Golem
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2021-02-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2021-02-01
- Liczba stron:
- 316
- Czas czytania
- 5 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328085114
- Inne
Wywodzący się z żydowskich tradycji golem, mający postać człowieka, lecz pozbawiony duszy, od wieków rozpala wyobraźnię. Można go spotkać w chasydzkich legendach, literaturze jidysz i w popkulturze. Maciej Płaza przywołał jego postać, by zanurzyć czytelnika w świecie sztetla na Podolu z początku XX wieku. Wątki kabalistyczne i mesjańskie równoważą się z realistycznym obrazem kultury i obyczajów chasydów. Wszystko to, łącznie z legendarną postacią, nabiera nowego życia pod piórem jednego z najwspanialszych stylistów polskiej prozy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Świat o tobie nie zapomni
Od jakichś dziesięciu lat, drodzy Państwo, moje czytelnicze życie płynie pod sztandarem jednego cytatu – cytatu z pisarza uznanego, nawet lekturowego, nawet, cóż za honor, swego czasu aktywnie zwalczanego przez prawomyślne ministerstwa (z jedną z gwiazd współczesnego polskiego neoliberalizmu na czele); cytat ten znaleźć można w dzienniku Gombrowicza, a jego piękno tkwi nie w jakimś językowym wygibasie, do których miał niezaprzeczalny talent, nie w wycyzelowanym absurdzie, którym nas tak chętnie raczył, a w banalnej, za to zgrabnie ujętej prawdzie: że książek nie czyta się dokładnie. I pędzę tak przez kolejne lektury (według Gombrowicza: jak wszyscy, widocznie nie zastanawiał się nad stanem narodowego czytelnictwa),nie dając im czasu na odpowiednie wyrośnięcie — chyba że zdarzy się tekst, który w tę gonitwę wciągnąć się nie da. Taki jak „Golem”.
Co stanowi barierę, która nie pozwala drugiej powieści Macieja Płazy bezrefleksyjnie pochłonąć? Nijak nie potrafię ująć tego inaczej niż: wszystko. Pisarz posługuje się bardzo plastycznym językiem, nie inaczej niż to było w „Robinsonie z Bolechowa”, przez co – albo raczej dzięki czemu – przez akapity nie da się bezrefleksyjnie pędzić. Nie chodzi tu o jakąś artystowską pozę i próby popisywania się frazą, lecz o pewną gęstość stylu, który każdej pojedynczej scenie pozwala wygodnie umościć się na odpowiedniej przestrzeni; nie pędzi nigdzie narracja, na początku jest wręcz powolna, więc i nie spieszy się pióro. Lektura tak napisanej książki to bardzo szczególna forma eskapizmu: pozwala całkowicie zanurzyć się w świecie wykreowanym przez autora i zapomnieć o tym, że gdzieś tam istnieje czas inny niż ten powieściowy.
Immersja nie byłaby tak dojmująca, gdyby nie okoliczności, w jakich rozgrywa się opowieść Płazy. Umówmy się: sztetl zawsze będzie miejscem fascynującym. I choć czasem, na przykład u miłośników teorii spiskowych, fascynacja ta jest spaczona, to w „Golemie” miejsce podporządkowane głęboko refleksyjnemu rytmowi chasydzkiego życia obiecuje – i oferuje – doświadczenia niezwykłe. Nie ma tu popowego sznytu, który zmienił okręg Sitka ze „Związku Żydowskich Policjantów” Chabona w jazdę bez trzymanki pod dyktando szemranych cadyków, ale polskiemu pisarzowi z całą pewnością nie brakuje gruntu pod budowanie opowieści — sięgnął po skojarzenia bardziej pierwotne, pokazał jak, jego bohaterowie uczą się, czytają księgi, modlą się, śpiewają i tańczą, wszystko, aby chwalić Pana. A to wszystko podlane gęstym sosem mistyki z trzydziestoma sześcioma sprawiedliwymi, Żydem Wiecznym Tułaczem i oczekiwaniem na Mesjasza na pierwszym planie. Chcemy uciekać od świata, szczególnie świata dzisiejszego, a Płaza pokazuje, że byli ludzie, którzy sztukę tej ucieczki opanowali w stopniu najwyższym.
