rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Holly i Gerry byli równolatkami, a zaczęli spotykać się mając po czternaście lat. Wydawało im się, że są szczęśliwi, aż do momentu kiedy trzydziestoletni mąż umiera na guza mózgu po drastycznie krótkim leczeniu. Przekomarzali się, że Holly sobie nie poradzi bez wskazówek Gerry'ego, zastanawiali nad tym co będzie robiła i jak się zachowa w odpowiedniej sytuacji. Oczywiście działo się to jeszcze zanim choroba zdominowała ich życie.

Holly po jego śmierci otrzymuje tajemniczą kopertę, w której znajduje się korespondencja na najbliższy czas. Owa lista zadań do zrobienia w poszczególne miesiące została przygotowana przez Gerry'ego praktycznie niedługo przed śmiercią, kiedy był już niesamowicie słaby, myślał głównie o niej, martwił się o jej przyszłość. Jak to możliwe, że poradził sobie z tym trudnym zadaniem? Jakie niespodzianki przygotował dla miłości swojego życia? Każdy z listów został podpisany: 'PS. Kocham Cię' ! Gorąco pragnął, aby o tym pamiętała.

"PS. Kocham Cię" to współczesna powieść obyczajowa o miłości nadającej życiu sens, a także o poświęceniu się dla kochanego człowieka w imię tego uczucia. Autorka pokazała, jak trudno pogodzić się z utratą bliskiej osoby i daje czytelnikowi wskazówki, jak tego dokonać. Istotne jest też wsparcie rodziny, również przyjaciół, jednak największy ogrom pracy w powrocie do emocjonalnej równowagi zawsze stoi po stronie samego zainteresowanego. Bardzo ładna okładka, która pozwala się domyślać, iż tak właśnie wyglądała para głównych bohaterów. Książkę przeczytałam szybko, gdyż naprawdę potrafi wciągnąć. Stale zastanawiałam się, co też wydarzy się w kolejnym rozdziale, co będzie zawarte w następnym liście od Gerry'ego? Szczerze polecam!

Holly i Gerry byli równolatkami, a zaczęli spotykać się mając po czternaście lat. Wydawało im się, że są szczęśliwi, aż do momentu kiedy trzydziestoletni mąż umiera na guza mózgu po drastycznie krótkim leczeniu. Przekomarzali się, że Holly sobie nie poradzi bez wskazówek Gerry'ego, zastanawiali nad tym co będzie robiła i jak się zachowa w odpowiedniej sytuacji. Oczywiście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rosie i Alex przyjaźnią się od dziecka, jednak Alex przez pewien czas spotykał się z kimś innym, więc ich drogi życiowe na chwilę się rozeszły.

Rosie w wieku osiemnastu lat zachodzi w ciążę z zupełnie przypadkowym kolegą szkolnym, z tego powodu musi zrezygnować ze studiów zostając samotną pracującą mamą. Wszystkie dotychczasowe marzenia walą się jak domek z kart, ona zaś czuje się dosłownie przygnieciona odpowiedzialnością.

Alex kończy studia jako lekarz kardiolog i osiąga w zawodzie spore sukcesy. Z pewnością pomogły mu w karierze znajomości w odpowiednich kręgach, choć samozaparcia i świadomości celu nigdy mu nie brakowało. Ożenił się dwukrotnie, zanim ostatecznie uświadomił sobie fakt, iż miłością życia jest właśnie jego najlepsza przyjaciółka.

Katie - córeczka Rosie przychodzi na świat, a jej ojcem chrzestnym zostaje Alex, gdyż pełnił wyjątkową rolę w całym życiu obu dziewczyn. Nagle sytuacja Rosie odmieniła się diametralnie kiedy poznaje o dziesięć lat starszego od niej Grega, ambitnego pracownika banku, który w pełni zaakceptował sytuację, iż ma dziecko, dla którego musi być także tatą. Niestety po czasie okazało się, że nie dochowuje żonie wierności, czym prawie złamał jej serce. Ciężko było jej odzyskać równowagę i pewnie gdyby nie Katie byłoby jej zdecydowanie trudniej to wykonać. Raz za razem traci pracę, aż wreszcie otrzymuje idealną ofertę dla siebie, gdyż ma pracować jako główna recepcjonistka w hotelu. Bardzo się z tego cieszy, bo od dawna marzyła o prowadzeniu własnego hotelu.

"(...) Mam faceta, który mnie kocha i to z wzajemnością, niedługo zacznę pracować w hotelu moich marzeń, Katie jest zdrowym i wesołym dzieckiem, a ja wreszcie czuję się dobrą matką. Jestem szczęśliwa. Chcę się cieszyć tym uczuciem i pławić w powodzeniu, ale coś ciągle nie daje mi spokoju. Jakiś cichutki głosik ciągle szepcze mi do ucha: "To wszystko jest zbyt doskonałe". Zupełnie jakby nastała cisza przed burzą. (...)" - [str. 118]

"Love, Rosie" to współczesna powieść obyczajowa o poszukiwaniu prawdziwej miłości, czyli temat właściwy i bardzo charakterystyczny dla autorki. Jednak forma książki jest zupełnie odmienna oraz wyjątkowa, gdyż opiera się na wymianie korespondencji pomiędzy bohaterami, przez co można ich poznać dogłębnie i szczegółowo. Postacie zbudowane tak samo ciekawie, jak została napisana cała powieść. Okładka nawiązuje do całokształtu, przedstawia dwoje młodych, szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi. Książka jest niezwykle wciągająca i ciekawa, dlatego gorąco polecam wszystkim miłośnikom tego typu literatury.

Rosie i Alex przyjaźnią się od dziecka, jednak Alex przez pewien czas spotykał się z kimś innym, więc ich drogi życiowe na chwilę się rozeszły.

Rosie w wieku osiemnastu lat zachodzi w ciążę z zupełnie przypadkowym kolegą szkolnym, z tego powodu musi zrezygnować ze studiów zostając samotną pracującą mamą. Wszystkie dotychczasowe marzenia walą się jak domek z kart, ona zaś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Joy O'Brien to czterdziestotrzyletni policjant, który mieszka w Bostonie wraz ze swoją żoną Rosie oraz czworgiem prawie dorosłych dzieci - Maghan, Katie, JJ i Patrick'iem. Jego matka zmarła na pląsawicę Huntingtona, choć wszyscy myśleli, że umiera od zatrucia alkoholowego. Czuje się oszukany, kiedy dociera do niego owa bolesna prawda. Tym bardziej, iż od niej właśnie otrzymał w spadku ów gen, a dowiedział się o tym fakcie dopiero teraz, gdy sam obserwuje dziwne objawy.

"(...) Choroba Huntingtona, pląsawica Huntingtona to dziedziczna choroba neurodegeneracyjna, która charakteryzuje się stopniową utratą kontroli ruchowej i wzmożeniem częstotliwości ruchów niekontrolowanych. Początkowe symptomy mogą obejmować utratę równowagi, ograniczoną sprawność, upadki, pląsawicę, niewyraźną mowę i trudności w połykaniu. Chorobę tę diagnozuje się poprzez badanie neurologiczne, na podstawie zaburzeń ruchu i testu genetycznego, jako że powoduje ją pojedyncza mutacja. (...)" - [str. 11]

Joy usłyszawszy o tym, co mu zagraża był mocno wzburzony i chciał popełnić samobójstwo. Jednak obawy co do przyszłości własnych dzieci okazały się priorytetem. Stale zastanawiał się, czy przekazał im zmutowany gen? Każdy z nich ma pięćdziesiąt procent szans na zachorowanie.

"Sekret O'Brienów" to powieść obyczajowa napisana przez Lisę Genovę, która wprost genialnie operuje słowem. Niezwykle empatycznie opowiada historię bohaterów zmierzających się z realnością śmierci, z faktem, iż choroba, która ich dotyka jest nieuleczalna. To prawdziwy cios, a trzeba się z nim zmierzyć i po prostu wziąć na klatę. Bardzo ciekawie opisana z perspektywy dzieci Joy'a, bo każdy z nich przedstawia własny, indywidualny odbiór nieszczęścia. Jedni chcą znać prawdę o sobie, a drudzy chowają głowę w piasek, jakby woleli nie wiedzieć więcej, niż mogą przyjąć. Okładka książki właściwie nic nam nie mówi, jest niepozorna i zwyczajna, za to opis powala. To jedna z tych lektur, które pozostawiają po sobie niezatarty ślad w każdym czytelniku. Gorąco polecam!

Joy O'Brien to czterdziestotrzyletni policjant, który mieszka w Bostonie wraz ze swoją żoną Rosie oraz czworgiem prawie dorosłych dzieci - Maghan, Katie, JJ i Patrick'iem. Jego matka zmarła na pląsawicę Huntingtona, choć wszyscy myśleli, że umiera od zatrucia alkoholowego. Czuje się oszukany, kiedy dociera do niego owa bolesna prawda. Tym bardziej, iż od niej właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Być piękną po 40 - ce" to wyjątkowy, godny uwagi poradnik, w którym znaleźć można całkiem sporo użytecznych informacji na temat zdrowia i urody kobiet po czterdziestym roku życia. Jak wiadomo okres ten z reguły bywa trudny dla młodej dotąd dziewczyny, która z dnia na dzień staje się dojrzałą kobietą, podobnie stało się w moim przypadku ;) Zastanawiam się kiedy ten czas przeleciał... no i trzeba teraz zacząć troszczyć się o siebie nieco inaczej niż do tej pory. Autorka w bardzo fajny sposób przedstawia tajniki dbania o urodę, a także zwraca uwagę na zdrowe odżywianie. Pokazuje również zabiegi, które mogą zaprezentować nam prawie wszystkie szanujące się gabinety kosmetyczne, naprawdę nie pozostawia nas samych sobie. Doradza w każdej dziedzinie życia i wskazuje, jak dobrze czuć się w swojej skórze oraz cieszyć się życiem. Szczerze polecam każdej zainteresowanej pani!

"Być piękną po 40 - ce" to wyjątkowy, godny uwagi poradnik, w którym znaleźć można całkiem sporo użytecznych informacji na temat zdrowia i urody kobiet po czterdziestym roku życia. Jak wiadomo okres ten z reguły bywa trudny dla młodej dotąd dziewczyny, która z dnia na dzień staje się dojrzałą kobietą, podobnie stało się w moim przypadku ;) Zastanawiam się kiedy ten czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Katie ma dwadzieścia cztery lata. Odkąd pamięta czuła się "dziwna" w porównaniu z innymi ludźmi, choć nie wiedziała dokładnie dlaczego tak się działo. Jako nastolatce zdarzały się jej niekontrolowane wybuchy agresji, nad którymi nie panowała. Obecnie jest w związku z Tomem i właśnie dowiedziała się, że spodziewa się dziecka. Była to dość zaskakująca informacja, gdyż przekonywano ją, że nigdy żadnego nie będzie miała, bo zgwałcono ją w wieku osiemnastu lat, co spowodowało niepłodność. Kiedy trafiła do szpitala z silnym krwawieniem okazało się, że to prawda, ale najprawdopodobniej poroni. W klinice planowania rodziny zapewniono ją, że w dalszym ciągu jest w ciąży. Katie jest spanikowana, uważa, że nie da rady być matką dla swojego dziecka i cała perspektywa nader ją przerażała.

Przychodzi na świat Sam, który z powodu problemu z oddychaniem trafia na intensywną terapię. Katie wydaje się, jakby stała obok i w ten zupełnie niezrozumiały sposób oglądała wszystko, co się wokół niej działo. Narodziny syna uwolniły lawinę traumatycznych przeżyć, kobieta budzi się co noc z krzykiem śniąc straszne koszmary, w których główną rolę odgrywa jej ojciec. Wspomina dzieciństwo zniszczone przez despotycznego ojca oraz niepewną siebie matkę, z którą postępował według własnej woli. Kiedy nie radzi sobie z rzeczywistością przyjmują ją do szpitala psychiatrycznego, gdzie przechodzi leczenie, zaczyna przyjmować silne leki, a pomimo tego wciąż próbuje popełnić samobójstwo.

"(...) Zostałam więźniem własnego umysłu - a było to naprawdę przerażające miejsce (...)" - [str. 196]

Po wielu latach leczenia postanowiła zmienić swoje życie i przestać się dołować, a jedyne czego chce, to pomaganie innym dzieciom znajdującym się w podobnej jak ona sytuacji, tak samo krzywdzonych przez najbliższych. Ów cel stał się dla niej priorytetem. Przez całe życie szukała prawdziwej miłości, choć nie potrafi zdefiniować co to właściwie oznacza. To krzyk dorosłej kobiety, wewnątrz której ukrywa się mała, przerażona dziewczynka. Dlaczego przez tyle lat nikt jej nie słyszy? Nawet własna matka zmagająca się ze swoimi demonami - o niczym nie wiedziała? Być może nie chciała?

