rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dosyć płytka analiza i sporo niepotrzebnego moralizowania w kwestiach obyczajowych. Spodziewałam się czegoś innego.

Dosyć płytka analiza i sporo niepotrzebnego moralizowania w kwestiach obyczajowych. Spodziewałam się czegoś innego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Już wcześniej przeszkadzał mi język, ale poziom nadęcia w tej części to jest po prostu zbyt wiele.
Za kolejne części już podziękuję.

Już wcześniej przeszkadzał mi język, ale poziom nadęcia w tej części to jest po prostu zbyt wiele.
Za kolejne części już podziękuję.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dużo absurdów i klisz, epatowanie okrucieństwem do przesady, w dodatku autor jedzie na chodliwym temacie, bez zachowania odrobiny szacunku dla ofiar. Bzdury odnosnie genetyki i chorób psychicznych też nie pomagają. Wbrew zagmatwaniu, fabuła jest bardzo przewidywalna.
Jak dla mnie lektura tylko na czas, kiedy nie ma pod reką nic innego, przeczytaliśmy już wszystkie metki na podkoszulkach, a smartfon się akurat wyładował.

Dużo absurdów i klisz, epatowanie okrucieństwem do przesady, w dodatku autor jedzie na chodliwym temacie, bez zachowania odrobiny szacunku dla ofiar. Bzdury odnosnie genetyki i chorób psychicznych też nie pomagają. Wbrew zagmatwaniu, fabuła jest bardzo przewidywalna.
Jak dla mnie lektura tylko na czas, kiedy nie ma pod reką nic innego, przeczytaliśmy już wszystkie metki na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki O umysłowym i moralnym niedorozwoju kobiety Paul Julius Möbius, Katinka von Rosen
Ocena 6,1
O umysłowym i ... Paul Julius Möbius,...

Na półkach:

Nie oceniam tej pozycji, bo to tak jakbym oceniała "Młot na czarownice" jako powieść... Interesująca rzecz pod względem historycznym, napisana raczej kiepsko, pełna bzdur i komunałów. Jako ciekawostkę: polecam. E-book jest do ściągnięcia za darmo.

Nie oceniam tej pozycji, bo to tak jakbym oceniała "Młot na czarownice" jako powieść... Interesująca rzecz pod względem historycznym, napisana raczej kiepsko, pełna bzdur i komunałów. Jako ciekawostkę: polecam. E-book jest do ściągnięcia za darmo.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry kryminał/thriller, trzyma w napięciu, świetnie skonstruowany, widać że wiele motywów miało wpływ na gatunek po roku 2000. Szkoda tylko, że jedna z zalet, a mianowicie mało meandrująca fabuła, prowadzi w pewnym momencie do wady: przewidywalności. Ale zdecydowanie warto przeczytać. Czysta, krwawa przyjemność ;)

Bardzo dobry kryminał/thriller, trzyma w napięciu, świetnie skonstruowany, widać że wiele motywów miało wpływ na gatunek po roku 2000. Szkoda tylko, że jedna z zalet, a mianowicie mało meandrująca fabuła, prowadzi w pewnym momencie do wady: przewidywalności. Ale zdecydowanie warto przeczytać. Czysta, krwawa przyjemność ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam, nie wiem po co, chyba żeby przekonać się o co takie halo. Okropnie kiepska książka, ani ciekawa, ani szokująca, co najwyżej zabawna i to raczej nie w sposób zamierzony. Jestem przekonana, że ludzie żyjący w bdsm'owych związkach kulają się ze śmiechu na wzmiankę o tym dziele. Dalsze części sobie daruję, ale podejrzewam, że 'niecodzienne' upodobania Christiana zostaną wiarygodnie usprawiedliwione traumami z dzieciństwa, a miłość Any go uleczy, w związku z czym Pokój bólu odejdzie w niepamięć, a para będzie razem działać charytatywnie aby nakarmić biedne dzieci z Afryki.

