-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać423
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2021-04-27
2021-03-02
To pierwszy retteling w moim czytelniczym życiu, więc nie mam żadnego porównania, jednak nie jestem za bardzo usatysfakcjonowana. Na pewno czytanie "Pod taflą" było niezapomnianą przygodą, a samą historię pochłania się błyskawicznie. Niemniej mam wrażenie, że moje oczekiwania względem tej opowieści dość mocno rozminęły się z rzeczywistością.
Podobno jest to bardzo feministyczna książka, natomiast polemizowałabym nad tym. Główna bohaterka teoretycznie chce, aby wszyscy byli traktowani tak samo, przy czym jest pierwsza do krytykowania innych kobiet, a także stawiania się ponad wszystkimi, niejednokrotnie robiąc z siebie ofiarę. Bardzo irytuje mnie taka hipokryzja. Ponadto sam wątek zakochania się w mężczyźnie i poświęcenie swoich bliskich oraz własnych atrybutów dla kogoś, kogo kompletnie się nie zna, a widziało tylko raz w życiu, to dla mnie totalny kosmos. Do tego owe zauroczenie opierało się tylko na pożądaniu - czy tylko na tym powinien opierać się związek?
"Pod taflą" nie jest najlepiej dopracowaną opowieścią, chociaż można wynieść z niej kilka refleksji. My, kobiety, powinnyśmy znać swoją wartość, pamiętając także, że najsilniejsze jesteśmy razem, bo choćbyśmy były jak najbardziej zawzięte, to w pojedynkę nie zdziałamy zbyt wiele.
To pierwszy retteling w moim czytelniczym życiu, więc nie mam żadnego porównania, jednak nie jestem za bardzo usatysfakcjonowana. Na pewno czytanie "Pod taflą" było niezapomnianą przygodą, a samą historię pochłania się błyskawicznie. Niemniej mam wrażenie, że moje oczekiwania względem tej opowieści dość mocno rozminęły się z rzeczywistością.
Podobno jest to bardzo...
2021-02-16
Cztery kobiety. Cztery historie. Cztery pokolenia. Ta sama krew. Mnóstwo niespełnionych marzeń. Potrzeba miłości i akceptacji. Poszukiwanie szczęścia. Walka z okrucieństwem ze strony innych. Nienawiść względem siebie. Uciekanie od demonów przeszłości, które pragną chwycić za gardło. Mierzenie się każdego dnia z traumami tkwiącymi pod skórą.
Berta, Barbara, Violetta i Kalina. Każda z bagażem doświadczeń, najczęściej tych smutnych, przerażających i zostawiających zadrę w sercu. Życie ich nie rozpieszczało. Nie zawsze mogły liczyć na wsparcie innych, nawet siebie samych. Często pozostawione sobie, szukające pomocy, niekiedy nie w tych miejscach i nie u tych ludzi, co trzeba. Rzucone przez los tu i ówdzie, zmuszone do stawiania czoła przeciwnościom bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej.
Tej książki nie połyka się jednego dnia - zarówno ze względu na objętość, jak konieczność smakowania każdego pojedynczego słowa, niemal wibrującego na języku i pragnącego wedrzeć się do głowy czytelnika. Autorka charakteryzuje się niepowtarzalnym stylem - mało kto potrafi tak pięknie pisać nawet o ludzkiej fizjologii. Wrażliwsi czytelnicy muszą czasami zagryźć zęby i przymknąć oczy, ale i tak niekiedy bywa, bo życie to nie bajka.
Pomimo momentów pewnego zagubienia i znudzenia (na szczęście tylko momentów!), jestem zauroczona tą historią. Może nie będę wracać myślami do najmłodszej bohaterki, która w moim odczuciu jest najbardziej bezbarwną postacią, ale o reszcie kobiet z jej rodu na pewno nie zapomnę. Przez te ponad sześćset stron wryły się w moją pamięć, moszcząc się w niej wygodnie i na pewno na dłużej.
"Gorzko, gorzko" to opowieść, przez którą prawdopodobnie nie przebrnie każdy czytelnik. Tak naprawdę nie dzieje się tu zbyt wiele, a panujący chaos oraz powtarzalność, niekiedy wręcz natarczywa i zbyteczna, mogą odrzucić. Zapewne usunięcie dwustu stron tej historii nie zniszczyłoby zbyt wiele, a może nawet zagęściłoby akcję i nie wprowadzało znużenia, jakie momentami może człowieka ogarnąć. Niemniej warto: dla wyjątkowego stylu, intrygującej i nietuzinkowej historii, plastycznych opisów oraz bohaterek, które albo można polubić, albo nie - jednak na pewno nie pozostawią obojętnym, a to niezmiernie cenię.
https://www.instagram.com/mommy.book
Cztery kobiety. Cztery historie. Cztery pokolenia. Ta sama krew. Mnóstwo niespełnionych marzeń. Potrzeba miłości i akceptacji. Poszukiwanie szczęścia. Walka z okrucieństwem ze strony innych. Nienawiść względem siebie. Uciekanie od demonów przeszłości, które pragną chwycić za gardło. Mierzenie się każdego dnia z traumami tkwiącymi pod skórą.
Berta, Barbara, Violetta i...
2021-01-10
Temat przerażający, niesamowicie trudny i delikatny, poruszający najczulsze struny emocji. Za to wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Zbyt wiele tu chaosu, niepotrzebnych powtórzeń oraz wzmianek, które nic nie wnoszą, a jedynie wytrącają z lektury.
