Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zacznijmy od początku.
Na początku był chaos. Tak, tak. Zaczynając czytać, trzeba było bardzo się skupić, aby wyłapać wszystkie wątki, nazwy, miejsca. Trochę tego było, jednakże jak w każdym SF, potrzeba czasu na usystematyzowanie wszystkich nazw i powiązanie miejsc. Gdy nadszedł ten moment, historia zaczęła czytać się sama.

Poznajemy Hanako, młodą dziewczynę, która jest u progu dorosłości. Za chwilę skończy 18 lat i będzie mogła w końcu decydować o swoim życiu. Do tego momentu musi mieszkać ze swoją rodziną: babcią Misaku, ojcem Riku, matką Shuang i bratem Fuhito. Czy jest to szczęśliwa rodzina?? Daleka jestem od powiedzenia, że tak. Autorka bardzo zgrabnie nakreśliła różnice pokoleniowe, bierność i uległość, a także despotyzm pewnych osób. Nie dziwne więc, że Hanko, jak tylko może, ucieka do swojej enklawy. Miejsca, o którym nikt nie wie, a które jest jej przystanią w najcięższych momentach.

Hanko ma bardzo dobre serce, nie zrobi krzywdy nikomu, ani niczemu. Ratuje wszystkich z opresji, pomaga wrogom i przyjaciołom. Piękna dusza. I tak oto, jej cecha charakteru pomogła nieznanej istocie, którą napotkała na swojej drodze. A jest nim Thino'Pai.

Kim jest Thino'Pai i jakim cudem znalazł się na Calcaris? On sam tego nie rozumie. Ostatnim co pamięta, to atak na Yakijan, a następnie wybuch niczym supernowa, który przerzucił go miliony lat świetlnych od swojej planety. Thino'Pai jest Avorem, rdzeniem nadkolektywu Kandrok. Więcej maszyny, niż tkanki ludzkiej. Wojownik, maszyna do zabijania, bez własnej woli.

Dla Hanako nie ma to znaczenia i zabiera wojownika do swojego bunglawu, gdzie powoli dochodzi z jej pomocą do siebie. Między tą dwójką wytwarza się niesamowita więź. Nie mamy tu jednak do czynienia z klasycznym romansem, gdzie skrzy i bohaterowie nie mogą się od siebie odkleić. Tu mamy zrozumienie dusz, które pomimo tego, iż stoją na dwóch krańcach wszechświata, znalazły się w jakiś pokrętny sposób i stały się dla siebie najważniejsze. On mruk, bez uczuć. Ona ciepła, pełna empatii osoba.

Na planecie Calcaris żyją również Likanie, którzy wobec Hanko mają swoje specjalne plany. Są oni zdziczałymi, wilczymi transhumanistami, a także normalnymi osobnikami, których spaja kult bliskości natury. Ich przywódczynią jest Rumulusa, która jest bezwzględną osobą i nie zawaha się ani chwili, aby osiągnąć swoje cele.

Oczywiście losy wszystkich pewnego dnia się splotą i konsekwencje mogą okazać się bardzo zgubne dla poniektórych osób.

Ta książka, to nie tylko wspaniała fabuła i niesamowicie wykreowany świat. To przede wszystkim historia o wyborach, tych najtrudniejszych, gdzie nie wiadomo, czy kierować się sercem, czy rozumem. To próba zrozumienia się między dwoma skrajnie różnymi osobami. To pokazanie, iż odmienność nie jest przekleństwem i są tacy, którzy mogą ją bezwzględnie zaakceptować.

Nie można zapomnieć też o postaciach drugoplanowych, które fantastycznie dopełniają całość. Hiro, Krystian, Jack, Midnight, Lan, Agata. Każdy z nich ma swoją historię, która wypełnia i uatrakcyjnia tę powieść jeszcze bardziej.

Książka na pewno warta polecenia i wtopienia się w świat, który jest jakże odległy od naszego. Czy tak może wyglądać nasza przyszłość? Czy staniemy się maszynami bez woli? A może jednak pozostanie w nas element człowieczeństwa, którego nie da się za żadną cenę usunąć? Takich pytań pojawia się mnóstwo i na pewno są warte tego, aby przysiąść na chwilę i zastanowić się nad naszym światem.

Zacznijmy od początku.
Na początku był chaos. Tak, tak. Zaczynając czytać, trzeba było bardzo się skupić, aby wyłapać wszystkie wątki, nazwy, miejsca. Trochę tego było, jednakże jak w każdym SF, potrzeba czasu na usystematyzowanie wszystkich nazw i powiązanie miejsc. Gdy nadszedł ten moment, historia zaczęła czytać się sama.

Poznajemy Hanako, młodą dziewczynę, która jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

{współpraca reklamowa}

Najnowsza premiera, która jest piątą częścią serii z Podkomisarzem Robertem Lwem.

Policja dostaje zawiadomienie o odnalezieniu zwłok kobiety. Przybyła na miejsce ekipa, musi jak najszybciej zabezpieczyć ślady, jednakże wiele rzeczy nie idzie po ich myśli. Na domiar złego, okazuje się, iż zamordowana osoba, to najbardziej znana dziennikarka w kraju Laura Jabłońska. Pani redaktor była znana ze swojej nieustępliwości, dociekliwości, wytrwałości i piątemu zmysłowi, który potrafił z nijakiego materiału zrobić istną petardę. Początkowo śledztwo wskazuje wątki prywatne. Ta teoria jednak szybko zostaje obalona i cała ekipa Roberta musi spojrzeć na sprawę z innej strony.

Jakby tego było mało, zostają odnalezione kolejne zwłoki. Niestety znowu jest to osoba z pierwszych stron gazet, z listy stu najbogatszych Polaków. Cechą wspólną wszystkich tych osób jest to, iż swojej pozycji nie wygrali na loterii, nie dostali nic od rodziców. Oni dorobili się swoich majątków, ogromną pracą i determinacją w osiągnięciu celu.
Pojawia się więc pytanie, czy ktoś morduje z zazdrości, z zawiści, a może z żalu, że jemu się nie udało.

Oczy całej Polski są skierowane na Lwa, Sonię, Janka i Adama, którzy dwoją się i troją, aby zrobić, choć mały kroczek w śledztwie i popchnąć je we właściwym kierunku. Nie mają łatwo, a na domiar złego w ich życiach prywatnych również nie jest zbyt kolorowo. Najbardziej jednak zaskakującym jest, zaangażowanie w śledztwo Franka Stogonia, który zawsze wolał pozostawać biernym, a tym razem angażuje się w stu procentach i niezmiernie zależy mu, aby to on był tym, który rozwiążę sprawę popełnionych przestępstw.

Najbardziej intrygująca w tym wszystkim jest książka, wydana parę miesięcy wcześniej, w której są wywiady z najbogatszymi Polakami, w tym z osobami zamordowanymi. Śledczy zaczną podejrzewać, iż może mieć ona coś wspólnego z mordercą. I tak próbują połapać wszystkie wątki, a wnioski zaprowadzą ich do najbardziej nieprzewidywalnego scenariusza.

Książka świetna, doskonale poprowadzone śledztwo, poprzeplatane rodzinnym dramatami. Dzięki temu autorka stworzyła bardzo zgrabnie książkę kompletną, w której wszystko od początku do końca logicznie do siebie pasuje i doskonale jest ze sobą powiązane. Do tego mamy również wątki polityczne, bo jak wiadomo, gdzie sława i pieniądze, tam i polityka.

Czytało się doskonale i czekam na kolejny tom.

{współpraca reklamowa}

Najnowsza premiera, która jest piątą częścią serii z Podkomisarzem Robertem Lwem.

Policja dostaje zawiadomienie o odnalezieniu zwłok kobiety. Przybyła na miejsce ekipa, musi jak najszybciej zabezpieczyć ślady, jednakże wiele rzeczy nie idzie po ich myśli. Na domiar złego, okazuje się, iż zamordowana osoba, to najbardziej znana dziennikarka w kraju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zwykły dzień, w zwykłym mieście. Wszystko wydaje się normalne do momentu, kiedy ktoś puka do drzwi. Tym kimś okazuje się Kosiarz, który pojawia się wtedy gdy chce dokonać zbioru. Nie jest to jednak jakiś zwykły zbiór. To jest.... Odebranie komuś życia, zebranie go z tego świata. Nikt nie chce spotkać się z Kosiarzem i nikt nie ma pojęcia, kiedy to nastąpi.
Citra Terranowa, musi stanąć oko w oko, z jednym z nich i wykazać się hartem ducha. Odwagi jej nie brakuje, więc dzielnie stawia czoła komuś, komu powinna być uległa. Ta właśnie cecha powoduje, iż niespodziewanie dostaje od Kosiarza Faradaya propozycję nie do odrzucenia. Od tej pory Citra będzie praktykantką i będzie uczyła się najbardziej mrocznego zawodu świata.

Do tego grona dołącza również Rowan Damisch, który wykazuje się równie wielkim charakterem, jak jego koleżanka. Oboje praktykują u tego samego sędzi i z dnia na dzień przekonują się, iż bycie zabójcą to nie jest dokonywanie mordu, to sztuka, która wymaga wiele moralności, która powinna stać ponad prawem.

