Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Współpraca barterowa.
Trzecie spotkanie z Kubą Krallem i Ingą Rojczyk. Dla mnie pierwsze. Książka dzieje się w dwóch planach czasowych - obecnie i w 1944 roku. Część współczesna nie do końca przypadła mi do gustu - narracja jest trzecioosobowa, ale Autorka używa też narratora ukrytego (chyba tak to się nazywa) i to rodzi niespójność. Do tego częste powtórzenia już raz ujawnionych informacji (często w tej samej formie), brak pomysłu na inne określenie osoby niż imię i nazwisko, za dużo szczegółów i historycznego dydaktyzmu. Wiem, że Autorka ma wiedzę i chce się nią podzielić, ale jest tego za dużo i miejscami brzmi to sztucznie. Część historyczna to inna bajka - świetnie napisana i wciągająca, odsłaniająca historię Lebensbornu na terenie Połczyna i przyczynek do późniejszych wydarzeń.
Sama intryga jest dobra, Autorka podsuwa różne tropy, ale i wskazówki. Można pogłówkować. Mnie z tego główkowania wyszedł ten sam zabójca co i Autorce, ale powód okazał się inny i jak dla mnie naciągany. Spróbuję napisać to bez spojlerów - sprawca nie mógł wpaść na to, że to Zygmunt, bo go wtedy (sprawcy) tam nie było a i Zygmunt nosił wtedy inne nazwisko. Stwierdzenie, że się domyślił to dla mnie stanowczo za mało.
Pomimo minusów szybko ją przeczytałam i nabrałam ochoty na sprawdzenie poprzednich części - historia dzieje się niejako na moich terenach, ciekawi mnie też, czy taką narrację Autorka i tam stosuje. Natomiast dla czytelników znających Czerwone Jezioro i Dzikie psy, Czarny portret to pozycja obowiązkowa.

Współpraca barterowa.
Trzecie spotkanie z Kubą Krallem i Ingą Rojczyk. Dla mnie pierwsze. Książka dzieje się w dwóch planach czasowych - obecnie i w 1944 roku. Część współczesna nie do końca przypadła mi do gustu - narracja jest trzecioosobowa, ale Autorka używa też narratora ukrytego (chyba tak to się nazywa) i to rodzi niespójność. Do tego częste powtórzenia już raz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piękna książka między poezją a prozą. Oparta na osobistym doświadczeniu autorki opowieść o odchodzeniu i godzeniu się ze śmiercią, o zderzeniu i współistnieniu natury i człowieczeństwa. O tym czego wielu z nas nie chce dostrzec - że śmierć jest czymś naturalnym, bo człowiek jest częścią natury.
Język książki jest pełen światła, poezji, intensywności, cielesności. Epicki minimalizm.

Piękna książka między poezją a prozą. Oparta na osobistym doświadczeniu autorki opowieść o odchodzeniu i godzeniu się ze śmiercią, o zderzeniu i współistnieniu natury i człowieczeństwa. O tym czego wielu z nas nie chce dostrzec - że śmierć jest czymś naturalnym, bo człowiek jest częścią natury.
Język książki jest pełen światła, poezji, intensywności, cielesności. Epicki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To ma być "jeden z najwybitniejszych amerykańskich prozaików"? Zaraz obok Faulknera, Joyce'a i Hemingwaya? No nie sądzę. Opowiadania są nierówne - jedne nie mają zakończenia (Trylobity, Kotlina), innym przydałoby się radykalne skrócenie (Czcigodni zmarli), reszta jest średnia lub tylko niezła. Całość ratują dwa najkrótsze opowiadania - Tak jak musi być i szczególnie Raz jeszcze.

