Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książkę przeczytałem z wielką przyjemnością i pierwszy raz od dłuższego czasu miałem to smutno-radosne uczucie, że skończyłem książkę, ale chętnie czytałbym dalej.

Jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale niewątpliwie z chęcią sięgnę po jego twórczość ponownie. Styl jest przyjemny i szybki. Zdecydowanie przypadł mi do gustu ironiczny, a zwłaszcza autoironiczny humor Newmana. Na plus zaliczyłbym również szczerość autora w opisie rzeczywistości - jeżeli coś go nie interesuje lub na czymś się nie zna, potrafi powiedzieć to bez wahania, jednoznacznie dając do zrozumienia, że jest to jego subiektywne zdanie, a nie prawda z przewodnika turystycznego (a jakie przeważnie przewodniki są, wszyscy wiemy).

Obawiam się jednak, że może to być trudna lektura dla bezkrytycznych polskich patriotów, bo kilka razy możemy spotkać się z krytyką nie tylko naszej natury, ale również polskiego społeczeństwa. Jak sam autor zauważa, są to jego przemyślenia oparte na obserwacjach z podróży, a nie socjologiczna analiza społeczeństwa. Warto mieć to na uwadze czytając ten reportaż.

Podsumowując, uważam tę pozycję za bardzo interesujący obraz nie tylko Polski, ale świata, którego już nie ma. Bo czy często spotykamy się z sytuacją, że zapraszamy obcą osobę do naszego domu i traktujemy ją prawie jak rodzinę?

Książkę przeczytałem z wielką przyjemnością i pierwszy raz od dłuższego czasu miałem to smutno-radosne uczucie, że skończyłem książkę, ale chętnie czytałbym dalej.

Jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale niewątpliwie z chęcią sięgnę po jego twórczość ponownie. Styl jest przyjemny i szybki. Zdecydowanie przypadł mi do gustu ironiczny, a zwłaszcza autoironiczny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka kupiona po obejrzeniu kilku filmów na YT w wykonaniu Rufusa.

Oczekiwałem reportażu z podróży, a otrzymałem książkę podróżniczo-filozoficzną. Szczęśliwie nie jestem rozczarowany. Autor wydaje się dość bezkompromisowy i w pewnych momentach nieodmiennie kojarzy mi się z Gretą Thunberg i jej nieco aspergerowskim stylem wypowiedzi. Język autora jest ostry, czasami trafiający w punkt, czasami tylko wulgarny. W trakcie lektury odniosłem wrażenie, że Laponia i cała podróż jest tylko tłem do rozmyślań o naszej cywilizacji i kierunku, w którym zmierzamy. Równie dobrze "akcja" mogłaby mieć miejsce w Puszczy Białowieskiej.

Mimo, że książka zmusiła mnie do przemyśleń nad sobą, to żałuję, że sama podróż nie została dokładniej opisana. Choć teraz pomyślałem, że może obozując przez 4 tygodnie w dziczy nie ma czego opisywać? Bo czy 20 opis rozpalania ogniska czy 15 kontakt z reniferami byłby interesujący?

Książka kupiona po obejrzeniu kilku filmów na YT w wykonaniu Rufusa.

Oczekiwałem reportażu z podróży, a otrzymałem książkę podróżniczo-filozoficzną. Szczęśliwie nie jestem rozczarowany. Autor wydaje się dość bezkompromisowy i w pewnych momentach nieodmiennie kojarzy mi się z Gretą Thunberg i jej nieco aspergerowskim stylem wypowiedzi. Język autora jest ostry, czasami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trudna lektura, jeżeli ktoś nie jest filozofem. Chociaż autor pisze prostym językiem, to jednak nie jest to pozycja do wchłonięcia na raz. Wielokrotnie musiałem czytać niektóre fragmenty, żeby zrozumieć ich sens. Pewnie kiedyś do niej wrócę, gdy nabiorę filozoficznej ogłady.

Niemniej jest to książka interesująca, dzięki której możemy spojrzeć na pewne zagadnienia z nowej perspektywy i zobaczyć, że pewne rzeczy są bardzo skomplikowane.

Trudna lektura, jeżeli ktoś nie jest filozofem. Chociaż autor pisze prostym językiem, to jednak nie jest to pozycja do wchłonięcia na raz. Wielokrotnie musiałem czytać niektóre fragmenty, żeby zrozumieć ich sens. Pewnie kiedyś do niej wrócę, gdy nabiorę filozoficznej ogłady.

Niemniej jest to książka interesująca, dzięki której możemy spojrzeć na pewne zagadnienia z nowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie mam dużego doświadczenia w książkach o samorozwoju, natomiast jest to jak dotychczas najgorsza pozycja jaką miałem okazję czytać.