Czemu w ogóle Kosiarze zostali powołani do życia? Na świecie jest wiele śmierci i nie potrzeba jej więcej. Tak... Tyle że tu nie jest już świat, który znamy. Stworzyliśmy ziemię, na której ludzie stali się nieśmiertelni i mogą swoje życie przeżywać po wielokroć. Kara, czy łaska. To jest pierwsze pytanie, które pojawia się, czytając tę książkę. W pierwszej chwili można zachłysnąć się pomysłem, iż moglibyśmy przeżywać wszystko od nowa. No właśnie. Od nowa, ciągle i ciągle. Młodsi, ale ze starymi wspomnieniami.

Niestety nie wszyscy kosiarze są tak honorowi, jak Faraday. Są i tacy, którzy zaczynają nadużywać swojej władzy, bo... Mogą. Można jedynie zapytać, czy jest to komuś na rękę, a może nikt nie może się przeciwstawić. Pozornie idealny świat, a pod przykrywką dzieją się rzeczy, jak bardzo nam znane...

Citra i Rowan są prawymi charakterami. Ich porządek zostaje zburzony na Wiosennym Konklawe i od tej pory, muszą oglądać się za siebie, bo ich bezpieczeństwo jest zagrożone.
Przyjaciele, czy wrogowie?? Ich droga jest od tej pory wyboista, ale to tylko utwardza ich charaktery i zmusza do bardziej perspektywicznego spojrzenia na szereg zagadnień.

Książka, która zmusza nas samych do myślenia, do spojrzenia w siebie i zapytania się, czy rzeczywiście chcielibyśmy takiego życia dla nas? Czy byłoby ono satysfakcjonujące? Czy bylibyśmy szczęśliwi?
Ja mam wiele pytań i przemyśleń, które zaprzątają mnie od przeczytania pierwszych zdań. Do tego, jakby było mało, na świecie nie ma rządów, administracji. Jest tylko on. Thunderhead. I tak czas na część drugą :)

Zwykły dzień, w zwykłym mieście. Wszystko wydaje się normalne do momentu, kiedy ktoś puka do drzwi. Tym kimś okazuje się Kosiarz, który pojawia się wtedy gdy chce dokonać zbioru. Nie jest to jednak jakiś zwykły zbiór. To jest.... Odebranie komuś życia, zebranie go z tego świata. Nikt nie chce spotkać się z Kosiarzem i nikt nie ma pojęcia, kiedy to nastąpi.
Citra Terranowa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nietypowa, jak dla mnie książka. Generalnie czytam bardziej krwawe historie, bardziej zagmatwane i brutalne. Mam jednak momenty, że chcę czegoś dla równowagi i wtedy sięgam po inne książki, i innych autorów i takim jest właśnie Pani M.M. Perr.

Jej seria z podkomisarzem Lwem przypadła mi do gustu, od razu po pierwszej części, czyli "629 kości". I tak to już nasze czwarte spotkanie.

Lew dostaje informację, iż musi się udać nad morze, do miejscowości Wicierz, w której odnaleziono zwłoki kobiety. Dlaczego policjant ze stolicy nad morze?? Dlatego, iż odnaleziona kobieta, była matką jednego z warszawskich radnych. Lew zabiera ze sobą syna, aby połączyć pożyteczne z użytecznym. Wakacje i praca, może wszystko się da pogodzić.
Po dotarciu na miejsce i obejrzeniu zwłok, Lew ma już prawie stuprocentową pewność, iż to nie było zwykłe utonięcie, a morderstwo. Zostaje utworzona grupa, która ma prześledzić, czy w ostatnich latach nie było podobnych przypadków. Niestety okazuje się, iż ciało pani Chrząstkiewiczowej nie było pierwsze.

Co zaś do wspólnych wakacji z synem, to bardzo ciężko pogodzić mu opiekę nad nastolatkiem i szukaniem, seryjnego już mordercy. Bycie policjantem, to nie jest tylko zawód, to charakter, który nie pozwala na przechodzenie obojętnie, wobec popełnionych przestępstw. Na szczęście dla ich obu, udaje się odnaleźć kompromis i Mikołaj po raz pierwszy jest zadowolony z wyjazdu.

Tymczasem grupa śledczych nie zdaje sobie sprawy, że morderca jest tuż, tuż. Najgorzej, bo niczym się nie wyróżnia, po prostu jest. Mylą ich tropy, nie reagują na wezwania. Na szczęście w końcu udaje im się połączyć pewne fakty i tym samym zamknąć sprawę.

Co do samej treści. Parę rzeczy nie jest domkniętych, tak jakby autorka urwała w połowie tok myślenia. Parę jest przegadanych. Nie zmienia to faktu, iż ja po książki autorki zawsze sięgam z przyjemnością. Jest odskocznią od wielkich nazwisk i najbardziej popularnych naszych autorów.
Autorka porusza w swoich książkach nie tylko tematy morderstw, nakreśla ludzkie charaktery i czynniki zewnętrzne, które doprowadziły ich do takich, a nie innych czynów. Dla mnie zawsze do zastanowienia się i powód, aby czekać na kolejny tom.

Nietypowa, jak dla mnie książka. Generalnie czytam bardziej krwawe historie, bardziej zagmatwane i brutalne. Mam jednak momenty, że chcę czegoś dla równowagi i wtedy sięgam po inne książki, i innych autorów i takim jest właśnie Pani M.M. Perr.

Jej seria z podkomisarzem Lwem przypadła mi do gustu, od razu po pierwszej części, czyli "629 kości". I tak to już nasze czwarte...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo mi zajęło sięgnięcie po pierwszą książkę Karoliny Wójciak. Namawiała mnie serdecznie moja koleżanka, no ale wiadomo, stos wstydu ogromny... W końcu jednak, od razu po pojawieniu się na Legimi tej pozycji, postanowiłam się przemóc.

Czy żałuję, że nie poznałam twórczości autorki wcześniej??? Troszkę tak. Jednak na wszystko jest odpowiedni czas i on właśnie nadszedł :)

Książka pochłonęła mnie bez reszty. Czytając, pomyślałam, że to może być doskonały temat na scenariusz. Mała stacja benzynowa, gdzieś w górach. Troje pracowników zdaje sobie sprawę, iż to może być bardzo ciężka noc. Warunki atmosferyczne są tragiczne i z godziny na godzinę jest coraz gorzej. W końcu jeden z nich jedzie do domu, a Callie i Griffin pozostają na dyżurze. Niestety jest między nimi mały problem. Dziewczyna z całego serca nie znosi chłopaka, gdyż jest on.... Upośledzony. Nie mówi, jak próbuje, to się zacina. Nie wiadomo, jaki ma iloraz inteligencji. Szefowa zatrudnia go tylko z tego względu, iż dostaje dopłaty od państwa i to w jakiś sposób ratuje jej tragiczną sytuację finansową.

Ta noc mogłaby się okazać najnudniejszą ze wszystkich, gdyby nie fakt, iż podjeżdża samochód terenowy, z którego wysiadają strażnicy, którzy przewożą bardzo niebezpiecznego przestępcę. Od tego momentu, życie dwojga ludzi na stacji jest zagrożone i pod znakiem zapytania stoi ich możliwość przeżycia do rana.
Zaczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, której stawką jest życie. Pytanie tylko, kto z nich tę grę wygra??

Karolina przedstawiła nam również drugą historię. Poznajemy Griffina z końca lat sześćdziesiątych, kiedy był małym chłopcem, mieszkającym w małym, przytulnym domku, wraz z rodzicami. Idylla ta trwała do pewnego dnia. Od niego zaczęła się gehenna i niewiarygodne cierpienie. Poznajemy ośrodek leczenia zaburzeń (który istniał w rzeczywistości. Tu jednak odsyłam na Instagrama Karoliny @karolina_wojciak_author, gdzie opowiada ze szczegółami, co tam robiono i dlaczego). Jest to niezmiernie przerażający obraz, a jedna ze scen doprowadziła mnie do płaczu.

I taka jest ta książka. Niby mamy wszystko podane na tacy, kto jest zły, kto bandzior, kto dobry, kto zawinił, a kto się przyczynił. Nie. Nic bardziej mylnego. Z każdą stroną uświadamiamy sobie, iż to kogo osądziliśmy, stawia nas w bardzo złym świetle i stajemy się tymi osobami, które osądzają natychmiast i bez poznania faktów.

Doskonałe spotkanie i już wiem, że stałam się wielką fanką Karoliny i będę musiała nadrobić wszystkie jej książki

Długo mi zajęło sięgnięcie po pierwszą książkę Karoliny Wójciak. Namawiała mnie serdecznie moja koleżanka, no ale wiadomo, stos wstydu ogromny... W końcu jednak, od razu po pojawieniu się na Legimi tej pozycji, postanowiłam się przemóc.

Czy żałuję, że nie poznałam twórczości autorki wcześniej??? Troszkę tak. Jednak na wszystko jest odpowiedni czas i on właśnie nadszedł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która wstrząsnęła moim światem i poruszyła najczulsze struny mojego serca.

