rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Przeczytałam, ale w mojej opinii "Łaska" jest zdecydowanie lepszym kryminałem.

Przeczytałam, ale w mojej opinii "Łaska" jest zdecydowanie lepszym kryminałem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie tak rewelacyjna, jak "Łaska", ale i tak zdecydowanie godna polecenia!

Nie tak rewelacyjna, jak "Łaska", ale i tak zdecydowanie godna polecenia!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Absolutne mistrzostwo! Nie mogłam się oderwać od tej książki. To kolejna, po "Wojnie i pokoju" książka Grzebałkowskiej, którą przeczytałam i na pewno sięgnę po kolejne. Polecam. Naprawdę warto!

Absolutne mistrzostwo! Nie mogłam się oderwać od tej książki. To kolejna, po "Wojnie i pokoju" książka Grzebałkowskiej, którą przeczytałam i na pewno sięgnę po kolejne. Polecam. Naprawdę warto!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Absolutna rewelacja! Dawno nie czytałam tak dobrej książki polskiego autora! Polecam!

Absolutna rewelacja! Dawno nie czytałam tak dobrej książki polskiego autora! Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po 4 miesiącach redagowania książki o międzywojennej historii miasta powiatowego, poprawiania językowych potknięć i prostowania stylistycznych ścieżek, miałam ochotę wreszcie przeczytać książkę, która sprawi, że z wypiekami na twarzy będę śledzić losy fikcyjnych bohaterów. To nie jest taka książka. Niestety. Będąc z wizytą w bibliotece dostałam ją spod lady od zaprzyjaźnionej bibliotekarki, czytałam opinie tu na LC, liczyłam na ciekawą zagadkę, a dostałam wolno rozkręcającą się historię, która nie zaciekawiła mnie ani przez chwilę. Kiedyś należałam do osób, które jak już zabierały się za czytanie jakiejś książki, to nie odłożyły jej przed przewróceniem ostatniej kartki. Od pewnego czasu jednak szkoda mi czasu na lektury letnie. Kropka.

Po 4 miesiącach redagowania książki o międzywojennej historii miasta powiatowego, poprawiania językowych potknięć i prostowania stylistycznych ścieżek, miałam ochotę wreszcie przeczytać książkę, która sprawi, że z wypiekami na twarzy będę śledzić losy fikcyjnych bohaterów. To nie jest taka książka. Niestety. Będąc z wizytą w bibliotece dostałam ją spod lady od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Ja, co to takiego?", to jedna z części serii "Dzieci Filozofują" napisana przez kanadyjskiego doktora filozofii Oscara Brenifiera. Ta książka, to niezła gratka nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Autor stawia pytania. Dużo pytań. Dużo, niekiedy, dość niewygodnych, ale ważnych pytań. Warto się z nimi zmierzyć. A nuż dowiemy się o sobie czegoś nowego. Już samo poszukiwanie odpowiedzi może być fascynujące! Ta książka, to źródło inspiracji do ciekawych i rozwijających dyskusji z dzieckiem. Ostrzeżenie - to zdecydowanie nie lektura dla intelektualnych leniuchów! Gorąco polecam!

"Ja, co to takiego?", to jedna z części serii "Dzieci Filozofują" napisana przez kanadyjskiego doktora filozofii Oscara Brenifiera. Ta książka, to niezła gratka nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych. Autor stawia pytania. Dużo pytań. Dużo, niekiedy, dość niewygodnych, ale ważnych pytań. Warto się z nimi zmierzyć. A nuż dowiemy się o sobie czegoś nowego. Już samo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Powtórna lektura „Kamieni na szaniec” potwierdziła moje przekonanie o tym, że jest to książka wyjątkowa.
Podobno najgorszą rzeczą, jaką można zrobić dobrej literaturze, to uczynić ją lekturą szkolną. W przypadku „Kamieni…” ciężar przymusu, na szczęście, nie działa, bo po moim krótkim rozpoznaniu, okazało się, że młodzież chętnie czyta tę książkę. To cieszy. Cieszy dlatego, że pozycja Kamińskiego jest książką o życiu. O ludziach z krwi i kości, którzy wchodząc w dorosłość, stawali przed wyborami, o których współczesna - najczęściej beztroska – młodzież, nie ma pojęcia. Dla mnie „Kamienie…” są opowieścią o kształtowaniu charakteru i ogromnej determinacji. O potwornych czasach i pięknych postawach. Ale przede wszystkim jest to książka o pięknej przyjaźni. O międzyludzkich relacjach cementowanych przez wspólne doświadczenia. O nieprzeciętnej potrzebie doskonalenia się i stawania się lepszym człowiekiem. Po prostu. Piękne.

