-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2024-04-29
Dzieło klasyczne o olbrzymiej sile oddziaływania, które zadziwia nadal, po wiekach, świeżością spojrzenia na temat.
Dzieło klasyczne o olbrzymiej sile oddziaływania, które zadziwia nadal, po wiekach, świeżością spojrzenia na temat.
Pokaż mimo to2022-04-18
Ta książka boli. Nie z powodu jakichkolwiek braków czy niedociągnięć. Bolesnym jest proces niszczenia mitów i mylnych przekonań o japońskiej kulturze i życiu codziennym w społeczeństwie, które tak naprawdę jeszcze całkowicie nie wyszło ze średniowiecza (a zwłaszcza z okresu, gdy kasta samurajów dyktowała mieszkańcom wysp zarówno porządek polityczny jak i społeczny archipelagu). Karolina Bednarz „przejechała walcem” po moim naiwnym wyobrażeniu o nowoczesnej Japonii (roboty, pogoń za gadżetami, kulturalne obejście i udana synteza starego z nowym).
Nie zawsze czyta się „Kwiaty w pudełku” lekko – wprawdzie znajdzie się na końcu książki słowniczek specyficznych wyrazów i zwrotów (zaraz obok imponujących przypisów i bibliografii jak z pracy naukowej), ale potrzebowałem jednak dwóch-trzech tekstów, aby zrozumieć strukturę całego zbioru i zamiary autorki. Wynik końcowy przekonuje: za pomocą tej książki można dowiedzieć się o kilku zarówno egzotycznych jak i tragicznych fenomenach związanych z normami moralnymi Japończyków oraz ze specyficznym podejściem do tematu praw i obowiązków kobiet i mężczyzn w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Podejście do tematu z eurocentryczno-feministycznej perspektywy mogłoby mi nieco przeszkadzać (bo trąci nieco postkolonialnym wtykaniem się w nie swoje sprawy), ale nie można ignorować faktu, że bohaterki reportaży Bednarz to jednostki skrzywdzone, cierpiące niekiedy całymi dziesięcioleciami, poddane sankcjonowanemu przez społeczeństwo ostracyzmowi – a przy tym, co najważniejsze, niewinne. Nić narracji ciągnie się od prostytucji w czasach okupacji Japonii przez USA, poprzez losy kobiet, które poświęciły sporo dla kariery (a i tak jej tak naprawdę nie zrobiły), koszmarną biurokrację, która skazuje potomstwo niektórych rozwiedzionych praktycznie na brak jakichkolwiek szans na normalne życie, aż do nadal pokutujących wśród Japończyków uprzedzeń w stosunku do specyficznych mniejszości (potomków Koreańczyków, ludzi z obozów dla trędowatych czy nawet... ofiar zatrucia środowiska przez przemysł).
Nie mam zamiaru epatować jakąkolwiek „Schadenfreude” (ach, te precyzyjne niemieckie określenia!), ale „Kwiaty w pudełku” dobitnie pokazują, że nie wszystko złoto, co się świeci. Po lekturze wypada jedynie życzyć Japończykom dużo szczęścia przy określaniu przyszłego kursu polityki społecznej ich kraju.
Ta książka boli. Nie z powodu jakichkolwiek braków czy niedociągnięć. Bolesnym jest proces niszczenia mitów i mylnych przekonań o japońskiej kulturze i życiu codziennym w społeczeństwie, które tak naprawdę jeszcze całkowicie nie wyszło ze średniowiecza (a zwłaszcza z okresu, gdy kasta samurajów dyktowała mieszkańcom wysp zarówno porządek polityczny jak i społeczny...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-01
Bardzo ciekawa relacja z podróży do kraju, który 120 lat temu był dla Europejczyka jeszcze „terra incognita”. Podróży, którą odbył również bardzo ciekawy człowiek – z zawodu orientalista, z pochodzenia obywatel rosyjski, ale właściwie Buriat. Poza samymi Tybetańczykami trudno byłoby znaleźć kogoś bardziej odpowiedniego, aby opisać Tybet i jego mieszkańców.