Przeczytałam, nie wiem po co, chyba żeby przekonać się o co takie halo. Okropnie kiepska książka, ani ciekawa, ani szokująca, co najwyżej zabawna i to raczej nie w sposób zamierzony. Jestem przekonana, że ludzie żyjący w bdsm'owych związkach kulają się ze śmiechu na wzmiankę o tym dziele. Dalsze części sobie daruję, ale podejrzewam, że 'niecodzienne' upodobania Christiana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Honor złodzieja” rozpoczyna cykl, zatem nie podaje nam kompletu rozwiązań i nie rozwija wszystkich ciekawych wątków. Zainteresowanie wzbudza przede wszystkim samo imperium i jego historia. Jest to świat, w którym od wieków panuje ten sam imperator, odradzając się w postaci trzech inkarnacji swej podzielonej na części duszy. Gdzie magia ma zupełnie inną genezę i formę niż używane do tej pory. Gdzie świat przestępczy ma Nosy, Uszy i Gęby ... czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/przyczajony-zlodziej-ukryty-nos/

„Honor złodzieja” rozpoczyna cykl, zatem nie podaje nam kompletu rozwiązań i nie rozwija wszystkich ciekawych wątków. Zainteresowanie wzbudza przede wszystkim samo imperium i jego historia. Jest to świat, w którym od wieków panuje ten sam imperator, odradzając się w postaci trzech inkarnacji swej podzielonej na części duszy. Gdzie magia ma zupełnie inną genezę i formę niż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak naprawdę, ciężko „Kamienne ciało” traktować tylko jako rzecz dla młodszego czytelnika. Owszem, są baśnie, bajkowe stwory, młodzi bohaterowie i misja do wykonania… czyli to, co praktycznie w każdej książce fantasy. W dodatku, świat powieści, mimo że żywcem wyjęty z baśni, nie jest z pewnością cukierkowy i bezpieczny. Zgodnie z panującą od kilku lat modą, wykorzystywanie bajek wiążę się z ich urealnieniem, wykręceniem na drugą stronę i nasyceniem dość sugestywną przemocą, co daje lepsze lub gorsze efekty. Cornelia Funke wie jednak, jak to się robi...
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/i-w-kamien-sie-obrocisz/

Tak naprawdę, ciężko „Kamienne ciało” traktować tylko jako rzecz dla młodszego czytelnika. Owszem, są baśnie, bajkowe stwory, młodzi bohaterowie i misja do wykonania… czyli to, co praktycznie w każdej książce fantasy. W dodatku, świat powieści, mimo że żywcem wyjęty z baśni, nie jest z pewnością cukierkowy i bezpieczny. Zgodnie z panującą od kilku lat modą, wykorzystywanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To już trzynasta powieść z serii opowiadającej o detektywie Williamie Mocku i jego żonie Hester, a zarazem dopiero druga wydana w naszym kraju. Nie jest to jednak żadna przeszkoda dla czytelnika, bowiem w fabułę wplecione są krótkie, acz treściwe informacje na temat przeszłości bohaterów. Sama zaś przeszłość ma w powieści znaczenie kluczowe. Szesnaście lat wcześniej William Mock padł ofiarą wypadku, wskutek którego stracił pamięć o wydarzeniach ściśle łączących się z obecnym śledztwem. Strzępki wspomnień nakazują mu dążyć do prawdy, choć jednocześnie detektyw drży z obawy o to, co może odkryć o samym sobie. Być może z tego powodu, śledztwo prowadzone jest raczej chwiejnie, i gdyby nie kilka szczęśliwych zbiegów okoliczności i pomoc żony Hester, ze ścigającego Mock mógłby przemienić się w ściganego.
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/zbrodnia-w-sosie-vintage/