Po książkę sięgnąłem po przeczytaniu wywiadu z Mateuszem Kusznierewiczem, w którym wspomniał o „Klubie 5 Rano”. Od samego początku ta pozycja nie przypadła mi do gustu i po 50 stronach trafiła z powrotem na półkę. Minęło pół roku i stwierdziłem, że warto jednak ją dokończyć i wyrobić sobie ostateczne zdanie.

Niestety, pan Sharma zdecydowanie swoim stylem nie trafia w mój gust z wielu powodów. Pierwsze 200-250 to historia spotkania Miliardera, Biznesmenki i Artysty. To, co mnie najbardziej irytowało w książce to całkowita bezrefleksyjność uczniów. Nawet pasterz w Alchemiku Paulo Coelho nie był na początku przekonany do mądrości mu przekazywanych. W „Klubie 5 rano” wszystko i natychmiast jest cudowne. Wstawaj o 5 rano a zostaniesz milionerem. Tak, już czuję jakie to jest super i jak wpłynie na moją sztukę i jak zostanę mistrzem. Naprawdę? Wystarczyło to powiedzieć i już wiadomo, że to działa? Pompatyczność i wspaniałość Miliardera i jego rad zalewa czytelnika od pierwszych wersów książki. Mnie prawie utopiło.

Po przebrnięciu 2/3 książki w końcu możemy poznać jakieś praktyczne rady dotyczące naszej efektywności. W tym momencie moim zdaniem pojawia się drugi, prawdopodobnie najistotniejszy zgrzyt – brak spójności „filozofii” Klubu 5 Rano. Ok, to są tylko wskazówki i możemy je w pewnych granicach modyfikować, natomiast wyglądają raczej jak zlepek mądrości wielu ludzi, którzy osiągnęli sukces i każdy z nich stosował jedną z nich. Oczywiście nie twierdzę, że nie można tego wszystkiego upchnąć, ale czy ma to sens?

Moje zniechęcenie do tej książki może też wynikać z faktu, że jestem na innym etapie życie. Mam za sobą czasy, kiedy pracowałem po 12-18 godzin dziennie. Teraz chciałbym się cieszyć życiem w większym stopniu niż maksymalizować moją efektywność. W książce co prawda ten temat jest poruszany i wielokrotnie pada stwierdzenie, że sama praca nie daje szczęścia, ale mało miejsca jest poświęcone jak do tego dojść.

Mimo wszystko kilka mądrości z książki pozwoliło mi w inny sposób spojrzeć na świat. Przebaczenie innym naprawdę potrafi ulżyć człowiekowi. Zwrócenie uwagi na fakt, że „każdy z nas ma termin przydatności”, współczesne memento mori, też może pomóc w uporządkowaniu życiowych priorytetów.

Podsumowując: gdyby książkę pozbawić przydługiego (w mojej opinii 2/3 książki) wstępu byłaby całkiem w porządku. Zawiera w sobie kilka praktycznych wskazówek, ale raczej nie jest to książka zmieniająca życie (przynajmniej moje (-:)

Nie mam dużego doświadczenia w książkach o samorozwoju, natomiast jest to jak dotychczas najgorsza pozycja jaką miałem okazję czytać.

Po książkę sięgnąłem po przeczytaniu wywiadu z Mateuszem Kusznierewiczem, w którym wspomniał o „Klubie 5 Rano”. Od samego początku ta pozycja nie przypadła mi do gustu i po 50 stronach trafiła z powrotem na półkę. Minęło pół roku i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę zakupiłem po przeczytaniu fragmentu w "Plusie Minusie" dotyczącym nazw ulic w Japonii. Pod względem techniczno-literackim był to prawdopodobnie najlepszy jej fragment. Cała książka pod tym względem jest nieco niejednorodna, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, żeby miała jednoznacznie złe części.

Większym zaskoczeniem była dla mnie jej treść. Książka z jednej strony pokazuje jak istotnym elementem, na który nie zwracałem do tej pory uwagi, jest adres. Żyjąc w cywilizowanym kraju nie mam problemu z dostarczeniem paczki (no chyba, że przez Pocztę Polską (-:, ale to nie kwestia adresu), dojazdu znajomych czy służb ratunkowych. Adres mam od zawszę, więc nigdy nie zastanawiałem, czego nie można bez niego zrobić (znaleźć pracy, założyć konta w banku itd). Przed takimi problemami stoją ludzie w mniej rozwiniętych krajach lub mniej zurbanizowanych częściach USA. Nadanie adresu może w diametralny sposób zmienić ich życie.

