rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Jedziemy z matką na południe", "Wracam do domu" Karin Smirnoff tłumaczenie Agata Teperek
"Pojechałam do brata na północ " to początek serii, która jest poświęcona rodzinnym relacjom, trudnej przeszłości i próbie pogodzenia się z nią.
Jana przyjeżdża w rodzinne strony do swojego brata. Jej celem jest pomóc mu wyrwać się z dołka, chce podać mu pomocną dłoń mimo, że ona sama też znalazła się na życiowym zakręcie. Powrót do domu staje się dla autorki pretekstem do opowiedzenia czegoś więcej. Smirnoff dotyka problemu rodziny, która bardziej krzywdziła niż kochała. To powieść o zamkniętej społeczności pełnej beznadziei i braku perspektyw, o traumie i przekazywaniu złych doświadczeń z pokolenia na pokolenie.
Jana wraz z Brorem zmagają się z demonami dzieciństwa - ojciec pijak i oprawca, matka cichutka myszka, czytająca biblię i "poddająca się losowi". To tylko wierzchołek góry lodowej, bo wraz z kolejnymi częściami czytelnik dostaje opowieść, która uderza jak obuch.
To bardzo wymagająca książka - brak interpunkcji (jest tylko kropka) imiona i nazwiska pisane są łącznie i małą literą. Wszystko to potrafi wytrącić niejednokrotnie z równowagi. Jednak, jak pisze w posłowiu tłumaczka, ten przedziwny zabieg ma swój cel. Zmusza do przyjrzenia się każdemu zdaniu i przeanalizowania każdego ze słów. Jestem pełna podziwu dla tłumaczki, bo z pewnością nie było to łatwe zadanie, by polski czytelnik otrzymał tę samą książkę, co skandynawski.
Niespieszna to proza i bardzo bolesna. Choć chyba najlepszym określeniem byłaby uwierająca – jak drzazga, której nie da się wyciągnąć od razu.

"Jedziemy z matką na południe", "Wracam do domu" Karin Smirnoff tłumaczenie Agata Teperek
"Pojechałam do brata na północ " to początek serii, która jest poświęcona rodzinnym relacjom, trudnej przeszłości i próbie pogodzenia się z nią.
Jana przyjeżdża w rodzinne strony do swojego brata. Jej celem jest pomóc mu wyrwać się z dołka, chce podać mu pomocną dłoń mimo, że ona sama...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Katarzyna Enerlich cykl "Położna z Sensburga"
Na cykl składają się cztery tytuły - "Położna z Sensburga", "Ziele Marianny", "Dom na Wygonie" i "Powrót do domu"
O rety, ależ to była ciekawa seria!
Stanisława jest młodą mężatką. Wraz z mężem mieszka w Mystkówcu Starym. Niestety mąż umiera nagle, a ona rodzi córeczkę Mariannę. Stasia musi stawić czoła nowym wyzwaniom. Pod okiem wiejskiej babki uczy się zielarstwa i zostaje akuszerką. Kiedy dowiaduje się, że w Sensburgu (Mrągowie) planowane są obchody stulecia osadnictwa staroobrzędowców i tamtejszy klasztor poszukuje akuszerki, postanawia wszystko postawić na jedną kartę i wyjechać do Prus Wschodnich. Mała Marianna zostaje z babcią, a Stasia wybiera się w długą podróż.
I tak zaczyna się ta cudowna saga, która pachnie ziołami i jest przesycona prawdziwymi opowieściami mieszkańców Prus Wschodnich. Autorka pokazuje świat wiejskich zielarek, a czytelnik wraz ze Stasią, a później Marianną, Nadzią i Basią wsiąka w ich historię, która prowadzi przez drugą wojnę światową, później przez PRL, by zakończyć swój bieg w 2020 roku. Czytało się to cudownie i, aż żal, że trzeba pożegnać się z bohaterkami serii.

Katarzyna Enerlich cykl "Położna z Sensburga"
Na cykl składają się cztery tytuły - "Położna z Sensburga", "Ziele Marianny", "Dom na Wygonie" i "Powrót do domu"
O rety, ależ to była ciekawa seria!
Stanisława jest młodą mężatką. Wraz z mężem mieszka w Mystkówcu Starym. Niestety mąż umiera nagle, a ona rodzi córeczkę Mariannę. Stasia musi stawić czoła nowym wyzwaniom. Pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wrócę przed nocą" Jerzy Szperkowicz
Tytuł książki to ostatnie słowa, które autor usłyszał od swojej matki.
Wiera wychodzi październikowym świtem 1943 roku do znajomej, żeby odebrać wyprawkę dla najmłodszej córki, Irenki. Nigdy już nie wraca. Autor, po pięćdziesięciu latach wraca na Białoruś, do krainy swojego dzieciństwa, by odkryć, co się wtedy wydarzyło. Szperkowicz przeprowadza reporterskie śledztwo, szuka żyjących świadków tamtych wydarzeń, rozmawia, drąży. Zaginięcie matki, a później i ojca zaważyło na całym dorosłym życiu Jerzego, Danusi i Irenki. Do jakiej prawdy dotrze autor? Czy da mu to ukojenie?