Powtórna lektura „Kamieni na szaniec” potwierdziła moje przekonanie o tym, że jest to książka wyjątkowa.
Podobno najgorszą rzeczą, jaką można zrobić dobrej literaturze, to uczynić ją lekturą szkolną. W przypadku „Kamieni…” ciężar przymusu, na szczęście, nie działa, bo po moim krótkim rozpoznaniu, okazało się, że młodzież chętnie czyta tę książkę. To cieszy. Cieszy dlatego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Delikatność", to powieść, która została przez polskiego wydawcę opakowana w bardzo ładną okładkę. Ona sama, plus krótka notka o treści, skłoniły mnie do sięgnięcia po owe "dzieło". Książeczka jest małego formatu i ma 200 stron. Udało mi się doczytać do strony 80. Oznacza to, że albo ta książka jest zła, albo ja stałam się czytelnikiem zbyt wymagającym i niecierpliwym. Skąd taki wniosek? Otóż, przez te 80 stron, historia Nathalie nie poruszyła mnie nic a nic. Więcej. Nie mam ochoty dowiedzieć się, jakie będzie jej zakończenie, ponieważ uważam, że autor zaserwował czytelnikom mdłą papkę, która poprzez swoją bezbarwność czyni z całości twór mało interesujący. Przynajmniej dla mnie. Nie dostrzegłam w niej tak, jak recenzent "Cosmopolitan", którego wypowiedź umieszczono na okładce: "świeżości i komizmu" oraz nie podzielam zdania reprezentanta "Le Figaro", który uważa, że "David Foenkinos dokonał niemożliwego, tworząc historię o miłości, która skłania zarówno do śmiechu, jak i refleksji". Mnie ona nie skłoniła do niczego. Szkoda mojego cennego czasu na historie, które są mi obojętne.

"Delikatność", to powieść, która została przez polskiego wydawcę opakowana w bardzo ładną okładkę. Ona sama, plus krótka notka o treści, skłoniły mnie do sięgnięcia po owe "dzieło". Książeczka jest małego formatu i ma 200 stron. Udało mi się doczytać do strony 80. Oznacza to, że albo ta książka jest zła, albo ja stałam się czytelnikiem zbyt wymagającym i niecierpliwym. Skąd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno nie czytałam tak pięknej i optymistycznej książki. Dostarczyła mi wielu chwil radości i uśmiechu. Pokazała, do czego jest zdolny człowiek, który ma ogromną wolę życia, a przez otoczenie, reprezentowane przez „doktorów specjalistów”, kierujące się zasadą „ułomne ciało=ułomny umysł”, został skazany na milczenie. Krzepiące.

Dawno nie czytałam tak pięknej i optymistycznej książki. Dostarczyła mi wielu chwil radości i uśmiechu. Pokazała, do czego jest zdolny człowiek, który ma ogromną wolę życia, a przez otoczenie, reprezentowane przez „doktorów specjalistów”, kierujące się zasadą „ułomne ciało=ułomny umysł”, został skazany na milczenie. Krzepiące.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z niecierpliwością wyczekiwałam najnowszej powieść mojego ulubionego szwedzkiego pisarza. Wbrew niepochlebnym opiniom o „Mózgu Kennedy’ego”, wyrażanym przez wszystkich znanych mi miłośników Mankella, postanowiłam ją przeczytać. Wychodzę bowiem z założenia, że muszę sama zapoznać się z daną książką, jeśli mam wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Niestety, w tym przypadku, muszę zgodzić się z falą krytyki.

