rozwińzwiń

Stand on Zanzibar

Okładka książki Stand on Zanzibar John Brunner
Okładka książki Stand on Zanzibar
John Brunner Wydawnictwo: Victor Gollancz Seria: SF Masterworks fantasy, science fiction
650 str. 10 godz. 50 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
SF Masterworks
Tytuł oryginału:
Stand on Zanzibar
Wydawnictwo:
Victor Gollancz
Data wydania:
1999-08-01
Data 1. wydania:
1999-08-01
Liczba stron:
650
Czas czytania
10 godz. 50 min.
Język:
angielski
ISBN:
1857988361
Inne
Średnia ocen

0,0 0,0 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
0,0 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
7
6

Na półkach: ,

Książka nie porywa ani pomysłem ani rozmachem. Chwilami wieje nudą i dłużyznami które niewiele wnoszą. Nie znaczy to jednak, że jest całkiem zła. Na duże uznanie zasługuje oddanie atmosfery i klimatu świata rodem z CyberPunk. Właściwie odniosłem wrażenie, że opisywana historia jest tylko pretekstem do opisu świata przyszłości widzianego przez autora jako przeludniony glob gdzie rządzą korporacje tak wielkie jak Państwa.. jak ktoś lubi takie klimaty to się odnajdzie w tej pozycji

Książka nie porywa ani pomysłem ani rozmachem. Chwilami wieje nudą i dłużyznami które niewiele wnoszą. Nie znaczy to jednak, że jest całkiem zła. Na duże uznanie zasługuje oddanie atmosfery i klimatu świata rodem z CyberPunk. Właściwie odniosłem wrażenie, że opisywana historia jest tylko pretekstem do opisu świata przyszłości widzianego przez autora jako przeludniony glob...

więcej Pokaż mimo to

avatar
308
87

Na półkach:

To ciężka książka do oceny, zwłaszcza przez fakt, że traktuje o roku 2010 widzianym z perspektywy późnych lat 60tych. Trafność niektórych przepowiedni zadziwia, niektóre z technologi są bardzo niedzisiejsze stąd dziwaczne wrażenie obcowania z tworem retrofuturystycznym. Powieść jest nierówna jak nierówni są jej bohaterowie, miałem wrażenie, że postacie drugoplanowe są ciekawsze od tych z którymi przebywamy przez jej większą część. Postać Chada Mulligana - będącej pewną wariacją vonnevutowskiego Killgora Troutha - pokochałem najbardziej, każda scena której brał udział od razu nabierała życia. Nie przeszkadzały mi również budujące wrażenie żywego świata jednorozdziałowe ustępy z zaprzyszłego roku 2010. Język powieści momentami sięgał wyżyn literackich. I tak właśnie zapamiętam tę książkę - jako nierówny zlepek kilku ciekawych pomysłów. Historia sama w sobie jest raczej ulotna, nie prowadzi do satysfakcjonującego finału, to raczej medytacja nad stanem społeczeństwa i radzę każdemu, kto zaczyna ją czytać takie do niej podejście.

To ciężka książka do oceny, zwłaszcza przez fakt, że traktuje o roku 2010 widzianym z perspektywy późnych lat 60tych. Trafność niektórych przepowiedni zadziwia, niektóre z technologi są bardzo niedzisiejsze stąd dziwaczne wrażenie obcowania z tworem retrofuturystycznym. Powieść jest nierówna jak nierówni są jej bohaterowie, miałem wrażenie, że postacie drugoplanowe są...

więcej Pokaż mimo to

avatar
898
251

Na półkach: , ,

Może zacznę od tego, że mam spory problem z odbiorem i oceną tej książki, a to bardzo rzadko mi się zdarza. Siedzę teraz przed laptopem i drapiąc moją kocicę pod szyjką zastanawiam się, co Wam napisać. Majka z tego mojego zawieszenia jest zadowolona, a przynajmniej sprawia takie wrażenie, ja jednak cały czas rozkminiam, czy przeczytałem książkę dobrą czy wręcz przeciwnie, ale może razem do tego dojdziemy.

