Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Kiedy Paul Sheldon, autor dziewiętnastowiecznej serii książek o Misery Chastain, ulega poważnemu wypadkowi, nawet nie podejrzewa, że oto właśnie rozpoczyna się jego osobisty koszmar. Kiedy odzyskuje przytomność odrywa, że znajduje się w domu Annie Wilkes, jego najzagorzalszej fanki. Annie jest zakochana w jego powieściach, kiedy jednak odkrywa, jaki los spotkał jej ukochaną bohaterkę, rozpoczyna się horror.
Paul szybko odkrywa, że jest więziony, jego wybawczyni uzależniła go od lekarstw, a jego zmiażdżone nogi wcale nie są największym problem. Mężczyzna szybko zdaje sobie sprawę, kim była jego fanka, i od tej chwili rozpoczyna się walka o życie.
Mały dom na odludziu i dwójka bohaterów. Świat Paula ograniczony do czterech ścian jego własnego więzienia. Tylko on i jego największa fanka. Czy Paul wyjdzie z tego żywy?

Z początku akcja powieści toczy się powoli, wręcz usypiająco, taki narkotyczny sen. Jednak z czasem wszystko ożywa. Akcja przyśpiesza, narasta napięcie, razem z bohaterem odczuwamy, że kończy mu się czas. Pisarz musi wykazać się kreatywnością i sprytem, by ujść z życiem.

Stephen King stworzył niewiarygodną historię o tym, co dzieje się z człowiekiem, kiedy świat fikcji miesza ze światem rzeczywistym, a przywiązanie zmienia się w obsesję i życie bohatera, staje się życiem czytelnika. Autor doskonale nakreślił portrety psychologiczne bohaterów, zagłębił się w ich psychikę, można nawet powiedzieć, że razem w Paulem odczuwamy jego ból, zarówno ten fizyczny, jak i psychiczny. Osobiście spodobało mi się ograniczenie do niewielu postaci i miejsca akcji, dzięki temu możemy być jeszcze bliżej bohaterów, bardziej ich wyczuć.

Misery to psychologiczny thriller o uzależnieniu, szaleństwie, natchnieniu i obsesji. Historia trzyma czytelnika w napięciu, a ze względu na swój realizm jeszcze bardziej przeraża. Fakt, książki może nie czyta się szybko i łatwo, jednak zawarta w niej historia jest niezwykła.

Kiedy Paul Sheldon, autor dziewiętnastowiecznej serii książek o Misery Chastain, ulega poważnemu wypadkowi, nawet nie podejrzewa, że oto właśnie rozpoczyna się jego osobisty koszmar. Kiedy odzyskuje przytomność odrywa, że znajduje się w domu Annie Wilkes, jego najzagorzalszej fanki. Annie jest zakochana w jego powieściach, kiedy jednak odkrywa, jaki los spotkał jej ukochaną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na otwarciu hali kongresowej w Visby zostaje zamordowany, a ściślej mówiąc otruty cyjankiem, Victor Algard - organizator tego wydarzenia. Podejrzanych jest oczywiście kilka osób, każda z nich mogła mieć motyw, w tym kochanka Victora, Veronika Hammar. Komisarz Anders Knutas wraz ze spoją partnerką próbują rozwiązać śledztwo, w trakcie którego wychodzi na jaw, że mężczyzna tak naprawdę był przypadkową ofiarą. A więc kto miał być celem? Gdzie szukać motywów zbrodni? I przede wszystkim, kim jest morderca?

Upadły anioł w dużej mierze opowiada między innymi o macierzyństwie, problemach w małżeństwach i przemocy wśród młodzieży. O tym, jak dzieci wpływają na życie rodziców, a także o tym, jak toksyczni potrafią być rodzice. O tym, jak z pozoru mało ważna decyzja może zmienić całe życie. Autorka skupia się na niszczycielskim wpływie rodzica na życie własnego dziecka, kiedy nie widzi, że je krzywdzi, a nawet uważa, że to dla niego dobre. Mari pokazuje nam również, jak trudno jest być idealnym rodzicem i jak łatwo stracić zaufanie dziecka.

Przyznam, że sam temat mnie zaciekawił, chociaż rodzicem jeszcze nie jestem, jednak zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ na mnie mieli moi rodzice.

Natomiast jeśli chodzi o samo śledztwo, nie ma tutaj jakichś wielkich niespodzianek, a sama powieść jest przewidywalna. Policjant z rodzicielskimi problemami, przypadkowa ofiara i cyjanek zamiast rozlewu krwi. Okej, przyznaję, cyjanek to ciekawa alternatywa, spokojna, szybka śmierć, jednak nie ma żadnej spektakularnej akcji, za mało napięcia.

Nie mogę porównać powieści do poprzednich części, właściwie to czytałam tylko trzeci tom. I muszę przyznać, że We własnym gronie to dużo lepiej napisany kryminał.

Upadły anioł to mrożący krew w żyłach thriller, psychologiczny kryminał? Niekoniecznie. Jak dla mnie był słaby, jednak jeśli lubisz szwedzkie kryminały, to może tobie akurat przypadnie do gustu.

Na otwarciu hali kongresowej w Visby zostaje zamordowany, a ściślej mówiąc otruty cyjankiem, Victor Algard - organizator tego wydarzenia. Podejrzanych jest oczywiście kilka osób, każda z nich mogła mieć motyw, w tym kochanka Victora, Veronika Hammar. Komisarz Anders Knutas wraz ze spoją partnerką próbują rozwiązać śledztwo, w trakcie którego wychodzi na jaw, że mężczyzna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piętnastoletnia Antonina jest niezwykle zdeterminowaną dziewczyną i prawdziwą patriotką. Nie potrafi bezczynnie stać, podczas gdy w obronie Lwowa giną ludzie, jej rodacy. Postanawia walczyć, jednak nie wszystkim się to podoba, co więcej, co najwyżej mogliby zrobić z niej sanitariuszkę. Jej waleczne serce jej na to nie pozwala. Ścina włosy i przebiera się w strój starszego brata, przybierając przy tym nowe imię - Hipolit, pozwala jej to na wstąpienie do szeregów, gdzie staje się żołnierzem. Nie raz się boi, nie raz popełnia błędy, jednak też nie raz ratuje sytuację, kolegów i zabija wrogów. Czy zostanie bohaterką? Czy przeżyje?

Otwierając książkę od razu urzekło mnie to, że jest napisana prostym językiem, nie zawsze współczesnym, co również ma swój urok, a także wstawki w języku ukraińskim. Autor przedstawia nam obronę Lwowa w sposób szczegółowy, aczkolwiek prosty i zrozumiały. Cieszę się, że są osoby, które potrafią pisać z tak niesamowitą pasją i wyobraźnią o historii. Książkę czytałam jednym tchem, nie mogąc się od niej ani na chwilę oderwać, bo ciekawość była zawsze silniejsza.

Bardzo mnie ucieszył fakt, że tym razem główną postacią jest dziewczyna, i to młoda. Jednak z każdą kolejną stroną dowiadywałam się, że nie jest ona jedyną, która postanowiła walczyć. Swoje życie oddają również dzieci, broniąc swojej ojczyzny. Często, to właśnie te dzieci mają więcej odwagi i wiary w zwycięstwo niż ich dowodzący czy mieszkańcy miasta.

Autor zastosował narrację pierwszoosobową, co ma niezwykle pozytywny wpływ w powieściach historycznych. Możemy obserwować wydarzenia z perspektywy Antoniny, a dzięki jej listom do brata pisanych w pamiętniku poznajemy ją bliżej, jej uczucia i myśli, to z jakim utęsknieniem czeka na brata, to że wierzy, że się wkrótce spotkają i będzie mu mogła osobiście zrelacjonować ostatnie wydarzenia.

Muszę przyznać, iż do tej pory niewiele wiedziałam i słyszałam o Bitwie o Lwów, dlatego jestem niesamowicie wdzięczna autorowi, że przybliżył ten temat i to w tak przystępny sposób. W książce nie brakuje emocji, odpowiedniego klimatu pozwalającego odnaleźć nam się w tamtych czasach, a przede wszystkim odważnej walki. Nie brakuje też wzruszeń, niepokoju oraz krwi i ofiar. Najbardziej poruszyło mnie to, że musiało zginąć tyle ludzi, tyle niewinnych dzieci. Jednak nie powinniśmy zapomnieć, ile te dzieci miały w sercu odwagi, zawziętości i patriotyzmu.