To ma być "jeden z najwybitniejszych amerykańskich prozaików"? Zaraz obok Faulknera, Joyce'a i Hemingwaya? No nie sądzę. Opowiadania są nierówne - jedne nie mają zakończenia (Trylobity, Kotlina), innym przydałoby się radykalne skrócenie (Czcigodni zmarli), reszta jest średnia lub tylko niezła. Całość ratują dwa najkrótsze opowiadania - Tak jak musi być i szczególnie Raz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cierpienia młodego Ryszarda.
Ciekawy i odważny pomysł na debiut. Wieś z lat 70-tych opisana bez mitologizowania, bez upiększania, bez rozliczania, bez moralizatorstwa. Autorka nie próbuje opowiedzieć nic więcej tylko tę historię. Główny trzon stanowi Rysiek i jego miłość do muzyki. Takie skrzyżowanie Janka Muzykanta z Billym Elliotem. Dla mnie o wiele ciekawsza była opowieść o wiejskiej wspólnocie i o pogrzebowych rytuałach. Tradycja ta już prawie zanikła - nie żegna się zmarłego, nie czuwa się przy nim, nie wyprawia w ostatnią drogę. Nastąpiła "nowoczesność", która odseparowała śmierć od żywych, bo śmierć jest trudna i straszna i lepiej nie mieć z nią na żadnym etapie do czynienia. A najlepiej to żyć wiecznie. I większość się z tym zgodziła zapominając, że przecież śmierć to nieodłączny element życia i to zostało w książce dobrze pokazane.
Moja ocena bierze się z trzech rzeczy. Pierwsza to postać wiecznie samobiczującego się Ryśka. Ja wiem, to dziecko, co chwilę ktoś z rodziny żegna się z tym światem, tatuś nie jest wspierający itd., ale po prostu nie. Nie znoszę takich ludzi, od razu ciśnienie mi skacze. Po drugie mało muzyki w książce, w której ta gra ważną rolę. Aż prosi się o przytoczenie tych żałobnych pieśni. Zdania typu "i Rysiek zaśpiewał" to dla mnie stanowczo za mało. Po trzecie - kompletnie mnie nie poruszyła. Mogłabym ją określić jednym słowem - rzetelna. I to wszystko. Język jest jakiś suchy, bez serca, trochę jak naukowa obserwacja.
Mimo to nie uznaję czasu spędzonego z Wniebogłosem za stracony i mam nadzieję, że Autorka nie poprzestanie na tej jednej książce.
#WyzwanieLC2024 maj

Cierpienia młodego Ryszarda.
Ciekawy i odważny pomysł na debiut. Wieś z lat 70-tych opisana bez mitologizowania, bez upiększania, bez rozliczania, bez moralizatorstwa. Autorka nie próbuje opowiedzieć nic więcej tylko tę historię. Główny trzon stanowi Rysiek i jego miłość do muzyki. Takie skrzyżowanie Janka Muzykanta z Billym Elliotem. Dla mnie o wiele ciekawsza była...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Werze umarł mąż. Wera musi przygotować pogrzeb i stypę. I buty dla nieboszczyka, o które najtrudniej. Wera wyrusza w miasto.
W trakcie tej odysei poznajemy jej życie, o którym Wera opowiada nie przebierając w słowach, bez czułości, bez nostalgii. Ale tylko pozornie, bo co chwilę, mimochodem, spod tego pancerza gruboskórności jaki Wera nosi, wyrwie się wspomnienie o ojcu, o Zośce, o powodzie zawrotów głowy. Wera jest twarda, bo musi. Dobre czasy dawno się skończyły, teraz Wera jest samotna, żyje na granicy nędzy i zmiany na lepsze raczej nie będzie.
Bardzo dobra książka. Napisana skondensowanym i pozbawionym ozdobników językiem. Daleko jej od kocykowej literatury, bo pokazuje paskudną rzeczywistość wielu starszych ludzi, których codziennie mijamy i których mamy gdzieś, bez najmniejszej refleksji, że za kilkanaście/kilkadziesiąt lat sami tak możemy skończyć. Że niby długo. Wcale nie, szybko zleci.
#WyzwanieLC2024 maj

Werze umarł mąż. Wera musi przygotować pogrzeb i stypę. I buty dla nieboszczyka, o które najtrudniej. Wera wyrusza w miasto.
W trakcie tej odysei poznajemy jej życie, o którym Wera opowiada nie przebierając w słowach, bez czułości, bez nostalgii. Ale tylko pozornie, bo co chwilę, mimochodem, spod tego pancerza gruboskórności jaki Wera nosi, wyrwie się wspomnienie o ojcu, o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Powinno się zmienić tytuł na Potop, bo autor leje wodę szerokim strumieniem. Jaka grafomania! Jak on nie ma nic do powiedzenia! To pewnie stąd te rozmowy wypełnione informacjami co i kto obejrzał/przeczytał, gorzkie żale pisarzy i wydawców, tabloidowe newsy niemal z każdej dziedziny, kilka stron czatu i opowieści o pseudonimach literackich. I żeby to jeszcze miało jakieś znaczenie dla fabuły, ale nie ma. Pełno nieistotnych szczegółów, szczególików, bezsensownych postaci pojawiających się znikąd i zaraz tam znikających itd. A intryga? Błagam...
Ludzie!!! Jakim cudem to coś ma ocenę 7?! No, chociaż z jednego (znowu nieistotnego wątku) możnaby się domyślać...
Tyle mojego, że nie wydałam ani złotówki na tę książkę tylko ją wygrałam. Nie wiem co z nią zrobić - wyrzucić nie wyrzucę, do biblioteki oddać i wstyd i nie fair w stosunku do potencjalnych czytelników... Chyba schowam gdzieś z tyłu półki na wieczne zapomnienie.

