Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jeśli ta książka miała być uzupełnieniem "Chłopek" Joanny Kuciel-Frydryszak, to dla mnie nie jest.
Odkładam po przebrnięciu przez trzy rozdziały i obejrzeniu kilkunastu zdjęć.
Książka pisana jest stylem rozprawek maturalnych, w dodatku sztukowanego, by więcej wyszło. Przez te trzy rozdziały naczytałam się w kółko powtarzanych stwierdzeń o wizerunku "pań", zgodnym z wymaganiami obyczajowości przełomu XIX i XX w. , a zaraz obok o ich nowatorstwie, nieledwie rewolucyjności, bo zakładały szkółki dla...
No, i tu jestem w kropce. W końcu nie wiem, kto właściwie organizował te szkółki i dla kogo. Powtarzane są zamiennie określenia - ziemianki, włościanki, panie z dworów, biedniejsze, bogatsze, bez ziemi, z ziemią...
Autorka rozwija każdą myśl, każdą informację, jaką napotka w materiałach typu wspominki i relacje, by wypełnić jakoś te 250 stron. Stąd drobiazgowe opowieści o bukiecikach, falbankach i strojach na różne pory roku. Interpretacje i oceny sytuacji kobiet w opisywanych czasach, dokonywane w gruncie rzeczy na jednostkowym przykładzie jednej szkoły dla dziewcząt są nieprzekonywujące. Powtarzają się ponadto w kółko te same stwierdzenia. jakby tak mocno ścisnąć ową książkę, zostałoby niewiele w garści...
Nie zdołałam chwycić niczego, co zaciekawiłoby mnie, skłoniło do czytania...

Jeśli ta książka miała być uzupełnieniem "Chłopek" Joanny Kuciel-Frydryszak, to dla mnie nie jest.
Odkładam po przebrnięciu przez trzy rozdziały i obejrzeniu kilkunastu zdjęć.
Książka pisana jest stylem rozprawek maturalnych, w dodatku sztukowanego, by więcej wyszło. Przez te trzy rozdziały naczytałam się w kółko powtarzanych stwierdzeń o wizerunku "pań", zgodnym z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo mnie zawiódł Amos Oz. Bardzo. Ta powieść doskonale, niestety, koresponduje z zapisem rozmów Oza z redaktorką wydań dwóch ostatnich książek „Z czego powstaje jabłko” (2019). Tam też wyłożył zasady tworzenia literatury i swojego warsztatu.
Odniosłam przykre wrażenie, że autor nie bardzo już wiedział, co chce napisać, ale czuł taką potrzebę. To napisał ćwiczenia z tworzenia literatury, z obserwacji pisarza oraz ćwiczenia z budowania fabuł, historii bohaterów, itp. Gorzej z ich wzajemnym powiązaniem, toteż książka nie ma w zasadzie akcji, tempa. Ot, snuje swoje ćwiczenia przez około 100 stron, a mógłby tak i dłużej.
A dobił mnie zamieszczony nie wiadomo po co i pełen powtórzeń, nic nie wnoszący do i tak nikłej akcji spis postaci.
Wrócę chyba do wcześniejszych powieści…

Bardzo mnie zawiódł Amos Oz. Bardzo. Ta powieść doskonale, niestety, koresponduje z zapisem rozmów Oza z redaktorką wydań dwóch ostatnich książek „Z czego powstaje jabłko” (2019). Tam też wyłożył zasady tworzenia literatury i swojego warsztatu.
Odniosłam przykre wrażenie, że autor nie bardzo już wiedział, co chce napisać, ale czuł taką potrzebę. To napisał ćwiczenia z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To świetna lektura przygodowa. Przy okazji - zależnie od wiedzy czytelnika – daje sporą dawkę wiedzy historycznej lub też ową wiedzę poszerza i porządkuje. Pokazuje nam też, jak mało wiemy o możliwościach naszego mózgu.
Poszukiwanie tajemniczego proroctwa przez dwóch zawadiackich, francuskich historyków z towarzyszeniem córki jednego z nich toczy się wartko od czasów najdawniejszych po współczesne, a nawet przyszłe. Może pod koniec troszkę nużą kolejne wątki, przeszkody czyhające na poszukiwaczy i kolejne szczęśliwe wyjścia z największych kłopotów, ale to specyfika gatunku. Do czego zresztą autor nawiązuje wspominając choćby Indianę Jonesa.
Poznajemy m.in. genezę i pierwsze lata działalności templariuszy oraz innych zakonów – np. krzyżackiego i szpitalników. Obok głównej akcji mamy opowieść o czasach najdawniejszych – od starożytnego Egiptu począwszy. A wszystko po to, by wyjaśnić, skąd wziął się naród żydowski i dlaczego jest wciąż przeganiany z miejsca na miejsce.
Wracając do tytułowej przepowiedni… Może coś przegapiłam, bo nie bardzo rozumiem, dlaczego Rene tak desperacko chce przeczyta owo proroctwo, skoro sam je jego autorowi, Salvinowi dyktował... Rozczarowało mnie też zakończenie tak świetnie, dowcipnie opowiadanych przygód. Jakby autor stracił nagle pęd i pomysły mu się urwały. Nie spodziewałam się pięknej i jakoś niewiarygodnej utopii.
A swoją drogą, warto pamiętać o tym, od czego się wszystko zaczęło – jak zginą pszczoły to po czterech latach w oczy ludzi na Ziemi zajrzy głód. Jesteśmy na dobrej drodze do tego. Żadne, poodejmowane już sposoby zapylania upraw nie dają takich rezultatów, jak praca tych pracowitych owadów.