Lwowski Ptak to poruszająca powieść, która pozwala nam się przenieść w sam środek obrony Lwowa. Jest tu pełno emocji, wzruszeń, i akcji, która nas wciąga i nie pozwala się nawet na moment oderwać. Powieść o patriotyzmie, która jest hołdem pamięci setek lwowskich dzieci, które z niezwykłą odwagą broniły swojej ojczyzny. Książka, którą każdy powinien przeczytać.

Naprawdę polecam! Nie zapomnijmy o ich dzielnej walce.

Piętnastoletnia Antonina jest niezwykle zdeterminowaną dziewczyną i prawdziwą patriotką. Nie potrafi bezczynnie stać, podczas gdy w obronie Lwowa giną ludzie, jej rodacy. Postanawia walczyć, jednak nie wszystkim się to podoba, co więcej, co najwyżej mogliby zrobić z niej sanitariuszkę. Jej waleczne serce jej na to nie pozwala. Ścina włosy i przebiera się w strój starszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra książka to taka, która po przeczytaniu jeszcze przed długi czas siedzi ci w głowie. Taka, która daje do myślenia. Niestety ta do niej nie należała. Szczerze mówiąc, musiałam zajrzeć do jej opisu, by w ogóle przypomnieć sobie o czym była. Także tego.

John Hyatt, pracownik wydziału sanitarno-epidemiologicznego, facet bez poczucia humoru, którego dotychczasowym największym problemem były kobiety. Do czasu, aż zgłosił się do niego starszy mężczyzna, który uparcie twierdził, że jego dom oddycha. John wraz z przyjacielem postanawiają mu pomóc, pomimo iż nie tylko wykracza to poza obowiązki urzędnika, ale także John nie wierzy w nadprzyrodzone zjawiska. Jednak wizyta w tym domu nie kończy się dobrze i w tą zagadkę zostaje wciągnięta również Jane Torresino, przyjaciółka Johna. Dziewczyna odkrywa, że te dziwaczne wydarzenia mogą mieć związek z Kujotem, starożytnym indiańskim demonem. Postanawiają prosić o pomoc indiańskiego szamana, który z chęcią podjął się wyzwania. Czy uda mu się wypędzić demona?

Główny bohater, nie wierzący w zjawiska paranormalne, który w miarę upływu akcji zmienia zdanie i zaczyna z nimi walkę, to u Mastertona chyba już utarty schemat. Również, chyba w każdej powieści pisarza, pojawia się seks, demony, flaki i krew, a dodatkowo często opętanie. Schemat ten na dłuższą metę staje się przewidywalny i nudny. Nic zaskakującego.

Nie mogę jednak powiedzieć, że powieść w ogóle mi się nie podobała, gdyż sam jej początek mnie zaciekawił. Jest tu krew, seks i przemoc, nadprzyrodzone zjawiska. Jednak z każdą następną stroną wszystko to przestawało mieć znaczenie, a akcja stawała się nużąca.

Lubię książki Mastertona, chociaż nie wszystkie. Nie można mu zarzucić braku wyobraźni, a jego powieści czyta się szybko i lekko. Muszę jednak przyznać, że demony już mi się przejadły.

Kostnica nie jest wybitnym dziełem, bardziej nadaje się na zabicie czasu. Krótka opowieść, o której zaraz po zamknięciu książki się zapomina. Graham Masterton ma na swoim koncie zarówno wybitne, udane powieści, jak i kilka tych mniej udanych. Ta zdecydowanie należy do drugiej grupy.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/03/graham-masterton-i-kostnica-recenzja.html

Dobra książka to taka, która po przeczytaniu jeszcze przed długi czas siedzi ci w głowie. Taka, która daje do myślenia. Niestety ta do niej nie należała. Szczerze mówiąc, musiałam zajrzeć do jej opisu, by w ogóle przypomnieć sobie o czym była. Także tego.

John Hyatt, pracownik wydziału sanitarno-epidemiologicznego, facet bez poczucia humoru, którego dotychczasowym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To już mój drugi powrót na Gotlandię. Drugi i być może ostatni. Muszę powiedzieć, że nie wszystkie szwedzkie kryminały przypadły mi do gustu. Ten zdecydowanie nie jest najlepszy.

Na otwarciu hali kongresowej w Visby zostaje zamordowany, a ściślej mówiąc otruty cyjankiem, Victor Algard - organizator tego wydarzenia. Podejrzanych jest oczywiście kilka osób, każda z nich mogła mieć motyw, w tym kochanka Victora, Veronika Hammar. Komisarz Anders Knutas wraz ze spoją partnerką próbują rozwiązać śledztwo, w trakcie którego wychodzi na jaw, że mężczyzna tak naprawdę był przypadkową ofiarą. A więc kto miał być celem? Gdzie szukać motywów zbrodni? I przede wszystkim, kim jest morderca?

Upadły anioł w dużej mierze opowiada między innymi o macierzyństwie, problemach w małżeństwach i przemocy wśród młodzieży. O tym, jak dzieci wpływają na życie rodziców, a także o tym, jak toksyczni potrafią być rodzice. O tym, jak z pozoru mało ważna decyzja może zmienić całe życie. Autorka skupia się na niszczycielskim wpływie rodzica na życie własnego dziecka, kiedy nie widzi, że je krzywdzi, a nawet uważa, że to dla niego dobre. Mari pokazuje nam również, jak trudno jest być idealnym rodzicem i jak łatwo stracić zaufanie dziecka.

Przyznam, że sam temat mnie zaciekawił, chociaż rodzicem jeszcze nie jestem, jednak zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ na mnie mieli moi rodzice.

Natomiast jeśli chodzi o samo śledztwo, nie ma tutaj jakichś wielkich niespodzianek, a sama powieść jest przewidywalna. Policjant z rodzicielskimi problemami, przypadkowa ofiara i cyjanek zamiast rozlewu krwi. Okej, przyznaję, cyjanek to ciekawa alternatywa, spokojna, szybka śmierć, jednak nie ma żadnej spektakularnej akcji, za mało napięcia.

Nie mogę porównać powieści do poprzednich części, właściwie to czytałam tylko trzeci tom. I muszę przyznać, że We własnym gronie to dużo lepiej napisany kryminał.

Upadły anioł to mrożący krew w żyłach thriller, psychologiczny kryminał? Niekoniecznie. Jak dla mnie był słaby, jednak jeśli lubisz szwedzkie kryminały, to może tobie akurat przypadnie do gustu.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/03/mari-jungstedt-i-upady-anio-recenzja.html

To już mój drugi powrót na Gotlandię. Drugi i być może ostatni. Muszę powiedzieć, że nie wszystkie szwedzkie kryminały przypadły mi do gustu. Ten zdecydowanie nie jest najlepszy.

Na otwarciu hali kongresowej w Visby zostaje zamordowany, a ściślej mówiąc otruty cyjankiem, Victor Algard - organizator tego wydarzenia. Podejrzanych jest oczywiście kilka osób, każda z nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy Paul Sheldon, autor dziewiętnastowiecznej serii książek o Misery Chastain, ulega poważnemu wypadkowi, nawet nie podejrzewa, że oto właśnie rozpoczyna się jego osobisty koszmar. Kiedy odzyskuje przytomność odrywa, że znajduje się w domu Annie Wilkes, jego najzagorzalszej fanki. Annie jest zakochana w jego powieściach, kiedy jednak odkrywa, jaki los spotkał jej ukochaną bohaterkę, rozpoczyna się horror.
Paul szybko odkrywa, że jest więziony, jego wybawczyni uzależniła go od lekarstw, a jego zmiażdżone nogi wcale nie są największym problem. Mężczyzna szybko zdaje sobie sprawę, kim była jego fanka, i od tej chwili rozpoczyna się walka o życie.
Mały dom na odludziu i dwójka bohaterów. Świat Paula ograniczony do czterech ścian jego własnego więzienia. Tylko on i jego największa fanka. Czy Paul wyjdzie z tego żywy?

Z początku akcja powieści toczy się powoli, wręcz usypiająco, taki narkotyczny sen. Jednak z czasem wszystko ożywa. Akcja przyśpiesza, narasta napięcie, razem z bohaterem odczuwamy, że kończy mu się czas. Pisarz musi wykazać się kreatywnością i sprytem, by ujść z życiem.

Stephen King stworzył niewiarygodną historię o tym, co dzieje się z człowiekiem, kiedy świat fikcji miesza ze światem rzeczywistym, a przywiązanie zmienia się w obsesję i życie bohatera, staje się życiem czytelnika. Autor doskonale nakreślił portrety psychologiczne bohaterów, zagłębił się w ich psychikę, można nawet powiedzieć, że razem w Paulem odczuwamy jego ból, zarówno ten fizyczny, jak i psychiczny. Osobiście spodobało mi się ograniczenie do niewielu postaci i miejsca akcji, dzięki temu możemy być jeszcze bliżej bohaterów, bardziej ich wyczuć.