“Syn ciągle przeważa nad reporterem. Nie jestem w stanie wyjść poza wątki rodzinne. Narasta konflikt ról: reportera i syna w żałobie. Sprężyny osobiste są silniejsze".

Nie wiem jak trafiłam na tytuł tego reportażu, ale opis zainteresował mnie na tyle, żeby sięgnąć po tę książkę. Co mogło pójść nie tak? Rozumiem ból autora, jego demony, ale czytanie tego tworu było irytujące. Ni to pamiętnik, ni reportaż.

"Wrócę przed nocą" Jerzy Szperkowicz
Tytuł książki to ostatnie słowa, które autor usłyszał od swojej matki.
Wiera wychodzi październikowym świtem 1943 roku do znajomej, żeby odebrać wyprawkę dla najmłodszej córki, Irenki. Nigdy już nie wraca. Autor, po pięćdziesięciu latach wraca na Białoruś, do krainy swojego dzieciństwa, by odkryć, co się wtedy wydarzyło. Szperkowicz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych" Kalina Błażejowska
Dużo się mówi o okrucieństwie wojny, o zagładzie milionów ludzi, ale nigdy nie słyszałam o eksterminacji chorych dzieci czy dorosłych z zakładów psychiatrycznych.
Jeszcze przed 1 września 1939 roku Hitler dał sygnał do tajnego programu "uwalniania od cierpienia dziedzicznie obciążonych" dzieci. Przy czym, według nazistów moczenie nocne czy jąkanie było takim "dziedzicznym obciążeniem". Na początku 1940 roku przystąpiono do akcji o kryptonimie T4 ("likwidacja życia niewartego życia"). Pierwszymi ofiarami byli Polacy. Autorka, na przykładzie trzech miejsc - dziecięcej kliniki psychiatrycznej w Lublińcu, domu opieki w Śremie i szpitala psychiatrycznego dla dorosłych w Gostyninie opowiada o zagładzie tych ludzi, odkrywa nieznane dokumenty, dociera do jeszcze żyjących ofiar i ich rodzin. Robi to, aby przywrócić pamięć o tych wydarzeniach, które są pomijane w rozrachunku pożogi wojennej, ocalić od zapomnienia.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki - z takich strzępów informacji powstał tak rzetelny i wnikliwy reportaż, którego czytanie było dużym przeżyciem. Niedaleko miejsca, gdzie żyję znajduje się szpital psychiatryczny, tam również miała miejsce nazistowska "eutanazja". Przerażający reportaż

"Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych" Kalina Błażejowska
Dużo się mówi o okrucieństwie wojny, o zagładzie milionów ludzi, ale nigdy nie słyszałam o eksterminacji chorych dzieci czy dorosłych z zakładów psychiatrycznych.
Jeszcze przed 1 września 1939 roku Hitler dał sygnał do tajnego programu "uwalniania od cierpienia dziedzicznie obciążonych" dzieci. Przy czym, według...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Demon Copperhead” Barbara Kingsolver
To historia Damona - chłopca urodzonego przez nastoletnią matkę w przyczepie mieszkalnej. Jego ojciec umarł tuż przed jego narodzinami. Gdy chłopiec poszedł do szkoły zaczęto nazywać go Demonem.
Demon opisuje (często z humorem) swoje życie z matką, która walczy z nałogiem i często przebywa na odwykach, konflikt z ojczymem, doświadczenia opieki zastępczej, pracę nieletnich, sukcesy sportowe, uzależnienia. Czy może być jeszcze gorzej? Czy Demon podniesie się z kolejnych upadków? Czy jego talent i przeogromna wola walki wystarczą, by pokonać wszystkie te przeciwności, które przez lata zesłał mu los? Jedno jest pewne - z tą lektura nie da się nudzić. Świetnie spędziłam z nią czas.
„Demon Copperhead” to powieść uhonorowana Nagrodą Pulitzera. Autorka nawiązuje w niej do „Davida Copperfielda” Charlesa Dickensa, tworząc współczesną odsłonę tej klasycznej historii. Po książkę sięgnęłam z polecenia i jestem bardzo wdzięczna tej osobie, bo gdyby nie ona, to z pewnością nigdy bym po nią nie sięgnęła.