Strasznie smutny opis rzeczywistości, mocno dołujący, zwłaszcza kiedy człowiek uzmysłowi sobie, że mogło to spotkać jego lub jego dzieci - wystarczyło urodzić się w innym czasie, kraju i społeczności. Rdzenni mieszkańcy Kanady nie mieli lekko, więc warto oddać im hołd, poznając ich losy. Niemniej książka, która emocjonalnie rozwala na łopatki, wiele traci ze względu na wykonanie. Szacunek autorce za porządny research oraz dogłębne wejście w temat, ale nad warstwą techniczną reportażu można jeszcze popracować.
Temat przerażający, niesamowicie trudny i delikatny, poruszający najczulsze struny emocji. Za to wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Zbyt wiele tu chaosu, niepotrzebnych powtórzeń oraz wzmianek, które nic nie wnoszą, a jedynie wytrącają z lektury.
Strasznie smutny opis rzeczywistości, mocno dołujący, zwłaszcza kiedy człowiek uzmysłowi sobie, że mogło to spotkać jego...
2021-03-23
Jeżeli słyszę o sadze rodzinnej, której akcja toczy się na wsi, to jestem z miejsca kupiona. Dlatego bez zastanowienia skusiłam się na pierwszy tom 'Sagi wiejskiej' od Kasi Bulicz-Kasprzak - opowieści zainspirowanej prawdziwymi wydarzeniami i wspomnieniami rodzinnymi autorki.
Kasia Bulicz-Kasprzak stworzyła powieść przedstawiającą blaski i cienie wiejskiej rzeczywistości, gdzie każdy zdaje się wiedzieć dosłownie wszystko o swoich sąsiadach, zapominając o tym, co dzieje się na własnym podwórku. Poza tym pisarka w "Skrawku pola" uwzględnia ogromne różnice pomiędzy poszczególnymi rodzinami, a także chłopami i osobami zamożniejszymi. Smutny jest fakt, iż podziały były, są i będą... W tej kwestii niewiele się zmienia.
"Skrawek pola" to opowieść snuta niespiesznie - niewiele tu zwrotów akcji, ale w życiu poszczególnych bohaterów potrafi dziać się aż za dużo. Nikogo nie omijają negatywne, jak i pozytywne aspekty życia, chociaż te drugie zdają się niekiedy schodzić na dalszy plan. Okazuje się, że podjęte decyzje potrafią rzutować nie tylko na życie jednostki, ale nawet całej społeczności, dlatego warto kilkukrotnie zastanowić się, czy swoim postępowaniem nie krzywdzimy ludzi dookoła.
Mnogość bohaterów początkowo przeraża, natomiast ogromnym ukłonem w stronę czytelników jest spis postaci występujących w tej historii, do którego można w każdej chwili zajrzeć. Zdążyłam zaangażować się w życie konkretnych osób, jednak nie ukrywam, że byłoby to łatwiejsze, gdyby autorka skupiła się na mniejszej ilości bohaterów. Skakanie od jednego do drugiego sprawia, iż nikogo nie można poznać zbyt dogłębnie. Ponadto niejednokrotnie nachodziła mnie myśl dotycząca tego, że w przypadku tej powieści preferowałabym narrację pierwszoosobową z perspektywy kilku mieszkańców wsi.
Może nie jest to książka, którą postawiłabym obok ukochanego "Stulecia Winnych", ale na pewno zostanie ona na dłużej w mojej pamięci. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu, ponieważ jestem ciekawa dalszych losów Hubów, Połajów, Adamczuków, Lipczewskich i reszty mieszkańców Tynczyna.
Jeżeli słyszę o sadze rodzinnej, której akcja toczy się na wsi, to jestem z miejsca kupiona. Dlatego bez zastanowienia skusiłam się na pierwszy tom 'Sagi wiejskiej' od Kasi Bulicz-Kasprzak - opowieści zainspirowanej prawdziwymi wydarzeniami i wspomnieniami rodzinnymi autorki.
Kasia Bulicz-Kasprzak stworzyła powieść przedstawiającą blaski i cienie wiejskiej rzeczywistości,...
2021-03-10
Sam koncept i oparcie historii na faktach - rewelacja! Niestety mam wrażenie, że zamysł autorki nieco rozminął się z rzeczywistością. Oczekiwałam feministycznej opowieści, która wywoła we mnie masę emocji, skłoni do refleksji i sprawi, że będę chciała mówić o niej dosłownie wszędzie. Żałuję, iż tak nie jest. Zbyt wiele tu zabrakło, a sama powieść sprawia wrażenie niedopracowanej oraz nieprzemyślanej. Nastawiałam się na girl power, a w "Kobietach z Vardø" więcej jest nienawiści płynącej z zazdrości niż prawdziwej solidarności jajników.
W kwestiach bardziej technicznych - Kiran Millwood Hargrave stworzyła opowieść, w której niesamowicie skrupulatnie opisuje poszczególne czynności wykonywane przez bohaterów, przy czym prawie w ogóle nie skupia się na ich odczuciach oraz przemyśleniach. Warstwa emocjonalna mocno kuleje, bo ile można czytać o tym samym. Nie jestem również przekonana do wątku homoseksualnego, na jaki postawiła pisarka - rzecz jasna, takowe zabiegi w ogóle mi nie przeszkadzają, ale w tej historii uważam, że był on wciśnięty nieco na siłę. Jakby zakochanie się w kobiecie było jedynym słusznym wyjściem, skoro wszyscy mężczyźni są źli. To chyba tak nie działa...
Niesamowicie nie lubię sytuacji, gdy jestem nastawiona na porywającą historię, która wniesie wiele dobrego do mojego życia, po czym okazuje się, iż pomysł był genialny, ale wykonanie nie spełniło oczekiwań. Tym bardziej jest mi przykro, bo wcześniejsza powieść pisarki, czyli Wyspa na końcu świata zostawiła po sobie bardzo pozytywne uczucia. "Kobiet z Vardø" absolutnie nie odradzam, ale też nie zachęcam zbyt usilnie do przeczytania tej lektury. W moim książkowym rankingu jest gdzieś pośrodku. Taki przeciętniak, o którym pewnie niebawem zapomnę, chociaż mogło (i powinno!) być zupełnie inaczej.