Misery to psychologiczny thriller o uzależnieniu, szaleństwie, natchnieniu i obsesji. Historia trzyma czytelnika w napięciu, a ze względu na swój realizm jeszcze bardziej przeraża. Fakt, książki może nie czyta się szybko i łatwo, jednak zawarta w niej historia jest niezwykła.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/03/stephen-king-i-misery-recenzja.html

Kiedy Paul Sheldon, autor dziewiętnastowiecznej serii książek o Misery Chastain, ulega poważnemu wypadkowi, nawet nie podejrzewa, że oto właśnie rozpoczyna się jego osobisty koszmar. Kiedy odzyskuje przytomność odrywa, że znajduje się w domu Annie Wilkes, jego najzagorzalszej fanki. Annie jest zakochana w jego powieściach, kiedy jednak odkrywa, jaki los spotkał jej ukochaną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rok 1944. Zbliża się koniec II wojny światowej, Niemcy wycofują się, jednak ludzie nadal są w niebezpieczeństwie. Wówczas dwunastoletni Bronek zostaje schwytany przez Niemców. Chłopca, jak i mnóstwo innych ludzi, chcą wywieźć na roboty w głąb III Rzeszy. Bronek, wraz z poznanym w podróży kolegą, Jurkiem, postanawiają uciec, ryzykując własne życie i wrócić do domu. Chłopcom udaje się zbiec z transportu wykorzystując nieuwagę strażników. Rozpoczyna się długa, niebezpieczna ucieczka. Tylko czy chłopcom uda się przeżyć? Czy bezpiecznie wrócą do domu?

Piotr Tymiński przedstawia nam historię z perspektywy dziecka. Dziecka, które w jednej chwili musiało dorosnąć. W ciągu trzech miesięcy przeżył coś, co mogłoby wykończyć psychicznie i fizycznie dorosłego człowieka. Ciągła ucieczka, strach, głód, zimno, na każdym kroku czaiło się niebezpieczeństwo. Przy życiu chłopców trzymała tęsknota za matką, domem, oraz nadzieja, że jeszcze tam wrócą. Instynkt i spryt pozwolił im przetrwać. Ta cała wędrówka wzmocniła ich i tak krótką przyjaźń.

Nie wyobrażam sobie, co ja zrobiłabym wtedy na miejscu Bronka, nie wiem nawet, czy chciałabym o tym myśleć. Mogę być tylko dumna z takich bohaterów, wymagało to wiele odwagi i walki o własne życie. Nasz bohater miał jej dużo, dzięki temu możemy przeczytać o jego przeżyciach. Dziś, jako już dorosły mężczyzna, opowiedział autorowi o swojej historii. O okrutnym epizodzie swojego życia, który pozostanie na zawsze w jego pamięci.

Powieść nie jest długa. Prawdę mówiąc, czyta się ją naprawdę szybko, nie zmienia to jednak faktu, że na długo pozostaje w naszych głowach. Brak jest opisów przyrody, co akurat mi nie przeszkadza, dzięki temu skupiamy się na samej historii. Wędrówka dwóch chłopców, których przyjaźń rozwija się wraz z niebezpieczeństwem, strachem i każdym kolejnym ciężkim dniem. Książka wyzwala wiele emocji, brakowało mi jednak jakiegoś głębszego portretu psychologicznego. Nasuwają się także pytania dotyczące dalszych losów Jurka.

Krótka historia, niecałe 160 stron, jednak chwyta za serce. Piekło przez jakie dwunastoletni chłopiec musiał przejść na pewno musiało odcisnąć piętno, zarówno na psychice, jak i na duszy.

Tego typu powieści powinny być obowiązkowe dla wszystkich, bez wyjątku. Wspaniałe świadectwo okropnych czasów. Nie pozwólmy zapomnieć. Jak najbardziej polecam!

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/03/piotr-tyminski-i-przybysz-recenzja.html

Rok 1944. Zbliża się koniec II wojny światowej, Niemcy wycofują się, jednak ludzie nadal są w niebezpieczeństwie. Wówczas dwunastoletni Bronek zostaje schwytany przez Niemców. Chłopca, jak i mnóstwo innych ludzi, chcą wywieźć na roboty w głąb III Rzeszy. Bronek, wraz z poznanym w podróży kolegą, Jurkiem, postanawiają uciec, ryzykując własne życie i wrócić do domu. Chłopcom...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Baśnie Braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury Jacob Grimm, Wilhelm Grimm, Philip Pullman
Ocena 6,4
Baśnie Braci G... Jacob Grimm, Wilhel...

Na półkach: ,

Księżniczki, złe macochy, potwory, czarownice... i wszystko inne, znane nam z wszelakich bajek - wszystko to Pullman zawarł w swojej książce. Jednak czegoś mi zabrakło. Magii? Możliwe. Jednak wydaje mi się, że faktycznie już wyrosłam z bajek. Czytając je włączyło mi się logiczne myślenie, i to tak bardzo, że częściej miałam ochotę odłożyć książkę, niż po nią sięgnąć. Cóż, mój czas chyba już minął.

Każdy pewnie nie raz miał okazję spotkać się z baśniami braci Grimm, jednak nie miał okazji poznać prawdziwych historii. Cóż, sięgając po tę książkę, również ich nie pozna.

Jest tu dużo aluzji, podtekstów, trochę brutalności - fakt, nie dla dzieci. Autor naniósł trochę kosmetycznych zmian, poukładał fabułę, tak by stała się spójna, momentami nawet logiczna. Na końcu każdej baśni umieścił krótkie wyjaśnienia oraz informacje dotyczących baśni. Muszę powiedzieć, że to akurat mi się spodobało, bo aż głupio się przyznać, ale do tej pory żyłam w błędzie myśląc, że to właśnie bracia Grimm byli autorami tych baśni, w końcu Baśnie braci Grimm, nie? Czytając książkę Pullmana miałam okazję dowiedzieć się, że bracia tylko je spisali, oraz tego, kim byli autorzy.

Muszę przyznać, że chyba dałam się zwieść okładce. Historie nie były tak intrygujące, na jakie się nastawiłam. Ze wszystkich 50 baśni zainteresowały mnie może ze trzy. Chciałabym dodać jeszcze choć kilka pozytywnych słów, lecz nie mogę żadnych znaleźć.

No cóż, osobiście uważam, że nie ma tu nic wyjątkowego, chociaż mogę się mylić. Więc jeśli lubisz bajki, baśnie i inne takie, to śmiało czytać, jeśli jednak cię nie kręcą, to odpuść sobie tę pozycje. ☺

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/02/philip-pullman-i-basnie-braci-grimm-dla.html

Księżniczki, złe macochy, potwory, czarownice... i wszystko inne, znane nam z wszelakich bajek - wszystko to Pullman zawarł w swojej książce. Jednak czegoś mi zabrakło. Magii? Możliwe. Jednak wydaje mi się, że faktycznie już wyrosłam z bajek. Czytając je włączyło mi się logiczne myślenie, i to tak bardzo, że częściej miałam ochotę odłożyć książkę, niż po nią sięgnąć. Cóż,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główny bohater Larry Foggia - Włoch i policjant z San Francisco - prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego seryjnego mordercy, Szatana z mgły, który morduje całe rodziny. Mordów dokonuje według rytualnego klucza, a zbrodnie stają się coraz brutalniejsze.

Larry próbuje wszelkich możliwości, by dopaść Szatana, nie ograniczając się do policyjnych procedur. Spotyka się ze spirytystami, duchami, czarną magią, stworami z piekła, a nawet zupełnie absurdalnymi stworzeniami, takimi jak papuga z na wpół ludzką twarzą.

Czarny Anioł jest brutalną książką. Obrzydliwe, opisy zbrodni, często realistyczne. Wciąga od pierwszych stron, niestety tylko do końca pierwszego rozdziału. Potem akcja słabnie, bohaterzy coraz mniej interesujący, a fabuła, no cóż, staje się prosta. Owszem, mamy specjalistów od czarnej magii, medium, jednak nie zmienia to faktu, że nie dzieje się nic aż tak spektakularnego, co mogłoby naprawdę wprawić w osłupienie. Miejscami wydarzenia były nie spójne, bohaterowie niewiarygodni, a akcja nudna.

Powieść zyskuje dopiero podczas zakończenia, które jest, wyjątkowo jak u Mastertona, zaskakujące, oparte na ciekawym i udanym pomyśle.

Muszę przyznać, że powieść przeczytałam szybko, jednak to chyba bardziej z chęci, by to jak najszybciej zakończyć. Tym razem Masterton mnie bardziej niż trochę zawiódł. Liczyłam na coś lepszego.

