-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
-
ArtykułyNowe „444” Macieja Siembiedy – przeczytaj zupełnie inny początek książki!LubimyCzytać2
-
Artykuły„Wisława Szymborska jest najczęściej czytaną poetką w naszym kraju”. Nie chodzi o PolskęAnna Sierant10
-
Artykuły„Ślady nocy”: sztuka przetrwania wg najmłodszej autorki nominowanej do Nagrody BookeraSonia Miniewicz4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-02-29
2011-07-16
2012-07-28
2011-01-01
2011-10-29
2010-01-01
"Cat Crawfield musi się teraz zmierzyć z jeszcze większymi trudnościami... ale kto jak nie ona temu podoła!"
"Jedną nogą w grobie" to już druga część cyklu "Nocna łowczyni" Jeaniene Frost. Cztery pierwsze części serii (z planowanych dziewięciu) miałam okazję przeczytać już dobre półtora roku - rok temu w nieoficjalnym tłumaczeniu, o czym wspominałam w recenzji pierwszej części, jednak dopiero teraz, gdy mogę tą książkę dotknąć i przytulić, lektura, jak i przygody bohaterów stają się dla mnie bardziej... realne. Wcześniej darzyłam tą książkę uwielbieniem pod niebo. Teraz po prostu nie jestem w stanie tego opisać, tak ta seria idealnie trafia w moje gusta.
Mijają cztery lata. Podczas nich, Ruda Kostucha pracuje dla oddziału FBI zajmującego się konkretnie zabijaniem wampirów i nim przewodzi. Mimo, że poznaje wielu wspaniałych facetów, to każdy okazuje się być bardziej jak brat, nie chłopak. Nikt bowiem nie może być jej ukochanym, którego mimo woli porzuciła, ani nawet minimalnie do niego podobny… Teraz, cztery lata później, ślub przyjaciółki doprowadza do ponownego spotkania z byłym (czy na pewno?) ukochanym. Okazuje się także, że teraz mnóstwo ludzi (chociaż nie koniecznie z pulsem) poluje na Cat i są w stanie dać za jej głowę ogromne sumy… Co do tego wszystkiego będzie miał stworzyciel Bonesa, Ian? Kim okaże się Don, szef dziewczyny, oraz czy uczucie Tate’a – jej wspólnika zostanie odwzajemnione, czy może to powiedzenie „Stara miłość nie rdzewieje” jest w tym momencie najbardziej trafne? Czy Cat uda się odnaleźć ojca i dokonać zemsty?
Narracja, tak jak oczywiście w pierwszej części, prowadzona jest przez główną bohaterkę, czego nie da się nie uwielbiać, bo sposób w jaki Cat wszystko przedstawia, wywołuje u nas szeroki uśmiech, a wszystkie te poplątane i szalone sytuacje oraz emocje nie sprawiają, że w książce jest mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, jedynie czyta się ją bardzo przyjemnie. Chociaż, nie powiem, chętnie przeczytałabym parę rozdziałów z perspektywy Bonesa… Ciekawa jestem co temu facetowi siedzi w głowie, chociaż po samych dialogach chyba możemy to ustalić :D
Bardzo często w wielotomowych powieściach, mamy do czynienia z przykrym zjawiskiem, którego efektem jest to, że jeżeli pierwsza część jest naładowana akcją to druga już zdecydowanie mniej, jednak w tym przypadku, mimo że rzeczywiście, akcja była, jednak nie tak bardzo rozbudowana, nie odnosimy na początku takiego wrażenia, poza tym w zamian mamy mnóstwo Bonesa, więc czy ktoś narzeka? Coś nic nie widzę. I zdecydowanie nie należy się martwić zastopowaniem akcji na przyszłość, jeżeli są osoby które takowe obawy mają. W trzeciej części będzie się działo.
Bohaterowie. Jakże mocno ja ich kocham! Cat, Catherine, Kitten (chociaż tak może mówić tylko Bones!), główna bohaterka to, jakby to najlepiej określić… Po prostu ostra, spontaniczna, pyskata dziewczyna nie bojąca się ryzyka. Wielu autorów w swoich książkach, z którymi miałam okazję się zapoznać, starało się główną postać wykreować na właśnie taki charakterek, jednak jeśli chodzi o bohaterów… Frost jest mistrzynią. Bones… Po prostu nie było sytuacji z dialogiem z jego udziałem w której się nie uśmiechnęłam do kartek! On po porstu… ma w sobie takie coś co powoduje, że nie dość, że łatwo go sobie wyobrazić, co aż boli, bo w końcu nie mamy go naprawdę, to jego zachowanie jest po prostu… takie jakie najbardziej lubię u książkowych bohaterów. Bones i Kitten to para idealna. W drugiej części mamy także styczność z nowymi postaciami, mianowicie ludźmi pracującymi z bohaterką. Tate, pałający do niej niespełnionym uczuciem, Don, szef, chociaż kto wie… Może ktoś więcej? A także Juan – ulubiona po głównych bohaterach postać. Mężczyzna, który dla Cat jest jak brat a w swoich wypowiedziach, nic tylko wtrąca hiszpańskie zwroty i aluzje seksualne. Równać się z nim może jedynie Justina, matka Cat dosłownie nienawidząca Bonesa, jednak mogło jej być trochę więcej. W każdym bądź razie powtórzę się. W kreowaniu bohaterów, którzy nadają książce ten jedyny i niepowtarzalny nastrój, oraz sprawiają, że po prostu chcemy czytać i się śmiać, Frost jest mistrzynią.
