Czytamy w Święta

LubimyCzytać LubimyCzytać
23.12.2022

Czujecie już ten zapach serniczka i mandarynek? Tak, święta są tuż za rogiem! A to znaczy, że zgodnie z tradycją członkowie zespołów lubimyczytać.pl i ciekawostkihistoryczne.pl wybrali już świąteczne lektury. A tu różnorodność jak na wigilijnym stole – od kryminału przez literaturę piękną aż po esej. A z jakimi książkami nadchodzące Święta spędzą użytkownicy i użytkowniczki serwisu lubimyczytać.pl?

Czytamy w Święta

Jak Gwiazdka to „Gwiazda poranna”, ale bynajmniej nie oczekuję, że będzie to książka o śnieżnej, świątecznej atmosferze. Wręcz przeciwnie. Spodziewam się powieści zmuszającej do refleksji nad codziennością, płynącej powoli, opisującej dosadnie i uważnie rzeczywistość, może mocnej, momentami brutalnej… Czytałam „Moją walkę” – dwie pierwsze księgi, które bardzo mi odpowiadały, ale później poległam. Za dużo innych autorów, za mało czasu na powolne, analityczne czytanie, a tego powieści Knausgårda na pewno wymagają. I czytam opis fabuły: „Sierpniowa noc. Arne i Tove spędzają czas z dziećmi w domku letniskowym w południowej Norwegii. Pastorka Kathrine wraca z konferencji naukowej, zastanawiając się nad sensem swojego małżeństwa. Z oddziału psychiatrycznego, na którym pielęgniarka Turid odbywa nocną zmianę, ucieka pacjent. Niespodziewanie na niebie pojawia się wielka gwiazda, której obecności nikt nie jest w stanie wyjaśnić. A bohaterowie zaczynają mieć niepokojące przeczucia i dostrzegają coraz bardziej alarmujące znaki. Setki krabów ukazują się na drodze. Brutalne morderstwo członków deathmetalowego zespołu. Pogrzeb mężczyzny, którego widziano już po jego rzekomej śmierci”. Czy rzeczywistość w tej powieści przeplecie realizm magiczny? Opinie czytelników są różnorodne, ale oceny w przeważającej części wysokie: 7,3/10.

Święta i schyłek roku będą idealne na taką mistyczną powieść. Znajdę czas na oddech i spokojne oddanie się lekturze, bo za chwilę nastanie kolejny rok i mnóstwo nowych wyzwań – zarówno zawodowych, jak i czytelniczych. Mam nadzieję, że będzie to jedna z tych powieści, które ocenię wysoko, bo szkoda czasu na czytanie złych książek. Życzę Wam, Drodzy Czytelnicy i Użytkownicy lubimyczytać.pl, świątecznego czasu spędzonego w gronie najbliższych i mnóstwa książkowych prezentów!

W święta planuję dokończyć lekturę książki „Cztery tysiące tygodni” Oliviera Burkemana. Podchodziłam do niej długo jak do jeża, pachniała kolejnym pseudofilozoficznym poradnikiem próbującym wskazać mi jedyną słuszną drogę efektywnego „zarządzania” własnym życiem. Fakt, może i do tego aspiruje, ale robi to w inteligentnie intrygujący sposób, trudno nie ulec erudycyjnemu zacięciu autora, przynajmniej po pierwszym przeczytanym rozdziale.

„Przeciętne ludzkie życie jest absurdalnie, przerażająco, obraźliwie krótkie”. Już pierwsze zdanie wprowadziło mnie w daleki od komfortu nastrój, dalej było już tylko gorzej. „Jeśli założymy, że dożyjesz osiemdziesiątki, będziesz miał dla siebie około czterech tysięcy tygodni”.To prosty rachunek i choćbym się bardzo starała, trudno mi z tym faktem polemizować. Pytanie, czy lektura tej książki pomoże mi się z tymi, jakże niewygodnymi, konstatacjami uporać? Czy jak obiecuje autor, dostanę receptę na alternatywną ścieżkę życia, jaką jest pogodzenie się z własnymi ograniczeniami?

