-
ArtykułyRękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać406
-
ArtykułyWejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyW poszukiwaniu autentyczności. Idea przewodnia i pierwsi goście 16. Festiwalu Conrada ogłoszeniLubimyCzytać1
Biblioteczka
2010-09-23
Uwielbiam książki podróżne.
Przy pierwszym czytaniu absolutnie mnie zachwyciła.
Po latach - trochę mniej, ale wciąż ją lubię.
Uwielbiam książki podróżne.
Przy pierwszym czytaniu absolutnie mnie zachwyciła.
Po latach - trochę mniej, ale wciąż ją lubię.
2010-09-27
Każda miłość niesie ze sobą ryzyko cierpienia i ból straty. Nie inaczej jest w relacjach ze zwierzętami. Ale czy to znaczy, że nie warto kochać?
Piękne obserwacje kocich charakterów, choć dla mnie trochę za mało :-)
Książka trochę nierówna - z początku bardziej poetycka, potem bardziej pragmatyczna.
Piękna.
Każda miłość niesie ze sobą ryzyko cierpienia i ból straty. Nie inaczej jest w relacjach ze zwierzętami. Ale czy to znaczy, że nie warto kochać?
Piękne obserwacje kocich charakterów, choć dla mnie trochę za mało :-)
Książka trochę nierówna - z początku bardziej poetycka, potem bardziej pragmatyczna.
Piękna.
2010-11-28
Lekko tendencyjna, acz ciekawa książka odsłaniająca czasem mi już znane, a czasem nie, kulisy życia wielkich i słynnych ludzi.
Życie dopisało swoisty aneks do tej książki: sam autor okazał się podobnym hipokrytą, jak opisywane przez niego postaci, co ujawniła jego długoletnia, skrzętnie ukrywana kochanka.
Kolejny dowód na to, że to życie pisze najciekawsze scenariusze.
Lekko tendencyjna, acz ciekawa książka odsłaniająca czasem mi już znane, a czasem nie, kulisy życia wielkich i słynnych ludzi.
Życie dopisało swoisty aneks do tej książki: sam autor okazał się podobnym hipokrytą, jak opisywane przez niego postaci, co ujawniła jego długoletnia, skrzętnie ukrywana kochanka.
Kolejny dowód na to, że to życie pisze najciekawsze scenariusze.
Świat irlandzkiej socjety w momencie przełomu i huraganowych zmian.
Świat irlandzkiej socjety w momencie przełomu i huraganowych zmian.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1996-07-15
Świetny koncept - nawiązania kompozycyjne i treściowe do "Snu nocy letniej" Szekspira, któregoż to, nota bene, tłumaczył (doskonale zresztą) brat pani Musierowicz - Stanisław Barańczak.
Klimat czarowny. I trzy siostry Borejko jako trzy wiedźmy!
Cud miód!
Świetny koncept - nawiązania kompozycyjne i treściowe do "Snu nocy letniej" Szekspira, któregoż to, nota bene, tłumaczył (doskonale zresztą) brat pani Musierowicz - Stanisław Barańczak.
Klimat czarowny. I trzy siostry Borejko jako trzy wiedźmy!
Cud miód!
2010-09
Zdaje się, że książkę naukową oceniać się powinno pod kątem zawartości merytorycznej, a nie światopoglądu jej autora i jego zgodności z naszym, prawda?
Wiele oczekiwałam, a co dostałam?
Książka naukowa powinna być:
- obiektywna,
- rzetelna (przedstawiać fakty,różne teorie i hipotezy ich dotyczące w równoważny sposób),
- przedstawiać dziedzinę, którą autor się zajmuje,
- trzymać pewien poziom języka i kultury społecznej.
A cóż mamy?
1. Najbardziej przeszkadzała mi nienawiść i pogarda, bijące z każdej strony tej książki. Obiektywizmu brak całkowicie. Ponadto autor obraża osoby myślące inaczej niż on nazywając je, cytuję: "kretyni". Podobno to się u niego nazywa "poczucie humoru".
2. Autor podkreśla jak to szuka prawdy i do niej dąży. A co pisze we wstępie? Wyjaśnia, że jeśli KAŻDA osoba wierząca po przeczytaniu tej książki porzuci swoją wiarę, to książka osiągnie swój cel.
Ma tupet. Nazwałabym to nawet megalomanią, żeby nie użyć określenia "mesjanizm dawkinsonowski" :-)
Faktów to tam niespecjalnie dużo. Ponadto, co się kłóci z logiką (!) autor pisze, że pojawienie się życia na ziemi jest zdarzeniem (z punktu widzenia prawdopodobieństwa) prawie niemożliwym (ale się pojawiło), a istnienie Boga jest mało prawdopodobne (więc według niego go nie ma). Jak dla mnie - coś tu zgrzyta.