„Demon Copperhead” Barbara Kingsolver
To historia Damona - chłopca urodzonego przez nastoletnią matkę w przyczepie mieszkalnej. Jego ojciec umarł tuż przed jego narodzinami. Gdy chłopiec poszedł do szkoły zaczęto nazywać go Demonem.
Demon opisuje (często z humorem) swoje życie z matką, która walczy z nałogiem i często przebywa na odwykach, konflikt z ojczymem, doświadczenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rodzina Netanjahu" Joshua Cohen w przekładzie Agi Zano
Na początku miałam problem z tą lekturą, nie mogłam się wgryźć. Jednakże trafiłam na nią dzięki osobie, której gust bardzo cenię, więc cały czas wierzyłam, że będzie dobrze. Po około 50 stronach książka tak mi się spodobała, że zarwałam prawie całą noc.
Zima, 1960 rok. W domu akademickiego historyka Bluma pojawia się z wizytą Bencijon Netanjahu. Człowiek ten stara się o posadę wykładowcy na tej samej uczelni, co Blum. Bencijon jest bardzo temperamentnym nacjonalistą. Obydwaj panowie są Żydami. Co wyniknie z ich spotkania?
To bardzo ciekawa, wielowymiarowa powieść. Cohen pisał ją współcześnie, gdzie jeden z synów Bencijona - Binjamin, jest najdłużej urzędującym premierem w historii Izraela, a najstarszy, bohaterem wojny Jom Kipur. W posłowiu autor bardzo ciekawie opisuje losy tej słynnej rodziny. Z pewnością książka zyskała wiele dzięki przekładowi. Czytając byłam pełna podziwu dla tłumaczki, ponieważ książka z pewnością nie należała do najłatwiejszych.

Rodzina Netanjahu" Joshua Cohen w przekładzie Agi Zano
Na początku miałam problem z tą lekturą, nie mogłam się wgryźć. Jednakże trafiłam na nią dzięki osobie, której gust bardzo cenię, więc cały czas wierzyłam, że będzie dobrze. Po około 50 stronach książka tak mi się spodobała, że zarwałam prawie całą noc.
Zima, 1960 rok. W domu akademickiego historyka Bluma pojawia się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nigdy nie byłaś Żydówką" Anna Bikont
O Holokauście powstało już bardzo dużo książek, jednak uważam, że mało kto potrafi tak pisać jak Anna Bikont. Miałam przyjemność być na spotkaniu z autorką, która wielokrotnie podkreślała, że cieszy się z tego, iż miała taką możliwość spotkać się jeszcze z tymi, którzy przeżyli. Dziś już nie żyje żadna z kobiet, z którymi rozmawiała Anna Bikont.
"Nigdy nie byłaś Żydówką" to sześć opowieści kobiet, które przeżyły Zagładę. Często były jedynymi z rodziny, którym udało się przetrwać. Niejednokrotnie też widziały śmierć swoich najbliższych. Kobiety opowiedziały o tym jak przeżyły wojnę i co robiły po niej. Niektóre z nich wyjechały do Izraela czy Stanów Zjednoczonych, inne pozostały w Polsce. Musiały zmierzyć się z traumą i ze strachem, często też z bólem. Jak pokierowały swoim życiem? Anna Bikont uważnie wsłuchiwała się w opowieści swoich bohaterek, często szukała kontaktu z najbliższymi, ponieważ nie każda kobieta chciała rozmawiać.
Niestety z dnia na dzień pozostaje coraz mniej osób, które pamiętają wydarzenia z czasów drugiej wojny światowej. Żyjemy w czasach, gdzie jeszcze możemy wysłuchać opowieści "z pierwszej ręki". Anna Bikont spisuje te opowieści i dzieli się tą wiedzą. Polecam.

"Nigdy nie byłaś Żydówką" Anna Bikont
O Holokauście powstało już bardzo dużo książek, jednak uważam, że mało kto potrafi tak pisać jak Anna Bikont. Miałam przyjemność być na spotkaniu z autorką, która wielokrotnie podkreślała, że cieszy się z tego, iż miała taką możliwość spotkać się jeszcze z tymi, którzy przeżyli. Dziś już nie żyje żadna z kobiet, z którymi rozmawiała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Fisharmonia. Snówpowiązałka" Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Książka zaczyna się nietypowo - od stypy. To właśnie to wydarzenie staje się pretekstem do snucia historii rodzinnych, nierzadko z wyważoną ironią i przymróżeniem oka. Autor zabiera nas w nieśpieszną podróż po Dolnym Śląsku, Rumunii czy Wiedniu. Czytelnik delektuje się słowem, a w tle słyszy dźwięki fis-harmonii. W książce nie brakuje zabawnych momentów i świetnych dialogów. Z pozoru prosta historia zwykłych ludzi ujmuje różnorakim ładunkiem emocji, pokazuje coś, co umyka nam w codziennym biegu. To również historia o tym, że sny potrafią wiązać rzeczywistość, a rzeczywistość te sny rozwiązywać.
Ależ to była uczta czytelnicza! Zawsze czekam na nową książkę Klimko-Dobrzanieckiego i ubolewam, że nie ma on odpowiedniej reklamy. Gdy zobaczyłam okładkę "Fisharmonii" to wiedziałam, że muszę ją jak najszybciej mieć. Nie zawiodłam się i tym razem. Hubert Klimko-Dobrzaniecki to autor, po którego książki można sięgać w ciemno.