To już trzynasta powieść z serii opowiadającej o detektywie Williamie Mocku i jego żonie Hester, a zarazem dopiero druga wydana w naszym kraju. Nie jest to jednak żadna przeszkoda dla czytelnika, bowiem w fabułę wplecione są krótkie, acz treściwe informacje na temat przeszłości bohaterów. Sama zaś przeszłość ma w powieści znaczenie kluczowe. Szesnaście lat wcześniej William...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Smuga krwi”, chociaż słabsza od poprzedniczek, nadal jest powieścią bardzo dobrą. Gdyby czytać ją bez znajomości pozostałych części, może nawet znakomitą. Jednak dla tych, których Theorin przyzwyczaił do dreszczy i ponurego mroku olandzkich legend, powieść może być pewnego rodzaju zawodem. Mimo to warto ją przeczytać. Kto raz zawędruje na theorinową Olandię, nie zdoła tak łatwo jej opuścić.
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/gdzie-elf-mowi-dobranoc/

„Smuga krwi”, chociaż słabsza od poprzedniczek, nadal jest powieścią bardzo dobrą. Gdyby czytać ją bez znajomości pozostałych części, może nawet znakomitą. Jednak dla tych, których Theorin przyzwyczaił do dreszczy i ponurego mroku olandzkich legend, powieść może być pewnego rodzaju zawodem. Mimo to warto ją przeczytać. Kto raz zawędruje na theorinową Olandię, nie zdoła tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co trzeba zrobić, żeby z wiernego muzułmanina, prawiczka i maminsynka zmienić się w paryskiego Casanovę, którego „mały Wersal” przyciąga całą rzeszę „niearabskich” kobiet? Jak uwolnić się ze skostniałych okowów religijnego wychowania i moralnych ograniczeń? Czy wystarczy zmienić nazwisko, wyprostować włosy, wybielić skórę i wynająć ekskluzywne mieszkanie we francuskiej stolicy? Bohater powieści „Życie seksualne muzułmanina w Paryżu” Leïli Marouane, taką ma właśnie nadzieję.
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/ostatni-sultan-w-paryzu/

Co trzeba zrobić, żeby z wiernego muzułmanina, prawiczka i maminsynka zmienić się w paryskiego Casanovę, którego „mały Wersal” przyciąga całą rzeszę „niearabskich” kobiet? Jak uwolnić się ze skostniałych okowów religijnego wychowania i moralnych ograniczeń? Czy wystarczy zmienić nazwisko, wyprostować włosy, wybielić skórę i wynająć ekskluzywne mieszkanie we francuskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od czasu znakomitego „Klubu Dumas” nie spotkałam powieści w tak udany sposób łączącej sensacyjny wątek z rozważaniami na temat sztuki. Trudno oczekiwać wielkiej oryginalności po tej historii, ewidentnie inspirowanej praktycznie całą kulturą, jednak w żaden sposób nie umniejsza to przyjemności z lektury.
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/sensacja-z-dusza/

Od czasu znakomitego „Klubu Dumas” nie spotkałam powieści w tak udany sposób łączącej sensacyjny wątek z rozważaniami na temat sztuki. Trudno oczekiwać wielkiej oryginalności po tej historii, ewidentnie inspirowanej praktycznie całą kulturą, jednak w żaden sposób nie umniejsza to przyjemności z lektury.
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/sensacja-z-dusza/

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Prawie każdy z nas oglądał kiedyś album rodzinny, własny lub cudzy, wyobrażając sobie historie, które stoją za starymi fotografiami. Zastanawiając się, kim byli ci ludzie, co myśleli i czym żyli poza tą krótką chwilą, gdy stanęli nieruchomo, by pozwolić uwiecznić się na kliszy. Takim właśnie oglądaniem albumu jest powieść Meira Shaleva. Nie ma ambicji być kroniką dziejów rodziny izraelskich pionierów zamieszkujących moszaw Nahalal. Składa się z obrazków, kadrów wyrwanych z codziennego życia, najbardziej pamiętnych czy absurdalnych momentów.
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/to-bylo-tak/