Nie jest to jednak ucieczka całkowita, o czym autor cały czas pamięta, w absolutnie świetnych wątkach pokazujących. jak realne sięga po mistyczne. Nie zawsze, co warto zaznaczyć, jest to sięgnięcie podyktowane zamiarami destrukcyjnymi czy wręcz apokaliptycznymi — czasami ci, którzy z jakiegoś powodu nie mają prawa wstępu do przestrzeni sakralnej (uwaga, spoiler dla odpoczywających przez ostatnie lata w jaskini: kobiety) decydują się na rozpaczliwą walkę o odrobinę uwagi. Pojawi się jednak także trop krwawej profanacji, który w powieści toczącej się bezpośrednio po pogromie w Kijowie pojawić się musiał — w pewnym momencie ta pozornie ponadczasowa narracja o ludziach ducha łamie się pod naporem ludzi ciała, a na chwilę zepchnięta na drugi plan historia wraca w najbardziej przerażającej formie. Trudno mieć o to do autora pretensje, wszak w ten sposób domykają się wszystkie właściwie klamry w „Golemie” (łącznie z tą związana z tytułowym homunkulusem),ale żalowi trudno się oprzeć — bo świętość, choćby i ułomna, jak zawsze przegrywa z rzeczywistością fizyczną.
To nie tak, drodzy Państwo, że godzę się ze wszystkimi wyborami Płazy: nagłe złamanie tempa było dla mnie zbyt zaskakujące, a ostatnie sceny powieści wydały mi się zbyt pospieszne, ale to zwykłe drobnostki. Dla tych, którzy kupią koncepcję „Golema”, którzy uważają, że warto opowiedzieć historię ludzi żyjących po swojemu na krótko przed tym, nim ktoś im prawa do takiego życia odmówił (i, co ważne, że powinien to zrobić polski pisarz),będzie ta powieść lekturą absolutnie porywającą, mimo swojego niespiesznego tempa.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 653
- 384
- 84
- 21
- 17
- 17
- 15
- 11
- 9
- 9
OPINIE i DYSKUSJE
Bardzo się polubimy z Maciejem Płazą. Oczarował mnie od pierwszych słów, i trzymał przez całą opowieść. Czyta się rewelacyjnie.
Ujęło mnie wplecenie ludzkich losów w mistyczny sposób narracji – odkrywanie, a raczej odczuwanie przez Rafaela dramatów, bólu, rozczarowań, Rafael został stworzony, by rozumieć świat. Bo chasydzki sztetl to nie miejsce, w którym słychać tylko radosne śpiewy i modlitwy, ale częściej pierwsze skrzypce grają tu nieszczęście, niezrozumienie, niespełnione oczekiwania. A między tymi wszystkimi zwykłymi uczuciami, co bardzo ciekawe – jest także wrogość pomiędzy wyznawcami ortodoksyjnego judaizmu i chasydyzmu.
Nad tym wszystkim wisi hasło pogrom. I choć finalnie autor pokazuje, że nadprzyrodzona moc uzdrawiania jest w stanie zapanować nad nadprzyrodzoną mocą niszczenia, to oczywiście to tylko piękny motyw, a niestrawność ostatniego zdania robi piorunujące wrażenie.
Bardzo się polubimy z Maciejem Płazą. Oczarował mnie od pierwszych słów, i trzymał przez całą opowieść. Czyta się rewelacyjnie.
więcej Pokaż mimo toUjęło mnie wplecenie ludzkich losów w mistyczny sposób narracji – odkrywanie, a raczej odczuwanie przez Rafaela dramatów, bólu, rozczarowań, Rafael został stworzony, by rozumieć świat. Bo chasydzki sztetl to nie miejsce, w którym słychać tylko...