Nie pierwszy to raz, gdy autor wybiorczo używa postulowanych przez siebie zasad i kryteriów. Np. naśmiewa się z jakiejś grupy religijnej (nie pomnę jakiej), że na różne pytania mają tą samą odpowiedź i ironizuje, że widocznie wielokrotne powtarzanie sprawia, iż coś jest (wg nich) prawdziwe, a za chwilę na ich różne "teorie" sam podaje dokładnie ten sam argument. I na koniec stwierdza: "Już to mówiłem wielokrotnie i będę to powtarzał w nieskończoność".
Potem stwierdza, że Bóg jako "wyższa inteligencja" jest mało prawdopodobny, a trochę dalej pisze, że możliwe, iż my i nasza rzeczywistość to wytwór fantazji i technologii wyżej rozwiniętych inteligencji gdzieś we wszechświecie!
Żeby było śmieszniej: często pisze słowo "Bóg" małą literą jako "bóg", choć kulturowo, literacko itd. przyjęło się pisać "Bóg".
Jednocześnie twierdzi, że nie różni się on od innych bogów, jak Zeus, Wisznu czy Budda. Dlaczego zatem nie pisze "zeus", "wisznu" i "budda"?
Wyróżnianie negatywne też jest wyróżnianiem.
3. Autor jest biologiem, dokładniej - etologiem.
A w książce mamy: biologię, fizykę, astronomię, ekonomię, politykę, socjologię, psychologię i teologię. Na pewno coś jeszcze pominęłam.
Wysnuwa rożne teorie, np. psychologiczne, wykazując się ignorancją w tej dziedzinie dotyczącą np. podstawowych prawideł rozwoju psychicznego człowieka. Koncepcja "fisia" sprowokowałaby do śmiechu każdego studenta I roku psychologii .
Żeby było śmieszniej - autor jest etologiem, czyli zajmuje się zachowaniem zwierząt. Ponieważ twierdzi przy tym, że człowiek nie jest niczym ważniejszym od innych zwierząt zastanawiać może fakt, jak mało Dawkins wie o mechanizmach wpływających na zachowanie człowieka (jako zwierzęcia, bądź co bądź) czyli coś z jego dokładnie dziedziny.
Książka jest bardzo chaotyczna, często gubiłam wątek i zapominałam, w którym jestem rozdziale (skakanie po tematach).
Szczerze mówiąc chciałam poczytać inne jego książki, ale mnie skutecznie zniechęcił.
Spokojnie zmieściłby się w 100 stronach, gdyby zostawił dowody i konkrety, ale - jak sam przyznał - każdy wzór zamieszczony w książce zmniejsza jej sprzedaż o połowę.
I to mi nasuwa pewne podejrzenia...
I ten "kontrowersyjny" tytuł...
Czyżby popularnonaukowy "Kod Leonarda da Vinci"?
W naukowej książce autor cytuje samego siebie jako dowód na coś albo podaje wypowiedzi (tylko pochlebne) swoich przyjaciół na temat własnych książek!
Nie wspominając o tym, iż nadmienia "ten film/książkę" kupisz (!!!) na mojej witrynie..." i tu jest adres.
Wygląda na to, jakby zbudował sam sobie pomnik z papieru.
4. Poziom językowy jest dyskusyjny. Dla mnie obrażanie ludzi przez inwektywy to nie jest poczucie humoru.
Jedno z moich ulubionych stwierdzeń brzmi: "This is my truth, tell me yours".
Nikt nie ma monopolu na prawdę i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie miał. Może być też tak, że każdy z nas się myli albo każdy po części jest blisko prawdy. Warto o tym pamiętać.
Na koniec jeszcze: nie mogę zrozumieć, dlaczego autor utożsamia duchowość z religią. Przecież to nie jest równoznaczne. Dla niego istnieje kontinuum wierzący-niewierzący. Zero-jeden. Duże uproszczenie. A np. szukający? A wątpiący? Medytujący bezwyznaniowcy?
Na koniec stwierdza, że ludzie często uzasadniają swoją wiarę tym, że bez niej życie byłoby puste. I konkluduje: "Może życie jest puste?"
Czytałam kiedyś gdzieś, że piekło to pustka i brak Boga. Z tej perspektywy życie wg Dawkinsa jest piekłem.