W drugiej części książki, w moim odczuciu, nazwa ulicy staje się tylko pretekstem do przedstawienia wciąż aktualnych, choć z mojej perspektywy, dawno minionych wydarzeń takich jak stosunek do niewolnictwa czy apartheidu. W obrazowy sposób pokazano trudne niuanse naszego stosunku do przeszłości czy konkretnych wartości upamiętnionych w nazwach ulic. Polskim przykładem może być al. Armii Ludowej w Warszawie, która została przemianowana na al. Lecha Kaczyńskiego i ponownie zmieniona na al. Armii Ludowej. Będąc przeciwnikiem nazwania ulicy Armii Ludowej nie trzeba być zwolennikiem PiSu, a będąc przeciwnikiem nazwania ulicy na część Lecha Kaczyńskiego nie trzeba być zatwardziałym komunistą. I takie właśnie niuanse pokazuje ta książka, które były dla mnie bardzo interesujące i pouczające.

Książkę zakupiłem po przeczytaniu fragmentu w "Plusie Minusie" dotyczącym nazw ulic w Japonii. Pod względem techniczno-literackim był to prawdopodobnie najlepszy jej fragment. Cała książka pod tym względem jest nieco niejednorodna, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, żeby miała jednoznacznie złe części.

Większym zaskoczeniem była dla mnie jej treść. Książka z jednej strony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo chaotyczna, szarpana, bez werwy. Pierwszą połowę przeczytałem na jesieni, drugą w marcu. Po przerwie nie czułem, że muszę sobie coś przypominać. Ciągłe wałkowanie , że Wakefield jest oszustem, a Deer go demaskuje. To już wiadomo od samego początku, reszta książki dostarcza więcej informacji o dochodzeniu, ale raczej w formie biurowego raportu niż żywej, dziennikarskiej relacji.

Dodatkowo momentami miałem wrażenie, że niektóre tematy się powtarzają.

Jeżeli ktoś jest zainteresowany tematem szczepień to polecam "Polio. Historia pokonania choroby Heinego-Medina".

Bardzo chaotyczna, szarpana, bez werwy. Pierwszą połowę przeczytałem na jesieni, drugą w marcu. Po przerwie nie czułem, że muszę sobie coś przypominać. Ciągłe wałkowanie , że Wakefield jest oszustem, a Deer go demaskuje. To już wiadomo od samego początku, reszta książki dostarcza więcej informacji o dochodzeniu, ale raczej w formie biurowego raportu niż żywej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę dostałem od kolegi po krótkiej dyskusji o siekierach. Często chodzę do lasu i lubię rozpalić ognisko oraz kominki, ale nie mam domu i drewutni. Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie zmarnowanego czasu. Nie czuję, żebym był mądrzejszy po jej przeczytaniu. Irytujący jest skupienie się tylko na Norwegii - rozumiem, że autor jest jej mieszkańcem, ale w polskim tłumaczeniu można byłoby się pokusić o polskie informacje. Dodatkowo w książce przeczytamy o różnych typach siekier i firmach je produkujących. Podobnie o pilarkach i piecach. Nie wiem po co? Nawet te w miarę praktyczne rzeczy (kaloryczność różnych gatunków drzew, układanie drewna) jest w mojej ocenie opisane bardzo pobieżnie. Nawet nie bardzo wiem, komu mógłbym polecić tę książkę, oprócz mojego kolegi, który bardzo ją zachwalał:)

Książkę dostałem od kolegi po krótkiej dyskusji o siekierach. Często chodzę do lasu i lubię rozpalić ognisko oraz kominki, ale nie mam domu i drewutni. Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie zmarnowanego czasu. Nie czuję, żebym był mądrzejszy po jej przeczytaniu. Irytujący jest skupienie się tylko na Norwegii - rozumiem, że autor jest jej mieszkańcem, ale w polskim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Smakowita pozycja dla ludzi, którzy lubią przyrodę i przygodę. Poziom poszczególnych opisów jest zróżniocowany, natomiast w mojej ocenie nigdy nie jest zły. Jedynym moim zastrzeżeniem jest krótkość/epizodyczność/urywkowość (to ostatnie chyba najlepsze) opisanych historii. Wolałbym przeczytać jedną książkę w całości poświęconą jednej wyprawie niż trzem, ale zawsze preferowałem bardziej szczegółowe i dłuższe historie.

Smakowita pozycja dla ludzi, którzy lubią przyrodę i przygodę. Poziom poszczególnych opisów jest zróżniocowany, natomiast w mojej ocenie nigdy nie jest zły. Jedynym moim zastrzeżeniem jest krótkość/epizodyczność/urywkowość (to ostatnie chyba najlepsze) opisanych historii. Wolałbym przeczytać jedną książkę w całości poświęconą jednej wyprawie niż trzem, ale zawsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobrze napisana książka, rzucająca światło na przyczyny wprowadzenia szczepień obowiązkowych. W dobie ruchów antyszczepionkowych pozycja prawie obowiązkowa. W obrazowy sposób ukazująca lęk ludzi przed nieprzewidywalnym wirusem niszczącym ludzkie zdrowie, a czasem życie.