Jeśli dla kogoś „Mózg Kennedy’ego” będzie pierwszą książką Mankella, to obawiam się, że może być i ostatnią, bo na jej podstawie czytelnik nieznający pozostałych książek tego autora może sobie wyrobić mylny pogląd, że popularny szwedzki pisarz jest nudziarzem wymyślającym jakieś udziwnione historie. A tak nie jest. Niestety, w przypadku tej powieści coś autorowi ewidentnie nie wyszło. Albo ja spodziewałam się czegoś innego, albo twórczość Mankella podąża w niebezpiecznym kierunku ku ciągłemu moralizowaniu i zamęczaniu czytelnika analizami ludzkiej bierności wobec przemocy, zła i biedy. Po raz kolejny (po „Białej lwicy”) Mankell przenosi częściowo akcję powieści do Afryki starając się, jako pisarz zaangażowany i "adwokat afrykańskiej sprawy", unaocznić czytelnikowi coraz większe zacieranie się granicy między humanitaryzmem a interesem. Zdaniem pisarza pieniądze mające potężną moc pozwalają czuć się ich właścicielom niemal władcami życia i śmierci, bo pod maską pomocy potrzebującym (np. chorym na AIDS) może kryć się tylko chęć zysku i pomnażania majątku.

Moim zdaniem zdecydowanie lepiej autorowi wychodziły klasyczne kryminały, których akcję umiejscawiał na szwedzkiej prowincji, bohaterami zaś czynił zwykłych policjantów. Opisy ich żmudnej i wytrwałej pracy w połączeniu z sugestywnie zarysowanym tłem wydarzeń nie pozwalały oderwać się od lektury nawet na moment. I do tego autor przyzwyczaił swoich czytelników, a „Mózg…” to jest… „coś”. Wprawdzie trup pojawia się na samym początku, ale uczynienie „detektywem” pani archeolog, która nie mogąc pogodzić się z ustaleniami policji mówiącymi o tym, że jej syn popełnił samobójstwo, zaczyna latać i po świecie i zadawać się z podejrzanymi typami, jest dla mnie mało przekonująca.

Pierwszy raz również Mankell stworzył postać, która mnie strasznie irytowała już po kilku stronach książki. Louise Cantor, bo o niej mowa, to kobieta tak bezbarwna, że aż byłam zadziwiona jej determinacją w dążeniu do poznania prawdy.

Reasumując, jeśli ktoś spodziewa się po „Mózgu Kennedy’ego” wartkiego kryminału, z ciekawym policyjnym śledztwem, słowem dobrej rozrywki, to będzie zawiedziony. Ja jestem. Bardzo. Mam tylko nadzieję, że kolejne powieści autora będą bardziej udane, bo już wcześniej udowodnił, że potrafi tworzyć historie, które czyta się jednym tchem.

Z niecierpliwością wyczekiwałam najnowszej powieść mojego ulubionego szwedzkiego pisarza. Wbrew niepochlebnym opiniom o „Mózgu Kennedy’ego”, wyrażanym przez wszystkich znanych mi miłośników Mankella, postanowiłam ją przeczytać. Wychodzę bowiem z założenia, że muszę sama zapoznać się z daną książką, jeśli mam wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Niestety, w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pani Joanna opisywała na blogu codzienność swoją, Synka i Niemęża, ale jej pisanie nie było przepełnione rozpaczą i obrazą na świat. Wręcz przeciwnie. Prawie każda notka była opisem codzienności zatrzymanej w swej niezwykłości, zachwytem nad chwilą: „przyjmuję wszystko, co otrzymuję. i uważnie się przyglądam. i cieszę się, że jest.” – pisała.

Pewnego dnia wyznała: „dziś mija siedemset dni od znalezienia we mnie choroby. […] siedemset dni porządkowania myśli w oczekiwaniu na nieuchronne.
siedemset dni uważnego życia. i świadomego odchodzenia.”

Ten blog powstał z myślą o Synku. Stał się zapisem wspólnie spędzonych chwil, wspólnych zabaw, czytania książek, podróży oraz rozmów, ważnych i tych mniej ważnych. I jest przykładem pięknej i głębokiej więzi między matką i dzieckiem.

Pomimo całego dołującego uczucia, które może towarzyszyć lekturze książki o takiej tematyce, działania pani Joanny są doskonałym dowodem na potwierdzenie truizmu, który mówi, że życie trzeba przeżyć, a nie przeczekać. Ona umiała przeżywać każdą chwilę w 100%, cieszyć się drobiazgami, które w codziennym rozgardiaszu potrafią umknąć naszej uwadze.