Mimo wszystko Czarnego Anioła warto przeczytać, chociażby dla pierwszego rozdziału i zakończenia. Pomimo tego, to trochę mało, by powieść otrzymała wysoką ocenę.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/02/graham-masterton-i-czarny-anio-recenzja.html

Główny bohater Larry Foggia - Włoch i policjant z San Francisco - prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego seryjnego mordercy, Szatana z mgły, który morduje całe rodziny. Mordów dokonuje według rytualnego klucza, a zbrodnie stają się coraz brutalniejsze.

Larry próbuje wszelkich możliwości, by dopaść Szatana, nie ograniczając się do policyjnych procedur. Spotyka się ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Myron Bolitar, Win, Esperanza i Wielka Cyndi prowadzą agencję. Była tenisistka, Suzze - klientka Myrona, przychodzi do niego z dość nietypową sprawą. Otóż kobieta jest w ósmym miesiącu ciąży i chciałaby, by to właśnie Bolitar został ojcem chrzestnym jej dziecka. Jak można się domyślić, nie jest to jedyny powód tej wizyty. Pod zdjęciem z USG zamieszczonym na Facebooku ktoś umieścił komentarz 'Nie jego', sugerując tym samym, że dziecko nie jest jej męża Lexa - członka legendarnego rockowego zespołu HorsePower. Lex znika, a Suzzy prosi, by Myron odnalazł jej męża oraz tego, kto zamieścił komentarz. Bolitar wkracza do akcji, jednak wszystko się komplikuje, kiedy dowiaduje się, że w całą sprawę zamieszany jest ktoś z jego przeszłości...

Moje pierwsze spotkanie z Cobenem i na pewno nie ostatnie. Przyznam się jednak, że bez znajomości poprzednich części momentami się trochę gubiłam. Nie zmienia to faktu, że powieść mnie wciągnęła, a sama postać Myrona zaintrygowała. Dużą część fabuły stanowi przeszłość bohatera - burzliwe relacje z bratem, z którym nie widział się od 16 lat, a podczas rozwiązywania sprawy klientki, na światło dziennie wychodzi wiele tajemnic dotyczących rodziny Bolitarów.

Coben świetnie łączy poboczne wątki, które w końcu łączą się fabuła. Na plus jest tu oczywiście humor i sarkazm, a książka od pierwszych stron wciąga. Powieść szybko się rozwija, a akcja praktycznie nie zwalnia tempa. Autor trzyma się się jednej zagadki, jednak nie za bardzo pozwala nam na to, aby zbliżyć się do bohaterów.

Nie mogę porównać powieści do poprzednich jej części, jednak mam ogromną nadzieję, że są one równie dobre, a nawet i lepsze. Wszyscy mamy tajemnice to dobry i trzymający w napięciu thriller. Także polecam gorąco wszystkim.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/02/harlan-coben-i-wszyscy-mamy-tajemnice.html

Myron Bolitar, Win, Esperanza i Wielka Cyndi prowadzą agencję. Była tenisistka, Suzze - klientka Myrona, przychodzi do niego z dość nietypową sprawą. Otóż kobieta jest w ósmym miesiącu ciąży i chciałaby, by to właśnie Bolitar został ojcem chrzestnym jej dziecka. Jak można się domyślić, nie jest to jedyny powód tej wizyty. Pod zdjęciem z USG zamieszczonym na Facebooku ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spokojne życie mieszkańców Chester's Mills przerywa nagle pojawienie się niewidzialnej bariery. Miasteczko zostaje odcięte od świata, ludzi pogrąża strach, panika i niemoc. Jest jednak ktoś, kto widzi wiele pozytywów - radny James Rennie, znany jako Duży Jim, handlarz samochodów. Sam fakt pojawienia się kopuły traktuje jako swój dar od Boga, widzi w tym szansę, by stać się jeszcze silniejszym. Rozpoczyna się dyktatura, fala spisków, morderstw i samobójstw. Duży Jim ma jednak przeciwników, którzy za wszelką cenę chcą go pokonać i usunąć barierę. Dale Barbara - weteran wojenny, wraz z przyjaciółmi toczą walkę z radnym i jego ludźmi. Walkę, jak się okazuje, o życie.

Pod kopułą jest jedną w dłuższych książek Stephena Kinga. Lubię takie i nie ukrywam, miałam duże oczekiwania. W końcu to King, no nie?

Biorąc się za lekturę początkowo nie mogłam się od niej oderwać. Małe miasteczko, fajny klimat, ciekawe postacie. Właśnie postacie... było dla mnie ich zdecydowanie za dużo. Z każdą stroną dochodził kolejny bohater, w końcu zebrało się ich tak dużo, że zaczęłam się gubić. Czytanie zrobiło się coraz bardziej męczące, akcja stała się wolniejsza. Książka po prostu mnie nudziła.

Brnęłam dalej. I wiecie co? Było warto. Pod koniec powieść się rozkręca. Skupia się bardziej na głównych postaciach, a akcja przyśpiesza. Na światło dzienne wychodzą mroczne tajemnice, a miasteczkiem rządzi agresja i głupota.

Mamy tu podział na dwie grupy, dobrych i złych. Pierwsza, w porównaniu z tą drugą, składa się z garstki osób. Próbują walczyć ze złem, które rozprzestrzeniło się pod kopułą, a właściwie z rządzącym, który otoczył się głupimi, aczkolwiek wiernymi ludźmi, którzy tańczą, jak im zagra. Druga grupa może i ma przewagę liczbową, jednak to dobro z reguły wygrywa. Tak było i tym razem.

King w dużej mierze skupia się na życiu mieszkańców, obszerne opisy bohaterów, jak i przyrody, to norma. Muszę przyznać, że tym razem strasznie się przy tym wynudziłam. Miejscami akcja była niesamowicie przewidywalna i strasznie powolna. Samo zakończenie było dosyć słabe. Osobiście uważam, że autor chyba nie miał na nie pomysłu, więc wyszło, jak wyszło. Mogłoby być naprawdę dużo lepsze.

Szczerze mówiąc, tylko początek powieści naprawdę wciąga, a im dalej, tym gorzej. Czytałam ją długą, a kończąc ją niesamowicie się ucieszyłam, że w końcu przez mam ją za sobą. Wygląda na to, że miałam dosyć wygórowane oczekiwania i się zawiodłam.

Mimo pochlebnych opinii, książka nie przypadła mi do gustu. Chciałabym ją polecić, jednak nie mogę.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/02/stephen-king-i-pod-kopua-recenzja.html

Spokojne życie mieszkańców Chester's Mills przerywa nagle pojawienie się niewidzialnej bariery. Miasteczko zostaje odcięte od świata, ludzi pogrąża strach, panika i niemoc. Jest jednak ktoś, kto widzi wiele pozytywów - radny James Rennie, znany jako Duży Jim, handlarz samochodów. Sam fakt pojawienia się kopuły traktuje jako swój dar od Boga, widzi w tym szansę, by stać się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Są książki, które idealnie nadają się do czytania w nocy, dzięki czemu staje się jeszcze bardziej przerażająca i zachwycająca jednocześnie. Jedną z takich książek jest oczywiście Cmętarz zwieżąt Stephena Kinga.

Louis Creed przeprowadza się wraz z żoną, dziećmi i kotem do nowego domu, do spokojnego miasteczka Ludlow w stanie Maine. Szybko zaprzyjaźniają się ze starszym małżeństwem mieszkającym na przeciwko - Judem i Normą Crandall. To właśnie Jud oprowadza nową rodzinę po okolicy i zabiera ich na cmentarz dla zwierząt, gdzie chowani są pupile dzieciaków z miasteczka. Kiedy, podczas nieobecności żony i dzieci, ich kot Church zostaje przejechany przez ciężarówkę, stary przyjaciel zabiera Louisa na cmentarz, aby pochować zwłoki. Następnego dnia Church wraca do domu jak gdyby nigdy nic. Jednak nie jest już tym samym kotem, co kiedyś - okropnie śmierdzi ziemią i poluje na inne zwierzęta, właściwie to im wypruwał flaki. Mogłoby się wydawać, że powrót kota do żywych nie zakłóci spokojnego życia Creedów. No cóż, to dopiero początek horroru. W podobny sposób ginie ich syn. Jak sobie poradzi z tym Louis? I co będzie w stanie zrobić, by odzyskać syna?