Święta to dla mnie zawsze głęboko refleksyjny czas. Czas, żeby się zatrzymać. Znaleźć też przestrzeń na to, żeby nie myśleć o niczym poza tym, że zaszywam się w ciepłym pokoju i przykryta kocem, z kubkiem ulubionej herbaty, oddaję się lekturze. Od czasu do czasu zerkam tylko na zapalone na choince lampki i zaciągam się mocno zapachem świerku. To stan idealny. Tym razem na tę grudniową okoliczność zarezerwowałam sobie spotkanie z „Ucieczką niedźwiedzicy” Joanny Bator. Pamiętam dobrze, jak oglądałam uroczystość wręczenia Literackiej Nagrody Nike 2013. Autorce przyznano wtedy nagrodę za książkę „Ciemno, prawie noc”, która chwilę później znalazła się na mojej półce. Czytałam ją z wielkim przejęciem, dotknęła mnie bardzo, chwyciła w środku tam, gdzie powinna dobra książka. Pomyślałam wtedy: piękno wewnętrzne pisarki współistnieje w idealnej harmonii z urodą tej kobiety. Potem widziałam ekranizację książki w reżyserii Borysa Lankosza z Magdaleną Cielecką w roli głównej. Film nieco mnie rozczarował, ale tak już czasem bywa, kiedy najpierw czyta się książkę i w głowie reżyseruje się własną wersję filmu na jej podstawie. Teraz z wielkim apetytem spoglądam na piękną, nieco oniryczną okładkę, która pomieściła 16 wielowątkowych opowiadań. Te – niczym puzzle – układają się w powieść. Przeczytałam już pierwsze z nich i zdecydowanie mam ochotę na więcej!

Wszyscy chyba czekamy na moment, w którym skończy się grudniowa bieganina związana ze świętami. Podejrzewam, że większość z nas tęskni za czasem tylko dla siebie. Pisząc te słowa, wyobrażam sobie taką sytuację. Wszystko mam gotowe na święta i nic już nie muszę. Nigdzie się nie spieszę. Oczami wyobraźni widzę, jak siadam w fotelu z ciepłą herbatą w dłoniach i czytam.

W zeszłym roku zachwyciła mnie twórczość Sigrid Nunez (pisałam nawet o tym w zeszłorocznym podsumowaniu cyklu). Pomyślałam, że w święta przeczytam jej kolejną, wydaną we wrześniu powieść pt. „Dla Rouenny”. Historia zaczyna się od pewnego listu, który otrzymuje narratorka od koleżanki z lat młodości. I od tego listu zacznę swój czas relaksu i odpoczynku.

Wszystkim użytkownikom LC życzę serdecznych spotkań z bliskimi i oczywiście czasu dla siebie!

Święta to jest u mnie okres, gdy skupiam się bardziej na – no nie ukrywajmy – rodzinie i jedzeniu. Cały rok czekam na barszcz mojej mamy, śledzie mojego taty i stół zastawiony jedzeniem. Pewnie w tle po raz milionowy będzie leciał Kevin i znowu, mimo że obiecam sobie, że nie będę siedzieć do późna, wyjedziemy od moich rodziców koło 2 w nocy. Ten rok zdecydowanie nie był dobry, dlatego myślami jestem już w salonie mojej mamy, który jak zawsze jest przyozdobiony, ciepły i świąteczny od jednego kąta pokoju do drugiego.

No ale wiadomo, że pomiędzy jednym kawałkiem sernika a pięćdziesiątą mandarynką znajdzie się czas na przeczytanie chociażby jednego rozdziału. No dobra, ale której książki. Przyznam się wam, że grudzień, to czytelniczo zawsze jest dla mnie kiepski miesiąc. Głową jestem już w kolejnym roku i myślę, która pozycja będzie tą pierwszą w 2023 roku, a ciałem – w świątecznym szaleństwie. Nie wiem, gdzie się podziała moja umiejętność organizacji i kreatywność prezentowa, chyba zgubiłam ją, gdy skończyłam dwadzieścia lat.

