rozwińzwiń

Trylobity. Opowiadania zebrane

Okładka książki Trylobity. Opowiadania zebrane Breece D’J Pancake
Okładka książki Trylobity. Opowiadania zebrane
Breece D’J Pancake Wydawnictwo: Czarne Seria: Opowiadania amerykańskie literatura piękna
216 str. 3 godz. 36 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Opowiadania amerykańskie
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2024-02-07
Data 1. wyd. pol.:
2024-02-07
Liczba stron:
216
Czas czytania
3 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381918350
Tłumacz:
Maciej Świerkocki
Tagi:
opowiadania bieda frustracja literatura amerykańska prowincja przemoc wykluczenie społeczne zbiór opowiadań
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
60 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
84
82

Na półkach:

"Trylobity. Opowiadania zebrane" Breece'a D'J Pancake'a poruszyły mnie zdecydowanie najbardziej z tomów wydanych w serii "Opowiadania amerykańskie".
Zresztą w tym przypadku używanie słowo tom nie pasuje i pasuje równocześnie. Nie pasuje, bo to w sumie niewielka książka, zawierająca 12 krótkich opowiadań. Pasuje, bo ogromny jest ich potencjał emocjonalny i literacki. Nie wiemy niestety, jak rozwinąłby się talent autora, bo to wszystko, co po sobie zostawił (w sensie pisarskim rzecz jasna). Popełnił samobójstwo w 1979 roku, mając 27 lat.
Miejscem akcji wszystkich opowiadań jest Wirginia Zachodnia. Pełno tam pyłu węglowego i ludzi, których współcześnie niektórzy nazwaliby zapewne przegrywami. Nie ma tu jednak mowy o wykluczeniu społecznym, bo cała lokalną społeczność jest taka.
Nie ma tu też miejsca na nadzieję i lepsze kiedyś. To taki rodzaj beznadziei, jaką spotykamy też w powieściach Cormaca McCarthy'ego.
Tę ponurą krainę zamieszkują górnicy pracujący w biedaszybach i farmerzy z trudem wiążący koniec z końcem (a właściwie to nie wiążący). Są też ci, którzy nie mieszczą się w schematach - marzyciele i szaleńczy. Czasem ktoś próbuje się wyrwać z tego zaklętego koła, ale nawet ucieczka/wyjazd na niewiele się zdaje.
Poruszające historie, wyjątkowy język opowieści (brawa także dla tłumacza, Macieja Świerkockiego),niepowtarzalny, brutalny klimat całości sprawiają, że trudno się od tej niewielkiej książki oderwać.
No i żal jest wielki, że ciągi dalsze nie nastąpiły.
Zapraszam na profil Sczytalim na Instagramie!

"Trylobity. Opowiadania zebrane" Breece'a D'J Pancake'a poruszyły mnie zdecydowanie najbardziej z tomów wydanych w serii "Opowiadania amerykańskie".
Zresztą w tym przypadku używanie słowo tom nie pasuje i pasuje równocześnie. Nie pasuje, bo to w sumie niewielka książka, zawierająca 12 krótkich opowiadań. Pasuje, bo ogromny jest ich potencjał emocjonalny i literacki. Nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1758
884

Na półkach:

Chropowatość, zafascynowanie, upadek i cierpienie - to pierwsze skojarzenia związane z tym zbiorem.

Biedna, niewykształcona, ciężko pracująca amerykańska prowincja pije, bije, przegrywa w niemal każdej, a może nawet każdej dziedzinie życia. Ktoś miał dostać stypendium, ktoś chciał uciec do Chicago, ktoś miał trafić na dobrą rodzinę zastępczą. Miał, miało, miała, mógł, mogła, mogło.

Postaci Pancake'a to chyba jednak nie są postaci - to prawdziwi ludzie, wyłaniający się na chwilę z kart opowiadań, po to, by przez chwilę się poskarżyć czy pokazać fragment siebie, a zaraz potem wrócić do uwikłanych, trudnych, naznaczonych ciężką pracą/uzależnieniami/pechem bytów.

Górnicy, ich kochanki gardzące ograniczonym, nudnym życiem jakie wiodą. Pierwszy oficer z holownika szukający bliskości choć w sylwestrową noc (znajduje ją w ramionach 14-latki). Seryjny zabójca, który próbuje usprawiedliwiać się wojenną przeszłością i traumą (niejedną) jaka była jego udziałem.