Na duży plus należy zaliczyć przypisy, których jest naprawdę sporo i uwiarygadnia całą historię.

Bardzo dobrze napisana książka, rzucająca światło na przyczyny wprowadzenia szczepień obowiązkowych. W dobie ruchów antyszczepionkowych pozycja prawie obowiązkowa. W obrazowy sposób ukazująca lęk ludzi przed nieprzewidywalnym wirusem niszczącym ludzkie zdrowie, a czasem życie.

Na duży plus należy zaliczyć przypisy, których jest naprawdę sporo i uwiarygadnia całą historię.

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od początku serii nie byłem jej wielkim wielbicielem. Zafascynowany Trylogią musiałem przeczytać kontynuację. Jak przeczytałem I tom, to i II, itd.
Moim zdaniem jest to najlepiej napisana część nowej serii, trzymająca ciągle w napięciu, nieustannie wzmagająca ciekawość o zakończenie cyklu. I tutaj pojawia się największe rozczarowanie wszystkim V tomów. Koniec jest rozczarowująco nijaki. Nie jest beznadziejnie oczywisty ani spektakularnie zaskakujący. Odniosłem wrażenie, jakby Autor był zmęczony pisaniem i po prostu chciał to wszystko skończyć, byle jak, byle tego nie kontynuować.

Od początku serii nie byłem jej wielkim wielbicielem. Zafascynowany Trylogią musiałem przeczytać kontynuację. Jak przeczytałem I tom, to i II, itd.
Moim zdaniem jest to najlepiej napisana część nowej serii, trzymająca ciągle w napięciu, nieustannie wzmagająca ciekawość o zakończenie cyklu. I tutaj pojawia się największe rozczarowanie wszystkim V tomów. Koniec jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z niecierpliwością czekałem na kolejny tom powieści pana Ziemiańskiego. Pierwsza część mnie nie zachwyciła, nie dorównywała poziomem pierwotnej trylogii. Z drugiego tomu byłem zdecydowanie bardziej zadowolony. Miałem nadzieję, że trzecia część będzie się trzymała tendencji wznoszącej i do moich rąk trafi bardzo dobra lektura. Z przykrością muszę stwierdzić, że się zawiodłem.

Na początek pochwała, niestety, chyba jedyna. Ziemiański nie zmienił stylu, który po prostu lubię. Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, od czasu do czasu można się uśmiechnąć. Jeżeli ktoś lubi sposób pisania autora, pod tym względem się nie zawiedzie.

Na tym kończą się plusy nowej części powieści. Podobnie jak w pierwszej, bohaterom zabrakło charakteru. Nikt mi nie podpadł ani nikogo nie polubiłem. Może to wynikać albo z braku wyrazistości, albo z natłoku postaci, które pojawiają się na krótko i znikają. Z tym również łączy się moja kolejna uwaga. Fabuła powieści jest strasznie poszatkowana. W jednej chwili siedzimy z Randem w Negger Bank, za moment z Shen w górach by po pięciu stronach przeskoczyć do Tomaszewskiego na pełnym morzu. Niby to plus, powieść jest wielowątkowa, ale jakoś tak bez ładu i składu.

Na koniec największy minus książki - fabuła. Jak na 800 stron powieści naprawdę mało się dzieje. Chodzimy po lesie, pływamy po morzu, chodzimy po lesie, pływamy po morzu ... I tak przez cały czas. Skłamałbym, gdybym powiedział, że książka jest nudna. Nie, styl Ziemiańskiego potrafi wciągnąć, ale brakuje akcji, przyspieszenia tempa, zwrotu czy zaskoczenia. Chodzimy po tych lasach i nic.

Podsumowując, nie wiem jak potoczą się dalsze losy bohaterów, ale sądzę, że czwarty tom spokojnie można by przeczytać zaraz po drugim. Nie stracimy żadnych ważnych wydarzeń.

Z niecierpliwością czekałem na kolejny tom powieści pana Ziemiańskiego. Pierwsza część mnie nie zachwyciła, nie dorównywała poziomem pierwotnej trylogii. Z drugiego tomu byłem zdecydowanie bardziej zadowolony. Miałem nadzieję, że trzecia część będzie się trzymała tendencji wznoszącej i do moich rąk trafi bardzo dobra lektura. Z przykrością muszę stwierdzić, że się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że dość sceptycznie podchodziłem do przeczytania tej książki. Po tylu latach od ostatniej części przygód Wiedźmina myślałem, że to po prostu próba wyciągnięcia pieniędzy. Dodatkowo zniechęcały mnie ostatnie przygody z Sapkowskim - przeciętna "Trylogia Husycka" i tragiczna "Żmija". Po przeczytaniu "Sezonu burz" stwierdzam, że choć nie jest tak genialna jak pierwowzór, to jednak jest to najlepsza książka pana Sapkowskiego po "Pani Jeziora" którą czytałem.