Pierwsze, co zwraca naszą uwagę, to oczywiście tytuł. Nie bez przyczyny jest zapisany z błędami, skoro na tabliczce przed cmentarzem napisały go dzieci. No cóż, nie każdy rodzi się od razu geniuszem. ☺

Autor jak zawsze wprowadza nas również w przeszłość bohaterów. Przedstawia nam ich historię, a także wprowadza nas w ich psychikę. Pozwala dostrzec uczucia i emocje, które nimi kierują oraz pokazuje jak wydarzenia z przeszłości wpływają na ich obecne życie, na ich sposób postrzegania świata.

Sam pomysł na książkę jest naprawdę świetny. Chociaż osobiście za zombie nie przepadam to powrót z zaświatów zmarłych zwierząt robi wrażenie. Powieść utrzymana jest w klimacie grozy, a akcja przeplata się z mrocznymi opisami, co mi się spodobało. Taka historia z dreszczykiem, o której ciężko jest zapomnieć tak po prostu. A s amo zakończenie wprawia w osłupienie. Czytając je od razu mi skojarzyło z opowiadaniem Jarosława Grzędowicza - Wypychacz zwierząt. Przy okazji zachęcam do przeczytania. Również powala na kolana. ☺

King porusza tu pewien dosyć trudny temat, mianowicie śmierć i chęć zmiany tego. Chęć cofnięcia czasu. Mimo iż to naprawdę bolesne, to jednak człowiek musi nauczyć się żyć ze świadomością, że śmierć czeka każdego, wcześniej czy później, ale zawsze. Nie możemy nikomu przywrócić życia, choć niekiedy właśnie tylko tego pragniemy. Pomimo iż każdy człowiek powinien mieć tego świadomość, nie potrafimy się skupić na tym, co ważne. Na tym, iż należy jak najlepiej wykorzystać obecną chwilę i cieszyć się z życia, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy i jak ono się zakończy.

Podsumowując, Stephen King stworzył niesamowity horror, może nie tak typowy, nie ma tu rozlewu krwi, brutalnych morderstw z zimną krwią, jednak mamy tu napięcie, grozę i niewytłumaczalne zjawiska. Jest to klasyk sam w sobie. Fanów Kinga oczywiście nie muszę do tego przekonywać, jednak wszystkim gorąco polecam!

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/01/stephen-king-i-cmetarz-zwiezat-recenzja.html

Są książki, które idealnie nadają się do czytania w nocy, dzięki czemu staje się jeszcze bardziej przerażająca i zachwycająca jednocześnie. Jedną z takich książek jest oczywiście Cmętarz zwieżąt Stephena Kinga.

Louis Creed przeprowadza się wraz z żoną, dziećmi i kotem do nowego domu, do spokojnego miasteczka Ludlow w stanie Maine. Szybko zaprzyjaźniają się ze starszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po samym tytule można wnioskować, że będzie gorąco. Jednak czy faktycznie tak było? Przekonajcie się! ☺
Stephena Kinga chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Mistrz grozy po raz kolejny udowadnia nam, że ma talent.

Andy McGee, zwykły student, który potrzebował pieniędzy. Skuszony łatwym zarobkiem 200 dolarów postanawia wziąć udział w eksperymencie medycznym. Poznaje tam Vicky, którą po latach będzie wiódł wspólne życie, nieszczególnie szczęśliwe. Uczestnicy tego nieszczęsnego eksperymentu otrzymują zastrzyk ze środkiem halucynogennym, zwanym próbą sześć. Wkrótce Andy okrywa, że posiedli niezwykłe moce, które wraz z żoną przekazali swojej córce Charlie. Otrzymała ona bowiem dar rozniecania ognia siłą umysłu - pirokinezę. Ich niezwykłe zdolności wzbudza zainteresowanie tajnej organizacji rządowej, Sklepiku. Agenci mordują Vicky i rozpoczyna się pościg oraz wieczna ucieczka rodziny. John Rainbird, morderca na usługach Sklepiku, który nie tylko ma na celu złapanie dziewczynki, chce on zamordować ją osobiście. Czy Charlie i Andy zdołają się ocalić? Czy dziewczynka poradzi sobie ze swoją niebezpieczną mocą? Przekonajcie się sami, zapraszam do lektury.

Po książkę sięgnęłam nieprzypadkowo i to nie tylko przez wzgląd na autora. Otóż od dłuższego czasu bardzo polecał mi ją kolega. Musisz ją przeczytać, nie pożałujesz! No jak mus, to mus. Szczególnie, że mamy podobny gust. ☺

Stephen King kolejny raz udowodnił, że potrafi dobrze pisać. Jak zawsze skupia się bardzo na bohaterach, na ich emocjach. Niesamowicie wczuł się w psychikę małej dziewczynki. Dziewczynki, która posiadła niesamowitą moc. Dziewczynki, którą ta moc przeraża. Przeraża i fascynuje.

King jest znany z obszernych, często nudnych opisów. Można powiedzieć, że jest to jego znak rozpoznawczy. Muszę was zmartwić (chyba), że tutaj ich brak. Akcja toczy się szybko, nie ma chwili, żeby nic się nie działo, co jest oczywiście wielkim plusem. Już od pierwszych stron powieść wciąga. Książkę czyta się przyjemnie i szybko. Taka powieść na parę wieczorów, co nie zmienia faktu, że w pamięci pozostaje na dłużej. Autor stworzył niesamowitą historię. Mimo iż powstała w początkach kariery Kinga, jest naprawdę dobra.

Brak tutaj mrożących krew w żyłach scen, fontanny krwi i innych dodatków, nie jest to horror. Jednak powieść posiada w sobie coś, co nie pozwoli ci się od niej oderwać.

Warto po nią sięgnąć. Dlatego jak najbardziej polecam wszystkim! ☺

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2018/01/stephen-king-i-podpalaczka-recenzja.html

Po samym tytule można wnioskować, że będzie gorąco. Jednak czy faktycznie tak było? Przekonajcie się! ☺
Stephena Kinga chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Mistrz grozy po raz kolejny udowadnia nam, że ma talent.

Andy McGee, zwykły student, który potrzebował pieniędzy. Skuszony łatwym zarobkiem 200 dolarów postanawia wziąć udział w eksperymencie medycznym. Poznaje tam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Winston Smith, jeden z obywateli Oceanii, żyje według nakazów i zakazów państwa. Jest wzorowym pracownikiem, aczkolwiek jego światopogląd jest zupełnie inny niż Partii. Dzięki wyuczonego zachowania i opanowanej mimice twarzy, bohater stara się nie rzucać w oczy, jednak niejednokrotnie popełnia myślozbrodnię, za którą grozi śmierć. Swoje myśli zapisuje w pamiętniku, na dodatek zakupionym nielegalnie.

Główny bohater, Smith, jako pracownik Partii, podobnie jak wielu innych, ma za zadanie ciągłe zmienianie przeszłości. Prawdopodobnie dalej robiłby to bez większego zaangażowanie, całkiem mechanicznie, gdyby nie pewien artykuł, który wpadł mu w ręce kilka lat wcześniej. W rękach miał dowód o niewinności ewaporowanych mężczyznach. Dowód, który dał mu do myślenia. Coś, od czego wszystko się zaczęło.

Winston pokonuje strach, łamie coraz więcej zakazów, a także próbuje wstąpić do ruchu oporu. Czy to był właśnie błąd? Czy zaufał niewłaściwym osobom? Zapraszam do lektury. ☺

Autor ukazuje nam świat, w którym aby Partia mogła dalej istnieć, człowiek musi być zniszczony, obdarty z godności. Prawa człowieka nie mają tu żadnego znaczenia. Ludzi po prostu nie ma. Są tylko członkowie Partii i prole, a ci pierwsi zrobią wszystko, by utrzymać władzę. Władzę nad Oceanią. Nie zatrzymają się przed niczym, gdyby było konieczne unicestwienie wszystkich ich poddanych, zrobiliby to bez mrugnięcia oka, gdyż właśnie 'celem władzy jest władza'.

W świecie, który przedstawia nam Orwell, nie ma miłości, nie ma żadnych uczuć, z wyjątkiem uwielbienia i lojalności względem Partii. Zakazana jest wszelka rozrywka, i wolność, człowiek nie ma prawa mieć choćby chwili wolnego czasu. Cały czas jest nie tylko podsłuchiwany, ale także obserwowany przez teleekrany znajdujące się w każdym mieszkaniu, na ulicach, po prostu wszędzie. Każdy czyn świadczący o działaniu przeciwko Partii jest natychmiast tępiony, a człowiek ewaporowany. Jednak same zniknięcie nie kończy się tak po prostu, zanim człowiek zostanie unicestwiony, przechodzi dosłowne pranie mózgu, najpierw musi zostać nawrócony i pałać miłością do Wielkiego Brata, a dopiero później zostaje uśmiercony.