"Fisharmonia. Snówpowiązałka" Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Książka zaczyna się nietypowo - od stypy. To właśnie to wydarzenie staje się pretekstem do snucia historii rodzinnych, nierzadko z wyważoną ironią i przymróżeniem oka. Autor zabiera nas w nieśpieszną podróż po Dolnym Śląsku, Rumunii czy Wiedniu. Czytelnik delektuje się słowem, a w tle słyszy dźwięki fis-harmonii. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jezus umarł w Polsce" Mikołaj Grynberg

"Tu była cisza spokój, ptaszki śpiewały, aż któregoś dnia zamiast ptaszków usłyszeliśmy dźwięki helikopterów. Potem zaczęło się znajdować buty i ubrania. Potem ludzi".

Chyba większość z nas jest zmęczona polityczną narracją w ostatnich tygodniach, dlatego też w mojej opinii nie chcę poruszać tego wątku.
Książka jest napisana w formie wywiadu z uczestnikami wydarzeń na polsko-białoruskiej granicy, gdzie od sierpnia 2020 roku nasilił się kryzys humanitarny. Autor opisuje kulisy tamtych wydarzeń, które znacząco różnią się od relacji przekazywanych przez rząd i telewizję publiczną. Rozmawia z sanitariuszami medycznymi, lekarzami, mieszkańcami Podlasia, którzy pomagają uchodźcom z Syrii i innych krajów Bliskiego Wschodu. Ich opowieści są wstrząsające. Momentami aż trudno uwierzyć, że żyjemy w XXI wieku, w Europie, w (podobno) cywilizowanym państwie, a tam dzieją się takie rzeczy. Temat jest bardzo trudny i złożony, wywołuje wiele emocji, zdania są podzielone (podobnie jak w czasach pandemii) ale niezależnie od poglądów uważam, że warto przeczytać tę książkę. Grynberg wielokrotnie porównuje sytuację na granicy do ukrywania Żydów podczas II wojny światowej.
I na koniec cytat, który zapamiętam już chyba na zawsze.

"Wystarczy jeden idiota, który podłoży podpałkę, a za nim ruszą następnie i tamte historie się powtórzą".

"Jezus umarł w Polsce" Mikołaj Grynberg

"Tu była cisza spokój, ptaszki śpiewały, aż któregoś dnia zamiast ptaszków usłyszeliśmy dźwięki helikopterów. Potem zaczęło się znajdować buty i ubrania. Potem ludzi".

Chyba większość z nas jest zmęczona polityczną narracją w ostatnich tygodniach, dlatego też w mojej opinii nie chcę poruszać tego wątku.
Książka jest napisana w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Łakome" Małgorzata Lebda
O rety, ależ to była cudowna lektura!
Maj - miejsce gdzieś na końcu świata, spowite śpiewem ptaków, bzyczeniem pszczół, smakujące kompotem z wiśni, pachnące kwiatami, lasem, ale też krwią z pobliskiej rzeźni.
Jest babka, jest dziadek, jest wnuczka, jest Ann, jest w tym wszystkim rak. Śmierć wisi w powietrzu dosłownie i w przenośni. Wspomnienia mieszają się z tym, co tu i teraz, ludzkie ze zwierzęcym, troska z irytacją. Żywe stawia się śmierci.

"Łakoma jest żałoba, myślę"

Ten rok obfituje u mnie w dobre książki. Wiele było takich ulotnych, wiele zostanie w mojej pamięci na dłużej. "Łakome" jest tegoroczną perełką. Czytanie jej było ucztą literacką, która współgrała z moją duszą i wrażliwością. Małgorzata Lebda ma wspaniałą umiejętność posługiwania się słowem. Rzeczy i czynności, które pozornie wydają się prozaiczne przedstawia w hipnotyzujący sposób. Mimo, że rozdziały są krótkie i w książce brak jest rozbudowanych opisów, to autorka tak operuje słowem, że czytelnik zatapia się w lekturze i płynie wraz z nią delektując się każdym zdaniem. Lebda buduje nastrój poprzez przywiązywanie wagi do różnych szczegółów i drobiazgów. W tej książce współgra ze sobą wszystko - treść, styl, słowa.
"Łakome" to książka, która mnie oczarowała i zachwyciła niezwykłym urokiem i niekonwencjonalnym ujęciem tematu.