"Wszystko pamiętam, tatusiu" to wspomnienia Katie Matthews, córki znanego w mieście ojca, który wspinał się po szczeblach kariery dosłownie bez skrupułów. Wraz z kolegami wykorzystywał seksualnie dziecko mające zaledwie dwa lata. Do jakiego stopnia ten człowiek musi czuć się jak typowy władca świata, żeby zgotować córce taki los? Zamiast szukać dojrzałych kobiet, bardziej do niego podobnych, on wybiera małe dzieci, bo jego ofiarą była nie tylko Katie ale nawet chłopcy. W przypadku tej książki sprawcy zbrodni nie zostali ukarani, co nie zaskakuje zważywszy na fakt, kiedy wśród biorących udział w orgiach z dziećmi można spotkać sędziego. To dopiero złośliwość losu, gdy złoczyńca, któremu nie udowodniono winy wchodzi na salę rozpraw jako guru prawości i sprawiedliwości. To książka z morałem dla każdego czytelnika. Na wszystkich stronach został utrwalony ból autorki wywołany przez zdarzenia z przeszłości. Trudno wyobrazić sobie jej strach i przerażenie dziecka, które tylko "czeka" na to, co za chwilę się wydarzy. Koniecznie musicie przeczytać. Zachęcam i jeszcze raz zachęcam. Nie można obok cierpienia przejść obojętnie, bo takie postępowanie odczłowiecza ludzi, a to po prostu niegodne!

Katie ma dwadzieścia cztery lata. Odkąd pamięta czuła się "dziwna" w porównaniu z innymi ludźmi, choć nie wiedziała dokładnie dlaczego tak się działo. Jako nastolatce zdarzały się jej niekontrolowane wybuchy agresji, nad którymi nie panowała. Obecnie jest w związku z Tomem i właśnie dowiedziała się, że spodziewa się dziecka. Była to dość zaskakująca informacja, gdyż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zefiryn w wieku siedmiu lat zostaje zmuszony przez wujka do współudziału w obrabowaniu kościoła, gdyż mieli długi u Żyda i nie wystarczało im pieniędzy nawet na najpilniejsze potrzeby. Matka chłopca niedawno zmarła na suchoty osierocając go zupełnie, a sprawa biologicznego ojca była bardzo wątpliwa. Z kolei wuj nie stronił od alkoholu, więc po śmierci mamy nie miał z nim łatwego życia. Dlatego zarówno przez okoliczności, jak i pazernego wujaszka musiał wykonać plan kradzieży. Wybór padł na kościół w Miedniewicach, gdzie dawniej przebywali zakonnicy, dopóki nie zostali zesłani na Sybir. Kilka tygodni później w prasie ukazały się artykuły o akcie świętokradztwa właśnie tutaj. Skradziono Cudowny Wizerunek Świętej Rodziny, jednakże bardzo zniszczony, obdarty z klejnotów został odnaleziony w okolicy. Czy to faktycznie sprawka Zefiryna?

Paweł Zarządca to dwudziestopięcioletni mężczyzna po przejściach, który dopiero co wrócił z odwyku narkotykowego. Mama przepisała mu rodzinny dom w Starym Folwarku, bardziej przypominający ruinę niż budynek mieszkalny i zerwała z nim wszelki kontakt. Wziął ze sobą tylko kilka osobistych rzeczy oraz tajemnicze stare listy, których znaczenia absolutnie nie rozumiał. Gdyby nie sąsiedzka pomoc ze strony rodziny Cichych raczej by sobie nie poradził ani w zapisaniu gospodarstwa na siebie, ani tym bardziej w utrzymywaniu swojej własności. Ma bardzo lekki stosunek do kobiet, jednak kiedy poznaje Beatę, porzuconą mężatkę z dwójką dzieci - zmienia swoje nastawienie.

"Tajemnica dziesiątej wsi" to współczesna powieść obyczajowa, będąca kontynuacją 'Listów z dziesiątej wsi' - o miłości do ziemi, a także tajemnicy, na wyjaśnienie której czekałam niecierpliwie, a okazało się, że to właściwie żadna rewelacja. Zapakowana w ładną okładkę, ale nigdy nie oceniam książki według tych kryteriów, niestety bardzo mnie rozczarowała. Spodziewałam się rozwiązania zagadki sprzed lat, a zamiast tego dostałam na przysłowiowej tacy dokładne przedstawienie tych samych wydarzeń, które były w pierwszej części, z tą drobną różnicą, że opisane zostały z perspektywy Pawła, co nic nowego w zasadzie nie wniosło. Może tylko to, że po jego osobistych wynurzeniach przestałam go lubić, choć na początku obdarzyłam sympatią i współczuciem. Odnoszę wrażenie, jakby autorka nie wiedziała, co robi. Najwyraźniej zabrakło pomysłu i tego "czegoś", co sprawia, że książkę dobrze się czyta. Wynudziłam się tylko, dlatego nie polecam.

Zefiryn w wieku siedmiu lat zostaje zmuszony przez wujka do współudziału w obrabowaniu kościoła, gdyż mieli długi u Żyda i nie wystarczało im pieniędzy nawet na najpilniejsze potrzeby. Matka chłopca niedawno zmarła na suchoty osierocając go zupełnie, a sprawa biologicznego ojca była bardzo wątpliwa. Z kolei wuj nie stronił od alkoholu, więc po śmierci mamy nie miał z nim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lorenzo w kościele zauważa młodą kobietę, na którą od razu zwrócił uwagę ze względu na jej wyjątkowość. Jednak ma zasłoniętą twarz welonem, jak większość kobiet, więc nie widzi dokładnie szczegółów, może się jedynie domyślać, jak wygląda w realu. Antonia, bo tak ma na imię dziewczyna, w odbiorze mężczyzny była zjawiskowa i zachwycająca. Wychowała się w starym zamku w Muncji tylko w towarzystwie matki, a teraz opiekuje się nią ciotka Leonella.

Opat klasztoru wygłasza w każdy czwartek kazanie dla wiernych i co dziwne w ówczesnych czasach, jest bardzo pozytywnie odbierany, a nawet czczony przez wiernych. Żyje niezwykle pobożnie, dlatego nazywają go Mężem Świętobliwym, choć jego prawdziwe imię to Ambrozjo, ma trzydzieści lat, a spowiadają się u niego różni ludzie. Rosario jest młodym zakonnikiem, a okazuje się, że to kobieta, pełna powabów i pokus Matylda. Do jakiego stopnia sprowadzi opata na grzeszną drogę? Czy jej się to w ogóle uda? Biorąc pod uwagę czystość jego serca?

Agnes jest siostrą Lorenza, a zarazem młodziutką zakonnicą, która pokochała jego serdecznego przyjaciela, Rajmonda. Działo się to jeszcze zanim złożyła śluby, jednak miłość do dziś przetrwała. Pozwolili sobie na chwile rozkoszy, które zaowocowały faktem, iż teraz spodziewają się dziecka. Sprawa nie ujrzałaby pewnie światła dziennego, gdyby nie to, iż wszystko wydało się podczas spowiedzi u Ambrozja. Spowiednik nie wie jak się zachować. W normalnych okolicznościach byłoby to jasne dla każdego, jednak obecnie po uświadomieniu sobie pożądliwej natury czuje, iż powinien potraktować ją bardziej ulgowo. Tylko co na to powie żądne krwi społeczeństwo?

"Mnich" to powieść gotycka, ciekawie napisana przez niespełna dwudziestoletniego Lewisa, który porusza temat gorący na przestrzeni dziejów, mianowicie czystość duchową i cielesną ludzi zamieszkujących klasztory. Jak ukazuje nie ma nikogo naprawdę świętego, bo każdemu ciążą na sumieniu jakieś grzeszki, a nawet przewinienia dużo większego kalibru. Totalnie bez znaczenia jest funkcja, którą dana osoba zajmuje, od samej góry zaczynając czyli opatów, poprzez środkową półkę zwyczajnych zakonników, a kończąc na najmniej ważnych pracownikach klasztoru. To przecież czyste zło. Jak można mówić o ważności składanych ślubów, jeżeli to tylko przykrywka do demonicznych zachowań? To naprawdę oburza, ale nikt nie ma na to wpływu, ani mocy naprawczej. Zło trzeba likwidować, a nie udawać, że nie istnieje, bo tak najprościej, jedynie omijać szerokim łukiem z totalnie zamkniętymi oczyma. A już na pewno nie znajdziemy go wśród osób noszących sutannę. W tekst zostały wplecione wiersze, a także czarno - białe rysunki nawiązujące do powieści, co współgra z jej klimatem. Maciej Płaza w posłowiu wyjaśnia, w jaki sposób doszło do powstania książki oraz jaki był jej odbiór u czytelników na świecie i w różnych epokach. Warto się z nią zapoznać, bo z pewnością wnosi coś zupełnie nowego do literatury.

Lorenzo w kościele zauważa młodą kobietę, na którą od razu zwrócił uwagę ze względu na jej wyjątkowość. Jednak ma zasłoniętą twarz welonem, jak większość kobiet, więc nie widzi dokładnie szczegółów, może się jedynie domyślać, jak wygląda w realu. Antonia, bo tak ma na imię dziewczyna, w odbiorze mężczyzny była zjawiskowa i zachwycająca. Wychowała się w starym zamku w Muncji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pani piekarzowa w ramionach szaleńca - Kaligula i Cezonia

Gajusz urodził się jako piąte dziecko Agrypiny i Germanika 31.08.12 roku. Po śmierci ojca nastały dla rodziny trudne czasy. Agrypina chora w swoich ambicjach nie uznawała zwyczajnych rzeczy, zawsze sięgała na wysoką półkę. Uznała, iż jeden z jej najstarszych synów powinien zostać następcą cesarza, a z powodu zgonu większości dzieci, przy życiu pozostał tylko Kaligula. Tak więc wybór był jeden. Mianowano go na cesarza, co zbiegło się z chorobą mózgu, w wyniku której powstały takie zmiany, iż stał się zupełnie innym człowiekiem. Wydawał pieniądze na wystawne życie, uznawał się za boga, stawiał dla siebie świątynie, itp. Każdy się go bał, gdyż był nieobliczalny, zdolny do wszystkiego, jego pozycja pozwalała na liczne romanse i skandale. Sypiał przecież z własną siostrą, mężczyznami oraz żonami bogatych obywateli Rzymu. Po pierwszym małżeństwie w 33 roku z Junią Klaudyną, która zmarła przy porodzie znów był wolnym mężczyzną. Kolejna ważna kobieta w jego życiu to Cezonia, wdowa po piekarzu, dużo starsza od niego. Nie wiadomo dokładnie jak i gdzie się poznali, ale cesarz zapałał do niej szczerym i trwałym uczuciem. Podobno wcale nie była ładna, do tego obarczona trzema córkami z poprzedniego związku. Kiedy zaszła z nim w ciążę poślubił ją w 39 roku, a na świat przychodzi córeczka, która zostaje nazwana na cześć jego zmarłej siostry Julia Druzylla. Na życie i rządy Kaliguli zawiązano aż cztery spiski, z których jeden doprowadzono do skutku, w wyniku czego Kaligula umiera 24.01.41 roku.

"Zakała rodu niewieściego i całej ludzkości" - Teodora, żona Justyniana Wielkiego

W VI w n.e. miasto Konstantynopol zamieszkiwało od pięciuset tysięcy do miliona ludności różnych narodowości. Obecny cesarz Justyn I miał sześćdziesiąt osiem lat, objął tron w 518 roku, a kiedy zdobył władzę miał za sobą długą karierę wojskową. Od dawna żonaty, jednak bezdzietny, dlatego postanowił zaadoptować syna swojej siostry - Flaviusa Petrusa Sabbatiusa, który przyjął imię po przyszywanym ojcu, przeszedł do historii jako Justynian. Był niestety człowiekiem niegodziwym, zepsutym do szpiku kości, głupim, próżnym, bezlitośnie grabił i mordował, zaś Teodora okazała się godną jego partnerką. Przede wszystkim to silna i ambitna kobieta. Urodziła się około 500 roku w rodzinie Aktiosa, dozorcy dzikich zwierząt w cyrku. Ojciec zmarł około 504 roku, a matka musiała sama zająć się wychowaniem trzech córek. Teodora w młodości, zanim występowała na scenie, sypiała z niewolnikami, spędzała czas w burdelach, miała niebywale rozpustny charakter. Była najzwyklejszą, najpodlejszą dziwką, bez oporów i zahamowań nimfomanką, ale to właśnie jej udało się zdobyć serce cesarza. Po ślubie wspólnie rządzili imperium. Teodora zmarła na raka w czerwcu 548 roku, a zrozpaczony Justynian przeżył ją o siedemnaście lat i nigdy nie ożenił się ponownie.

