Urodzona bogini. Część 1 Phyllis Christine Cast 6,6
ocenił(a) na 417 tyg. temu Największym plusem tej książki jest jej długość, ponieważ w końcu miałam wrażenie, że akcja nie ciągnie się jak gluty z nosa - co prawda to nie znaczy, że jest specjalnie ciekawa, ale hej, nie można mieć wszystkiego.
Przede wszystkim nie kupuję totalnie tego wymuszonego redemption arc dla Rhiannon tylko po to, a tak się przynajmniej wydaje, żeby to miało jakiś sens, że jej córka została dotknięta przez Boginię. To, jak ona po sobie w ostatnich chwilach ciśnie, że taka okropna była i w ogóle... No weź mnie nie rozśmieszaj. Albo to, że tak łatwo było przyjąć nowego Boga jako pierwszego, a potem to zostawić - super poważna ta wasza religia i przyrzeczenia... A o tym, że ona w ogóle osrała, bo nie ma lepszego słowa, Eponę totalnie, a potem była wielce oburzona i wściekła, że jak ona śmiała zmieć swoją Umiłowaną to już w ogóle mi bebechy ze śmiechu wykręcało, bo naprawdę, zrobiła autorka z tej bohaterki największą ścierę, a potem nie wiem, oczekiwała, że jak przyzna się do błędu i powie, że była złą dziewczynką to nagle stanie się lubiana i już, wystarczy, żeby odmienić jej los w oczach czytelników? (No i nie wiem też po jakiego grzyba ona w ogóle była trzymana "żywa" w tym drzewie, będąc w ciąży, zamiast uśmiercić razem z Clintem, ale cóż).
Shannon dalej nie lubię, choć przyznam bez bicia, że jak na tak niewielki fragment książki, gdzie była, naprawdę mnie nie wkurzała (aż tak),a nawet ledwo trzymałam łzy czytając o niej i o Myrnie. Autentycznie jedyne, co mnie powstrzymywało, to to, że wokół mnie siedzieli ludzie i nie chciałam szlochać nad papierem w ich obecności.
Choć przyznam bez bicia, że to, jak łatwo pogodziła się z tym, że spotka ją coś takiego, jako wybrankę Epony, że Bogini nic nie jest nawet w stanie z tym zrobić... No ja bym na pewno tego tak chłodno nie przyjęła.
Zaś jeśli o Morrigan chodzi, to jak na razie nie zapowiada się na ciekawą bohaterkę ani du du. Kolejny przykład postaci, która od początku budowana jest tak, żeby móc do niej przypisać każdy rodzaj zachowania, bo tak się łatwiej pisze. Jest nieśmiała? Tak, ale chodziła na zajęcia teatralne więc umie nie być. Jest miła i grzeczna? Tak, ale nie, kiedy słyszy szepty, które podpowiadają jej złe rzeczy, wtedy wybucha i jest wredna. I tak dalej, i tak dalej... Jest w niej również coś takiego zwyczajnie nudnego, przewidywalnego, bardzo ala taka postać, co może wszystko i ze wszystkim jakoś sobie poradzi, że nie jestem w stanie zainteresować się jej historią, choć bardzo bym chciała.
No ale jak sama ocena wskazuje, nie było tak źle jak mogłoby się wydawać po tym moim narzekaniu. Nadal jednak utrzymuję, że to, że nie czytało się tego wybitnie źle, nie świadczy o tym, że warto czytać tę serię.