Europejska nauka oraz zainteresowani czytelnicy otrzymali poprzez Cybikowa relację, która nadal potrafi zafascynować. Mimo znacznej ilości nazw geograficznych oraz nazwisk, które wypowiedzieć czasami nie sposób, autor zawarł w książce bardzo dużo informacji o stosunkach społeczno-politycznych w kraju z pogranicza średniowiecza i nowożytności. Przerażające są zwłaszcza kontrasty pomiędzy teoretycznie łagodną i pacyfistyczną doktryną buddyjską a prawdziwym obliczem lamaistycznych panów Tybetu, nie stroniących przed przemocą, korupcją i najzwyklejszą chciwością. Można mieć tylko nadzieję, że mieszkańcom Dachu Świata (lub Świętego Kraju, jak oni sami by powiedzieli) darzy się dzisiaj lepiej (co w obliczu chińskich poczynań w tym kraju wydaje się jednak mało prawdopodobne).
Uwagę przykuwają zdjęcia. Niestety nie wiadomo, czy są wśród nich jakieś dzieła samego Cybikowa, który z ukrycia fotografował Lhasę i jej mieszkańców. Mimo starannego opracowania tego dosyć starego tekstu brakuje mi w tym wydaniu jakiejkolwiej mapy. A byłaby ona konieczna, aby móc chociaż ogólnie zrozumieć trudy podróży.
Całość to ważny przyczynek do poznania dalekiej kultury, który przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Do tematu powrócę z pewnością w przyszłości.
Bardzo ciekawa relacja z podróży do kraju, który 120 lat temu był dla Europejczyka jeszcze „terra incognita”. Podróży, którą odbył również bardzo ciekawy człowiek – z zawodu orientalista, z pochodzenia obywatel rosyjski, ale właściwie Buriat. Poza samymi Tybetańczykami trudno byłoby znaleźć kogoś bardziej odpowiedniego, aby opisać Tybet i jego mieszkańców.
Europejska nauka...
2021-06-29
Bardzo dobra książka na prezent. Może lekko i niepotrzebnie „cegłowata”, bo i czcionka i odstępy pomiędzy liniami tekstu oraz brzegiem stron są stosunkowo duże. Ale sam pomysł bardzo dobry. Lubię prace Różalskiego – ten kontrast pomiędzy mechami a sielskością, ten lekki niepokój. A Wydawnictwo SQN zaprosiło do współpracy ciekawą grupę autorów: od wielokrotnie nagradzanych do tych mniej znanych. Ponieważ twórczości niektórych z nich jeszcze nie znam (Chutnik, Jadowska, Mróz, Zielińska i Żulczyk), to czytałem tym bardziej z zainteresowaniem. Trzy tematycznie dosyć różne grupy obrazów (cykle „1920+” „Wolfpack” i „Stories From Other Worlds”) dają literatom sporo miejsca do popisu. Czy udało im się spełnić moje wymagania?
Myślę, że autorki i autorzy wywiązali się z postawionego przed nimi zadania. Oczywiście jest tak, że niektóre opowiadania przypadają bardziej do gustu. Jednak obrazy Różalskiego to dla fantastów po prostu gratka: historie same zaczynają napływać do głowy.
Nie będę oceniał każdego tekstu z osobna. Powiem tylko tyle, że tematyka jest dosyć urozmaicona: od rojeń pooperacyjnych, poprzez wojnę z perspektywy cywilów, aż po podróże w czasie i genialne wynalazki. Dla amatorów twórczości Bolesława Prusa ciekawym nawiązaniem do „Lalki” powinna być mini-powieść Jacka Dukaja. Są teksty pełne zadumy (Małecki, Kańtoch, Jadowska), są ciekawe rozwiązania alternatywnej historii świata (Kańtoch, Szmidt, Zielińska, Mróz). Nie zabraknie oniryzmu (Chutnik) i humoreski (Żulczyk). Ponieważ uwielbiam Orbitowskiego, to jego właśnie opowiadanie o wilkołakach króluje w moim rankingu. Ale i Małecki poruszył pewne dziwnie brzmiące struny mojej jaźni.
Facyt: Antologia dobrze transformuje tematy zadane przez obrazy na język literatury. Amatorów fantastyki chyba nie trzeba przekonywać do lektury. Tych, którzy w tym podgatunku nie gustują, ale chcieliby trochę „pomyszkować”, nie powinno spotkać jakieś wielkie rozczarowanie.
