-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2022-10-17
Trudna lektura, jeżeli ktoś nie jest filozofem. Chociaż autor pisze prostym językiem, to jednak nie jest to pozycja do wchłonięcia na raz. Wielokrotnie musiałem czytać niektóre fragmenty, żeby zrozumieć ich sens. Pewnie kiedyś do niej wrócę, gdy nabiorę filozoficznej ogłady.
Niemniej jest to książka interesująca, dzięki której możemy spojrzeć na pewne zagadnienia z nowej perspektywy i zobaczyć, że pewne rzeczy są bardzo skomplikowane.
Trudna lektura, jeżeli ktoś nie jest filozofem. Chociaż autor pisze prostym językiem, to jednak nie jest to pozycja do wchłonięcia na raz. Wielokrotnie musiałem czytać niektóre fragmenty, żeby zrozumieć ich sens. Pewnie kiedyś do niej wrócę, gdy nabiorę filozoficznej ogłady.
Niemniej jest to książka interesująca, dzięki której możemy spojrzeć na pewne zagadnienia z nowej...
2022-10-14
Książkę przeczytałem z wielką przyjemnością i pierwszy raz od dłuższego czasu miałem to smutno-radosne uczucie, że skończyłem książkę, ale chętnie czytałbym dalej.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale niewątpliwie z chęcią sięgnę po jego twórczość ponownie. Styl jest przyjemny i szybki. Zdecydowanie przypadł mi do gustu ironiczny, a zwłaszcza autoironiczny humor Newmana. Na plus zaliczyłbym również szczerość autora w opisie rzeczywistości - jeżeli coś go nie interesuje lub na czymś się nie zna, potrafi powiedzieć to bez wahania, jednoznacznie dając do zrozumienia, że jest to jego subiektywne zdanie, a nie prawda z przewodnika turystycznego (a jakie przeważnie przewodniki są, wszyscy wiemy).
Obawiam się jednak, że może to być trudna lektura dla bezkrytycznych polskich patriotów, bo kilka razy możemy spotkać się z krytyką nie tylko naszej natury, ale również polskiego społeczeństwa. Jak sam autor zauważa, są to jego przemyślenia oparte na obserwacjach z podróży, a nie socjologiczna analiza społeczeństwa. Warto mieć to na uwadze czytając ten reportaż.
Podsumowując, uważam tę pozycję za bardzo interesujący obraz nie tylko Polski, ale świata, którego już nie ma. Bo czy często spotykamy się z sytuacją, że zapraszamy obcą osobę do naszego domu i traktujemy ją prawie jak rodzinę?
Książkę przeczytałem z wielką przyjemnością i pierwszy raz od dłuższego czasu miałem to smutno-radosne uczucie, że skończyłem książkę, ale chętnie czytałbym dalej.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale niewątpliwie z chęcią sięgnę po jego twórczość ponownie. Styl jest przyjemny i szybki. Zdecydowanie przypadł mi do gustu ironiczny, a zwłaszcza autoironiczny...
2022-06-16
Nie mam dużego doświadczenia w książkach o samorozwoju, natomiast jest to jak dotychczas najgorsza pozycja jaką miałem okazję czytać.
Po książkę sięgnąłem po przeczytaniu wywiadu z Mateuszem Kusznierewiczem, w którym wspomniał o „Klubie 5 Rano”. Od samego początku ta pozycja nie przypadła mi do gustu i po 50 stronach trafiła z powrotem na półkę. Minęło pół roku i stwierdziłem, że warto jednak ją dokończyć i wyrobić sobie ostateczne zdanie.
Niestety, pan Sharma zdecydowanie swoim stylem nie trafia w mój gust z wielu powodów. Pierwsze 200-250 to historia spotkania Miliardera, Biznesmenki i Artysty. To, co mnie najbardziej irytowało w książce to całkowita bezrefleksyjność uczniów. Nawet pasterz w Alchemiku Paulo Coelho nie był na początku przekonany do mądrości mu przekazywanych. W „Klubie 5 rano” wszystko i natychmiast jest cudowne. Wstawaj o 5 rano a zostaniesz milionerem. Tak, już czuję jakie to jest super i jak wpłynie na moją sztukę i jak zostanę mistrzem. Naprawdę? Wystarczyło to powiedzieć i już wiadomo, że to działa? Pompatyczność i wspaniałość Miliardera i jego rad zalewa czytelnika od pierwszych wersów książki. Mnie prawie utopiło.