Powinno się zmienić tytuł na Potop, bo autor leje wodę szerokim strumieniem. Jaka grafomania! Jak on nie ma nic do powiedzenia! To pewnie stąd te rozmowy wypełnione informacjami co i kto obejrzał/przeczytał, gorzkie żale pisarzy i wydawców, tabloidowe newsy niemal z każdej dziedziny, kilka stron czatu i opowieści o pseudonimach literackich. I żeby to jeszcze miało jakieś...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo ładnie wydane miałkie opowiadanko.

Bardzo ładnie wydane miałkie opowiadanko.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Schematyczna, jakby pisana w Excelu. Cobena stać na więcej. Do tego nie mogę się pozbyć wrażenia, że jeden z wątków, szczególnie wizytę Eleny w biurze adopcyjnym, gdzieś już widziałam. W filmie? Serialu? Męczy mnie to.

Schematyczna, jakby pisana w Excelu. Cobena stać na więcej. Do tego nie mogę się pozbyć wrażenia, że jeden z wątków, szczególnie wizytę Eleny w biurze adopcyjnym, gdzieś już widziałam. W filmie? Serialu? Męczy mnie to.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mówiąc w skrócie: wiozła, wiozła i nie dowiozła. Całkiem przyzwoity początek, szczególnie jeśli chodzi o pobudzające apetyt opisy konkursowych dni, ale z czasem wszystko robi się zbyt pospieszne i proste. Ginie ten co miał zginąć, ukarany jest ten co miał być ukarany i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Nie do końca sprawdził się też "podział na głosy" zwłaszcza w przypadku Petera i Pradyumna - czuć, że pisała to kobieta. Wydaje mi się, że zabrakło tu porządnej opieki redaktorskiej, ale ponieważ to debiut, to niech będzie, że to niezłe czytadło.

Mówiąc w skrócie: wiozła, wiozła i nie dowiozła. Całkiem przyzwoity początek, szczególnie jeśli chodzi o pobudzające apetyt opisy konkursowych dni, ale z czasem wszystko robi się zbyt pospieszne i proste. Ginie ten co miał zginąć, ukarany jest ten co miał być ukarany i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Nie do końca sprawdził się też "podział na głosy" zwłaszcza w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moje pierwsze spotkanie z Willingham i raczej nie ostatnie. W przeciwieństwie do wielu innych głosów, najbardziej podobała mi się pierwsza część książki, kiedy historia mogła potoczyć się w różne strony i kiedy opisywała Isabelle tkwiącą w mrocznej niewiedzy i niepewności. Im bliżej końca mój entuzjazm słabł a zakończenie, które jest logiczne i konsekwentnie wynikało z treści, lekko mnie rozczarowało. Jak dla mnie trochę zbyt "ku pokrzepieniu serc", ale jestem trochę skrzywiona i to pewnie dlatego.

Moje pierwsze spotkanie z Willingham i raczej nie ostatnie. W przeciwieństwie do wielu innych głosów, najbardziej podobała mi się pierwsza część książki, kiedy historia mogła potoczyć się w różne strony i kiedy opisywała Isabelle tkwiącą w mrocznej niewiedzy i niepewności. Im bliżej końca mój entuzjazm słabł a zakończenie, które jest logiczne i konsekwentnie wynikało z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Znakomite, hipnotyzujące opowiadania, w których bohaterowie muszą nagle zmierzyć się z czymś zupełnie nieoczekiwanym. Prosty, sugestywny język, bez wodolejstwa, bez niepotrzebnych zdań. Sporo czarnego humoru i makabry, ale bez epatowania. Mini horrory/thrillery bez oczywistego zakończenia - to, w którą, stronę po końcowej kropce potoczy się akcja, zależy od czytelnika.