Prawie każdy z nas oglądał kiedyś album rodzinny, własny lub cudzy, wyobrażając sobie historie, które stoją za starymi fotografiami. Zastanawiając się, kim byli ci ludzie, co myśleli i czym żyli poza tą krótką chwilą, gdy stanęli nieruchomo, by pozwolić uwiecznić się na kliszy. Takim właśnie oglądaniem albumu jest powieść Meira Shaleva. Nie ma ambicji być kroniką dziejów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W „Niewidzialnym Kolegium” kawaler Rizero wyrasta na awanturnika pierwszej wody: siecze szabelką, ucieka i ściga, pojedynkuje się i zdobywa względy rokokowych femme fatales. Powieść zawiera też dużo więcej smaczków obyczajowych, co wynika głównie z tego, że z kręgów typowo kościelnych przeskakuje do dworsko-mieszczańskich. (...) Ponownie zawodzą jednak sceny erotyczne, które mniejszą ilość nadrabiają perwersją, a mimo to nadal wypadają komicznie.
czytaj całość: http://booklips.pl/recenzje/do-dwoch-razy-sztuka/

W „Niewidzialnym Kolegium” kawaler Rizero wyrasta na awanturnika pierwszej wody: siecze szabelką, ucieka i ściga, pojedynkuje się i zdobywa względy rokokowych femme fatales. Powieść zawiera też dużo więcej smaczków obyczajowych, co wynika głównie z tego, że z kręgów typowo kościelnych przeskakuje do dworsko-mieszczańskich. (...) Ponownie zawodzą jednak sceny erotyczne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewnego dnia China Miéville wychylił galon atramentu wyciśniętego z tysięcy książek, zmetabolizował zawartą w nich wiedzę, przefiltrował ją przez swoją nieokiełznaną wyobraźnię, a następnie zasiadł do komputera. Efekt tych zabiegów ma 600 stron i zwie się „Kraken”.
czytaj dalej: http://booklips.pl/recenzje/cztery-macki-apokalipsy/

Pewnego dnia China Miéville wychylił galon atramentu wyciśniętego z tysięcy książek, zmetabolizował zawartą w nich wiedzę, przefiltrował ją przez swoją nieokiełznaną wyobraźnię, a następnie zasiadł do komputera. Efekt tych zabiegów ma 600 stron i zwie się „Kraken”.
czytaj dalej: http://booklips.pl/recenzje/cztery-macki-apokalipsy/

Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno wyobrazić sobie ciekawszy okres historyczny dla powieści przygodowej niż wiek XVIII. Trudno też o lepsze miejsce akcji niż Stolica Apostolska, w okresie gry politycznej towarzyszącej wyborowi nowego papieża. Jeśli dodać do tego tajemnicze morderstwa, spiski, pościgi i romanse, wydaje się, że przepis na fascynującą powieść jest kompletny i praktycznie niezawodny. Jak to zatem możliwe, że Fabrizio Battistelli, autor „Konklawe”, zdołał go tak tragicznie zepsuć?

czytaj dalej: http://booklips.pl/recenzje/notatki-z-dumasa/

Trudno wyobrazić sobie ciekawszy okres historyczny dla powieści przygodowej niż wiek XVIII. Trudno też o lepsze miejsce akcji niż Stolica Apostolska, w okresie gry politycznej towarzyszącej wyborowi nowego papieża. Jeśli dodać do tego tajemnicze morderstwa, spiski, pościgi i romanse, wydaje się, że przepis na fascynującą powieść jest kompletny i praktycznie niezawodny. Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Patronat prasy kobiecej, nośne hasła o odstresowującej lekturze oraz porównania do „Forresta Gumpa” nasunęły mi obraz potencjalnego odbiorcy i stworzyły pierwsze wrażenie o „Dziewczynie, która pływała z delfinami” zanim jeszcze zapoznałam się z treścią powieści. Czy lektura weryfikuje tę, być może krzywdzącą, opinię? I tak, i nie.
czytaj dalej: http://booklips.pl/recenzje/plyn-forrest-plyn/

Patronat prasy kobiecej, nośne hasła o odstresowującej lekturze oraz porównania do „Forresta Gumpa” nasunęły mi obraz potencjalnego odbiorcy i stworzyły pierwsze wrażenie o „Dziewczynie, która pływała z delfinami” zanim jeszcze zapoznałam się z treścią powieści. Czy lektura weryfikuje tę, być może krzywdzącą, opinię? I tak, i nie.
czytaj dalej:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziwna sprawa. Lektura blisko połowy omawianej książki była drogą - jakżeby inaczej - krzyżową. Nie wiem co zawiniło: czy styl, czy moje nastawienie, ale już układałam zjadliwe zdania, którymi miałam ją zmieszać z błotem i kilogramem mułu. Robiłam to jednak na próżno, bo "Ewangelia według Jezusa Chrystusa" okazała się być pozycją specyficzną, ale zdecydowanie interesującą.