Największym plusem "Sezonu burz" jest styl, który w znaczniej mierze jest podobny do tego występującego w Sadze. Możemy napotkać na podobny humor i kreacje postaci. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, ale w porównaniu z poprzednimi pracami Sapkowski naszpikował "Sezon..." mnóstwem górnolotnych, wydumanych, mądrych i w ogóle słów. Nie wiem w jakim celu został wykonany ten zabieg - do kontekstu nie do końca pasowało, a czytelnik musi sięgać do słownika.

Bohaterowie - Geralt i Jaskier pozostali tacy sami. Niestety nie poznajemy głębiej nowych bohaterów. Najwięcej dowiadujemy się o czarodziejce Neyd - ale to zdecydowanie za mało, żeby ją polubić lub znielubić. Pozostałe postacie pojawiają się i znikają bez pozostawienia głębszego śladu.

Fabuła. Jest to moim zdaniem najsłabszy element książki. Całość składa się z kilku wątków, które są ze sobą jako tako powiązane - nie można powiedzieć, że kolejne wydarzenia biorą się nie wiadomo skąd, ale o jakimś ciągu przyczynowo-skutkowym ciężko mówić.

Podsumowując: książka nie jest zła. W porównaniu z nudnawą "Trylogią Husycką" i beznadziejną "Żmiją" naprawdę może się podobać, chociaż nie jest to arcydzieło na poziomie sagi "Wiedźmin".

Muszę przyznać, że dość sceptycznie podchodziłem do przeczytania tej książki. Po tylu latach od ostatniej części przygód Wiedźmina myślałem, że to po prostu próba wyciągnięcia pieniędzy. Dodatkowo zniechęcały mnie ostatnie przygody z Sapkowskim - przeciętna "Trylogia Husycka" i tragiczna "Żmija". Po przeczytaniu "Sezonu burz" stwierdzam, że choć nie jest tak genialna jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już dawno nie czytałem czegoś, nad czym musiałbym się tak męczyć i zmuszać.Może to dlatego, że nastawiłem się na książkę fantasy, a "Lód" zdecydowanie bardziej jest powieścią filozoficzno-psychologiczną.

Chociaż język książki w ostatecznym rozrachunku męczył mnie, to niewątpliwie trzeba zaliczyć go do plusów powieści. Dukaj na pewno włożył wiele wysiłku, by odwzorować za równo słownictwo jak i pisownię z lat dwudziestych.

Element filozoficzny książki również jest interesujący.

Nie polecam tej pozycji komuś, kto chce przeczytać dobre fantasy. Natomiast jako powieść filozoficzno-psychologiczna powinna się bardziej podobać.

Już dawno nie czytałem czegoś, nad czym musiałbym się tak męczyć i zmuszać.Może to dlatego, że nastawiłem się na książkę fantasy, a "Lód" zdecydowanie bardziej jest powieścią filozoficzno-psychologiczną.

Chociaż język książki w ostatecznym rozrachunku męczył mnie, to niewątpliwie trzeba zaliczyć go do plusów powieści. Dukaj na pewno włożył wiele wysiłku, by odwzorować za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na książkę trafiłem przypadkiem podczas przeglądania biblioteczki znajomych. Miałem ochotę na fantasy i "Elantris" zostało mi polecone. Nie mogę powiedzieć, że mocno się rozczarowałem, ale w mojej opinii zdecydowanie daleko jej do arcydzieła.
Po pierwszych kilku stronach pomyślałem, że chybiłem, ale wkrótce powieść mnie wciągnęła. Trzeba przyznać, że Pan Sanderson potrafi zainteresować czytelnika. Przez prawie całą książkę byłem ciekaw zakończenia. Muszę przyznać, że nie do końca wiem dlaczego:)
Zarzut pierwszy - autor dość pobieżnie potraktował przedstawienie świata. Możemy przeczytać o Elantris, Kea, Teod i na tym się kończy. Gdzieś poza granicami coś jest - ale co, tego Sanderson już nie opisuje.
Drugi zarzut skierowany jest w kierunku bohaterów - zdecydowanie byli za szablonowi - dobry i zły, czarne i białe. Pod koniec historii coś zaczyna się zmieniać, ale to moim zdaniem za mało jak na ponad 600 stron powieści.
Trzeci zarzut dotyczy kilku momentów, w których talent polityczny, znajomość ludzkiej natury i łatwość z jaką bohaterowie radzą sobie z napotkanymi problemami jest po prostu śmieszna. Odrobinę realności w tym świecie fantasy nie zaszkodzi.
I na koniec najpoważniejszy zgrzyt - zakończenie. Przewidywalne do granic możliwości, niesamowicie pompatyczne - nawet "zwroty" akcji i bohaterów nie mogą tego zatuszować.