"Łakome" Małgorzata Lebda
O rety, ależ to była cudowna lektura!
Maj - miejsce gdzieś na końcu świata, spowite śpiewem ptaków, bzyczeniem pszczół, smakujące kompotem z wiśni, pachnące kwiatami, lasem, ale też krwią z pobliskiej rzeźni.
Jest babka, jest dziadek, jest wnuczka, jest Ann, jest w tym wszystkim rak. Śmierć wisi w powietrzu dosłownie i w przenośni. Wspomnienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Stramerowie" Mikołaj Łoziński
To kontynuacja losów żydowskiej rodziny Stramerów. Dorosłe już dzieci Rywki i Nathana zostają rozdzielone wybuchem wojny. Welka wraz z mężem przedostała się do Warszawy. Nusek w podwarszawskim Konstancinie wsiąka w towarzystwo bimbrowników, znajduje też pracę, gdzie silnie wyczuwa się antysemityzm. Rudek i Rena są na Syberii, w Stalińsku. Córka Rudka - Róża ukrywa się u swojej przedwojennej opiekunki w Krakowie. Hesio zostaje wysokim rangą oficerem. Salek działa we francuskim ruchu oporu.
Każde z rodzeństwa próbuje za wszelką cenę przeżyć wojenną zawieruchę. Kolejne rozdziały to opowieść innego członka rodziny. Czytelnik poznaje wszystkie ukryte myśli bohaterów, zostaje wrzucony w wir historycznych wydarzeń. Autor operuje pięknym językiem, sprawia, że czytelnik łatwo wsiąka w lekturę i przeżywa razem z bohaterami ten trudny czas.
Pierwsza część "Stramer" przypadła mi do gustu, dlatego też, gdy usłyszałam o kontynuacji, to bardzo czekałam na premierę. Nie zawiodłam się.

"Stramerowie" Mikołaj Łoziński
To kontynuacja losów żydowskiej rodziny Stramerów. Dorosłe już dzieci Rywki i Nathana zostają rozdzielone wybuchem wojny. Welka wraz z mężem przedostała się do Warszawy. Nusek w podwarszawskim Konstancinie wsiąka w towarzystwo bimbrowników, znajduje też pracę, gdzie silnie wyczuwa się antysemityzm. Rudek i Rena są na Syberii, w Stalińsku....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Szklany ogród" Tatiana Tibuleac w przekładzie Kazimierza Jurczaka
"Lato, gdy mama miała zielone oczy" bardzo przypadło mi do gustu, dlatego też postanowiłam sięgnąć po kolejny tytuł autorki.
Tłem historii jest Mołdawia w okresie schyłku imperium sowieckiego i w początkowych latach transformacji postkomunistycznej. Na jednej z ulic w Kiszyniowie, w domu dziecka żyje dziewczynka zwana Łastoczką (Jaskółką), którą adoptuje Tamara Pawłowna.
Autorka snuje swoją opowieść z perspektywy dorastającej nastolatki. Porusza wątek rywalizacji między językiem rumuńsko-mołdawskim, który uznawany jest za plebejską mowę, a językiem rosyjskim, którym posługuje się elita. Łastoczka poznała język mołdawski w domu dziecka, zaś rosyjskim posługuje się jej opiekunka, która za wszelką cenę będzie starała się - różnymi sposobami - nauczyć go dziewczynkę.
"Szklany ogród" to bardzo trudna lektura o latach wyrzeczeń, ciężkiej pracy, dojrzewaniu w trudnych czasach transformacji ustrojowej, osamotnieniu. Dużo w niej przemocy fizycznej jak i psychicznej. Tibuleac ma niebywały talent do konstruowania swoich powieści. Mimo, że ta książka ma ciężki i duszny klimat, to jej czytanie nie męczy. Czytelnik zatapia się w tej historii. Poetycki język, co z pewnością jest również zasługą znakomitego tłumacza, sprawia, że tę książkę czyta się z zapartym tchem.
Tatiana Tibuleac swoim debiutem postawiła wysoko poprzeczkę, "Szklanym ogrodem" ustanowiła ją jeszcze wyżej. Z pewnością, gdy tylko ukaże się nowa książka, chętnie po nią sięgnę. Cieszę się, że trafiłam na tę powieść.