Jerzy Wojtala, wspaniały mąż, ojciec czwórki dzieci. Wiedzie wraz ze swoją rodziną cudowne życie, do momentu 18 urodzin, jego najstarszego syna Krzysztofa. Umiera on w bardzo niejasnych okolicznościach i choć wydaje się, iż ta śmierć była zupełnie przypadkowa i durna, to jego o rok młodsza siostra, Monika, nie wierzy w takie dziwne zbiegi okoliczności.
Śmierć najstarszego dziecka wywiera ogromne piętno na rodzinie i chcąc je zmazać, wyprawiają dla Moniki duże przyjęcie urodzinowe, tym razem na jej osiemnaste urodziny.
Monika niestety przez cały rok, drąży sprawę śmierci brata i nie wierzy w ani jedno zapewnienie, iż była ona całkowicie naturalna. Można by się było pokusić o stwierdzenie, iż kieruje się siódmym zmysłem, lub kobiecym instynktem. Sama ma wielkie obawy, przed swoją 18 i ma okropne poczucie, iż nic nie pójdzie po myśli rodziny. Niestety ma rację. Umiera w straszliwy sposób, a od tego momentu wiadomo, iż na rodzinie ciąży klątwa i ktoś postanowił wybić wszystkich jej najmłodszych członków.

Świadkiem tego morderstwa jest również jej partner, policjant Rafał, który od tej pory obsesyjnie będzie szukał mordercy. Pierwsze ślady zaprowadzą go do upośledzonego Tadka, który po śmierci mamy, trafia do ośrodka specjalistycznego. Rafał w swoim samochodzie odnajduje ślady, iż Tadek doskonale przewidział wydarzenia tego dnia.
Od tego momentu zaczyna się wyścig z czasem, gdyż Jerzy uświadamia sobie, iż to, co przydarzyło się jego dzieciom, ma związek z jego przeszłością, za którą musi odpokutować.

Autor niesamowicie sprawnie przeskakuje między wątkami i bohaterami, którzy na pewno nie są nudni. Są wręcz absolutnie fantastyczni i niebanalni. Dysponują również mocami, których wśród normalnych ludzi nie ma co szukać.

Do tego wszystkiego jesteśmy mamieni kłamstwami i fałszywymi tropami, które doprowadzają nas za każdym razem do innej osoby. Zaczynamy obsesyjnie chcieć uratować najmłodsze dzieci i w napięciu śledzimy ich losy.

W tej książce nic nie jest oczywiste, nic nie jest prawidłowe. Mrok, który wychodzi z każdej strony, przenika nas i oblepia swoimi mackami. Nie wiemy, komu możemy ufać, kto jest przyjacielem, a kto swoim największym wrogiem. Świadomość tego co może się wydarzyć, paraliżuje nas. Nie zmienia to jednak faktu, iż książka jest nieodkładalna, gdyż dowiedzenie się, kto i dlaczego mordował, staje się sprawą nadrzędną.

"Plon" trafił już do piątki moich najlepszych przeczytanych w tym roku. Polecam.

Książka, która wstrząsnęła moim światem i poruszyła najczulsze struny mojego serca.

Jerzy Wojtala, wspaniały mąż, ojciec czwórki dzieci. Wiedzie wraz ze swoją rodziną cudowne życie, do momentu 18 urodzin, jego najstarszego syna Krzysztofa. Umiera on w bardzo niejasnych okolicznościach i choć wydaje się, iż ta śmierć była zupełnie przypadkowa i durna, to jego o rok młodsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stephen King. Mistrz słowa, mistrz obserwacji, mistrz przekazu. Tym razem postanowił napisać książkę detektywistyczną. Jak wyszło??? Doskonale to powiedzieć mało.

Na samym początku poznajemy przesympatyczną parę, która przypadkowo spotkała się w kolejce o pracę. Jest noc, zimno. Augie Odenkirk przychodzi dość wcześnie, aby stanąć na początku kolejki. Tuz przed nim stoi młoda kobieta Janice Cray, która przyszła tu ze swoją maleńką córeczką. Poświęciłam im chwilę uwagi, bo za chwilę ich życie się skończy. W tłum wjedzie mercedes, który zabierze życie naszej sympatycznej parze oraz paru innym osobom. Tu autor pozwolił nam na wstępie polubić tych ludzi, zacząć im kibicować, by po chwili ich uśmiercić. I nie jest to spojler, gdyż ich historia była za krótka.

My musimy skupić się na mordercy, a także emerytowanym detektywie Billym Hodgesie.

Pan Mercedes, bo tak mówi o sobie morderca, przesyła list do detektywa, chcąc go nakłonić do samobójstwa. Irracjonalnie, list ten wywołuje odwrotny skutek i detektyw powstaje z martwych. Nie dosłownie, lecz jego życie po przejściu na emeryturę wyglądało jak martwe i nic w nim się nie działo. Tak zaczyna się gra, pomiędzy dwoma mężczyznami. Przy czym jednemu wydaje się, iż jest niezmiernie przebiegły i nikt go nie złapie, ba, nawet nie wpadną na jego trop.

Historia biegnie dwutorowo. Z jednej strony Pan Mercedes (my już wiemy, kim jest, gdzie mieszka, co robi). Nie lubimy go, wręcz napawa nas obrzydzeniem.
Z drugiej strony detektyw, który wypadł z obiegu, lecz my widzimy, że niejedno ma w zanadrzu, a łeb nie od parady.

Pan Mercedes chce dokonać jeszcze jednej rzeczy, która uwieńczy jego życie, która pozwoli zapisać jego osobę złotymi zgłoskami w księdze złoli. Ma to być spektakularne wydarzenie i ma przebić wszystko, co do tej pory złego się wydarzyło. Przygotowuje się do tego skrupulatnie, z namaszczeniem, ciągle prowokując detektywa i podważając jego autorytet. Bill nie jest mu dłużny. I tak z wypiekami na twarzy śledzimy ich poczynania, kibicując Billowi i jego dwóm pomocnikom, aby jak najszybciej złapali mordercę.

Nikt nie potrafi pisać jak King. Niby słowa leniwie przepływają, dając nam czas do namysłu, a my mamy wrażenie, jakby przejeżdżało rozpędzone Pendolino i nie zamierzało się zatrzymać. Do tego doskonałe nakreślenie charakterologiczne postaci i wywleczenie ich słabości. Gra, którą obserwujemy. Jakbyśmy byli w kinie i zjadając popcorn, wstrzymywali co chwilę oddech. Chciałoby się więcej i na szczęście na tej jednej książce się nie skończyło.

Stephen King. Mistrz słowa, mistrz obserwacji, mistrz przekazu. Tym razem postanowił napisać książkę detektywistyczną. Jak wyszło??? Doskonale to powiedzieć mało.

Na samym początku poznajemy przesympatyczną parę, która przypadkowo spotkała się w kolejce o pracę. Jest noc, zimno. Augie Odenkirk przychodzi dość wcześnie, aby stanąć na początku kolejki. Tuz przed nim stoi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Południowoamerykańscy pisarze mają to do siebie, że piszą książki, które wstrząsają nami dokumentnie. I tak jest tym razem. Santiago Roncagliolo zabrał nas do Peru z lat 90. Lat kiedy krajem tym targały zamieszki, bomby wybuchały na każdym kroku, a rodzice musieli poradzić sobie nie tylko z ciężką sytuacją w swoim państwie, ale przede wszystkim wychować swoje dzieci, co nie było łatwe.

I tak poznajemy głównych bohaterów. Manu, Moco, Carlos i Beto to całkiem mali chłopcy chodzący do jezuickiej szkoły i borykający się ze wszystkimi problemami, typowymi dla ich pokolenia. Niestety dochodzi jeszcze jeden problem w postaci ich nauczycielki. Panna Pringle jest bardzo specyficzną osobą, która od młodzieży wiele wymaga. Jeśli coś ją przerasta lub nie radzi sobie z czymś, wybiera rozmowy z rodzicami. A ta czwórka ma wiele powodów, aby taka rozmowa nie miała absolutnie miejsca. Moment, kiedy Panna Pringle informuje ich o przygotowaniu rodziców na jej przyjście i w związku z tym na obowiązkową obecność, jest momentem przesądzającym o jej losie.

Od tej chwili już nic nie idzie, tak jak powinno. Chłopcy robią coś, co będzie rzutowało na ich życie, wybory, wspomnienia. Wszystko idzie źle, a im bardziej się starają załagodzić sytuację, tym bardziej lawinowo wszystko się sypie. Panna Pringle potrafi doskonale manipulować ich uczuciami. Zna ich słabe strony, tajemnice ich rodzin. Nie boi się mówić, a im więcej mówi, tym jest gorzej. Nauczycielka widzi ich wady, skandaliczne zachowanie. A oni pragną, aby nikt ich nie postrzegał jako oferm, które nic nie potrafią.
Poznajemy każdego z chłopców, ich lęki, pragnienia, marzenia. Szaleje w nich burza hormonów, w domach dzieje się źle. Nie mają z kim porozmawiać, a rozmowy między nimi są skrajnie nieodpowiedzialne, jak to u młodych chłopców bywa. Czujemy ich skrajną rozpacz i niemoc. Widzimy ich marne próby załagodzenia sytuacji. Współczujemy im i wbrew pozorom nie oceniamy.

Autor dał nam historię, która jest nie tylko kryminałem. Jest doskonałym studium psychiki ludzkiej. Do tego wszystkiego daje nam obraz Peru targanego przemocą, ludzi pijących na potęgę, a także mających PTSD. Wszystko to ogromnie rzutowało na kształtowanie młodych charakterów i postrzeganie przez chłopców rzeczywistości. To nie były dzieci, które mają normalne domy. To była walka o przetrwanie. Tylko najsilniejsi wygrywali.