Do "Wszyscy na Zanzibarze" podchodziłem dwa razy. Pierwszy raz jakieś trzy, może cztery lata temu. Pamiętam, że zrezygnowałem po ponad stu stronach, ponieważ czytając odczuwałem zbyt wielki chaos i mętlik. Oczywiście za tym stoi John Brunner - autor, którego mogliśmy poznać przede wszystkim dzięki serii Artefakty. Niespełna rok temu miałem okazję omawiać "Zygzakowatą orbitę", w której to Brunner przedstawił pogrążone w marazmie i zobojętnieniu społeczeństwo przyszłości. Wizja Brunnera jest teraz naszą teraźniejszością. No, może nie dokładnie, ale w jakimś stopniu... Kilka dni temu postanowiłem dać opowieści "Wszyscy na Zanzibarze" drugą szansę. Zdmuchnąłem więc kurz i zacząłem drugie podejście. Czy udane? Hmmm... Wciąż mam mieszane uczucia.

"Wszyscy na Zanzibarze" to historia Normana House'a i jego współlokatora Donalda Hogana. Ten pierwszy jest wiceprezesem jednej z najpotężniejszych korporacji technologicznych na świecie, ten drugi to nie kto inny jak "śpioch" czyli uśpiony agent wywiadu - szpieg, po prostu. Zastanawiacie się pewnie dlaczego wiceprezes wielkiej korporacji nie mieszka sam. U Brunnera początek XXI wieku nie jest czasem ani miłym, ani przyjemnym, a sama Ziemia, licząca ponad 7 miliardów mieszkańców jest, zdaniem autora, mocno przeludniona. Na tym przeludnieniu opiera się właściwie cała fabuła powieści. Wspomniane już kłopoty mieszkaniowe w 13-milionowym Nowym Jorku, to jedno, ale rządy większości państw prowadzą także ścisłą kontrolę populacyjną. Ok, obecnie mamy coś koło 8 miliardów ludzi na świecie i na szczęście nasze życie jeszcze nie jest takim koszmarem, jak w powieści Brunnera, ale akurat tego bym się nie czepiał, zwłaszcza, że kilka kwestii przewidział z dość dużą dokładnością.

Czytając "Wszyscy na Zanzibarze" odniosłem wrażenie, że mam w rękach jedną z tych powieści, w których fabuła nie jest dla Autora aż tak ważna. Mamy tu właściwie dwa główne wątki: pierwszy związany z Housem i dążenie do przejęcia przez jego korporację oraz rząd USA kontroli nad niewielkim państewkiem Beninia, gdzieś w Afryce, drugi wątek to szpiegowska misja Hogana w Yatakangu w Azji. Oba jednak pozostają w cieniu świata wykreowanego przez Johna Brunnera. "Wszyscy na Zanzibarze" to przede wszystkim oryginalny, a przy tym bardzo ponury świat przyszłości, który ma w sobie coś z cyberpunkowych powieści Williama Gibsona, a właściwie odwrotnie: to Gibson ma coś z Brunnera. Można więc powiedzieć, że "Wszyscy na Zanzibarze" to taki precyberpunk Jest więc mrocznie i niepokojąco; znajdziecie tu potężne korporacje, które de facto współrządzą światem, zamordystyczne rządy, superkomputery będące zalążkiem Sztucznej Inteligencji, genetycznie modyfikowanych ludzi i technicznie rozwinięte miasta z upadłymi społeczeństwami, napędzanymi syntetycznymi narkotykami, do których dostęp nigdy nie był tak łatwy; z wszechobecną ksenofobią oraz duchowym i moralnym upadkiem. To wizja dość przygnębiająca, ale bardzo sugestywna i obrazowa.