Cały czas podczas lektury tej książki, gdzieś z tyłu głowy, męczyło mnie uparcie pytanie, czy w podobnej sytuacji też potrafiłabym z takim dystansem, ironią i spokojem pisać o chorobie i odchodzeniu. Czy potrafiłabym cieszyć się życiem, które organizuje choroba, czy zachowałabym taki hart ducha, aby w tak ciężkim doświadczeniu dostrzec jakieś pozytywne aspekty…Nie wiem…Ale wiem, że warto było przeczytać tę książkę, aby przekonać się, jak pięknie i do cna można wykorzystać dany nam czas.

Pani Joanna opisywała na blogu codzienność swoją, Synka i Niemęża, ale jej pisanie nie było przepełnione rozpaczą i obrazą na świat. Wręcz przeciwnie. Prawie każda notka była opisem codzienności zatrzymanej w swej niezwykłości, zachwytem nad chwilą: „przyjmuję wszystko, co otrzymuję. i uważnie się przyglądam. i cieszę się, że jest.” – pisała.

Pewnego dnia wyznała: „dziś...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Łapa w łapę Kamila Łapicka, Andrzej Łapicki
Ocena 5,9
Łapa w łapę Kamila Łapicka, And...

Na półkach: , ,

Nigdy nie byłam wielką fanką talentu pana Łapickiego, ale sięgnęłam po tę książkę z ciekawości. Po jej przeczytaniu doszłam jednak do wniosku, że niewiele bym straciła, gdybym jednak tego nie zrobiła. Czytało mi się te miniwywiady bardzo szybko i lekko, natomiast cały czas towarzyszyło mi poczucie, że bohater nie miał za bardzo ochoty odpowiadać na (czasami, moim zdaniem, dziwne) pytania małżonki. Po kilku minirozmowach, a może należałoby napisać przepytywankach, czytałam to z coraz mniejszą ciekawością, a coraz większym znużeniem. Dodatkowym minusem jest dla mnie nieciekawa szata graficzna, mała liczba zdjęć oraz przypisy umieszczone na końcu, co zawsze strasznie mnie irytuje i utrudnia lekturę. Dla wielbicieli pana Andrzeja tak, dla pozostałych niekoniecznie.

Nigdy nie byłam wielką fanką talentu pana Łapickiego, ale sięgnęłam po tę książkę z ciekawości. Po jej przeczytaniu doszłam jednak do wniosku, że niewiele bym straciła, gdybym jednak tego nie zrobiła. Czytało mi się te miniwywiady bardzo szybko i lekko, natomiast cały czas towarzyszyło mi poczucie, że bohater nie miał za bardzo ochoty odpowiadać na (czasami, moim zdaniem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka jest doskonałym dowodem na to, że literatura popularnonaukowa nie musi być zbiorem suchych faktów przetkanych tysiącami nazwisk i dat. Może być ona pasjonującą lekturą, której nie powstydziłby się wytrawny autor powieści sensacyjnych. Świetnie napisana i udokumentowana z licznymi przypisami, źródłami, z kompletną bibliografią, pokazuje ogrom pracy, jaką włożył sam autor w odtworzenie poszukiwań oraz pojmania Adolfa Eichmanna – głównego koordynatora tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej.

Autor na podstawie rozmów z uczestnikami misji i po zapoznaniu się z materiałami archiwalnymi opisał tę jedną z najsłynniejszych akcji w dziejach służb specjalnych, kierowaną przez samego szefa Mosadu - Issera Harela.

Bascomb stworzył doskonały portret Eichmanna – „księgowego śmierci” - człowieka zaślepionego w faszystowską ideologię, który żył w przekonaniu, że był tylko „maleńkim trybikiem w nazistowskiej machinie”, i który twierdził, że niczemu nie jest winien, bo nikogo nie zabił, on TYLKO był odpowiedzialny za „zbieranie i transport”. Codziennie siadał za biurkiem w swoim perfekcyjnie dopasowanym mundurze i roztaczając wokół siebie aurę władzy, jak przystało na sumiennego urzędnika, wykonywał swoją pracę najlepiej jak umiał. Dzięki temu, że zawsze starał się nie wychylać, nie był za bardzo kojarzony ze swoją rolą, co niewątpliwie przyczyniło się (w dużym uproszczeniu) do tego, że tuż po wojnie nie znajdował się na pierwszym miejscu listy największych zbrodniarzy wojennych i udało mu się uciec do Argentyny, w której ukrywał się przez 15 lat. Mieszkał na odludziu w chatce bez prądu i prowadził spokojny tryb życia, które wypełniały powtarzalne czynności. Był skromnym, cichym, nierzucającym się w oczy człowiekiem, ale ciągle pozostawał czujny. Kilkukrotnie zmieniał tożsamość, ale co dziwne, kiedy sprowadził rodzinę do swojej kryjówki, jego żona i dzieci nadal nosili nazwisko Eichmann. Co więcej, wpoił dzieciom swoje chore poglądy, ale nie nauczył ich dyskrecji, co miało dla niego przykre konsekwencje, bo to „rozwiązły język” syna, umotywowany ogromną dumą z ojca i jego pozycji w III Rzeszy, przyczynił się do zdemaskowania Eichmanna i rozpoczęcia jego poszukiwań przez izraelski wywiad.

