Czytamy w weekend
Książki to nie tylko idealny sposób na odpoczynek, ale też na podróż. Dlatego nadchodzące dni Daria i Ania spędzą w naprawdę odległych zakątkach świata. Pierwsza wybierze się na Spitsbergen, druga swój weekend spędzi w starożytnym Egipcie. Natomiast debiutujący w cyklu Konrad wybrał odpoczynek z książką. Czy wiedzieliście, że na początku XX wieku ludzie spali średnio 10 godzin na dobę? Cóż, najwyraźniej nie stosowali się do zasady „jeszcze tylko jeden rozdział”.
W ten weekend skończę prawdopodobnie czytać książkę „Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie” autorstwa Birgera Amundsena. Zainteresowałam się svalbardzkim archipelagiem kilka lat temu, gdy o swojej samodzielnie zorganizowanej wyprawie opowiadała mi nowo poznana koleżanka. Z zapartym tchem słuchałam opowieści o niedźwiedziach polarnych przechadzających się niekiedy w pobliżu zabudowań, o tym, że obecnie jest ich tam więcej niż mieszkańców, o opuszczonej sowieckiej miejscowości Pyramiden, zorzy polarnej i białuchach. Dzięki jej rekomendacji sięgnęłam po reportaże Ilony Wiśniewskiej, życiowej partnerki Amundsena, w których zbiera swoje obserwacje z pobytu na Grenlandii, Spitsbergen i w północnej Norwegii. Teraz, dzięki książce Amundsena, poznaję bliżej jego przyjaciela Haralda – ostatniego trapera, który od ponad czterdziestu lat mieszka z dala od siedzib ludzkich. Szczególnie interesujące są dla mnie fragmenty, które traktują o jego samotności, życiu determinowanym przez naturę: „[...] dla człowieka polarnego ciemność to prawdziwe błogosławieństwo. Wszystko się w tym czasie uspokaja, cichnie, zwalnia. A jeśli chce się naprawdę docenić światło – należy poznać też mrok”. Pisarz jest wnikliwym obserwatorem, udziela mi się sympatia, jaką żywi do Haralda, który ponad wszystko ceni sobie niezależność, życie według własnych zasad. Pomimo trudnego, nieustępliwego charakteru łatwo zjednuje sobie ludzi i podejmuje ich w swojej chacie. Na święta ma nawet choinkę – wraz z innymi zapasami dostarczana jest do niego helikopterem. Zdarza się jednak, że przez długie miesiące jedyne towarzystwo stanowią dla niego psy, wtedy najlepszą odpowiedź na chorobę polarną stanowi ruch. Według Amundsena „rozpalanie ognia to od wieków zadanie dla jednej osoby, a niepisane prawo mówi, że gdy ktoś się tym zajmuje, nikt inny się nie wtrąca”. Harald oczywiście udziela mu rad.
W reportażu przewijają się również dramatyczne historie o traperach, którzy spoczęli w zmarzniętej ziemi. Opowieści przemawiają do wyobraźni, pomimo upływu stu lat. Tym bardziej, że na Spitsbergenie wciąż można odnaleźć pozostałości mogił. Dla mnie cenne są także opisy przyrody. Nie znałam wcześniej śryżu – jednej z początkowych postaci lodu (autor porównuje go do kaszy), utrudniającego pływanie łódką. W książce opisano także zbieranie przez Haralda puchu z gniazd edredonów (bardzo drogiego, o doskonałych właściwościach izolacyjnych). Niestety to przedsięwzięcie wiązało się z pewnymi niedogodnościami w postaci próby przejęcia jego domu przez pchły.
Przede mną ostatnie 60 stron. Trochę mi przykro, że wkrótce opuszczę największą wyspę Svalbardu. Czuję jednak, że to nie jest moja ostatnia wyprawa na daleką Północ. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją odbyć również w rzeczywistości.
Nieczęsto opuszczam znajome, ucieszne tereny beletrystyki, ale ostatnie tygodnie – wypełnione stresem i próbą zrozumienia tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą – spędzam z literaturą faktu. Zupełnie jakbym potrzebował, by ktoś na nowo wyjaśnił mi świat, który, zupełnie bez zapowiedzi, przestałem rozumieć.
W ten weekend sięgnę po wydaną przez Karakter książkę Jonathana Crary’ego „24/7. Późny kapitalizm i celowość snu”. Autor opisuje w niej świat zachodniego kapitalizmu, którego celem jest nieprzerwana aktywność i wyeliminowanie czasu na bezużyteczną – z punktu widzenia rzeczywistości 24/7 – kontemplację; w którym sen stał się niemal ekskluzywnym dobrem.
I rzeczywiście, ma wszelkie znamiona czegoś ekskluzywnego. Ciągle niewyspany, zaskoczony podaną przez Crary’ego informacją, że jeszcze na początku XX wieku ludzie spali średnio 10 godzin na dobę (dziś około 6,5), postanowiłem pozwolić sobie nie tylko na odpoczynek z książką, ale i zdrowe przespanie nocy, co nie było łatwe, bo decyzji towarzyszą wyrzuty sumienia, że jak to, marnuję przecież cenny czas, a może lepiej – egoistycznie pozwalam sobie na luksus.