Jak napisał kiedyś Joe Haldeman, twórca "Wiecznej wojny": "Brunner był człowiekiem gniewnym (...)" i faktycznie ten gniew tu widać. Widać jego wkurzenie i sprzeciw wobec podłości i niesprawiedliwości, wobec tłamszenia jednostki przez tych, których wybraliśmy na swoich przedstawicieli. I tu dochodzimy do Ameryki według Brunnera. W "Wszyscy na Zanzibarze" Stany Zjednoczone to kraj zamordystyczny, gdzie aby zajść w ciężę wymagane jest pozwolenie urzędnika, a do wyjazdu do innego stanu niezbędna jest przepustka. W kreowaniu nieprzyjaznego świata Brunner jest fantastyczny, tam naprawdę czuć jego buntowniczy charakter oraz sprzeciw wobec bezwzględnych rządów. Niestety, w mojej ocenie, Autor przesolił. I nie mam tu nawet na myśli przesiąkniętej polityką fabuły, bo to akurat jednemu może się podobać, a drugiemu nie, a i odniosłem wrażenie, że z biegiem stron, choć bardzo powoli, akcja nabiera tempa. Bardziej chodzi mi o samą konstrukcję powieści, która jest chaotyczna i niepotrzebnie poskręcana. Cała powieść opiera się na czterech filarach, jakby czterech grupach rozdziałów i każdy ma swój tytuł. Przez całą powieść wzajemnie się przeplatają, a główne linie fabularne znajdziecie w rozdziałach o nazwie "Ciągłość" oraz "Na zbliżeniu" i tu jest wszystko jasne i czytelne, choć od czasu do czasu Brunner wplata jakieś wątki poboczne, które - w mojej ocenie - są tu zbyteczne, ale ok, dobra, ewentualnie można to zaakceptować. Zupełnie niezrozumiała dla mnie jest za to zawartość rozdziałów z serii: "Kontekst" oraz "Świat tu-i-teraz", gdzie Autor raczy nas albo fragmentami nudnych publikacji naukowych jednego z bohaterów, albo kawałkami reklam czy audycji telewizyjnych/radiowych. Momentami odniosłem wrażenie, jakbym przeskakiwał z kanału na kanał i słyszał jedynie jakieś pojedyncze, wyrwane z kontekstu, niewiele mówiąca zdania. Wydawca określił to jako "olśniewający nowatorski styl", a ja powiedziałbym, że to przerost formy nad treścią. Treścią, którą jest całkiem niezła i moja ocena byłaby nieco wyższą, gdyby nie ta nieszczęsna budowa książki.

Kombinując, jak tu podsumować tę moją przygodę z "Wszyscy na Zanzibarze", ujmę to tak: gdybym serię Artefakty zaczął od tej książki, która przecież otwiera całą serię, to pewnie poczułbym zniechęcenie i przemyślał kilka razy nim sięgnąłbym po kolejne tomy. Tak się jednak na szczęście nie stało i mając już pewien dystans to tych MAGowych wydań, powiem Wam, że cieszę się, że poznałem tę powieść. "Wszyscy na Zanzibarze" to bowiem historia oryginalna w swojej przerysowanej formie i w wielu kwestiach wizjonerska. Owszem, nie do końca z mojej bajki i wiele rzeczy mnie tu drażniło, stąd taka a nie inna ocena tego dzieła, ale pomimo tego nadal sądzę, że fani sci-fi powinni ją poznać i wyrobić sobie własne zdanie o tym klasyku. Bo być może w swojej ograniczoności czegoś nie zrozumiałem, coś mi umknęło, a co Wy odnajdziecie i to coś Was zachwyci. Czego, zresztą, Wam życzę.

mroczne-strony.blogspot.com

Może zacznę od tego, że mam spory problem z odbiorem i oceną tej książki, a to bardzo rzadko mi się zdarza. Siedzę teraz przed laptopem i drapiąc moją kocicę pod szyjką zastanawiam się, co Wam napisać. Majka z tego mojego zawieszenia jest zadowolona, a przynajmniej sprawia takie wrażenie, ja jednak cały czas rozkminiam, czy przeczytałem książkę dobrą czy wręcz przeciwnie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
216
208

Na półkach:

”Jaki jest sens spierać się dzisiaj o politykę ? Nie ma czegoś takiego jak polityka; chodzi co najwyżej o wybór sposobu w jaki załamiesz się pod presją okoliczności”

Ktoś kiedyś napisał:
"Brunner pisze o przyszłości tak, że czytelnik czuje się, jakby już w niej żył".

John Brunner kreśli oszalałą wizję przyszłości świata trawionego i znudzonego już przesytem dobrobytu, zmagającego się z przeludnieniem i zdominowanego przez super inteligentne komputery. Widoczna jest zależność wzrostu przestępczości w stosunku do rosnących fortun, frustrację zagłuszają powszechne psychodeliki a posiadanie więcej niż dwójki dzieci jest nie fair w stosunku do innych.

