Czytamy w weekend
Jak co tydzień obnażamy przed Wami naszą czytelniczą duszę i przyznajemy się co czytamy w weekend i dlaczego. Niezmiernie cieszy nas fakt, że tak chętnie dzielicie się też swoimi czytelniczymy wyborami! No to jak? Co czytamy w weekend?
Wegetariankę chcę przeczytać z trzech powodów.
Pierwszy związany jest z tym, że za tę powieść Han Kang, pochodząca z Korei Południowej autorka, otrzymała w tym roku Międzynarodowego Bookera, a jest to jedna z nielicznych nagród, którymi nadal sugeruję się przy wyborze lektury, ponieważ wyróżnione nią jak dotąd książki zawsze były na wysokim poziomie.
Drugi wynika z przyjętego najpierw bezwiednie, a później już z pełną świadomością kryterium książek czytanych w tym roku – staram się przeczytać jak najwięcej powieści napisanych przez kobiety.
A trzeci powód? Trzeci powód wiąże się z samą fabułą i tematyką powieści: ekofeminizm,granice własnej wolności i próby wyzwolenia się z tego, co nas ogranicza (własne myśli, otoczenie, społeczne pryncypia), badanie psychiki człowieka… w to mi graj. Jestem też ciekawa, czy moje kojarzenie tych tematów z twórczością Margaret Atwood to dobry trop – narzuca mi się zwłaszcza skojarzenie z Rokiem potopu i Opowieścią podręcznej tej autorki, a pamiętam, że ta druga powieść bardzo mi się podobała, gdy ją czytałam kilka lat temu. Jeśli chcecie być na bieżąco z tym, co czytam zapraszam na mój profil na LC.
W sierpniu byłam we Lwowie, na tej mitycznej, będącej w trakcie wojny Ukrainie. Rok temu jadąc do Rumunii, pomyliliśmy drogi i zamiast trafić na granicę węgierską, dojechaliśmy do granicy ukraińskiej. Stali tam uzbrojeni żołnierze, wtedy w dość irracjonalny sposób przestraszyłam się, a przecież w wygodnym samochodzie nic mi nie groziło. Jakiś czas po tym, kolega opowiadał mi o Lwowie, mówił, że to piękne miasto, blisko Polski, jest tanio, a do tego smacznie można tam zjeść. „A czuć tam wojnę?” - zapytałam. „Co ty, w ogóle” - powiedział i dziwnie na mnie spojrzał.
Kiedy zaczęliśmy planować wyjazd wakacyjny przypomniałam sobie o tamtej rozmowie. I tak 14 sierpnia 5-osobową ekipą znaleźliśmy się w Medyce. Kawałek za granicą, gdzie kończył się ciąg sklepów z ukraińskimi rozmaitościami, znajdował się przystanek, na którym wsiedliśmy w marszrutkę. Ludzi w środku było mnóstwo. Ci którzy zdążyli znaleźć miejsce - siedzieli, inni stali ze swoimi wielkimi torbami i pakunkami. Żar lał się z nieba, więc temperatura w środku była bardzo wysoka. Potem się dowiedziałam, że okna z uwagi na przewianie i wyimaginowane choroby zawsze są zamknięte, a ukraińskie disco prawie zawsze sączy się z radia. Wyjrzałam przez okno, mijane wioski były podupadłe, widziałam sporo pomników bohaterów narodowych, cerkwi, ale i dużo zieleni, jak w piosence o zielonej Ukrainie. Naszym pojazdem trochę trzęsło, drogi nie są idealne, ale wytrzymaliśmy te prawie 3 godziny podróży.
Lwów mnie urzekł. Te piękne stare kamienice, place, mili, pomocni ludzie. Wojny, ani śladu. Chociaż trwa, dalej, na wschodzie Ukrainy. Lęku pozbyłam się szybko. Jeden dzień na Lwów to stanowczo za mało, dlatego w ten weekend biorę się za Tatuaż z tryzubem Ziemowita Szczerka. Czytałam już Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajną historię Słowian, więc wiem czego mogę się spodziewać po tym autorze.
„Tatuaż z tryzubem” to reportaż z podróży. Szczerek znów przemierza Ukrainę, rozmawia z ludźmi, nie komentuje, raczej relacjonuje. Teraz, kiedy już jechałam ukraińską drogą, nie przerażają mnie, a wręcz zachęcają słowa rozpoczynające książkę: Wieczór był piękny, a droga – masakra. Oznakowanie dróg – też. Zatem chętnie zanurzę się ponownie, w tym nie tylko geograficznie bliskim mi świecie.
Podobnie jak w zeszłym tygodniu, w najbliższy weekend będę czytał powieść poruszającą bolesny, ale w dużej mierze przemilczany temat. W kwietniu 1915 roku, mocą rozporządzenia tureckiego rządu rozpoczęło się Mec Jeghern, czyli „wielkie nieszczęście”. Tak nazwano ludobójstwo ludności ormiańskiej w Imperium Osmańskim. Szacuje się, że w jego wyniku zginęło 1,5 mln ludzi. Ich historię przypomina Varujan Vosganian w swojej Księdze szeptów. Ten rumuński polityk i ekonomista ormiańskiego pochodzenia stworzył poetycką opowieść o śmierci i życiu, którego miało nie być. Ale przede wszystkim o pamięci. Bardzo to do mnie przemawia. Ponadto, książka ta była nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii 'powieść historyczna'. W tym roku walczy także o Nagrodę Literacką Europy Środkowej „Angelus”. Jej egzemplarz od pewnego czasu czekał cierpliwie na swoją kolej. Lekturę zacznę dziś wieczorem. Opinie o przeczytanych przeze mnie książkach znajdziecie na moim profilu na LC.
A Wy, co czytacie w weekend?
komentarze [103]
Właśnie skończyłam Niebezpieczne kłamstwaa jutro zabieram się za Zanim się pojawiłeś lub jeśli uda mi się dorwać w bibliotece to Dziedzictwo :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWłaśnie czytam ostatni rozdział W pierścieniu ogniai na pewno wezmę się do razu za Kosogłos
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mam nadzieję skończyć Kobiety z ulicy Grodzkiej. Wiktoria
i zatracić się w Sweetland
Miłego weekendu :)
Patrząc na tytuł chyba najlepszym wyborem będzie A miało być tak spokojnie A miało być tak spokojnie
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postMam nadzieję skończyć ebookNiebezpieczne złudzenie parę rozdziałów zostało, ale ciężko ją mi skończyć ;p Oraz przynajmniej połowę ebooka przeczytać W grobie
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa właśnie skończyłam Nieważcy Genialna książka- nie łatwa, ale warto przeczytać. Tj pisze autorka - powieść pisana horyzontalnie, czytana wertykalnie. Coś nowego na mojej liście ulubionych książek :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Nadal Bezsenność - im bliżej końca tym fabuła zaczyna być dla mnie co raz ciekawsza
zaczęłam - Księżyce Jowisza
Księżyce- dla mnie najlepsza Munro, a mam za sobą ich 6.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
W ten weekend skończę Mała matura i chętnie tym razem rozluźnię się przy Sklepik z Niespodzianką. Lidka
:)