Słowem wstępu muszę zaznaczyć, że jestem do religii nastawiona źle - od wojującego ateizmu przeszłam do fazy obojętności - więc w żaden sposób nie może mnie treść powieści Saramago oburzać, ale nietrudno mi zrozumieć, dlaczego w przypadku chrześcijan obraza jest kolosalna. Uczłowieczać Jezusa chciało już wielu, z lepszym lub gorszym skutkiem; dyskusyjność jego ofiary, natura Boga poświęcającego własnego syna, nie wiadomo właściwie po kiego grzyba, to praktycznie samograj. Można zmieniać wymowę kanonicznych tekstów w stopniu umiarkowanym, albo jechać po bandzie. Ale z takim obrazem Boga i Diabła w literaturze jeszcze nie miałam do czynienia, mimo że Stary Testament aż się o to prosi. Richard Dawkins, najbardziej znany naukowiec - wojujący ateista, powiedział: "Bóg starotestamentowy jest najprawdopodobniej najbardziej nieprzyjemną postacią w starożytnej fikcji literackiej, zazdrosny i dumny z tego, bezlitosny, niesprawiedliwy, nieprzebaczający dziwoląg. Mściwy i żądny krwi, uciskający różne grupy etniczne, antyfeministyczny homofob i rasista, infantylny ludobójca, synobójca, nieznośny, megalomański, sadomasochistyczny i rozkapryszony, wrogo nastawiony tyran "

Nie wiem czy Dawkins czytał "Ewangelię", ale obraz Boga stworzony przez Jose Saramago pasuje idealnie. Do tych jakże miłych sercu cech, dodać można jeszcze tchórzostwo i chorą ambicję. U Saramago Bóg nie jest bowiem jedynym, wszechwładnym stwórcą, który może sobie robić co chce na całej Ziemi. Jest tylko bogiem Hebrajczyków, jednym z wielu w panteonie, nie najsilniejszym, pełnym zawiści i żądzy władzy, zbyt tchórzliwym, żeby zagarnąć terytoria innych bogów, więc musi posłużyć się człowiekiem. Jak wielu bogów przed nim, płodzi sobie syna na Ziemi, wybierając zresztą Marię i Józefa zupełnie przypadkowo, traktując ich, jak i wszystkich ludzi, przedmiotowo i lekceważąco. Życie publiczne i śmierć Jezusa są zabiegami marketingowymi, dzięki którym Bogu przybędzie władzy, wyznawców i potęgi. Skutkiem całej tej szopki jest cała litania strasznych śmierci i tortur, morza krwi i wnętrzności, popełnianych przez wieki w jego imię, z czego Bóg makiawelicznie zdaje sobie sprawę i nie spędza mu to snu z powiek. Jezusowi wręcz przeciwnie, ale nie ma on wyboru. Mógł przeciwstawić się na początku, ale kiedy już raz się ukorzył, klamka zapadła. Bardziej pozytywne wrażenie sprawia Diabeł, który zresztą podpina się pod korzyści z ekspansji swego antagonisty, ale jest w stanie z nich zrezygnować w zamian za jego przebaczenie, które mogłoby wymazać przeszłe i przyszłe zło. Jednak Bóg, który "wdycha z rozkoszą zapachy rzezi", ani myśli naprawiać świata. Po rozczarowującej, trwającej 40 dni i nocy dyskusji, Jezus stwierdza, że "Boga odróżnia od Diabła tylko broda". No i może jeszcze ruchanie owiec.