To świetna lektura przygodowa. Przy okazji - zależnie od wiedzy czytelnika – daje sporą dawkę wiedzy historycznej lub też ową wiedzę poszerza i porządkuje. Pokazuje nam też, jak mało wiemy o możliwościach naszego mózgu.
Poszukiwanie tajemniczego proroctwa przez dwóch zawadiackich, francuskich historyków z towarzyszeniem córki jednego z nich toczy się wartko od czasów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W tej powieści jest wszystkiego za dużo. Postaci, tajemnic, lokalizacji, różnych punktów widzenia na tę samą osobę czy zdarzenie…
Przez pierwszą połowę opowieść się ślimaczy, zakręca tu i tam, nic z niczym się nie łączy i prawdę powiedziawszy, miałam już chęć zamknąć okładkę z dwoma złotymi ptaszkami. W drugiej części autorka zaczęła przyspieszać. I to jak! Co strona, to nowe postacie, nowe zdarzenia, nowe informacje… Mnożą się zwroty akcji, fałszywe i prawdziwe tropy, nowe dokumenty i dowody, kolejne osoby. Akcja skacze w czasie i przestrzeni, co w pewnym momencie staje się nużące.
Zakończenie jest dość zaskakujące, to prawda. Nim jednak do niego dotrzemy, trzeba się przedrzeć przez ten natłok materiału, jaki zgromadziła autorka, przez kolejne pomysły, by jeszcze rozwikłanie tajemnicy rodzinnej opóźnić. Już prologu i kilku pierwszych rozdziałów mogłoby nie być i powieść nie ucierpiałaby na tym. Ale autorka każdy pomysł dobija do ściany, do wyczerpania materiału i czytelnika.
Najciekawszy w powieści jest proces odkrywania rodzinnych tajemnic przez Jess. Takie rzeczy bywają ekscytujące, ale też traumatyczne i ...ożywiające zapuszczone, zaniedbane związki. To wszystko tu jest, szkoda, że w nadmiarze. Pisarka nie daje czytelnikowi żadnej szansy na własne emocje.

W tej powieści jest wszystkiego za dużo. Postaci, tajemnic, lokalizacji, różnych punktów widzenia na tę samą osobę czy zdarzenie…
Przez pierwszą połowę opowieść się ślimaczy, zakręca tu i tam, nic z niczym się nie łączy i prawdę powiedziawszy, miałam już chęć zamknąć okładkę z dwoma złotymi ptaszkami. W drugiej części autorka zaczęła przyspieszać. I to jak! Co strona, to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie ta książka jest obrzydliwa.
I nie dlatego, że na każdej niemal stronie mamy drobiazgowy opis aktów seksualnych przeplatanych z masturbacją w wykonaniu głównego bohatera i zarazem narratora. Z każdą stroną coraz bardziej wyszukanych i w różnych konfiguracjach. Powiedzieć o nim seksoholik, to chyba nadużycie, bowiem seks jest dla Michela jedynie sposobem spędzania wolnego czasu. On nie ma musu, on nic innego nie robi i ...nie chce.
Powieść jest tak jawnie nastawiona na popularność, że główny temat jakoś przepada. A jest nim turystyka seksualna, m.in. w Tajlandii, gdzie toczy się część akcji.
Treścią jest taka sytuacja: „zepsuci” do kości ludzie Zachodu, sami pochłonięci jedynie konsumowaniem (lub jego pragnieniem) seksu tworzą program wakacyjny dla ludzi, którzy chcą tego samego, ale się wstydzą czy nie mają odwagi. Założenie powieści jest nieco ryzykowne, bowiem nawet ze stron książki dowiadujemy się, że turysta żądny takich atrakcji nie ma większych problemów z ich zaspokojeniem. Niepotrzebne są mu żadne programy czy ułatwienia. Wystarczy kasa.
Jeśli miała to być książka, powiedzmy „interwencyjna”, zwracająca uwagę na dość przykry temat – to brakuje w niej jednego skrzydła. Dialog wewnętrzny i czyny głównego bohatera mówią wszystko, co autor chciał powiedzieć o zepsuciu Zachodu. Nie ma podobnych refleksji czy diagnoz pokazujących drugą stronę. Może też ma swoje racje?
Dlatego mówię o obrzydzeniu.
Działania organizatorów programu nie mogły się skończyć dobrze, to było jasne od początku. Tylko dlaczego w rozwiązanie fabuły autor włączył krwiożerczych fundamentalistów islamskich, skoro ta religia w Tajlandii to ok.5% populacji, wobec ponad 90 buddystów?
No, cóż, jakoś tę powieść napisaną ku uciesze czytelników lubiących takie tematy trzeba było skończyć.