Po przebrnięciu 2/3 książki w końcu możemy poznać jakieś praktyczne rady dotyczące naszej efektywności. W tym momencie moim zdaniem pojawia się drugi, prawdopodobnie najistotniejszy zgrzyt – brak spójności „filozofii” Klubu 5 Rano. Ok, to są tylko wskazówki i możemy je w pewnych granicach modyfikować, natomiast wyglądają raczej jak zlepek mądrości wielu ludzi, którzy osiągnęli sukces i każdy z nich stosował jedną z nich. Oczywiście nie twierdzę, że nie można tego wszystkiego upchnąć, ale czy ma to sens?
Moje zniechęcenie do tej książki może też wynikać z faktu, że jestem na innym etapie życie. Mam za sobą czasy, kiedy pracowałem po 12-18 godzin dziennie. Teraz chciałbym się cieszyć życiem w większym stopniu niż maksymalizować moją efektywność. W książce co prawda ten temat jest poruszany i wielokrotnie pada stwierdzenie, że sama praca nie daje szczęścia, ale mało miejsca jest poświęcone jak do tego dojść.
Mimo wszystko kilka mądrości z książki pozwoliło mi w inny sposób spojrzeć na świat. Przebaczenie innym naprawdę potrafi ulżyć człowiekowi. Zwrócenie uwagi na fakt, że „każdy z nas ma termin przydatności”, współczesne memento mori, też może pomóc w uporządkowaniu życiowych priorytetów.
Podsumowując: gdyby książkę pozbawić przydługiego (w mojej opinii 2/3 książki) wstępu byłaby całkiem w porządku. Zawiera w sobie kilka praktycznych wskazówek, ale raczej nie jest to książka zmieniająca życie (przynajmniej moje (-:)
Nie mam dużego doświadczenia w książkach o samorozwoju, natomiast jest to jak dotychczas najgorsza pozycja jaką miałem okazję czytać.
Po książkę sięgnąłem po przeczytaniu wywiadu z Mateuszem Kusznierewiczem, w którym wspomniał o „Klubie 5 Rano”. Od samego początku ta pozycja nie przypadła mi do gustu i po 50 stronach trafiła z powrotem na półkę. Minęło pół roku i...
Książkę zakupiłem po przeczytaniu fragmentu w "Plusie Minusie" dotyczącym nazw ulic w Japonii. Pod względem techniczno-literackim był to prawdopodobnie najlepszy jej fragment. Cała książka pod tym względem jest nieco niejednorodna, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, żeby miała jednoznacznie złe części.
Większym zaskoczeniem była dla mnie jej treść. Książka z jednej strony pokazuje jak istotnym elementem, na który nie zwracałem do tej pory uwagi, jest adres. Żyjąc w cywilizowanym kraju nie mam problemu z dostarczeniem paczki (no chyba, że przez Pocztę Polską (-:, ale to nie kwestia adresu), dojazdu znajomych czy służb ratunkowych. Adres mam od zawszę, więc nigdy nie zastanawiałem, czego nie można bez niego zrobić (znaleźć pracy, założyć konta w banku itd). Przed takimi problemami stoją ludzie w mniej rozwiniętych krajach lub mniej zurbanizowanych częściach USA. Nadanie adresu może w diametralny sposób zmienić ich życie.
W drugiej części książki, w moim odczuciu, nazwa ulicy staje się tylko pretekstem do przedstawienia wciąż aktualnych, choć z mojej perspektywy, dawno minionych wydarzeń takich jak stosunek do niewolnictwa czy apartheidu. W obrazowy sposób pokazano trudne niuanse naszego stosunku do przeszłości czy konkretnych wartości upamiętnionych w nazwach ulic. Polskim przykładem może być al. Armii Ludowej w Warszawie, która została przemianowana na al. Lecha Kaczyńskiego i ponownie zmieniona na al. Armii Ludowej. Będąc przeciwnikiem nazwania ulicy Armii Ludowej nie trzeba być zwolennikiem PiSu, a będąc przeciwnikiem nazwania ulicy na część Lecha Kaczyńskiego nie trzeba być zatwardziałym komunistą. I takie właśnie niuanse pokazuje ta książka, które były dla mnie bardzo interesujące i pouczające.
Książkę zakupiłem po przeczytaniu fragmentu w "Plusie Minusie" dotyczącym nazw ulic w Japonii. Pod względem techniczno-literackim był to prawdopodobnie najlepszy jej fragment. Cała książka pod tym względem jest nieco niejednorodna, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, żeby miała jednoznacznie złe części.
Większym zaskoczeniem była dla mnie jej treść. Książka z jednej strony...
2022-04-08
Bardzo chaotyczna, szarpana, bez werwy. Pierwszą połowę przeczytałem na jesieni, drugą w marcu. Po przerwie nie czułem, że muszę sobie coś przypominać. Ciągłe wałkowanie , że Wakefield jest oszustem, a Deer go demaskuje. To już wiadomo od samego początku, reszta książki dostarcza więcej informacji o dochodzeniu, ale raczej w formie biurowego raportu niż żywej, dziennikarskiej relacji.