Wybór lektury trochę mi zajął, ale wydaje mi się, że wybrałam coś naprawdę wyjątkowego. Byliście kiedyś w Łotwie? Ja też nie. Ba, nawet nie myślałam o tym, żeby kiedykolwiek tam pojechać. Zdecydowanie nie jest to jeden z popularniejszych kierunków turystycznych. Dlatego gdy na moim biurku wylądowała „Chochma” łotewskiego autora Svensa Kuzminsa z wydawnictwa Marpress, długo się nie zastanawiałam. Jest to kraj, w którym nawet literacko nigdy nie byłam, więc Święta to będzie idealna okazja na krótką wycieczkę. Coś czuję, że ta książka trochę namiesza w moim osobistym podsumowaniu tego roku.

Właśnie się dowiedziałam, że spędzę święta w Beskidzie Niskim. Dokładnie taka informacja widnieje na okładce „Gniazda” Jędrzeja Pasierskiego: „Święta Bożego Narodzenia w Beskidzie Niskim”. No i proszę, jak idealnie się składa. Gdyby Kinga nie poleciła mi tej książki, skończyłoby się na świętowaniu w bezśnieżnym Poznaniu, pieczeniu ciasta, zamiataniu pod dywan i chowaniu trupów w szafie. A teraz nic z tego – komisarz Warwiłow każdego trupa wytaszczy, więc nie ma co się nawet starać, bardzo możliwe, że barszcz będzie niedogotowany, posprzątam tylko po jednej stronie mieszkania, bo zapomnę o drugiej. Krótko mówiąc – świętować to trzeba umieć. W dobrym klimacie, np. w klimacie pasierskim, bo ja akurat taki bardzo lubię, w pięknych przyrodniczych plenerach, i nic nie szkodzi, jeśli są tylko w książce (to się zresztą świetnie wpisuje w nurt minimalizmu, na pohybel konsumpcjonizmowi), oraz w atmosferze spokoju i zdrowego dystansu. I tego nam wszystkim życzę – dużo dystansu do samych siebie i wszystkich wokół, żebyśmy nie pozjadali się nawzajem w ramach kolacji wigilijnej.  

Wybór książki, którą będę czytać w świąteczne dni, to dla mnie co roku bardzo ważna decyzja. Na te kilka dni świat zwalnia, atmosfera nabiera magii i lubię wtedy dopasować lekturę do tego niezwykłego nastroju. Co ciekawe, często sięgam wtedy po zupełnie nietypowe dla mnie książki. Kiedy zobaczyłam na naszej stronie z nowościami „Północ w Everwood”, moją uwagę zwróciła cudna okładka. Później przeczytałam w opisie, że to czarująca zimowa baśń dla dorosłych, a autorka czerpała inspirację z należącego do klasyki literatury światowej „Dziadka do orzechów” E.T.A. Hoffmanna. Wtedy już wiedziałam, że to właśnie TA książka. Ta, z którą chcę spędzić świąteczne wieczory – przy kominku, pod ciepłym kocem, z kubkiem gorącej czekolady w ręce. 

Historia zaczyna się w 1906 roku w zimowy wieczór gdzieś w Nottingham. Marietta Stelle to młoda dziewczyna, która pragnie spełniać swoje marzenia o zostaniu słynną primabaleriną, ale jej rodzice chcą tylko, żeby wyszła za mąż. W wigilijną noc wydarzenia sprawią, że młoda baletnica przeniesie się do magicznej krainy skutej lodem, zwanej Everwood… Już nie mogę się doczekać wieczorów spędzonych z Mariettą.