Powieść napisana jest zawiłym, ewangelicznym stylem, w którym zdania potrafią ciągnąć się całymi stronami, łącząc opisy z dialogami oddzielanymi przecinkami. Raz na jakiś czas autor-ewangelista wtrąca coś, co przypomina nam, że rzecz pisana jest z dzisiejszej perspektywy. Sprytnie przemycony ironiczny humor atakuje kilka razy, uśpiony dyskursem czytelnik może solidnie prysnąć śliną na kwiatki w rodzaju "O jakim demonie mówisz, O Pasterzu, z którym mój syn przebywał cztery lata (...), Aha, Pasterz, Znasz go, Chodziliśmy do jednej szkoły." Anioł w roli inkuba, wykorzystującego siostrę Jezusa, jednocześnie wyjawiając jego matce tajemnice boskie, czy komiczna dyskusja Chrystusa z Bogiem i Diabłem na środku jeziora, to też niepokojąco zabawne fragmenty. Poza tym jednak, szczególnie w pierwszej części książki, niezwykle monotonny, wręcz mantryczny styl potrafi odrzucić. Nie mam pewności, czy bym przez niego przebrnęła, gdyby nie konieczność napisania recenzji. Ale przekonałam się, że warto, bo książka nie dość, że dostarcza ambitniejszej rozrywki, to jeszcze dużo materiału porównawczego do przemyśleń, nawet dla takiego bezbożnika jak ja.

"Ewangelia według Jezusa Chrystusa" to moje pierwsze spotkanie z twórczością niedawno zmarłego noblisty, którego dzieła, przeglądane pobieżnie wydawały mi się pretensjonalne. Jednak skoro ta powieść, mimo początkowych obiekcji, tak bardzo mnie przekonała, sięgnę wreszcie po inne utwory. Mam nadzieję, że podjęte tematy będą potraktowanie z równie przewrotnym dystansem jak w "Ewangelii".

(Tekst opublikowany też na http://rekopisznalezionywarkham.blogspot.com)

Dziwna sprawa. Lektura blisko połowy omawianej książki była drogą - jakżeby inaczej - krzyżową. Nie wiem co zawiniło: czy styl, czy moje nastawienie, ale już układałam zjadliwe zdania, którymi miałam ją zmieszać z błotem i kilogramem mułu. Robiłam to jednak na próżno, bo "Ewangelia według Jezusa Chrystusa" okazała się być pozycją specyficzną, ale zdecydowanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znać biografię Johna Fante, to tak jakby znać fabułę większości z jego powieści. Oszczędne, nieobszerne książeczki, poruszające zwykle te same tematy, które potrafią jednak naprawdę zaczarować. Największym jego fanem był Charles Bukowski, który doprowadził do ponownego wydania powieści swojego mistrza, gdy ten był już u kresu życia. W roku 1977, kiedy z powodu cukrzycy amputowano mu obie nogi, wydał swoją przedostatnią powieść – „Bractwo winnego grona”.

Bohaterem charakterystycznym dla twórczości Fante jest jego alter ego Arturo Bandini, syn włoskich imigrantów, pragnący zostać pisarzem. Można sądzić, że bohaterem Bractwa winnego grona jest jego starsza wersja, uznany i niepozbawiony cynizmu pisarz w średnim wieku Henry Molise, który powraca do rodzinnego miasteczka, by spotkać się ze swoją szaloną, włoską rodziną. Powieść traktuje o akceptacji bolesnych wspomnień i pojednaniu, jednak dla mnie jest to przede wszystkim opowieść o odchodzeniu starego, barwnego świata na rzecz zunifikowanej, nijakiej rzeczywistości. Nie da się ukryć, że ojciec bohatera Nick Molise, to kawał sukinsyna, uparciucha, egoisty i tyrana, przez całe życie delektującego się winem i hazardem, mającego dobro rodziny w głębokim poważaniu. Wraz ze swoimi przyjaciółmi, członkami tytułowego bractwa (mówiąc mniej poetycznie: pijakami) nieustannie tęskni za dniami swej chwały, które starość odesłała precz. Praca, przygoda, oddawanie się przyjemnościom, to sens jego życia, wbrew rozsądkowi, odpowiedzialności, własnemu i cudzemu dobru. Nie przejmuje się chorobą, gardzi wyrzeczeniami, śmierć w szpitalu jest poniżej jego godności. Mimo wad, wzbudza podziw dla konsekwencji w szalonych, często głupich uczynkach i wyborach.