Co do oprawy graficznej to jak już wspominałam w recenzji poprzedniej części (>>TU
"Cat Crawfield musi się teraz zmierzyć z jeszcze większymi trudnościami... ale kto jak nie ona temu podoła!"
"Jedną nogą w grobie" to już druga część cyklu "Nocna łowczyni" Jeaniene Frost. Cztery pierwsze części serii (z planowanych dziewięciu) miałam okazję przeczytać już dobre półtora roku - rok temu w nieoficjalnym tłumaczeniu, o czym wspominałam w recenzji...
2019-04-08
Czytając wcześniej opis tej książki, nie spodziewałam się, że po skończonym czytaniu będę... zaskoczona. Historia Daniela i Ashlyn jest po prostu inna. Nie jest cukierkowo. Każde wydarzenie, każda myśl nacechowana jest ogromną dawką bólu, miłości i jeszcze raz bólu, wynikającego z różnych rzeczy. Postaci są bardzo dobrze zbudowane, włączając drugoplanowe.
Autorka ma bardzo ciekawy styl, dość niepodobny do tego co do tej pory czytałam - jest surowy, bezwzględny a jednocześnie czuły, delikatny, poetycki. Nie wiem jak dokładnie o opisać, trzeba po prostu samemu przeczytać, ja od siebie mogę tylko powiedzieć, że jestem zachęcona do sięgnięcia po inne książki tej autorki.
Bardzo polecam "Kochając pana Danielsa". Czyta się jednym tchem, jestem pewna, że ta historia na długo zostanie w mojej głowie.
Czytając wcześniej opis tej książki, nie spodziewałam się, że po skończonym czytaniu będę... zaskoczona. Historia Daniela i Ashlyn jest po prostu inna. Nie jest cukierkowo. Każde wydarzenie, każda myśl nacechowana jest ogromną dawką bólu, miłości i jeszcze raz bólu, wynikającego z różnych rzeczy. Postaci są bardzo dobrze zbudowane, włączając drugoplanowe.
Autorka ma...
2011-02-06
książkę pochłonęłam w jeden dzień :D
O wiele ciekawsza, i bardziej wciągająca niż pierwsza część, a jeżeli miałabym porównywać to w skrócie plusy i minusy drugiej części przygód Kate Daniels :D
+ Rozbrajające dialogi, oczywiście głównie Kate/Curran
+ Ta sytuacja z Grzebykiem. Przynajmniej nie będzie z nią, bo ona jest przeznaczona władcy Bestii :D
+ Wątek z Julie, wprowadzenie do fabuły dziecka chociaż nie tak młodego, to dość naiwnego ;)
+ Koniec
- ZA MAŁO CURRANA !!
Tak bynajmniej ja uważam :D
Ksiązka w skali od 1 do 10 oczywiście 10 :D
książkę pochłonęłam w jeden dzień :D
O wiele ciekawsza, i bardziej wciągająca niż pierwsza część, a jeżeli miałabym porównywać to w skrócie plusy i minusy drugiej części przygód Kate Daniels :D
+ Rozbrajające dialogi, oczywiście głównie Kate/Curran
+ Ta sytuacja z Grzebykiem. Przynajmniej nie będzie z nią, bo ona jest przeznaczona władcy Bestii :D
+ Wątek z Julie,...
"Wiek rozumu odejdzie w przeszłość, nadejdzie czas magii, szaleństwa i płomiennych wzruszeń"
Pierwsza część "Obsydianowego serca" autorstwa Ju Honish wywarła na mnie ogromne wrażenie, a na dodatek końcówka była jedną z tych zagadkowych i jeszcze bardziej podsyciła mój apetyt na drugą część. A, na moje szczęście, Mikołaj pamiętał co Paulinka lubi i, mimo, że późno, mogłam się za ową książkę zabrać. Czy utrzymała poziom części pierwszej i wyjaśniła wszystkie zagadki?
Rękopis dalej jest w rękach nie tego co trzeba. Czym to grozi? Czym czego nikt nie chce, zamienieniem świata w obsydianową pustynię, czyli w miejsce nie zdatne do życia. Aby zapobiec najgorszemu, do walki stanąć muszą nasi dzielni żołnierze - Delacroix, Asko von Orven a także Udolf von Gorenczy, ale także mistrzowie magii. Corrisandre również okazuje się pomocą niezbędną, a fakt, że często przebywa w towarzystwie wymienionych mężczyzn, stwarza okoliczności, w których romans jest wskazany, lecz, czy miłość von Orvena do panienki Jarrencourt okaże się na tyle mocna, aby pokonać jego niechęć do krwi Si, która w niewielkiej mierze płynie w krwi dziewczęcia? Jak ułoży się śpiewaczce operowej, oraz byłej kobiety Delacroix - Cerise Denglot z kimś, komu daleko do człowieka? Co z madame Parslow? Powalczy czy ulegnie? Przetrwa czy zginie w tej wojnie? Czy w ogóle jest opcja aby odbyła się ona bez poniesienia strat? No i jakie nazwisko na końcu będzie miała Miss Corrisande?