Przejmujący obraz, pozostający w naszych głowach. Literatura najwyższego lotu. Książka, o której nigdy nie zapomnimy.

Południowoamerykańscy pisarze mają to do siebie, że piszą książki, które wstrząsają nami dokumentnie. I tak jest tym razem. Santiago Roncagliolo zabrał nas do Peru z lat 90. Lat kiedy krajem tym targały zamieszki, bomby wybuchały na każdym kroku, a rodzice musieli poradzić sobie nie tylko z ciężką sytuacją w swoim państwie, ale przede wszystkim wychować swoje dzieci, co nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczyna się bardzo imprezowo. Dwie koleżanki spotykają się na popijawę, wracają do domu jednej z nich, a potem... jedna z nich umiera.
Śmierć ta jest najgłupsza i najbardziej idiotyczna. Wydaje nam się, że o takim końcu czytamy tylko w książkach i jest ona wręcz wymysłem, a jednak... można się zadławić i często nie wiedzielibyśmy, jak sobie z takim przypadkiem poradzić.

Athena Liu, młoda Azjatka, pisarka, która zawładnęła rynkiem czytelniczym umiera na oczach swojej koleżanki po fachu Juniper Hayward, która owszem była jej koleżanką, ale czy najlepszą??? I tu zaczyna się książka, która pokazuje nam losy obu dziewczyn, historię ich poznania, a także drogę kariery, krótkiej, bo krótkiej, ale bardzo obiecującej. No dobra, tylko jedna z nich miała taką drogę, a druga jej zazdrościła. Juniper nie była zawistną osobą, była raczej rozgoryczoną dwudziestokilkulatką, której los pchnął w ręce rękopis, a ona postanowiła tę szansę wykorzystać. Czy było to moralnie poprawne??? No właśnie. Doskonałe pytanie, na które autorka próbuje nam odpowiedzieć. Przez całą książkę mamy wrażenie, że nie wiemy, czy tak naprawdę osądzić naszą główną bohaterkę, czy jej bardzo współczuć. Emocje targają nami nieprzerwanie i w momencie, kiedy jesteśmy pewni, że mamy do czynienia z czarnym charakterem, zaraz jest zwrot i jesteśmy po jej stronie, aby za chwilę ponownie ją znienawidzić.

Tak bardzo skupiamy się na samej osobie Juniper, że tak naprawdę ucieka nam wątek najważniejszy, a mianowicie funkcjonowania świata rynku wydawniczego, a tym bardziej social mediów, w których istniejemy, publikujemy, jesteśmy aktywni. Dobrze, jeśli robi to co kochamy, a nie wylewamy jad i nienawiść na kogoś, na tyle skutecznie, aby nie chciało mu się już więcej żyć. A tak niestety jest bardzo często i słabo sobie z takim hejtem radzimy.

Pojawia się również kolejne pytanie. Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby postawić na swoim, aby zakopać prawdę pod dywan, schować trupa do szafy i zapomnieć o nim.
Jeśli pojawi nam się takie pytanie, pamiętajmy o jednym. Internet nie zapomina. W internecie nic nie ginie. Tylko od nas zależy czy własną porażkę będziemy mogli przekuć we własny sukces.

Książka dla jednych przegadana, dla innych fenomen zeszłego roku. Ja mam myśl, że gdyby mężczyzna napisał książkę o tej samej tematyce, miałaby ona około 200 stron. My kobiety lubimy dzielić włos na czworo i uwielbiamy wyczerpująco pisać na interesujący nas temat. Tak właśnie uczyniła Rebecca i troszkę tę książkę rozwlekła, jednakże po spokojnym przemyśleniu, dochodzę do wniosku, że było to potrzebne i celowe.

Pozycja, o której będziemy bardzo długo rozmawiać i przejdzie do książek, obok których nigdy nie można przejść obojętnie.

Zaczyna się bardzo imprezowo. Dwie koleżanki spotykają się na popijawę, wracają do domu jednej z nich, a potem... jedna z nich umiera.
Śmierć ta jest najgłupsza i najbardziej idiotyczna. Wydaje nam się, że o takim końcu czytamy tylko w książkach i jest ona wręcz wymysłem, a jednak... można się zadławić i często nie wiedzielibyśmy, jak sobie z takim przypadkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą wygrzebałam gdzieś na półce jednej z wrocławskich bibliotek. Przyciągnął mnie tytuł, bo o autorce nie słyszałam nigdy nic.

Lubię ten moment, kiedy zastanawiam się, czy to, co wygrzebałam, będzie świetne, czy też na tyle słabe, że powinno jednak dalej zostać tam, gdzie było...
Tym razem jednak intuicja mnie nie zawiodła i przeczytałam dobry kryminał, w którym nie szaleje seryjny morderca i media informują o zagrożeniu, ostrzegając, aby po zmroku nie wychodzić na ulicę. Nie... tym razem jest zupełnie inaczej.

W berlińskim zoo grupa dzieci zauważa na wybiegu pekari...ludzką dłoń. Na miejsce przybywa policja, a wśród nich jest ona Sanela Beara, która próbuje ogarnąć chaos, ale przede wszystkim rozmawia z dwoma dziewczynkami, które, jak to dzieci są bardzo rozmowne, ale i też, a może przede wszystkim bardzo spostrzegawcze, Mówią one, że widziały klauna. Niestety nikt nie bierze ich słów na poważnie, bo tylko one go widziały, więc można by uznać, iż to jest tylko ich wytwór wyobraźni lub też chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Sanela przeprowadza również rozmowę z Charlie Rubin, która ma w zoo bardzo niewdzięczną pracę. Hoduje dla innych zwierząt, te maleńkie na pożarcie. Smutna praca i smutek wylewa się również z pracownicy. Sanela ma jedną wadę dla ludzkości, a zaletę dla policji, jest niesamowicie dociekliwa. To doprowadza do ataku na nią i prawie zostaje pozbawiona życia, gdyż odkryła coś, czego absolutnie nie powinna.

Po tym ataku Charlie trafia do aresztu, a także pod obserwację psychiatryczną znakomitego profesora Gabriela Brocka i jego młodego, niedoświadczonego asystenta Jeremiego Saalera. Podczas spotkań dowiadują się, iż Charlie ma siostrę, która jest weterynarzem.
Dowiadują się również, iż wszystko, co się dzieje z Charlie, zaczęło się w maleńkiej wiosce Wendisch Bruch, położonej gdzieś w Brandenburgii.

Drogi Cary-siostry Charlie, Saneli i Jeremiego spotykają się właśnie w tej maleńkiej wioseczce, gdzie mieszkańców już nie ma, a pozostały tylko duchy przeszłości.

I tak- był to kryminał, który leniwie prowadził nas przez żmudne śledztwo, strona po stronie. Po jego przeczytaniu można tylko pochylić głowy nad tym, jak bardzo nie znamy siebie i swoich sąsiadów, lub też jak bardzo przymykamy oczy na wszystko, co się wokół nas dzieje. Przerażająca wizja małomiasteczkowości i bycia ślepym na wydarzenia i konsekwencje.
Do tego przychodzi refleksja, że my ludzie potrafimy czasami przymknąć oko, aby sprawy zostały pogrzebane, schowane na dno szafy i zgniły tam, na tyle skutecznie, aby nikt ich nigdy nie odnalazł.

Pomimo że książka jest troszkę starsza, polecam gorąco.

Książka, którą wygrzebałam gdzieś na półce jednej z wrocławskich bibliotek. Przyciągnął mnie tytuł, bo o autorce nie słyszałam nigdy nic.

Lubię ten moment, kiedy zastanawiam się, czy to, co wygrzebałam, będzie świetne, czy też na tyle słabe, że powinno jednak dalej zostać tam, gdzie było...
Tym razem jednak intuicja mnie nie zawiodła i przeczytałam dobry kryminał, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantazy, na które większość czekała z zapartym tchem. Fantazy, którego jeszcze nie czytaliśmy. Czy na pewno? Czy rzeczywiście jest takie doskonałe?

Muszę przyznać, iż książkę czytało mi się doskonale. Fajna historia, wartka akcja. Dużo się działo. Bardziej jednak skłaniałbym się ku temu, iż jest to pozycja skierowana do młodych ludzi, a nie do nas troszkę starszych.

Violet Sorrengail całe swoje życie poświęciła na przygotowanie się, aby trafić do Kwadrantu Skrybów i zająć się studiowaniem książek i pisaniem. Jej matka, głównodowodząca ma jednak całkowicie odmienne plany i młoda dziewczyna musi im sprostać i dostać się do elity Navarry, a mianowicie pozostać jeźdźczynią smoków. Jest to niesamowicie ambitny cel, gdyż Violet jest drobna, niewyćwiczona i do tego jest krainą łagodności. Ma jednak swoja tajną broń, którą bardzo chętnie wykorzystuje i jest nią jej inteligencja i spryt. Te właśnie cechy pozwalają jej, na przetrwanie najgorszych dni, niczym z koszmaru. A szkoła wojskowych w Basgiacie, to nie jest szkoła z internatem, dla bogatych dzieci. Tam rządzą się inne prawa, albo dajesz radę, albo giniesz. Rodzice wysyłają tam swoje dzieci z pełną świadomością, iż mogą ich już więcej nie zobaczyć...