Przepiękna, poetycko malownicza opowieść o chasydach, dawnych mieszkańcach Europy środkowo-wschodniej. Pełna mistyki, magii, duchowej wzniosłości, ale też ostrych w swym realizmie obrazów smutnej codzienności XIX-wiecznej ukraińskiej prowincji. Przykurzonej, przybłoconej powszedniości żydowskiej, polskiej, rusińskiej. Także wbijających się w serce jak raniące odłamki szkła mgnień wzajemnej wzgardy i nienawiści. Piękna opowieść. Pięknie opowiedziana. Pięknym, melodyjnym słowem. Zachwyca, wzrusza, momentami boli. Pobudza do rozlicznych i głębokich refleksji. Ogólnoludzkich, moralnych, religijnych, filozoficznych. Na temat wrodzonej podłości ludzkiej natury, agresywnej siły strachu, pchającej do ataku, świętości, duchowej doskonałości skontrowanej z niedoskonałą cielesnością, słusznego odwetu przeciwstawionego przebaczeniu, miłości bliźniego, przekraczającej siły i możliwości pojmowania przeciętnego śmiertelnika. Święty czy dybuk, sprawiedliwy czy pokutnik, czasem jedno kroczy ramię w ramię z drugim, tak blisko, że nie sposób oddzielić. Zachwyca język tej powieści, zachwyca głębia treści, zachwyca autentyzm tak sugestywny, że czytający wręcz słyszy modlitewne zawodzenia, rzewne brzmienia skrzypiec, radosne śpiewy tańczących chasydów, a do nozdrzy jego docierają aromaty sobotniego czulentu. Echa dawno minionego świata. Trochę jak głosy, płynące z zaświatów. Nostalgicznie i wzruszająco.
Przepiękna, poetycko malownicza opowieść o chasydach, dawnych mieszkańcach Europy środkowo-wschodniej. Pełna mistyki, magii, duchowej wzniosłości, ale też ostrych w swym realizmie obrazów smutnej codzienności XIX-wiecznej ukraińskiej prowincji. Przykurzonej, przybłoconej powszedniości żydowskiej, polskiej, rusińskiej. Także wbijających się w serce jak raniące odłamki szkła...
więcej Pokaż mimo toMacieja Płazę, jako pisarza poznałam już wcześniej. Jego styl, klimat, aurę baśniowości przenikającą do szarego życia ludzkiego, to wszystko co sprawia, że czytelnik idzie za nim, jak za literackim przewodnikiem. Zmierzam i ja, usłużnie i zawsze. Bo Płaza jest osobą, którą nie sposób nazwać. Każde słowo będzie tym nieadekwatnym, nieodpowiednim. Płaza to pisarz smakosz, smakosz słów. Dobiera je wedle jakiegoś szyfru i układa zdania, które jak droga prowadzą nogi moje, oczy i całe ciało. Chodź – mówią, chodź – szepczą... Wyrazy u mych stóp prowadzą mnie. A ja ufam im. i powoli, bez pośpiechu, krok za krokiem, zatapiam się w książce. Budzą się nieznane mi reakcje, których dotąd nie znałam.
Pióro Płazy sprawia, że staję się kimś innym – jestem Wybranym z Wybranych. Staję się Panem życia i śmierci i jestem pośród ludu, który wcale świętym nie jest. Gorzała, przekleństwa, złorzeczenia bliźnim. Ludzie, jak wszyscy – zagubieni po,śród zmieniającej się rzeczywistości. „Golem” to książka trudna, wymagająca, hermetyczna wręcz. Przez wielu niesłusznie odtrącana. Świat żydowski, religia, spory mądrości z głupotą... Tego nie da się czytać szybko. To powieść do obserwacji i przemilczenia, do zadumy i wewnętrznego rachunku sumienia. To piękna i kolorowa, rozrywająca serce powieść, którą czyta się w samotności duszy. To studium, którego czytanie wręcz boli. Prawdziwość słów, jakie wyłaniają się z otwartej książki sprawia, że człowiek, niby doświadczony w każdej dziedzinie, karleje. Wszystko przytłacza. Fabuła staje się nie do udźwignięcia. To spójna całość dla koneserów. Bez biegu akcji i szybkości. Tu są łzy i wewnętrzny marazm, otępienie jakieś. Czytasz, personifikujesz się – każdy z sobie bliższym bohaterem – a to sprawia, że wewnętrznie płaczesz. Gorycz zamiast wypływać na zewnątrz, spływa w ciebie i to... jest piękno owej książki.