Dla mnie ta książka jest obrzydliwa.
I nie dlatego, że na każdej niemal stronie mamy drobiazgowy opis aktów seksualnych przeplatanych z masturbacją w wykonaniu głównego bohatera i zarazem narratora. Z każdą stroną coraz bardziej wyszukanych i w różnych konfiguracjach. Powiedzieć o nim seksoholik, to chyba nadużycie, bowiem seks jest dla Michela jedynie sposobem spędzania...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To smutna opowieść...
I nie daje żadnej nadziei. Smutny bezbrzeżnie jest jej bohater, choć to on podjął decyzję o bezdomności.
Smutna jest dla miłośników kultury japońskiej i japońskiego stylu życia. Wychodzi na to, że ten styl jest do niczego. Bo to on spowodował bezdomność Kazu. Znamy te nieustające japońskie obawy, by kogoś nie urazić, dotknąć, nie być kłopotem...
Kazu całe lata ciężko pracował, nie miał własnego życia, nie znał dzieci, słabo żonę, bowiem rzadko ich widywał. Wnuków nie znał prawie wcale.
I nigdy nie narzekał. To nie to, co u nas...
Drugi smutek, to los bezdomnych w Tokio. Nikt się nimi nie martwi, pozwala im się żyć w kartonowo - foliowych namiotach , lecz z przerwami. Kiedy przez ich osiedle ma przejechać para cesarska - zarząd nakazuje rozebrać siedliska. Tu jest zatroskany, bo każdy region parku ma wyznaczone miejsce ...złożenia klamotów. Potem można je odebrać i znów rozbić namiot.
Bohater i zarazem narrator opowiada nam o tym wszystkim z trochę niezwykłej perspektywy. Też jest smutno, bo owa "perspektywa" to kolejna decyzja Kazu.
Mógłby mieć dom, opiekę, mógłby dożyć swych dni nareszcie spokojnie, bez pędzenia na pociągi, autobusy, godziny. Ale on nie chciał nikomu "przeszkadzać".
W imię tej filozofii bezdomni w Tokio są doskonale przezroczyści. Nie tylko dla władz.

To smutna opowieść...
I nie daje żadnej nadziei. Smutny bezbrzeżnie jest jej bohater, choć to on podjął decyzję o bezdomności.
Smutna jest dla miłośników kultury japońskiej i japońskiego stylu życia. Wychodzi na to, że ten styl jest do niczego. Bo to on spowodował bezdomność Kazu. Znamy te nieustające japońskie obawy, by kogoś nie urazić, dotknąć, nie być kłopotem...
Kazu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Z czego powstaje jabłko? Szira Chadad, Amos Oz
Ocena 7,5
Z czego powsta... Szira Chadad, Amos ...

Na półkach:

Z pewnością zapamiętam stwierdzenie pisarza, iż życie jest jak jazda samochodem z zasłoniętą przednią szybą i możliwością spoglądania tylko w lusterka wsteczne.
Może jeszcze to, że kiedyś dni i noce by były dużo dłuższe... Wytłumaczenie, że Ziemia kręciła się wolniej, bo nie była otoczona satelitami już mniej mnie przekonuje.
Ta książka to zapis rozmów z redaktorką ostatnich książek Amosa Oza. Ale już ze wstępu dowiadujemy się, że nie jest to klasyczny wywiad-rzeka. Rozmów było wiele a wszystkie potem zostały starannie zautoryzowane i uporządkowane tematycznie. Odebrało mi to nieco spodziewanych emocji. Obawy okazały się słuszne.
Pisarz użył tej formy niby-rozmowy, by powiedzieć to, co chciał. Tyle.
Najciekawsze wydały mi się rozdziały, w których opowiada, jak się ...pisze powieści, tworzy fabuły, bohaterów, jak się zaprzyjaźnia z własnymi utworami i jak się czasem nie lubi swoich książek.
Natomiast mocno przynudza, kiedy opowiada o krytyce i krytykach, którzy nic nie rozumieją. A przecież powinni. Kluczy też w opowieściach o Izraelu i Palestynie, wzajemnych relacjach tych państw.
Trochę z tych stron wyziera zniechęcenie, rozczarowanie dzisiejszym światem, który pędzi, nie czyta uważnie, nie rozmawia, nie wnika w to, co mówią artyści a nawet bliscy, z którymi wymieniamy coraz krótsze zdania.
Jest też poczucie zawodu pisarza, autora ponad 30 książek, i uświadamiającego sobie, że ci, do których mówił - nie podążają już za nim.