Okres świąteczny to dla wielu osób czas refleksji i dzielenia się ciepłymi emocjami. Dla mnie jednak tych kilka wolnych dni to moment, w którym korzystam z tego, że świat jakby się zatrzymał, ludzie tracą pewną dawkę powagi i skupiają się na wspólnym spędzaniu czasu. Tymczasem ja, otoczona ciepłem jazzowych melodii i sernikiem (świątecznym zestawem obowiązkowym w moim domu), wymykam się ukradkiem z książką i w poczuciu bezpieczeństwa, jakie daje mi ta atmosfera, zabieram się za czytanie. W tym roku oszczędziłam sobie małego rytuału wyboru odpowiedniej lektury – wiem już, że święta spędzę z „Pożegnaniem z biblioteką”. Książka Alberto Manguela czeka na mnie od dłuższego czasu, w zasadzie kupiłam ją zaraz po jej ukazaniu się w księgarniach, a dodatkowe pozytywne opinie moich znajomych tylko mnie do niej zachęciły. Pewnie to głupie i naiwne, bo książkę dopiero zaczynam, ale od początku czułam, że znajdę w niej dużo zrozumienia. I mimo że na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie smutnej, mam przeczucie, że będzie wyjątkowo ciepłą i nostalgiczną lekturą.

Każdy z nas przechodzi raz na jakiś czas przez kryzys czytelniczy, chyba każdego z zagorzałych czytelników czasami dotyka zwątpienie w sens kolekcjonowania tych wszystkich opasłych tomów światowej literatury. Otaczanie się murem wielkich nazwisk, powieści i tekstów, z którymi łączy nas coś więcej niż tylko zwykły przedmiot, którym książka przecież jest, czasem wydaje się przytłaczające, jednak gdzieś tam, trochę mniej racjonalnie niż powinnam, wierzę, że te najbliższe nam książki są składową naszej tożsamości. Dlatego relacja ja–przedmiot w tym przypadku jest wyjątkowo zawiła. Kryzysy i momenty zwątpienia miewam, dlatego chyba właśnie „Pożegnanie z biblioteką” ciągle do mnie wraca. Może zupełnie bezzasadnie i przewrotnie, ale coś czuję, że może mnie ta pozycja z kryzysu wyciągnąć i być może po lub w trakcie lektury spojrzę na książki leżące na mojej półce i pomyślę sobie: „dobrze, że jesteście”.

Święta zamierzam spędzić z książką, do lektury której przymierzam się już od lat. Nie przesadzam. Dlaczego tak długo? O „Szczelinie” słowackiego autora, Jozefa Kariki, słyszałam wiele dobrego, ale autorzy tych pozytywnych recenzji nierzadko podkreślali, że to książka, którą jednocześnie strach czytać. Czy jest więc lepszy czas na to, by zasiąść do lektury przerażającej powieści niż ten, gdy wokół jasno (oczywiście chodzi o światła choinki i innych iluminacji, nie te egipskie ciemności o 15:30 za oknem), a w domu panuje ciepła, rodzinna atmosfera?

„Szczelina” zdobyła najważniejszą słowacką nagrodą literacką, Anasoft litera, w kategorii Nagroda czytelników. Akcja powieści rozgrywa się w zimowych okolicznościach – w paśmie górskim Trybecz w Słowacji. Dochodzi tam do tajemniczych zaginięć – niektórzy nie wracają stamtąd wcale, inni już nieżywi, a jeszcze kolejni – z ranami, wewnętrznymi i zewnętrznymi, niezdolni do życia.

Bohaterem „Szczeliny” jest natomiast Igor – mężczyzna niedawno skończył studia, ale swoją karierę zawodową zaczyna na budowie. To tam znajduje płyty gramofonowe sprzed kilkudziesięciu lat, na których słychać głos człowieka, który przez trzy miesiące błąkał się po Trybeczu. Chłopak postanawia wyruszyć w góry śladem zaginionych osób. Jeszcze więcej grozy dodaje „Szczelinie” fakt, że część z wydarzeń, zaginięć opisanych przez Karikę, wydarzyła się naprawdę. Czekają mnie więc święta pełne wciągającej i intrygującej lektury.