Konstrukcja powieści jest nietypowa. Oprócz fabularnego wątku, autor uzupełnia całość wstawkami z aktualnych doniesień medialnych tego futurystycznego zgiełku a także tworzy opis wpływu środowiska na życia przypadkowych ludzi nie związanych z główną osią powieści. Ta nietypowa forma wyróżnia książkę spośród wielu innych pozycji a jej wielowymiarowość nadaje realistycznego brzmienia i wydźwięku. Jak by tego było mało, Brunner potrafi obezwładnić celnością postrzegania rzeczywistości, sprytnie dostrzega metodologię funkcjonowania rządów albo wielkich korporacji w oparciu o zysk i dominację nad innymi liczącymi się w grze o kawałek globalnego tortu. Nikt się tutaj nie liczy z przeciętnym człowiekiem. Ważniejsze jest to, gdzie można jeszcze zarobić i na czym. To powieść jak z dekadenckiego snu. Niestety im bliżej końca, tym coraz większe znużenie.

”Jaki jest sens spierać się dzisiaj o politykę ? Nie ma czegoś takiego jak polityka; chodzi co najwyżej o wybór sposobu w jaki załamiesz się pod presją okoliczności”

Ktoś kiedyś napisał:
"Brunner pisze o przyszłości tak, że czytelnik czuje się, jakby już w niej żył".

John Brunner kreśli oszalałą wizję przyszłości świata trawionego i znudzonego już przesytem dobrobytu,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
400
153

Na półkach: ,

Książka, napisana w bardzo szczególnym roku 1968, przedstawiała dystopijny świat przyszłości z roku 2010. Brunner chciał to osiągnąć ekstrapolując w przyszłość trendy polityczne, społeczne, ekonomiczne i – przede wszystkim - demograficzne (przeludnienie!) burzliwego i niespokojnego końca lat 60. Szedł za niezwykle modną wtedy "futurologią", która domagała się (jak pewnie mało kto już pamięta) statusu *Poważnej Nauki*. Bezlitośnie wykpiwał to Lem - skądinąd bardziej spełniony wizjoner, choć wypierający się takich ambicji...

Bo - jak to z liniową ekstrapolacją trendów bywa - z jednym się w miarę trafiło, z innym nie bardzo. Do subiektywnej oceny zostaje kwestia, czy prognoza pogody trafiona w 50% (a jednak lało...) to *sukces*, czy nie?

Dla mnie bardziej niestrawny od przewidywań okazał się pomysł poszatkowania i przemieszania niemrawych wątków fabularnych (lub czegoś, co miało za nie uchodzić) mnóstwem mini-rozdzialików mających ilustrować czytelnikowi ten świat przyszłości: *futurystyczne* audycje, reklamy, ogłoszenia, komunikaty władz i... bełkot. Tego ostatniego niestety najwięcej.

W anemicznych i niewciągających wątkach fabularnych (nie doliczyłem się, ile ich było) zapewne o coś chodziło, ale były tak przegadane, nudne, niemrawe i - przede wszystkim - tak nieznośnie pokawałkowane i przytłoczone wspominanym bełkotem, że przeważyło znużenie. Bez żalu i sprawdzania, o co tam miało chodzić, w jednej czwartej tej wyjątkowo nieciekawej książki darowałem sobie dalsze czytanie.

Książka, napisana w bardzo szczególnym roku 1968, przedstawiała dystopijny świat przyszłości z roku 2010. Brunner chciał to osiągnąć ekstrapolując w przyszłość trendy polityczne, społeczne, ekonomiczne i – przede wszystkim - demograficzne (przeludnienie!) burzliwego i niespokojnego końca lat 60. Szedł za niezwykle modną wtedy "futurologią", która domagała się (jak pewnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
94
51

Na półkach:

Wszystkie negatywne opinie odnośnie tej książki są w sedno. Jest to idealny przykład książki, w której autor zdawał się kierować ideą, że nie ważne, ile gówna i śmieci wplecie się w fabułę, ważne, że wyjdzie z tego cegła! 665 stron, z czego SPOKOJNIE 300 stron można wyrzucić, bo nie wnoszą do fabuły zupełnie nic. Puste zapychacze i rozpulchniacze, które po 200 stronach, powtarzania tych samych konceptów, śmiało można zacząć ignorować i sama fabuła nic na tym nie straci. „Przerost formy nad treścią” to mało powiedziane!
FABUŁA: 3 (Została stłamszona, uduszona i zabita, przez coś, co najprościej określić jako „Masowy Spam”. Sama w sobie byłaby całkiem fajna, ale została tak rozciągnięta i rozmyta, że ciężko odczuwać wobec niej jakąkolwiek sympatię. Po skończeniu byłem po prostu zmęczony.)
BOHATEROWIE: 2 (Był jakiś Norman, był też jakiś Donald i chyba Sugaicośtam. Tyle pamiętam. A pamiętam, tylko dlatego, że dopiero co skończyłem czytać. Bohaterowie byli tak bezbarwni, że nie zapadną mi w pamięci.)
NARRACJA/JĘZYK: 1 (Dramat. Masa długich słów, a także imion, które wybijają z rytmu czytania i sprawiają problemy przy wymawianiu. A cały czas powtarzają się, po kilka razy, na każdej stronie. W pewnym momencie już tylko rejestrowałem je wzrokowo, bez zadawania sobie trudu, żeby je faktycznie przeczytać. Okropnie się to czytało!)
EMOCJE: 3 (Negatywne, bo nie znoszę niczego bardziej, niż zbędnych wstawek, które nie wnoszą absolutnie nic do fabuły, a ta książka jest nimi wypełniona po brzegi. Owszem były fajne motywy, fajne momenty i ciekawe akcje. Ale ogrom śmieci i burdelu z jakim trzeba zmagać się, co kilka stron, sprawił, że jedyne pozytywne emocje, wynikają z tego, że mam już tą książkę za sobą!)
KREACJA ŚWIATA: 5 (Świat był fajny. Ale jego kreacja, przy pomocy reklam, wstawek z gazet, nadmiernej ekspozycji i konfundującego natłoku informacji, sprawiły, że raczej chcę o nim zapomnieć, niż go wspominać. Bo siedząc ponad tydzień w tym świecie, czuję się jakby mnie walec przejechał…)
KONCEPT: 5 (To chyba jedyna mocna strona tej książki. Koncept był całkiem fajny i gdyby autor nie przyjął sobie za punkt honoru, napieprzyć i nasolić, ile tylko wlezie, to można by to jakoś strawić i pochwalić. Niestety, podobnie jak inne pozytywy, cały koncept zaginął w morzu śmieci i odpadków, które idealnie oddają charakter „przeludniającego się świata” tej powieści. Niestety oddają ten charakter w bardzo męczący sposób.)
OCENA KOŃCOWA: 3 (Choć równie dobrze mógłbym dać niższą, to w kontraście do książek, które oceniałem na 2 lub 1, ta mimo wszystko miała fajne akcje. Tak, wiem, że książka jest już stara i doskonale przewiduje nasze obecne czasy, wręcz robi to zaskakująco dobrze! Ale to nie wynagradza niestety, wszystkich jej wad, nawet w najmniejszym stopniu! Dlatego niech będzie, że jest po prostu „SŁABA”. Ale dla tych kilku dobrych akcji i motywów, naprawdę nie warto brnąć przez tego kloca, bo jest znacznie więcej ciekawych książek na rynku. ABSOLUTNIE NIE POLECAM!)

Wszystkie negatywne opinie odnośnie tej książki są w sedno. Jest to idealny przykład książki, w której autor zdawał się kierować ideą, że nie ważne, ile gówna i śmieci wplecie się w fabułę, ważne, że wyjdzie z tego cegła! 665 stron, z czego SPOKOJNIE 300 stron można wyrzucić, bo nie wnoszą do fabuły zupełnie nic. Puste zapychacze i rozpulchniacze, które po 200 stronach,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
194
51

Na półkach:

Stopień w jakim pisarz przewidział przyszłość jest nieprawdopodobny, co druga strona zawiera objawienie. Internet, tęczowa rewolucja, rynek nieruchomości, internet, auta elektryczne, smartfony, dekryminalizacja trawy, strzelaniny w szkołach, Unia Europejska, Detroit jako slums... mimo premiery w latach 60', czyta się ją jak współczesną powieść, o delikatnie retro-futurystycznym klimacie.