Cała galeria charakterów utrzymanych w ciemnych odcieniach szarości. Ponura banda. Od bezpłodnej dziewczyny spętanej kazirodczym uczuciem do brata po opiekę jedynaka nad zniedołężniałymi rodzicami. Nie ma nadziei, nie ma oddechu, jest skazanie na życie. Znojne, trudne, niewdzięczne, niewymarzone.

W całej tej czerni myśli i biogramów, w tym ciężarze i braku pocieszenia jest coś co przyciąga uwagę i nie pozwala oderwać się od poszczególnych historii: to talent Autora. Wyczuwalna jest w jego stylu troska i ciekawość losów pojedynczego człowieka, a, być może dzięki temu, nie brnie on w banał, kicz i fałsz.

Przemawia także do mnie także bezczelna młodość Pancake'a, która nie tylko wzmaga zachwyt talentem, ale też zadziwia dojrzałością stylu i formy. W tym wieku takie przemyślenia, konstrukcje, proporcje? Imponujące.

Chropowatość, zafascynowanie, upadek i cierpienie - to pierwsze skojarzenia związane z tym zbiorem.

Biedna, niewykształcona, ciężko pracująca amerykańska prowincja pije, bije, przegrywa w niemal każdej, a może nawet każdej dziedzinie życia. Ktoś miał dostać stypendium, ktoś chciał uciec do Chicago, ktoś miał trafić na dobrą rodzinę zastępczą. Miał, miało, miała, mógł,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1077
630

Na półkach:

Miło widzieć, że seria Opowiadań Amerykańskich rozrasta się. To według mojej wiedzy jedyny tak duży projekt dotyczący krótkich form w Polsce. Jest nie tylko chętnie opiniowany przez rozpoznawalnych dziennikarzy, ale też przede wszystkim kupowany i czytany przez przeciętnych Polaków. Może nie jest to skala Stephena Kinga czy Jo Nesbo, ale jak na zbiory opowiadań naprawdę nie ma się czego wstydzić.

Piątą częścią serii są „Trylobity. Opowiadania zebrane” Breece’a D’J Pancake’a. Autor był do tej pory nieobecny na polskim rynku. Żył krótko, bo zaledwie 27 lat. Pewnie gdyby zamiast pisania zajął się komponowaniem, zajmował by zaszczytne miejsce w Klubie 27, obok Roberta Johnsona, Briana Jonesa, Jimiego Hendrixa, Janis Joplin, Jimiego Morrisona, Kurta Cobaina i Amy Winehouse. Zamiast jednak tego, jego nazwisko zestawia się z Williamem Faulknerem, Jamesem Joycem, Flannery O’Connor, Ernestem Hemingwayem czy Samuelem Beckettem. Zaszczytne grono prawda? Czym sobie na to zasłużył?

Twórczość Breece’a D’J Pancake’a można podsumować jako chęć realistycznego przedstawienia życia na amerykańskiej prowincji, ze szczególnym uwzględnieniem Wirginii Zachodniej, gdzie autor dorastał. Miejsca akcji poszczególnych tekstów emanują ponurą atmosferą. To zapomniane przez Boga miasteczka, gdzie życie toczy się w rytmie upadku, a każdy dzień jest walką o przetrwanie. Nawet natura staje się tu wrogiem, mrocznym i nieprzewidywalnym żywiołem.

Świat przedstawiony obrazuje ludzi na skraju ubóstwa, rozpaczy i walki o przetrwanie. Bohaterowie opowiadań są uwięzieni w beznadziejnych sytuacjach, przepełnieni frustracją i poczuciem bezsilności. Bywają brutalni, zdesperowani, często pragnąc uciec z jedynego znanego im miejsca. Mimo tej okrutnej rzeczywistości z opowiadań przebija tlące się gdzieś głęboko piękno. To kruche momenty ludzkiej życzliwości, nieoczekiwane przebłyski nadziei i siła ducha, które każą walczyć pomimo przeciwności losu.