Rok 1984 to zdecydowanie powieść ponadczasowa. Ukazuje nam prawdę o systemach totalitarnych. O systemach, które zapominają o obywatelu, o jego dobru, a skupiają się tylko na władzy, i na tym, by ją utrzymać. System, który ma jeden cel: sprawić by obywatele uwierzyli, że tylko oni mogą ich wyzwolić, a wszelkie zło, które ich spotyka, jest wyłącznie ich własną winą.

To jest jedna z tych książek, którą powinien znać każdy. Książka, która skłania do refleksji.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2017/12/george-orwell-i-rok-1984-recenzja.html

Winston Smith, jeden z obywateli Oceanii, żyje według nakazów i zakazów państwa. Jest wzorowym pracownikiem, aczkolwiek jego światopogląd jest zupełnie inny niż Partii. Dzięki wyuczonego zachowania i opanowanej mimice twarzy, bohater stara się nie rzucać w oczy, jednak niejednokrotnie popełnia myślozbrodnię, za którą grozi śmierć. Swoje myśli zapisuje w pamiętniku, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dolores jest oskarżona o zamordowanie swojej pracodawczyni, Very Donovan. Podczas przesłuchania przyznaje się do popełnienia zbrodni sprzed 30 lat, mianowicie do zamordowania swojego męża. Kobieta opowiadając o swojej zbrodni, a właściwie o swojej historii, cofa się aż do lat pięćdziesiątych. Dowiadujemy się, co Dolores przeszła przez te wszystkie lata nieudanego małżeństwa - Joe, który coraz częściej i więcej pił, znęcał się nad nią i dziećmi, i dobierał do własnej córki. Kobieta wraz z rodziną mieszkała na wyspie Little Tall, gdzie pracowała w letnich rezydencjach jako sprzątaczka. Póki mąż Dolores ograniczał się do picia i bicia, kobieta znosiła to dla dzieci. Jednak kiedy się dowiedziała, co Joe robił jej własnej córce Selenie, w jej głowie pojawiła się okrutna myśl, myśl o zabójstwie męża. Jak się okazuje myśli szybko przeszły w czyny.

Świetny thriller psychologiczny z jeszcze lepszą bohaterką. Muszę przyznać, że polubiłam Dolores już od pierwszych stron. Kobieta z humorem i krzepą, czasem klnie jak szewc, jednak potrafi również wzruszyć.

Szczególnie spodobało mi się przedstawienie samej historii, jako monologu Dolores. Sama powieść wciąga i trzyma w napięciu, a do tego świetnie stworzony portret psychologiczny głównej bohaterki. Dolores morderczyni? Oczywiście. Jednak nie sposób jej nie lubić. Jej styl wypowiedzi, humor i zachowanie. To wszystko sprawia, że czytelnik darzy ją sympatią. King doskonale wykreował bohaterkę. Również nie zapomniał o mieszkańcach miasteczka, których dobrze przedstawił. Jedną z postaci, która miała duży wpływ na przebieg wydarzeń, jest Vera Donovan, z pozoru jędza i egoistka, jednak na sam koniec dowiadujemy się, co miało wpływ na jej zachowanie. A propos zakończenia. Na samym końcu umieszczone są wycinki prasowe dotyczące Dolores, które również nam wiele rozjaśnią.

Pomimo iż powieść porusza dosyć trudny temat, czyta się ją naprawdę szybko i przyjemnie. Książka jest warta przeczytania, zmusza do refleksji, dlatego polecam ją wszystkim. Idealna powieść na zimny, ponury wieczór. ☺

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2017/11/stephen-king-i-dolores-claiborne.html

Dolores jest oskarżona o zamordowanie swojej pracodawczyni, Very Donovan. Podczas przesłuchania przyznaje się do popełnienia zbrodni sprzed 30 lat, mianowicie do zamordowania swojego męża. Kobieta opowiadając o swojej zbrodni, a właściwie o swojej historii, cofa się aż do lat pięćdziesiątych. Dowiadujemy się, co Dolores przeszła przez te wszystkie lata nieudanego małżeństwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzynaście historii. Pechowa liczba? Nigdy w życiu! Co nie zmienia faktu, iż książka przemówiła do mnie właśnie w piątek trzynastego. Trzynaście opowiadań zabierze nas w podróż do świata fantastyki. Już od pierwszego tekstu, od pierwszego zdania, książka nas po prostu wciąga. Zbiór różnych i innych historii, które jedynym punktem wspólnym jest motyw - alternatywna rzeczywistość. Autor zabiera nas w świat delikatnej i lekkiej historii, by za chwilę przenieść się w mroczny, poważniejszy klimat.

W opowiadaniach można znaleźć wszystko, od nawiedzonego mieszkania, świat równoległy po podróże w czasie, od demonicznych maszyn, obcych, po przysmaki kuchni wschodniej. Nie zabraknie także Polski za pięćdziesiąt lat, mocnych trunków i trzech Mikołajów i wypchanych zwierząt. Część z tych opowiadań pojawiła się już na łamach Faktu, niektóre powstały już nawet 15 lat temu, a inne dosyć niedawno.

Cały zbiór opowiadań jest na wysokim poziomie, mogłabym nawet powiedzieć, że jest lepszy niż Księga jesiennych demonów, co nie oznacza, że był zły. Wypychacz zwierząt zawiera zarówno te długie, jak i krótsze opowiadania. Jednym z tej drugiej grupy, urzekła mnie właśnie tytułowa historia. Krótka, a wymowna. Jedno, ostatnie zdanie, które wprawiło mnie, może nie w osłupienie, a na pewno z zadziwienie. Opowiadanie, które skończyłam czytać z uśmiechem na twarzy.

Historia, która mnie niesamowicie urzekła i wciągnęła do reszty to Buran wieje z tamtej strony. Dwa światy alternatywne stykają się ze sobą, ZSRR i Rosja, w której nie było rewolucji październikowej, w której nie rozkwitł kapitalizm. Bohaterami opowiadania jest dwójka Rosjan, każdy z innego świata. Akcja dzieje się podczas zamieci, toteż oboje, odcięci od świata zewnętrznego, próbują dotrzeć i zrozumieć obce sobie światy, zrozumieć, co jest prawdą, a co kłamstwem, oraz to, który z nich właściwie zwariował. Może oboje? Zakończenie jest naprawdę emocjonujące, a sama opowiedziana historia daje do myślenia.

Pozostałe opowiadania również są warte uwagi, jednak polecam wam, abyście sami się o tym przekonali. Chociaż nie wszystkie tak dobre. Innymi godnymi polecenia historie to Wilcza zamieć a także Zegarmistrz i łowca motyli.

Cały zbiór trzyma bardzo wysoki poziom. Zaskakujące i wciągające od pierwszych zdań opowiadania sprawiają, że naprawdę ciężko jest się od nich oderwać. Polecam szczególnie tym, którzy pragną, choć na chwilę, oderwać się od rzeczywistości i trafić do zupełnie innego, alternatywnego świata. ☺

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2017/11/jarosaw-grzedowicz-i-wypychacz-zwierzat.html

Trzynaście historii. Pechowa liczba? Nigdy w życiu! Co nie zmienia faktu, iż książka przemówiła do mnie właśnie w piątek trzynastego. Trzynaście opowiadań zabierze nas w podróż do świata fantastyki. Już od pierwszego tekstu, od pierwszego zdania, książka nas po prostu wciąga. Zbiór różnych i innych historii, które jedynym punktem wspólnym jest motyw - alternatywna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doktor DiMatteo pracuje w szpitalu, w którym na przeszczep serca nastolatek. Joshua jest coraz słabszy, a jego życie w każdej chwili może się zakończyć. Do tego samego szpitala, w idealnym momencie można rzec, trafia pacjentka z wypadku, która jest idealnym dawcą. Kiedy już wszystko jest zapięte niemal na ostatni guzik, gdy dosłownie za chwilę ma się odbyć ratująca życie chłopaka operacja, do szpitala trafia żona wpływowego człowieka, milionera - Nina Voss. Ona również potrzebuje serca. Serca, które jest przeznaczone dla chłopaka. Mimo, że życie chłopca jest dużo bardziej zagrożone, serce ma zostać przekazane właśnie Ninie, gdyż taką decyzję podjął zespół transplantologów. I nie ma odwołania.

