Labiryntu duchów" do rzeczywistości ;) Zazdroszczę czytelnikom, którzy dopiero zaczynają swoją podróż po tytułowym labiryncie!
Creme de la creme współczesnej literatury! Zafón stworzył cykl powieści, o których nie potrafię mówić czy pisać inaczej niż w samych superlatywach! Są to książki, które oczarowują i pochłaniają czytelnika od samego początku aż do ostatniej strony, wywołują całą pulę emocji , sprawiając, że każda chwila spędzona na ich lekturze staje się wyjątkowa. Trzymająca w napięciu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-09
2014-12-18
Od bardzo wielu miesięcy nosiłam się z zamiarem ponownego przeczytania barcelońskiego cyklu Carlosa Ruiza Zafona tym razem ciurkiem, bez żadnych przerw w postaci innej lektury. Szczerze przyznam, że nie żałuję czasu poświęconego w grudniu powieściom Zafona, bo takie książki czyta się z prawdziwą i nieskrywaną przyjemnością! Nawet jeśli czyta się je po raz n-ty.
Barcelona uwiodła mnie po raz kolejny, a historie bohaterów każdej z trzech części porwały na nowo. Aura tajemniczości była niestety już mniejsza ale za to dopiero teraz trzy niby luźno powiązane powieści zaczęły się jawić jako nierozerwalna całość. Niestety smutniejszym spostrzeżeniem było to dotyczące zwiększającej się z każdą częścią trylogii czcionki - szczerze nie przepadam za takim zabiegiem wydawnictw.
Akcja "Gry Anioła"obsadzona jest w czasach poprzedzających przygody Daniela z "Cienia wiatru" i wybuch wojny domowej. Głównym bohaterem jest młody i obiecujący pisarz David Martin. Rzeczywista kariera debiutującego literata różni się jednak znacznie od jego marzeń. David szybko zostaje zaszufladkowany jako autor poczytnych kryminałów publikowanych pod pseudonimem. Nadzieja na realizację pragnień odżywa wraz z propozycją nie do odrzucenia tajemniczego wydawcy Andreasa Corelliego. A to dopiero początek porywającej historii, która poprowadzi czytelnika poprzez mroczne zakątki barcelońskiej Dzielnicy Gotyckiej i Ravalu oraz luksusowe przedmieścia Pedralbes aż do Puigcerdy - klimatycznego uzdrowiska w Pirenejach.
Oczywiście powieść Zafona jest wielowątkowa, pisana barwnym i bogatym językiem ze świetnie wykreowanymi postaciami. Pozornie wydaje się, że "Gra Anioła" nie ma wiele wspólnego z "Cieniem wiatru" - wspólnymi elementami jest księgarnia Sempere, Cmentarz Zapomnianych Książek oraz kilka drugoplanowych postaci. W tym miejscu nie zamierzam zdradzać nic z fabuły, polecam po prostu przeczytać wszystkie części cyklu żeby przekonać się o tym, jak poszczególne książki się uzupełniają.
Dla mnie "Gra Anioła" jest powieścią o wiele mroczniejszą i smutniejszą niż "Cień wiatru" ale przyjemność płynąca z lektury jest porównywalna. To czego trochę mi brakowało w tej powieści Zafona, to perełki słowne na miarę tych, którymi sypał Fermin Romerro de Torres i fotografie Catala-Roca, które były rewelacyjnym dodatkiem do "Cienia wiatru".
Jak każdą książkę, która wyszła spod pióra Carlosa Ruiza Zafona, "Grę Anioła" polecam równie gorąco. Bardziej zafascynowanych zachęcam do ponownego sięgnięcia po cała trylogię :)
Od bardzo wielu miesięcy nosiłam się z zamiarem ponownego przeczytania barcelońskiego cyklu Carlosa Ruiza Zafona tym razem ciurkiem, bez żadnych przerw w postaci innej lektury. Szczerze przyznam, że nie żałuję czasu poświęconego w grudniu powieściom Zafona, bo takie książki czyta się z prawdziwą i nieskrywaną przyjemnością! Nawet jeśli czyta się je po raz n-ty.