Z pewnością zapamiętam stwierdzenie pisarza, iż życie jest jak jazda samochodem z zasłoniętą przednią szybą i możliwością spoglądania tylko w lusterka wsteczne.
Może jeszcze to, że kiedyś dni i noce by były dużo dłuższe... Wytłumaczenie, że Ziemia kręciła się wolniej, bo nie była otoczona satelitami już mniej mnie przekonuje.
Ta książka to zapis rozmów z redaktorką...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zamknęłam ostatnią stronę – poczułam dojmujący brak tego wielkiego aktora, fascynującej osobowości. Spędziłam z nim całą młodość, oglądając cudowne role w teatrze telewizji, na ekranie kinowym. Nie miałam tylko szczęścia widzieć Gustawa Holoubka na żywo, np. w teatrze.
Opowieść o nim przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, konfrontując wiadomości i opinie autorki ze swoja pamięcią i emocjami. Czasem było zaskakująco.
Zaskakujące jest też to, że zdaniem biografki nasz aktor jest ...niewiadomego pochodzenia, bez historii, b ez dalszej, niż ojciec i matka rodziny. Ojciec był Czechem, na co wskazuje nazwisko, ale nie wiadomo jak i dlaczego znalazł się w Krakowie. Podobnie było z matka – autorka podaje co najmniej dwa ślady jej pochodzenia. Trochę to dziwne, skoro na ostatnich stronach znajdujemy informacje o startym zegarze przywiezionym z rodzinnego domu ojca…
Ale nic, to. Choć szkoda, że skoro było coś do nieujawniania, trzeba to było sprytniej zrobić.
Opowieść podzielona jest na tematyczne rozdziały – o życiu przed aktorstwem, teatr, film, życie uczuciowe.
Dobrze się czyta, zwłaszcza, ze – moim zdaniem – autorce udało się uchwycić i przekazać pewien magnetyzm Holoubka, który sprawiał, że robił niezwykłe wrażenie zarówno na koleżankach i kolegach z pracy, reżyserach, widzach, jak i po prostu kobietach. Ponadto jest sporo zdjęć, od tych rozczulających z lat dziecinnych po ostatnie, równie piękne.

Kiedy zamknęłam ostatnią stronę – poczułam dojmujący brak tego wielkiego aktora, fascynującej osobowości. Spędziłam z nim całą młodość, oglądając cudowne role w teatrze telewizji, na ekranie kinowym. Nie miałam tylko szczęścia widzieć Gustawa Holoubka na żywo, np. w teatrze.
Opowieść o nim przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, konfrontując wiadomości i opinie autorki ze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie za bardzo lubię taka metodę pisarską, w której autor bez ustanku zapowiada, że dzieje się źle, a będzie jeszcze gorzej. Każdy rozdział tej powieści kończy się zdaniami w stylu: "ale to nie koniec zdarzeń", "Nie wiedzieli, że dopiero się zacznie", "Dopiero potem okazało się, że szczęście odwróciło się od nas plecami"...
I już wiem, że bohaterowie nie mają żadnych szans, że coś się dokonało a ja mogę tylko o tym czytać, niczego nie oczekując.
Czy to zachęca do dowiedzenia się, co sie stało? Nie za bardzo.
Ja rozumiem, ze chciał oddać w ten sposób nastrój zagrożenia, w jakim znalazła się rodzina repatriantów. Przyjechali do wyśnionej krainy przodków, do siebie. A tu wszystko było inaczej.
Trochę dziwi mnie, że po pierwsze wybrali najbardziej zapyziała wioskę, że naukowiec nie chciał być bliżej ośrodków, w których mógłby wznowić karierę. Nikt im niczego nie powiedział? Nikogo nie popytali? Przecież nie mogli nie wiedzieć, że nigdzie nie lubią obcych, innych. Sam Norbert tego już doświadczył żeniąc się z kobietą nie ze swego klanu.
No, i skończyło się, jak musiało.
Przykra to lektura, narastanie zła, aż do końcowej kulminacji sprawiało mi niemal ból.
Nawet, jeśli czułam, że autor lubi epatować takimi tematami.

Nie za bardzo lubię taka metodę pisarską, w której autor bez ustanku zapowiada, że dzieje się źle, a będzie jeszcze gorzej. Każdy rozdział tej powieści kończy się zdaniami w stylu: "ale to nie koniec zdarzeń", "Nie wiedzieli, że dopiero się zacznie", "Dopiero potem okazało się, że szczęście odwróciło się od nas plecami"...
I już wiem, że bohaterowie nie mają żadnych szans,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Doppelganger. Sobowtór Andrzej Gołda, Katarzyna Rygiel
Ocena 7,2
Doppelganger. ... Andrzej Gołda, Kata...

Na półkach:

Filmu nie widziałam, w jego treść się nie zagłębiałam. Toteż powieść czytałam na świeco, na czysto i z ...wypiekami.
Znakomicie to się czyta, napięcie i niespodzianki akcji dozowane z umiarem i na czas. Od pewnego momentu
zaczynamy się tego i owego domyślać, ale największa niespodzianka została zachowała na sam koniec. Autorka zręcznie wykorzystuje wszystkie elementy, jakie przygotowała do zbudowania powieści - czas wojenny, ludzkie emocje i oczekiwania, różnice kulturowe, metody wychowania potomstwa...
Historia niesamowita, chciałoby się powiedzieć. Jednak takie rzeczy się zdarzały (i pewnie się zdarzają), zwłaszcza, jak się wspomni zawieruchę wojenną. Dodajmy do tego metody pracy wywiadu (każdego zapewne) i wszystko jest niepokojąco jasne.
To zarazem opowieść o potrzebie tożsamości, potrzebie, której sobie nie uświadamiamy, póki nas nie dotknie. Tak, jak jednego z bohaterów, który nagle skonstatował, że nie jest nawet Polakiem, tylko "niemiecko-ruskim bękartem". Drugiemu bohaterowi niebezpiecznie zaczęły się mylić osobowości... Jednak wolimy wiedzieć kim jesteśmy, kim byli nasi przodkowie i gdzie jest nasz dom rodzinny.