Abby nie chce w to uwierzyć. Nie może zrozumieć, jak serce, które było przeznaczone właśnie dla chłopca, ma otrzymać ktoś inny, tylko dlatego, że mąż pacjentki jest bogaty. Doktor DiMatteo wraz z doktor Chao, ordynatorką oddziału chirurgicznego, nie mają ani czasu na myślenie, ani innego wyjścia. Chłopiec jest w stanie krytycznym, w każdej chwili może umrzeć. Joshua kilka razy dziennie ociera się o śmierć. Decyzja zapadła. Przewożą chłopca do innego szpitala, gdzie ma zostać przeprowadzony przeszczep serca. Serca, o które oboje pacjentów tak walczyło. To właśnie dzięki tej akcji Joshua żyje. Jednak ta decyzja wiele kosztowała obie panie doktor. Doktor Chao musi odejść, a Abby sprowadziła na siebie olbrzymie kłopoty, których sprawcą jest Victor Voss. Natomiast Nina błyskawicznie doczekała się nowego serca, mimo iż była dopiero trzecia na liście oczekujących na przeszczep.

Kiedy w szpitalu trwa walka o serce, przez Atlantyk płynie statek, na którym jest kilkunastu rosyjskich chłopców, którzy płyną do Ameryki z myślą, że tam czekają na nich nowe, bogate rodziny. Rodziny, które ich zaadoptują.

Co się stało z dwójką osób znajdujących się na liście przez Niną Voss? I skąd tak nagle znalazło się serce? Abby zaczyna zadawać za dużo niewygodnych pytań. Jak się to dla niej skończy?

Tess porusza dosyć trudny, aczkolwiek ważny temat, skupia się ona bowiem na nielegalnym handlu narządów. Okazuje się, że zdobycie serca, wątroby czy innego narządu, jest równie łatwe, jak zakup chleba. W końcu, kiedy ma się pieniądze można wszystko. Mamy tutaj również jeszcze inny temat, mianowicie etykę lekarską, czyli jak to pieniądze mogą zmienić pogląd na świat i własne zasady.

Dawca wciąga od pierwszych stron. Od samego początku już wiele się dzieje i nie ma ani chwili, aby wziąć oddech. Książka rozkręca się bardzo szybko i nie zwalnia ani na chwilę. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, nie brak również odpowiedniego klimatu, a także mrocznych scen. Książkę czyta się jednym tchem, nie sposób się od niej oderwać. Dawca zmusza do refleksji, możemy dostrzec, jak wielką radość sprawia ocalenie komuś życia, nie zważając na to, kto jakim jest człowiekiem, oraz to jak możemy się pomylić, co do drugiego człowieka.

Książka naprawdę warta uwagi, dlatego polecam wszystkim.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2017/11/tess-gerritsen-i-dawca-recenzja.html

Doktor DiMatteo pracuje w szpitalu, w którym na przeszczep serca nastolatek. Joshua jest coraz słabszy, a jego życie w każdej chwili może się zakończyć. Do tego samego szpitala, w idealnym momencie można rzec, trafia pacjentka z wypadku, która jest idealnym dawcą. Kiedy już wszystko jest zapięte niemal na ostatni guzik, gdy dosłownie za chwilę ma się odbyć ratująca życie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jamie Morton mieszka ze swoją rodziną w Harlow, małym miasteczku niedaleko Castle Rock. W 1962 r. do miasteczka przybywa nowy pastor - Charles Jacobs razem ze swoją rodziną - żoną i synkiem. Pierwszą osobą z którą pastor nawiązuje kontakt jest, wówczas sześcioletni, Jamie. Nowa rodzina szybko zyskuje sympatię, a frekwencja wiernych odwiedzających kościół wzrosła. Gdy pewnego dnia Jacobsa dotyka osobista tragedia, przez którą traci całą rodzinę. Pastor przepełniony rozpaczą a także gniewem, wygłasza wkrótce kazanie, Straszne Kazanie, ostatnie w jego życiu. Niedługo po tym Jacobs wyjeżdża. Nie obyło się bez ckliwego pożegnania pastora z chłopcem. Jak się okazuje, nie było to ich ostatnie spotkanie, kolejne nastąpią po kilku dziesięciu latach, a ich następstwa będą groźne w skutkach.

King, jak to King, bardzo się skupia na głównym bohaterze, na jego dzieciństwie, życiu, uczuciach. Wiemy o nich niemal wszystko. Tutaj mamy ich dwóch. Jamie Morton, chłopiec z amerykańskiego miasteczka, który jako pierwszy poznaje nowego pastora. Charles Jacobs, drugi bohater, ma ciekawe hobby, dość niecodzienne, mianowicie elektryczność. Tych dwóch połączyło coś niezwykłego. Pomimo początkowej przyjaźni, na koniec, po kilku burzliwych spotkaniach, zamienia się ona w nienawiść. Jacobs od zawsze miał jakiś cel, do jego realizacji potrzebował już tylko jednego, Jamiego. Kiedy tych dwoje spotka się po raz ostatni, dojdzie do strasznych wydarzeń.

No właśnie, tylko te straszne wydarzenia, na sam koniec, były chociaż trochę interesujące. Może nie na tyle, by wywarły na mnie jakieś wrażenie, jednak dobre i to. Sama powieść jest po prostu nudna, skupia się głównie na elektryczności i religii, a w późniejszym okresie, na jej braku.

Obszerne opisy, które normalnie mi nie doskwierają, tu mnie po prostu irytowały. Brak tu jakiejkolwiek akcji, brak napięcia (może zastępuje je sama elektryczność?), żadnego klimatu. Po prostu nic, nuda. I to na tyle, że miałam ochotę odłożyć książkę już po kilku rozdziałach, i tylko ze względu na autora, przemęczyłam się i zdołałam przeczytać ją do końca. Jednak wolałabym wierzyć, że nie jest to książka Kinga.

Choćbym chciała, to nie polecam! Nie warto.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2017/11/stephen-king-i-przebudzenie-recenzja.html

Jamie Morton mieszka ze swoją rodziną w Harlow, małym miasteczku niedaleko Castle Rock. W 1962 r. do miasteczka przybywa nowy pastor - Charles Jacobs razem ze swoją rodziną - żoną i synkiem. Pierwszą osobą z którą pastor nawiązuje kontakt jest, wówczas sześcioletni, Jamie. Nowa rodzina szybko zyskuje sympatię, a frekwencja wiernych odwiedzających kościół wzrosła. Gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doktor Hunter po utracie żony i dziecka szuka schronienia, miejsca na ziemi, gdzie mógłby się odciąć od przeszłości. Trafia do małego miasteczka Manham, gdzie z antropologa sądowego staje się zwykłym lekarzem. Przez pierwsze lata pracy nie zmaga się z większymi problemami. David wiedzie spokojne życie do czasu, gdy dwaj chłopcy nie znajdują ciała w dość posuniętym rozkładzie. Ciała, do którego ktoś doczepił skrzydła. Ktoś porywa młode kobiety, przetrzymuje i torturuje, a na koniec zabija i porzuca ciało. Jedynym sygnałem, którzy świadczy o tym, że to teraz twoja kolej, to podrzucone martwe zwierzę... Doktor Hunter pomimo swojej niechęci, zostaje wciągnięty w policyjne śledztwo, tym samym powracając do swojej przeszłości. Czy David pomoże odnaleźć mordercę? I do jakiej osobistej tragedii dojdzie w życiu doktora? Tego możecie się dowiedzieć tylko w jeden sposób. Zapraszam do lektury! ☺

'Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci.'
Tym właśnie zdaniem rozpoczyna się powieść. Autor od razu wprowadza nas w klimat śmierci. Nie oszczędza nam szczegółowych opisów rozkładów zwłok, procesów pośmiertnych, a także autopsji. Poznajemy wiele 'atrakcji' z pracy antropologa. Nie ukrywam, wywołało to moje jeszcze większe zaciekawienie książką, chociaż niektórzy skończyliby książkę po kilku stronach z wyrazem obrzydzenia na twarzy.

Chemia śmierci trzyma w napięciu od pierwszych stron i rośnie z każdą następną, a autor zmienia jego natężenie. Raz boimy się mordercy, a jeszcze innym czytamy o spokojnym życiu, jakie prowadzą mieszkający tu ludzie, o tym, jak pracują, może nie zapominając o tragediach, jakie chwile wcześniej się wydarzyły, lecz domyślających się, że okrutny morderca mieszka wśród nich. Niepewność, groza, tajemnice, zwroty akcji - to wszystko tworzy niesamowity klimat.

Zaraz po szczegółowych opisach rozkładających się ciał, spodobał mi się wątek psychologiczny, który autor wprowadził. Małe miasteczko, wszyscy wszystkich znają, wszystko o sobie wiedzą, aż tu nagle pojawia się morderca. Mieszkańcy przestają sobie ufać, stają się niesamowicie podejrzliwi, i jak to w takich małych społecznościach bywa, pojawiają się plotki i oskarżenia. Nagle okazuje się, że zabójcą może być sąsiad, przyjaciel, a może nawet i własny syn. Pojawia się strach i gniew.