Macieja Płazę, jako pisarza poznałam już wcześniej. Jego styl, klimat, aurę baśniowości przenikającą do szarego życia ludzkiego, to wszystko co sprawia, że czytelnik idzie za nim, jak za literackim przewodnikiem. Zmierzam i ja, usłużnie i zawsze. Bo Płaza jest osobą, którą nie sposób nazwać. Każde słowo będzie tym nieadekwatnym, nieodpowiednim. Płaza to pisarz smakosz,...
więcej Pokaż mimo toNie jest to łatwa książka w odbiorze biorąc pod uwagę użyty język oraz sposób narracji. Jest to jednak książka wyjątkowa ze względu na użyty język oraz dzięki temu, że opisuje w niezwykły sposób społeczeństwo żydowskie oraz jego charakterystykę na początku XX wieku.
Książka opowiada historię o bezimiennym, który pojawia się w małej wiosce i uważany jest za zbawiciela, uzdrowiciela, wybawcę ale też za demona, żebraka i złego.
Literatura piękna na najwyższym poziomie.
Nie jest to łatwa książka w odbiorze biorąc pod uwagę użyty język oraz sposób narracji. Jest to jednak książka wyjątkowa ze względu na użyty język oraz dzięki temu, że opisuje w niezwykły sposób społeczeństwo żydowskie oraz jego charakterystykę na początku XX wieku.
więcej Pokaż mimo toKsiążka opowiada historię o bezimiennym, który pojawia się w małej wiosce i uważany jest za zbawiciela,...
Maciej Płaza - niekwestionowany innowator słowa i agitator kreślenia emocji - w powieści "Golem" zabrał mnie w mistyczno-religijną podróż do żydowskiego sztetla.
"Golem" hipnotyzuje wszechobecnym realizmem magicznym, wyczuwalnie mistyczną ręką Wiekuistego, mrocznym doznaniem słowa, myśli, odczuć. Płaza kreśli scenerię trwożną, niepokojącą, tajemniczą, pełną wyczekiwania, wzbierającą pośród brunatnych krajobrazów podolskiej pobożnej żydowskiej wsi. Przy zapiecku, w oknie, czasami przy stole, w bóżnicy i besmedryszu zastajemy Tego. Powiadają, że to Sprawiedliwy na nasze czasy, Pokutnik, Mesjasz, Demon, Dybuk, Wędrowny święty, Golem... Ile wcieleń już przebył, ile mu ich zostało i jak ciężką otrzymał karę, wie sam Bóg... Kimkolwiek jest, spina i pomaga nam wyniknąć w żydowski świat.
Choć "Golem" to trudna lektura, w której jest mnóstwo odniesień historycznych i religijnych, warto po nią sięgnąć.
Bohaterowie sami w sobie są "dalszoplanowi", mniej ważni, mniej istotni. Na tekst trzeba spojrzeć bardziej ogólnie, jak na całą społeczność żydowską, ich zwyczaje, imponującą pobożność, tradycje, rytuały, obrzędy, a także stygmatyzm odmienności i historyczne pogromy. Historia się snuje, wije, gmatwa, niejasno plącze, osacza, oblepia. Wyłania się z niej przedwojenny obraz chasydzkiej codzienności, cichej religijnej pokory, gościnności, wierzeń, stawianych pytań i dociekań.