Znakomite, hipnotyzujące opowiadania, w których bohaterowie muszą nagle zmierzyć się z czymś zupełnie nieoczekiwanym. Prosty, sugestywny język, bez wodolejstwa, bez niepotrzebnych zdań. Sporo czarnego humoru i makabry, ale bez epatowania. Mini horrory/thrillery bez oczywistego zakończenia - to, w którą, stronę po końcowej kropce potoczy się akcja, zależy od czytelnika.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niespełna 140 stron a treści i interpretacji wiele, zależnie od wrażliwości czytelnika. Macierzyństwo, ekologia, śmierć w klimacie thrillera a wręcz horroru z dużą dawką metafizyki, a także smutna konstatacja, że w obliczu życiowej katastrofy człowiek (Amanda) zostaje sam. Nikt, żaden człowiek czy instytucja mu nie pomoże.
Tytułowa bezpieczna odległość to niewidzialna nić łącząca matkę z dzieckiem, odległość, która daje, często złudne, poczucie, że dziecku nic się nie stanie. To też opowieść o nigdy nie opuszczającym lęku kiedy dziecko przekracza tę strefę bezpieczeństwa.
Doskonały przykład, że świetny pisarz może na tak niewielu stronach zmieścić tak wiele fantastycznej treści.
Mniej znaczy więcej.

Niespełna 140 stron a treści i interpretacji wiele, zależnie od wrażliwości czytelnika. Macierzyństwo, ekologia, śmierć w klimacie thrillera a wręcz horroru z dużą dawką metafizyki, a także smutna konstatacja, że w obliczu życiowej katastrofy człowiek (Amanda) zostaje sam. Nikt, żaden człowiek czy instytucja mu nie pomoże.
Tytułowa bezpieczna odległość to niewidzialna nić...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Anthony Broadwater skazany za gwałt na Sebold został oczyszczony z zarzutów i otrzymał (marne) odszkodowanie.

Anthony Broadwater skazany za gwałt na Sebold został oczyszczony z zarzutów i otrzymał (marne) odszkodowanie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rzut kotem, Hyzio, Dyzio i Zyzio, niespodziewane info o Bezimiennym i zapowiedź następnej sprawy - tak, tak, tak! Świetnie napisana czysta rozrywka. Chmielarz rozkręca się z tomu na tom i widać, że sprawia Mu to przyjemność. Chcę więcej. I tylko nadal nie widzę Damięckiego jako Bezimiennego, no po prostu nie.

Rzut kotem, Hyzio, Dyzio i Zyzio, niespodziewane info o Bezimiennym i zapowiedź następnej sprawy - tak, tak, tak! Świetnie napisana czysta rozrywka. Chmielarz rozkręca się z tomu na tom i widać, że sprawia Mu to przyjemność. Chcę więcej. I tylko nadal nie widzę Damięckiego jako Bezimiennego, no po prostu nie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Porządnie napisana, dobrze się czytało, ale książka jest tylko niezła i, mimo okoliczności przyrody, letnia. Trochę za dużo tego typu filmów widziałam i trochę za dużo tego typu książek przeczytałam, więc zero zaskoczenia. Po cichu liczyłam, że (spodziewany) plot twist nie będzie stereotypowy albo chociaż nie będzie (znowu spodziewanego) happy endu z Antkiem, ale nie, wszystko zgodnie z przewidywaniami. Szkoda, za to chętnie poznałabym dalsze losy Darii i Marka.

Porządnie napisana, dobrze się czytało, ale książka jest tylko niezła i, mimo okoliczności przyrody, letnia. Trochę za dużo tego typu filmów widziałam i trochę za dużo tego typu książek przeczytałam, więc zero zaskoczenia. Po cichu liczyłam, że (spodziewany) plot twist nie będzie stereotypowy albo chociaż nie będzie (znowu spodziewanego) happy endu z Antkiem, ale nie,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bardzo dobrze się czytało, autor ma świetne pióro.