Podoba mi się, że Pancake nie osądza swoich bohaterów. Daje im głos, pozwala opowiedzieć o tragediach, pragnieniach i lękach. To historie ludzi zepchniętych na margines społeczeństwa, których nikt nie chce słuchać. Ich słowa i czyny można czytać jako obraz dawnych czasów, ale też jak ostrzeżenie przed upadkiem wartości i moralnym rozpadem Ameryki. To gorzki szept sprzeciwu wobec obojętności i wykluczenia.

Styl Pancake'a jest integralną częścią jego twórczości, odgrywając kluczową rolę w budowaniu atmosfery, charakterystyce bohaterów i kreowaniu świata przedstawionego. Autor używa prostego, kolokwialnego języka, często zbliżonego do gwary mieszkańców Wirginii Zachodniej. Ten język jest pozbawiony ozdobników, surowy i bezpośredni, co odzwierciedla brutalną rzeczywistość życia bohaterów. Pisarz powtarza słowa i frazy, tworząc rytmiczną, hipnotyzującą prozę. Ten zabieg wzmacnia napięcie i potęguje wrażenie monotonii życia w prowincjonalnym miasteczku. Głównie z tego względu jego twórczość doceniali Cormac McCarthy i Donald Ray Pollock

Lektura „Trylobitów. Opowiadań zebranych” oczyszcza niczym katharsis. Zmusza do konfrontacji z mroczną stroną ludzkiej natury i brutalną rzeczywistością życia na prowincji. Nie daje łatwych odpowiedzi, ale każe stawiać ważne pytania o sens życia i kondycję współczesnego człowieka. Świetna książka, która nie została jednak odpowiednio przygotowana. Język wygląda momentami na dość toporny, dopowiedziany, co każe mi przypuszczać, że nie wszystko na etapie tłumaczenia poszło prawidłowo.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2024/03/recenzja-trylobity-opowiadania-zebrane.html

Miło widzieć, że seria Opowiadań Amerykańskich rozrasta się. To według mojej wiedzy jedyny tak duży projekt dotyczący krótkich form w Polsce. Jest nie tylko chętnie opiniowany przez rozpoznawalnych dziennikarzy, ale też przede wszystkim kupowany i czytany przez przeciętnych Polaków. Może nie jest to skala Stephena Kinga czy Jo Nesbo, ale jak na zbiory opowiadań naprawdę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6
6

Na półkach: ,

Opowiadania Pancake’a burzą obraz amerykańskiego snu. To brudne realia życia klasy robotniczej, które pozwalają nam przejrzeć się w nich.

Spotykamy tu robotników, outsiderów i postaci z marginesu społecznego. Poznajemy ich trudy życia - pełne smutku, bólu, porażek i zawodów, które Pancake pozostawia bez żadnego komentarza. To surowy materiał do własnej analizy.

Nie ma tu zbędnego moralizatorstwa, za to jest realizm i oszczędna narracja, uboga w epitety, lecz bogata w empatię. Bo autor zdaje się dobrze znać bohaterów swoich opowiadań, być może był jednym z nich - nasuwa się to zwłaszcza gdy wspomnimy jego tragiczne życie zakończone samobójczą śmiercią w młodym wieku.

„Niebo wygląda jak powleczone błonką. Bijący z góry upał przepala sól na mojej skórze, która mocno się ściąga. Zapuszczam motor półciężarówki, jadę na zachód drogą wybudowaną w wyschłym korycie rzeki Teays. Wokół ciągnie się rozległą, żyzna, aluwialna ziemia, a wzgórza po obu stronach są otoczone przez żółte jakby fale, których słońce nie jest w stanie wypalić.”

Mamy tu surowy krajobraz górzystej Wirginii Zachodniej, gdzie przeważają górnicze miasteczka i niszczejące gospodarstwa z mieszkańcami, którzy nigdy nie wyjechali poza granice stanu, a życie toczy się smętnie zazwyczaj przy puszce piwie, wśród dymu papierosowego i niespełnionych marzeń.

12 krótkich opowiadań - niezwykłych, przenikliwych, niedopowiedzianych do końca, przejmujących. O ludzkich duszach, o których zapomniano, a jedynymi bacznymi obserwatorami ich życia są nocne zwierzęta. Jak dla mnie to proza kompletna, głęboka, egzystencjalna.