Ta książka jest doskonałym dowodem na to, że literatura popularnonaukowa nie musi być zbiorem suchych faktów przetkanych tysiącami nazwisk i dat. Może być ona pasjonującą lekturą, której nie powstydziłby się wytrawny autor powieści sensacyjnych. Świetnie napisana i udokumentowana z licznymi przypisami, źródłami, z kompletną bibliografią, pokazuje ogrom pracy, jaką włożył...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Monopol na zbawienie" jest pierwszą książką Szymona Hołowni, jaką miałam okazję przeczytać i chyba nie ostatnią. Dowiedziałam się z niej bardzo wielu ciekawych rzeczy. Lektura była przyjemna, głównie dzięki językowi, gdyż książka ta jest napisana bez zadęcia typowego dla literatury o tej tematyce. Poza tym poczucie humoru pana Hołowni bardzo mi odpowiada.

"Monopol na zbawienie" jest pierwszą książką Szymona Hołowni, jaką miałam okazję przeczytać i chyba nie ostatnią. Dowiedziałam się z niej bardzo wielu ciekawych rzeczy. Lektura była przyjemna, głównie dzięki językowi, gdyż książka ta jest napisana bez zadęcia typowego dla literatury o tej tematyce. Poza tym poczucie humoru pana Hołowni bardzo mi odpowiada.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Życie zmienia się szybko. Życie zmienia się w jednej chwili. Siadasz do kolacji i życie, jakie znasz się kończy. (Pozostaje) kwestia żalu na sobą." Takimi słowami Joan Didon - amerykańska pisarka i eseistka zaczyna swoją książkę, która jest zapisem "każdego odcienia cierpienia", roku magicznego myślenia (przykład: Didon spakowała po pewnym czasie rzeczy męża do worków, nie zrobiła tego jednak z jego butami, bo twierdziła, że przecież kiedy wróci będą mu potrzebne). Cierpienia po nagłej śmierci męża - ukochanego Johna. Osoby z którą spędziła niemal 40 lat. To zapis żałoby po najdroższym człowieku, który miał być zawsze. Ogromną wartością tej książki jest to, że jest ona pięknym świadectwem długiej drogi autorki do zaakceptowania nieodwracalnego.

"Życie zmienia się szybko. Życie zmienia się w jednej chwili. Siadasz do kolacji i życie, jakie znasz się kończy. (Pozostaje) kwestia żalu na sobą." Takimi słowami Joan Didon - amerykańska pisarka i eseistka zaczyna swoją książkę, która jest zapisem "każdego odcienia cierpienia", roku magicznego myślenia (przykład: Didon spakowała po pewnym czasie rzeczy męża do worków, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Gesty" to zdecydowanie moja ulubiona powieść Ignacego Karpowicza. Jest w niej wszystko, co u niego cenię. Inteligentny humor (chodź sam temat nie ma w założeniu rozbawić czytelnika!), ironia i gra słowna. Polecam wszystkim, którzy lubią dobrą, polską literaturę :)

"Gesty" to zdecydowanie moja ulubiona powieść Ignacego Karpowicza. Jest w niej wszystko, co u niego cenię. Inteligentny humor (chodź sam temat nie ma w założeniu rozbawić czytelnika!), ironia i gra słowna. Polecam wszystkim, którzy lubią dobrą, polską literaturę :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czegoś mi w tej książce brakowało. Dowiedziałam się kilku nowych rzeczy o K.K. Baczyńskim, ale to nie była porywająca opowieść. Irytowały mnie powtórzenia dotyczące urody i usposobienia bohaterów. Ta niewielka objętościowo książeczka jest raczej wstępem do zbierania informacji o Krzysztofie i Barbarze niż solidnym źródłem wyczerpującym temat.