Filmu nie widziałam, w jego treść się nie zagłębiałam. Toteż powieść czytałam na świeco, na czysto i z ...wypiekami.
Znakomicie to się czyta, napięcie i niespodzianki akcji dozowane z umiarem i na czas. Od pewnego momentu
zaczynamy się tego i owego domyślać, ale największa niespodzianka została zachowała na sam koniec. Autorka zręcznie wykorzystuje wszystkie elementy,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając tę powieść, czułam się trochę jakbym przebywała w chińskim pokoju. Nie wszystkie elementy opowiadania rozumiałam, ale całość przemawiała jak najbardziej.
Nie wiem, czy będę kontynuować spotkania z Sirim, bo widzę, że to I tom jego przygód (na moim wydaniu nie ma takiej informacji). Ale spodziewam się po prostu dalszych, coraz barwniejszych perypetii opartych na tym samym pomyśle.
I tyle.
To spotkanie miało natomiast efekt piorunujący! Co tam Pierwszy Kontakt! Dla mnie to przede wszystkim fascynujące otwarcie możliwych możliwości naszego mózgu. Bohaterowie bowiem posługują się przede wszystkim tym narządem, fakt, że wspomaganym przez technikę. Ale, jak ktoś tam mówi na zarzut sztuczności - skoro to zrobiliśmy my, naturalni - to jest naturalne. Więc te wszczepki, wpięcia, zastępcze części mózgu.
Czyta się znakomicie, bo autor doskonale buduje napięcie . A dzieje się i między bohaterami i między nimi a ...obcym. Ma kilka znakomitych pomysłów - jak odbudowanie odłamu gatunku ludzkiego, czyli wampirów, wykorzystanie "osobowości wielorakiej", czyli schizofreników jako kilku różnych mózgów w jednej fizycznie osobie, Niebo dla nie całkiem umarłych, bo komórki można "naprawiać", wyłączenie z organizmu wolnych rodników i człowiek jest niemal wieczny, itp.
Niemal.

Czytając tę powieść, czułam się trochę jakbym przebywała w chińskim pokoju. Nie wszystkie elementy opowiadania rozumiałam, ale całość przemawiała jak najbardziej.
Nie wiem, czy będę kontynuować spotkania z Sirim, bo widzę, że to I tom jego przygód (na moim wydaniu nie ma takiej informacji). Ale spodziewam się po prostu dalszych, coraz barwniejszych perypetii opartych na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Serial nie podobał mi się, obejrzałam tylko kilka początkowych odcinków. Wydał mi się zbyt krzykliwy, postacie przerysowane, niemal karykaturalne, aktorstwo bliskie histerii.
Książka jest taka sama.
Nie bardzo wiadomo, jak ja traktować - jako dzieje rodziny autorki czy tez wizję literacką oparta na owych wspominkach. I tak źle, i tak niedobrze.
Świat, do jakiego autorka zaprasza jest ...przerażający. Zaludniają go postacie ciemne, bez wyksztalcenia i nie potrzebujące takich fanaberii jak umiejętność choćby czytania czy pisania. Żyją po zaściankach zagubionych wśród ogromnych lasów i jeszcze większych pól. To, co poza tym jest wrogie, z założenia złe i nieobyczajne. A oni są obyczajni bardzo. W rodzinie Maryśki nikt nie tylko się nie kocha, ale nawet nie lubi. Zero empatii. Jedyne emocje i jakieś uczucia wzbudza ...seks, koniecznie pozamałżeński. Bo ten małżeński to tylko dopust Boży. no, i wszyscy jedzą nieustannie bliny, wysypujące się z każdej strony tej książki.
A historia? To przecież kresy wschodnie, święta Wileńszczyzna, tereny wciąż stojące komuś na drodze. Ot, nachodzą gospodarstwo kolejne oddziały - litewskie, rosyjskie, niemieckie, polskie, partyzanci różnych maści... Gospodarze wszystkich jednakowo poją samogonką, na którą każdy jest łasy bez względu na nacje i zadanie bojowe.
I jeszcze jedno. Mieszkańcy Juryszek są straszni w swoim zastaniu w obyczajach, metodach pracy na roli i w zagrodzie, mentalnie zatrzaśnięci. Ale wszyscy ze świata, lub choćby sąsiedniej wsi to dopiero gagatki - pokręceni, brzydcy, dziwaczni, pasożyty i darmozjady.
Z ulgą wyszłam z tego zaklętego, paskudnego świata.