Miłość nie liczy lat - historia Elżbiety Granowskiej, trzeciej żony króla Władysława Jagiełły

Los dał Władysławowi cztery żony, z których w pamięci potomnych przetrwała właściwie tylko pierwsza, młodziutka Jadwiga Andegaweńska, której władca zawdzięczał koronę Polski. Elżbieta kiedy zainteresowała sobą króla miała czterdzieści pięć lat i była trzykrotną mężatką. Mimo tego, że nie wyglądała zjawiskowo, Jagiełło dosłownie oszalał na jej punkcie. W tym czasie władca zdążył już po raz drugi owdowieć. Pierwsza żona Jadwiga zmarła w 1399 roku przy porodzie córeczki Elżbiety Bonifacji, która również go nie przeżyła. Na łożu śmierci przykazała, żeby monarcha poślubił wnuczkę Kazimierza Wielkiego - Annę. Tak też się stało, jednak to małżeństwo nie było udane i skończyło się po czternastu latach wraz ze śmiercią Anny. W 1416 roku zaczęto szukać nowej żony, tym razem jego decyzja wywołała międzynarodowy skandal, kiedy oznajmił, iż poślubi właśnie Elżbietę Granowską, majętną wdowę z czwórką dzieci, na dodatek nieuleczalnie chorą na gruźlicę. Para po ślubie zamieszkała w Sanoku i wyglądało na to, że byli ze sobą szczęśliwi. Królowa zmarła 12.05.1420 roku.

W pogoni za następcą tronu, czyli smutne losy Anny Boleyn

Anna pochodzi z prawdziwej szlacheckiej rodziny, jej matka - lady Elżbieta Howard wywodziła się od króla Edwarda I i jego drugiej żony Małgorzaty Francuskiej, za to ojciec - Geofrey Boleyn był zwykłym, choć bogatym kupcem. Biografowie spierają się co do daty jej urodzenia, gdyż przyjęto dwie wersje 1501 albo 1507 rok. Anna była dwórką królowej Katarzyny Aragońskiej będącej wciąż żoną Henryka VIII. To niezbyt udane małżeństwo po wielu poronieniach pozostawało nadal bezdzietne, z wyjątkiem jedynej córki Marii, więc król zaczął szukać dla siebie innej alternatywy. Znalazł ją u boku Anny, która wcześniej zmusiła go do odsunięcia Katarzyny, a także oderwania Anglii od Kościoła. Wzięli ślub 25.01.1533 roku, a Anna szybko zaszła w ciążę, ale zamiast upragnionego syna urodziła córeczkę Elżbietę. Została skazana na śmierć, a w jedenaście dni po egzekucji Henryk poślubił następną kobietę, mianowicie Jane Seymour.

Kopciuszek w wersji męskiej - hrabia Bothwell, mąż Marii Stuart

Maria zaledwie w wieku szesnastu lat wyszła za mąż za delfina Franciszka (29.04.1958 r.). 17.11.1558 roku umiera władająca Anglią Maria I Tudor, córka Henryka VIII i jego pierwszej żony Katarzyny Aragońskiej. Po jej śmierci tron obejmuje jej przyrodnia siostra Elżbieta, córka monarchy i Anny Boleyn. Jednak katolicy znaleźli dowody świadczące o tym, iż była z nieprawego łoża, dlatego nie może rządzić Anglią. Jedynie Maria Stuart ma do tego pełne prawo. Z tych powodów została uznana za królową Anglii, Irlandii oraz Szkocji. Franciszek był słabowity i wymagał coraz większej opieki, a już na pewno nie było mowy o spełnianiu małżeńskich obowiązków, aby spłodzić potomka. Jego ojciec w wyniku wypadku umiera, po czym jego miejsce na tronie zajmuje schorowany Franciszek (10.07.1559 roku). Młody monarcha bardzo szybko idzie w ślad za swoim ojcem, bo już 6.12.1568 roku nie żyje. Pozycja Marii jako wdowy zostaje mocno obniżona, ostatecznie zmuszono ją do powrotu do Szkocji, której w dalszym ciągu była władczynią. Drugim mężem został Henryk Darnley (29.07.1565 roku), ale przez pierwszy miesiąc układało się dobrze, a potem było już tylko gorzej. Pokazał swoje prawdziwe oblicze, które dalekie było od ideału. Urodziła syna Jakuba (19.06.1566 roku), ale mąż był dla niej skończony, nie mogła mu ufać i zaczęła szukać kogoś odpowiedniego dla siebie. Poznaje hrabiego Hepburn'a James'a Bothwell'a, żołnierza z krwi i kości, tylko istnieje drobna przeszkoda, mianowicie jest już żonaty. Pomijając wszystko wzięli ślub 15.05.1567 roku zgodnie z obrządkiem protestanckim. Niepokoje w państwie spowodowały, że została aresztowana przez Szkotów i zmuszona do abdykacji, którą oczywiście podpisała. Królem został jej roczny synek Jakub VI, a jego regentem Jakub Moray, Marię zaś umieszczono w zamku Lochleven. Po czasie odwołała abdykację, prosząc przyrodnią siostrę Elżbietę o możliwość przyjazdu do kraju. 24.07.1657 roku ginie z ręki kata za wzięcie udziału w spisku na życie Elżbiety I, co oczywiście było jedynie pomówieniami. Losy Bothwella nie układały się pomyślnie, zmarł w lochach duńskiego zamku Dragsholm 14.04.1578 roku.

Karin i szalony król Eryk XIV

Karin Mansdotter to kobieta dobrego serca, łagodna, która nic nie robiła sobie z korony. Najważniejsze dla niej było, że dzieli życie z ukochanym mężczyzną. Eryk to najstarszy syn Gustawa Wazy, który królował przez trzydzieści siedem lat, a jego matką była Niemka, Katarzyna Saska, córka księcia Magnusa I, władcy niewielkiego księstwa Saksonia - Lauenburg. Eryk urodził się w 1533 roku, jego matka zmarła kiedy miał dwa latka, a ojciec ożenił się w sumie jeszcze dwa razy. Chłopiec był dobrym uczniem, a kiedy dorósł ojciec przepisał mu we władanie księstwo w południowej części kraju ze stolicą w Kalmarze. Gustaw podziałem majątku między synów nie przyczynił się dobru państwa. Nic dziwnego, że po jego śmierci Eryk koronował się na króla, a zarazem narzucił swoje zwierzchnictwo księstwom będących we władaniu braci. Król Szwecji był ambitny, marzył o stworzeniu wielkiej potęgi, ale był człowiekiem pełnym sprzeczności. Jedni widzieli w nim chorego psychicznie tyrana, a inni doceniali jego demokratyczne poglądy. Poznanie Karin zupełnie go odmieniło, gdyż przy niej stał się kochający i troskliwy. Dziewczyna wywodziła się z nizin społecznych, urodziła się 6.11.1550 roku w Sztokholmie w rodzinie Mansa, żołnierza zaciężnych formacji piechoty. Jej matka Ingrid była zwykłą chłopką pochodzącą z Uppsali, dlatego Karin nie miała szansy na dobre małżeństwo. Pracowała fizycznie jako służąca, gdzie zdobyła sobie sympatię królewskiej siostry Elżbiety, która zażyczyła sobie, aby Karin została jej pokojówką. Tutaj zainteresowała sobą Eryka XIV, a poznali się wiosną 1565 roku. On wciąż był kawalerem. Karin urodziła córeczkę Sygrydę będąc jeszcze jego nałożnicą. Wzięli ślub 4.07.1568, a ona została matką jeszcze dwa razy. Król miał napady szału, które prawie każdy tłumaczył w ten sposób, iż zostały wywołane przez czary z jej strony. Została koronowana, choć doskonale wiedziała, że nie jest akceptowana przez arystokrację. Pod koniec września 1568 roku do stolicy Szwecji wkroczyły oddziały powstańcze i Eryk oddał się w ich ręce oraz zrzekł korony na korzyść księcia Jana. Umiera w 1577 roku prawdopodobnie otruty. Karin zaś kończy życie po krótkiej chorobie w 1612 roku.

Ze służącej na cesarski tron - słodko - gorzkie życie Marty Skowrońskiej

Marta urodziła się w 1683 albo w 1684 roku jako kolejne dziecko w domu pary łotewskich chłopów. Niestety nie udało się ustalić gdzie i w jakiej rodzinie dokładnie przyszła na świat późniejsza caryca Rosji, sama Katarzyna. Nie ułatwia tego fakt, iż na ten temat dosłownie milczała. Ojciec Marty zmarł na dżumę, osierocając dzieci, a zaraz potem zmarła matka. Zaopiekowała się nią rodzina pastora z Marienburga, ale opiekunowie niedługo potem również zmarli na tę samą chorobę, co rodzice, więc trafiła do domu sławnego później pastora Johanna Ernsta Glucke, który w 1689 roku przetłumaczył Biblię na język łotewski. Kiedy osiągnęła odpowiedni wiek wyszła za mąż za szwedzkiego dragona Johanna Rabe, który zginął na wojnie, a ona została bez środków do życia i zaczęła pracować jako praczka w obozie wojskowym. Tu zainteresował się nią hrabia Borys Szeremietiew, który wziął ją do siebie, gdzie oficjalnie pracowała jako służąca, a nieoficjalnie była jego kochanką. Za jego pośrednictwem poznała Aleksandra Damiłowicza Mienszykowa, bliskiego współpracownika cara Piotra I, który objął władzę w Rosji po bezpotomnej śmierci swego przyrodniego brata Fiodora III. Miał wówczas tylko dziesięć lat, a regencja złożona z jego matki Natalii Kiryłowej Naryszkiny oraz członków jej rodziny. Piotr miał żonę Eudoksję Fiodorównę Łopuchiną, ale rozczarowała go, pomimo spełnienia swojego obowiązku obdarowania go synem. Skazał ją na życie w klasztorze, a carewicza Aleksjeja zatrzymał u siebie na wychowanie. Zmieniał metresę za metresą, aż poznał Martę, w związku z którą miał inne plany. Kobieta musiała przejść z luteranizmu na prawosławie, a jej imię z chrztu to Katarzyna Aleksjejewna. Poślubił ją potajemnie w 1707 roku, rodzą się ich córki - Anna (ur. 1708 roku) i Elżbieta (ur. 1709 roku). Jednak Piotr miewał kochanki, a Katarzynie zaczęło się to nudzić i doszła do wniosku, że też jej wolno. Miała romans z niejakim Monsem, a kiedy zdrada się wydała postawiono go przed sądem, potem został ścięty na placu Trockim. Piotr okazał swojej żonie litość i pozwolił żyć, a także zgodnie z jego wolą nie była już regentką i to właśnie ona miała przejąć po śmierci cara władanie w Rosji. Piotr zmarł 28.01.1725 roku w mękach na skutek uremii, czyli przewlekłej choroby nerek. Według jego woli praczka została carycą Wielkiej Rosji. Panowała tylko dwa lata, gdyż zmarła 5.04.1727 roku bardzo młodo.

Mezalians stulecia - Zofia von Chotek i Franciszek Ferdynand

Arcyksiążę Franciszek Ferdynand stał się następcą tronu Austro - Węgier na skutek splotu nieszczęśliwych okoliczności, kiedy państwo zostało pozbawione następcy. To syn z drugiego małżeństwa z Marią Annunziatą Burbon, który właśnie szuka odpowiedniej kandydatki na żonę na europejskich dworach, ale żadna mu się nie podoba, bo są zbyt młode. Jednak znajduje na dworze kuzyna Ferdynanda idealną kobietę dla siebie, wśród dam dworu jego żony Izabeli do Croy - była to właśnie Zofia von Chotek. Dwudziestoletnia, pełna uroku osobistego, z dojrzałymi poglądami. Była arystokratką wywodzącą się z czeskiej rodziny szlacheckiej - Chotek von Chodkowa und Wogin, ale nie wychowała się w luksusach. Jej ojciec Bogusław Chotek był dyplomatą, a jego zarobki musiały wystarczyć na utrzymanie całej rodziny. Matka Wilhelmina z Kińskich na Tetowie nie wniosła żadnego posagu, a musieli wyżywić siedmioro dzieci. Zofia i Franciszek spotkali się po raz pierwszy na balu maskowym w Wiedniu w 1894 roku. Po wielu perypetiach dnia 1.07.1900 roku wzięli ślub, doczekali się trójki dzieci - Maksymiliana i Ernsta oraz córeczki Zofii. Wizyta małżonków w Sarajewie położyła kres ich życiu. Podczas jazdy limuzyną ulicami miasta w tłumie czaił się zamachowiec (28.06.1914 roku) Gavrille Principow, oddał w kierunku księcia dwa strzały, trafił w tętnicę szyjną, a Zofię w brzuch.