"Obsydianowe serce" w oryginale jest wydane w jednym tomie, i jestem niesamowicie uradowana, że u nas wydane jest to w dwóch częściach. Po pierwsze - gdy się chce książkę gdzieś wziąć, nie trzeba taszczyć grubego tomiska, po drugie, bardzo ładnie obie części wyglądają na półce, a po trzecie, mimo, że odnosi się wrażenie, że mimo wszystko, te książki wydane w jednym tomie byłyby tańsze, to wcale tak nie jest. Cała książka kosztuje aż 17 euro, co daje nam w sumie cenę bardzo podobną do naszej, bo u nas obie części będą kosztowały 76 zł, dlatego, jeśli o mnie chodzi to uważam, ze wydawnictwo poczyniło bardzo mądry krok.
Narracja "Obsydianowego" jest, naturalnie, taka sama jak w części pierwszej - mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, który zabiera nas w kilka podróży po świecie różnych bohaterów. Na początku, standardowo, irytowało mnie to, bo chciałam czytać tylko o tych bohaterach którzy interesowali mnie najbarzdiej, czyli Cerise, Delacroix oraz Corrisande, jednak przywykłam już potem do tego, że mamy tu poglądy na obecną sytuacji z perspektywy bardzo wielu bohaterów, tak jak i w pierwszej części.
W poprzednim tomie, mimo, że miał on niepowtarzalny klimat, dało się znaleźć naprawdę sporo nużących momentów, które były zbyteczne, jednak w kontynuacji już akcja jest tak napięta, tak wszystkiego oczekujemy, że nie mamy czasu się nudzić, tak wiec pod tym względem druga część wypadła naprawdę o wiele lepiej od pierwszej.
Co do konkretnie bohaterów, to moje poglądy nieco sie zmieniły. Bardzo zainteresowała mnie postać panny Denglot, która w pierwszej części była niesamowicie irytująca, za to z Mrs. Parslow było cąłkwoieice na odwrót. W pierwszej części byłą znośna ale teraz... Denerowowała mnie, naprawdę denerwowała. Także podobał mi się wątek poboczny, który stworzył z kochanka Cerise - Grafa Aparda przyjaciela Corrisande. Co do samej panienki Jarrencourt to jestem mimo wszystko pełna podziwu dla jej osoby. Jak na rozpieszczone dziewczę z tamtych czasów naprawdę dobrze dawała sobie ze wszystkim radę. Co do podporuczników, to mieliśmy w tej części okropnie mało informacji o von Gorenczym, za to Asko... O nim było więcej niż w pierwszej części, jednak mimo, że mnie rytował, to ciekawa była jego "miłość" do Corrisande, która, wiedziałam, ze szybko się skończy, jednak zawsze coś. Moim numerem jeden wśród bohaterów stworzonych przez panią Honish jest oczywiście Delacroix. Jego uczuciowość w jednych sytuacjach, a chłód w innych przemawiały do mnie i sprawiały, że był rewelacyjny. No i w końcu dowiedzieliśmy się jak naprawdę się nazywa!
Co do oprawy graficznej, to mam o niej w sumie takie same zdanie jak było w przypadku części pierwszej, czyli oryginalna to jedno wielkie "nie wiadomo co" a nasza jest rewelacyjna. Ujęcie dziewczyny podobało mi się bardziej w pierwszej części, co prawda, jednak i tu jest korzystne. Oprawa graficzna w środku - najlepsza z jaką się kiedykolwiek spotkałam. Po porostu nic tylko kłaniać się nisko grafikom.
Podsumowując, do kogoś kto nie czytał pierwszej części "Obsydianowego serca", czytanie drugiej nie będzie żadną przyjemnością, bo są one ze sobą bardzo ściśle powiązane, jednak nie wątpię, a raczej nawet gwarantuję, że osobie, która już z powieścią Ju Honish miała styczność, druga część także się spodoba, więc nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecać, a ocena na jaką zasługuje ta powieść to 9,5/10. Nie jestem w stanie dać mnie, za bardzo mnie ta książka urzekła :) Polecam!
Oryginalny tytuł: Das Obsidianherz
Nr. tomu w serii: II
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 28.10.2011r.
Ilość stron: 400
Cena det.: 37,80
"Wiek rozumu odejdzie w przeszłość, nadejdzie czas magii, szaleństwa i płomiennych wzruszeń"
Pierwsza część "Obsydianowego serca" autorstwa Ju Honish wywarła na mnie ogromne wrażenie, a na dodatek końcówka była jedną z tych zagadkowych i jeszcze bardziej podsyciła mój apetyt na drugą część. A, na moje szczęście, Mikołaj pamiętał co Paulinka lubi i, mimo, że późno,...