Ależ się naprzygotowywałem do tych świąt! O matko jedyna! Czytelniczo, ma się rozumieć, bo choinka nadal nieubrana. Odmierzałem czas, liczyłem dni, strony, książki, nie wiadomo co jeszcze. Wszystko, żeby między 24 a 26 grudnia rozłożyć się obok świecącego świątecznie drzewka z wyjątkowo piękną, obszerną historią, najlepiej zimową, bo śniegu, co już pewne, znów w święta nie będzie.

No i się przeliczyłem. Grudzień przyszedł do mnie z zimowym snem i klejącymi się oczami. W ostatnim tygodniu literatury wysokiej zwyczajnie nie dawałem rady czytać. Tu dwie strony, tam pół, coś tam jeszcze doczytywałem przed spaniem, ale wszystko opornie i byle jak. Poszedłem więc w czystą przyjemność i ostatnie trzy dni spędziłem z Agathą Christie. Wiem już zatem, że zamiast pięknej opowieści w święta czeka na mnie błoto Paryża, metafizyczna tęsknota, ból, rozpacz, brak woli, badanie zakamarków ludzkiej duszy i historia Poety zagubionego w wielkim mieście.

W święta przeczytam rozpoczęty niedawno „Paryski splin” Charles’a Baudelaire’a, pendant do „Kwiatów zła”, we wspaniałym przekładzie Ryszarda Engelkinga.

Nie znaczy to – rzecz jasna – że perspektywę świąt z Baudelaire’owskimi poematami prozą witam ze smutkiem. Przeciwnie – cieszę się ogromnie. Miało być pięknie. I będzie. Widać los, zamiast pięknej, kojącej historii, przygotował dla mnie niekończące się, skazane na porażkę zmagania Poety z Pięknem.

W grudniu zawsze czytałam lekkie powieści z zimą w tle: o bohaterach, których los nie rozpieszczał, ale w magicznym świątecznym czasie ich życie się zmienia. I to na dobre.

W tym roku zerwałam z tradycją i ambitnie postawiłam na noblistę. Chyba najbardziej zapomnianego, czyli… Isaaca Bashevisa Singera.

Choć może nie jest to aż takie zerwanie z tradycją czytania o zimowych cudach? W „Mocy światła. Ośmiu opowieściach chanukowych” autor proponuje czytelnikowi jedno krótkie opowiadanie na jeden chanukowy wieczór. Jedno opowiadanie, jeden kawałek serniczka, karpia czy pieroga. Żartowałam. Tych kawałków będzie pewnie znacznie więcej. Niestety. Objętość tych opowiadań będzie pomocna z jeszcze jednego powodu: licznych spotkań rodzinnych. Od stołu do stołu. W drodze.

Żydowska Chanuka często krzyżuje się z chrześcijańskim Bożym Narodzeniem (w tym roku 18–26 grudnia), więc jest to doskonały wybór na świąteczną lekturę.

Jeśli jednak jakimś świątecznym cudem znajdę wolną chwilę, sięgnę po Singerowe „Opowiadania dla dzieci”. W końcu Święta to czas, kiedy wszyscy stajemy się dziećmi.

Chag Chanuka Sameach! Wesołych Świąt!

Wydarzenia w Ukrainie zdominowały rok 2022 praktycznie na całym świecie, a z pewnością w naszej części Europy. Temat relacji pomiędzy Polakami a Ukraińcami nabrał nowego znaczenia i wzbudzał bardzo wiele emocji.

Po pierwszych miesiącach pomocy i „ustabilizowania się” sytuacji w Ukrainie wróciły kwestie, które od zawsze dzieliły nasze narody. Jak podkreśla Piotr Zychowicz w swojej najnowszej książce „Ukraińcy”, główne hasła w przestrzeni publicznej, którymi określamy nasze sąsiedzkie stosunki, to: ludobójstwo na Wołyniu, akcja „Wisła”, krwawa wojna o Lwów. Pogromy polskich dworów na Rusi, pakt Piłsudski – Petlura, Wielki Głód i Dywizja SS-Galizien. Fatalne błędy II RP i terroryzm OUN. UPA kontra AK.