"Szklany ogród" Tatiana Tibuleac w przekładzie Kazimierza Jurczaka
"Lato, gdy mama miała zielone oczy" bardzo przypadło mi do gustu, dlatego też postanowiłam sięgnąć po kolejny tytuł autorki.
Tłem historii jest Mołdawia w okresie schyłku imperium sowieckiego i w początkowych latach transformacji postkomunistycznej. Na jednej z ulic w Kiszyniowie, w domu dziecka żyje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lato, gdy mama miała zielone oczy" Tatiana Tibuleac
Jest to debiut rumuńskiej autorki, który zebrał już kilka nagród. Ta, niepozornie krótka książka, niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Okładka z makowym motywem, może sugerować "wakacyjną, lekką lekturę", nic bardziej mylnego.
Nastoletni Aleksy ma w planach wyruszyć wraz ze swoimi przyjaciółmi,
na wakacje do Amsterdamu. Zamiast tego, jedzie z matką na wieś, do Francji. Aleksy nienawidzi swojej matki, ale mimo wszystko zgadza się na wakacje spędzone z rodzicielką. Ich relacje nie są łatwe. Podczas letnich miesięcy zbliżają się do siebie, historię ich rodziny widzimy oczyma Aleksa.
Mimo swej krótkiej objętości, książka porusza do głębi. Piękny język, styl i porównania sprawiają, że historię czyta się jednym tchem. Czytelnik czuje te wszystkie kolory, widzi je swoimi oczyma, przeżywa historię, która wydarzyła się tamtego lata i później.
Książka na pewno zostanie ze mną na dłużej.

Lato, gdy mama miała zielone oczy" Tatiana Tibuleac
Jest to debiut rumuńskiej autorki, który zebrał już kilka nagród. Ta, niepozornie krótka książka, niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Okładka z makowym motywem, może sugerować "wakacyjną, lekką lekturę", nic bardziej mylnego.
Nastoletni Aleksy ma w planach wyruszyć wraz ze swoimi przyjaciółmi,
na wakacje do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanna Kuciel-Frydryszak
Autorka daje głos wiejskim kobietom, by opowiedziały o swoim życiu: codziennym znoju, lękach i marzeniach. Ta głęboko dotykająca lektura pokazuje siłę kobiet, ale też pragnienie zmiany i nierówną walkę o siebie w patriarchalnym społeczeństwie.
"Chłopki" to bardzo ciekawa książka o polskiej wsi. Jej lektura była bardzo ciekawie spędzonym czasem. Uświadomila mi to, jak bardzo zmieniło się nasze społeczeństwo, na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat. Pochodzę ze wsi, czytając miałam wrażenie, że czytam o swoich babkach.
Autorka nie szuka taniej sensacji. Jej reportaż to solidnie udokumentowana historia wiejskich kobiet, która niejednokrotnie powoduje łzy w oczach. Kuciel-Frydryszak nie mitologizuje wsi jako raju na ziemi. Pisze o trudnej codzienności. O ciężkiej pracy, o spracowanych dłoniach, o braku butów, o biedzie, o fatalnych warunkach higienicznych, o byciu zbędną... Przytacza liczne listy, fragmenty pamiętników, artykuły prasowe, wspomnienia. W książce znajdziemy też liczne fotografie.
W ostatnim czasie panuje moda "na wieś", jednak jest to zupełnie inna rzeczywistość, niż ta, której opisu podjęła się Joanna Kuciel-Frydryszak.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to była okładka. Kobieta dźwiga na barkach koromysło z wodą. Jest zmęczona, ma na sobie znoszone ubranie, a jej wzrok utkwiony jest w ziemię. Już sama ta fotografia pokazuje jak ciężko było być kobietą w tamtych czasach. To na jej barkach było utrzymywanie całej licznej rodziny, to ona pracowała na równi z mężczyznami, i do tego wykonywała "babskie" rzeczy. Czytanie tej książki boli, ale uważam, że warto było wyjść ze swojej strefy komfortu i spojrzeć oczami naszych babek. Wzruszająca i bardzo ważna lektura.

"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanna Kuciel-Frydryszak
Autorka daje głos wiejskim kobietom, by opowiedziały o swoim życiu: codziennym znoju, lękach i marzeniach. Ta głęboko dotykająca lektura pokazuje siłę kobiet, ale też pragnienie zmiany i nierówną walkę o siebie w patriarchalnym społeczeństwie.
"Chłopki" to bardzo ciekawa książka o polskiej wsi. Jej lektura była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przechodząc przez próg, zagwiżdżę" Wiktoria Bieżuńska
Lata '90 ubiegłego wieku, smutne podwórka, przygotowania do komunii, mieszkania, w których dzieci plączą się pod nogami, przeszkadzają, nie mają prawa głosu. Narratorem, a zarazem główną bohaterką jest dziewczynka, która nie ma prawa do niczego, musi być zawsze grzeczna i ułożona, nie znamy jej imienia. Ojciec pijak, matka tkwiąca pomiędzy, obydwie babcie, a pośród tego mała dziewczynka. Nikt tu niczego nie tłumaczy, za
to często używa pasa do "wyjaśnienia", świat taki jest i dzieci muszą się do tego przyzwyczaić.
Możliwe, że dla wielu z Was ten opis brzmi jak odbicie własnego dzieciństwa, bo "kiedyś tak było". Mimo, że podobnych książek jest sporo na rynku, to ta pozycja dotyka głębiej, zostawia coś po sobie. Cieszę się, że jury doceniło tę pozycję i książka zakwalifikowała się do finalistów nagrody Nike 2023. To mój zdecydowany faworyt.