Zabrzmiało trochę pesymistycznie - książka nie jest zła, ale raczej nie pozostanie mi na długo w pamięci.

Na książkę trafiłem przypadkiem podczas przeglądania biblioteczki znajomych. Miałem ochotę na fantasy i "Elantris" zostało mi polecone. Nie mogę powiedzieć, że mocno się rozczarowałem, ale w mojej opinii zdecydowanie daleko jej do arcydzieła.
Po pierwszych kilku stronach pomyślałem, że chybiłem, ale wkrótce powieść mnie wciągnęła. Trzeba przyznać, że Pan Sanderson potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba muszę przestać przeglądać opinię przed przeczytaniem książki. Po raz kolejny nastawiłem się na wybitną powieść. Choć nie jestem maniakiem kryminałów to lubię ten gatunek. Niestety powieść Larssona  mocno mnie zawiodła.
W opiniach można przeczytać, że książka wciąga od początku do końca. Trudno mi się z tym zgodzić. Bardziej pasuje tutaj stwierdzenie, że wciąga na początku i na końcu, a i to nie do końca w mojej opinii jest prawdą. Przez pierwszą połowę powieści poznajemy głównych bohaterów, ich charaktery i historię. Była to miła odmiana w porównaniu z poprzednią książką, gdzie miałem do czynienia z postaciami bez przeszłości. Na początku było miło, niestety połowa książki to aż 300 stron - trochę za dużo jak na wstęp. Warto zauważyć również, że możemy przeczytać dość dużo informacji, które ani nie mają związku z główną fabułą, ani nie pogłębiają w znaczący sposób naszej wiedzy o bohaterach.
Lisbeth już na początku jawi nam się jako totalnie aspołeczna osoba, nie potrafiąca nawiązywać chociaż powierzchownych relacji z otoczeniem, ale za to jest specjalistką w researchingu. We „wstępie” możemy poznać jej dzieciństwo oraz przygody seksualne, które nic nie wnoszą do historii, jedynie szokują. Trzeba jednak przyznać, że postawienie w roli głównego bohatera absolutnie zamkniętej, mało atrakcyjnej wizualnie, ale wyrazistej dziewczyny jest interesującym pomysłem.
Mikaela poznajemy głębiej, choć bardziej pasuje stwierdzenie obszerniej. Większość pierwszej części jest poświęcona jego osobie, historii z Wennerstomem i przyjmowaniu zlecenia od Vangera. W porównaniu z Lisbeth wypada słabo. Niby walczy z wielkimi graczami rynków finansowych, ale jest jakiś taki miałki, bez polotu i wybitnej inteligencji. Brak mu cechy, która byłaby wyznacznikiem jego charakteru.
Podsumowując wstęp: gdyby nie moja nadzieja na rychłe pojawienie się akcji najprawdopodobniej nie skończyłbym tej książki.
Dochodzimy w końcu do momentu, kiedy historia zaczyna nabierać tempa - nareszcie. Mikael odnajduje drobny szczegół, który nakierowuje go na trop i małymi kroczkami nim podąża. Na szczęście dochodzenie do prawdy wydaje się dość realistyczne. Trudno doszukać się jakiś nieprawdopodobnych zwrotów akcji, które wzbudzały by naszą nieufność.
Zakończenie miało być zaskakujące – miałem nadzieję, że wgniecie mnie w fotel. Nie mogę powiedzieć, że od początku znałem finał, ale nie było ono dla mnie wielkim szokiem. Można się również przyczepić do samego rozwiązania zagadki - jakieś takie wydumane, mało prawdopodobne.  Niestety, nie powala na kolana.
Trzeba również wspomnieć o drugim zakończeniu - walki Mikaela z Wennerstomem. Tutaj niestety odniosłem wrażenie, jakby autor był już zmęczony twórczością i napisać resztę na odczepnego.
Kilka słów o stylu. Powieść czyta się łatwo. Język jest dość prosty, dialogi realistyczne. Największy zgrzyt w warstwie "językowej" to wstawianie nazw producentów. Nie potrafię zrozumieć po co pisać "otworzył iBooka, PowerBooka" itp, skoro jak normalny człowiek mógłby po prostu otworzyć laptopa. Jedyne wytłumaczenie, to reklama produktów z logo jabłuszka. W pewnym momencie możemy nawet przeczytać o specyfikacji konkretnego modelu. Pozostaje niesmak. Mniejszym, ale również rzucającym się w oczy mankamentem są anglojęzyczne wtręty takie jak f*ck you. Nie wiem jak jest w Szwecji, ale w Polsce raczej używamy rodzimych wulgaryzmów.
Pozostaje podsumowanie. Nie można jednoznacznie powiedzieć, że " Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" to zła książka, ale mnie nie porwała. Na pewno zyskała by na wartości, gdyby usunąć przydługi "wstęp", choć dalej nie byłaby powieścią wybitną.