Do tego wszystkiego Violet ma niezliczoną ilość wrogów, ze względu na swoje pochodzenie. Nie ma dziewczyna lekko, ani jednego dnia.

Najtrudniejszym dniem, okazuje się jednak ten, w którym muszą poznać smoki i wytworzyć z nimi więź. Ten, kto tego dokona, ma swojego przyjaciela na całe życie i to dosłownie, jeśli zginie smok..... jeździec zginie również. Żadnej taryfy ulgowej.

Największym zdziwieniem jest, gdy ta niedoświadczona "miernota", okaże się najbardziej wybraną. To powoduje, iż musi na siebie uważać jeszcze bardziej. Z każdej strony ktoś czyha na jej życie lub życzy jej śmierci.
Niestety Violet, jakby tego było mało, dowiaduje się, iż dowódcy wiele przed nimi ukrywają. To, co do tej pory uważała za pewnik, jest czymś zupełnie innym.

W książce jest wiele przemocy, rozlewu krwi, czyli tego czego w Fantazy nie brakuje. Jest również wątek romantyczny, a właściwie niezmiernie ociekający seksem, jednakże autorka na początku swojej książki, umieściła wzmiankę, iż czytelnicy wrażliwi na takie tematy, nie powinni jej czytać. Uważam to na plus, bo nawet gdyby ktoś chciał wybrać tę pozycję na prezent, mógłby się dobrze zastanowić nad kupnem.

Generalnie nie ukrywam, iż czekam na drugą część i jestem niezmiernie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Violet, Xadena i ich smoków, a także jak rozwiną się wątki z końcówki książki, którymi autorka nas uraczyła i pozostawiła w wielkiej nieświadomości.

Fantazy, na które większość czekała z zapartym tchem. Fantazy, którego jeszcze nie czytaliśmy. Czy na pewno? Czy rzeczywiście jest takie doskonałe?

Muszę przyznać, iż książkę czytało mi się doskonale. Fajna historia, wartka akcja. Dużo się działo. Bardziej jednak skłaniałbym się ku temu, iż jest to pozycja skierowana do młodych ludzi, a nie do nas troszkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O tej książce jest i będzie jeszcze długo głośno. Piotr Kościelny z wielkim pietyzmem opisał lata dziewięćdziesiąte, gdzie raczkujący kapitalizm powoli wchodził na polskie salony, a nietolerancja i zwykłe zacietrzewienie dalej rozpychało się łokciami.

Szymek Dąbrowski ma 15 lat. Pewnego dnia, jego sąsiad, wyprowadzając psa, widzi, jak młody chłopak przechodzi obojętnie obok niego i wchodzi na tory, aby po chwili umrzeć pod kołami pociągu. Ogromna tragedia dla całej rodziny, ale przede wszystkim dla jego brata Tomka, który wie, dlaczego młody podjął taką decyzję. Sam targany ogromnymi wyrzutami sumienia, wchodzi na dach wieżowca i skacze. Jednego tygodnia, rodzice stracili dwoje dzieci. Tragedia tak niewyobrażalna, że należałoby zadać sobie pytanie, jak można dalej żyć z taką świadomością.

Sprawą samobójstw interesuje się komisarz Piotr Żmigrodzki, który jest starym wygą, ale niestety po ogromnych przejściach. Chleje na umór, a to za sprawą śledztwa sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie wraz ze swoim partnerem wsadzili za kratki niewinnego człowieka i doprowadzili do jego skazania, a potem śmierci. Od tego czasu komisarz nie mógł uciszyć sumienia, więc postanowił je sukcesywnie zapijać hektolitrami wódy. Dołącza do niego młody policjant, przeniesiony z innego wydziału i od tej pory muszą razem stawiać czoła wszystkim sprawom. Sawicki jest dla niego przeciwwagą, i to on widzi w swoim nowym partnerze ogromne możliwości, pod warunkiem że ten przestanie pić.

Autor przetargał nas przez tę książkę i temat, który stał się tutaj tak bardzo dyskusyjny. Lata dziewięćdziesiąte były naprawdę ciężkimi czasami pod każdym względem. Kto żył w tych czasach i miał do czynienia z różnymi subkulturami, ten dokładnie wie, jaki był klimat i jakie poglądy panowały na ulicach miast.
Nikt nie mógł przyznawać się do słabości, a do tego, że podoba mu się osoba tej samej płci, to należało zapomnieć i zakopać w najgłębszych czeluściach. Gdyby ktoś się dowiedział, osoba odstająca od innych nie miałaby życia, dokładnie tak jak Szymek.

Dzisiaj może to być dla nas niezrozumiałe, ale żyliśmy w takich, a nie innych czasach i możemy się cieszyć, że tolerancja w narodzie jest coraz większa, choć jak wiemy z gazet i internetu, niestety w naszym kraju pozostaje jeszcze wiele do życzenia.

Co do "Szymka". Książka brutalna, mroczna, duszna. Hejt i nietolerancja wylewa się z każdej strony, a nam pozostaje tylko wstyd, gdyż ta właśnie historia nie jest wyssana z palca, a wzięta z życia.

Do tego wszystkiego ból rodziców po starcie dwójki dzieci i ich sposób na przetrwanie. Silni ludzie, choć los złamał ich w najokrutniejszy sposób. Dla mnie nie do wyobrażenia.

Jest to jedna z tych książek, które zapadną w naszych głowach na zawsze, które nie pozwolą nam spać i przejść obojętnie. Po jej przeczytaniu powinniśmy zadać sobie pytanie, czy może ktoś z naszych bliskich nie boryka się z takim problemem, abyśmy mogli w porę zareagować i pomóc. Rozejrzeć się uważniej, a być może ktoś dzięki nam będzie mógł dalej żyć.

O tej książce jest i będzie jeszcze długo głośno. Piotr Kościelny z wielkim pietyzmem opisał lata dziewięćdziesiąte, gdzie raczkujący kapitalizm powoli wchodził na polskie salony, a nietolerancja i zwykłe zacietrzewienie dalej rozpychało się łokciami.

Szymek Dąbrowski ma 15 lat. Pewnego dnia, jego sąsiad, wyprowadzając psa, widzi, jak młody chłopak przechodzi obojętnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem wielką fanką Wojciecha Chmielarza i czytam go bardzo regularnie, jednakże dopiero po ponad roku sięgnęłam po drugą część z serii Detektyw Dawid Wolski. Niepotrzebnie czekałam, gdyż to, co dostałam w tej części, powaliło mnie na kolana. I chyba mam wrażenie, że autor pisał bardziej dosadnie wcześniej, a jego bohaterowie byli niesamowicie wyraźni i nieszablonowi.

Dawid dostaje tym razem zlecenie od swojego kolegi Adama Górnika, prokuratora, który po sprawie z Alicją -odsyłam do tomu pierwszego-Wampir, jest bohaterem, a tylko oni obaj wiedzą, jak było naprawdę. Detektyw nie ma innego wyjścia, jak podporządkować się woli "kolegi", gdyż bardzo cienko przędzie i praktycznie nie ma możliwości znalezienia nowego zlecenia. Zlecenie to otrzymuje, po tym, jak do Adama Górnika zadzwonił Korsarz, jego były kolega szkolny, który.... nie żyje od wielu lat. Mało tego, w miejscu, gdzie było jego ciało, policjanci znajdują ciało kilkunastoletniej dziewczynki. Nic się nie zgadza, a ktoś wie o wiele więcej, niż powinien. Nikt nie wie, że prokurator ma wiele za uszami, a tajemnice, które skrywa, nikomu się nie przysłużą, a tym bardziej jemu.

W śledztwie pomaga mu dzielnie Marta, która zamieszkała u Dawida i stała się jego jedynym i najlepszym przyjacielem. Pytanie tylko, czy Dawid może mieć przyjaciół, a jeśli już, to czy potrafi ich przy sobie zatrzymać???

Detektyw spotyka się z dawnymi kolegami ze szkoły, których drogi dawno temu się rozeszły, a teraz zrządzeniem losu, drogi te stały się jedną i wszyscy podążają w jednym kierunku.
Muszą odkryć, co wydarzyło się w 1996, kiedy byli łebkami. Bill, Karolina, Eldrich łączy ich wspólna historia, a teraz ma ona szansę na swój finał.

Ta książka była bardzo brutalna. Może nie tyle w morderstwa, których aż tak wiele nie było, ale w taki ludzki, smutny sposób. Autor niesamowicie potrafi opisać historie ludzkie, a my czujemy ich ból, biedę, rozpacz i rozczarowanie. To jest wręcz namacalne. Dla mnie Wojciech Chmielarz jest mistrzem słowa, prowadzi nas przez labirynt ludzkich zachowań, podsuwa mylne tropy, by na koniec sprzedać zakończenie, którego absolutnie się nie spodziewaliśmy.

To nie jest tylko kryminał, to jest rys psychologiczny dzieci, które mieszkały w biednych domach, gdzie przemoc i alkohol często były na pierwszym miejscu. Te dzieciaki, radziły sobie, jak umiały, choć potem ponosiły konsekwencje swoich czynów przez całe życie. Jednym się udało, innym nie, czyli tak jak w życiu. Dlatego tak bardzo książki Chmielarza są realne i przemawiają do nas. Doskonale smutna historia, z zatrważającym zakończeniem.