"Golem" to proza trudna, uwierająca, zagarniająca czytelnika i w nim osadzająca się. Jak już się nią człowiek oprószy, to potem ciężko się z niej otrzepać. Ona przylgnie, popchnie do roztrząsań, przymusi do przemyśleń i podkusi do refleksji.
***
Do książek Macieja Płazy trzeba literacko dorosnąć, być cierpliwym i okrzepnąć w jego slangu. Pięknie się wówczas odwdzięczy, choć jest to proza niełatwa, wieloznaczna, gęsta, wyrafinowana i osobliwa.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Maciej Płaza - niekwestionowany innowator słowa i agitator kreślenia emocji - w powieści "Golem" zabrał mnie w mistyczno-religijną podróż do żydowskiego sztetla.
więcej Pokaż mimo to"Golem" hipnotyzuje wszechobecnym realizmem magicznym, wyczuwalnie mistyczną ręką Wiekuistego, mrocznym doznaniem słowa, myśli, odczuć. Płaza kreśli scenerię trwożną, niepokojącą, tajemniczą, pełną wyczekiwania,...
Piękne zdania opisujące trudny temat. Tereny ruskich zaborów z początku XIX wieku, a tam tygiel polsko, rusko-żydowski. A przede wszystkim tygiel katolicyzmu, prawosławia i judaizmu (tu głownie chasydów). Polecam.
Piękne zdania opisujące trudny temat. Tereny ruskich zaborów z początku XIX wieku, a tam tygiel polsko, rusko-żydowski. A przede wszystkim tygiel katolicyzmu, prawosławia i judaizmu (tu głownie chasydów). Polecam.
Pokaż mimo toBardzo dobrze się czytało. Rozterki tytułowego Golema, rozmyślania, odczucia dają czytelnikowi dużo autorefleksji. Żydowska społeczność mieszkając w sąsiedztwie gojów. Plątanina uczuć, emocji i zdarzenia które nie do końca były takie jak je postronni ujrzeli.
Bardzo dobrze się czytało. Rozterki tytułowego Golema, rozmyślania, odczucia dają czytelnikowi dużo autorefleksji. Żydowska społeczność mieszkając w sąsiedztwie gojów. Plątanina uczuć, emocji i zdarzenia które nie do końca były takie jak je postronni ujrzeli.
Pokaż mimo toPrzepiękna, poetycka opowieść o żydowskim miasteczku, pełna żydowskiej religii, obyczajów, pisana malowniczym językiem. Co zdanie to mądrość, co zdanie to warte do zacytowania. Do miasteczka przybywa chromy, chory na padaczkę, niemy, początkowo przeganiany z kąta w kąt, następnie gdy okazuje się, że umie czytać podkarmiany przez mieszkańców, szanowany przez uczonych w piśmie, nazwany przez nich Rafael. Okazuje się, że umie uzdrawiać, dzięki niemu malutkie dziecko w biednej, skromnej chacie przeżywa gdy Rafael na swoje ciało przyjmuje jego chorobę.. A później, w wyniku prowokacji zdarza się pogrom. Żydzi giną, a Rafael daje życie na wpół umarłym. Główny wątek jest tylko jednym, ale najważniejszy i przepiękny jest opis żydowskiej kultury, żydowskiego życia. Ogrom pracy. Zdecydowanie polecam. Abstrahując od nieco mistycznej fabuły, takich miasteczek w Polsce przed wojną były tysiące, takich ludzi przed wojną w Polsce były miliony, co z nimi zrobiliśmy jako naród. Straszne.
Przepiękna, poetycka opowieść o żydowskim miasteczku, pełna żydowskiej religii, obyczajów, pisana malowniczym językiem. Co zdanie to mądrość, co zdanie to warte do zacytowania. Do miasteczka przybywa chromy, chory na padaczkę, niemy, początkowo przeganiany z kąta w kąt, następnie gdy okazuje się, że umie czytać podkarmiany przez mieszkańców, szanowany przez uczonych w...
więcej Pokaż mimo toKsiążka dla koneserów i maniaków kultury żydowskiej. Bardzo trudno się ją czyta że względu na ciurkiem napisane, długie zdania. Nie dałem rady w połowie..