Chyba muszę przestać przeglądać opinię przed przeczytaniem książki. Po raz kolejny nastawiłem się na wybitną powieść. Choć nie jestem maniakiem kryminałów to lubię ten gatunek. Niestety powieść Larssona  mocno mnie zawiodła.
W opiniach można przeczytać, że książka wciąga od początku do końca. Trudno mi się z tym zgodzić. Bardziej pasuje tutaj stwierdzenie, że wciąga na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzeba przeczytać.

Trzeba przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka warta polecenia, szczególnie tym, którzy mają idealistyczne wyobrażenie o polityce.
Historia dzieje się w bliskości wybuchu IIWŚ a głównymi bohaterami są elity rządzące Wielką Brytanią. Pani Lynne Olson w bardzo ciekawy sposób ukazuje realia wielkiej polityki jak i drogę, jaką muszą przebyć tytułowi buntownicy, aby wydobyć Wielką Brytanię z międzynarodowego marazmu. Jeżeli komuś wydaje się, że przeczyta historię o wzniosłych ideach to jest w błędzie. Polityka w tamtym czasie(a i pewnie dzisiaj) nie opiera się na moralnych podstawach - dla większości polityków najważniejsza jest własna kariera, potem może dobrostan własnego kraju, a reszta świata może się zawalić.
Jeżeli ktoś chce zobaczyć władzę od podszewki, powinien być zadowolony z powyższej książki.

Książka warta polecenia, szczególnie tym, którzy mają idealistyczne wyobrażenie o polityce.
Historia dzieje się w bliskości wybuchu IIWŚ a głównymi bohaterami są elity rządzące Wielką Brytanią. Pani Lynne Olson w bardzo ciekawy sposób ukazuje realia wielkiej polityki jak i drogę, jaką muszą przebyć tytułowi buntownicy, aby wydobyć Wielką Brytanię z międzynarodowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozwolę sobie ocenić w tym miejscu całą serię, gdyż książki przeczytałem jednym ciągiem i nie do końca pamiętam gdzie się kończył konkretny tom. Wydaje się to również o tyle usprawiedliwione, że styl autora nie uległ zmianie a każda część stoi na podobnym, wysokim poziomie.
Książka trafiła do mnie przypadkiem za sprawą tutejszego serwisu. Po przeczytaniu naukowej książki do egzaminu potrzebowałem odskoczni. Pozytywne opinie zachęciły mnie do przeczytania pozycji pana Grzędowicza. Po zawodzie jaki mnie spotkał po przeczytaniu Żmii i Trylogii Husyckiej Sapkowskiego w końcu trafiłem na wybitną pozycje.
Na początku chciałbym ukłonić się panu Grzędowiczowi za jego talent do kończenia tomów. Arcydzieło. Po każdej części w mojej głowie pojawiała się myśl: Jak to koniec? Jak można skończyć w tak newralgicznym momencie? Okropny człowiek. Na szczęście byłem w komfortowej sytuacji – miałem kolejne części pod ręką i mogłem kontynuować. Nie wiem jak bym przetrwał, gdybym musiał czekać na wydanie kolejnego tomu.
Druga ważna refleksja jest związana z zakończeniem serii. Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że książka to przyjaciel. Pierwszy raz doznałem utraty przyjaciela po skończeniu „Pana lodowego ogrodu”. Chociaż nie mogę nazwać się wielkim i namiętnym czytelnikiem, to jednak trochę książek w życiu przeczytałem. Wydaje mi się to największym komplementem dla autora.
Jak wspomniałem na początku serię pana Grzędowicza przeczytałem jednym ciągiem. Powieść jest wciągająca od początku do końca. Choć przy książce siedziałem do późnej nocy, wciąż chciałem jeszcze. Tylko zdrowy rozsądek podpowiadał – rano zajęcia, trzeba się ogarnąć i iść spać. Na pewno na „wciągalność” książki miało wpływ połączenie dwóch odrębnych historii w jedną całość. Podobnie jak zakończenia tomów, tak samo rozdziały kończyły się w ważnych momentach i chciałem poznać historię dalej. Niestety trzeba było przeczytać część drugiej historii, która kończyła się tak samo intrygująco. Permanentne zaciekawienie czytelnika.
Kontynuacją poprzedniej myśli jest stwierdzenie, że powieść jest pełna akcji. Grzędowicz nie pozwala się znudzić czytelnikowi.
Kilka słów o głównym bohaterze – a raczej dwóch.
Vuko Drakkainen – wyrazisty charakter, skupiony na własnej misji, którą chce doprowadzić do końca. W logiczny sposób próbuje zrozumieć magiczny świat w którym się znalazł. Momentami jego wypowiedzi są tak zabawne, że zaśmiewałem się w głos.
Filar syn Oszczepnika – jego historię poznajemy dokładniej niż przybysza z gwiazd. Podczas czytania możemy prześledzić jego drogę od młodego chłopaka do dojrzałego Cesarza odpowiedzialnego za swoich poddanych.
Na zakończenie pozostaje ocena finału serii. Można powiedzieć, że są nawet dwa. Oba są zaskakujące. Pierwszy opowie nam o bogach magicznego świata, drugi pokaże nam koniec historii Vuko, który na szczęście nie pozostaje do końca zamknięty.