Starsze pokolenie żyje dalej w swoim włoskim świecie, pachnącym rozmarynem i bazylią, z własną hierarchią i absurdami. Natomiast młodzi są dużo bardziej zamerykanizowani: jeden syn martwi się tylko o pieniądze i drży o posadę w banku; drugi jest w stanie każdego zostawić na lodzie, jeśli akurat leci ważny mecz bejsbolowy. Ze starej kultury zostało chyba tylko zamiłowanie do niebiańskich włoskich potraw, wyczarowywanych przez matkę. Dużo zwyczajniejsi, a przez to nijacy, pozbawieni charakteru, wyposażeni w banalny, powszechny zestaw wad. Brak im fantazji, niepowtarzalności i dumy ojców. Jako wyraźny symbol tego podziału odczytuję cmentarz w miasteczku, dzielący się na dwie części: starą - baśniową krainę, wypełnioną ozdobnymi nagrobkami, groteskowymi, marmurowymi figurami i bujną roślinnością, oraz nową - bezpłciową, sterylną, z prostymi płytkami nagrobnymi i skoszonym trawnikiem. Do tego drugiego świata został przeniesiony stary Nick Molise po śmierci: do trumny uróżowiono mu twarz i wygładzono bruzdy "tryumfu i porażki". Taki jest ten nowy świat, tak samo pełen wad, ale pozbawiony przypraw i prawdy.

Jak mówiłam, Fante oparł właściwie całą twórczość na własnej biografii i doświadczeniach, potrafił w niesamowicie prosty i mocny sposób przedstawić swoje nostalgiczne opowieści o codziennych sytuacjach i uczuciach. Trudno opisać na czym polega urok jego prozy - jest jak prosta, ale czarująca melodia - nie stara się nas oszołomić rozbudowanymi opisami i zawiłymi metaforami, a jednak jest pełna odcieni i refleksji. Chociaż bohaterem jego powieści jest zwykle pisarz, literatura jest gdzieś na obwodnicy jego świata, ważniejsze jest życie: poszukiwanie szczęście, rozczarowanie, kłótnie i ból. „Bractwo winnego grona” jest niezwykle dojrzałą powieścią, pisaną z punktu widzenia osoby, która wiele wycierpiała, a mimo to nadal potrafi cieszyć się procesem tworzenia. Wspaniale jest czytać twórczość człowieka, dla którego pomiędzy życiem i literaturą jest znak równości.

Znać biografię Johna Fante, to tak jakby znać fabułę większości z jego powieści. Oszczędne, nieobszerne książeczki, poruszające zwykle te same tematy, które potrafią jednak naprawdę zaczarować. Największym jego fanem był Charles Bukowski, który doprowadził do ponownego wydania powieści swojego mistrza, gdy ten był już u kresu życia. W roku 1977, kiedy z powodu cukrzycy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciemne, drapieżne miasto, rytualne ofiary w fundamentach kościołów i okultystyczne zgromadzenia. To Londyn w XVIII wieku i dzisiaj. W powieści "Hawksmoor" Petera Ackroyda wydarzenia, mrok i zbrodnia przenikają przez cienką materię czasu, tworząc fascynującą układankę mieszającą historię z fikcją.

