-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2020-03-26
2020-03-13
Z obawami sięgałam po "Ciało" po entuzjastycznych recenzjach, na które ciągle się natykałam. Książki popularno-naukowe z dziedziny medycyny to mój ulubiony podgatunek, liczyłam się z tym, że przeczytam zbiór ciekawostek w dużej mierze już mi znanych. Jednak Bill Bryson zaspokoił moją ciekawość, zawarł mnóstwo nowych dla mnie faktów i podał je w mój ulubiony sposób, czyli z tak zwanym tłem historycznym.
To, co szczególnie cenne, to pokazanie jak postęp medycyny rodzi się w bólach i powstaje z pomyłek, jak wielu ma rodziców, często walczących o sławę i uznanie zupełnie nie po dżentelmeńsku. Bryson przytacza w książce wyniki najnowszych badań ale przyznaje też wielokrotnie, że pewne zjawiska nie są dobrze zbadane, funkcjonowanie organów bardziej skomplikowane, a w medycynie nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi. Kończące "Ciało" fragmenty o zagrażającej pandemii nieprzyjemnie prorocze.
Dla kogo?
Fascynatów dr House'a i "Stulecia chirurgów" oraz zwykłych ciekawskich ludków.
PS Opinia opublikowana wcześniej na GR.
Z obawami sięgałam po "Ciało" po entuzjastycznych recenzjach, na które ciągle się natykałam. Książki popularno-naukowe z dziedziny medycyny to mój ulubiony podgatunek, liczyłam się z tym, że przeczytam zbiór ciekawostek w dużej mierze już mi znanych. Jednak Bill Bryson zaspokoił moją ciekawość, zawarł mnóstwo nowych dla mnie faktów i podał je w mój ulubiony sposób, czyli z...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-24
Tytuł zdecydowanie intrygujący bo mówiący o braku lub bardzo ograniczonej dostępności do danych dotyczących najróżniejszych aspektów życia społecznego, które zbierane są od kobiet lub uwzględniają specyficzną sytuację, role oraz uwarunkowania biologiczne kobiet.
Autorka przedstawia lukę w wiedzy o kobietach, której rezultatem jest nieuwzględnianie potrzeb połowy ludzkiej populacji w urbanistyce, wzornictwie produktów użytkowych, architekturze, medycynie, systemie opieki nad dziećmi i osobami starszymi i wielu innych dziedzinach życia. Czasami opisane rozwiązania społeczne sytuacje uważamy za tak oczywiste, że nawet nie próbujemy zastanawiać się jak można je zmienić. Pierwszym z brzegu przykładem jest wyznaczanie w budynkach użyteczności publicznej takich samych powierzchni na toalety męskie i damskie przy ignorowaniu faktu, że kobiety częściej korzystają z toalety, a każda wizyta trwa średnio 2,5 raza dłużej, ponadto dużo częściej niż mężczyźni mają pod swoją opieką osoby niepełnosprawne i dzieci. Innym jest nieuwzględnianie potrzeb komunikacyjnych kobiet (podróże częstsze, przerywane) przy planowaniu tras i rozkładów jazdy transportu publicznego. Caroline Criado-Perez pisze również o luce w badaniach medycznych i wiedzy farmaceutycznej - organizmy kobiece inaczej metabolizują lekarstwa, występują u nich inne niż u mężczyzn symptomy schorzeń (choćby mylące objawy towarzyszące zawałowi serca), trudniej wracają do zdrowia po operacjach chirurgicznych. Wszystko to powinno być brane pod uwagę.
Książka należy do grupy lektur otwierających oczy, co bardzo sobie cenię.
(opinia opublikowana pierwotnie na GR w oparciu o lekturę w oryginale - gdyby komuś dociekliwemu daty się nie zgadzały :))
Tytuł zdecydowanie intrygujący bo mówiący o braku lub bardzo ograniczonej dostępności do danych dotyczących najróżniejszych aspektów życia społecznego, które zbierane są od kobiet lub uwzględniają specyficzną sytuację, role oraz uwarunkowania biologiczne kobiet.
Autorka przedstawia lukę w wiedzy o kobietach, której rezultatem jest nieuwzględnianie potrzeb połowy ludzkiej...
2020-04-10
To chyba moja trzecia lektura "Trzech panów..." i zdaje się, że to przynajmniej o raz za dużo. Znałam puenty żartów, znałam historyjki krajoznawcze, i już nic mnie nie zaskakiwało. Co więcej, tym razem rzucił mi się w oczy powtarzany schemat rozdziałów i przydługie opisy atrakcji turystycznych na drodze bohaterów. rzeczywiście początkowo książka miała służyć za przewodnik dla wycieczkowców.
Jednak muszę przyznać, że angielski humor ratował mój odbiór, a anegdotka o wuju, który wieszał obraz, jest tak uniwersalna w swoim przekazie, że miałam ochotę ją wydrukować, oprawić w ramkę i powiesić w domu. Nie omieszkując wzorować się na owym wuju ;)
To chyba moja trzecia lektura "Trzech panów..." i zdaje się, że to przynajmniej o raz za dużo. Znałam puenty żartów, znałam historyjki krajoznawcze, i już nic mnie nie zaskakiwało. Co więcej, tym razem rzucił mi się w oczy powtarzany schemat rozdziałów i przydługie opisy atrakcji turystycznych na drodze bohaterów. rzeczywiście początkowo książka miała służyć za przewodnik...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-04
2020-08-04
Tyfusowa Mary - jakie milutkie przezwisko...Ale tabloidy nigdy nie były delikatne, nawet na początku XX wieku. Tytułowa "Gorączka" to powieść oparta na faktach, historii nowojorskiej kucharki będącej nosicielką tyfusu, która sama nigdy nie chorowała i przez długi czas była nieświadoma swojego nosicielstwa.
Spodziewałam się czegoś bardziej w stylu "Stulecia chirurgów", czyli dużo medycyny a mało fabuły. Dostałam powieść w stylu "Szkarłatnego płatka i białego" ze szczegółowo pokazanymi realiami epoki, życia w wielkiej metropolii, pracy w służbie u nowobogackiej elity. Sam tyfus i tragiczne skutki roznoszenia go od domu do domu przez Mary Mallon to tylko część fabuły. Równie ciekawy jest wątek związku bohaterki z Alfredem, podobał mi się ogromnie.
Polecam powieść gorąco, znajdą coś dla siebie miłośnicy powieści historycznych, a maniacy medycyny też dostaną wgląd w ówczesną wiedzę, procedury sanitarne, a wreszcie będą mogli wczuć się w kontrowersyjną kwestię odpowiedzialności i granic osobistej wolności. Brzmi całkiem na czasie :)
PS Opinia opublikowana wcześniej na GR.
Tyfusowa Mary - jakie milutkie przezwisko...Ale tabloidy nigdy nie były delikatne, nawet na początku XX wieku. Tytułowa "Gorączka" to powieść oparta na faktach, historii nowojorskiej kucharki będącej nosicielką tyfusu, która sama nigdy nie chorowała i przez długi czas była nieświadoma swojego nosicielstwa.
więcej Pokaż mimo toSpodziewałam się czegoś bardziej w stylu "Stulecia chirurgów",...