Sam koncept i oparcie historii na faktach - rewelacja! Niestety mam wrażenie, że zamysł autorki nieco rozminął się z rzeczywistością. Oczekiwałam feministycznej opowieści, która wywoła we mnie masę emocji, skłoni do refleksji i sprawi, że będę chciała mówić o niej dosłownie wszędzie. Żałuję, iż tak nie jest. Zbyt wiele tu zabrakło, a sama powieść sprawia wrażenie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-16
Basiu, główna bohaterko tej wroniej opowieści, tak bardzo chciałam Cię przytulić i powiedzieć, że jesteś niesamowicie mądrą, utalentowaną, wartościową, piękną dziewczyną. Tak bardzo pragnęłam uświadomić Cię, iż nikt nie może Cię dołować, niszczyć Twoich marzeń, stawiać kogoś ponad Tobą czy przekonywać, że jesteś niewiele warta. Marzyłam o obdarowaniu Cię miłością, na którą zasługiwałaś, byś nie musiała poszukiwać jej tu, gdzie nie powinnaś, bo tak bardzo tęskniłaś za czułością i poczuciem bezpieczeństwa, przez co nie miałaś pojęcia, jak bardzo niektórzy Cię ranią. Basieńko, stąpałam Twoimi ścieżkami, wręcz krzycząc, żebyś nie poddała się światu, który tak bardzo chce zrobić Ci krzywdę... Jako matka cierpiałam podwójnie, bo w moim sercu jest tyle miłości, że spokojnie mogłabym Cię nią obdarować, nie widząc w końcu tego, jak łakniesz dobrego słowa od swoich rodziców... Nie rozumiejąc, jak mogli Cię tak traktować. Mój rozum tego nie pojmuje.
"Wrony" to idealna książka, która w skondensowanej formie zawiera wszystko to, co powinna. Nie spodziewałam się, że tak niepozorna historia uderzy we mnie z ogromną siłą, powalając na łopatki. Krótka i zwięzła, a przy tym okrutnie prawdziwa oraz angażująca. Brakuje tu górnolotnego słownictwa i rozbudowanej opowieści, za to króluje zwyczajne życie, co boli jeszcze bardziej.
Do tej pory nie pozbierałam się po niej. Zakończenie sprawiło, iż moje serce rozpadło się na kawałki - nie posklejałam go do tej pory. "Wrony" zapadną w mojej pamięci na długo, stając się jedną z moich życiowych książek, a na tę listę jest bardzo trudno trafić. Takich opowieści chcę więcej, choć wywołują cierpienie.
https://www.instagram.com/mommy.book
Basiu, główna bohaterko tej wroniej opowieści, tak bardzo chciałam Cię przytulić i powiedzieć, że jesteś niesamowicie mądrą, utalentowaną, wartościową, piękną dziewczyną. Tak bardzo pragnęłam uświadomić Cię, iż nikt nie może Cię dołować, niszczyć Twoich marzeń, stawiać kogoś ponad Tobą czy przekonywać, że jesteś niewiele warta. Marzyłam o obdarowaniu Cię miłością, na którą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-13
Ojciec pił, matka piła. Większość dzieciństwa była pod opieką dziadków, będących rodziną zastępczą, jednak niekiedy wracała do rodziców, choć życie z nimi było niepewne. Nigdy nie wiedziała, czy jej nie zostawią na środku ulicy, czy będzie musiała zbierać rodziców z podłogi albo zamykać się w pokoju, aby nie dostać rykoszetem podczas ich kłótni. Tak wyglądało dzieciństwo Aleksandry Zbroi. Tak wyglądało dzieciństwo zbyt wielu ludzi.
Dziękuję za to, że nie mam takich przeżyć. Niemniej doskonale wiem, iż masa osób będzie mogła utożsamić się ze wspomnieniami autorki, bo to życie wielu Polaków. Rodziny dysfunkcyjne nie zawsze są widoczne gołym okiem - niektórzy wspaniale kryją to, co dzieje się za ścianami ich mieszkań. Nie chcemy tego widzieć, udajemy, iż nic się nie dzieje, a tam w środku cierpią niewinni, bezbronni i tęskniący za zwyczajnym poczuciem bezpieczeństwa.
Taką literaturę lubię najbardziej - trudną, mocną, prawdziwą, poruszającą najczulsze struny emocji. Czytajcie, żeby odnaleźć tu siebie i poczuć się zrozumianymi, odrobinę mniej samotnymi. Czytajcie, aby uświadomić sobie, jak wygląda życie w niektórych domach. Czytajcie i obiecujcie, iż nie stworzycie takich rodzin - niech wasze dzieci nie dorastają z piętnem alkoholizmu, widokiem matki i ojca leżących w swoich wymiocinach z butelką alkoholu w dłoniach.
https://www.instagram.com/mommy.book
Ojciec pił, matka piła. Większość dzieciństwa była pod opieką dziadków, będących rodziną zastępczą, jednak niekiedy wracała do rodziców, choć życie z nimi było niepewne. Nigdy nie wiedziała, czy jej nie zostawią na środku ulicy, czy będzie musiała zbierać rodziców z podłogi albo zamykać się w pokoju, aby nie dostać rykoszetem podczas ich kłótni. Tak wyglądało dzieciństwo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-09
Zapoznając się z opiniami innych na temat tej książki, nie spotkałam się z ani jedną, w której ktoś napisałby dobre słowo o Henrym. O dziwo, mnie nie irytował, a niekiedy wręcz budził rozczulenie swoim zachowaniem typu: "najpierw mówię, a później myślę", co go nieustannie gubi. Niemniej moją sympatię skradła Felicity - silna dziewczyna, posiadająca marzenia, a do tego negująca podwójne standardy. Jest przykładem najlepszej feministki, jaka mogła pojawić się w ówczesnych latach. A Percy to typ człowieka, z którym każdy chciałby się zaprzyjaźnić.