"Kopciuszki na tronach Europy" to krótkie opowiadania historyczne połączone jednym tematem, mianowicie powtarzającym się schematem Kopciuszka. Choć w historii trudno odkryć takie przypadki, kiedy świat naszpikowany był schematem, z którego ciężko się wyrwać. To czasy, w których biedna jednostka nie miała wstępu na królewski tron, gdyż z każdej strony obowiązywał szereg twardych reguł, do których trzeba było się po prostu dostosować. Jak udowodniła autorka zdarzały się wyjątki od reguły. Do policzenia na palcach jednej ręki, ale jednak. Pani Kienzler ma lekki styl i intrygujące pióro, którym dosłownie porywa czytelników, dodaje przy tym osobiste wrażenia i subiekcje. Pokazuje jak widzi dany historyczny problem, podaje swoją interpretację, często z osobliwym, ironicznym wręcz poczuciem humoru. Sprawia to, że książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. To jest moja pierwsza powieść pisarki, którą przeczytałam i muszę przyznać, że wywarła na mnie ogromne wrażenie. Sam pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, niezwykle oryginalny, a Pani Kienzler dokonała czegoś niezwykłego poprzez sposób realizacji tego zamierzenia. Z pewnością sięgnę po inne jej książki, bo wspaniale odnajduję się w tego typu literaturze. A tu w zacnym gronie Philippy Gregory i Renaty Czarneckiej, czyli moich ulubionych autorek powieści historycznych pojawia się zupełnie ktoś nowy, ktoś kto zaskakująco dobrze radzi sobie z przedstawieniem świata z różnych epok. Tym bardziej miłe dla mnie odkrycie, iż to polska pisarka, która naprawdę jest świetna w tym, co robi, a ja od teraz zostaję jej wierną fanką. Liczne przypisy, bogata bibliografia, na której bazowała wywierają ogromne wrażenie. Widać, że starannie rozpoznała każdy temat, aby ująć go w książce rzetelnie. Jak najbardziej polecam!

Pani piekarzowa w ramionach szaleńca - Kaligula i Cezonia

Gajusz urodził się jako piąte dziecko Agrypiny i Germanika 31.08.12 roku. Po śmierci ojca nastały dla rodziny trudne czasy. Agrypina chora w swoich ambicjach nie uznawała zwyczajnych rzeczy, zawsze sięgała na wysoką półkę. Uznała, iż jeden z jej najstarszych synów powinien zostać następcą cesarza, a z powodu zgonu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czerwiec 1976 roku

Stevie to nastolatka o artystycznej duszy. Maluje, przez to wie, jak trudno uchwycić chwilę. Jest bardzo oryginalna, robi wycieczki na ptasie wyspy przed wschodem słońca, wybiera się każdej nocy na moczary, lubi znikać na cały dzień. Pełna sprzeczności, samotnica potrzebująca kontaktu z ludźmi, których kocha. Jej mama nie żyje, na pewno z tego powodu jest niezwykle wrażliwa i często wybucha płaczem. Madeleine to młodsza siostra najpopularniejszego chłopaka w szkole, czyli Jacka Kilverta, co dodaje jej pewności siebie, czuje się potrzebna i bezpieczna. Emma kocha morze, a głównie jego nieobliczalność. Każda z nich ma szesnaście lat. Przyjaźnią się od wczesnego dzieciństwa - Emma była tą śmiałą, Maddie tą szczęśliwą, a Stevie tą wrażliwą. Pomimo odmienności swoich naturalnych uwarunkowań, połączyła je miłość do morza. Uwielbiają wylegiwać się całymi dniami na plaży i co najważniejsze przyrzekły sobie dozgonną przyjaźń. Jak ich obietnice przeniosą się na dorosłość?

Czerwiec 2003 roku

Nell Kilvert to córka zmarłej w wypadku samochodowym Emmy. Przyjechała razem z tatą, aby odnaleźć przyjaciółkę z dzieciństwa mamy, która podobno mieszka w niebieskim domu na plaży na cyplu Hubbarda. Poszukiwania doprowadzają ją do miejsca, które według informacji uzyskanych od okolicznych dzieci powinna zajmować "czarownica". Jednak dziewczynka odczuwa wewnętrzny niepokój, bo przecież serdeczna koleżanka Emmy z pewnością nie może nią być, więc raczej to mylny trop. Ale wchodzi dalej na posesję, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Spotyka tu Stevie, która okazuje się być właśnie szukaną przez nią kobietą. Teraz jest trzykrotną rozwódką i pisze książki dla dzieci. Stale czeka na prawdziwą miłość, dlatego kilka razy ryzykowała związki, które po czasie rozpadały się. Okoliczni mieszkańcy uważają ją za dziwaczkę, a dzieciaki z sąsiedztwa stale dokuczają. Odwiedziny Nell powodują, że odżywają wszystkie najpiękniejsze wspomnienia. Jack ma czterdzieści osiem lat, a po śmierci żony spotyka się z Francescą, która fizycznie jest bardzo podobna do Emmy, jednak dużo młodsza od niego. Kiedy obecnie patrzy na Stevie odnosi wrażenie, jakby wrócił do domu. Od razu coś ich do siebie przyciąga, pomimo tego, że oboje zostali już mocno doświadczeni przez los i naprawdę boją się zaczynać kolejny raz od nowa.

"Wakacyjne przyjaciółki" to powieść obyczajowa o sile szczerej przyjaźni, a także o uzdrawiającej mocy miłości. Czy ta recepta na życie naprawdę działa? Przede wszystkim trzeba mieć nadzieję, że pomoże. W każdym człowieku drzemie potencjał do zmiany na lepsze, ale już od pojedynczych jednostek zależy, co z tym zrobimy. Niektórzy powodowani paraliżującym strachem nie pozwolą na rozwój, nawet nie dając sobie szansy, żeby nie stracić więcej niż dotychczas. Czasem musimy zaryzykować, żeby przekonać się o własnej wartości oraz świadomie stanąć za sterami swojego życia. Autorka stworzyła ciekawe postacie, choć daleko im do doskonałości, to pozwalają się lubić, muszą zmierzyć się z balastem przeszłości, aby zrobić krok do przodu. Rice stawia w swojej twórczości na cudowne, ciepłe uczucia, które mają ogrzewać serce czytelnika. W moim przypadku tak właśnie się stało. Gorąco polecam.

Czerwiec 1976 roku

Stevie to nastolatka o artystycznej duszy. Maluje, przez to wie, jak trudno uchwycić chwilę. Jest bardzo oryginalna, robi wycieczki na ptasie wyspy przed wschodem słońca, wybiera się każdej nocy na moczary, lubi znikać na cały dzień. Pełna sprzeczności, samotnica potrzebująca kontaktu z ludźmi, których kocha. Jej mama nie żyje, na pewno z tego powodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Katie ma czterdzieści lat, piastuje kierownicze stanowisko w branży muzycznej. W swoim wieku obawia się zmian, a głównym jej zmartwieniem jest utrata ukochanej pracy. Podczas sprzedaży firmy przez poprzedniego właściciela poznaje nowego, czyli Conalla, z którym zaczęła się spotykać. Mieszka w Dublinie w domu na Star Street 66 na najwyższym piętrze.

Mieszkanie poniżej zajmuje dwóch Polaków, Jan i Andrzej, a także Irlandka Lydia. Każdego dnia kłócą się o utrzymanie czystości, gdyż dziewczyna jest straszną bałaganiarą. W ogóle nie potrafią się dogadać nawet w najprostszych sprawach. Kobieta utrzymuje się z prowadzenia taksówki. Jan zaś pracuje w supermarkecie realizując zamówienia w internecie. Z kolei Andrzej jeździ po mieście furgonetką naprawiając w prywatnych domach zepsuty sprzęt komputerowy. Obaj tęsknią za swoim krajem, czują się tutaj wyobcowani i totalnie nie na miejscu.

Niżej mieszka samotna starsza pani w towarzystwie swojego psa, którego przygarnęła ze schroniska. Czyta z kart, wróży przez telefon, ma jakieś paranormalne zdolności. Przede wszystkim poważnie choruje, co ujmuje jej sił, jednak nie poddaje się. Czasem odwiedza ją syn Finn, chociaż nie jest jego biologiczną matką, gdyż adoptowała go po śmierci rodziców. Chłopak robi zawrotną karierę w telewizji nagrywając własny program ogrodniczy. Jest bardzo kochliwym mężczyzną, co wprowadza nieco zamieszania.

Mieszkanie na parterze zajmuje małżeństwo Maeve i Matt z pełnym zestawem problemów. Kobieta po przejściach, której kompletnie nie zależy na życiu, ma myśli samobójcze, dosłownie szuka okazji, aby umrzeć. Mężczyzna pracuje w sprzedaży, od wielu lat pnie się po szczeblach kariery. W pierwszej chwili wydawać by się mogło, że w ich świecie niczego nie brakuje. Dopiero po czasie dociera do każdego brutalna prawda, iż to jedynie zwykła pozorność, udawanie czegoś co nie istnieje.

Wszystkich mieszkańców tego domu ktoś obserwuje. Czy to dobra albo zła energia? Czego od nich oczekuje? A może kogoś szuka?

"Najjaśniejsza gwiazda na niebie" to powieść obyczajowa, która zaczyna się od rozdziału 61 utrzymując tendencję malejącą, aż do pierwszego, gdzie kończy się cała akcja, co jest intrygujące oraz niezwykle oryginalne. To książka z przesłaniem, nic banalnego ani naiwnego. Ukazuje, że ludzie ranią siebie nawzajem, wydaje im się, że inaczej nie można egzystować. Jednak to zupełnie błędna teoria. Wystarczy przecież odrobina dobrej woli, nadziei i wiary w drugiego człowieka oraz postępowanie według czystych, niezmiennych zasad. Czy pokusy współczesnego świata naprawdę są aż tak pociągając, że większość z nas nawet nie chce żyć inaczej, pełniej? Dla wszystkich stanowi to spore zagrożenie, jednak wielu wybiera niestety pójście na skróty. Jak to możliwe, że tak szybko zapominamy o podstawowych wartościach? Gdzieś nam zwyczajnie umknęły, na korzyść łatwo osiąganych przyjemności. Książka została bardzo starannie wydana, posiada miłą dla oka oprawę. Bohaterowie są skonstruowani w różny sposób, jednak każdy z nich walczy codziennie z własnymi niedoskonałościami, a dzięki temu doskonale można się z nimi utożsamić. Zachęcam do czytania fanów literatury obyczajowej.

Katie ma czterdzieści lat, piastuje kierownicze stanowisko w branży muzycznej. W swoim wieku obawia się zmian, a głównym jej zmartwieniem jest utrata ukochanej pracy. Podczas sprzedaży firmy przez poprzedniego właściciela poznaje nowego, czyli Conalla, z którym zaczęła się spotykać. Mieszka w Dublinie w domu na Star Street 66 na najwyższym piętrze.

Mieszkanie poniżej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Stephen Winters w wyniku wojennych przeżyć miewa nocne koszmary, budzi się z krzykiem, jednocześnie stawiając na nogi pozostałych domowników. Wrócił z wojny jako zwycięzca, został wyróżniony za czyny godne honorowego żołnierza, chociaż w jego ostatniej akcji wyszło kilka dosyć niejasnych kwestii. Starszy brat bohatera zginął wcześniej na tej samej wojnie. W chwili, w której rodzina dowiedziała się o jego śmierci, ojciec Rory dosłownie padł na ziemię doznając udaru i do dzisiaj pozostaje sparaliżowany, zaś matka gotowa stawić czoła całemu światu w imię dobrych obyczajów oraz tego co wypada, a co absolutnie nie mieści się w kategoriach dobrego wychowania. Stephen pracuje w rodzinnej kancelarii prawnej w hrabstwie Hampshire. Akcja toczy się właśnie tutaj wiosną 1920 roku, kiedy zdał sobie sprawę, że zakochał się w Lily Valance i pragnie spędzić z nią resztę życia. Pierwszy raz zobaczył ją na scenie w music - hallu Palais w wieczór premiery nowego przedstawienia, a zarazem jej debiutu, miała wówczas niespełna osiemnaście lat.

Mama Lily prowadzi sklep, aby zapewnić im utrzymanie po śmierci męża, który zginął od razu, gdy tylko zaciągnął się jako ochotnik na okręt wojenny. Kobieta wszystko, co posiada inwestuje w córkę, aby miała lepsze życie. Dziewczyna ma prawdziwy talent, cudnie śpiewa, dlatego zostaje zauważona przez odpowiednich ludzi. Właśnie dostała szansę zrobienia kariery w innym mieście, kiedy mama zaczęła poważnie chorować i trafiła do szpitala. Wtedy Stephen poczuł, że to idealny moment na sprowadzenie jej do domu. Proponuje małżeństwo, ponieważ wprost uwielbia Lily i czuje, że przy niej prawdopodobnie się zmieni, a także zapomni o przeszłości. Z kolei ona zakochuje się z wzajemnością w Charliem, który nie może być dla niej mężem z powodu ran odniesionych na wojnie. Oboje decydują się na rozstanie, co od razu wykorzystuje Stephen, aby polepszyć swoją sytuację. Wymaga, aby młoda śpiewaczka zrezygnowała z występów na scenie jako jego żona, ale przeciwstawia się zakazowi. Jak on zniesie podobną zniewagę?

