-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant22
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2024-06-04
2024-06-01
Piękna książka między poezją a prozą. Oparta na osobistym doświadczeniu autorki opowieść o odchodzeniu i godzeniu się ze śmiercią, o zderzeniu i współistnieniu natury i człowieczeństwa. O tym czego wielu z nas nie chce dostrzec - że śmierć jest czymś naturalnym, bo człowiek jest częścią natury.
Język książki jest pełen światła, poezji, intensywności, cielesności. Epicki minimalizm.
Piękna książka między poezją a prozą. Oparta na osobistym doświadczeniu autorki opowieść o odchodzeniu i godzeniu się ze śmiercią, o zderzeniu i współistnieniu natury i człowieczeństwa. O tym czego wielu z nas nie chce dostrzec - że śmierć jest czymś naturalnym, bo człowiek jest częścią natury.
Język książki jest pełen światła, poezji, intensywności, cielesności. Epicki...
2024-05-28
To ma być "jeden z najwybitniejszych amerykańskich prozaików"? Zaraz obok Faulknera, Joyce'a i Hemingwaya? No nie sądzę. Opowiadania są nierówne - jedne nie mają zakończenia (Trylobity, Kotlina), innym przydałoby się radykalne skrócenie (Czcigodni zmarli), reszta jest średnia lub tylko niezła. Całość ratują dwa najkrótsze opowiadania - Tak jak musi być i szczególnie Raz jeszcze.
To ma być "jeden z najwybitniejszych amerykańskich prozaików"? Zaraz obok Faulknera, Joyce'a i Hemingwaya? No nie sądzę. Opowiadania są nierówne - jedne nie mają zakończenia (Trylobity, Kotlina), innym przydałoby się radykalne skrócenie (Czcigodni zmarli), reszta jest średnia lub tylko niezła. Całość ratują dwa najkrótsze opowiadania - Tak jak musi być i szczególnie Raz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-26
Cierpienia młodego Ryszarda.
Ciekawy i odważny pomysł na debiut. Wieś z lat 70-tych opisana bez mitologizowania, bez upiększania, bez rozliczania, bez moralizatorstwa. Autorka nie próbuje opowiedzieć nic więcej tylko tę historię. Główny trzon stanowi Rysiek i jego miłość do muzyki. Takie skrzyżowanie Janka Muzykanta z Billym Elliotem. Dla mnie o wiele ciekawsza była opowieść o wiejskiej wspólnocie i o pogrzebowych rytuałach. Tradycja ta już prawie zanikła - nie żegna się zmarłego, nie czuwa się przy nim, nie wyprawia w ostatnią drogę. Nastąpiła "nowoczesność", która odseparowała śmierć od żywych, bo śmierć jest trudna i straszna i lepiej nie mieć z nią na żadnym etapie do czynienia. A najlepiej to żyć wiecznie. I większość się z tym zgodziła zapominając, że przecież śmierć to nieodłączny element życia i to zostało w książce dobrze pokazane.
Moja ocena bierze się z trzech rzeczy. Pierwsza to postać wiecznie samobiczującego się Ryśka. Ja wiem, to dziecko, co chwilę ktoś z rodziny żegna się z tym światem, tatuś nie jest wspierający itd., ale po prostu nie. Nie znoszę takich ludzi, od razu ciśnienie mi skacze. Po drugie mało muzyki w książce, w której ta gra ważną rolę. Aż prosi się o przytoczenie tych żałobnych pieśni. Zdania typu "i Rysiek zaśpiewał" to dla mnie stanowczo za mało. Po trzecie - kompletnie mnie nie poruszyła. Mogłabym ją określić jednym słowem - rzetelna. I to wszystko. Język jest jakiś suchy, bez serca, trochę jak naukowa obserwacja.
Mimo to nie uznaję czasu spędzonego z Wniebogłosem za stracony i mam nadzieję, że Autorka nie poprzestanie na tej jednej książce.
#WyzwanieLC2024 maj
Cierpienia młodego Ryszarda.
Ciekawy i odważny pomysł na debiut. Wieś z lat 70-tych opisana bez mitologizowania, bez upiększania, bez rozliczania, bez moralizatorstwa. Autorka nie próbuje opowiedzieć nic więcej tylko tę historię. Główny trzon stanowi Rysiek i jego miłość do muzyki. Takie skrzyżowanie Janka Muzykanta z Billym Elliotem. Dla mnie o wiele ciekawsza była...
Współpraca barterowa.
Trzecie spotkanie z Kubą Krallem i Ingą Rojczyk. Dla mnie pierwsze. Książka dzieje się w dwóch planach czasowych - obecnie i w 1944 roku. Część współczesna nie do końca przypadła mi do gustu - narracja jest trzecioosobowa, ale Autorka używa też narratora ukrytego (chyba tak to się nazywa) i to rodzi niespójność. Do tego częste powtórzenia już raz ujawnionych informacji (często w tej samej formie), brak pomysłu na inne określenie osoby niż imię i nazwisko, za dużo szczegółów i historycznego dydaktyzmu. Wiem, że Autorka ma wiedzę i chce się nią podzielić, ale jest tego za dużo i miejscami brzmi to sztucznie. Część historyczna to inna bajka - świetnie napisana i wciągająca, odsłaniająca historię Lebensbornu na terenie Połczyna i przyczynek do późniejszych wydarzeń.
Sama intryga jest dobra, Autorka podsuwa różne tropy, ale i wskazówki. Można pogłówkować. Mnie z tego główkowania wyszedł ten sam zabójca co i Autorce, ale powód okazał się inny i jak dla mnie naciągany. Spróbuję napisać to bez spojlerów - sprawca nie mógł wpaść na to, że to Zygmunt, bo go wtedy (sprawcy) tam nie było a i Zygmunt nosił wtedy inne nazwisko. Stwierdzenie, że się domyślił to dla mnie stanowczo za mało.
Pomimo minusów szybko ją przeczytałam i nabrałam ochoty na sprawdzenie poprzednich części - historia dzieje się niejako na moich terenach, ciekawi mnie też, czy taką narrację Autorka i tam stosuje. Natomiast dla czytelników znających Czerwone Jezioro i Dzikie psy, Czarny portret to pozycja obowiązkowa.
Współpraca barterowa.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTrzecie spotkanie z Kubą Krallem i Ingą Rojczyk. Dla mnie pierwsze. Książka dzieje się w dwóch planach czasowych - obecnie i w 1944 roku. Część współczesna nie do końca przypadła mi do gustu - narracja jest trzecioosobowa, ale Autorka używa też narratora ukrytego (chyba tak to się nazywa) i to rodzi niespójność. Do tego częste powtórzenia już raz...