„Bo brzemię zawsze zostaje na swoim miejscu - wystarczy tylko popatrzeć na człowieka, żeby od razu posłał ci takie spojrzenie, jak gdyby był wcielonym Gniewem Boga”

Opowiadania Pancake’a burzą obraz amerykańskiego snu. To brudne realia życia klasy robotniczej, które pozwalają nam przejrzeć się w nich.

Spotykamy tu robotników, outsiderów i postaci z marginesu społecznego. Poznajemy ich trudy życia - pełne smutku, bólu, porażek i zawodów, które Pancake pozostawia bez żadnego komentarza. To surowy materiał do własnej analizy.

Nie ma tu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1103
407

Na półkach: ,

„Przygarbiony Buddy, klęczący w szybie o szerokości trzech stóp, zatracił się w rytmie kopalnianej roboty - w blasku węgla i piaskowca, oświetlanych jego czołówką: uderz, podnieś, wysyp. To miejsce w niczym nie przypominało prawdziwej kopalni, nie było tutaj głębokich runęli ani specjalnych wind transportujących górników do pracy i z powrotem na powierzchni, tylko: uderz, podnieś, wysyp i pobłyski świateł szychtowych czołówek. W szybkim roboczym rytmie Buddy wspominał, jak kiedyś ojciec opuścił go do studni: dawno temu, latem, dotykał chłodnych, ocembrowanych ścian, wyczuwał wilgotne powietrze bijące z wody na dole i słyszał, jak w kręgu błękitu ponad jego głową trzeszczy blok. Blaszane wiadro ograniczało ruchy jego nóżek i zaczął płakać. Ojciec wciągnął go na powierzchnie.
-Tak to wygląda u nas w kopalni. - Zaśmiał się, niosąc Buddy’ego do domu.”

Kolejna pozycja w serii opowiadań amerykańskich nie zawodzi. To, co dodatkowo ujmuje, to tragiczne losy samego autora, który odebrał sobie życie w wieku zaledwie 26 lat, a nam dane jest czytać ten jedyny zbiór jego opowiadań. Przeczytawszy, czytelnik ma ochotę wiecznie wracać do tego surowego krajobrazu ludzkich losów, który stworzył Pancake. Autor zaprasza nas do Wirginii Zachodniej, gdzie wszystko ocieka bólem, smutkiem, brakiem spełnienia i porażkami losu, jakie niesie życie w mieścinach bez perspektyw.

Pancake zapuszcza sondę w bebechy Ameryki dalekiej od marzeń o spełnieniu amerykańskiego snu. Przyjrzymy się życiu kopalni, wykolejeńców, outsiderów. Ma się wrażenie, że surowość krajobrazu, zimowa aura i górnicze tereny odcisnęły się na bohaterach, co dowodzi jak wnikliwie autor współodczuwał z bohaterami, których stworzył. Wierzę każdemu jego opowiadaniu. Tutaj wszyscy „przez cały rok zaciskają zęby, popadają w alkoholizm, trochę grają w bilard albo na flipperach, tankują samochody innym, kelnerują, dymają mewki albo robią za przynętę dla pedałów i nie cierpią swojej pracy.” Tutaj wszyscy są dla siebie obcy i nie ma opowiadania, które by dobitnie tego nie zobrazowało.

W posłowiu przytoczone są słowa Willi Cather, która świetnie pisała o latach pionierskich. Cather powiedziała kiedyś, że pisarz pisze najlepiej, gdy porusza się po dobrze sobie znanym gruncie i pośród takich postaci, które obdarza sympatią i współczuciem. W „Trylobitach” czuć na każdej stronie, że Pancake zna, czuje i zapewne przeżył wszystko, co opisuje. Robiąc to jednocześnie językiem najlepszych opowieści, snutych na ganku o zachodzie słońca, od których nie da się oderwać.



tłum. Maciej Świerkocki

„Przygarbiony Buddy, klęczący w szybie o szerokości trzech stóp, zatracił się w rytmie kopalnianej roboty - w blasku węgla i piaskowca, oświetlanych jego czołówką: uderz, podnieś, wysyp. To miejsce w niczym nie przypominało prawdziwej kopalni, nie było tutaj głębokich runęli ani specjalnych wind transportujących górników do pracy i z powrotem na powierzchni, tylko: uderz,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
291
226

Na półkach:

12 krótkich opowiadań. Prawdziwych, bolesnych, przejmujących, rozpaczliwie żywych w swoich kalekich, biednych światach. Jedyna rzecz jaką młody autor zdążył napisać, nim popełnił samobójstwo.