2011-09-17
2011-03-12
"Jesteśmy sobie przyrzeczeni od dnia narodzin"
"Przyrzeczeni" to książka na którą nigdy nie zdecydowałabym się, gdybym nie miała okazji nabyć jej w promocji. Opis był średnio zachęcający i nie za bardzo oryginalny, ale zaryzykowałam i to głównie dlatego, że chciałam coś grubego, a ta książka trochę stron ma. Nie postawiłam Jessice i Lucjuszowi poprzeczki wysoko, bo nie lubię zawodów, a nie byłam pewna, czy jeżeli wymagania postawię wyżej, podołają. Teraz mogę tylko dziękować Bogu za to, że zdecydowałam się zamówić Przyrzeczonych i powiedzieć, że gdybym poprzeczkę postawiła o wiele, wiele wyżej, pokonanie jej byłoby dla książki pryszczem. Zdecydowanie w tym wypadku nie możemy mówić o zawodzie.
Jessica jest przeciętną nastolatką mieszkającą na typowej farmie i uwielbiającą konie. Co rano jeździ do szkoły normalnym autobusem do zwyczajnego liceum jakich na świecie mnóstwo. Jednak pewnego razu jej rutynowe życie coś ... a raczej ktoś zaburza. Od tej pory wszystko miało się zmienić. Bo Lucjusz Vladescu, niby zwykły uczeń z wymiany międzynarodowej, tak naprawdę jest wampirem, który stawia sobie na cel przekonać Jess do tego, że jest ona rumuńską księżniczką... wampirów, jakżeby inaczej! Dziewczyna go po prostu olewa, gdyż wierzy tylko w fakty potwierdzone naukowo, a to księcia jeszcze bardziej wkurza. Tak. Lucjusz Vladescu jest księciem, który chce przekonać Jessikę, że jest jego księżniczką. Jego narzeczoną. Że są sobie przyrzeczeni od dnia narodzin. Jessica mimo wszystkiego dalej nie wierzy chłopakowi i traktuje tego wyniosłego i pedanckiego księcia jak zwykłego, "wieśniackiego" chłopaka. Łatwo się domyślić, że księciu zdecydowanie to nie pasuje.
Dziewczyna, stosując metodę ignorancji, przy okazji na bal szkolny umawia się z Jakiem, mieszkającym po sąsiedzku, a Lucjusz nie jest Jess dłużny - zaczyna spotykać się z wrogiem Jessici na zawodach konnych oraz królową szkoły, Faith Crosse. Lucjusz mieszka nad garażem w domu Jess, co zdecydowanie sprzyja kłótniom. Dziewczyna dalej skutecznie upiera się przy swoim. Wampiry. Nie. Istnieją. Nawet kły Lucjusza, które, jak sądzi, są plastikowe nie są w stanie zmienić jej decyzji. Jej wątpliwości powoli się rozwiewają dopiero w chwili gdy zaczyna czytać książkę. Prezent od Lucjusza - "Przewodnik dla nastoletnich wampirów po miłości, zdrowiu i emocjach" i spostrzega, że sama ma więcej niż powinna z objawów, jak ból siekaczy. Czy rumuński książę jednak mówił prawdę? Czy zdoła przekonać do siebie Jessicę? Czy dziewczyna będzie w stanie obdarzyć go uczuciem?
W tej książce nie było jednej głównej bohaterki. Były dwie. Jessica Packwood, która chciała udać się na szkolny bal z wymarzonym chłopakiem, kiedy to Anastazja Dragomir usilnie walczyła o to, co dla niej najważniejsze. A dla Anastazji (swoją drogą uważam, ze imię jest piękne!) najważniejsze było to, co dla mnie, więc automatycznie stawała się "lepsza". Odrzucająca wszystko, co życie jej zaoferowało Jessca była bardzo dobrą bohaterką i narratorką, jednak ten jej ciągły opór, że wampirów nie ma, że nie da się wytłumaczyć ich istnienia niemożliwie mnie irytował. Dziewczyna miała dowody jak na dłoni a nawet się nimi nie przejmowała!
Mimo tego, że tak narzekam tak naprawdę bohaterzy byli jedną z bardzo wielu mocnych stron tej powieści. Rodzice byli tu wysunięci na jeden z pierwszych planów, co nawet mi się podobało, bo sami w sobie byli bardzo fajni, Jessica, czy też jak kto (ja) woli, Anastazja także była świetną bohaterką. Ale potencjał "Przyrzeczonych" tkwi w Lucjuszu. Gdyby go nie było, tak naprawdę książki nie czytałoby się, phi, połykałoby się z takim uśmiechem na twarzy! To dzięki temu charakterkowi powieść nie była zwyczajną kolejną książeczką o wampirach, a geniuszem zapisanym w 400-stu stronach! Po poznaniu Lucjusza i skończeniu książki pozostaje nam tylko jedno - płakać nad tym, ze takich Lucjuszów nie ma na świecie. Chociaż... może są ale nie jestem w stanie ich do siebie przyciągnąć ;) Lucjusze, chodźcie do mnie!
Co oprócz Lucka wpływało na to, że Przyrzeczeni ni byli kolejną wampirzą opowiastką jakich na rynku ostatnimi czasy wiele? To, że wampiry w tej książce były jakby... zaprzeczeniem wszystkich tych wymyślonych przez innych pisarzy. Cierpiały, krwawiły, odnosiły rany i musiały się leczyć. Także kwestia z piciem krwi była tu inna. Zawsze spotykałam się z kwestią "im świeższa i cieplejsza, najlepiej prosto z ciała, tym lepsza". Jednakże Lucjusz i jego pobratymcy delektowali się nie świeżą i ciepłą krwią, a taką, która z ciała wypłynęła bardzo dawno. Stosują przy krwi taką zasadę jaka jest przy winie. Im starsze tym lepsze. Czyż nie można ich nazwać cywilizowanymi wampirami?