Serial nie podobał mi się, obejrzałam tylko kilka początkowych odcinków. Wydał mi się zbyt krzykliwy, postacie przerysowane, niemal karykaturalne, aktorstwo bliskie histerii.
Książka jest taka sama.
Nie bardzo wiadomo, jak ja traktować - jako dzieje rodziny autorki czy tez wizję literacką oparta na owych wspominkach. I tak źle, i tak niedobrze.
Świat, do jakiego autorka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To utwór zabytkowy. Do tego to zabytek literatury japońskiej. Akcja delikatnej i pełnej niedomówień opowieści toczy się więc niespiesznie, a bohaterowie, nim cokolwiek powiedzą, od razu za ewentualne niezrozumienie lub niegrzeczność przepraszają.
Książka jest poprzedzona obszernym tekstem historycznym dotyczącym autora, tła epoki, jego dokonań i burzliwego życia nie tylko literaturą związanego.
Skupmy się jednak na samej powieści. Nie czyta się tego łatwo, choć miłośnicy literatury japońskiej pewnie powiedzieliby – nic takiego!
Trochę pokrętna jest konstrukcja, ale to należy wybaczyć. Tego rodzaju proza dopiero startowała w końcu XIX w. W Japonii. Ogai Mori uznawany jest za prekursora i nowatora.
Opowiastka jest dość typowa – biedna dziewczyna, sprzedane uczucia i ta jedna, jedyna prawdziwa miłość… Ciekawszą postacią od owej kobiety jest sprawca zamieszania, czyli kochanek. Pogardzany z powodu zawodu (co nie przeszkadza nikomu z jego usług korzystać) kupuje oczy, w których jest jest panem, bogaczem, KIMŚ.
Można powiedzieć, że tylko w Japonii takie rzeczy. Nic podobnego. Utrzymanki w każdej społeczności były, są i pewnie będą, tyle, że teraz to się nazywa np. sponsoring.

To utwór zabytkowy. Do tego to zabytek literatury japońskiej. Akcja delikatnej i pełnej niedomówień opowieści toczy się więc niespiesznie, a bohaterowie, nim cokolwiek powiedzą, od razu za ewentualne niezrozumienie lub niegrzeczność przepraszają.
Książka jest poprzedzona obszernym tekstem historycznym dotyczącym autora, tła epoki, jego dokonań i burzliwego życia nie tylko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To niewielka, zaledwie na 170 stronach zawarta opowieść o niezwykłym życiu. Harcie ducha. Lojalności. Honorze. A może szaleństwie?
Historia jest znana. Student i podróżnik znalazł przypadkowo, w 1974 roku na filipińskiej wyspie żołnierza japońskiego, który od 29 lat wypełniał dany mu w 1944 roku rozkaz. A właściwie dwa: utrzymać wyspę do ponownego wkroczenia wojsk japońskich i ...zakaz popełnienia samobójstwa bez względu na sytuację.
Hiroo Onoda i jego dwaj towarzysze rozkaz wykonali. Z tym, że przeżył tylko on. I zszedł z posterunku dopiero po pewnym wydarzeniu. Inaczej nie potrafił.
Autor - reżyser niesamowitych, wizjonerskich u urzekających klimatem, rozmachem oraz bezwzględną szczerością filmów jest jako pisarz oszczędny w słowie. Można rzec - lakoniczny. Mimo to czułam zapachy dżungli, słyszałam jej dźwięki...
Tę opowieść o żołnierzu niezłomnym można traktować jako kolejny reportaż, ale też jako dzieło literackie, metaforę naszych czasów. Po okropnościach II wojny światowej razem z bohaterem "przeżywamy" kolejne wojny w tamtej okolicy - Korea, Wietnam... On widzi tylko przelatujące nad wyspą coraz większe samoloty. My wiemy, co oznaczały...
To, jak mówi tytuł (nawiązujący do "Zmierzchu bogów" Viscontiego) może naprawdę początek zmierzchania świata?
Warto przy tym poznać dalsze losy Onody.
Można się zdziwić.

To niewielka, zaledwie na 170 stronach zawarta opowieść o niezwykłym życiu. Harcie ducha. Lojalności. Honorze. A może szaleństwie?
Historia jest znana. Student i podróżnik znalazł przypadkowo, w 1974 roku na filipińskiej wyspie żołnierza japońskiego, który od 29 lat wypełniał dany mu w 1944 roku rozkaz. A właściwie dwa: utrzymać wyspę do ponownego wkroczenia wojsk...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To trzeba przyznać - autor ma nieokiełznaną wyobraźnię, popartą oczytaniem. Z łatwością zaludnia kolejne karty stworami o niewiarygodnych mocach czy właściwościach, wymyśla przeszkody w ucieczkach i kolejne potyczki, często odnosi się do aktualnych wydarzeń, mód i fobii ludzkości.
Ma też, niestety łatwość pisania i nieokiełznaną radość z tego, że zapełnia stronę za stroną... Ten tom przygód Agli liczy ponad 700 stron, myślę, że jakby się rozpędził - to i 1000 by trzasnął.
I pewnie by tak było, ale przypuszczalnie czeka nas kolejny tom, na co wskazuje także otwarte zakończenie przygód Agli/Sofji i niezakończone inne wątki.
Kiedy brnęłam przez kolejne rozdziały, miałam wrażenie, że autor pisze je w locie, wymyślając przygody na poczekaniu, w razie zastoju akcji wzywając wcześniej spotkanie postacie pojawiające się niczym deus ex machina.
Przesłanie tej przygodowej powieści rozgrywającej się w świecie po naszym obecnym świecie (ale chyba niekoniecznie post apokaliptycznym) nie jest niczym nowym. Otóż cały świat to łagier, wszyscy jesteśmy jego więźniami, władza wie i może wszystko, obywatel nic.
Wymyślił to np. jeden pisarz jakiś czas temu i napisał dość przerażającą, acz krótką powieść. Wystarczyło.
A tu mamy czystą, żywą rozrywkę.