Jako historyk z wykształcenia i pasji zdaję sobie sprawę, jak wiele pracy trzeba włożyć, aby w sposób rzetelny opisać historię naszych narodów. W przestrzeni publicznej i socialmediowej mamy zbyt dużo uproszczeń i emocjonalnych wpisów.

Idąc za słowami autora, że książka pokazuje relacje polsko-ukraińskie bez upiększania i brązu. Bez hurrapatriotycznej cenzury i politycznej poprawności. Z wielką chęcią przeczytam ją w okresie świątecznym, o ile gwiazdor dostał mój list.

A jeśli zainteresowała was ta pozycja, to na stronie Ciekawostki Historyczne znajdziecie fragment książki.

[kk]


komentarze [181]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Vittore 25.12.2022 23:56
Czytelniczka

A ja w Boże Narodzenie mam na koncie "Dziadka do orzechów" - Hoffmann :)
W Wigilię skończyłam "Oberżę na Pustkowiu" - du Maurier.
Obie książki gorąco polecam! 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kate 25.12.2022 19:36
Czytelniczka

Świąteczne morderstwo

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Świąteczne morderstwo
Anakonda 25.12.2022 19:20
Czytelniczka

Nie mogę się skupić na czytaniu przez grypsko ohydne, a planowalam:
  Pieśń bogini Kali
Razem z 
  Cmentarz w Pradze

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Pieśń bogini Kali  Cmentarz w Pradze
Milmag 26.12.2022 14:18
Czytelniczka

Szybkiego powrotu do zdrowia ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Dorcia 26.12.2022 14:35
Czytelniczka

Szybkiego powrotu do zdrowia i książek :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Kas74 25.12.2022 18:58
Czytelniczka

Pogoda dla bogaczy  w ramach synchronicznego czytania, jestem dopiero na 200 stronie, więc jeszcze dużo przede mną 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Pogoda dla bogaczy
Hanka 25.12.2022 12:43
Czytelnik

Lepienie pierogów i inne przygotowania do świąt umilił mi audiobook  Na północ. Jak pokochałem Arktykę teraz doczytuję ostatnie strony klimatycznej powieści  Na granicy mroku a później mam nadzieję przeczytać  Gniewa

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Na północ. Jak pokochałem Arktykę  Na granicy mroku  Gniewa
licaasz 25.12.2022 12:41
Czytelnik

Chołod
  Opowiadać dalej
  Czarodziej
  Uciekinier przecina swój ślad. Opowieść o dzieciństwie mordercy

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Chołod  Opowiadać dalej  Czarodziej  Uciekinier przecina swój ślad. Opowieść o dzieciństwie mordercy
kuba 25.12.2022 12:36
Czytelnik

Postaram się dokończyć    Migot. Z krańca Grenlandii i może zacznę   Lizbona. Królowa mórz.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Migot. Z krańca Grenlandii  Lizbona. Królowa mórz
Dawid 25.12.2022 02:54
Czytelnik

Skończyłem właśnie Mentalista. Gorąco polecam  Mentalista

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Mentalista
Kasia b 25.12.2022 00:56
Czytelniczka

Dałam się oczarować od pierwszej strony  Północ w Everwood.  Autorka wyczarowała baśniową krainę z cukru i lodu, zatopioną w onirycznym blasku i rządzoną prawami magii. Jedyna adaptacja "Dziadka do orzechów" godna pierwowzoru.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Północ w Everwood
Siuks 24.12.2022 22:42
Czytelniczka

Planuję skończyć  Szachownica i może zacznę  Z pierwszej piłki

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Szachownica  Z pierwszej piłki