Strzała Kusziela Jacqueline Carey 7,2
ocenił(a) na 742 tyg. temu Musiało minąć nieco, nim nie usiadła do kilku słów o tej pozycji. Musiałam ją po prostu przetrawić. Bo nie, to nie tak, ze to książka zła, dziwna czy coś. Wręcz przeciwnie. Na tle wszelkich wattpadowych koszmarków jawi się niczym wybraniec boży przeszłości, w bieli (czerwieni) i rozmachu.
Bo przyznać trzeba, pani Carey miała rozmach. Świat przedstawiony - jest nam w jakiś sposób świetnie znany. To renesansowa Europa, choć nieco zmieniona, bardziej fantastyczna. Francja to kraj Terre D'Ange - piękny kraj, w którym mieszkają wybrańcy potomków Elui. Króluje tu Trzynaście Domów, nazwanych od kwiatów, w których sprzedawane tam dzieci uczą się konkretnego fachu: od bankierów po kurtyzany.
Narratorką powieści jest jedna z takich sprzedanych w dzieciństwie dziewcząt, Fedra. Ze szkarłatną plamką na oku, jest tak zwaną wybranką Kusziela, patrona bólu i przyjemności. Przez przypadek trafia pod opiekę Delaunaya, bogatego mentora o tajemniczej przeszłości, który uczy ją być oczami i uszami - po prostu szpiegowania. Śledząc losy Fedry, początkowo nie rozumiałam, czemu to robił, zupełnie jak i ona, ale z czasem dostrzegałam coraz wiecej, wpadając w cudowny świat wykreowany przez autorkę, gdzie historyczne realia mieszają się z fantastyką. I wbrew pozorom - wcale nie ma tu tak dużo erotyki, jak niektórzy wołają. Wręcz, w porównaniu z niektórymi potworkami - nie ma jej wcale. Sceny opisane są ze smakiem, bardzo subtelnie. Wątek bólu, dla wielu teraz uznawany za BDSM (ironio! żeby wiedzieli, co BDSM potrafi, to by się schowali ze wstydu pod stołem, a nie wychwalali niektóre pozycje "o tej tematyce"!),wcale nie jest jakiś przytłaczający.
Wiemy, dlaczego ból jest ważny, jest to świetnie wyjaśnione.
Masa imion, terminów, tytułów. Można się pogubić, jeśli nie śledzi się uważnie, nie smakuje się snutej leniwie historii z wytrawnością. Kibicujemy bohaterce w jej długiej drodze, od dziecka sprzedanego na Dwór Nocy aż do bycia zaufaną królowej. Śledzimy jej losy, niepokoimy się, rozpaczamy i cieszymy z nią.
Jacqueline Carey stworzyła cykl, który jest niedoceniany, uważany za niepotrzebny i zapomniany, a szkoda. Bawi się znanym nam światem, wplata w niego fantazję i historię, i tworzy coś odświeżającego.
Język nie zestarzał się, historia również, co trafia się pozycjom wydawanym w latach 80tych i 90tych. Wciąż zachwyca, choć zdecydowanie, to pozycja dla czytelnika starszego, rozsmakowanego w subtelnościach i intrygach. Młodsi czytelnicy szybciej się znudzą, porzucą w połowie lekturę, a szkoda, bo wątki rozkwitają jak kwiaty, a nasze uczucia względem bohaterów wraz z nimi.
Czy będę do Kusziela wracać? O tak! Nie raz.
Ale wiem jedno. To pozycja, którą się smakuje, która po zakończeniu zostawia w sobie pustkę. I choć chce się już sięgać po kolejny tom, poznać kolejne losy Fedry i jej kompani, przyjaciół i wrogów - trzeba poczekać. Wyciszyć w sobie tą krwawą mgiełkę na skraju widzenia, by dopiero po chwili znów rozkoszować się na nowo subtelnym, eleganckim stylem narracji...
O tak. Bo to dobre jest. I to mówię ja, Kaga.