"Przechodząc przez próg, zagwiżdżę" Wiktoria Bieżuńska
Lata '90 ubiegłego wieku, smutne podwórka, przygotowania do komunii, mieszkania, w których dzieci plączą się pod nogami, przeszkadzają, nie mają prawa głosu. Narratorem, a zarazem główną bohaterką jest dziewczynka, która nie ma prawa do niczego, musi być zawsze grzeczna i ułożona, nie znamy jej imienia. Ojciec pijak,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ten się śmieje, kto ma zęby" Zyta Rudzka
Właśnie umiera Karol, z zawodu dżokej. Wera, jego żona, która jest fryzjerką organizuje pogrzeb. W tym celu wybiera się w różne miejsca, rozmawia z wieloma osobami. Dzięki temu poznajemy całą jej trudną historię.
"Ten się śmieje, kto ma zęby" to monolog głównej bohaterki. Momentami wulgarny, często cyniczny.
Autorka bawi się językiem, nie ubarwia, często używa ostrych słów. Bohaterka jest silna, mówi to, co myśli, wiele w życiu przeszła, dzięki temu jest twarda i samodzielna. Doceniam konstrukcję fabuły i styl, ale mniej więcej od połowy książki coś mnie w tej historii uwierało. Wera to prosta kobieta, ale jej sposób bycia i wypowiedzi często wydawał mi się przerysowany i niesmaczny. I tak, jak na początku wczułam się w jej historię, tak już przy końcu zaczęła mnie męczyć.
Zdecydowanie to nie mój faworyt do nagrody Nike.

"Ten się śmieje, kto ma zęby" Zyta Rudzka
Właśnie umiera Karol, z zawodu dżokej. Wera, jego żona, która jest fryzjerką organizuje pogrzeb. W tym celu wybiera się w różne miejsca, rozmawia z wieloma osobami. Dzięki temu poznajemy całą jej trudną historię.
"Ten się śmieje, kto ma zęby" to monolog głównej bohaterki. Momentami wulgarny, często cyniczny.
Autorka bawi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ginekolodzy. Tajemnice gabinetów" Iza Komendołowicz
Ta książka to ciekawy zbiór rozmów z ginekologami i ginekolożkami, z różnych części Polski, w różnym wieku, którzy nadal praktykują lub już są na emeryturze.
Oprócz śmiesznych anegdotek z gabinetów, są też opowieści z różnych obszarów pracy - prowadzenia ciąż w różnym wieku, o leczeniu niepłodności, in vitro, aborcji, o zaburzeniach hormonalnych, pacjentkach onkologicznych, klimakterium czy ginekologii estetycznej.
Wiele emocji wzbudził we mnie wywiad z profesorem, który podpisał klauzulę sumienia, a który to w latach '80 przeprowadził kilkaset (jak nie więcej) aborcji i jak mówią o nim inni lekarze "zbił fortunę, ustawił całą rodzinę", a teraz jest wielkim orędownikiem życia poczętego i który to wręcz nakazuje urodzenie dziecka z wadą letalną czy też kosztem życia matki.
Ciekawy reportaż. Polecam nie tylko kobietom.

Ginekolodzy. Tajemnice gabinetów" Iza Komendołowicz
Ta książka to ciekawy zbiór rozmów z ginekologami i ginekolożkami, z różnych części Polski, w różnym wieku, którzy nadal praktykują lub już są na emeryturze.
Oprócz śmiesznych anegdotek z gabinetów, są też opowieści z różnych obszarów pracy - prowadzenia ciąż w różnym wieku, o leczeniu niepłodności, in vitro, aborcji, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zośka Papużanka "Żaden koniec"
Zawsze czekam na nową książkę Papużanki, bo wiem, że znajdę tam to, co lubię czyli piękny styl, zabawę słowem czy ironię. Tak było również i tym razem.
"Żaden koniec" to książka, która zaczyna się od kińca. Tym końcem jest śmierc babci Krystyny. Wydaje się, że śmierć to koniec historii, zakończenie czyjegoś życia. U Papużanki to początek historii rodziny. Babcia Krystyna to ktoś, o kim mówi się, że jest niełatwy we współżyciu. Jej dzieci - Mareczek i Marta, a później wnuki - Justyna i Kuba musieli tolerować jej różne dziwactwa i pomysły. Dlaczego Krystyna była taka oschła? Dlaczego dla swoich bliskich nie miała ciepłych uczuć? Jaki wpływ wywarła na późniejsze życie swoich dzieci?
Sięgając po "Żaden koniec" liczyłam na nietuzinkową historię, na piękny język, na zabawę słowem, czyli to, za co cenie Papużankę. Dostałam wszystko to, co chciałam. Pomimo, że książka nie jest długa, to wymaga od czytelnika skupienia, przyzwyczajenia się do narracji. "Żaden koniec" ma wielu narratorów. Ta historia jest jak puzzle - opowieść kolejnej osoby tworzy coraz bardziej widoczny obraz. Najpierw ramka, a później kolejny element wpada na swoje miejsce.