Mackenzi Lee porządnie zabrała się do pracy, tworząc tę powieść, ponieważ poziom researchu jest naprawdę godny podziwu. Epilepsja, nierówności społeczne, rasizm, kultura queer, niewolnictwo, grand tour, piraci, alchemia - przedstawienie wszystkich tych tematów na tle historycznym XVIII wieku nie jest najłatwiejsze, jednak pisarka zrobiła dobrą robotę i za to czapki z głów.
Książkę czytało się przyjemnie i szybko, ale z pewnością nie zapadnie w mojej pamięci na dłużej. Sięgając po nią, miałam nadzieję, że skupi się ona na wątku romantycznym i w zasadzie mogłoby tak być, gdyby nie miażdżąca przewaga różnorakich przygód, które zaczęły wychodzić na pierwszy plan. Do tego połączenie powieści drogi z masą akcji... to zdecydowanie nie moje klimaty, jednak jestem przekonana, że masa czytelników będzie zachwycona.
Szaleństwo, rozrywki i hulaszczy tryb życia są świetne, jednak na dłuższą metę każdy potrzebuje przystani, do której może zawsze przybić, a najczęściej są to po prostu ciepłe ramiona ukochanej osoby, zapewniające poczucie bezpieczeństwa. Uczucie to uczucie - niezależnie do kogo je kierujemy. Czy płeć, wygląd, pochodzenie czy status materialny powinny mieć w tym momencie jakiekolwiek znaczenie? Miłość jest piękna sama w sobie, zatem nie warto uciekać od niej z niezbyt istotnych powodów...
Zapoznając się z opiniami innych na temat tej książki, nie spotkałam się z ani jedną, w której ktoś napisałby dobre słowo o Henrym. O dziwo, mnie nie irytował, a niekiedy wręcz budził rozczulenie swoim zachowaniem typu: "najpierw mówię, a później myślę", co go nieustannie gubi. Niemniej moją sympatię skradła Felicity - silna dziewczyna, posiadająca marzenia, a do tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-06
"Mój tata panda" to urocza i ciepła opowieść o radzeniu sobie z przeciwnościami losu, które potrafią nieźle człowieka przeczołgać. Utrata ukochanej kobiety uświadamia ojcu i synowi, jak słaby do tej pory mieli kontakt i tak naprawdę kompletnie się nie znali... Okazuje się, że niekiedy okropny ból i cierpienie potrafią zjednoczyć ludzi, jeżeli tylko wyrażą obopólną chęć.
Powieść Jamesa Gould-Bourna nie zawiera wątku miłosnego, co niemal nie zdarza się w literaturze, dlatego zaliczam to na plus. Do tego dochodzi ogrom humoru, więc nawet pochmurny czytelnik będzie miał okazję podniesienia kącików swoich ust. Zapoznając się z niektórymi opiniami, zauważyłam zarzuty odnośnie sporej ilości przekleństw. W moim odczuciu pojawiają się one w odpowiednich momentach i nie czuję, aby było ich za dużo.
Jeżeli chodzi o słabsze strony tej pozycji, to myślę, że spokojnie można byłoby poszerzyć pewne wątki, które potraktowane są nieco po macoszemu, chociażby mutyzm wybiórczy będący zaburzeniem spotykanym dużo częściej niż mogłoby wydawać się laikowi. Do tego uważam za zbędne niektóre sceny zakrawające o powieść sensacyjną - w tym miejscu wolałabym pogłębienie problemu straty, żałoby, smutku i bezsilności, poparte wizytami u specjalistów.
Nie lada wyczynem jest stworzenie historii lekkiej, odprężającej i niewymagającej nadmiernego wytężania umysłu, a przy tym zawarcie w niej trudnych tematów, o jakich nie zawsze chcemy czy potrafimy rozmawiać. Może nie jest to powieść, która zapadnie w mojej pamięci na długie lata, ale spędziłam przy niej kilka miłych chwil.
"Mój tata panda" to urocza i ciepła opowieść o radzeniu sobie z przeciwnościami losu, które potrafią nieźle człowieka przeczołgać. Utrata ukochanej kobiety uświadamia ojcu i synowi, jak słaby do tej pory mieli kontakt i tak naprawdę kompletnie się nie znali... Okazuje się, że niekiedy okropny ból i cierpienie potrafią zjednoczyć ludzi, jeżeli tylko wyrażą obopólną chęć....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-20
Zasiadam do "Klubu snów" z ogromnym entuzjazmem, bo taką formę literacką lubię i potrafię zauroczyć się nawet kilkustronicowymi opowieściami. Od razu w oczy rzuca mi się styl, który trafia w mój gust, a do tego każda historia jest mocno osadzona w polskich realiach, co również jest ogromnym plusem. Jest dobrze, dobrze, aż nagle wszystkie opowiadania zlewają się w całość, a ja zaczynam zastanawiać się, czy to są jeszcze oddzielne opowiadania, czy w pewnym momencie pogubiłam się, tracąc wątek i jest to jednak kontynuacja. To nie byłoby jeszcze najgorsze, gdyby nie fakt urwania każdej historii w momencie, który nie wyjaśnia dosłownie niczego. Autentycznie sprawdzałam, czy to naprawdę JUŻ i zastanawiałam się, jakim cudem można zakończyć opowieść w środku.