Barcelona...
2014-12-24
Z żalem kończyłam lekturę "Więźnia nieba". Z żalem, że to już na tą chwilę koniec barcelońskiego cyklu Carlosa Ruiza Zafona. Grudzień upłynął mi właśnie pod znakiem ponownej lektury serii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Pisałam to przy okazji opiniowania "Gry Anioła", napiszę i teraz - po raz kolejny przeżyłam prawdziwą literacką ucztę i oszołomienie klimatem Barcelony. Aż chciałabym sięgnąć na półkę po kolejną książkę o przygodach Daniela Sempere, Fermina Romerro de Torres i Davida Martina, jednak czwartej części cyklu przyjdzie mi jeszcze długo i z niecierpliwością wypatrywać. Nie ulega bowiem wątpliwości, że kolejna powieść z serii powstanie - dowodzą o tym i zapewnienia samego Zafona, i zakończenie "Więźnia nieba - ale nawet źródła rodzime pisarzowi milczą jeśli chodzi o prawdopodobny termin premiery.
Tym razem autor wtajemnicza czytelnika w historię Fermina, czyli najbarwniejszej postaci z "Cienia wiatru". Wydawałoby się, że Fermin to urodzony wesołek i optymista, tymczasem jego życie obfituje w liczne, tragiczne epizody. Dzięki temu, że akcja książki toczy się dwutorowo (czyli pod koniec lat 50-tych oraz w czasie hiszpańskiej wojny domowej) na jego kartach czytelnik spotka wielu bohaterów znanych zarówno z "Cienia wiatru" jak i "Gry Anioła". Dla przykładu oraz na dowód tego, że lepiej czytać trylogię Zafona zgodnie z kolejnością wydawania zdradzę tylko, że losy Fermina łączą się z historią Davida Martina.
Jako oddana wielbicielka twórczości i stylu literackiego Carlosa Ruiza Zafona, szczerze przyznam, że "Więzień nieba" jest powieścią odrobinę słabszą i troszkę mniej porywającą niż jej poprzedniczki, jednak i tak poziomem przewyższa wiele bestsellerów.
Przyjemność z lektury jest gwarantowana! No i ta fantastyczna Barcelona - tylko za nią wzdychać! :)
Z żalem kończyłam lekturę "Więźnia nieba". Z żalem, że to już na tą chwilę koniec barcelońskiego cyklu Carlosa Ruiza Zafona. Grudzień upłynął mi właśnie pod znakiem ponownej lektury serii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Pisałam to przy okazji opiniowania "Gry Anioła", napiszę i teraz - po raz kolejny przeżyłam prawdziwą literacką ucztę i oszołomienie klimatem Barcelony....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-11
Raczej niechętnie wracam do książek już przeczytanych, zazwyczaj pierwszeństwo u mnie mają tytuły zgromadzone na kilku stosikach do przeczytania. No chyba, że jest to książka takiego kalibru jak "Ojciec chrzestny"!
Najsłynniejszą powieść Mario Puzo czytałam całe lata temu, wtedy wbiła mnie w fotel, zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i na długo po przeczytaniu zostawiła silne emocje. Od tamtego momentu minęło już przeszło dekadę, wiele elementów fabuły zatarło się gdzieś w pamięci. Tym bardziej nie żałuję, że sięgnęłam ponownie po "Ojca chrzestnego", wrażenia z lektury były równie silne jak za pierwszym razem!
W tym miejscu nie ma większego sensu pisać o czym jest ta powieść. Wstydzić powinien się ten, kto nie słyszał ani razu o nazwisku Corleone i sycylijskiej mafii. "Ojciec chrzestny" jest powieścią wielowątkową, wciągającą, napisaną po mistrzowsku, jest pozycją, którą po prostu trzeba przeczytać. Zachęcam wszystkich, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z prozą Mario Puzo aby wpisali tę powieść w swoje czytelnicze plany zwłaszcza, że pora roku jest sprzyjająca.