To trzeba przyznać - autor ma nieokiełznaną wyobraźnię, popartą oczytaniem. Z łatwością zaludnia kolejne karty stworami o niewiarygodnych mocach czy właściwościach, wymyśla przeszkody w ucieczkach i kolejne potyczki, często odnosi się do aktualnych wydarzeń, mód i fobii ludzkości.
Ma też, niestety łatwość pisania i nieokiełznaną radość z tego, że zapełnia stronę za...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli miałam się bawić, to autorowi udało się to sprawić tylko przez kilka pierwszych stron. Ile jednak można przebywać w towarzystwie wiecznie wkurzonego nastolatka a potem niedojrzałego emocjonalnie faceta? W dodatku wkurzony był też ojciec bohatera.
Książek o problemach dorastania chłopców, kiedy hormony buzują a świat dookoła oczekuje nadal grzecznego młodzieńca spełniającego oczekiwania rodziny jest mnóstwo. Tu dodatkowo autor okrasił rzecz całą konfrontacją z bardzo restrykcyjnymi powinnościami religijnym.
Narrator epatuje czytelnika opisami swoich erotycznych marzeń i podbojów, o wulgaryzmach podawanych ze smakiem nie wspomnę.
Wadzi się z Bogiem przez ponad 300 stron, a na koniec robi coś, co unieważnia i te dyskusje i tytuł powieści. Bez sensu.
Jedyny pożytek, to ten, że czytelnik pozna z bardzo bliska styl życia średnio ortodoksyjnych, a może tylko pobożnych żydów w USA. To akurat było i pouczające i ciekawe.

Jeśli miałam się bawić, to autorowi udało się to sprawić tylko przez kilka pierwszych stron. Ile jednak można przebywać w towarzystwie wiecznie wkurzonego nastolatka a potem niedojrzałego emocjonalnie faceta? W dodatku wkurzony był też ojciec bohatera.
Książek o problemach dorastania chłopców, kiedy hormony buzują a świat dookoła oczekuje nadal grzecznego młodzieńca...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To jest taka książka, że musiałam przerywać lekturę, by odetchnąć, wyjść z tego okrutnego, bezlitosnego świata, a z drugiej strony nie chciałam, by już się opowieść skończyła.
Autorka wymyśliła własny język, pewnie chcąc oddać w nim skandynawska lakoniczność w kontaktach międzyludzkich. Zdania są krótkie a przede wszystkim ze znaków interpunkcyjnych są tu tylko kropki na końcu zdań. Poza tym nie używa, poza początkiem zdania, wielkiej litery a wiele nazw własnych typu imię i nazwisko, nazwa posiadłości (najczęściej zwyczajowa) pisana jest łącznie.
Po kilku stronach to zupełnie nie przeszkadza.
A sama historia jest tyleż przerażająca co ...wciągająca. I wcale nie jest to specjalność skandynawska. W małych społecznościach wszyscy o sobie wszystko wiedza, wszyscy ze wszystkimi się kłócili, romansowali, egzekwowali krzywdy. Jedna z postaci mówi, że dzieci są zawsze takie, jak je traktowano. Nic odkrywczego, a wciąż nie ma zrozumienia.
Ta książka woła o to, by ze sobą rozmawiać, by nie dać się pokonać trudnym warunkom życia czy przeciwnościom losu, by mówić o tym, co cieszy ale i boli.
Zapewne nie odkryłam wszystkich tajemnic małej fińskiej wioski ani jej mieszkańców. Jednak ostatnie wydarzenia, kończące opowieść dają jakąś nadzieję, że chociaż oni zaczną inaczej się traktować a dzieci, jakie się zapewne niedługo urodzą będą miały lepsze życie.