Ale zacznijmy od historii: na początku XVIII wieku w Londynie budowę sześciu (w powieści 7) nowych kościołów powierzono genialnemu, ale i ekscentrycznemu architektowi Nicholasowi Hawksmoorowi, będącemu uczniem Christophera Wrena. Oparte w znacznej mierze na kształtach starożytnego Egiptu, świątynie wraz z dwoma obeliskami, również zaprojektowanymi przez niego, tworzą na mapie specyficzny wzór, przypominający Oko Horusa. I tu wkraczamy na obszar fikcji i literatury. Rzecz rozpoczął Iain Sinclair, który sądził, że kościoły zaprojektowane przez Hawksmoora zawierają znaki i wzory satanistyczne o znaczeniu rytualnym. Na jego wierszu oparła się powieść Ackroyda, a oboma utworami zainspirował się Alan Moore tworząc "Prosto z piekła" (From Hell), w którym Kuba Rozpruwacz używa kościołów Hawksmoora do rytualnego mordowania swoich ofiar.

Akcja książki toczy się dwutorowo, wątki dzieli 250 lat, ale łączy krajobraz niesamowitej architektury Londynu, mrocznych i obrzydliwych zaułków, miejsc naznaczonych zbrodnią, przyciągających do siebie zło. Dla wprowadzenia zamieszania autor pozamieniał nazwiska, stąd Hawksmoor to nie nazwisko architekta tylko współczesnego detektywa, zaś postać oparta na jego życiorysie zwie się Dyer. Budując londyńskie kościoły, dokonuje on szeregu morderczych rytuałów, a w samych budynkach ukrywa symbole, które mają przekształcić świątynie chrześcijańskie w pogańskie sanktuaria, których prawdziwa natura pozostanie ukryta przez wieki. Te same morderstwa popełnione zostają we współczesności, co powoduje, że wydarzenia zaplatają się w warkocz. Wszystko ma swoje przystające odbicie w obu rzeczywistościach, zdania wypowiadane przez postaci przenikają przez pokolenia, jakby epoki znajdowały się obok siebie, przedzielone jedynie cienką ścianą, pokrytą siateczką pęknięć. Ma tu zastosowanie, sięgający starożytnego Egiptu, mit wiecznego powrotu, który mówi, że świat jest wciąż na nowo odgrywanym spektaklem, zapętlone wydarzenia zagryzają zęby na swoim ogonie jak wąż Uroboros. Tak samo wydarzenia w powieści: przenikają się, świat zatacza koło, imię ich jest Legion.

Archaizacja języka w częściach osiemnastowiecznych, naszpikowanych w dodatku wykładami z zakresu architektury, okultyzmu czy światopoglądu Oświecenia, skutecznie spowalnia lekturę. Eksperymentalna forma narracji - mieszająca pamiętnik architekta i eksploratora mrocznych sfer Nicholasa Dyera ze stosunkowo normalną opowieścią o XX wiecznym śledztwie detektywa Hawksmoora, z wtrąceniami w rodzaju sceny przedstawionej w formie dramatu czy mnóstwa ulicznych, często makabrycznych piosenek i rymowanek - sprawia, że można poczuć się zagubionym. Proza jest gęsta i zagadkowa, żadnych odpowiedzi nie dostaniemy na tacy, nawet tych, wydawałoby się, koniecznych w powieści z wątkiem kryminalnym.

Zakończę cytatem, w którym autor ustami Dyera, wyjawia chyba swoje założenie programowe odnośnie tej powieści :

"Gdybym był pisarzem, to starałbym się zagęścić potok mojego dyskursu, aby przestał być prosty i łatwy. [...] Posługiwałbym się zawiłymi zdaniami i dziwnie brzmiącymi terminami, żeby mowa moja jawiła się słuchaczom jako oślepiająca błyskawica, która na nowo wzbudzi w nich uczucia grozy, szacunku i pragnienia."

Zaiste, wzbudziła.

[Opublikowane też na blogu: http://rekopisznalezionywarkham.blogspot.com]

Ciemne, drapieżne miasto, rytualne ofiary w fundamentach kościołów i okultystyczne zgromadzenia. To Londyn w XVIII wieku i dzisiaj. W powieści "Hawksmoor" Petera Ackroyda wydarzenia, mrok i zbrodnia przenikają przez cienką materię czasu, tworząc fascynującą układankę mieszającą historię z fikcją.

Ale zacznijmy od historii: na początku XVIII wieku w Londynie budowę sześciu...

więcej Pokaż mimo to