12 krótkich opowiadań. Prawdziwych, bolesnych, przejmujących, rozpaczliwie żywych w swoich kalekich, biednych światach. Jedyna rzecz jaką młody autor zdążył napisać, nim popełnił samobójstwo.

Pokaż mimo to

avatar
32
8

Na półkach: , ,

„Bo brzemię zawsze zostaje na swoim miejscu - wystarczy tylko popatrzeć na człowieka żeby od razu posłał ci takie spojrzenie, jak gdyby był wcielonym Gniewem Boga”.

Breece DJ Pancake zostawił po swoim krótkim życiu dwanaście skamieniałości, które odnalezione na kilka wieczorów wchodzą w układ nerwowy, krew i umysł czytelnika zostając jak w „Pokoju na zawsze”.

Niezwykła i poetycka sieć widm, przenikających się przeszłości i przyszłości; mgieł ciętych promieniami słońca nad wzgórzami.
Ci, którzy wyjechali i ślad po nich zaginął i Ci którzy zostali i dotknęła ich ręka zbawienia, wciąż żyjąc marzeniami osnutymi pyłem, dymem papierosowym i smarem. Zwierzęta podążające śladami ludzi, nocami bacznie ich obserwujące, tysiącami kropeczek w ciemności z rajgrasów.

Autor trwa przy swoich bohaterach, którzy są jak powiewy wiatru; niedopowiedziane szepty, zerwane połączenia telefoniczne; oddając głos dolnej warstwie społecznej, marginesowi, bo tam odbywa się niezwykle ciche a najgłośniej dobijające się uwagi pisarza życie.

Pancake zamknął mnie w tych historiach jak w cichej modlitwie. Piękne a jednocześnie brutalne opisy, poranionych ludzkich dusz i ciał. Można zostać i można wyjechać, ale brzemię zostaje w głowie. A i tak „zmiecie nas wiatr”.

Proza wybitna, oszczędna i bez zbędnych fajerwerków. Zdecydowanie zostaje w tych opowiadaniach na zawsze, bo jeśli pisać - to właśnie tak i o tym czego nie widać, nie słychać a jest najbliżej nas.

„Bo brzemię zawsze zostaje na swoim miejscu - wystarczy tylko popatrzeć na człowieka żeby od razu posłał ci takie spojrzenie, jak gdyby był wcielonym Gniewem Boga”.

Breece DJ Pancake zostawił po swoim krótkim życiu dwanaście skamieniałości, które odnalezione na kilka wieczorów wchodzą w układ nerwowy, krew i umysł czytelnika zostając jak w „Pokoju na zawsze”.

Niezwykła i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
955
868

Na półkach:

Breece D'J Pancake, a właściwie to Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik),a dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdzie w 1977 roku opublikowano jego opowiadanie, „Trilobites”. Autorowi się to z jakiegoś powodu spodobało, więc postanowił nie poprawiać.
Pancake w wieku około dwudziestu lat przeszedł na katolicyzm, przyjmując imię John; popełnił samobójstwo gdy miał dwadzieścia sześć-siedem lat. Powody nie zostały nigdy do końca rozpoznane, ale spekulacje i plotki mówiły o problemach z ojcem alkoholikiem oraz tragicznej śmierci bliskiego przyjaciela w koszmarnym wypadku samochodowym.
D'J studiował kreatywne pisanie na Uniwersytecie w Wirginii, pracował jako nauczyciel języka angielskiego. Był laureatem Nagrody Literackiej Stowarzyszenia im. Thomasa Jeffersona przyznawanej przez tenże Uniwersytet. W czasie swojego krótkiego życia opublikował w czasopismach zaledwie sześć opowiadań.

