Amerykański autor komiksów znany jako twórca serii „Thor”, „The Other Side”, „Scalped”, „Ghost Rider”, „Wolverine” i „PunisherMAX”. Kariera Aarona zaczęła się w 2001 roku, kiedy wygrał konkurs wyszukiwarki Marvel Comics. Opowieść, która została opublikowana w Wolverine # 175 (czerwiec 2002),dała mu możliwość tworzenia dalszych części serii.http://jasoneaaron.blogspot.com/
ALE TO JUŻ BYŁO…
Aaronowi chyba się stęskniło za „Avengers kontra X-Men”, które sam współtworzył (na szczęście nie przyłożył tam ręki na tyle, by zepsuć cały event),bo to co tu mamy to nic innego, jak jeszcze jedna taka sama opowieść, jak tamto wydarzenie. Z tym, że „AvX” nawet wtedy zbyt oryginalne nie było, a teraz to już w ogóle. Scenarzysta znów stara się zrobić to, jakby sama opowieść była eventem, konsekwentnie ciągnie to, do czego nas przyzwyczaił już w tej serii, ale jednocześnie brakuje tu całkowicie inwencji, a całość jest taka, jak widać po grafikach – złożona z wciąż tych samych, pełnych ognia scen, które mają za zadanie zamaskować braki fabularne, ale bardzo średnio im to wychodzi.
Phoenix znów powraca. Po raz kolejny. I znów, po raz kolejny, szuka nowego gospodarza. A chętnych do tej roli – znowu – nie brakuje. I, po raz kolejny, zaczyna się rywalizacja, a jednocześnie problem, bo Phoenix to zawsze kłopoty, śmierć i zniszczenie. A tu jeszcze Thora coś z tą mocą łączy i wszystko się komplikuje. Znów. Tak…
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2024/03/avengers-8-wejscie-feniksa-jason-aaron.html
Sama postać Robbiego właściwie staje się tu głównym bohaterem, spychając w cień tytułową drużynę, co wychodzi jej na dobre. Widzimy jak borykają się z dość nietypowym problemem i jak równomiernie zostają potraktowani przez demoniczne siły. Nasz piekielny przyjaciel z kolei zalicza własny superbohaterski wątek, który pięknie zmierza od punktu A do punktu B, rozwijając znaną już postać.
Podobnie z jeszcze bardziej ikoniczną dla Marvela postacią, a mianowicie Johnnym Blazem, czyli klasycznym Ghost Riderem. Ten, jako król piekła zdaje się być na skraju szaleństwa. Jednocześnie w głębi jego pokutnego spojrzenia wciąż tli się iskra ludzkich uczuć, które zdają się na kreślić jego drogę na mapie piekieł. Cieszy mnie, że mimo iż to on przybiera postać antagonisty w recenzowanym tomie, to nie staje się on kimś na kształt stereotypowych złoli, tylko kimś wielowymiarowym.
Więcej przeczytasz tutaj: https://popkulturowcy.pl/2022/12/07/avengers-tom-5-wyscig-upiornych-jezdzcow-recenzja/