PS Redukcjonizm to wygodna postawa. Ponadto świetnie się komponuje z wieloma mechanizmami obronnymi, zwłaszcza z racjonalizacją. U tego autora często racjonalizacja udaje racjonalizm. Reasumując - Bóg, którego uroił sobie Dawkins zapewne nie istnieje (na szczęście).
PPS Dlaczego żaden szanujący się polski autorytet naukowy nie napisał wstępu do tej książki? Warto się zastanowić.
Zdaje się, że książkę naukową oceniać się powinno pod kątem zawartości merytorycznej, a nie światopoglądu jej autora i jego zgodności z naszym, prawda?
Wiele oczekiwałam, a co dostałam?
Książka naukowa powinna być:
- obiektywna,
- rzetelna (przedstawiać fakty,różne teorie i hipotezy ich dotyczące w równoważny sposób),
- przedstawiać dziedzinę, którą autor się zajmuje,
-...
2010-11-04
Książka o potędze słowa, będąca sama dowodem na siebie.
słowo
Fascynująca podróż po meandrach języka, pisania.
słowo, zdanie
Somoza posiada niesamowity dar słowa, zdania napisane przez niego są żywe, po ich odłożeniu - żyją własnym życiem.
słowo, zadanie, akapit
Nie mogę otrząsnąć się z wrażenia, że stworzone przez niego postacie są bardziej rzeczywiste, niż on sam. Czuję, że on sam jest - de facto - ich wytworem.
słowo, zdanie, akapit, książka
Czasem słowa to rewolucja, erupcja wyobraźni.
Słowo, zdanie, akapit, książka, eksplozja liter.
Potęga stwórcza słowa.
Książka o potędze słowa, będąca sama dowodem na siebie.
słowo
Fascynująca podróż po meandrach języka, pisania.
słowo, zdanie
Somoza posiada niesamowity dar słowa, zdania napisane przez niego są żywe, po ich odłożeniu - żyją własnym życiem.
słowo, zadanie, akapit
Nie mogę otrząsnąć się z wrażenia, że stworzone przez niego postacie są bardziej rzeczywiste, niż on sam....
2014-08-08
Świetny jest antropomorficzny alfabet Topora.
Alicja natomiast, a zwłaszcza jej imaginacja, przyprawiłaby o ból głowy konserwatywnych językoznawców.
Jzezazizuzyzyzakukikekgsfdfgdsajhfgdjka.
Świetny jest antropomorficzny alfabet Topora.
Alicja natomiast, a zwłaszcza jej imaginacja, przyprawiłaby o ból głowy konserwatywnych językoznawców.
Jzezazizuzyzyzakukikekgsfdfgdsajhfgdjka.
2010-12-04
Książka, z którą nie wiem, co zrobić.
Z jednej strony cenna, bo zawiera słowa wypowiedziane przez samego Kosińskiego. Z drugiej z tego właśnie powodu niewiarygodna (nieobiektywnie pozytywna).
Mimo tego, że jest to książka tendencyjna (pokażmy światu, jaki Kosiński jest fajny) i (czego autor nie kryje) napisana pod czujnym okiem samego zainteresowanego, można z niej wiele wywnioskować.
Po pierwsze: zarówno autor, jak i bohater są ludźmi o niespełnionym ego, co próbują nadrobić obaj w książce.
Po drugie: opisana w książce scena rozmowy modela (Kosiński) i fotografa (autora książki) daje niezamierzenie komiczny efekt - razi sztuczność z jaką obaj przerzucają się w "rozmowie" mądrymi cytatami. Znając życie szlifowali tę scenę w książce przez tydzień :-)
Po trzecie: faktycznie pomaga nieco zrozumieć postać Kosińskiego.
Przerażone, perwersyjnie wykrzywione smutne dorosłe dziecko-błazen.
Inteligentny człowiek niesłychanie zręcznie kamuflujący trudnymi słowami własną pustkę.
Nieumiejący kochać potwór spragniony czułej nieustannej uwagi i opieki, realizujący się w podglądaniu i dominacji nad kobietami.
I wiele jeszcze innych twarzy wyłania się z tej książki.
I patrząc tylko z tego punktu widzenia przyznaję, że książka doskonale spełniła swoje zadanie.
PS Najciekawsza jest butna krytyka Kosińskiego wymierzona w znanych i cenionych fotografów przy jednoczesnej wtórności jego własnych prac fotograficznych.
Książka, z którą nie wiem, co zrobić.