Bardzo dobrze się czytało, autor ma świetne pióro.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Największą zaletą tej książki jest czas powstania - środek zimnej wojny i spojrzenie kogoś, kogo ten problem bezpośrednio dotyczy. I to, że szybko się ją czyta. I to w zasadzie koniec pozytywów, bo poza tym:
- powolny początek, z niepotrzebnymi wyjaśnieniami i ekspozycją
- papierowe postaci
- drewniany styl
- brak skutków wybuchów atomowych - tzn. zginęło mnóstwo ludzi i połowa Ameryki obróciła się w gruzy, ale do samego Fort Repose to w zasadzie nie dotarło - choroba popromienna? Trzy osoby, które na to zasłużyły, bo były zakałą społeczności. Opad popromienny? Wiatr zniósł, dlatego jedzą owoce, warzywa, ryby i nic im nie jest i raczej nie będzie. Głód? Nikt nie był przygotowany na wojnę, ale jakimś cudem mieszkańcy żyją bez dostaw żywności itd.
- pod koniec książka zmienia się wręcz w (marną) przygodówkę
- ponadczasowość? Pewnie, ale to żadne odkrycie, że póki są ludzie, póty będą się zabijać na różne sposoby.
A abstrahując od treści - korekta w Rebisie nie istnieje, Rosja zawsze będzie imperium zła a Floryda zawsze była stanem umysłu.
Nie tego się spodziewałam po klasyce fantastyki.
#WyzwanieLC2024 luty

Największą zaletą tej książki jest czas powstania - środek zimnej wojny i spojrzenie kogoś, kogo ten problem bezpośrednio dotyczy. I to, że szybko się ją czyta. I to w zasadzie koniec pozytywów, bo poza tym:
- powolny początek, z niepotrzebnymi wyjaśnieniami i ekspozycją
- papierowe postaci
- drewniany styl
- brak skutków wybuchów atomowych - tzn. zginęło mnóstwo ludzi i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jakie rozczarowanie. W krótką formę trzeba umieć a Lundgren tego nie potrafi. 6 nudnych historii bez pomysłu na rozwinięcie i (zwłaszcza) zakończenie - bohater albo nagle gdzieś idzie albo nic nie może powiedzieć, powtarzający się oniryzm, niejasne sceny bez wskazówki, "w którą stronę trzeba się domyślać"... Ech.

Jakie rozczarowanie. W krótką formę trzeba umieć a Lundgren tego nie potrafi. 6 nudnych historii bez pomysłu na rozwinięcie i (zwłaszcza) zakończenie - bohater albo nagle gdzieś idzie albo nic nie może powiedzieć, powtarzający się oniryzm, niejasne sceny bez wskazówki, "w którą stronę trzeba się domyślać"... Ech.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dobra książka.
Gorzki i zjadliwy portret Franka i April, którzy w uroczym białym domku czują się lepsi, myślą, że wyszli ponad konformizm lat 50-tych i typowy american dream (który, o ironio, obowiązuje nawet w XXI w. i to nie tylko w Stanach). Problem w tym, że nie są.
To książka o "wielkim sentymentalnym kłamstwie przedmieść". O ludziach, którzy idą przez życie z wielkim zapałem, ale byle jak i wiecznie niezadowoleni. O mówieniu "tak" gdy myśli się "nie". I o samotności.

Dobra książka.
Gorzki i zjadliwy portret Franka i April, którzy w uroczym białym domku czują się lepsi, myślą, że wyszli ponad konformizm lat 50-tych i typowy american dream (który, o ironio, obowiązuje nawet w XXI w. i to nie tylko w Stanach). Problem w tym, że nie są.
To książka o "wielkim sentymentalnym kłamstwie przedmieść". O ludziach, którzy idą przez życie z wielkim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mimo, że napisana językiem zbyt ugrzecznionym, mimo, że Borlik już wcześniej korzystał z tego typu mściciela i umieszczenia go na widoku, mimo, że całe rozwiązanie, pomimo zachowanej ciągłości, pozostawia WIELE do życzenia, to jest to dobra książka i bardzo dobrze się ją czyta. Ale lekkie rozczarowanie jednak jest.

Mimo, że napisana językiem zbyt ugrzecznionym, mimo, że Borlik już wcześniej korzystał z tego typu mściciela i umieszczenia go na widoku, mimo, że całe rozwiązanie, pomimo zachowanej ciągłości, pozostawia WIELE do życzenia, to jest to dobra książka i bardzo dobrze się ją czyta. Ale lekkie rozczarowanie jednak jest.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to