Pozwolę sobie ocenić w tym miejscu całą serię, gdyż książki przeczytałem jednym ciągiem i nie do końca pamiętam gdzie się kończył konkretny tom. Wydaje się to również o tyle usprawiedliwione, że styl autora nie uległ zmianie a każda część stoi na podobnym, wysokim poziomie.
Książka trafiła do mnie przypadkiem za sprawą tutejszego serwisu. Po przeczytaniu naukowej książki do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętam, że kiedy ją przeczytałem, byłem całkiem zadowolony. Niestety opinię piszę po kilku latach od jej przeczytania. Nie jestem już nastolatkiem i moje wymagania również wzrosły. Z perspektywy czasu książka nie zachwyca. Główną siłą książki jest jej powiązanie z instytucją Kościoła, sektami i tajnymi organizacjami. Oburzanie się na jej nieprawdziwość odrobinę mnie śmieszny - to nie książka historyczna. Ale to jest temat na oddzielną dyskusję.
Do minusów na pewno należy zaliczyć przewidywalność książki. Ultra trudne zagadki, które na pierwszy rzut oka są nie do rozwiązania, zostają złamane. Czasami ciąg zdarzeń prowadzący do ich rozwikłania jest wprost nieprawdopodobny - lekko śmieszny.
Największym minusem moim zdaniem jest zakończenie. Nawet jako nastolatek uważałem je za tak samo zaskakujące co śmieszne. Pan Brown po prostu lekko przesadził na finiszu.

Podsumowując: książkę czytało się łatwo i przyjemnie - na pewno spodoba się nastolatkom. Dla bardziej wymagających czytelników może być mało atrakcyjna.

Pamiętam, że kiedy ją przeczytałem, byłem całkiem zadowolony. Niestety opinię piszę po kilku latach od jej przeczytania. Nie jestem już nastolatkiem i moje wymagania również wzrosły. Z perspektywy czasu książka nie zachwyca. Główną siłą książki jest jej powiązanie z instytucją Kościoła, sektami i tajnymi organizacjami. Oburzanie się na jej nieprawdziwość odrobinę mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka nie jest zła, ale na kolana nie powala. Na plus na pewno zasługuje fakt, że w końcu jakiś bohater(w tym przypadku Mattie Ross) wzbudziła we mnie silne emocje. Strasznie jej nie lubię :) Tak przemądrzałej gówniary już dawno nie spotkałem. Mattie jest wyrazistą postacią, pewną siebie a nawet bezczelną. Bez problemu radzi sobie z przeciwnościami losu i dostaje to, czego chce. Niestety momentami wygląda to dość sztucznie - dorosła, wyrachowana i bardzo sprytna 14-latka. Nie ma co jej porównywać ze współczesnymi nastolatkami które lofciają Dżastinka na 100 procencików - inne czasy, ciężkie doświadczenie życiowe na pewno przyspieszają jej rozwój pod każdym względem, ale czy aż tak? Nie sądzę.

Książka nie jest zła, ale na kolana nie powala. Na plus na pewno zasługuje fakt, że w końcu jakiś bohater(w tym przypadku Mattie Ross) wzbudziła we mnie silne emocje. Strasznie jej nie lubię :) Tak przemądrzałej gówniary już dawno nie spotkałem. Mattie jest wyrazistą postacią, pewną siebie a nawet bezczelną. Bez problemu radzi sobie z przeciwnościami losu i dostaje to,...

więcej Pokaż mimo to