"Żona oficera" należy do gatunku powieści historycznych, które osobiście bardzo lubię. A każda napisana przez panią Gregory od razu wznosi się na wyżyny, dlatego wybierając tę książkę wiedziałam, że to będzie przeżycie godne moich aspiracji i czytelniczych wymagań. Nie pomyliłam się, gdyż tak dokładnie było. Autorka przedstawia okres po zakończeniu pierwszej wojny światowej, kiedy wiele aspektów zostało przewartościowanych prawie nie do poznania. Nawet honorowi ludzie zmieniali swoje przyzwyczajenia, aby dostosować się do trudnych realiów. Każdemu przyświecał tylko jeden cel, mianowicie przeżycie dnia dzisiejszego oraz kolejnego, nieważne za jaką cenę. Puste sklepy, kolaboracja na najwyższych stanowiskach, a także toksyczny świat wyższych sfer, całkowicie bezwzględny, nastawiony tylko na pokaz dla innych. To właśnie ukazuje autorka powołując do życia bohaterów, stworzonych, wykreowanych wprost wybornie i nakazuje radzić im sobie z rzeczywistością. Nie wszystkie postacie da się lubić, ale każda wnosi coś do całości swoją oryginalnością, niepowtarzalnością oraz niebanalnością. Wydanie książki jest niezwykle staranne, a okładka przyciąga spojrzenie i w pełni nawiązuje do treści. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić każdemu pasjonatowi powieści historycznych, naprawdę warto przeczytać !

Stephen Winters w wyniku wojennych przeżyć miewa nocne koszmary, budzi się z krzykiem, jednocześnie stawiając na nogi pozostałych domowników. Wrócił z wojny jako zwycięzca, został wyróżniony za czyny godne honorowego żołnierza, chociaż w jego ostatniej akcji wyszło kilka dosyć niejasnych kwestii. Starszy brat bohatera zginął wcześniej na tej samej wojnie. W chwili, w której...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsze słowa wstępu do powieści już powalają. Wprowadzają czytelnika w drżenie całego ciała i zmuszają do bezzwłocznego zapoznania się z resztą.

Alex Cormier mieszka w Sterling, a pracuje w sądzie okręgowym hrabstwa Grafton. Blisko czterdziestoletnia kobieta niedawno awansowała w prawniczej hierarchii, gdyż wcześniej była sędzią sądu dystryktowego, gdzie doskonale się sprawdzała, a teraz po awansie nadal jest najmłodszym sędzią wyższej instancji w całym stanie New Hampshire. Od nowa musi pokazywać wszystkim, a także sobie, że jest świetna w tym co robi. Ma siedemnastoletnią córkę Josie, uczącą się w liceum. Dawniej łączyły je świetne relacje, ale odkąd nastolatka wkroczyła w trudny wiek, to zaczął się tworzyć jakiś mur pomiędzy nimi, nie do obalenia.

Josie czuje się w swoim bogatym świecie, jak w potrzasku. Z nieobecną stale matką, zewnętrznie - jedynie na pokaz dla innych, aby nie odstawać od reszty - ubierała się, czesała i wyglądała tak, żeby ją akceptowano. Jednak sama, wewnątrz tej otoczki jest całkiem inną osobą. To dobra uczennica, choć czuje, że najlepiej by było, gdyby nie musiała osiągać perfekcji, aby zadowolić wszystkich. Od pewnego czasu podbierała matce tabletki nasenne i planowała zażyć je wszystkie popijając alkoholem, chciała po prostu umrzeć. Spotyka się z Mattem, który gra w szkolnej drużynie hokejowej. Chłopak twierdzi, że ją kocha, ale zdarzają mu się napady zazdrości i niekontrolowane wybuchy złości.

Patrick Ducharme pracuje jako jedyny oficer śledczy w siłach policyjnych Sterling. Bycie detektywem w niedużym mieście oznacza, iż musi działać na wielu frontach jednocześnie i dawać z siebie dosłownie maksimum. Pomimo tego nie był do końca usatysfakcjonowany, zwłaszcza w momentach, w których nie zdążył na czas na miejsce zbrodni i nie udawało mu się pomóc. Zawsze był o krok za sprawcą, co przeżywał bardzo osobiście.

Dnia szóstego marca 2007 roku liceum wstrząsnął wybuch. Patrick przyjął zgłoszenie o oddanych strzałach, a dyspozytor wzywał jednostki z innych miast podając dwa słowa: "Kod tysiąc". Oznaczał on, że każdy ma natychmiast zwolnić radio do wyłącznej dyspozycji koordynatora akcji, gdyż nie jest to codzienna, policyjna rutyna, a sprawa życia i śmierci. Na terenie szkoły wszędzie panował chaos. Było za mało karetek, niedostateczna liczba policjantów oraz totalny brak planu działania w sytuacji, kiedy znany dotąd świat zaczyna rozpadać się na kawałki. Rannych osób jest tak wiele, że nie ma dla nich miejsca w szpitalach, ponieważ są już przepełnione wcześniej przywiezionymi poszkodowanymi uczniami. Co dalej? Jakie podjąć działania, aby jeszcze bardziej nie zaszkodzić?

Sprawcą okazuje się jeden z uczniów. Co zmusiło go do tak drastycznych działań? Czy to chęć zwrócenia na siebie uwagi? Albo pragnienie zemsty i odwetu na koleżankach oraz kolegach? Bo przecież wszyscy dobrze się znali. Dlaczego w ogóle doszło do tego tragicznego w skutkach zdarzenia? Matka mordercy zadaje sobie szereg pytań. Począwszy od tego, co zrobiła, albo być może nie zrobiła? Co powiedziała, albo czego właśnie nie powiedziała swojemu dziecku, aby temu zapobiec? Oczywiście, iż czuje się współodpowiedzialna za to całe piekło, podobnie jak ojciec chłopaka. Jednak to już niczego nie zmieni, nikt bowiem nie jest w stanie cofnąć czasu.

"Dziewiętnaście minut" to powieść obyczajowa z elementami sensacji, która pokazuje zachowania ludzi w obliczu nadciągającego kryzysu przypominającego kataklizm na światową skalę. Nieraz ich postępowanie jest irracjonalne w chwilach kiedy wszystko dosłownie się wali, a nigdzie nie widać nawet cienia, najmniejszej szansy na ratunek. Autorka bardzo wiarygodnie przedstawiła klimat miasteczka Sterling, w którym każdy wie o drugim mieszkańcu wszystko, co ma zarówno swoje zalety, jak i wady. Postacie dopracowała w najdrobniejszych szczegółach, wprost perfekcyjnie, czytelnik wie dokładnie tyle ile powinien, a nie zalewa informacjami, które nie mają nic wspólnego z książką. Zastosowała retrospekcje czasowe, cofając się do wydarzeń sprzed kilkunastu lat, aby ukazać dzieciństwo mordercy, szukając jakiejś wskazówki, która dziś pozwoliłaby łagodniej spojrzeć na nastolatka o zbrodniczych zapędach. A może on sam był ofiarą? Kocham bogaty warsztat pisarski Picoult, ale sądzę, iż nie jestem w tych uczuciach osamotniona. Każdy kto choć raz spotkał się z tą twórczością, na zawsze zostanie jej wiernym fanem. Gorąco polecam!

Pierwsze słowa wstępu do powieści już powalają. Wprowadzają czytelnika w drżenie całego ciała i zmuszają do bezzwłocznego zapoznania się z resztą.

Alex Cormier mieszka w Sterling, a pracuje w sądzie okręgowym hrabstwa Grafton. Blisko czterdziestoletnia kobieta niedawno awansowała w prawniczej hierarchii, gdyż wcześniej była sędzią sądu dystryktowego, gdzie doskonale się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzydziestosześcioletnia Galilee Garner jest nauczycielką biologii w prywatnej katolickiej szkole oraz niezwykłą pasjonatką wszystkiego, co tylko z różami związane. Krzyżuje różne gatunki i pragnie aby udało jej się stworzyć idealną odmianę godną pierwszej nagrody, chce wyhodować zupełnie nowy kwiat o nazwie Hulthemia. Marzy o patencie dla siebie oraz przyjęciu róży do ogrodów testowych Amerykańskiego Towarzystwa Różanego, które polega na wybraniu najlepszej rośliny, która w różnych warunkach poradzi sobie najlepiej przez dwa lata. To działanie wymaga wiele wytrwałości, a nade wszystko gigantycznych pokładów cierpliwości.

Ostatniego nauczyła się już walcząc o swoje zdrowie oraz życie, gdyż od dzieciństwa jest stałą bywalczynią szpitali, od kiedy nerki odmówiły jej posłuszeństwa, obecnie ma za sobą dwa przeszczepy i lata dializowania. Teraz czeka ją następny przeszczep, a w kolejce o jedno miejsce wyprzedza ją starszy pan Walters, który poprzez własne zaniedbania, głównie alkoholizm ma większe szanse na znalezienie dawcy niż Gil. Nic dziwnego, że ta sytuacja ją przerasta wywołując przygnębienie oraz zniechęcenie do dalszego leczenia.

"(...) Wszystko wydaje mi się bezsensowne - to się nigdy nie skończy, jeśli nie mam szans na nową nerkę. Przez resztę życia - bez względu na to, ile czasu mi zostało - będę musiała przyjeżdżać tu co drugi dzień. Nie chcę nawet o tym myśleć. Myślę za to o grzybie zagrażającym moim kwiatom, o hulthemiach, o tym, że muszę zadzwonić do Byrona. Tylko to sprawia, że jeszcze nie zwariowałam. (...) - [str.217]

Wygląda na to, że musiała znaleźć sobie czasochłonne hobby, żeby wyrzucić z głowy toksyczne myśli o chorobie. Czy to jej pomogło? Jak na kobietę tak młodą, jest wyjątkowo bezpośrednia, a także surowa i wymagająca. Zdołała zaprzyjaźnić się tylko z jedną osobą, mianowicie nauczycielką sztuki, Darą, którą potrafi bezlitośnie wykorzystywać do pomocy. Uznaje, że po prostu tak trzeba. Z tego powodu wynikają spory pomiędzy obiema kobietami.

Wypływają na powierzchnię problemy rodzinne, kiedy odwiedza ją siostrzenica Riley. Nieodpowiedzialność siostry doprowadzała od lat do niesnasek, a teraz jako młoda matka nie potrafi zorganizować swojego życia na tyle, aby znalazło się w nim miejsce dla wymagającej troski i miłości córki. Dlatego odsyła nastolatkę tutaj, aby ułatwić sobie trudną dla każdego sytuację. Nawet nie przeszło jej przez myśl, że Gil musi skupić się głównie na odzyskaniu zdrowia, na męczących dializach i odzyskiwaniu po nich sił. Jak odnajdą się pod jednym dachem? Samotnica Gil razem ze swoją spragnioną czułości Riley...

"Sztuka uprawiania róż a kolcami" to współczesna powieść obyczajowa, która nie jest łatwym ani prostym czytadłem. Głęboko porusza, zmusza do refleksji nad własnym życiem. Po tej lekturze każdy zaczyna zastanawiać się nad tym, ile tak naprawdę posiada. Potrafi bardziej docenić ludzi wokół siebie, swoje zdrowie, rodzinę, przyjaźń, a także siłę miłości. Narratorem jest Gil, która opisuje własne wrażenia oraz odczucia względem innych osób. Takie rozwiązanie osobiście bardzo lubię, gdyż jasno i wyraźnie zostają przedstawione wydarzenia z perspektywy najważniejszej postaci, bez gdybania i domysłów. Pomysł na książkę zrodził się w głowie autorki po śmierci szwagierki, której trzykrotnie przeszczepiono nerkę, a pomimo to ostatecznie przegrała walkę z chorobą. To lektura o wielkiej prawdziwej pasji, która pokazuje, że marzenia naprawdę się spełniają. Trzeba tylko głęboko w to wierzyć. Gdyby oceniać książkę po okładce, z pewnością nie przyciąga swoją niepozornością, ba - prostotą wręcz, a jednak ma w sobie coś, co mogłoby czytelnikowi umknąć. Zachęcam do sięgnięcia po nią i bacznej, mądrej analizy.