Jestem wielką fanką Wojciecha Chmielarza i czytam go bardzo regularnie, jednakże dopiero po ponad roku sięgnęłam po drugą część z serii Detektyw Dawid Wolski. Niepotrzebnie czekałam, gdyż to, co dostałam w tej części, powaliło mnie na kolana. I chyba mam wrażenie, że autor pisał bardziej dosadnie wcześniej, a jego bohaterowie byli niesamowicie wyraźni i nieszablonowi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachęcona recenzjami, nie zastanawiałam się i zaczęłam czytać. Przyznam się szczerze, że początek był dla mnie katorgą. Tekst mi się dłużył i nie miałam poczucia, że autorka do czegoś zmierza. Pomyślałam sobie, że może jednak warto dalej brnąć w tę historię. To była świetna decyzja, a losy kobiet, które dzieliło ponad trzysta lat, wciągnęły mnie tak, że byłam gotowa zarwać nockę, aby poznać zakończenie.

Helen Watt jest profesorką, specjalizująca się w kulturze żydowskiej. Jest tuż przed emeryturą, a do tego zdrowie bardzo jej nie sprzyja. Któregoś dnia, odzywa się do niej jeden z jej studentów i informuję ja, iż w swoim domu znalazł pod schodami dokumenty i być może będzie mogła mu pomóc w określeniu, czy jest to zwykły szmelc, czy też odnaleziono skarb. Helen udaje się tam, wraz z amerykańskim doktorantem Aaronem. Nie można byłoby spotkać większych przeciwieństw. Ona poważna pani, bez grama poczucia humoru, on Amerykanin, nieustająco kpiący ze wszystkiego i wszystkich. A jednak Ci dwoje znajdują nić porozumienia i pochylają dzień za dniem głowy, nad dokumentami, które okazały się zapiskami skryby żydowskiego z XVII wieku, a konkretnie z lat 1665-1667.

Dokumentami tymi interesuje się również inna grupa naukowców i tak obserwujemy wyścig pomiędzy nimi i ich poczynaniami.

Historia ta jest historią dwutorową, więc oprócz starszej pani profesor, poznajemy również młodą dziewczynę Ester, która przybyła do Londynu ze swoim rabinem, a wkrótce stała się jego skrybą, gdyż jej brat porzucił ich, dla innych zajęć. Już sam fakt, iż kobieta jest skrybą, jest niezmiernie istotny dla nauki, gdyż do tej pory nie odnaleziono dowodów na to, aby właśnie kobiety mogły być osobami na tyle wykształconymi w tamtych czasach, aby zająć się zapisywaniem myśli swojego nauczyciela.

Ester nie tylko przepisuje słowa rabina, ona również myśli samodzielnie, a jej wnioski mogą przyprawić o ból głowy, lub też o jej całkowite skrócenie. To wszystko, co naukowcy odnajdują w zapiskach znalezionych w schowku, jest ewenementem.

W całej tej niezwykłej historii niezmiernie ważne są też wydarzenia w Londynie, kiedy to przywleczono na okrętach dżumę, która zabiła setki tysięcy ludzi, a następnie zniknęła, strawiona pożarami, które zabiły kolejne tysiące. Ciężkie to były czasy, dla tego cudownego miasta. Choć ten Londyn, który znamy teraz, w ówczesnych czasach był siedliskiem chorób, biedy, brudu i niesamowitych podziałów klasowych.

Helen zaś, jest kobietą, która kiedyś kochała, a swoją miłość poświeciła ze strachu, z niewiedzy, z wygody. Nie nam osądzać, gdyż los dotknął ją niezmiernie, a ja miałam dla niej wiele zrozumienia i czasami było mi jej po prostu żal. Niezwykle dumna to kobieta, pomimo wielu przeciwności. Jej determinacja w znalezieniu prawdy, jest godna pochwały, a ja wiem, że dzięki takim osobom, jak Helen Watt, dzięki ich uporowi i drobiazgowości, mogę poznać historię świata, zapisaną gdzieś przez kogoś, a następnie przez nich odkrytą.

Książka nie była łatwa i nie miała łatwych odpowiedzi. Sam temat przyznaję, jest mi całkowicie obcy, gdyż nigdy nie interesowałam się kulturą żydowską, więc tym bardziej wniosła w moje życie dużo, poszerzając moje horyzonty. Śledzenie losów obu kobiet, a także Aarona, było niesamowicie ekscytujące, chociaż nie ma tu szalonej akcji, ani niesamowitych zwrotów. Widać jednak, iż autorka poświęcając parę lat na napisanie tej pozycji, wgryzła się w temat bardzo dogłębnie, starając się naświetlić nam temat, wcale nie tak popularny.

Mnie zainteresował na tyle, że poświęcę trochę czasu, na poszperanie w internecie i dowiedzenie się czegoś więcej na tematy zawarte w tej książce.

Zachęcona recenzjami, nie zastanawiałam się i zaczęłam czytać. Przyznam się szczerze, że początek był dla mnie katorgą. Tekst mi się dłużył i nie miałam poczucia, że autorka do czegoś zmierza. Pomyślałam sobie, że może jednak warto dalej brnąć w tę historię. To była świetna decyzja, a losy kobiet, które dzieliło ponad trzysta lat, wciągnęły mnie tak, że byłam gotowa zarwać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga część książki o losach Lutosławy Karabiny, która tym razem stanie przed nie lada wyzwaniem.

Luta po ostatnich wydarzeniach, postanowiła osiąść na stałe w Polsce i zając się dziećmi. Żegna się z pracą na platformach i przyjmuje posadę w Wojsku polskim.
Niestety pewnego dnia, otrzymuje wiadomość, iż jej ukochany dziadek Tunahan Karabina nie żyje. Zwyczaj turecki, każe jak najszybciej pochować zmarłego, więc była komandoska, zabiera dzieci i lecą do Turcji, aby ostatni raz spotkać się z osobą, która miała największy wpływ na nią. Wiadome jest, że nieważne co zaplanujesz, to i tak to walnie z hukiem, a jak coś ma pójść nie tak, to na pewno właśnie tak pójdzie. I tak właśnie się dzieje. Lutosława przewidziała wszystko, ale o tym nie pomyślałaby nawet w najgorszych snach, a co dopiero gdyby mogła do tego dopuścić. Jednakże stało się najgorsze z możliwych.

Po tym fakcie poznajemy kobietę, która nikomu nie popuści, a jeśli ktoś jej wejdzie w drogę, celowo lub przypadkiem, to niestety nie ma żadnych szans. Czyli kobieta zemsta.

W tej części poznajemy również jej kolegę po fachu Borysa, który ni stąd, ni zowąd pojawia się i ofiarowuje swoją pomoc. Luta podchodzi do niego początkowo nieufnie, ale nie ma możliwości wykonania sama, tego co zaplanowała, więc niechętnie, ale przyjmuje pomoc. I tak z samotnego wilka staje się współtowarzyszką.
Szatan nie jest pozytywnie nastawiony do pomysłu i wietrzy jakiś podstęp, ale Borys jest bardzo zaangażowany i pomocny, więc nie ma podstaw do tego, aby mu nie ufać. Były glina musi i tak skupić się na innych problemach, gdyż ktoś próbował zamordować w więzieniu jego syna, a jego stary policyjny nos mówi mu, że to wszystko się nie klei i jak pieprznie, to tylko raz.

Ta część jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Wiele się dzieje i akcja nieustająco się przenosi. Jesteśmy w Turcji, Berlinie, Norwegii. Nudy nie ma. Luta ma plan i ten plan wciela z niemiłosiernym dla wszystkich skutkiem.

Niestety muszę się przyznać, iż nie raz pomyślałam, że Przemysław Piotrowski naprawdę odjechał z pomysłami i daleko go poniosło, bo wiele rzeczy dla mnie było niemożliwych. Jednak nie. Jak zwykle autor podszedł bardzo profesjonalnie do tematu. I tak. Postać Luty jest wzorowana na jego koleżance, która służyła w wojsku i nie takie rzeczy robiła... (mniej wiemy, lepiej śpimy). Luta na platformie. Skąd tyle wiedziała, na temat jakby nie było męskiego zawodu?!. I tu przychodzi sam autor, który wyjaśnia, iż na platformach wiertniczych pracował i może niejedno na ten temat powiedzieć, więc żadne z historii z palca nie są wyssane.

Książka petarda. Bardzo szybko się czyta, wręcz pochłania, a Luta nie pozwala nam na chwilę wytchnienia. Książka, która w moim notowaniu zajmuje jedno z czołowych miejsc.

Druga część książki o losach Lutosławy Karabiny, która tym razem stanie przed nie lada wyzwaniem.

Luta po ostatnich wydarzeniach, postanowiła osiąść na stałe w Polsce i zając się dziećmi. Żegna się z pracą na platformach i przyjmuje posadę w Wojsku polskim.
Niestety pewnego dnia, otrzymuje wiadomość, iż jej ukochany dziadek Tunahan Karabina nie żyje. Zwyczaj turecki, każe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę się przyznać, iż druga część z cyklu Larysa Luboń i Bruno Wilczyński, przeleżała ponad rok na półce. Dlaczego?? Powód jest niezmiernie prosty, pierwsza część mnie przytłoczyła ilością dram obu bohaterów. I nie umniejszam absolutnie tego, co się przydarzyło Larysie, bo to jest niezmiernie poważny temat i nie powinien być lekceważony. Tylko sposób opisania przez autorkę mnie odrzucił.