Książka dla koneserów i maniaków kultury żydowskiej. Bardzo trudno się ją czyta że względu na ciurkiem napisane, długie zdania. Nie dałem rady w połowie..
Pokaż mimo toSporo dobrego słyszałem wcześniej o tej książce, ale nie przypuszczałem, że jest aż tak mistrzowska pod każdym względem. Choć wiele za mną lektur na temat Starszych Braci, to „Golem” niezmiernie imponuje swymi przedstawieniami niczym najlepsza klasyka gatunku. To bogate, głębokie, mądre, pełne humanizmu spojrzenie na zamordowany świat sprzed kilku epok.
Olśniewająco odtworzony w konwencji realizmu magicznego kresowy sztetl z 1910 r. Jego obraz jest pozbawiony jakiejkolwiek ckliwej idealizacji, co wydaje mi się dziś największym zagrożeniem dla tego tematu. Wielki szacunek dla Autora za research i background.
Niczego nie ujmując fabule, w moim przekonaniu najważniejszy jest tu jednak język, stylizowany w idealnym stopniu – ani zbyt silnym, ani za słabym. Ktoś go nawet trafnie nazwał „żydowską polszczyzną”. Autor „wymyślił” to, chcąc zapewne uniknąć pułapki, w którą wpadali bardziej od niego utytułowani - wtórności tematu, tak już, wydawałoby się niemal do cna wyeksploatowanego.
Wystarczyło mu zatem sięgnąć do lamusa, czyli do ówczesnej polszczyzny, byśmy się mogli zachwycać takimi np. takimi zwrotami: „zaniemiałem milczeniem”, „w kapocie uśmodrzonej błotem”, „rozciekawione oczy”,”modlitewnia”, okożuszona ręka”, „wietrzysty”, „ściorane ksiegi”.
A jednocześnie Autor imponująco nasycił swą narrację niezwykle licznymi hebraizmami i jidyszyzmami. Dzięki temu dowiedziałem się, że szabat był rodzaju żeńskiego, a męski narząd to ”pucełe”.
Świat żydowski jest tu daleki od wmawianej nam jednorodności. Bez reszty zanurzyłem się w chasydyzm. Dziś nie sposób zdać sobie w pełni sprawę z tego, jak wielką rewolucją, czy prowokacją wobec ortodoksyjnego judaizmu był ten ruch, zapoczątkowany w 18. wieku właśnie na kresach dawnej Rzeczpospolitej. Mamy tu lekko zarysowany obraz wrogości obu tych grup wobec siebie.
Z drastycznymi różnicami poglądów spotykamy się nawet w ramach jednej rodziny. Ktoś chce studiować na rosyjskim uniwersytecie (co przypłaci życiem). Inni wybierają się do Ameryki. Większość jednak trwa. Skąd mają wiedzieć, że w perspektywie czeka tu na nich Zagłada.
Chasydzi budzą u mnie chyba większą sympatię niż rabiniści, zwłaszcza tą swoją słynną szaloną radością swojej religijności - czyżby będącą rekompensatą za nędzę egzystencji, w dodatku w nieprzyjaznym otoczeniu? „Do miejsca, w którym od lat mieszkała radosna chasydzka pobożność, nietknięta sprawami przyziemnego świata, domowa rozpacz nie miała dostępu”.
Mimo hermetyczności tego świata jest jakaś bardzo ułomna komunikacja, zwłaszcza gdy komuś jest to na rękę. „Udało mu się, jak wielu obrotnym Żydom na rusińskich ziemiach, wziąć w arendę majątek polskiego szlachcica (…) a dziedziczka co prawda witała go jak na polską szlachciankę przystało, czyli gdy przychodził do majątku, niby niechcący spuszczała szczekliwe psy i przez chwile zaśmiewała się do łez (…) Nazywała go ‘swoim drogim Żydkiem’, co było w jej ustach znakiem wielkiej łaskawości”.