Mnie osobiście odświeżenie powieści o Rodzinie Corleone bardzo mocno motywuje do obejrzenia trzyczęściowej adaptacji filmowej Francisa Forda Coppoli oraz przypomnienia sobie innych książek włoskiego pisarza utrzymanych w klimacie sycylijskiej mafii (mam tutaj na myśli "Sycylijczyka" i "Omertę"). Czuję, że się nie zawiodę!
Na zakończenie mojej opinii, zamiast powielania zachwytów i pochlebstw innych czytelników, chciałam dołożyć swoją cegiełkę w postaci dwóch ciekawostek. Oczywiście nie omieszkałam sprawdzić, czy miasto Corleone, od którego nazwy tytułowy bohater - Don Vito przyjął nazwisko, istnieje naprawdę. Okazało się, że miasteczko Corleone nie jest miejscem fikcyjnym. Co więcej? W tym położonym niedaleko Palermo mieście w 2003 roku zorganizowano referendum, mające na celu zmianę nazwy miejscowości kojarzonej praktycznie tylko i wyłącznie z mafią. Głosowanie zakończyło się niepowodzeniem inicjatorów całej akcji. Druga ciekawostka dotyczy Ala Pacino, który wcielił się w rolę Michaela Corleone w ekranizacji Coppoli. Jego dziadkowie wyemigrowali do Stanów właśnie z tego małego sycylijskiego miasteczka. Chyba to nie przypadek, że to właśnie ten aktor jest bezkonkurencyjny w kreowaniu postaci gangsterów, prawda?
Raczej niechętnie wracam do książek już przeczytanych, zazwyczaj pierwszeństwo u mnie mają tytuły zgromadzone na kilku stosikach do przeczytania. No chyba, że jest to książka takiego kalibru jak "Ojciec chrzestny"!
Najsłynniejszą powieść Mario Puzo czytałam całe lata temu, wtedy wbiła mnie w fotel, zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i na długo po przeczytaniu zostawiła...
2014-09-03
Kto nigdy nie był w Bieszczadach ten nigdy nie doceni walorów tego krótkiego zbioru opowiadań! Dla tego, kto nie poznał bieszczadzko-zakapiorskiego klimatu, kto ani razu nie raczył się trunkiem w bieszczadzkich knajpach, "Opowieści Siekierezady" będą raczej głupkowatymi historyjkami o ludziach rozkoszujących się od rana do wieczora "winami prostymi". I to nie jest książka dla takich osób.
Ale każdy, komu Bieszczady są bliskie sercu, będzie podczas lektury tych opowiadań śmiał się szczerym śmiechem i płakał rzewnymi łzami, będzie wspominał wyprawy na połoniny, wizyty w Siekierezadzie w Cisnej i hektolitry wypitego piwa z lokalnego browaru na "L" (który to browar, jak się dowiedziałam od restauratora z Wetliny, został niestety już wessany przez "korporację").
Krótkie teksty stworzone przez barmana odsłaniają duszę Biesów, ich całe piękno i urok a także prostoduszność mieszkańców tamtejszych miejscowości. Aż chce się rzucić wszystko i jechać w Bieszczady!
Ja z pewnością wrócę do Siekierezady po drugą część opowiadań Rafała Dominika! A warto wiedzieć, że autor chętnie podpisuje swoje dzieło i stawia na stronie tytułowej stempel z diabłem :)
Kto nigdy nie był w Bieszczadach ten nigdy nie doceni walorów tego krótkiego zbioru opowiadań! Dla tego, kto nie poznał bieszczadzko-zakapiorskiego klimatu, kto ani razu nie raczył się trunkiem w bieszczadzkich knajpach, "Opowieści Siekierezady" będą raczej głupkowatymi historyjkami o ludziach rozkoszujących się od rana do wieczora "winami prostymi". I to nie jest książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czy można przeczytać jedną książkę sześć razy i cały czas nie mieć dość? Tak, można! Dlatego narasta we mnie chęć sięgnięcia po "Cień wiatru", po raz siódmy w ciągu kilku lat! Książka ta stoi na półce, przyciąga wzrok i kusi tak jak powieść Julina Caraxa kusiła Daniela Sempere.