Co rusz spotykam się z opinią, iż Pani Izabela Janiszewska pisze znamienite, doskonałe, zapierające dech w piersi kryminały, więc postanowiłam, że w końcu nadszedł czas na przeczytanie dalszej części.

Bruno nie może pogodzić się z porażką po poprzednim śledztwie. Jego obsesja na punkcie Jacka i próba wsadzenia go za kratki, wymusza na nim różne zachowania, co niestety sam zainteresowany zauważa i kpi z policjanta, ile może. Ta sprawa musi jednak poczekać, gdyż pewnego dnia, mały chłopiec zaczepia w parku nieznanego mężczyznę, informując go, iż coś jest nie tak z mamusią. Malec ma wyraźne ślady krwi na ubranku, więc mężczyzna podąża za chłopcem i znajduje martwą kobietę, której ktoś zmasakrował twarz. Ta właśnie agresja w działaniu sprawia, iż śledczy zaczynają szukać motywu nienawiści do kobiet. Zastanawiającym faktem jest jednak to, iż pomimo niesamowitej agresji, morderca zajął się chłopcem i nie pozwolił, aby cokolwiek mu się stało.

Do ekipy dołącza profilerka Justyna, która ma dużo sukcesów na swoim koncie, jednakże Bruno ma wrażenie, iż kobieta za bardzo zaangażowała się w sprawę, traktując ja bez mała, jak osobistą. To ona właśnie wysuwa wniosek, że może tu chodzić o przemoc psychiczną. Teza ta jest wielce nieprawdopodobna, gdyż zamordowana kobieta była wzorową matką i oddaną żoną. Tylko czy aby na pewno????

Tymczasem Larysa ma możliwość napisania artykułu o mężczyźnie, który prześladuje mieszkańców, a że chodzi w masce, dostał przydomek Fantomas. Pomoże jej Paweł, jej dawny redaktor, który dla młodej kobiety, jest niczym ojciec, i którego szanuje jak nikogo na świecie. Larysa ma pomoc również w swoim bracie, który jako informatyk wynajduje dla niej ważne informacje, choć nie zawsze legalnie. On sam ma ogromne problemy i podobnie jak siostra, próbuje rozwiązać je sam.

Tę część czytało mi się lepiej. Niestety, mam nieustające wrażenie, czytając książki autorki, że tematy są i owszem bardzo głębokie, ale nie do końca przedstawione, nie dość intensywnie i mi zawsze brakuje czegoś.
Na plus, mniej dram. Główni bohaterowie, wyglądają bardziej dojrzale i jakoś są bardziej do przełknięcia. Temat poruszony tym razem, jest chyba jednym z najtrudniejszych, gdyż jest gołym okiem niewidoczny. Nie ma ran, nie ma problemu. No jest. I to jest ogromny problem, gdyż znęcanie się nad kimś psychicznie, zostawia bardzo głębokie ślady na całe życie.
Nie ma znaczenia, czy mówimy tu o dzieciach, czy osobach dorosłych. Jest to potworne, a osoby dopuszczające się tego, są zwyrodnialcami, wymagającymi leczenia psychiatrycznego.

Wątek Bruna i Larysy zmierza w dobrym kierunku, choć dwoje ludzi z tak ogromnymi bagażami doświadczeń, nie powinni zbliżać się do siebie na kilometr. Ich wzajemna fascynacja, jak dla mnie to rozpędzony pociąg bez hamulców, którego jazda skończy się ogromną tragedią. Ich niechęć do dopuszczania kogokolwiek do siebie, nie spowoduje, iż oni sami staną się dla siebie przystanią, do której będą zmierzać w razie zagrożenia. Brak wzajemnego zaufania, brak chęci otworzenia się na drugą osobę, życie w odosobnieniu i z dala od innych -takie jest ich motto. Postać Larysy jest dla mnie bardzo przerysowana z wielu względów (samotny wilk, tłukący wszystkich i wszystko-to wygląda bardziej, jak kibol na sterydach, niż wątłej postury dziewczyna z jeżykiem na głowie).

Mimo wszystkich zastrzeżeń i wątpliwości, dam szansę na ostatnie spotkanie i możliwe, że jeszcze w tym roku zakończę ostatecznie ten rozdział.

Muszę się przyznać, iż druga część z cyklu Larysa Luboń i Bruno Wilczyński, przeleżała ponad rok na półce. Dlaczego?? Powód jest niezmiernie prosty, pierwsza część mnie przytłoczyła ilością dram obu bohaterów. I nie umniejszam absolutnie tego, co się przydarzyło Larysie, bo to jest niezmiernie poważny temat i nie powinien być lekceważony. Tylko sposób opisania przez autorkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę poleciła mi moja znajoma, uwielbiająca Fantazy i czytająca wszystko, co tylko jest w tej dziedzinie. Ja również jestem osobą uwielbiającą ten gatunek, więc nie miałam żadnych oporów, by po nią sięgnąć.

Historia opowiada o pewnym adwokacie Marku Lichockim, który wraz ze swoją narzeczoną Asią mieszka w Lublinie. Jego życie jest bardzo poukładane, wręcz monotonne, aż pewnego dnia w jego kancelarii pojawia się przemiły starszy pan, który okazuje się nikim innym, jak kulą szpiegulą swojego pracodawcy Jana Rokickiego. Fortel ten był potrzebny starszemu panu, aby wyczuć, czy Marek jest, aby na pewno dobrym człowiekiem i czy można mu zawierzyć, wręcz losy świata. Pan Jan oferuje Markowi 10 tysięcy złotych za każdy dzień z nim spędzony. Początkowo Marek bierze staruszka za szaleńca, w końcu kto płaci za parę godzin tyle pieniędzy??? Po zastanowieniu jedzie jednak do niego, gdyż tak naprawdę nie ma nic do stracenia.

Na miejscu okazuje się, że starszy pan absolutnie nie jest szaleńcem, a wręcz przeciwnie, jest konkretnym osobnikiem, który pragnie przekazać następnemu pokoleniu największą tajemnicę świata starosłowiańskiego.

I tu zaczyna się magia.

Marek zaczyna wchodzić w świat Bogów, o których czytał, których wielbił, jednak nigdy nie przypuszczałby, że jest on, na wyciągniecie dłoni.
W momencie, kiedy jego ukochanej grozi niebezpieczeństwo, młody adwokat udaje się do krainy, która dla wielu z nas nie istnieje i jest czystą fikcją.

Tak, niewątpliwie jest to piękna książka z piękną historią. Ja jednak mam wiele zastrzeżeń, choć największe jest do liczby Bogów i ilości imion, którymi autor nas wręcz zasypał. Czasami czułam się przyduszona, jakbym siedziała w kopcu, ciemną nocą i nie mogłabym wyjść.

Tempo akcji takie sobie. Przytłaczająca ilość danych i faktów sprawia, że mamy wrażenie, jakbyśmy czytali książkę popularnonaukową o tematyce słowiańskiej. To czasami mnie zniechęcało i kręciłam nosem.

Po dobrym Fantazy oczekuję tempa, wartkiej akcji-przestoje zniechęcają i stopują, a przede wszystkim niestety odpychają.

Niemniej uważam, że historia ma potencjał i chętnie dowiem się, jak potoczyły się dalsze losy naszego bohatera, a z innych recenzji wywnioskowałam, że im dalej, tym lepiej. Nowatorskie podejście do dwóch różnych światów, które kiedyś łączyły się ze sobą. Po pojawieniu się chrześcijaństwa na świecie jeden z nich został brutalnie wypchnięty poza margines, a szkoda, bo jest on niezmiernie ciekawy, choć i niebezpieczny.

Książkę poleciła mi moja znajoma, uwielbiająca Fantazy i czytająca wszystko, co tylko jest w tej dziedzinie. Ja również jestem osobą uwielbiającą ten gatunek, więc nie miałam żadnych oporów, by po nią sięgnąć.

Historia opowiada o pewnym adwokacie Marku Lichockim, który wraz ze swoją narzeczoną Asią mieszka w Lublinie. Jego życie jest bardzo poukładane, wręcz monotonne, aż...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisanie recenzji TAKIEJ książki, nie jest wcale łatwe, choć wydawałoby się, iż nic bardziej banalnego nie mogłoby być. W końcu mamy tu wszystko, miłość, wierność, zdradę, nienawiść, zazdrość, fałsz, pogardę, więc powinno pójść, jak po maśle. A ja siedzę od dwóch dni i rozmyślam nadal i wręcz smakuję każde słowo, które przeczytałam i dochodzę do wniosku, że dla mnie jednak motywem przewodnim było pragnienie zemsty, tak wielkie, że zasłaniało wszystko inne.

Młody chłopiec Daniel Sempere, po ukończeniu jedenastego roku życia, udaje się ze swoim ojcem do magicznego miejsca. Kiedy tam docierają, chłopiec widzi tysiące książek, w miejscu zapomnianym tak jak jego zawartość. Ojciec zabrał go do miejsca zwanego Cmentarzem Zapomnianych Książek.
Tu Daniel mógł zaadoptować jedną książkę, która pozostanie z nim do końca jego życia, o którą będzie musiał dbać i przede wszystkim, o której nigdy nie będzie mógł zapomnieć. Zadanie wyboru wydawało się chłopcu niemożliwe, do chwili, w której zobaczył JĄ. Ona krzyczała do niego okładką z czerwonymi literami i Daniel jeszcze nie wziąwszy jej do rąk, już wiedział, że to ta jedyna.
"Cień wiatru" autorstwa Juliana Caraxa. Jeszcze wtedy nie wiedział, że za tą książką ciągnie się przekleństwo, i że on będzie w tym przekleństwie uczestniczyć.