„Jak nikt inny znał sztukę najbardziej chasydzką, śpiewania niggunów, czyli pieśni, które choć potrzebują ludzkiego głosu, obywają się bez słów, dlatego najcelniej, z serca do serca, niosą żydowską pobożność, bojaźń Bożą, radość, nadzieję, zachwycenie, trwogę, smutek, wesele i rozpacz”. Nb. sporą część tej książki czytałem, słuchając właśnie niggunów w wykonaniu „Bastardy” nieocenionego Pawła Szamburskiego z albumu „Nizozot”.
I jeszcze cytat szczególnie cenny dla społeczności LC: „Bo cóż cenniejszego mieli Żydzi prócz książek, cóż z rzeczy tego świata zasługiwało na większy szacunek niż książki”. Lud Księgi był wszak jedną z niewielu grup, w której analfabetyzm w zasadzie nigdy nie występował (choć dziewcząt nie uczono hebrajskiego, lecz tylko jidysz jako „mowy matczynej”; mogły liczyć tylko na elementarne, często domowe, wykształcenie – tu mamy emancypacyjną perspektywę Sziry).
Chociaż było zarazem i tak: „Deptali nas, bośmy dziwni, nikt lepiej niż my nie umie czytać, głowić się, myśleć, dzielić włosa na czworo, ze wszystkich narodów myśmy najmędrsi, najsubtelniejsi, ale jedyne książki, jakie czytamy, to święte księgi i księgi rachunkowe”.
Tak czy inaczej, wszystko to świadczy o tym, jak bardzo przewyższali autochtonów, skoro w tych czasach czytać i pisać umiał mało kto, o rachowaniu już nie mówiąc. To także nie mogło nie budzić wrogości, bo kto lubi mądrzejszego od siebie.
Poszczególne społeczności miasteczka – Żydzi, Ukraińcy (zwani jeszcze wówczas Rusinami),Polacy - żyją w oddzieleniu, jeśli nie we wrogości. Wiadomo po czyjej stronie znajduje się siostra nienawiści – agresja.
Wcześniej jest jeszcze niewinnie: „Można mu płatać figle, bo jest opancerzony przeciw światu jakąś nienaturalną obojętnością. Gdy szedł skrajem żydowskiej dzielnicy, dwukrotnie większej niż gojska, to z porośniętego sadem wzgórka, na którym stał polski kościół, leciały w niego ogryzki jabłek, ciskane rękoma to polskich, to rusińskich, to żydowskich dzieciaków, zależy kto akurat wybrał się na kradziejkę”.
Ale niedoszły student już w Kijowie spotka swoje przeznaczenie. „Która pałka i pięść oparłaby się pokusie, widząc pośrodku ulicy zabłąkanego chasyda, chudziutkiego młodzika, dygocącego pod długą bekieszą, ściskającego w ręku skórzaną walizkę, wytrzeszczającego zdumione oczy spod kapelusza”.
Płaza często oddaje głos Sprawcom: „Pomóc cierpiącemu znaczy stać się częścią cierpienia, czyli stanąć po złej stronie życia, lepiej już zjednoczyć się w sprawiedliwym gniewie, w gniewie jesteśmy z tobą, w cierpieniu już nie, dlatego pozwól, że zdławimy je gniewem, nie w ciebie ten cios, nie w twoje żebra ten kopniak, nie w twoją twarz, tylko w cierpienie, za to, że podpełza nam do gardeł i brzuchów, że stale nam grozi, że co dzień przypomina o sobie, stańmy zatem tam gdzie bezpieczniej, po stronie gniewu”.
Dramatyczna końcówka powieści zdaje się być swoistym preludium tego, co stanie się tu za 30 lat.