Dodatkowo momentami miałem wrażenie, że niektóre tematy się powtarzają.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany tematem szczepień to polecam "Polio. Historia pokonania choroby Heinego-Medina".
Bardzo chaotyczna, szarpana, bez werwy. Pierwszą połowę przeczytałem na jesieni, drugą w marcu. Po przerwie nie czułem, że muszę sobie coś przypominać. Ciągłe wałkowanie , że Wakefield jest oszustem, a Deer go demaskuje. To już wiadomo od samego początku, reszta książki dostarcza więcej informacji o dochodzeniu, ale raczej w formie biurowego raportu niż żywej,...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążkę dostałem od kolegi po krótkiej dyskusji o siekierach. Często chodzę do lasu i lubię rozpalić ognisko oraz kominki, ale nie mam domu i drewutni. Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie zmarnowanego czasu. Nie czuję, żebym był mądrzejszy po jej przeczytaniu. Irytujący jest skupienie się tylko na Norwegii - rozumiem, że autor jest jej mieszkańcem, ale w polskim tłumaczeniu można byłoby się pokusić o polskie informacje. Dodatkowo w książce przeczytamy o różnych typach siekier i firmach je produkujących. Podobnie o pilarkach i piecach. Nie wiem po co? Nawet te w miarę praktyczne rzeczy (kaloryczność różnych gatunków drzew, układanie drewna) jest w mojej ocenie opisane bardzo pobieżnie. Nawet nie bardzo wiem, komu mógłbym polecić tę książkę, oprócz mojego kolegi, który bardzo ją zachwalał:)
Książkę dostałem od kolegi po krótkiej dyskusji o siekierach. Często chodzę do lasu i lubię rozpalić ognisko oraz kominki, ale nie mam domu i drewutni. Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie zmarnowanego czasu. Nie czuję, żebym był mądrzejszy po jej przeczytaniu. Irytujący jest skupienie się tylko na Norwegii - rozumiem, że autor jest jej mieszkańcem, ale w polskim...
więcej mniej Pokaż mimo toSmakowita pozycja dla ludzi, którzy lubią przyrodę i przygodę. Poziom poszczególnych opisów jest zróżniocowany, natomiast w mojej ocenie nigdy nie jest zły. Jedynym moim zastrzeżeniem jest krótkość/epizodyczność/urywkowość (to ostatnie chyba najlepsze) opisanych historii. Wolałbym przeczytać jedną książkę w całości poświęconą jednej wyprawie niż trzem, ale zawsze preferowałem bardziej szczegółowe i dłuższe historie.
Smakowita pozycja dla ludzi, którzy lubią przyrodę i przygodę. Poziom poszczególnych opisów jest zróżniocowany, natomiast w mojej ocenie nigdy nie jest zły. Jedynym moim zastrzeżeniem jest krótkość/epizodyczność/urywkowość (to ostatnie chyba najlepsze) opisanych historii. Wolałbym przeczytać jedną książkę w całości poświęconą jednej wyprawie niż trzem, ale zawsze...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-15
Bardzo dobrze napisana książka, rzucająca światło na przyczyny wprowadzenia szczepień obowiązkowych. W dobie ruchów antyszczepionkowych pozycja prawie obowiązkowa. W obrazowy sposób ukazująca lęk ludzi przed nieprzewidywalnym wirusem niszczącym ludzkie zdrowie, a czasem życie.
Na duży plus należy zaliczyć przypisy, których jest naprawdę sporo i uwiarygadnia całą historię.
Bardzo dobrze napisana książka, rzucająca światło na przyczyny wprowadzenia szczepień obowiązkowych. W dobie ruchów antyszczepionkowych pozycja prawie obowiązkowa. W obrazowy sposób ukazująca lęk ludzi przed nieprzewidywalnym wirusem niszczącym ludzkie zdrowie, a czasem życie.
Na duży plus należy zaliczyć przypisy, których jest naprawdę sporo i uwiarygadnia całą historię.
2016-06-12
Od początku serii nie byłem jej wielkim wielbicielem. Zafascynowany Trylogią musiałem przeczytać kontynuację. Jak przeczytałem I tom, to i II, itd.
Moim zdaniem jest to najlepiej napisana część nowej serii, trzymająca ciągle w napięciu, nieustannie wzmagająca ciekawość o zakończenie cyklu. I tutaj pojawia się największe rozczarowanie wszystkim V tomów. Koniec jest rozczarowująco nijaki. Nie jest beznadziejnie oczywisty ani spektakularnie zaskakujący. Odniosłem wrażenie, jakby Autor był zmęczony pisaniem i po prostu chciał to wszystko skończyć, byle jak, byle tego nie kontynuować.