Autor wprowadził dwa rodzaje narracji - pierwszo- i trzecioosobową. Jednym z narratorów jest oczywiście doktor Hunter, przedstawiając nam w ciekawy sposób miejsca zbrodni, a także same ciała.

Jednym z mocnych elementów powieści są postacie. Tajemnice z przeszłości, charakter, zawód i oczywiście motyw - to wszystko sprawia, że podejrzewamy niemal wszystkich. Oczywiście, od początku podejrzewałam jedną osobę, Ci, którzy już trochę mnie poznali na pewno się domyśliliby, którą mam na myśli. Pomimo wyraźnych wskazań na kogoś innego, prawie do końca byłam pewna, że mam rację, chociaż wpływ na to w dużym stopniu miały moje uprzedzenia. No cóż, nie wyszło, może i dobrze, gdyż właśnie dzięki temu na koniec zostałam zaskoczona. ☺

Co do samego zakończenia, tutaj mogłabym się przyczepić, pomimo że nie było one krótkie, jednak nie zostały do końca wyjaśnione motywy, którymi się kierował morderca.

Książkę czyta się szybko, jednym tchem i naprawdę ciężko jest się od niej oderwać. Mroczny klimat, dawkowane napięcie, zwroty akcji, a do tego porwania, morderstwa, tortury i szczegółowe opisy sekcji zwłok - czego chcieć więcej? Może jedynie tylko tego, by thriller był chociaż trochę dłuższy.

Polecam wszystkim, którzy nie posiadają zbyt wrażliwego żołądka. ☺

Doktor Hunter po utracie żony i dziecka szuka schronienia, miejsca na ziemi, gdzie mógłby się odciąć od przeszłości. Trafia do małego miasteczka Manham, gdzie z antropologa sądowego staje się zwykłym lekarzem. Przez pierwsze lata pracy nie zmaga się z większymi problemami. David wiedzie spokojne życie do czasu, gdy dwaj chłopcy nie znajdują ciała w dość posuniętym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie książki historyczne zawsze były nudne i tak ciężko napisane, że na samą myśl o nich odechciewało się czytać. Duży wpływ na to miały zapewne powieści Sienkiewicza. Jednak sięgając po właśnie tę książkę byłam zaskoczona, pozytywnie oczywiście. Piotr Tymiński świetnie połączył historyczne wydarzenia z dynamiczną, ciekawą akcją.

Mała wioska na Wołyniu, Stanisław i wielka tragedia. Już od pierwszych stron pojawiają się opisy bestialskich mordów, palenie budynków i całych wiosek. Ukraińcy niszczą wszystko i wszystkich Polaków na swojej drodze. Stanisław Morawski - główny bohater, uchodzi z życiem i skrywa się na pobliskich bagnach. Świadomy tego, że stracił swoich najbliższych, odnajduje w sobie siłę i odwagę, by ich pomścić. Wstępuje do AK, walczy, broni nie tylko rodaków, ale także innych bezbronnych. Rozpoczyna się walka z Ukraińcami, niemiecką armią okupacyjną i zdradzieckimi oddziałami partyzantki sowieckiej.

Stanisław właściwie każdej nocy śni o żonie, na każdym kroku widzi brutalnie pomordowanych niewinnych ludzi. Widoki są okropne, jednak nie powstrzymuje go to przed dalszą walką. Oddział Stanisława powoli się wykrusza, to jednak nie osłabia bohaterów, walczą dalej. Dla swoich bliskich, dla Polaków, dla wszystkich niewinnych. Wróg jest pozbawiony wszelkiej moralności, morduje z zimną krwią, płonie coraz więcej wiosek, ginie coraz więcej dzieci, kobiet, a także mężczyzn, którzy pomimo głębokiego strachu, stają w obronie swoich rodaków. To właśnie dzięki nim, oddział Stanisława, jak i inne polskie oddziały, znajdują schronienie, pożywienie, a także często dodatkową broń i amunicję.

Doskonale widać, jak oblicze wojny może zjednoczyć ludzi. Powstają sojusze między narodowościami broniącymi się przed napastnikiem, pomoc znajduję także u Niemców, węgierskich żołnierzy, czy sowieckich partyzantów, czasem nawet (uwaga!) u sprawiedliwych Ukraińców. Jednak w życiu nie zawsze może być tak dobrze i znajduje się zdrajca. Tak było i w tym przypadku. Kiedy kolejne sojusze zbierają swoje żniwa w postaci coraz to większej liczby pokonanych wrogów, w końcu pojawia się zdrajca. Ginie przywódca oddziału naszych bohaterów, to jednak ich nie osłabia, wręcz przeciwnie, pobudza ich do jeszcze bardziej zaciętej walki.

'W tej chwili do kuchni wbiegła rozbudzona i przestraszona zamieszaniem Marysia, wołając:
- Mamusiu!
Gruby banderowiec w czarnym mundurze policji pomocniczej pochylił się, złapał przebiegające dziecko za nogę i z rozmachem uderzył jego głową o futrynę drzwi, po czym cisnął drgające ciałko na podłogę.'

Jak już wspomniałam, bestialskie sceny mamy już o pierwszych stron książki. Pojawiają się, co chwilę, na zmianę z opisami walk, z przerwą na odpoczynek i ćwiczenia bojowe bohaterów. Palenie całych wiosek przez Ukraińców jest niczym w porównaniu z wbijaniem maleńkich dzieci na pal, cięciu kobiet i gwałtami i rozbijaniem głów mężczyznom. Przy tym, podpalania nie są aż tak brutalne, są okropne, to fakt, i nikomu tego nie życzę. Jednak nie są aż tak osobiste, tak dotkliwe, tak prawdziwe... Wiele scen jest naprawdę brutalnych, nie polecam ludziom o wrażliwym żołądku. W końcu miało być bez litości i jest.

'Oczom nadjeżdżających ukazał się straszny widok. Wioska płonęła, ale nie to powodowało skurcz serca. Najgorszy był najbliższy płot. Z oddali myśleli, że widzą jakieś kukły albo strachy na wróble. "Para" spojrzał przez lornetkę i w nim pierwszym zastygła krew. Trójka kilkuletnich dzieci nabita na żerdkach płotu zwisała, tworząc na tle płonącej zagrody przerażający obraz wyjątkowego okrucieństwa.'

Wołyń. Bez litości to nie tylko pełna grozy, przepełniona brutalnymi opisami, opowieść o mordowaniu Polaków, to także hołd dla walczących tam ludzi. Wyraz szacunku i pamięci dla wszystkich walczących, zarówno tych, którzy uszli z życiem, jak i dla tych poległych, dla wszystkich ofiar. Dynamiczna akcja i ciągłe zwroty akcji nie pozwalają nam się nawet na chwilę oderwać od lektury.

Piotr Tymiński miał nie lada wyzwanie i jak najbardziej mu się udało. Przedstawił krwawy okres w naszej historii w sposób naprawdę imponujący. Nie brak tu wstrząsających opisów, okropnych zbrodni, nierównych i zaciętych walk, emocji, relacji między społeczeństwem. Nie wkradły się nudne i przydługie opisy, dzięki czemu akcja nie traciła tempa. Autor przybliżył nam wydarzenia tych strasznych, krwawych, a przede wszystkim po części prawdziwych wydarzeń. Piotr Tymiński skupiając się na głównym bohaterze, pozwolił nam wczuć się w niego, poczuć jego strach, rozpacz, ale także siłę i odwagę.

Każdy na pewno słyszał o Wołyniu, w mniejszym lub większym stopniu posiada wiedzę, o tym, co się tam wydarzyło. Na pewno warto przeczytać tę powieść. Po prostu warto. Szczególnie z szacunku dla walczących, jak i tych, którzy nie zdołali się obronić.

Zakończenie jednoznacznie wskazuje na to, że historia jeszcze się nie skończyła... Mam wielką nadzieję, że to nie koniec, i wkrótce pojawi się dalszy ciąg.

Książka skłania do refleksji. Polecam wszystkim! Uważam także, że pomimo drastycznych scen, powinna stać się obowiązkową lekturą w szkołach.

http://zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com/2017/10/piotr-tyminski-i-woyn-bez-litosci.html

Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie książki historyczne zawsze były nudne i tak ciężko napisane, że na samą myśl o nich odechciewało się czytać. Duży wpływ na to miały zapewne powieści Sienkiewicza. Jednak sięgając po właśnie tę książkę byłam zaskoczona, pozytywnie oczywiście. Piotr Tymiński świetnie połączył historyczne wydarzenia z dynamiczną, ciekawą akcją.

Mała wioska...

więcej Pokaż mimo to