Czegoś mi w tej książce brakowało. Dowiedziałam się kilku nowych rzeczy o K.K. Baczyńskim, ale to nie była porywająca opowieść. Irytowały mnie powtórzenia dotyczące urody i usposobienia bohaterów. Ta niewielka objętościowo książeczka jest raczej wstępem do zbierania informacji o Krzysztofie i Barbarze niż solidnym źródłem wyczerpującym temat.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ufff przeczytałam. Swego czasu była to głośna ksiażka, na którą w bibliotekach były prowadzone zapisy. W końcu się za nią zabrałam i... szału nie ma. Pomysł ciekawy, ale z realizacją gorzej. Pierwsze 200 stron przeczytałam jednym tchem, ale później "akcja" się wlecze. Mam wrażenie, że książka jest przegadana. Całość ma 670 stron i stwierdzam, że powoli zaczynam się bać grubych książek, bo coraz cześciej trafiam na powieści, które spokojnie mogłyby mieć o 100-200 stron mniej i niewiele by na tym straciły.

Ufff przeczytałam. Swego czasu była to głośna ksiażka, na którą w bibliotekach były prowadzone zapisy. W końcu się za nią zabrałam i... szału nie ma. Pomysł ciekawy, ale z realizacją gorzej. Pierwsze 200 stron przeczytałam jednym tchem, ale później "akcja" się wlecze. Mam wrażenie, że książka jest przegadana. Całość ma 670 stron i stwierdzam, że powoli zaczynam się bać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czytając tę krótką opowieść miałam wrażenie, że oglądam brazylijską telenowelę. Już sam początek był mało interesujący. Niestety, pomimo zaskakującego zakończenia (autorce udało się tak zgrabnie skonstruować całą intrygę, że do końca nie wiedziałam kto popełnił zbrodnię), całość była dość nużąca. Bohater niby jest policjantem, a zachowuje się jak amator, który chciałby się pobawić w śledczego. Czytadełko na jedno popołudnie. Zważając na cenę książki (wydanie tylko w sztywnej oprawie, cena na książce 29,90 zł za 140 str.), dość kosztowne. Słaba historyjka wydana w ładnym opakowaniu (trzeba przyznać, że książka jest staranie wydana). Chciałoby się powiedzieć, że polski wydawca jest wstanie wydać wszystko, co będzie sygnowane nazwiskiem popularnego autora. Bo to w końcu nazwisko na okładce decyduje w dużej mierze o wynikach sprzedaży. Niestety, w tym przypadku jest to mocno naciągnięte.

Czytając tę krótką opowieść miałam wrażenie, że oglądam brazylijską telenowelę. Już sam początek był mało interesujący. Niestety, pomimo zaskakującego zakończenia (autorce udało się tak zgrabnie skonstruować całą intrygę, że do końca nie wiedziałam kto popełnił zbrodnię), całość była dość nużąca. Bohater niby jest policjantem, a zachowuje się jak amator, który chciałby się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ładna okładka i ... to by było na tyle. Te opowiadania nie zrobiły na mnie wrażenia. Co chwilę zerkałam ile stron zostało do końca, a to chyba nie jest za dobra rekomendacja. Za dużo słów, przegadanie, powtarzane schematy. Momentami miałam wrażenie, że "gdzieś to już czytałam". Pomijam już fakt, że to są opowiadania, które dostały "drugie życie", bo zostały opublikowane po raz drugi. Wcześniej ukazały się w innych miejscach. Wydawnictwo postanowiło je zebrać i wydać w jednym tomie, szkoda tylko, że na okładce nie ma wyraźnej informacji, że to są "przedruki". Sięgając po tę książkę byłam przekonana, że to są NOWE opowiadania tego autora.

Ładna okładka i ... to by było na tyle. Te opowiadania nie zrobiły na mnie wrażenia. Co chwilę zerkałam ile stron zostało do końca, a to chyba nie jest za dobra rekomendacja. Za dużo słów, przegadanie, powtarzane schematy. Momentami miałam wrażenie, że "gdzieś to już czytałam". Pomijam już fakt, że to są opowiadania, które dostały "drugie życie", bo zostały opublikowane po...

więcej Pokaż mimo to