Zośka Papużanka "Żaden koniec"
Zawsze czekam na nową książkę Papużanki, bo wiem, że znajdę tam to, co lubię czyli piękny styl, zabawę słowem czy ironię. Tak było również i tym razem.
"Żaden koniec" to książka, która zaczyna się od kińca. Tym końcem jest śmierc babci Krystyny. Wydaje się, że śmierć to koniec historii, zakończenie czyjegoś życia. U Papużanki to początek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"F*uck, fame & game. Co faceci robią w sieci" Elżbieta Turlej
Książka ta zabiera nas w wirtualny świat polskich mężczyzn, urodzonych po 1989 roku, który – choć czasem trudno w to uwierzyć - istnieje naprawdę, tuż obok nas.
Sięgnęłam po ten reportaż z polecenia bliskiej mi osoby. Czytając pierwszy rozdział byłam bardzo zaskoczona treścią. Nie uważam się za osobę, która żyje pod kamieniem, ale nazwiska i pseudonimy chłopaków, o których pisze Turlej nic mi nie mówiły.
Wojtek Gola, Amadeusz Roślik, Paweł Tyburski czy Don Kasjo - faceci, którzy są bardzo sławni, mają milionowe wyświetlenia w internecie. Dla nich sub czy ilość wyświetleń determinuje "być, albo nie być". Czytałam tę książkę i coraz szerzej otwierałam oczy. Taką perełką okazał się wywiad z terapeutami uzależnień - Stanisławem Pilewskim i Pawłem Komarem. Opowiadają oni o swojej pracy z mężczyznami uzależnionymi od seksu, mężczyznami, którzy nigdy nie widzieli nagiej kobiety. Brzmi śmiesznie? Dla mnie na początku tak było. Terapeuci omawiają mechanizmy powstania uzależnień m.in. od porno. Uważam, że ten rozdział powinien być obowiązkowo omawiany w szkole średniej. Przerażająca lektura.


"Seks z innym człowiekiem wydaje się stratą czasu. Szybciej i bezpieczniej zrobić to samemu, przy telefonie czy komputerze"


"Nie wiedzą jak się buduje relacje z żywymi kobietami. Umieją przewijać film porno do końca, żeby przyspieszyć wystrzał dopaminy do mózgu. Umieją uwodzić kobiety na rozmaitych komunikatorach, przekonywać je do wspólnej masturbacji przed kamerką (...) Problemem jest to, że kobiety z internetu są ładniejsze i łatwiejsze od realnych. Nie wymagają rozmowy, przytulenia, orgazmu"

"F*uck, fame & game. Co faceci robią w sieci" Elżbieta Turlej
Książka ta zabiera nas w wirtualny świat polskich mężczyzn, urodzonych po 1989 roku, który – choć czasem trudno w to uwierzyć - istnieje naprawdę, tuż obok nas.
Sięgnęłam po ten reportaż z polecenia bliskiej mi osoby. Czytając pierwszy rozdział byłam bardzo zaskoczona treścią. Nie uważam się za osobę, która żyje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Znikając. Reportaże o matkach" Anna J. Dudek
Książka, która oddaje głos mamom, które często - jak w tytule - znikają, albo są przezroczyste. Ich historie są różnorodne, pokazują wiele barw macierzyństwa. Autorka oddaje głos m.in. matkom dzieci z niepełnosprawnościami, takimi, które miały depresje, rozmawia z matkami, które pochowały swoje dzieci, z matkami transseksualnych dzieci. Poznajemy krótkie wyrywki z ich życia. Kobiety pochodzą z różnych środowisk, mają różne wartości, borykają się z różnymi problemami. Ta książka jest też obrazem naszego państwa, państwa, które gotuje kobietom taki koszmar, które sprowadza kobietę do roli inkubatora. Anna Dudek często odwołuje się do statystyk polskiej rzeczywistości.
To bardzo mocna książka, która wyrywa nas ze strefy komfortu, uwiera, zmusza do refleksji. Ciekawa i bardzo potrzebna.

"Znikając. Reportaże o matkach" Anna J. Dudek
Książka, która oddaje głos mamom, które często - jak w tytule - znikają, albo są przezroczyste. Ich historie są różnorodne, pokazują wiele barw macierzyństwa. Autorka oddaje głos m.in. matkom dzieci z niepełnosprawnościami, takimi, które miały depresje, rozmawia z matkami, które pochowały swoje dzieci, z matkami transseksualnych...

więcej Pokaż mimo to