Bardzo dobra książka na prezent. Może lekko i niepotrzebnie „cegłowata”, bo i czcionka i odstępy pomiędzy liniami tekstu oraz brzegiem stron są stosunkowo duże. Ale sam pomysł bardzo dobry. Lubię prace Różalskiego – ten kontrast pomiędzy mechami a sielskością, ten lekki niepokój. A Wydawnictwo SQN zaprosiło do współpracy ciekawą grupę autorów: od wielokrotnie nagradzanych...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-20
Mój trzeci Murakami i zarazem chronologicznie pierwsza jego książka, która zwróciła uwagę krytyków.
Ponieważ podobały mi się pierwsze dwie książki ze świata Szczura, nie będzie zaskoczeniem, że i „Przygoda z owcą” przypadła mi do gustu. Jako amator fantastyki jestem oczywiście bardzo ukontentowany wprowadzeniem wątku fantastycznego (tytułowa owca), aczkolwiek Murakami nie byłby Murakamim, gdyby nie oparł całej narracji na przedstawieniu życia jako leniwie płynącej rzeki czasu. To trochę przypomina kultowy monolog z „Rejsu” Bareji, gdzie mamy: „Koń… Krowa, kura, kaczka… Kura, kaczka, drób… (…) O! Jest! Widzę! Droga… Chyba na Ostrołękę”.
Zazwyczaj takiego typu narracja nudzi. Ale Murakamiemu zawsze udaje się złapać mnie na lasso, gdy zbytnio „oddalam się od stada” - czy to jakieś fascynujące porównanie, czy jakaś metafora, nad którą warto się pochylić. Niewielu znam autorów, którym wybaczam tak wiele razy podczas lektury, że docieram jednak do końca książki bez wertowania i jestem nawet zadowolony ze spędzonego z nią czasu.
Mój trzeci Murakami i zarazem chronologicznie pierwsza jego książka, która zwróciła uwagę krytyków.
Ponieważ podobały mi się pierwsze dwie książki ze świata Szczura, nie będzie zaskoczeniem, że i „Przygoda z owcą” przypadła mi do gustu. Jako amator fantastyki jestem oczywiście bardzo ukontentowany wprowadzeniem wątku fantastycznego (tytułowa owca), aczkolwiek Murakami nie...
2020-09-26
Zwyczajowo już muszę wysoko ocenić kolejny numer tego czasopisma. Autorzy przedstawiają ciekawe typy samolotów niezwykle szczegółowo, opierając się na wnikliwym badaniu eksponatów muzealnych oraz wszelakich archiwalii. Również artykuły poświęcone działaniom wojennym są warte przeczytania.
Jakościowo bardzo dobry materiał fotograficzny znakomicie uzupełnia teksty.
Zwyczajowo już muszę wysoko ocenić kolejny numer tego czasopisma. Autorzy przedstawiają ciekawe typy samolotów niezwykle szczegółowo, opierając się na wnikliwym badaniu eksponatów muzealnych oraz wszelakich archiwalii. Również artykuły poświęcone działaniom wojennym są warte przeczytania.
Jakościowo bardzo dobry materiał fotograficzny znakomicie uzupełnia teksty.
2020-08-28
Książka ta to antologia poezji i prozy jednego z najważniejszych literatów chińskiego średniowiecza. Możnaby zatem oczekiwać wierszy o archaicznej budowie i równie archaicznej tematyce. I kilka z nich zapewne można dokładnie tak opisać. Bez pomocy obeznanego z kulturą Chin w V wieku naszej ery fachowca europejski czytelnik nie ma większych szans aby zrozumieć i docenić te teksty.
A jednak sporo wierszy tego „pijanego pustelnika” zadziwia i cieszy. Prostota stylu, ponadczasowe, egzystencjalne treści, melancholijno-arkadyjskie odejście od spraw wielkiej polityki i zwrot ku skromnemu życiu na wsi oraz konsekwentne stronienie od tematów religijnych – tak w skrócie można opisać oeuvre Tao Yuanminga. Na nasz szacunek zasługuje również postawa samego wieszcza, który zasadniczo stronił od brudnych i bardzo niebezpiecznych spraw dworu. W świecie, gdzie mozaika ciągle zmieniających się sprzymierzeńców i wrogów wymagała bezustannego lawirowania, gdzie jedna zła decyzja decydowała często-gęsto o życiu lub śmierci, rezygnuje on z kariery politycznej i wybiera dobrowolnie życie prowincjonała. Ta decyzja ma znaczące konsekwencje: Tao będzie przez całe pozostałe życie ciężko pracował na roli i cierpiał niedostatek, spotęgowany przez alkoholizm.