Co do oprawy graficznej to uważam, ze okładka jest... po prostu cudna, nic dodać nic ująć ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że dziewczyna na okładce tańcząca z wampirem to dziecko. Cały czas widziałam tam ok. 11-letnią dziewczynkę, a zorientowałam się, że jest to nastolatka po tym gdzie sięgała swojemu partnerowi.
Mogłabym jeszcze dodać, że "Przyrzeczeni" to taka książka, przy której chętnie posłuchałabym playlisty jaką stworzyłaby Beth Fantaskey. Jest to książka... nastrojowa. W pewnych momentach są uniesienia i uczucia, w pewnych oziębłość a w jeszcze innych humor czy miłość rodziców do dziecka. W tej książce znajdziemy po prostu wszystko.
Podsumowując, "Przyrzeczeni" to jakby... obietnica na to, że na naszym rynku wydawniczym pojawi się jeszcze jakaś książka o wampirach z którą naprawdę warto się zaznajomić. Mimo, że może się wydawać swego rodzaju komedią jest w niej wiele uczuć które często dotyczą i takich zwykłych śmiertelników jak my. No... może nie jesteśmy wampirzymi księżniczkami ale zwykłymi dziewczynami owszem. Książkę czytałam niestety dość dawno i nie pamiętam jej na tyle dobrze jak bym chciała, więc w najbliższym czasie postaram się ją sobie odświeżyć. Jednak pamiętam, że Lucjusz to zdecydowanie trzeci kandydat na mojej liście mężów w snach, chociaż jeśli w drugiej części też będzie tak czarujący to zawsze może awansować :D Książkę czytałam z wielkim uśmiechem na ustach i polecam ja osobom które lubią czytać książki jednocześnie ciesząc się do kartek. Ocenka 10/10 bezapelacyjnie.
Oryginalny tytuł (różniący się od naszego... wszystkim): Jessica's Guide to Dating on the Dark Side
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Rok wydania: 2011
Liczba tron: 408
Cena det.: 34.90
Z przykrością stwierdzam, że następna część: Jessica Rules the Dark Side pojawi się w Polsce dopiero w przyszłym roku ;(
"Jesteśmy sobie przyrzeczeni od dnia narodzin"
"Przyrzeczeni" to książka na którą nigdy nie zdecydowałabym się, gdybym nie miała okazji nabyć jej w promocji. Opis był średnio zachęcający i nie za bardzo oryginalny, ale zaryzykowałam i to głównie dlatego, że chciałam coś grubego, a ta książka trochę stron ma. Nie postawiłam Jessice i Lucjuszowi poprzeczki wysoko, bo nie...
„JEJ ŁZY SĄ ŁZAMI CIERPIENIA, ALE TAKŻE NADZIEI…”
„Stanta Olivia”, książka autorstwa Jacqueline Carey, autorki bestsellerowej serii „Kuszel” to pierwsza książka wydana przez filię Wydawnictwa Jaguar – Piąty Peron, i muszę powiedzieć, że PP wybrało sobie rewelacyjną książkę na start. Wzięłam ją do recenzji głównie skuszona okładką prawdę powiedziawszy, bo opis nie każe nam myśleć, że mamy do czynienia z czymś nie wiadomo jak oryginalnym... Nic bardziej mylnego.
Carmen Garron była kobietą pożądana przez mężczyzn, jednak musiała przeboleć dwójkę aby znaleźć w końcu takiego, który zawładnąłby jej sercem. Mały Tommy jednak nie miał okazji nacieszyć się ojcem. Gdy chłopiec już trochę żyje na tym świecie, niespodziewanie w życiu Carmen zjawia się Martin – ciemnoskóry mężczyzna, który wydaje się być dla niej przeznaczony. Jednak nie przypomina on w niczym innych ludzi, z którymi do tej pory kobieta miała do czynienia. Martin, bowiem ma zmodyfikowane genetycznie DNA, co czyni z niego istotę, której nie jest dane osiedlić się na stałe w świecie ludzi głównie z tego powodu, że nie czuje strachu. Jego gatunkowi nie pozwolono mieć potomstwa. Jednakże, nie wiadomo jakim sposobem, Carmen po jakimś czasie dowiaduje się, że jest w ciąży. Sielanka jednak nie trwa długo. Danny Garza, którego Carmen w przeszłości odrzuciła, jest gotów wydać Martina, czym niewątpliwie skazałby go na śmierć. Kobieta, chcąc ratować ukochanego każe mu wyjechać. Takim oto sposobem Martin-bez-nazwiska znika z życia Carmen Garron zostawiając ją w zaawansowanej ciąży z dzieckiem które będzie nie wiadomo czym.