Zapowiadało się świetnie, ale niestety nie wyszło, a szkoda, bo potencjał w Katarzynie Michalczak tkwi ogromny. Jednak od zbioru opowiadań oczekuję czegoś więcej niż powtarzalności oraz niedokończonych historii.
https://www.instagram.com/mommy.book
Zasiadam do "Klubu snów" z ogromnym entuzjazmem, bo taką formę literacką lubię i potrafię zauroczyć się nawet kilkustronicowymi opowieściami. Od razu w oczy rzuca mi się styl, który trafia w mój gust, a do tego każda historia jest mocno osadzona w polskich realiach, co również jest ogromnym plusem. Jest dobrze, dobrze, aż nagle wszystkie opowiadania zlewają się w całość, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-25
"Nie ma nic tak miłego, jak wyobrażanie sobie różnych rzeczy. To zupełnie, jakby się było wróżką. Jeżeli człowiek uporczywie coś sobie wyobraża, niebawem staje się to dla niego prawie rzeczywistością."
Frances Hodgson Burnett uświadamia tą opowieścią, że bogactwo to piękna dusza i dobre serce, a nie sakiewka, z której wysypują się pieniądze. Życie w dobrobycie jest łatwe oraz niesamowicie przyjemne, jednak może szybko dobiec końca, a jeśli jest się dobrym człowiekiem, to niezależnie od tego, co posiada się w portfelu.
Podejrzewam, że gdyby moje pierwsze spotkanie z tym tytułem miało miejsce dwadzieścia lat temu, to byłabym dużo bardziej usatysfakcjonowana. Niestety aktualnie nie jestem tak urzeczona. Owszem, "Mała księżniczka" to urocza i przyjemna opowieść, niepozbawiona momentów skłaniających do refleksji, natomiast uważam, że straciła ona na aktualności przez mijające lata. Z pewnością na początku XX wieku była ona dużo bardziej realna niż teraz. Nie do końca odpowiada mi nadmierne wyidealizowanie głównej bohaterki, co sprawia też, że niewiele młodych czytelników będzie miało szansę utożsamienia się z Sarą. Generalnie to mocno naiwna, nieco pretensjonalna oraz ckliwa historia, która na pewno nie stała się moim ulubieńcem.
"Mała księżniczka" to już klasyk, który warto znać, a także posiadać, szczególnie w przepięknym różowym wydaniu z wydawnictwa MG. Niemniej na pewno nie będzie to książka, jaką będę polecać wszem i wobec - w moim odczuciu na rynku znajduje się dużo więcej bardziej emocjonujących oraz wartościowych tytułów, ale fani literatury klasycznej powinni być usatysfakcjonowani.
"Nie ma nic tak miłego, jak wyobrażanie sobie różnych rzeczy. To zupełnie, jakby się było wróżką. Jeżeli człowiek uporczywie coś sobie wyobraża, niebawem staje się to dla niego prawie rzeczywistością."
Frances Hodgson Burnett uświadamia tą opowieścią, że bogactwo to piękna dusza i dobre serce, a nie sakiewka, z której wysypują się pieniądze. Życie w dobrobycie jest łatwe...
2021-08-01
Zapoznając się z opiniami innych czytelników, niezmiernie często na pierwszy plan wysuwał się charakter tytułowego bohatera, który prawie wszystkich irytował. Zaskoczyło mnie to, ponieważ w ani jednym momencie nie pomyślałam, że Felix zachował się w nieodpowiedni sposób - w moim odczuciu jego postępowanie było zawsze uzasadnione i pozbawione bezczelności. Ba!, mam wrażenie, iż to wiele osób w stosunku do Felixa zachowywało się impertynencko, a nie ten chłopak, który po prostu nie dał sobie wejść na głowę i odpowiadał chamskim zaczepkom, co totalnie popieram.
Tę książkę czyta się błyskawicznie, bo jest niesamowicie urocza, a przy tym poruszająca bardzo ważne tematy, jak poszukiwanie własnej tożsamości, transpłciowość, brak tolerancji i zrozumienia, różne oblicza rodzicielstwa, przyjaźń, pierwszą miłość. Nie jest to lektura bez wad i można przyczepić się do niektórych rzeczy, ale w tym przypadku zrobię wyjątek, ponieważ tak dobrze płynęło mi się przez nią, że zwracałam uwagę na to, co osoba autorska pragnęła przekazać, a nie skupiałam się na wadach owej historii.
Zdecydowanie nasz rynek wydawniczy cierpi na deficyt książek z bohaterami LGBTQIA+, dlatego cieszę się, że w końcu powolutku coś się zmienia, chociaż jeszcze wiele czasu upłynie, zanim dogonimy inne kraje. Natomiast potrzeba jest ogromna, bo z autopsji wiem, że świadomość Polaków w tej kwestii jest wręcz znikoma, dlatego chętnie sięgam po tego typu tytuły, aby poszerzyć swoją wiedzę. Dlatego polecam "Felixa" wszystkim - czytajcie, douczajcie się, nie wchodźcie z butami w czyjeś życie oraz wybory i cieszcie się miłością, do kogokolwiek by ona nie była!
Zapoznając się z opiniami innych czytelników, niezmiernie często na pierwszy plan wysuwał się charakter tytułowego bohatera, który prawie wszystkich irytował. Zaskoczyło mnie to, ponieważ w ani jednym momencie nie pomyślałam, że Felix zachował się w nieodpowiedni sposób - w moim odczuciu jego postępowanie było zawsze uzasadnione i pozbawione bezczelności. Ba!, mam wrażenie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-20
Kolejna niepopularna opinia - zbiór opowiadań Aubert podobał mi się bardziej niż "Dorośli". Generalnie nie przepadam za niedokończonymi historiami, ale w tej formie wcale mi nie przeszkadzały. Owszem, aż chciałoby się poznać je dalej w bardziej rozwiniętej postaci, bo każde z nich to idealny szkic, z którego można byłoby stworzyć konkretną powieść, natomiast dziwię się sama sobie, iż owe niedopowiedzenia tak mnie nie mierziły, jak to zwykle bywa.