Trzydziestosześcioletnia Galilee Garner jest nauczycielką biologii w prywatnej katolickiej szkole oraz niezwykłą pasjonatką wszystkiego, co tylko z różami związane. Krzyżuje różne gatunki i pragnie aby udało jej się stworzyć idealną odmianę godną pierwszej nagrody, chce wyhodować zupełnie nowy kwiat o nazwie Hulthemia. Marzy o patencie dla siebie oraz przyjęciu róży do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Laura Ulloa znajduje się w sali Generalnego Archiwum Indii Zachodnich i odkrywa rękopisy zdumiona, iż zachowały się w tak świetnym stanie. Od pewnego czasu szukała informacji na temat pieniędzy, które markiz de Mancera, wicekról Meksyku przesłał w XVII wieku królowej Mariannie Austriackiej wkrótce po śmierci jej męża, króla Filipa IV, pomiędzy 1665 a 1666 rokiem. Wspominał o tym książę de Maura w jednej ze swoich rozpraw, a także inne źródła, ale nigdy nie został odnaleziony żaden dokument, który by potwierdzał ten fakt. Podobno markiz przesłał królowej dużą sumę, którą uzyskał z biednego już wówczas skarbca meksykańskiego, a królowa przekazała je swojemu protegowanemu, ojcu Everardo Nithardowi. Tak przynajmniej głosiła plotka, jednak źródła nie były zgodne co do wysokości tej kwoty. Mówiono o sumie pomiędzy czterema, a szesnastoma tysiącami pesos w złocie. Było to na tyle dużo na ówczesne czasy, że musiało gdzieś zostać zaksięgowane, a nie trafiono na żaden ślad tego zapisu.

Młoda doktorantka przeglądając dokumenty księgowe z tego okresu znajduje wśród innych dokumentów dwa zeszyty zapisane ręcznym pismem pochodzące z XVII wieku, które wyglądały na pamiętnik jakiejś zakonnicy. Nie rozumiała dlaczego znalazły się tutaj, pośród zapisów dotyczących zupełnie innej sprawy? Zwróciła uwagę na tekst rękopisu, który był napisany siedemnastowiecznym kastylijskim, nie został podzielony na żadne części. Odnosiła wrażenie, że jako badacz trafiła na prawdziwą żyłę złota. Autorką manuskryptu jest siostra Isabel Maria de San Jose, zakonnica profeska w Klasztorze Świętej Pauli Zakonu Świętego Hieronima na przełomie XVII i XVIII wieku i obejmuje okres około dwudziestoletni. Była ona siostrzenicą sławnej siostry Juany. Laura nastawiła się na odkrycia w sprawie dotyczącej samej siostry, ale przede wszystkim liczy na to, że poprzez owe zapiski liczne hipotezy stawiane na jej temat być może zostaną udowodnione, albo obalone. Z pewnością wyjaśnią wiele wątpliwości, jakie budziła niezwykła historia jej życia.

W tamtych czasach w klasztorach panował zwyczaj, że testamenty zakonnic spisywane w chwili wstąpienia do zakonu przechowywano w zakonnych archiwach. Zazwyczaj dotyczyły jedynie podziału tego, co było prywatną własnością siostry i w żadnym wypadku nie były przeznaczone do publicznej lektury. To, że osobiste zapiski znalazły się wśród starych dokumentów, które trafiły do archiwum graniczyło z cudem, bo większość z nich unicestwiał czas, albo gdzieś zaginęła. W Meksyku wiele cennych dokumentów zostało zniszczonych po wprowadzeniu przez Benito Juareza w XIX wieku 'Praw Reformy', na mocy których państwo wysprzedawało majątek kościoła katolickiego. Podczas wprowadzania ich w życie powstał taki chaos, że większość archiwaliów i przedmiotów o wartości historycznej zostało utraconych.

Z pamiętników wyłania się wyrazisty obraz siostry Juany, która była niebywale inteligentna, jak na czasy, w których przyszło jej żyć. Dzięki światłości umysłu osiągnęła spory sukces, nawet wpisała się w historię jako wykonawczyni jednego z dwóch łuków alegorycznych w mieście na cześć nowej władzy, choć zdawała sobie sprawę z faktu, iż jako mężczyzna osiągnęłaby znacznie więcej. Poznała, co znaczy prawdziwa miłość, pomimo, że doświadczyła jej w murach klasztoru, w pełni doceniała tę moc. Jakie skrywa jeszcze sekrety pod zakonnym habitem? Które grzechy z jej życia koniecznie muszą pozostać tajemnicą? Czy to na tyle ważne, aby ktoś w imię tej idei był w stanie podłożyć bombę w mieszkaniu Laury?

"Niewyznane grzechy siostry Juany" to połączenie powieści historycznej z elementami obyczajowymi, gdyż świat został przedstawiony z perspektywy klasztornego życia oraz współcześnie poprzez ukazanie losów Laury. Nadaje to książce zupełnie inny, pełniejszy wymiar, wszystko łączy się ze sobą w jedną, spójną całość. Zapiski siostry Isabel pokazują, jak niewiele znaczyły kobiety w tamtym okresie, a także ile jednak na przestrzeni wieków zmieniło się na lepsze. Sama Juana miała w sobie wiele siły, pomimo wszelkich trudności i przeciwności losu czerpała z życia pełnymi garściami, dopóki jej na to pozwolono. Poprzez sny przenikała do podświadomości Laury, aby wskazać jej wyjście z ciężkiej dla niej osobiście sytuacji. Od razu nasunęło mi się skojarzenie, że zakonnica przypomina swoim kształtem postać Marii Magdaleny, kochanki Jezusa, której temat wprost uwielbiam. Podobnie najeżona tajemnicami, niedopowiedzeniami, zmusza czytelnika do wysnucia własnej interpretacji oraz opowiedzenia się po jednej ze stron. Polecam każdemu, gdyż z tą lekturą nie można się nudzić! Autorka z niebywałą gracją zaprasza nas za kurtynę własnej, niezmierzonej wyobraźni.

Laura Ulloa znajduje się w sali Generalnego Archiwum Indii Zachodnich i odkrywa rękopisy zdumiona, iż zachowały się w tak świetnym stanie. Od pewnego czasu szukała informacji na temat pieniędzy, które markiz de Mancera, wicekról Meksyku przesłał w XVII wieku królowej Mariannie Austriackiej wkrótce po śmierci jej męża, króla Filipa IV, pomiędzy 1665 a 1666 rokiem. Wspominał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dwie główne bohaterki powieści zostały postawione przed niezwykle trudnym wyzwaniem, z którym naprawdę ciężko się uporać. Choć kiedyś były sobie kompletnie obce, dzisiaj są serdecznymi przyjaciółkami, a jedna z nich dosłownie i w przenośni uratowała drugą.

Beth to trzydziestoośmioletnia mama oraz żona. Małżeństwo istnieje już od czternastu lat, w związku z czym z przykrością obserwuje, iż zaczęli się sobą nudzić, a pewne rzeczy, które na początku były akceptowane, obecnie są nie do przyjęcia. W skrzynce pocztowej znajduje kartę z życzeniami z okazji urodzin, choć doskonale wie, że w najbliższym czasie wcale ich nie obchodzi. O co chodzi nadawcy? Dopisek na dole wywraca jej cały świat do góry nogami:

"(...) Sypiam z Jimmym.
P.S. On mnie kocha. (...)" - [str.22]

Odczuwa strach, nieopisaną wściekłość, jest spanikowana i w najwyższym stopniu upokorzona. To po prostu nie do przyjęcia. Mąż pod naciskiem pytań z jej strony przyznaje się do romansu i wyprowadza z domu, a Beth zostaje sama z dziećmi i własnymi obezwładniającymi przeżyciami. Z opresji ratują ją spotkania w klubie książki, gdzie przyjaciółki robią wszystko, aby ją wesprzeć. Nie jest to łatwe na małej wyspie Nantucket, gdzie diabeł mówi "dobranoc" i wszyscy się znają.

Olivia mieszka w domku na plaży, który kupili z byłym mężem jako inwestycję. Przestali przyjeżdżać razem już dawno, choć wcześniej spędzali tu tydzień lub dwa pod koniec sezonu, a poza nim wynajmowali turystom. Pięć lat temu pracowała jako redaktorka w wydawnictwie, obecnie fotografuje. Po tragicznych przeżyciach związanych ze śmiercią własnego dziecka, próbuje nadać jakikolwiek sens swojemu życiu, tylko egzystuje i oddycha, nic więcej. Myśli samobójcze dopadają ją w każdej sekundzie dnia. Synek zaczął chorować w wieku trzech lat, co było dla rodziców prawdziwą traumą.

"(...) Był różowofioletowy jak petunia, spokojny i miał wielkie oczy. Od razu go pokochała. Był piękny i taki obiecujący. Jej mały synek miał kiedyś grać w małej lidze bejsbolowej, występować w szkolnych przedstawieniach i być dobry z matematyki. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że powinna marzyć o dużo prostszych osiągnięciach. - Mam nadzieję, że nauczysz się mówić i samodzielnie korzystać z toalety, zanim skończysz siedem lat. (...)" - [str.49]

Anthony był autystycznym dzieckiem. Co się z tym wiąże, trudno żyć z nim każdego dnia i wiele małżeństw z tego powodu po prostu się rozpada, pomimo najszczerszych chęci oraz podjętych prób całkowitej akceptacji rzeczywistości. Olivia odczytuje swoje pamiętniki, w których zapisywała wszystkie obserwacje oraz uwagi i inne spostrzeżenia. Pierwszy wpis miał miejsce w rok po urodzeniu synka, kiedy jeszcze rozwijał się normalnie, chociaż już wtedy matka zamartwiała się faktem, że chłopczyk nie mówi, jednak lekarz pediatra uspokaja ją. Podobno dziewczynki zaczynają rozwijać się wcześniej niż chłopcy i wcale nie uważa tego za nieprawidłowość. Rodzice oddaliby wszystko, aby wówczas miał rację, niestety czas wskazuje inne rozwiązanie.

"Kochając syna" to niezwykle piękna i wartościowa powieść obyczajowa, która przedstawia wizję własnego, wewnętrznego świata z perspektywy autystycznego chłopca. Dzięki tak oryginalnemu rozwiązaniu każdy człowiek z odrobiną empatii potrafi sobie wyobrazić, na czym polega jego egzystencja, z czym sobie nie radzi, a także w jaki sposób szuka odpowiedniej i do przyjęcia dla siebie samego interpretacji zdarzeń. Trudną rolę otrzymali od życia rodzice, którzy są zmuszeni przez chorobę swojego dziecka obserwować dzień po dniu, jak prawie wcale się nie rozwija, nie nabywa żadnych nowych umiejętności, a jeżeli takowe się zdarzają, są prawie niezauważalne. Książka posiada również drugi, przeciwległy biegun, mianowicie zdradzaną przez męża Beth, która przechodzi własny kryzys. Odnosi wrażenie, że już nigdy nie będzie lepiej. Lisa Genova to mistrzyni w opisywaniu uczuć. Zawsze daje czytelnikowi nadzieję, że pomimo najgorszego życiowego scenariusza trzeba znaleźć te dobre elementy i na nich bazować. W genialny sposób stawia swoich bohaterów przed niewyobrażalnym problemem, który tylko wydaje się nie do rozwiązania. Trzeba odrobinę wysiłku i dobrej woli, aby było lepiej, takie wydaje się być motto zawarte w jej powieściach. Przeczytałam 'Motyla' i 'Lewą stronę życia', które wywarły na mnie ogromnie pozytywne wrażenie. Teraz do kompletu dołączyła kolejna, 'Kochając syna' w niczym nie ustępuje poprzedniczkom. Niecierpliwie czekam na najnowszą, z którą koniecznie muszę się zapoznać ;) Was również do tego namawiam!

Dwie główne bohaterki powieści zostały postawione przed niezwykle trudnym wyzwaniem, z którym naprawdę ciężko się uporać. Choć kiedyś były sobie kompletnie obce, dzisiaj są serdecznymi przyjaciółkami, a jedna z nich dosłownie i w przenośni uratowała drugą.

Beth to trzydziestoośmioletnia mama oraz żona. Małżeństwo istnieje już od czternastu lat, w związku z czym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka została dedykowana mamie Swietłany Alliłujewej - Leonorze Marjori Guthrie Sullivan, która popełniła samobójstwo gdy córeczka miała zaledwie sześć i pół roku. Wszystko wskazuje na to, iż do tego czynu pchnęło ją małżeństwo, a właściwie samo życie z dyktatorem.

W ZSRR Stalin był postacią niemal mitologiczną, wodzem, przywódcą, który uczynił ze Związku Radzieckiego supermocarstwo i wygrał wojnę z nazistami. A zarazem dla wielu był potworem odpowiadającym za lata terroru i gułagów. Jak to jest być córką Stalina? Żyć wiecznie w jego cieniu? Ten egzystencjalny problem miała Swietłana.