Nadchodzi dzień Świętej Oliwii. Tenże dzień wybiera sobie mała Loup na wyjście z łona matki. Czym będzie dziewczynka? Jak poradzi sobie w świecie, skoro nie zna uczucia strachu i nie będzie wychowywana przez sobie podobnych? Jednak brat Tommy, którego fascynacja boksem staje się celem życiowym, pomaga Loup i dziewczynka wyrasta na wartościową nastolatkę, która będzie zmuszona zamieszkiwać kościelny „sierociniec”, jednak ludzie z jakimi będzie tam miała do czynienia, okażą się wartościowymi i niezastąpionymi przyjaciółmi, którzy zaakceptują ja taką jaka jest. Loup zdaje sobie sprawę z tego, że może być złapana, jednak chęć zemsty mobilizuje ją do tego, aby zdolnościami bokserskimi mogła pokonać tą jedną osobą, którą tak bardzo chce pokonać, mimo że wie, iż ze względu na wynik walki, zostanie najprawdopodobniej zamknięta w klatce. Czy Loup da radę, czy zwycięży? Czy przeżyje? Czy jej druga połówka będzie przy niej, czy może Loup będzie skazana na samotność? Jak skończy się ta historia?
Oj, rzadko rozpisuję się aż tak odnośnie fabuły, jednak i tak mogłabym spokojnie jeszcze coś napisać, nawet bym chciała, ale nie chcę za bardzo spoilerować. Akapit po fabule zazwyczaj poświęcam narracji, więc nie widzę powodu aby zrobić odstępstwo od reguły. W tym wypadku jest ona trzecioosobowa, bo nie wyobrażam sobie żeby było inaczej skoro poznajemy Loup od noworodka, a raczej narracja z punktu widzenia dziecka nie byłaby strzałem w dziesiatkę ;) Pierwsze strony zapoznają nas z matką dziewczyny, kiedy to miała 17 lat, a ostatnia strona poświęcona jest Loup po osiemnastych urodzinach, więc w książce opisane jest według moich obliczeń… 28 lat. Ktoś czytając to zdanie mógłby aż rozszerzyć oczy ze zdziwienia, albo się zniechęcić, lecz zniechęcenie zdecydowanie odradzam. Pierwsze dziesięć lat opisywane jest na jakichś… pięćdziesięciu stronach? Coś w ten deseń. Dalej już rodzi się Loup i zaczynają się czasem większe, czasem mniejsze przeskoki w czasie, jednak nawet przez jeden moment nie poczułam żadnej luki. Wszystko co się działo było dokładnie przemyślane i nawet nie miałam kiedy poczuć się znużona… Ja tą książkę przecież dosłownie pożarłam!
Jestem fanką książek fantastycznych, jednakże wprost uwielbiam te z pociągajacym wątkiem romantycznym, który aż zachęca do kontynuowania serii i nie pozwala oderwać się od kartek, a nigdzie na oprawie „Santa Olivia” nie widniała nawet jedna informacja o tym, że takowy wątek w książce będzie dlatego czułam się troszkę zniechęcona, ale oczywiście, jak widać, przemogłam się i teraz cholernie się z tego cieszę, bo, nie ukrywam, że nie spodziewałam się czegoś takiego, oraz nigdy nie miałam z tym styczności w książkach tego gatunku, ale uważam to co zrobiła Carey za strzał w dziesiątkę (powtarzam się?). W końcu coś innego! Pewnie niektóre osoby to zrazi, ale ja osobiście tylko na coś takiego czekałam : )
Jeśli mowa o bohaterach to tu też sporo powiem, bowiem mamy ich tu po prostu mnóstwo. Loup, główna bohaterka, ogromnie przypadła mi do gustu. W większości książka skupia się na okresie, kiedy dziewczyna miała 16-18 lat, jednakże nawet gdy była dwunasto - trzynastolatką, nie sprawiała wrażenia infantylnego dziecka, a dojrzałej już można by powiedzieć nastolatki. W drugiej kolejności nie wypadałoby nie zwrócić uwagi na Pilar, która przez większość czasu była rewelacyjna z tym swoim charakterkiem, choć, jak sama mówiła, jej płytkość była w pewnych momentach namacalna. Ale i tak coś kazało mi ją lubić. T.J., Mack, C.C. to chłopcy należący do Santitos, jednak żadnemu z nich nie udało się zawładnąć sercem głównej bohaterki. Byli po prostu dobrymi przyjaciółmi. Czasem udzielali Loup reprymend, czasem uczyli ją całować, czasem pomagali… Oczywiście dziewczyn tam też się parę znalazło. Katya – powierzchniowa, typowa, żeby nie użyć obraźliwego słowa – niemiła osoba, choć na koniec nawet ona okazała się w porządku. Szalona Jane, pseudonim i już wiadomo jaka była Jane, oraz nieśmiała, bujająca w obłokach, Maria. No i oczywiście jeszcze Pilar, która dołączyła do nich najpóźniej. Jednak przecież w książce nie mieliśmy do czynienia jedynie z postaciami z Santitos. Trochę uwagi także należy się Miguelowi