Stopień w jakim pisarz przewidział przyszłość jest nieprawdopodobny, co druga strona zawiera objawienie. Internet, tęczowa rewolucja, rynek nieruchomości, internet, auta elektryczne, smartfony, dekryminalizacja trawy, strzelaniny w szkołach, Unia Europejska, Detroit jako slums... mimo premiery w latach 60', czyta się ją jak współczesną powieść, o delikatnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1553
465

Na półkach:

Męczyłem się trochę. Początek i koniec lepszy. Nie skreślam autora, ale musi poczekać.
Refleksja. Autorzy piszący dość dawno, a opisujący nasze czasy przedstawiają zagrożenia jakie kiedyś wieszczyli mądrzy tego świata. Był czas globalnego oziębienia, globalnych deszczów (film Blade runner),globalnego przeludnienia (tutaj). Nic się nie spełnia. Europa się wyludnia. Modne globalne ocieplenie też okaże się fikcją (bardzo kosztowną, bo niezłe interesy na tym robią).

Męczyłem się trochę. Początek i koniec lepszy. Nie skreślam autora, ale musi poczekać.
Refleksja. Autorzy piszący dość dawno, a opisujący nasze czasy przedstawiają zagrożenia jakie kiedyś wieszczyli mądrzy tego świata. Był czas globalnego oziębienia, globalnych deszczów (film Blade runner),globalnego przeludnienia (tutaj). Nic się nie spełnia. Europa się wyludnia. Modne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
99
10

Na półkach:

Fakt, że książka porusza jakieś ważniejsze tematy, nie usprawiedliwia toporności fabuły. Duże rozczarowanie.

Fakt, że książka porusza jakieś ważniejsze tematy, nie usprawiedliwia toporności fabuły. Duże rozczarowanie.

Pokaż mimo to

avatar
417
341

Na półkach: , , , , , ,

Wiele już powiedziano i napisano o tej powieści, więc może skupię się na rzeczy, która najbardziej mnie uwierała, a mianowicie: rola kobiet. Wydawałoby się że jedyną ambicją większości postaci kobiecych przedstawionych w tej książce jest albo zajść w ciążę, albo chodzić do łóżka z mężczyznami w zamian za lokum i puste rozrywki. To tak jakby kobiety dzieliły się tylko na stateczne "matki polki" (czy bardziej w wydaniu autora, "matki amerykanki") oraz puste lalunie, które jedyne czego chcą to imprezki i facet, który może być byle jaki, ale ważne żeby był.

Ta wizja uwiera szczególnie dlatego, że świat przedstawiony w książce zmaga się z okropnym przeludnieniem, a żeby posiadać dziecko trzeba mieć na to zgodę organów państwowych. Więc jaka w tym logika, że kobiety tak uparcie chcą zajść w ciążę i nie mają żadnych innych ambicji czy zainteresowań? I nie żeby wiązała się z tym jakaś głębsza psychologiczna potrzeba czy ogromna tęsknota za wyczekanym dzieckiem (to mogłabym zrozumieć),ale nie, kobiety u Brunnera chcą mieć dzieci, bo taka moda, no i dzieci mieć wypada. Bo wszyscy mają, to muszę mieć i ja. A potem te dzieci traktują trochę jak lalki, a trochę jak zwierzątka domowe. No nie wiem, mnie ta wizja nie przekonywuje, wychowanie dzieci to ogromna odpowiedzialność za drugiego człowieka, więc takie spłycenie roli rodzicielstwa jest dla mnie nie do przyjęcia.

Jeśli chcecie przeczytać jakąś powieść tego autora, bardziej polecam "Ślepe stado", które otrzymało ode mnie 7 gwiazdek. Mam wrażenie, że pisanie o problemach typu ekologia czy zmiany klimatu wyszły Brunnerowi znacznie lepiej, niż pisanie o przeludnieniu i jak by ono wpłynęło na społeczeństwo.

Wiele już powiedziano i napisano o tej powieści, więc może skupię się na rzeczy, która najbardziej mnie uwierała, a mianowicie: rola kobiet. Wydawałoby się że jedyną ambicją większości postaci kobiecych przedstawionych w tej książce jest albo zajść w ciążę, albo chodzić do łóżka z mężczyznami w zamian za lokum i puste rozrywki. To tak jakby kobiety dzieliły się tylko na...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 616
  • Przeczytane
    636
  • Posiadam
    395
  • Fantastyka
    44
  • Artefakty
    38
  • Teraz czytam
    32
  • Ulubione
    25
  • Chcę w prezencie
    24
  • Science Fiction
    12
  • 2018
    11

Cytaty

Więcej
John Brunner Wszyscy na Zanzibarze Zobacz więcej
John Brunner Wszyscy na Zanzibarze Zobacz więcej
John Brunner Wszyscy na Zanzibarze Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także