To jest taka książka, że musiałam przerywać lekturę, by odetchnąć, wyjść z tego okrutnego, bezlitosnego świata, a z drugiej strony nie chciałam, by już się opowieść skończyła.
Autorka wymyśliła własny język, pewnie chcąc oddać w nim skandynawska lakoniczność w kontaktach międzyludzkich. Zdania są krótkie a przede wszystkim ze znaków interpunkcyjnych są tu tylko kropki na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wymęczył mnie tym razem mój ulubiony pisarz. Na blisko ośmiuset stronach chciał pokazać meandry zdobywania i tracenia władzy, służalczość urzędników myloną z lojalnością, nacjonalizm oślepiający tak, że ludzie nie są zdolni do niczego rozsądnego. Najdobitniej zaś pokazał, że nadal są ludzie, którzy uważają, ze może i sa inne, nawet wartościowe religie, ale "nasza" jest i tak ta właściwa i prawdziwa.
Oczywiście, zaraza dżumy na wymyślonej śródziemnomorskiej wyspie Minger jest tylko dekoracja, może tą soczewka, dzięki której wszystko to ostrzej widać.
Pamuk stworzył niezwykle drobiazgowo wyspę, że wszystkim, co na takiej zamieszkałej od dawna wyspie jest - budynkami, ludźmi, historią, obyczajami itp. Jest w tym mistrzem. Ale całą historie opowiada nam narratorka, której minoderia, miejscami naiwność są irytujące.
Powieść jest rozwlekła, pełna dygresji, które po którejś kolejnej chce się omijać.
Temat, wciąż jakże aktualny jest dobry, ale gdyby zamiast 800 było np. 500 stron - powieść błyszczałaby i skrzyła się, jak wcześniejsze utwory tego pisarza.

Wymęczył mnie tym razem mój ulubiony pisarz. Na blisko ośmiuset stronach chciał pokazać meandry zdobywania i tracenia władzy, służalczość urzędników myloną z lojalnością, nacjonalizm oślepiający tak, że ludzie nie są zdolni do niczego rozsądnego. Najdobitniej zaś pokazał, że nadal są ludzie, którzy uważają, ze może i sa inne, nawet wartościowe religie, ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam kłopot z oceną. Nie wiem bowiem, jaki był zamysł autorki. W tomie jest szesnaście opowiastek o kobietach w różny sposób związanych ze sztukami plastycznymi. Są tu modelki, które fascynowały malarzy tak, że znalazły się na ich wielu dziełach. Są zacne, a z reguły niecnie zdradzane żony. Są osoby z towarzystwa, brylujące w świecie bohemy. I są artystki, które nie urodą, lecz twórczością zaznaczyły swoją obecność na tym świecie i nawet miały na niego wpływ.
Co jest wspólnym mianownikiem? Nie wiem. Bo fakt bycia kobietą, to chyba za mało. A i tak mam wrażenie, że prawdziwym bohaterem niemal każdej jest mężczyzna z którym te kobiety były jakoś związane..
Same opowiastki są też różne. Dla osób znających dzieje bohaterek, a raczej bohaterów nie są niczym nowym. Dla tych, którzy mieliby się zainteresować... No, może.
Co dla mnie wynika z tej lektury? Nic.

Mam kłopot z oceną. Nie wiem bowiem, jaki był zamysł autorki. W tomie jest szesnaście opowiastek o kobietach w różny sposób związanych ze sztukami plastycznymi. Są tu modelki, które fascynowały malarzy tak, że znalazły się na ich wielu dziełach. Są zacne, a z reguły niecnie zdradzane żony. Są osoby z towarzystwa, brylujące w świecie bohemy. I są artystki, które nie urodą, ...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie da się ukryć, że autor przywiązał się do bohaterów swojej ostatniej powieści. Pracował nad nią wiele lat, ostatecznie dokończyła ją i wydała w 2001 r. jego towarzyszka życia.
Na ile pamiętam historię rodziny Borgiów - Rodriga (papież Aleksander) i jego dzieci - Lukrecji, Cezara, Juana i Jofre - pisarz nie szczędzi szczegółowych opisów ich niezbyt obyczajnego, delikatnie mówiąc życia. Wylicza im każdą zbrodnię i niegodziwość. Zarazem jednak jakby usprawiedliwia ich niecne czyny. Lukrecja to niemal niewinna dziewczyna, uwikłana w liczne małżeństwa i w ich trakcie romanse, lecz ...na życzenie ojca. Czasem usprawiedliwienie czynów znajduje pisarz w charakterze Cezara czy Jofrego. A na to przecież nie mamy wpływu...
Jakby jednak nie było - Puzo wykonał tytaniczną pracę i mnóstwem szczegółów wciąga w mroczne, ale i fascynujące dziś czasy pontyfikatu Aleksandra VI. Pokazuje sposoby budowania potęgi materialnej i ...militarnej kościoła katolickiego, a także czasy, gdy nie było jeszcze państwa włoskiego, tylko pojedyncze miasta-państwa.
Ciekawostką są spotkania z początkującym wówczas artystą Michałem Aniołem czy wynalazcą tęskniącym do pracy artystycznej - Leonardem da Vinci.

Nie da się ukryć, że autor przywiązał się do bohaterów swojej ostatniej powieści. Pracował nad nią wiele lat, ostatecznie dokończyła ją i wydała w 2001 r. jego towarzyszka życia.
Na ile pamiętam historię rodziny Borgiów - Rodriga (papież Aleksander) i jego dzieci - Lukrecji, Cezara, Juana i Jofre - pisarz nie szczędzi szczegółowych opisów ich niezbyt obyczajnego,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to