"(...) Gdziekolwiek nie pojadę - na jakąś wyspę czy do Australii - i tak będę politycznym zakładnikiem nazwiska mojego ojca (...) " - [str.13]

Poprzez czystki, które Stalin przeprowadził w latach trzydziestych, ucierpieli nawet krewni, aresztowani i straceni jako wrogowie ludu czyli zarazem systemu. A to oznacza, że nikt z otoczenia dyktatora nie mógł czuć się bezpiecznie, ani tym bardziej nie miał żadnej taryfy ulgowej. Pierwszy ukochany jedynej córki, Aleksjej Kapler został skazany na dziesięć lat Gułagu, zaś po nagłej śmierci dyktatora w 1953 roku poznajemy krok po kroku drastyczne zmiany, jakie nastąpiły w państwie rosyjskim. Miał miejsce szereg tragicznych zdarzeń, gdzyż przyjaciele Swietłany z kręgów literackich z lat sześćdziesiątych trafiali do obozów pracy. Kiedy poznała Brajesha Singha nie pozwolono jej go poślubić, chociaż był umierający. To jedynie kilka przykładów z szarej codzienności Rosjan, zaledwie wierzchołek góry lodowej...

W wieku czterdziestu jeden lat Swietłana postanowiła opuścić ZSRR. Dokładnie 6.03.1967 roku wkroczyła do ambasady amerykańskiej w New Delhi prosząc o azyl. Uciekała od przeszłości i szukała w wolnym świecie normalnego, spokojnego, bezpiecznego życia, za którym tak tęskniła. W Ameryce czekała ją kariera pisarki, zdobyła rozgłos za książkę pt: "Dwadzieścia listów do przyjaciela" czyli za pamiętnik z 1963 roku. Wychodzi za mąż za Wesleya Petersa, głównego architekta Whightowskiej Fundacji Taliesin, niestety małżeństwo nie przetrwało próby czasu, podobnie jak każde następne. W wieku czterdziestu pięciu lat urodziła Olgę, która w drobnym stopniu wypełniła pustkę w sercu po starszych dzieciach pozostawionych w Moskwie - synu Józefie i córce Katii, z którymi przez piętnaście lat służby KGB nie pozwalały na kontakt.

Swietłana urodziła się 28.02.1926 roku, opowiada o licznej rodzinie, w której się wychowała, czyli przyrodnim rodzeństwie z pierwszego małżeństwa Stalina z Jakateriną Swanidze (zm.1907r.). Jako dziecko była cicha i posłuszna. Z ojcem niewiele miała wspólnego, bo nie uznawała przemocy, podejmowała ryzyko, ale robiła to z pełną świadomością. Wczesne lata dzieciństwa, kiedy jeszcze żyła mama, zalicza do beztroskiego okresu, pomimo, iż Stalin wymagał, aby ich życie w pałacu było skromne i zgodne z zasadami surowej dyscypliny. Wszystko należało do państwa, nie było czegoś takiego jak prywatna własność. Ojciec potrafił śmiać się do rozpuku oglądając jakąś komedię, niejako cenzurował na Kremlu wszystkie sowieckie premiery, zanim trafiły do publicznych kin. Swej córce okazywał troskę, a po śmierci żony stał się dla małej niespodziewanym i ogromnym autorytetem. Starał się, uwzględniając tragiczne okoliczności być dobrym ojcem dla swoich dzieci.

"Córka Stalina" to biografia Swietłany Alliłujewej. Jej życie to jedno długie, niekończące się pasmo tragicznych zdarzeń, zbrodni popełnionych na ludziach jej najbliższych, aresztowań oraz brutalnych przesłuchań aż do przyznania się skazańca do winy. Swietłana to kobieta o niezwykle silnej osobowości, zupełnie wbrew temu co o sobie opowiada, a także myśli o niej społeczeństwo. Sam fakt, iż bezustannie przeciwstawiała się ojcu, pozostała wierna swoim zasadom i ideałom, świadczy o tym bezspornie. W niektórych sytuacjach byłoby łatwiej, gdyby poddała się jego woli i decyzjom odnośnie własnej przyszłości, wtedy z pewnością nie byłoby wielu spięć pomiędzy ojcem a córką na jakimś totalnie dla mnie niezrozumiałym poziomie. Oczywiście osobiście szanuję ją za to, co osiągnęła oraz za niezachwiane poszukiwanie swojego miejsca w świecie, a także miłości i akceptacji w oczach drugiej osoby. Chociaż tytułową bohaterką biografii jest Swietłana, nie da się ukryć faktu, iż jej ojciec przyćmiewał wszystkie postacie sceny politycznej oraz każdego z członków rodziny. Jej życie naznaczone było niespełnionymi marzeniami, związkami, separacjami i licznymi przeprowadzkami. Nauczyła się nikomu nie ufać, gdyż w jej przypadku każda głębsza relacja okazywała się w późniejszym czasie porażką. Zmarła 22.11.2011 roku samotnie czyli tak, jak tego pragnęła. Nawet Oldze nie pozwoliła przed śmiercią ze sobą się pożegnać, tylko dlatego aby ją chronić. Biografia bardzo dokładnie i szczegółowo omawia wiele zagadnień, które kiedykolwiek były związane z postacią Swietłany. Autorka ma niezwykle lekkie pióro, przez co nawet trudne i bolesne tematy poruszone w książce są dużo bardziej przystępne dla czytelnika. Lektura zmusza do refleksji, intryguje, zawiera mnóstwo informacji na temat II Wojny Światowej, wobec których nie można przejść obojętnie. Przytoczono listy ukazujące, jakie naprawdę relacje łączyły ludzi ze sobą. Istotne są także zdjęcia, które sprawiają, że biografia jest skończoną całością. Dopuszcza niezwykle bogatą bibliografię, na której bazowała, aby w jak najbardziej rzeczywisty sposób przedstawić wydarzenia z życia Swietłany. Przedstawiono też drzewo genealogiczne obu rodów, co dodatkowo czyni ją realną i świadczy o wyjątkowości lektury. Gorąco polecam wszystkim czytelnikom, bo warto po nią sięgnąć.

Książka została dedykowana mamie Swietłany Alliłujewej - Leonorze Marjori Guthrie Sullivan, która popełniła samobójstwo gdy córeczka miała zaledwie sześć i pół roku. Wszystko wskazuje na to, iż do tego czynu pchnęło ją małżeństwo, a właściwie samo życie z dyktatorem.

W ZSRR Stalin był postacią niemal mitologiczną, wodzem, przywódcą, który uczynił ze Związku Radzieckiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Anna ucieka z płonącego klasztoru w hrabstwie Castelton, jako jedyna ratuje swoje życie. Zarzuca sobie, iż zamiast zaalarmować pozostałe siostry, po prostu opuściła teren zakonu, jak najzwyklejszy tchórz, który myśli tylko o ratowaniu własnej skóry. Wyrzuty sumienia towarzyszą jej dosyć długo. Puka do drzwi starej wiedźmy, jasnowidzącej Morach, która pomogła wielu ludziom w czasie choroby. Większość z nich ze wstydem opuszczało jej dom, bo tylko w ostateczności odważyli się do niej przychodzić, kiedy sprawa była już naprawdę pilna. Anna mówi, że chce tutaj znowu zamieszkać. Stara kobieta rozłożyła białe kości, aby wskazały jej przyszłość młodej zakonnicy. Wygląda na to, że zostanie poślubiona lordowi Hugonowi. To człowiek, który odpowiada za pożar w klasztorze i raczej nie darzy go sympatią. Bezustannie słyszy krzyki jej sióstr z tamtej nocy oraz czuje smród palonych ciał. Czy to możliwe, że pokocha tego akurat mężczyznę? Pomijając negatywne w stosunku do niego uczucia, pochodzą przecież z dwóch zupełnie różnych światów biorąc pod uwagę urodzenie, a także posiadany majątek.

Chata Morach stała samotnie dosyć daleko od wsi Bowes. Kiedy siostra Anna była małą dziewczynką nosiła inne imię, mianowicie Alys, a jej matka Morach była wówczas cieszącą się szacunkiem wdową. Później utraciła swoją ziemię na rzecz gospodarza, na którego rzuciła urok, a on zmarł jeszcze tej samej nocy. Dla wszystkich było jasne, że to wdowa zabiła go swoim spojrzeniem i nigdy już nie odzyskała własności. Alys miała jednego zalotnika Toma. Tylko czekali, aż jego rodzice wyrażą zgodę na ślub, którym do tego kroku się nie spieszyło, gdyż marzyli o synowej, która wniesie jakiś posag, więc dziewczyna nie spełniała ich oczekiwań. Za sprawą niedoszłych teściów trafia do klasztoru, gdzie rozwija zdolności ziołolecznicze. Posiada taki sam dar, jak Morach.

Lord Hugh wezwał Alys na zamek, ponieważ poważnie zachorował i teraz szuka pomocy u młodej zielarki. Po wyleczeniu każe zostać jej na miejscu w charakterze sekretarza, a także oczu i uszu starego lorda. Hugon oraz jego żona Catherine próbują zabić swojego ojca, a zarazem teścia szukając jedynie sposobu, który mogą bezpiecznie dla siebie wykorzystać. Alys to bardzo piękna kobieta i od pierwszego wejrzenia spodobała się Hugonowi, który chce ją przekupić obiecując bogactwo i władzę. Do czego okaże się zdolna kobieta, aby zdobyć wszystko, co ofiaruje młody lord? Jest przecież żonaty. Co prawda bezdzietny, ale jednak związany i pobłogosławiony przez kościół z inną. Alys zwraca się ku czarnym mocom, w stronę samego diabła, aby wyciągnąć jak najwięcej dla siebie korzyści. Czarownice i akuszerki stale były szykanowane, sądzone, poddawane boskim próbom, palone... Jak mówi Morach:

"(...) To złe obyczaje (...) Ludzie przesiadują wokół ognia i opowiadają sobie różne historie, żeby się nawzajem straszyć (...) Lubią być razem, w gromadzie, żeby krzyczeć i wymieniać jakieś imię. Są wtedy jak zwierzę o setce ust i stu bijących sercach, bez żadnej myśli. Opanowani tylko żądzą pożarcia kogoś. (...) - [str. 31]

"Czarownica" to powieść historyczna, której akcja toczy się w piętnastowiecznej Anglii za panowania Henryka VIII, czyli przedstawia czas pożogi i polowań na czarownice. Autorka należy do moich ulubionych ze względu na swój dojrzały warsztat pisarski, a także za wyjątkowy sposób przedstawiania istniejących naprawdę bohaterów. Tutaj stworzyła postacie fikcyjne, jedynie tło historyczne zostało naszkicowane realistycznie, a tytułową czarownicą mogła być dosłownie każda mądra kobieta, która posiadała większą wiedzę niż reszta i tylko z tego powodu była prześladowana. Alys na początku budziła we mnie współczucie i gorąco kibicowałam jej w poczynaniach, ale kiedy zaczęła iść uparcie do celu, dosłownie po trupach, przestałam ją rozumieć i darzyć sympatią. Jest naprawdę kontrowersyjną postacią, podobnie jak pozostałe w powieści. Tym bardziej chylę czoło przed Panią Gregory za stworzenie tak niezwykle różnych bohaterów. Książka jest wspaniale, bogato wręcz wydana, z przyciągającą wzrok klimatyczną okładką, warta polecenia, co niniejszym czynię. Z pewnością każdy miłośnik literatury historycznej znajdzie coś ciekawego dla siebie.

Anna ucieka z płonącego klasztoru w hrabstwie Castelton, jako jedyna ratuje swoje życie. Zarzuca sobie, iż zamiast zaalarmować pozostałe siostry, po prostu opuściła teren zakonu, jak najzwyklejszy tchórz, który myśli tylko o ratowaniu własnej skóry. Wyrzuty sumienia towarzyszą jej dosyć długo. Puka do drzwi starej wiedźmy, jasnowidzącej Morach, która pomogła wielu ludziom w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sierżant Michał Dej mieszka na Żuławach Wiślanych w małej miejscowości Mikoszewo. Skończył szkołę policyjną w Szczytnie, bo od zawsze chciał być policjantem w wydziale zabójstw. Samych morderstw, z którymi miał do czynienia, biorąc pod uwagę jego gust i zapotrzebowanie niestety nie było. Braki w doświadczeniu nadrabiał w literaturze czytając powieści Agaty Christie, Columba oraz Stiega Larsoona. Zanim miały miejsce zbrodnie, Mikoszewo było całkiem nudnym, zwyczajnym nadmorskim miasteczkiem.

Pierwszą ofiarą mordercy stała się Eliza Głowińska. Przyjechała nad morze na krótki urlop ze swoim mężem, który koniecznie chciał odwiedzić pewną przyszywaną ciocię. Mieli problemy małżeńskie po romansie Elizy, którą charakteryzowała ogólnie obojętność i dystans wobec otoczenia. Kobieta wybiera się na plażę zmęczona cichymi dniami z Pawłem, jednak jest niespokojna, bo odnosi wrażenie, iż ktoś ją śledzi. Okazało się, że to prawda i wszystko wskazuje na to, że znała swojego zabójcę, a ten bezlitośnie nafaszerował ją narkotykami.