Po "Dorosłych" nie miałam ochoty na więcej twórczości Aubert, ale w końcu dałam się namówić i wcale nie żałuję. Teraz na pewno będę wyczekiwać kolejnych jej dzieł, licząc na tendencję wzrostową, jeśli chodzi o moje oceny.
Kolejna niepopularna opinia - zbiór opowiadań Aubert podobał mi się bardziej niż "Dorośli". Generalnie nie przepadam za niedokończonymi historiami, ale w tej formie wcale mi nie przeszkadzały. Owszem, aż chciałoby się poznać je dalej w bardziej rozwiniętej postaci, bo każde z nich to idealny szkic, z którego można byłoby stworzyć konkretną powieść, natomiast dziwię się sama...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-12
Tym razem będzie bardzo osobiście (może za bardzo?), mało kompetentnie i rzetelnie, za to z ogromem emocji. Chciałam napisać o stylu, statystykach i innych faktach, ale nie mogę, bo palce na klawiaturze idą w inną stronę niż zamierzałam…
Odkąd pamiętam, chciałam pracować w domu dziecka. Niejednokrotnie rozważałam nawet zostanie rodzicem zastępczym bądź adopcyjnym. Jak na szpilkach oczekiwałam na program "Kochaj mnie", przy którym płakałam jak bóbr. Moim pierwszym i jedynym wyborem była pedagogika opiekuńczo-wychowawcza, aby móc pracować z dziećmi po przejściach. Już na pierwszym roku podjęłam się wolontariatu w domu dziecka w grupie maluchów (od trzeciego dnia życia do trzeciego roku życia) – trwało to dwa lata i zmieniło moje postrzeganie wszystkiego. Dowiedziałam się, że nie mogę pracować w takiej placówce…
Ten czas przeczołgał mnie emocjonalnie, uświadomił wiele – marzenia i wyobrażenia zderzyły się z rzeczywistością, a ja obiłam tyłek i doszłam do wniosku, że za miękka buła jestem, która za bardzo się przywiązuje, aby móc pracować z dziećmi w placówce opiekuńczo-wychowawczej. One potrzebują ciepła, ogromu miłości, poczucia bezpieczeństwa – dałam to jednej dziewczynce, którą po kilku miesiącach przekazano rodzinie. Bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość, bo każde dziecko zasługuje na największe szczęście, ale… nie zdążyłam się z nią pożegnać, przytulić, pogłaskać po główce. Popłakałam się, przeżyłam to, tęskniłam i każde kolejne odwiedziny nie były już tym, co czułam wcześniej. Może to źle o mnie świadczy, może nie powinnam tego pisać, jednak tak bardzo przywiązałam się do jednego dziecka, iż nie potrafiłam obdarzyć takim uczuciem kolejnych.
Nie chcę zagłębiać się w to, jak wyglądała rzeczywistość tych dzieci, bo do tej pory łamie mi się serce. Po prostu nie chciałam stać się w pewnym momencie zgorzkniała, zdystansowana i nieczuła na ramiona pragnące czułości, na główki potrzebujące głaskania, na policzki gotowe do całowania. Nie mogłabym znieść, gdybym stała się taka, jak wiele innych wychowawczyń, a z drugiej strony zaczęłam je rozumieć, bo nie da się zdrowo pracować i normalnie funkcjonować poza placówką, jeżeli człowiek nie rozgraniczy tych dwóch sfer. Bałam się, że nie będę umiała tego dokonać. Nie chciałam skrzywdzić ani tych dzieciaków, ani siebie, ani swojej przyszłej rodziny, na której na pewno odbiłaby się moja praca.
Wiele ludzi ma totalnie zaburzone postrzeganie placówek zajmujących się porzuconymi dziećmi, a także rodzin adopcyjnych i zastępczych. "Tu jest teraz twój dom" zdejmuje zasłonę okrywającą temat, który w naszym kraju jest jeszcze tabu i pewnie długo tak pozostanie. Wszyscy, totalnie WSZYSCY powinni przeczytać ten solidny, mięsisty i bardzo prawdziwy reportaż przedstawiający każdą ze stron systemu opiekuńczo-wychowawczego. Mnie niczym nie zaskoczył – tylko dlatego, że zetknęłam się z tą rzeczywistością, ale innym może, a wręcz powinien otworzyć oczy. Wszystkim rodzicom zaprzyjaźnionym, zastępczym adopcyjnym i pracownikom placówek, którzy oddają całe swoje serca potrzebującym dzieciom – czapki z głów. Wszystkim małym, większym i dorosłym osobom, pozbawionym matczynej i ojcowskiej opieki oraz miłości – jesteście wspaniali, wartościowi i WIELCY. Pamiętajcie o tym.
Tym razem będzie bardzo osobiście (może za bardzo?), mało kompetentnie i rzetelnie, za to z ogromem emocji. Chciałam napisać o stylu, statystykach i innych faktach, ale nie mogę, bo palce na klawiaturze idą w inną stronę niż zamierzałam…
Odkąd pamiętam, chciałam pracować w domu dziecka. Niejednokrotnie rozważałam nawet zostanie rodzicem zastępczym bądź adopcyjnym. Jak na...
2021-08-25
Po tej książce ciężko osądzić, czy małe miasteczka mogą liczyć na prężny rozwój i czy jakiekolwiek perspektywy czekają na mieszkańców, natomiast na pewno każdy z nas zna kogoś podobnego do przedstawionych bohaterów, a może sam ma coś wspólnego z którąś postacią.