Garza (nie wiem czy jego nazwisko się odmienia…), który na początku był niesamowicie chamski dla Loup i jej brata, dokuczał im na każdym kroku, lecz teraz był nawet w stanie pomagać dziewczynie. Nie jestem tego pewna w stu procentach, ponieważ mój angielski leży i kwiczy, ale z pierwszego rzutu oka na opis drugiej części tejże książki na Goodreads, wynika, że druga część będzie poświęcona właśnie Miguelowi. To dobrze, czy źle? Dla mnie źle, bo zbyt polubiłam Loup i chcę wiedzieć co dalej będzie się u niej działo. Poza tym należy jeszcze zwrócić uwagę na księdza oraz siostrę w kościele, w którym przebywały dzieci. Zacznijmy od tego, że mieli wspólną sypialnię, choć na szczęście poza tym żadnej informacji o ich… współżyciu nie było. Co do ich stosunku do Boga itd… Nie za bardzo wiem jak ich określić… Pod koniec, przed walką Loup, gdy zobaczyła księdza, który się modlił pomyślała (to nie jest cytat) „Pewnie pierwszy raz robi to bez cienia sarkazmu w głosie”, co w pewnym sensie obrazuje to co chcę powiedzieć. Cholera, za bardzo się rozpisuję, pewnie nawet nikt tego nie przeczyta…
O, teraz będzie krócej, bo o oprawie graficznej. Okładka jest rewelacyjna, bardzo stonowana, wszystko ładną czcionką, grzbiet taki elegancki, nie jest na nim nawalone nie wiadomo co, ładnie wygląda na półeczce. Jedynym minusem jest to, że jakoś tak ta okładka nie pasuje mi do tego co działo się w tej książce… Chociaż, po głębszej analizie… No i rzecz na którą ja się w książkach zawsze upieram – skrzydełka! A właściwie ich brak. Już po przeczytaniu wiedziałam, że będę „Santę Olivię” pożyczała, i irytujące jest to, że mimo iż po moim przeczytaniu książka wygląda jak nowa, pewnie jak ktoś ją dorwie już taka nie będzie. Ale no cóż, bywa ;) W każdym bądź razie, poza tym czcionka w środku jest przyswajalna, bez żadnej rewelacji ale jak to Jaguar (przepraszam, Piąty Peron) – czuję się zaspokojona.
Nareszcie zakończenie,a tak miło mi się tę recenzję pisało! Jak widać, zachwytów jest tu mnóstwo bo po prostu się to tejże książce należy. Czytałam już bardzo dużo książek od wydawnictwa Jaguar i mimo, ze wiele mi się bardzo podobało, np. „Pomiędzy”, „Dzieci cienie”, czy „Straż” to nigdy nie mogłam zmusić się aby książce od tego wydawnictwa dać maksimum punktów w skali, a teraz właśnie to robię, bo „Santa Olivia” zawładnęła moim sercem. Była książką, po której przeczytaniu chciałam ją przeczytać jeszcze raz, a rzadko tak mam! Zdecydowanie polecam twórczość pani Carey w tej odsłonie fanom fantastyki. Tak więc ode mnie 10/10. Niewątpliwie zostanie ta książka w moim sercu i pamięci na bardzo, bardzo długo. No, a jak zacznę ją zapominać to przeczytam jeszcze raz!
„JEJ ŁZY SĄ ŁZAMI CIERPIENIA, ALE TAKŻE NADZIEI…”
„Stanta Olivia”, książka autorstwa Jacqueline Carey, autorki bestsellerowej serii „Kuszel” to pierwsza książka wydana przez filię Wydawnictwa Jaguar – Piąty Peron, i muszę powiedzieć, że PP wybrało sobie rewelacyjną książkę na start. Wzięłam ją do recenzji głównie skuszona okładką prawdę powiedziawszy, bo opis nie...
2011-11-02
Na każdej stronie, w każdym rozdziale potrafiłam znaleźć powód do uronienia łez. Jakkolwiek bezosobowo by się ta seria nie zaczęła, skończyła się genialnie. Jasne i klarowne zakończenie odpowiadające na wszystkie pytania. Dziękuję pani Moning za przyjemność zapoznania się z czymś tak rewelacyjnym.
Na każdej stronie, w każdym rozdziale potrafiłam znaleźć powód do uronienia łez. Jakkolwiek bezosobowo by się ta seria nie zaczęła, skończyła się genialnie. Jasne i klarowne zakończenie odpowiadające na wszystkie pytania. Dziękuję pani Moning za przyjemność zapoznania się z czymś tak rewelacyjnym.
Pokaż mimo to
"W nocy zasady przestają obowiązywać"
"Szaleństwo elfów" autorstwa Karen Marie Moning to już trzecia część przygód MacKayli - młodej widzącej sidhe, która po śmierci siostry wyrusza do mrocznego Dublina aby ja pomścić. Kroniki Mac O'Connor są jedną z tych serii, gdzie głównie mamy do czynienia z napięciem i oczekiwaniem... Uwielbiam takie klimaty, dlatego od samego początku wiedziałam, że ta książka to będzie coś dla mnie. Jakie są moje wrażenia po trzeciej z pięciu części przygód naszej różowiutkiej bohaterki?