Drugą ofiarą jest Marek Koliński. Na stałe mieszkał w Nowym Dworze Gdańskim, dawniej uczył w dobrym gimnazjum, obecnie jest emerytem, na dodatek wdowcem. Jego żona zmarła nie obdarzając go dzieckiem, ale pomimo tego przeżyli razem dosyć zgodnie aż trzydzieści dwa lata. W Mikoszewie spędzał całe lato każdego roku, a kiedy przebywał w barze, zawsze pił tylko z jednego kufla, siedział przy tym samym stole, posiłki jadł o stałych porach. Umiera na oczach wielu osób, które w tym samym czasie przebywały w Santosie, czyli restauracji pani Zosi. Sekcja zwłok odkrywa, iż otruto go rycyną.

Trzecia w kolejności ginie Marzena Potok. Pracowała u swojej cioci, właścicielki wspomnianego już Santosa, jako kelnerka. Spotykała się z nieznanym nikomu mężczyzną, który zachęcał ją, aby rzuciła zajęcie i zaczęła inną, lepszą pracę. Tajemniczy człowiek ma na nią, jak widać ogromny wpływ, że decyduje się na ten wielce ryzykowny krok. Co dziwne, z rachunku bankowego cioci znika aż dwadzieścia tysięcy złotych, zaś jej ciało odnaleziono na leśnej polanie. Została zaatakowana ostrym narzędziem w głowę.

Pozornie nic tych osób ze sobą nie łączy. Czym kierował się morderca wybierając ofiary? Gdzie leży wspólny mianownik? O ile takowy w ogóle istnieje... Policja została postawiona przed kolosalnym wyzwaniem psychologicznym, intelektualnym, a także moralnym.

"Zbrodnie w Nickelswalde" to kryminał z nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Autorka bardzo dobrze oddała klimat nadmorskiej wsi, co współgrało z dialogami i opisami PRL-owskich przedmiotów. Co prawda niektóre fragmenty musiałam czytać powtórnie, żeby zrozumieć, co dokładnie miała na myśli, ale nie przeszkadzało to mocno w odbiorze. Stworzyła ciekawe postacie, choć było ich zbyt dużo, aby udało się po kilku rozdziałach nadążyć z ich pojawieniem się w książce, jednak każdy z bohaterów miał swój bezpośredni lub pośredni udział w całokształcie. Nawet zabójca ostatecznie okazał się... więcej niż jeden. Podejrzenia padają na męża Elizy, ale jego alibi wydaje się niepodważalne. Pani Bernat przeciąga zakończenie odkrywając pojedyncze dowody, które potwierdzają zbrodnie, aż wszystkie elementy układanki niczym puzzle wreszcie trafiają na swoje miejsce. To naprawdę było zagmatwane śledztwo prowadzące do zdumiewających wyników. Dokładny, wyrazisty epilog, w którym każdy rozpoczęty wątek został całkowicie rozwiązany tak, aby nie było żadnych niejasności. Powieść została starannie wydana, okładka odpowiednio mroczna, aby współgrała z całością. Polecam głównie miłośnikom kryminalistyki, bo to czysta przyjemność czytania.

Sierżant Michał Dej mieszka na Żuławach Wiślanych w małej miejscowości Mikoszewo. Skończył szkołę policyjną w Szczytnie, bo od zawsze chciał być policjantem w wydziale zabójstw. Samych morderstw, z którymi miał do czynienia, biorąc pod uwagę jego gust i zapotrzebowanie niestety nie było. Braki w doświadczeniu nadrabiał w literaturze czytając powieści Agaty Christie, Columba...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Maria Sanchez ma dwadzieścia osiem lat, obecnie prawniczka, która w przeszłości pracowała w prokuraturze okręgowej w hrabstwie Mecklenburg. Wtedy na sali sądowej widywała wielu przestępców, którzy byli oskarżeni o takie zbrodnie, że nocami nie mogła zmrużyć oka, gdyż nękały ją koszmary. Zapracowana tak, że właściwie nie ma czasu na rozwijanie swojego drugiego osobistego JA. Kiedyś idealistka, marzyła o tym, aby zmienić świat, ale teraz dopadła ją brutalność prawdziwego życia, a także jej bezradność jako przedstawicielki prawa. Bardzo szybko wypaliła ją ta patowa sytuacja, właśnie dlatego zrezygnowała z poprzedniego zajęcia. Poza tym na jej decyzję miało wpływ morderstwo, którym się zajmowała, po nim otrzymywała listy z pogróżkami, co ciężko odbiło się na ogólnym stanie, głównie emocjonalnym.

Colin Hancoch to równolatek Marii, zawodowo walczy na ringu w zamkniętych klatkach. Stwarzał problemy wychowawcze już od wczesnego dzieciństwa, stwierdzono u niego ADHD, był więc nieznośny, problematyczny i niezwykle trudny we współżyciu. Rodzice wysłali go do szkoły wojskowej, ale po czasie zamienił ją na walki, boks, tylko brutalny sport. Dopiero po kilku latach przerwy w nauce trafił na uczelnię i zaczął realizować swój cel, chciał zostać nauczycielem dzieci trzecich klas. Dlaczego akurat tego pragnął? Szukajcie odpowiedzi na kartach książki. Wszedł w konflikt z prawem, rodzice stale wpłacali za niego kaucję, bo za każdym razem wyciągali go z aresztu. Doszło do tego, że obecnie gdyby zrobił coś niezgodnego z przepisami, po prostu pójdzie do więzienia na co najmniej dziesięć lat. A nad jego zachowaniem czuwa kurator, który tylko czeka, aż zrobi jakiś błąd.

Mężczyzna poznaje Marię, kiedy ta stoi na poboczu drogi zmieniając koło w samochodzie. Zatrzymuje się obok proponując pomoc, jednak dziewczyna boi się go i uparcie twierdzi, że poradzi sobie sama. Nic dziwnego, gdyż po ostatniej walce był mocno poturbowany, zwłaszcza na twarzy, która naprawdę przerażała. Początek ich znajomości nie należał do najłatwiejszych, ale kontynuacja pokazała, że są dla siebie stworzeni. Ktoś chce dokonać zemsty na całej rodzinie Marii i planuje ich zastraszyć, obserwuje dom, wie wszystko o każdym jego mieszkańcu. Pragnie, aby wszyscy żyli w piekle, które dla nich wymyślił. Kim jest ten szaleniec? I czym mu się narazili? Pierwszym krokiem był wysłany do kancelarii, w której pracuje Maria bukiet kwiatów z dziwnym, niezrozumiałym listem. Potem już lawinowo: przebite opony w samochodzie, drink w barze zamówiony przez tajemniczego mężczyznę, który ukrywa twarz pod czapką z daszkiem, śmierć ulubionej suczki Sanchezów... A to dopiero początek! Do czego jeszcze okaże się zdolny?

"Spójrz na mnie" należy do gatunku powieści obyczajowej, ale autor zgrabnie wplótł elementy kryminalne, przez co trzyma w napięciu aż do ostatniej karty. Ukazuje, jak ważne są podstawowe wartości w życiu każdego z nas. Czyli miłość, przyjaźń, nadzieja na lepsze jutro. Skonstruował niezwykle barwne, a zarazem różnorakie postacie, niektóre da się lubić, a inne można wręcz znienawidzić, albo odczuwać przed nimi irracjonalny lęk. Jeden ogromny majstersztyk. Sparks w swojej twórczości zawsze najpierw zbliża do siebie dwoje bohaterów, których z reguły więcej dzieli niż łączy, by potem nie mogli bez siebie żyć. Zawsze stawia im wyzwania, rzuca kłody pod nogi, by na koniec miłość i tak odniosła zwycięstwo. W tej wykonał dokładnie ten sam manewr, ale ma to swój urok i za to kocham tego pisarza. Z męskich autorów romansów potrafi wzruszać, jak nikt inny, dlatego otrzymuje najwyższą ocenę. Jestem oczarowana, zachwycona i chcę więcej! Co jeszcze napisać, żeby Was namówić do lektury? Myślę, że słowa są po prostu zbędne :)

Maria Sanchez ma dwadzieścia osiem lat, obecnie prawniczka, która w przeszłości pracowała w prokuraturze okręgowej w hrabstwie Mecklenburg. Wtedy na sali sądowej widywała wielu przestępców, którzy byli oskarżeni o takie zbrodnie, że nocami nie mogła zmrużyć oka, gdyż nękały ją koszmary. Zapracowana tak, że właściwie nie ma czasu na rozwijanie swojego drugiego osobistego JA....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze wspomnienie związane ze swoją babcią Beata ma w dniu, kiedy jest siedmioletnią dziewczynką. Podczas krótkiej nieobecności starszej pani, przeszukuje szafę, w której ta ukrywa różne skarby. Pomimo, że za każdym razem, kiedy przyłapuje wnuczkę na tym działaniu udaje, że jest na nią zła, jednak to tylko pozory. Tego dnia znajduje pocztówkę zaadresowaną do babci z życzeniami z okazji ślubu od niejakiego Stacha. Teraz okazuje się, że tajemniczy nadawca kartki umiera i babcia koniecznie chciałaby go jeszcze przed śmiercią zobaczyć. Zastanawia się, gdzie podziały się listy, które pisali oraz pieniądze, jakie wysyłał?

Michał to mąż Beaty, był piekarzem i zdradzał ją od początku małżeństwa. Pewnego dnia po prostu spakował rzeczy, bez słowa wyjaśnienia opuścił dom zostawiając ją samą z dziećmi. Zamieszkał w Anglii ze swoją nową miłością i nie ma zamiaru wracać do Polski, ani tym bardziej do rodziny. Młoda matka nie pracuje, potrafi jedynie dobrze sprzątać, ale to za mało, aby utrzymać synów. Popadła w długi, które po pewnym czasie uregulował jej brat, a potem zabrał do rodzinnego Zwierzyńca. Tu zaczęła od nowa, chociaż psychicznie rozbita i znerwicowana, przynajmniej próbowała ze względu na Patryka i Konrada. Teściowa odgraża się, że wniesie pozew do sądu o odebranie Beacie praw rodzicielskich i przydzielenie opieki nad wnukami właśnie jej, gdyż matka jest niezaradna życiowo oraz nie potrafi zająć się dziećmi.

W Zwierzyńcu poznaje nowego sąsiada Pawła, który także ma bolesną przeszłość, to były narkoman, przez co nie ukończył studiów prawniczych. Jest właścicielem baru o nazwie Be-Łata, gdzie jego sąsiadka szuka pracy. Zostaje zatrudniona na próbę, aż zaczyna sobie świetnie radzić z zawodowymi obowiązkami. W takim razie roszczenia teściowej stają się bezpodstawne.

Beata zaczyna myć okna na strychu rodzinnego domu. Zupełnie przypadkiem znajduje małe zawiniątko. Nie ma pojęcia, co to może być. Dlatego znosi paczuszkę na dół, aby przyjrzeć się dokładnie w lepszym świetle. W tym samym czasie Paweł przynosi znalezione listy babci Beaty, odczytuje na głos każdy po kolei. Co to w ogóle znaczy? Jak wszedł w ich posiadanie?

"Listy z dziesiątej wsi" to powieść obyczajowa, która zawiera spory ładunek tajemniczości. Z listów wyłania się historia przyjaźni, a być może i miłości pomiędzy babcią Beaty, a księdzem Stanisławem. O czym pisali w wymienianej przez lata korespondencji? Jakie sekrety skrywają? Pewne sprawy nie zostają powiedziane wprost do samego końca, nakazując czytelnikom własną interpretację. Pomimo, że wszystko szło w dobrym kierunku, nagle zakończenie okazało się być szokiem i raczej nie daje nadziei na happy end. To proza, która zawiera mocny ładunek rzeczywistości, gdzie nie ma szansy na snucie marzeń o lepszym jutrze. Ale warto ją przeczytać, gdyż autorka ma lekkie pióro, przez co niezwykle wciąga. Przyjemnie trzymać ją w dłoniach, ponieważ jest pięknie wydana, okładka przyciąga wzrok i zachęca do zajrzenia w tajemniczą zawartość. Polecam.

Pierwsze wspomnienie związane ze swoją babcią Beata ma w dniu, kiedy jest siedmioletnią dziewczynką. Podczas krótkiej nieobecności starszej pani, przeszukuje szafę, w której ta ukrywa różne skarby. Pomimo, że za każdym razem, kiedy przyłapuje wnuczkę na tym działaniu udaje, że jest na nią zła, jednak to tylko pozory. Tego dnia znajduje pocztówkę zaadresowaną do babci z...

więcej Pokaż mimo to