„Trylobity” – jedyna książka Pancake’a, to zbiór opowiadań, których akcja dzieje się zwykle w Wirginii Zachodniej w drugiej połowie dwudziestego wieku. Składają się na niego następujące utwory:
„Trylobity”,
„Kotlina”,
„Pokój na zawsze”,
„Łowcy lisów”,
„Raz jeszcze”,
„Skaza”,
„Zabijaka”,
„Czcigodni zmarli”,
„Tak jak musi być”,
„Pierwszy dzień zimy”,
„Jak zostałem zbawiony”,
„Suche drzewo”.

Bohaterami opowiadań są biedni, prości, niewykształceni, nawet prymitywni, górnicy, rolnicy, niedoszli mechanicy. Motywem wspólnym utworów jest beznadzieja i wieczna przegrana. Brak nadziei na zmianę na lepsze, na jakąkolwiek lepszą przyszłość; koszmarnie przegrane życie. Ci ludzie chyba polubili tę swoją beznadzieję, narzekają na nią, cierpią, ale nie są zdolni do żadnej zmiany. Jeśli nawet któryś z nich wyrwie się z zaklętego kręgu wiecznej przegranej i marazmu, to… w końcu i tak wraca na stare śmieci, do znajomej beznadziei. Fragment opowiadania „Jak zostałem zbawiony”:

"Chester był sprytniejszy niż inni mu podobni porąbańcy, bo zdążył się wycofać, zanim się wszystko zesrało. Popełnił jednak dwa błędy: pierwszy polegał na tym, że odniósł sukces, a drugi na tym, że wrócił. Nie są to błędy typowe dla Amerykanina, takie jak picie, ćpanie, ruchanie ludzi w dupę albo nadstawianie do ruchania własnej, ponieważ Rock Camp w stanie Wirginia Zachodnia nie jest typowym amerykańskim miasteczkiem, gdzie takie błędy się rodzą, i nie jest również typową górską dziurą"*.

Opowiadania zwykle nie zawierają żadnej puenty, kończą się po prostu nijak, a może właśnie w ogóle się nie kończą. To jakby migawka, rzut oka na kilka godzin lub dni z beznadziejnego życia jakichś osób.
W „Zabijace” Skeevy bije się na pięści z Gibsonem. Opowiadanie kończy się w środku walki, więc nie wiadomo, który z nich ją wygrał i zdobył dwieście dolarów nagrody. Najwyraźniej, nie to jest ważne. Bez względu na wynik bijatyki czy pojedynku, obaj wydają się przegrani.

Świetny warsztat, ale lektura „Trylobitów” Pancake’a wydała mi się przygnębiająca.
Przypominają mi te opowiadania „Elegię dla bidoków” Jamesa Davida Vance’a oraz utwory Erskine Caldwella: „Blisko domu”, „Poletko Pana Boga”, „Sługa boży”.





---
*„Trylobity”, Breece D'J Pancake, przekład Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2024, e-book, konwersja i produkcja e-booka: d2d.pl.

Breece D'J Pancake, a właściwie to Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik),a dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdzie w 1977 roku opublikowano jego opowiadanie, „Trilobites”. Autorowi się to z jakiegoś powodu spodobało, więc postanowił nie poprawiać.
Pancake w wieku około dwudziestu lat przeszedł na katolicyzm, przyjmując imię John;...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1132
958

Na półkach: , ,

To są opowiadania wybitne. Ich intensywność, koronkowa konstrukcja, portrety bohaterów, język, mistrzowskie niedopowiedzenia, wszystko to sprawia, że wchodzimy bardzo głęboko w ludzkie dusze. Bohaterami tych opowiadań są osoby ze społeczności, które zawsze, niezależnie od władzy i systemów politycznych, były i są na marginesie. Górnicze miasteczka, podupadające gospodarstwa, stacje benzynowe, po których hula wiatr jak na obrazach Hoppera. Osoby, które urodziły się tu i tu umrą, jedynie jeden z bohaterów wyrywa się do miasta, ale czy dobrze to się kończy?
Breese D'J Pankace doskonale panował nad materią. Proporcja między tym, co powiedziane i co niedopowiedziane, jest zachwycająca. Opowiadania, mimo, że są krótkie, wymagają skupienia uwagi, a ja niektóre czytałam po kilka razy, żeby wgryźć się w historię i zrozumieć bohatera.
Zaprawdę wielka to była frajda czytać opowiadania z tomu „Trylobity”. Obcowanie z pisarzem niemal doskonałym; obcowanie z tekstem, który nie chce do końca odkryć swoich sekretów. Jest jak cukierek zawinięty w kilka warstw papierków. Samo odwijanie to czysta przyjemność. Wszystkie historie, opisane w zaledwie 12 opowiadaniach, są głęboko poruszające, pokazujące tragizm ludzkiego losu, fatum… czegoś nieuniknionego, co wisi nad bohaterami.
Głęboko egzystencjalna proza. Zapierająca dech w piersiach. Wspaniała, po prostu.