Kto jednak oczekuje, że poeta ma do zaoferowania tylko i wyłącznie lament i płacz, ten jeszcze nie poznał jego wierszy. Tao Yuanming ocenia i opisuje swoje życie ubogiego wieśniaka ze sporą dozą autoironii. Lament równoważą (a nawet wynagradzają z naddatkiem) chwile refleksji, zadowolenie z raz obranej drogi, swoiste zminimalizowanie własnych potrzeb i chęć dorównania konfucjańskim mędrcom chińskiej starożytności. Aż ma się ochotę zasiąść przy lampce wina śliwkowego przed oknem na ogród i przyglądać się ptakom, beztrosko pluskającym się w sadzawce!
Jeśli pomyśleć, że wiersze te powstały w czasach, gdy w Europie trwała wędrówka ludów a Zachodnie Imperium Rzymskie właśnie dogorywało, to nie pozostaje mi nic innego jak z respektem pochylić czoło przed wielkim poetą.
Książka ta to antologia poezji i prozy jednego z najważniejszych literatów chińskiego średniowiecza. Możnaby zatem oczekiwać wierszy o archaicznej budowie i równie archaicznej tematyce. I kilka z nich zapewne można dokładnie tak opisać. Bez pomocy obeznanego z kulturą Chin w V wieku naszej ery fachowca europejski czytelnik nie ma większych szans aby zrozumieć i docenić te...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-25
Wybór artykułów ciekawy, sięgający od apogeum drugiej wojny światowej na Pacyfiku do powojennego lotnictwa pasażerskiego lat 60-tych.
Artykuł o rakietowym samolocie "Ohka" pomógł mi zrozumieć motywacje japońskich pilotów kamikaze i zanegował kilka mitów, które narosły wokół tego tematu. A informacje o wkładzie niemieckich inżynierów w rozwój powojennego lotnictwa ZSRR aż proszą się o odpowiednią powieść historyczną.
Wybór artykułów ciekawy, sięgający od apogeum drugiej wojny światowej na Pacyfiku do powojennego lotnictwa pasażerskiego lat 60-tych.
Artykuł o rakietowym samolocie "Ohka" pomógł mi zrozumieć motywacje japońskich pilotów kamikaze i zanegował kilka mitów, które narosły wokół tego tematu. A informacje o wkładzie niemieckich inżynierów w rozwój powojennego lotnictwa ZSRR aż...
Autor ciekawej monografii drugiej wojny światowej na Pacyfiku wyrusza, aby poznać w końcu akwen, który opisywał w swoich książkach. Zderzenie z japońską rzeczywistością roku 1975 obfituje dla człowieka z Polski Ludowej w pocieszne z dzisiejszej perspektywy zdarzenia: pierwsze zapoznanie się z drzwiami rozsuwanymi przez fotokomórkę, jedzenie przy pomocy pałeczek, bezszelestnie poruszająca się winda z muzyczką, superszybki pociąg „Shinkansen” – wszystko to miało bez mała sensacyjny i absolutnie egzotyczny charakter.
Flisowski opowiada nie tylko o tytułowej „Sokolicy”, budowanej wtedy w japońskiej stoczni, ale wyrusza również do Hiroshimy i Nagasaki, aby relacjonować ceremonie z „okazji” zniszczenia obu miast przez bomby atomowe przed równo trzydziestu laty. Odwiedza hiroszimskie ground zero i szpital dla ofiar choroby popromiennej w Nagasaki, rozmawia ze śmiertelnie chorymi pacjentami, spotyka się z aktywistami jachtu „Fri”, walczącymi przeciwko testom broni atomowych na Pacyfiku. Na Okinawie ma możność przyjrzenia się polu słynnej bitwy, o której traktuje jedna z jego własnych książek.
Autor ciekawej monografii drugiej wojny światowej na Pacyfiku wyrusza, aby poznać w końcu akwen, który opisywał w swoich książkach. Zderzenie z japońską rzeczywistością roku 1975 obfituje dla człowieka z Polski Ludowej w pocieszne z dzisiejszej perspektywy zdarzenia: pierwsze zapoznanie się z drzwiami rozsuwanymi przez fotokomórkę, jedzenie przy pomocy pałeczek,...
więcej Pokaż mimo to