Niedługo po wydarzeniach z poprzedniej części MacKayla dostaje pocztą kartkę wyrwaną z dziennika Aliny. Dziewczyna jest zaskoczona słowami i przemyśleniami siostry, które w ogóle nie pasowały do tego, jaką była ona osobą. Mac świecie wierzy, że odpowiedzi na wszystkie dręczące ją pytania da jej Sinsar Dubh - mająca miliony laty księga, która powoduje u dziewczyny niesamowite bóle, gdy tylko znajduje się w jej pobliżu. Mac odkrywa, że Sinsar Dubh wcale nie jest zwyczajną książką, którą po prostu można ukraść, a żyjącą istotą. W dodatku niesamowicie przerażającą. Sprawy także nie ułatwia pewien inspektor, który spróbowawszy raz zakazanego owocu, chce go więcej, elf seksualny zabójca na ogonie, tajemniczy Barrons, który czasem ją przeraża, a czasem wywołuje całkiem inne emocje, oraz nie możemy także zapomnieć o Rowenie - przywódczyni widzących sidhe w opactwie, oraz Christian MacKeltar - niesamowicie przystojny wykrywacz kłamstw. Czy Mac sama ze swoją włócznią da radę się ze wszystkim uporać?
Autorka zrobiła z tą seria coś, przez co jestem naprawdę pełna podziwu. Ta seria ma 5 części, a przez te wszystkie 5 części ciągnie się ten sam wątek, ta sama historia, autorka jedynie dodaje poszczególne "dodatki". To jest naprawdę godne podziwu, że mimo tego iż prawie nie mamy do czynienia z nowymi wątkami, historia z książki na książkę robi się coraz ciekawsza, kiedy to zazwyczaj jest na odwrót. Pani Moning zdaje się mieć zawsze asa w rękawie, i jakoś potrafi utrzymywać przed czytelnikiem tajemnice i pytania, na które czytelnik jest tak żądny odpowiedzi, że czyta książkę wprost błyskawicznie. Bo ja dosłownie nie mogłam się od "Szaleństwa elfów" oderwać.
Bohaterowie w tej historii są bardzo różnorodni i dobrani w pewnych momentach na zasadzie kontrastów. Popatrzmy chociaż na Mac i Barronsa. On mroczny, tajemniczy, skrywający sekrety, traktujący Mac jak dzieciaka, zawsze opanowany i profesjonalny. Za to Mac - rozszalała fanka różku, o umyśle dziecka, jednak kiedy trzeba umiała twardo stąpać po ziemi, czas spędzony w Dublinie zdominowanym przez istoty z którymi nikt nie chciałby mieć do czynienia, czegoś ją nauczył. Jednak mimo, że ta dwójka jest swoimi całkowitymi przeciwieństwami, to pasują do siebie idealnie! Im dalej w las, tym więcej postaci, naturalnie. Mamy Vlane'a - elfa seksualnego zabójcę, który także chce zgarnąć Sinsar Dubh z pomocą MacKayli, a przy tym widać, że ma z Barronsem jakieś niewyrównane rachunki. Mamy też do czynienia z przesympatyczną młodą, czternastoletnią widzącą sidhe - Dani, która dla Mac staje się bliska, niczym siostra. Jest także detektyw Jayne, który zaczyna nękać Mac, a jej niespecjalnie się to podoba, oraz Rowena - przywódczyni w opactwie, która w MacKayli widzi wroga i nikogo więcej. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że kreacja bohaterów jest bardzo mocną strona powieści, i cieszę się, że autorka solidnie podeszła do tej kwestii, pozwalając nam utożsamiać się z bohaterami, przeżywać przygody razem z nimi i śmiać się z ciętych dialogów, które bardzo często doprowadzają co najmniej do szerokiego uśmiechu.
Co do okładki to cóż, szału nie ma ale ładnie się prezentuje. Ma ukochane przeze mnie skrzydełka, na półce wygląda wyśmienicie i cała ogólnie wygląda bardzo porządnie. Co prawda wolałabym, gdyby wydawnictwo przynajmniej dało kolorystykę taką jaka jest w oryginale, czyli fioletową, ale nie wiedzieć czemu, zmienili na pomarańcz... No cóż, jak mus to mus.
Nie podchodziłam do przeczytania tej części z ogromnym entuzjazmem, a to dlatego, że zapomniałam już jak dobrze się bawiłam przeżywając przygody razem z Mac. Tak naprawdę chyba dopiero w tej części wszystko na dobre się rozkręciło, a to zakończenie... No po prostu jakaś masakra! Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem tak bardzo chciałam dorwać jakąś książkę jak czwartą część "Kronik Mac O'Connor". Serię polecam każdemu kto lubi wciągające, nietuzinkowe powieści z rewelacyjnymi bohaterami i niesamowitą atmosferą! A ocena tejże części moi państwo... 9,5/10 :)
"W nocy zasady przestają obowiązywać"
"Szaleństwo elfów" autorstwa Karen Marie Moning to już trzecia część przygód MacKayli - młodej widzącej sidhe, która po śmierci siostry wyrusza do mrocznego Dublina aby ja pomścić. Kroniki Mac O'Connor są jedną z tych serii, gdzie głównie mamy do czynienia z napięciem i oczekiwaniem... Uwielbiam takie klimaty, dlatego od samego...
Bones! IdeaŁ! Wyrazy bliskoznaczne :D I love this book :D
Bones! IdeaŁ! Wyrazy bliskoznaczne :D I love this book :D
Pokaż mimo to