Okazuję się również, iż ta pozycja jest ostatnią na świecie, gdyż wszystkie inne zostały spalone. Można powiedzieć, iż Daniel trzymał w ręku biały kruk.

Od tej chwili życie chłopca diametralnie się zmienia. Po pierwsze poznaje Barcelo, antykwariusza, który chce za wszelką cenę odkupić książkę, a chwilę później poznaje wspaniałą siostrzenicę Barcelo, Klarę, do której zapała ogromnym uczuciem. Klara jest wielbicielką Caraxa i przez wiele lat śledziła poczynania pisarza, tym samym stając się specjalistką z wiedzy na jego temat.

W życiu Daniela pojawi się również nieprzeciętna osobowość, człowiek z przeszłością, o niebotycznej wiedzy, a także wieloma tajemnicami, nijaki Fermin Romero de Torres. Ach, ileż on wniósł do tej książki, jego niesamowicie cięty język, jego zawsze trafione w punt riposty, a przede wszystkim, jego niezmierna i niczym niezmącona lojalność. Uwielbiałam go od pierwszej chwili i mocno mu we wszystkim kibicowałam. Przebiegła bestia z niego jest, potrafi dotrzeć do każdego, potrafi z każdego wszystko wyciągnąć, a przy tym nie traci nic ze swojego uroku.

Ta książka, to najsmutniejsza historia miłosna, jaką ostatnio czytałam. Autor powoli odsłania informacje, dzięki którym możemy śledzić losy m.in. Juliana, Nurii Monfort oraz wielu innych osób, które stanęły na ich drodze. Dowiadujemy się, dlaczego i dzięki komu ich życie stało się piekłem. I płaczemy razem z nimi.

To jednak nie koniec zachwytów. Autor pokazał nam Barcelonę, zabierając nas w ciemne zaułki, przechadzając się z nami po bulwarach, wchodząc na zadymione klatki schodowe. Z każdej strony możemy wyczuć magię tego miasta, ale i jego ból, biedę i rozpacz. Nikt nie jest bezpieczny, nikt nie może czuć się komfortowo.

Do tego dochodzi język, jakim jest ona napisana. Autor wspaniale bawi się słowem, łącząc je w niebanalne porównania. Ilość wypisanych cytatów, zajęła mi dwie kartki A4.

Nie wiem, czy jeszcze jest ktoś, kto nie przeczytał tej, jakże magicznej pozycji. Jeśli tak, zachęcam do przeczytania, gdyż jak dla mnie jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w swoim życiu.

Napisanie recenzji TAKIEJ książki, nie jest wcale łatwe, choć wydawałoby się, iż nic bardziej banalnego nie mogłoby być. W końcu mamy tu wszystko, miłość, wierność, zdradę, nienawiść, zazdrość, fałsz, pogardę, więc powinno pójść, jak po maśle. A ja siedzę od dwóch dni i rozmyślam nadal i wręcz smakuję każde słowo, które przeczytałam i dochodzę do wniosku, że dla mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moim postanowieniem noworocznym z 2022r. było zacząć czytać ksiązki autorów, których do tej pory nie czytałam, należy do nich m.in. Jacek Łukawski.
Trochę czasu minęło i przyszedł czas na "Odmęt". Zaczęłam czytać i po raz kolejny zadałam sobie pytanie, dlaczego tak długo zwlekałam, a potem przyszła refleksja, że przecież wszystko dzieje się wtedy, kiedy ma się dziać.

Książka mnie zachwyciła. I swoją historią i tempem akcji i jej zawiłościami. Przede wszystkim jednak, najbardziej zachwyciło mnie to, iż nic w niej nie było oczywiste, a autor zgrabnie pociągał nas to w lewą, to w prawą stronę i wodził nieustająco za nos.

Początek wydawał się wręcz banalny. Młody człowiek - Damian Wolczuk, jedzie do Krakowa, w któym zamierza zacząć nowe życie. Zaczyna pracę w jednej z krakowskich gazet, a drzwi ma mu otworzyć bardzo gorący artukuł, na którego wydanie ma może trzy dni. Po tym terminie historia w nim opisana przestanie być aktualna. Do tego kobieta jego życia, boleśnie go zraniła,więc tym bardziej chce wykorzystać swoją szansę. Niestety jego podróż zostaje brutalnie przerwana przez wypadek samochodowy, podczas którego jego auto ulega poważnemu uszkodzeniu i Damian musi pozostać w Chęcinach. Na jego szczęście w pobliżu znajduje się Alicja, która mu z chęcią pomaga. Młoda kobieta, znajduje mu pokój w klasztorze, i tym samym młody dziennikarz, zostaje skazany na małą mieścinę.

Chęciny, mała miejscowość, okazuje się dla niego wcale nie taka nudna i przewidywalna. Wręcz przeciwnie. Z dnia na dzień, dzieje się coraz więcej, a Damian zostaje rzucony w wir wydarzeń. Przede wszystkim, najwazniejsze jest, że odnaleziono wóz, który go potrącił. Jakby było tego mało - wszyscy którzy byli w tym samochodzie....nie żyją, a ich śmierć jest niezwykle tajemnicza.

Śledztwo prowadzi Dariusz Kryński, z którym Damian szybko się zaprzyjaźnia. Przyjaźń ta nie jest bezinteresowna i dziennikarz szybko uzyskuje od Dariusza wszystkie potrzebne mu informacje. Sam zaś oznajmia, iż jest śledzony i boi się o swoje życie. Policjant mu wierzy, ale nie tylko on. Wierzy mu również prokurator Arkadiusz Painer, który miał juz z Damianem do czynienia, wiele lat wcześniej.

Ich drogi zazębiają się, jakby los specjalnie pokierował ich do tej miejscowości, nad którą górują ruiny pięknego zamku, tak aby domknąć wszystkie historie.

Ta książka nie pozwala na nudę. Damian, jako piekielnie inteligenty facet, umiejętnie wszystkimi kieruje - nami również. Raz mamy go za bohatera, raz za jego przeciwieństwo, Innym razem mu współczujemy, a innym nienawidzimy. Emocji nie brakuje, a końcówka książki pokazuje, iż autor jest mistrzem w manipulowaniu nimi. Do tego dochodzi nieustające pytanie, kim jest morderca, który jakby przemyka pod nosem policji i prokuratora, a jednemu Damianowi wydaje się, iż wie kim on jest i jak bardzo jest niebezpieczny.

Pytanie tylko, czy aby na pewno jest to takie oczywiste?????

Moim postanowieniem noworocznym z 2022r. było zacząć czytać ksiązki autorów, których do tej pory nie czytałam, należy do nich m.in. Jacek Łukawski.
Trochę czasu minęło i przyszedł czas na "Odmęt". Zaczęłam czytać i po raz kolejny zadałam sobie pytanie, dlaczego tak długo zwlekałam, a potem przyszła refleksja, że przecież wszystko dzieje się wtedy, kiedy ma się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla kogo jest ta książka??? Dla wszystkich lubiących komedie kryminalne, gdzie trup się ściele, a nieporozumienia gonią nieporozumienia.
Matylda, już licencjonowana pani detektyw, dostaje pierwsze zlecenie. Ma wyśledzić niewiernego męża klientki i udowodnić mu niewierność, a tym samym zdobyć dowody dla sądu. Sam podryw Matylda może udać do..... baaaardzo nieudanych, a do tego obiekt będzie nie tym, który miał być podrywany. Na domiar złego pojawiają się zwłoki, które nie są zwłokami męża, ani... kochanka.Matylda prowadzić swoje śledztwo po swojemu, czyli doprowadzając wszystkich do szaleństwa, swoim tokiem rozumowania i rozmowami ze swoim Alter ego 🤣 Do tego duet Matylda - Mareczek i ...płakałam ze śmiechu. Marecki I Tomczak zmuszeni współpracować z nową panią detektyw nie czują się nazbyt szczęśliwi, choć chyba Tomczakowi wszystko jedno, gdyż i tak głowę ma zaprzątniętą czym innym.
W tej części powróciła stara, świetna @rudnicka.olga , która komedie pomyłek ma opracowaną do perfekcji. Doszedł jeszcze jeden, nowy element w postaci 10 letniej córki, która swoją bystrością i klarownością umysłu, zadziwia nawet rodzicielkę. Polecam na nadchodzące długie wieczory oraz na poprawę humoru😃

Dla kogo jest ta książka??? Dla wszystkich lubiących komedie kryminalne, gdzie trup się ściele, a nieporozumienia gonią nieporozumienia.
Matylda, już licencjonowana pani detektyw, dostaje pierwsze zlecenie. Ma wyśledzić niewiernego męża klientki i udowodnić mu niewierność, a tym samym zdobyć dowody dla sądu. Sam podryw Matylda może udać do..... baaaardzo nieudanych, a do...

więcej Pokaż mimo to