Następuje prowokacja pijanej tłuszczy, mechanizm znany z innych pogromów , nie tyko na polskich ziemiach. „Noże czekały, wiedział to, ostrzone w jakimś celu”. „Miasto, nie całe, tylko jego gojska część, od rana zaczęło pokazywać im złe kły”. „Żyd opiekunem polskiego chłopca, to woła o pomstę do nieba!”. „Ochrana nie z takimi sobie radziła, nie takie żydowskie knowania potrafiła udaremnić”.
Olbrzymie wrażenie wywiera opis atmosfery sztetla przed pogromem, żeby już nie mówić o nim samym. I o losie głównego bohatera… I tylko straszliwie dwuznacznie brzmią końcowe słowa rosyjskiego oficera: ”Dajecie sobie radę, Żydzi”.
Podsumowanie? „Mylili się ci, co sądzili, że znają odpowiedź. Mylili się ci, co przyznawali bezradnie, że jej nie znają. Mylili się ci, co w ogóle pytali. Mylili się wszyscy”.
PS Jako „Tułczyn” występuje tu Tulczyn - ukraińskie miasto Potockich z najsłynniejszym sztucznym parkiem świata, słynną „Zofiówką” przez Trembeckiego opiewanym.
Najciekawsze cytaty (niektóre gotowe żydowskie sentencje)
Wiedzieć by chociaż, mówili przesądni, którędy przyszedł, czy nie od północy, skąd, mówił prorok, przyjdzie kiedyś zło na mieszkańców tej ziemi, choć co prawda na ziemiach ruskich zło przychodziło z rozmaitych stron, najczęściej zza węgła.
Pamiętali, że w każdym pokoleniu żyje 36 Żydów, którzy na swoich barkach dźwigają ciężar świata i swoimi zasługami chronią go przed zagładą, a ponieważ są niepozorni, nigdy nie wiadomo, gdzie się któregoś z nich spotka: czy to będzie sprzedawca guzików, zegarmistrz czy mleczarz, węglarz czy chromy dziad (…) Każdy taki człowieczyna mógł być skrytym sprawiedliwym, na czarnej ziemi rośnie przecież, jak mówią, najlepsze zboże, dlatego im kto marniejszy, tym większa należy mu się ostrożność i bojaźń.
Poślubili życie, większe niż życie żydowskie czy gojskie, rusińskie czy polskie, czyjekolwiek inne, życie roześmiane od ziemi aż po niebo, sięgające morskiego dna i szczytów gór, i głębi serca i żył, i wnętrzności każdego, kto żyje.
Żydzi chętnie by się nie zmieniali, ale świat się zmienia.
Jak mówić o naprawie misternej budowli świata, gdy trzeba reperować skrzypiące drzwi, dymiący piec, rozchwierutane okna, chwiejący się stół.
Kto nie ma domu, wszędzie jest u siebie.
Wiekuisty, gdy zechciał stworzyć świat, wezwał do siebie wszystkie litery Tory i każda z nich prosiła, by od niej zaczął stwórczą pracę.
Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, a mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury.
Poznawał, w kim przelewa się jeszcze płynny żar, a kto zastyga w martwiejący klejnot.
Bo takie jest przeznaczenie muzyki: pomaga odsłonić pełnię.
Coś ciemnego wiedzieli, a coś jeszcze przed nimi skrywano.
Któż mniej niż stary i samotny Żyd zdumiewa się dziwnością świata.
Najpierw człowiek uczy się mówić, a dopiero potem milczeć, i tylko ten, kto milczy, nie myli się nigdy.
Sporo dobrego słyszałem wcześniej o tej książce, ale nie przypuszczałem, że jest aż tak mistrzowska pod każdym względem. Choć wiele za mną lektur na temat Starszych Braci, to „Golem” niezmiernie imponuje swymi przedstawieniami niczym najlepsza klasyka gatunku. To bogate, głębokie, mądre, pełne humanizmu spojrzenie na zamordowany świat sprzed kilku epok.
więcej Pokaż mimo toOlśniewająco...