„Śpijcie spokojnie”, pisze jednak wydawca na odwrocie książki. I taki mam zamiar.
Starożytny Egipt to cywilizacja, która od zawsze owiana jest pewnego rodzaju tajemnicą. Budzi w nas ciekawość i zachwyt, sprawia, że stajemy na chwilę oczarowani piramidami, grobowcami, świątyniami. I niewątpliwie wszyscy choć raz w życiu zobaczyliśmy hieroglify i usłyszeliśmy o słynnym Kamieniu z Rosetty, którego odnalezienie przyczyniło się do odczytania tych tajemniczych znaków.
Przyznam się Wam, że sama do dziś pozostaję pod ogromnym urokiem tej cywilizacji – to ona spowodowała, że wybrałam studia archeologiczne. Dlatego w najbliższy weekend zamierzam powrócić do świata faraonów i piramid wraz z książką mojego wykładowcy z czasów studenckich – doktora Andrzeja Ćwieka.
Wydawnictwo Poznańskie złożyło niedawno na nasze ręce drugie wydanie jego książki „Hieroglify Egipskie. Mowa bogów”. Jest to absolutny must read każdego, kto interesuje się cywilizacją egipską i chciałby poznać bliżej te tajemnicze znaki, które podczas wycieczek możemy podziwiać na ścianach odwiedzanych przez nas budowli.
W książce znajdziemy krótkie wprowadzenie do kultury i historii starożytnego Egiptu, a następnie razem z autorem rozłożymy na czynniki pierwsze znaki, symbole, struktury zapisu, znaczenia. Poznamy zapisy wykorzystywane przy obrzędach, opisujące bogów i faraonów, a nawet dowiemy się, jak można było przy pomocy świętych znaków rzucić klątwę!
Autor zabierze nas także na czytelniczą wycieczkę po najważniejszych lokalizacjach starożytnego Egiptu. Gorąco Was zachęcam i już się nie mogę doczekać!
A jeśli kochacie starożytny Egipt, to koniecznie zajrzyjcie także na Ciekawostki Historyczne. Znajdziecie tam dużo niesamowitych informacji!
[kk]
komentarze [281]
Jestem już ładnie w połowie Duchy Kresów Wschodnich i zgodnie z porą roku zaczęłam Razem ze słonkiem. Przedwiośnie. Będę co 2 miesiące zaglądać do tych książeczek.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Londyn a po niej mam ochotę na Nieczułość. W ramach Klubu Czytania Synchroniczego czytany jest od piątku Kot niebieski , którą ja już czytałam, postanowiłam więc przeczytać w tym czasie debiut Autorki.
A jak Londyn Ci się spodobał, bo mam na niego ochotę...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJeszcze nie skończyłam, powiem więcej jak już będę "po". Póki co zasypia mnie okrutnie, czego skutkiem jest czytanie go cały tydzień 😕
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postSkończyłam Lato przed zmierzchem teraz czytam Królewska Talia i w ramach wyzwania Wiedźmie opowieści.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDokończę Srebrna droga i zabieram się za Moje życie pełne cudów. Prawdziwa historia kobiety, która dzięki muzyce przetrwała piekło trzech obozów 😀
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Jolanta, powiedz mi proszę jak odebrałaś Srebrną drogę ?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wczoraj w nocy skończyłam czeski kryminał Mizení- naprawdę niezły! Dokończyłam kolejny cykl pióra Joanny Jax, czyli Bliski koniec .
W ramach marcowego wyzwania przeczytałam Pokazucha. Na gruzińskich zasadach.
W stosiku, tym...
Ja czekam na Kocią szajkę i duchy w teatrze z niecierpliwością. Do mnie uśmiechnęło się szczęście w konkursie LC. Polubiłam tą kocią zgraję. Urzekł mnie też lokalny cieszyński klimat tej opowieści, było, nie było, dla dzieci, a z taką dorosłą nutą 😀
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Skończyłam Psikus. To druga książka tego autora, którą przeczytałam i która potwierdziła, że Starnone jest świetnym, precyzyjnym kronikarzem zwykłego życia i codziennych, kameralnych "dramatów".
Ponadto obejrzałam Przybysz - arcywyczyn w kategorii powieści graficznej. To, jak Shaun Tan opowiada swoimi...
@Allie
Mnie przekonałaś do „Przybysza” bez dwóch zdań. Już się za nim rozglądam. Piękne słowo: arcywyczyn. 😊👌🏻
Kradnę do swojego słowniczka wyrazów rzadkich i pięknych.
Znakomite książki (jak zwykle) wybrałaś do czytania i do oglądania -).
Swoją drogą bardzo ciekawe jest, jak płynne stają się granice między sztuką a literaturą (obrazy/słowa; oglądanie/czytanie). Myślę o tym, jak tu wejść w posiadanie książki Shauna Tana...