Z jednej strony cenna, bo zawiera słowa wypowiedziane przez samego Kosińskiego. Z drugiej z tego właśnie powodu niewiarygodna (nieobiektywnie pozytywna).
Mimo tego, że jest to książka tendencyjna (pokażmy światu, jaki Kosiński jest fajny) i (czego autor nie kryje) napisana pod czujnym okiem samego zainteresowanego, można z niej wiele...
1996-07-09
99 form opowieści daje 99 różnych historii, 99 różnych emocji i 99 zadziwień :-)
Mistrzostwo świata!
99 form opowieści daje 99 różnych historii, 99 różnych emocji i 99 zadziwień :-)
Mistrzostwo świata!
2010-10-25
Przytulna książka, pełna ciepła herbaty Earl Grey i szkockich ciasteczek maślanych. Ach, Szkocja Szkocja :-)
Autor w lekki i przyjazny sposób nakreśla portrety kilku postaci (oraz ekscentrycznego psa), z czułą pobłażliwością opisując ich wady. W lekkiej formie umiejętnie 'przemyca' wskazówki do zrozumienia szkockiej mentalności i pogłębienia wiedzy na jej temat: wspomina kilku szkockich malarzy, pisarzy, poetów i polityków.
W zasadzie to trzeba przyznać, że bardzo ociepla klimat szkocki - gdybym nie wiedziała i sama tego nie doświadczyła, nigdy bym nie wpadła po przeczytaniu tej powieści na to, że w Szkocji pada "tylko" 312 dni w roku :-) oraz że przeważającym kolorem w szkockiej stolicy jest szary. Tym samym przekazuje nam prostą (acz często zapomnianą) prawdę, że kolory miasta to zasługa mieszkających w nim ludzi.
Można się owinąć i zagrzać tą książką.
PS Zabawny jest koncept nadania ulicy nazwy kraju, gdzie się znajduje. Ciekawe, czy gdzieś w Polsce jest ulica Polska?
Spotkałam się tylko z ulicą Poznańską w Poznaniu :-)
Przytulna książka, pełna ciepła herbaty Earl Grey i szkockich ciasteczek maślanych. Ach, Szkocja Szkocja :-)
Autor w lekki i przyjazny sposób nakreśla portrety kilku postaci (oraz ekscentrycznego psa), z czułą pobłażliwością opisując ich wady. W lekkiej formie umiejętnie 'przemyca' wskazówki do zrozumienia szkockiej mentalności i pogłębienia wiedzy na jej temat: wspomina...
1996-07-09
1996-07-07
2010-10-20
Zaskakująco głębokie i refleksyjne spojrzenie mężczyzny na związek niemożliwy. Dobrze rozumie i siebie, i kobietę, nie oszukuje się tak, jak ona.
O niebo empatii lepsza książka niż jej "pierwsza część", gdzie głos miała kobieta.
Zaskakująco głębokie i refleksyjne spojrzenie mężczyzny na związek niemożliwy. Dobrze rozumie i siebie, i kobietę, nie oszukuje się tak, jak ona.
O niebo empatii lepsza książka niż jej "pierwsza część", gdzie głos miała kobieta.
2010-10-15
Troszkę jestem rozczarowana.
Po początkowym zaciekawieniu doznałam zawodu, ponieważ autorka trochę spłyciła relację bohaterki (mam wrażenie).
Mogło być trochę lepiej.
Troszkę jestem rozczarowana.
Po początkowym zaciekawieniu doznałam zawodu, ponieważ autorka trochę spłyciła relację bohaterki (mam wrażenie).
Mogło być trochę lepiej.
Dlaczego takiej książki nie napisał Polak?
Pewnie dlatego, że wymaga to dystansu.
Pomysł fantastyczny, choć mam małe zastrzeżenia.
Główna sceneria akcji lekko papierowa (jak w filmie "Życie jest piękne" Begniniego).
Po drugie - jak na dziewięciolatka chłopiec jest wyjątkowo naiwny.
Ale przyjmijmy, że tak ma być.
Ważna książka.
P.s. Dosyć przewidywalna. Odgadłam większą część zakończenia już w połowie książki.
Dlaczego takiej książki nie napisał Polak?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPewnie dlatego, że wymaga to dystansu.
Pomysł fantastyczny, choć mam małe zastrzeżenia.
Główna sceneria akcji lekko papierowa (jak w filmie "Życie jest piękne" Begniniego).
Po drugie - jak na dziewięciolatka chłopiec jest wyjątkowo naiwny.
Ale przyjmijmy, że tak ma być.
Ważna książka.
P.s. Dosyć przewidywalna. Odgadłam większą...