Opis z tyłu okładki głosi, że autorka sięga po różne formy stylizacji językowej - coś w tym musi być, bo miałam wrażenie, iż były one pisane przez kogoś zupełnie innego. Wszystkie czytało się szybko i przyjemnie, ale niektóre jak szybko wleciały, tak błyskawicznie wylatywały z pamięci, aby inne zostały w niej na dłużej - szczególnie te ostatnie na czele z "Krzyżówką" (jednak tych lepszych było nieco mniej).
Wiele z tych opowieści ma spory potencjał na bycie czymś więcej, dlatego chętnie przeczytam coś jeszcze od pani Małgorzaty, jeśli zdecyduje się na to. "O perspektywach rozwoju małych miasteczek" było całkiem ciekawą przygodą, choć nie będę szaleć za tym zbiorem, a i pewnie szybko o nim zapomnę. Może gdyby większość opowiadań była na miarę tych ostatnich, to byłoby dużo lepiej...
Po tej książce ciężko osądzić, czy małe miasteczka mogą liczyć na prężny rozwój i czy jakiekolwiek perspektywy czekają na mieszkańców, natomiast na pewno każdy z nas zna kogoś podobnego do przedstawionych bohaterów, a może sam ma coś wspólnego z którąś postacią.
Opis z tyłu okładki głosi, że autorka sięga po różne formy stylizacji językowej - coś w tym musi być, bo miałam...
2021-02-01
"Cud, Miód, Malina" to nowość Anety Jadowskiej, która ostatnio już niemal wyskakiwała z lodówki. Czytali ją dosłownie wszyscy. Ba!, każdy zachwycał się tym zbiorem opowiadań, dlatego w końcu skusiłam się także i ja - w końcu warto wiedzieć, czym jarają się inni i być może dołączyć do owego grona.
Fantastyka to zupełnie nie moje klimaty - owszem, czasami zdarza mi się sięgnąć po ten gatunek, choć bardzo rzadko, więc jestem laikiem w tym temacie. Mimo tego wykreowany świat przypadł mi do gustu, a solidne rodzinne więzi pomiędzy bohaterkami skradły serce. Z kart tej lektury wręcz bucha miłość i przywiązanie wiedźm z klanu Koźlaków - pomimo różnorakich kłótni, niedopowiedzeń czy różnicy zdań, w obliczu niebezpieczeństwa potrafią zjednoczyć się i walczyć razem. To jest piękne.
"Jesteś jedną z dwunastu, jesteś filarem mocy tych, które będą się mierzyć w pojedynkach. Bez ciebie, bez tych, które stoją w drugiej linii, nie mamy szans na wygraną. Zapominamy czasem (...) że jesteśmy tak słabe, jak nasze najsłabsze ogniwo, ale też tak mocne, jak mocne możemy być razem." *
Niemniej nie ukrywam, iż ta lektura nie zostanie pewnie w mojej pamięci na długo. Czyta się ją przyjemnie i lekko, a niekiedy nawet można się uśmiechnąć (niestety wybuchów śmiechu nie było), ale to w zasadzie tyle. Nie wiem też do końca do kogo miała być kierowana ta książka, bo na dobrą sprawę momentami jest zbyt infantylna dla dorosłego czytelnika, a młodym osobom nie poleciłabym jej ze względu na częste wulgaryzmy.
Po tym tytule nie oczekujcie ogromu wartościowych treści czy refleksji snutych jeszcze na długo po zamknięciu ostatniej strony. Jednak nie zawsze trzeba czytać poważne lektury, które wnoszą coś do życia - niekiedy warto odprężyć się przy czymś mniej zobowiązującym.
* cytat ze str. 245
"Cud, Miód, Malina" to nowość Anety Jadowskiej, która ostatnio już niemal wyskakiwała z lodówki. Czytali ją dosłownie wszyscy. Ba!, każdy zachwycał się tym zbiorem opowiadań, dlatego w końcu skusiłam się także i ja - w końcu warto wiedzieć, czym jarają się inni i być może dołączyć do owego grona.
Fantastyka to zupełnie nie moje klimaty - owszem, czasami zdarza mi się...
2021-12-03
Święty Mikołaj to osobnik, którego wielu pragnie ujrzeć chociaż raz w życiu. Co zrobił(a)byś, gdyby stanął na Twoim progu i poprosił o przenocowanie? Jestem przekonana, że zostałby zaproszony i to z wielkim uśmiechem na twarzy. Jednak goście potrafią namieszać i narobić bałaganu, prawda?
Kiedy Mikołaj pojawia się na progu domu pewnej rodziny, nikt nie spodziewa się, jakie konsekwencje to przyniesie. Starszy pan ma dobre intencje, natomiast jego niezdarność może sprawić nieco kłopotu, szczególnie gdy towarzyszą mu jeszcze elfy i renifery. Wylanie na siebie pół butelki szamponu, narobienie bałaganu w kuchni, renifery bawiące się w salonie, zalanie domu... Gości należy przyjąć, jednak bywają oni utrapieniem.
Jestem przekonana, że dzieciaki niejednokrotnie wybuchną śmiechem przy tej książce, bo sama miałam uśmiech na twarzy podczas lektury. Perypetie Mikołaja i jego kompanów są urocze i zabawne, chociaż raczej dla czytelników, bo dla książkowej rodzinki nie do końca. Najważniejsze są jednak przeprosiny, zadośćuczynienie i zgoda - jak w życiu!
"Święty Mikołaj bombowy gość" to idealny prezent dla każdego kilkulatka. Twarda oprawa, barwna kolorystyka, zabawne ilustracje, niewiele tekstu oraz spory format - to wszystko, co dzieciaki uwielbiają. Świetny podarunek w okolicy Mikołajek bądź świąt Bożego Narodzenia!