To są opowiadania wybitne. Ich intensywność, koronkowa konstrukcja, portrety bohaterów, język, mistrzowskie niedopowiedzenia, wszystko to sprawia, że wchodzimy bardzo głęboko w ludzkie dusze. Bohaterami tych opowiadań są osoby ze społeczności, które zawsze, niezależnie od władzy i systemów politycznych, były i są na marginesie. Górnicze miasteczka, podupadające...

więcej Pokaż mimo to

avatar
146
120

Na półkach:

Seria Opowiadań Amerykańskich zdecydowanie nie buduje wizji słodkiego amerykańskiego snu. Książki w tej serii w głównej mierze skupiają się na codzienności ludzi, którzy dotychczas otrzymywali niewiele uwagi. Tak też jest z “Trylobitami”, gdzie w dwunastu opowiadaniach obserwujemy życie mieszkańców Wirginii Zachodniej.

W znacznej części głównymi postaciami są mężczyźni. Ich kreacja dodatkowo wzmaga w nas skrajne emocje. Niektóre z przedstawionych przez autora postaci, lubi wchodzić w inne wcielenia, chcieliby poczuć się kimś innym, kimś lepszym, być silniejsi. Jednak większość bohaterów opowiadań z reguły stara się akceptować swoje życie, niezależnie jakie ono jest.

Te opowiadania przede wszystkim burzą idealny obraz Ameryki i pokazują życie bohaterów od zupełnie innej, niż dotychczas strony. W opowiadaniach czuć każdą ułomność, brud, porażkę i wszystko to co może być codziennością dla wielu. Może właśnie dlatego cała seria jest tak fascynująca, ponieważ opowiadania są głosem zwykłych ludzi, którzy przelewają swoje emocje. Ci ludzie są zahartowani przez trudy życia, tkwią w kręgach z których być może chcieliby się wydostać, ale jest to dla nich zbyt trudne.

“Trylobity” są przede wszystkim niezwykle autentyczne, autor w pełni oddaje klimat Wirginii Zachodniej i jej mieszkańców. Jego bohaterowie nie są idealni, mogą budzić naszą niechęć. Prostota formy, jak i treści sprawia, że książka może być naprawdę przyjemna w odbiorze. Surowe otoczenie dodatkowo potęguje wszystkie emocje i sprawia, ze skupiamy się na poznawaniu specyfiki regionu.

“Noszę blizny tam gdzie rozerwałem skórę, mocując pług albo może bronę talerzową do traktora – wyglądają jak blizny mojego ojca”

Dodatkowym elementem przyciągającym do tego zbioru jest niewątpliwie historia Breece D’J Pancake’a. Jest to bowiem jego jedyne dzieło, jedyna cząstka która po nim pozostała. Dlatego też z racji, że jest to jego jedyny zbiór, pozostaje nam wiele do domysłu. Sam Pancake urodził się i mieszkał w Wirginii, co dodaje jego opowiadaniom jeszcze większej autentyczności.

Seria Opowiadań Amerykańskich zdecydowanie nie buduje wizji słodkiego amerykańskiego snu. Książki w tej serii w głównej mierze skupiają się na codzienności ludzi, którzy dotychczas otrzymywali niewiele uwagi. Tak też jest z “Trylobitami”, gdzie w dwunastu opowiadaniach obserwujemy życie mieszkańców Wirginii Zachodniej.

W znacznej części głównymi postaciami są mężczyźni....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    207
  • Przeczytane
    64
  • Posiadam
    21
  • Teraz czytam
    7
  • 2024
    6
  • Legimi
    4
  • Ebook
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • Przeczytane 2024
    2
  • Ulubione
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Trylobity. Opowiadania zebrane


Podobne książki

Przeczytaj także