Od początku serii nie byłem jej wielkim wielbicielem. Zafascynowany Trylogią musiałem przeczytać kontynuację. Jak przeczytałem I tom, to i II, itd.
Moim zdaniem jest to najlepiej napisana część nowej serii, trzymająca ciągle w napięciu, nieustannie wzmagająca ciekawość o zakończenie cyklu. I tutaj pojawia się największe rozczarowanie wszystkim V tomów. Koniec jest...
2014-03-01
Z niecierpliwością czekałem na kolejny tom powieści pana Ziemiańskiego. Pierwsza część mnie nie zachwyciła, nie dorównywała poziomem pierwotnej trylogii. Z drugiego tomu byłem zdecydowanie bardziej zadowolony. Miałem nadzieję, że trzecia część będzie się trzymała tendencji wznoszącej i do moich rąk trafi bardzo dobra lektura. Z przykrością muszę stwierdzić, że się zawiodłem.
Na początek pochwała, niestety, chyba jedyna. Ziemiański nie zmienił stylu, który po prostu lubię. Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, od czasu do czasu można się uśmiechnąć. Jeżeli ktoś lubi sposób pisania autora, pod tym względem się nie zawiedzie.
Na tym kończą się plusy nowej części powieści. Podobnie jak w pierwszej, bohaterom zabrakło charakteru. Nikt mi nie podpadł ani nikogo nie polubiłem. Może to wynikać albo z braku wyrazistości, albo z natłoku postaci, które pojawiają się na krótko i znikają. Z tym również łączy się moja kolejna uwaga. Fabuła powieści jest strasznie poszatkowana. W jednej chwili siedzimy z Randem w Negger Bank, za moment z Shen w górach by po pięciu stronach przeskoczyć do Tomaszewskiego na pełnym morzu. Niby to plus, powieść jest wielowątkowa, ale jakoś tak bez ładu i składu.
Na koniec największy minus książki - fabuła. Jak na 800 stron powieści naprawdę mało się dzieje. Chodzimy po lesie, pływamy po morzu, chodzimy po lesie, pływamy po morzu ... I tak przez cały czas. Skłamałbym, gdybym powiedział, że książka jest nudna. Nie, styl Ziemiańskiego potrafi wciągnąć, ale brakuje akcji, przyspieszenia tempa, zwrotu czy zaskoczenia. Chodzimy po tych lasach i nic.
Podsumowując, nie wiem jak potoczą się dalsze losy bohaterów, ale sądzę, że czwarty tom spokojnie można by przeczytać zaraz po drugim. Nie stracimy żadnych ważnych wydarzeń.
Z niecierpliwością czekałem na kolejny tom powieści pana Ziemiańskiego. Pierwsza część mnie nie zachwyciła, nie dorównywała poziomem pierwotnej trylogii. Z drugiego tomu byłem zdecydowanie bardziej zadowolony. Miałem nadzieję, że trzecia część będzie się trzymała tendencji wznoszącej i do moich rąk trafi bardzo dobra lektura. Z przykrością muszę stwierdzić, że się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka kupiona po obejrzeniu kilku filmów na YT w wykonaniu Rufusa.
Oczekiwałem reportażu z podróży, a otrzymałem książkę podróżniczo-filozoficzną. Szczęśliwie nie jestem rozczarowany. Autor wydaje się dość bezkompromisowy i w pewnych momentach nieodmiennie kojarzy mi się z Gretą Thunberg i jej nieco aspergerowskim stylem wypowiedzi. Język autora jest ostry, czasami trafiający w punkt, czasami tylko wulgarny. W trakcie lektury odniosłem wrażenie, że Laponia i cała podróż jest tylko tłem do rozmyślań o naszej cywilizacji i kierunku, w którym zmierzamy. Równie dobrze "akcja" mogłaby mieć miejsce w Puszczy Białowieskiej.
Mimo, że książka zmusiła mnie do przemyśleń nad sobą, to żałuję, że sama podróż nie została dokładniej opisana. Choć teraz pomyślałem, że może obozując przez 4 tygodnie w dziczy nie ma czego opisywać? Bo czy 20 opis rozpalania ogniska czy 15 kontakt z reniferami byłby interesujący?
Książka kupiona po obejrzeniu kilku filmów na YT w wykonaniu Rufusa.
więcej Pokaż mimo toOczekiwałem reportażu z podróży, a otrzymałem książkę podróżniczo-filozoficzną. Szczęśliwie nie jestem rozczarowany. Autor wydaje się dość bezkompromisowy i w pewnych momentach nieodmiennie kojarzy mi się z Gretą Thunberg i jej nieco aspergerowskim stylem wypowiedzi. Język autora jest ostry, czasami...