Święty Mikołaj to osobnik, którego wielu pragnie ujrzeć chociaż raz w życiu. Co zrobił(a)byś, gdyby stanął na Twoim progu i poprosił o przenocowanie? Jestem przekonana, że zostałby zaproszony i to z wielkim uśmiechem na twarzy. Jednak goście potrafią namieszać i narobić bałaganu, prawda?
Kiedy Mikołaj pojawia się na progu domu pewnej rodziny, nikt nie spodziewa się, jakie...
2021-12-07
"Kraina spełnionych życzeń" to książka idealna na (przed)świąteczny czas, ponieważ niesie ze sobą wiele wzruszeń, jak i powodów do uśmiechu. Jest zabawna, ale jednocześnie skłaniająca do refleksji, a także magiczna i momentami bajkowa. To, co doprowadziłoby mnie do przewracania oczami przy zwyczajnym tytule, wybaczam książce świątecznej, bo ona rządzi się nieco innymi prawami.
Nie czytałam pierwszego tomu, ale nie przeszkodziło mi to w niczym i z przyjemnością poznałam perypetie mieszkańców. Joanna Szarańska tą lekturą świetnie nastraja do świąt, a przy okazji nie daje zapomnieć, że życie składa się zarówno z lepszych, jak i gorszych chwil, ale zawsze warto mieć nadzieję i z uśmiechem patrzeć w przyszłość.
"Kraina spełnionych życzeń" to książka idealna na (przed)świąteczny czas, ponieważ niesie ze sobą wiele wzruszeń, jak i powodów do uśmiechu. Jest zabawna, ale jednocześnie skłaniająca do refleksji, a także magiczna i momentami bajkowa. To, co doprowadziłoby mnie do przewracania oczami przy zwyczajnym tytule, wybaczam książce świątecznej, bo ona rządzi się nieco innymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-12-19
Święta to magiczny czas, skłaniający do refleksji i sprawiający, że coś w człowieku się zmienia, delikatnie trzepocze nad sercem, pragnąc wydostać się na zewnątrz i dać trochę ciepła drugiemu człowiekowi.
"A ja na ciebie zaczekam" to historia uświadamiająca, że największymi darami, jakie możemy przekazać innej osobie są - nasza miłość, obecność i bycie obok, aby móc w porę wyciągnąć pomocną dłoń. Nie przytrzymywać na siłę i nie ciągnąć w dół, ale pozwolić na szukanie własnej drogi, która przyniesie szczęście. Każdy za czymś/kimś tęskni, jednak teraźniejszość da się oswoić - trzeba tylko na to pozwolić, gdyż uporczywe trzymanie się przeszłości nie przyniesie niczego dobrego.
Może nie jest to najlepsza książka świąteczna, jaką czytałam, ale jest przy tym taka, jaka powinna być - ciepła, magiczna, bajkowa, może nieco naiwna i przewidywalna, ale jednocześnie idealnie wprowadzająca w (przed)świąteczny klimat. Owszem, zakończenie jest zbyt szybkie, a pomysł z postacią starszego pana Aleksandra nie przemówił do mnie, bo ja jestem z tych twardo stąpających po ziemi, więc preferuję zwyczajne, logiczne i bardziej prawdopodobne rozwiązania, ale świątecznym tytułom więcej wybaczam niż innym.
Święta to magiczny czas, skłaniający do refleksji i sprawiający, że coś w człowieku się zmienia, delikatnie trzepocze nad sercem, pragnąc wydostać się na zewnątrz i dać trochę ciepła drugiemu człowiekowi.
"A ja na ciebie zaczekam" to historia uświadamiająca, że największymi darami, jakie możemy przekazać innej osobie są - nasza miłość, obecność i bycie obok, aby móc w porę...
Posiadasz jakąś tajemnicę, której nie zna nikt bądź wiedzą o niej dosłownie nieliczni, najbardziej zaufani ludzie? A może znasz czyjś głęboko skrywany sekret? Co zrobił*byś, gdybyś dowiedzi*ł się, że ktoś bliski zrobił kiedyś coś okrutnego i nie przyznał się do tego?
"Sekret mojego męża" to książka, z którą mam spory problem. Doceniam portrety psychologiczne, umiejętność równoległego manewrowania pomiędzy postaciami i wydarzeniami, a jest ich naprawdę mnogość, aż w pewnym momencie można się pogubić. Natomiast mam wrażenie, że to wszystko jest niedopracowane, zbyt mocno rozwleczone i niekiedy totalnie nietrzymające się kupy.
Przez dwieście stron czekamy na otwarcie listu przez główną bohaterkę, po czym poznajemy sekret jej męża, by do samego końca nie działo się w zasadzie nic. Finałowe sceny również wywołały we mnie więcej negatywnych uczuć niż pozytywnych, chociaż epilog nieco poprawił moje wrażenia. Niemniej pewne zachowania bohaterek sprawiały, że pukałam się w głowę i zastanawiałam się, czy tacy ludzie naprawdę mogliby istnieć, czy jednak mogą jedynie znajdować się na kartkach wymyślonej historii. Ich postępowanie było momentami tak nielogiczne, że psuło mi całą przyjemność z czytania.
Nowość od Liane Moriarty to tytuł, który zbiera dużo pozytywnych opinii. Ja jestem zdecydowanie gdzieś pośrodku - doceniam pewne aspekty powieści, natomiast zbyt wiele mi zgrzytało, by zachwycać się nią w pełni.
https://www.instagram.com/mommy.book
Posiadasz jakąś tajemnicę, której nie zna nikt bądź wiedzą o niej dosłownie nieliczni, najbardziej zaufani ludzie? A może znasz czyjś głęboko skrywany sekret? Co zrobił*byś, gdybyś dowiedzi*ł się, że ktoś bliski zrobił kiedyś coś okrutnego i nie przyznał się do tego?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Sekret mojego męża" to książka, z którą mam spory problem. Doceniam portrety psychologiczne, umiejętność...