Za każdym razem książkę Zafona zgłębiałam na inny sposób. Podejście numer jeden było szybkie - nie mogłam w sobie opanować chęci natychmiastowego poznania dalszych losów Daniela, Fermina, Bei no i oczywiście Juliana i Penelope. Przy podejściu numer dwa zaczęłam zwracać uwagę na szczegóły, przemierzałam palcem mapę Barcelony w poszukiwaniu miejsc poznanych na kartach książki, zachwyciłam się także bez reszty postacią Fermina Romero de Torres. Podejście numer trzy upłynęło na poznawaniu tajemniczych miejsc samej stolicy Katalonii i zakreślaniu perełek wypowiedzianych przez Fermina. Po odkryciu muzyki skomponowanej do tej książki przez Zafona nie omieszkałam się sięgnąć po "Cień wiatru" po raz czwarty. Podejście numer pięć i sześć było swoistym przygotowaniem się do realizacji mojego wielkiego marzenia, jakim była podróż do Barcelony. Dzięki tej powieści mogłam w pełni rozkoszować się wieczorami spędzonymi na Placa Sant Felipe Neri tuż pod oknami mieszkania Nurii.
Żadna książka, ani wcześniej ani później, nie wzięła mnie w swoje posiadanie tak jak "Cień wiatru". Dlatego gorąco polecam lekturę tej powieści i przestrzegam jednocześnie: uwaga! to czasopochłaniacz!
Czy można przeczytać jedną książkę sześć razy i cały czas nie mieć dość? Tak, można! Dlatego narasta we mnie chęć sięgnięcia po "Cień wiatru", po raz siódmy w ciągu kilku lat! Książka ta stoi na półce, przyciąga wzrok i kusi tak jak powieść Julina Caraxa kusiła Daniela Sempere.
Za każdym razem książkę Zafona zgłębiałam na inny sposób. Podejście numer jeden było szybkie -...
Czy nie pisałam już kiedyś, że uwielbiam Sherlocka Holmesa w każdej odsłonie: tj. książkowej, filmowej i serialowej? Jestem nawet tego pewna, tak samo jak tego, że będę wychwalać postać Sherlocka przy okazji opiniowania przygód słynnego detektywa, które jaszcze na mnie czekają. Conan Doyle stworzył bowiem bohatera ponadczasowego, który potrafi porwać czytelnika w każdym wieku.
Mnie Holmes zafascynował całkiem niedawno jako bohater zbiorów opowiadań (naprawdę żałuję, że nie sięgnęłam po twórczość sir Conana Doyle'a o wiele wcześniej). Gdy trafiłam w księgarni na nową, piękną trzytomową edycję, zawierającą wszystkie tytuły przygód Sherlocka Holmesa spod pióra szkockiego pisarza, nie wahałam się ani chwili nad zakupem.
Na tom pierwszy składa się: "Studium w szkarłacie", "Znak czterech" i "Pies Baskerville'ów". Każda z tych części jest mistrzostwem samym w sobie! Kunsztowny i piękny język doktora Watsona relacjonującego zdarzenia, zawiła i nieprzewidywalna fabuła pełna niezwykłych splotów wydarzeń a w tym wszystkim sławny detektyw, który dzięki wrodzonemu zmysłowi oraz niezawodnej metodzie dedukcji rozwiązuje nawet najbardziej zawiłe kryminalne zagadki. Każdy element historii zachwyca a zwrot akcji zdumiewa.
Jeśli miałabym polecić dowolnemu czytelnikowi jakąś lekturę w ciemno, bez znajomości jego upodobań i preferencji, to myślę, że książki o Sherlocku Holmesie byłyby w ścisłej czołówce!
Czy nie pisałam już kiedyś, że uwielbiam Sherlocka Holmesa w każdej odsłonie: tj. książkowej, filmowej i serialowej? Jestem nawet tego pewna, tak samo jak tego, że będę wychwalać postać Sherlocka przy okazji opiniowania przygód słynnego detektywa, które jaszcze na mnie czekają. Conan Doyle stworzył bowiem bohatera ponadczasowego, który potrafi porwać czytelnika w każdym...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to